piątek, 8 czerwca 2018

KOPCIUSZEK-INNA BAJKA część XII

- A cóż ja mogę powiedzieć. To małżeństwo to wielka pomyłka proszę sądu. Mój Bartuś tak się starał. Wiecznie powtarzał jak kocha tę tu - wskazała na Ulę - a ona wiecznie była nie zadowolona. Ciągle robiła mu awantury. Nawet nie chciała dać mu dziecka. Twierdziła, że nie jest na to gotowa
- A może nam pani powiedzieć dlaczego pani synowa robiła awantury swojemu mężowi - padło ze strony mecenas Mścichowskiej
- Wie sąd jak każdy zdrowy chłop, i mój Bartuś również lubił sobie czasem wypić. A Ulka robiła z tego problem - odparła kobieta
- A co pani wiadomo o przemocy jakiej dopuszczał się pan Bartosz wobec mojej klientki - usłyszała Dąbrowska 
- Przemoc? Od razu takie mocne słowa. Owszem czasem się kłócili jak to bywa wśród młodych. Muszą się dotrzeć - odparła kobieta. Najwyraźniej nie widząc nic złego w tym jak jej syn traktuje swoją żonę. 
- Pani nie widzi nic złego w tym jak pani syn traktował swoją żonę? A czy widziała pani w jakim stanie po takich kłótniach wyglądała pani Urszula? - ponownie odezwała się mecenas. W jej głosie można było wyczuć coś na wzór irytacji. 
- Oj tam. Robi pani problem nie wiadomo z czego. Kilka siniaków i już robicie z mojego syna potwora...- przerwała jej Ula  
- Bo nim jest - odezwała się Ula nie mogąc już słuchać tego co ta kobieta mówi - a dziecka nie chciałam przez niego. Co miałam skazać je na to samo co ja przechodziłam z nim? 
- Gdybyś robiła co do ciebie należy. A nie wiecznie leżała. I gdybyś poszła do jakiejś pracy to i Bartuś byłby inny. Wiecznie tylko leżałaś na kanapie i gapiłaś się w telewizor. A jego wysyłałaś do roboty - mówiła oburzona matka Bartka
- Właśnie mamusia ma rację - odezwał się milczący Bartek
- Czyli według pani, pani syn był dobrym mężem - odezwał się adwokat Dąbrowskiego
- Oczywiście. To ona wiecznie miała mu coś do zarzucenia. Bo nie pracuje, bo pije. Wiecznie coś. A teraz podobno znalazła sobie kochanka i wyprowadziła się do niego. I dlatego chce rozwodu. Ale mój Bartuś powiedział, że nie daj jej tego rozwodu bo ją kocha. I jest wstanie jej wybaczyć ten romans - wyjaśniła kobieta
- Czy mają państwo jeszcze jakieś pytania do świadka - padło ze strony sędziego
- Do świadka nie. Ale chciałem zadać jedno pytanie powódce - odparł adwokat Bartka - Pani Urszulo czy to prawda, że ma pani romans?
- Nie mam i nie miałam nigdy żadnego romansu. A pozew chciałam złożyć już jakiś czas temu. Tylko, że mój mąż gdy o tym usłyszał ponownie mnie pobił. I gdyby nie pomoc moich przyjaciół i brata nie wiem jakby to się skończyło  - odpowiedziała Ula
Po Dąbrowskiej zeznania składali jeszcze Jasiek, Paulina, Aleks oraz Marek. Ta ostatnia trójka nie miała za wiele do powiedzenia jeśli chodzi o małżeństwo Uli z Bartkiem. Ich wiedza opierała się na opowiadaniach jej samej oraz Jaśka. Każde z nich opowiedziało czego byli świadkami tej soboty. Gdy tam pojechali. Marek dodatkowo został zapytany o ostatnią wizytę w Rysiowie.
- Proszę nam powiedzieć co się wydarzyło ostatnio w Rysiowie - pytał sędzia
- Na prośbę Uli zawiozłem ją do Rysiowa. Chciała zabrać z domu ojca i domu gdzie mieszkała wraz z mężem kilka swoich rzeczy. Po dotarciu na miejsce nie zastaliśmy nikogo w domu jej ojca. Ja zostałem przy samochodzie, a Ula postanowiła pójść sama. W pewnym momencie ujrzałem jej ojca oraz męża w towarzystwie jakiejś kobiety. Gdy tylko zobaczył Ulę zaczął się awanturować i gdyby nie moja interwencja znowu by ją pobił - tłumaczył Marek
- A co łączy pana z panią Dąbrowską? - zadał pytanie obrońca Dąbrowskiego
- Jesteśmy przyjaciółmi. Znamy się jeszcze z czasów studiów - odpowiedział Marek. 
W końcu nadszedł moment na mowy końcowe. Mecenas Mścichowska po raz kolejny udowadniała iż to małżeństwo zostało zawarte w jakimś sensie pod przymusem. A Bartek podczas trwania tego małżeństwa wielokrotnie stosował przemoc wobec Uli. Wszystko to było poparte licznymi dowodami. Między innymi obdukcję z ostatniego pobicia i pobytu w szpitalu. Wnioskowała również o zadośćuczynienie w wysokości dziesięciu tysięcy złotych za znęcanie się psychiczne i fizyczne. Oraz o skazanie go na karę pięciu lat pozbawienia wolności. Natomiast adwokat Dąbrowskiego nie miał zbyt wiele do powiedzenia. Po skończonych przemówieniach sędzia ogłosił przerwę. Opuszczali salę rozpraw gdy podeszła do nich matka Bartka.
- Jak śmiałaś mówić takie brednie przed sądem. Nie masz za grosz przyzwoitości - wysyczała przez zęby stara Dąbrowska.
No tak tego można było się po tej kobiecie spodziewać. Przecież Bartuś to taki wspaniały człowiek. 
- Jak ja śmiałam? A jak on i ty mogliście mówić takie rzeczy. Co? - odpowiedziała Ula.
Nie wdając się dalej w dyskusje ze swoją być może już nie długo byłą teściową odeszła i stanęła wraz z przyjaciółmi oraz bratem.
- Słuchajcie mamy czterdzieści pięć minut. Może chodźmy gdzieś na kawę - odezwał się Aleks
- Świetny pomysł. Widziałem tu w pobliżu sądu kawiarnię. Chodźmy więc - poparł go Marek
Całą piątką opuszczali budynek sądu udając się na kawę. Rzeczywiście niemalże pod samym sądem znajdowała się niewielkich rozmiarów kawiarnia. Weszli do środka i zajęli jeden z wolnych stolików. Złożyli zamówienie na kawę oraz po kawałku szarlotki. 
- Jak wam się mieszka Ula? - zapytała Paulina chcąc odciągnąć myśli Uli od tego co działo się w sądzie.
- Dobrze, dziękuję - odpowiedziała 
Rozmawiali jeszcze chwilę o różnych sprawach. Starając się nie mówić o rozprawie. Chociaż każde z nich zastanawiało się jaki może być wyrok. 
Wrócili do sądu i weszli na salę. Klika minut później do sali wszedł sędzia i zaczął ogłaszać wyrok.
- Sąd w składzie Ryszard Budzyński.... ogłasza w Imieniu Rzeczpospolitej rozwód pomiędzy Urszulą Dąbrowską a Bartłomiejem Dąbrowskim. Rozpad małżeństwa jest całkowicie z winy pozwanego. Sąd również skazuje pana Bartłomieja Dąbrowskiego na karę pięciu lat pozbawienia wolności na podstawie Art. 207 kodeksu karnego. Oraz zobowiązuje pozwanego do zapłacenie zadośćuczynienia na rzecz pani Urszuli Dąbrowskiej w kwocie dziesięciu tysięcy złoty. Wyrok jest prawomocny. 
Ula odetchnęła. Poczuła się w końcu szczęśliwa. Przyznano jej opiekę nad rodzeństwem, a dzisiaj uwolniła się od tego potwora. Wreszcie będzie mogła żyć spokojnie. Miała pracę i dach nad głową. A jej rodzeństwo w końcu spokój. Po opuszczeniu sądu wszyscy udali się do domu seniorów Dobrzańskich. Ula z Jaśkiem jechali aby odebrać małą Betti. Nie spodziewali się niczego więcej.
- A może wszyscy zostaniecie na obiedzie? - zapytała Helena
- Nie chcemy robić kłopotu - odezwała się nie co skrępowana Ula
- Zapewniam cię moja droga, to żaden kłopot - odparła Helena
- Ula zostańcie. Później was odwiozę - prosiła Paulina - mówię ci Zosia świetnie gotuje - próbowała dalej przekonać Ulę Paulina
W końcu zgodziła się zostać. To popołudnie minęło w miłej, radosnej atmosferze. Marek nawet zauważył kilka razy jak na twarzy Uli wypływał czasami nieśmiały uśmiech. Wiele wspominali z czasów gdy studiowali. 
Ula była pod wrażeniem jak zachowywali się oni wszyscy wobec siebie, ale i względem jej i jej rodzeństwa. Teraz rozumiała skąd w tej całej trójce tyle empatii, szacunku wobec innych. Takie zachowanie wynieśli z domu. Mimo całego bogactwa jakim się oni wszyscy otaczali nie obnosili się nim, nie wywyższali się. Wszystkich traktowali na równi ze sobą. 
Późnym popołudniem żegnając się z seniorami Dobrzańskimi Ula obiecała, że jeszcze ich odwiedzi. 
Wieczorem po ułożeniu Beatki spać usiadła w kuchni przy oknie z kubkiem herbaty. 
- I co teraz? Od dzisiaj jestem rozwódką z dwójką dzieci. Fakt to tylko moje rodzeństwo ale nadal są dziećmi. Czy mnie w życiu czeka jeszcze coś dobrego? Jak to będzie? Tak bardzo bym chciała być w końcu szczęśliwa, mieć kochającą się rodzinę. Czy to aż tak dużo? Czy pragnienie bycia kochanym przez kogoś innego jest mi nie pisane? Marzę aby mnie ktoś przytulił, wsparł. Czy to aż tak wiele? Mnóstwo pytań, a odpowiedzi żadnej. Chciałbym aby pokochał mnie ktoś chociaż w ułamku podobny do Marka. Bo czy on sam mógłby mnie pokochać? Wątpię. On taki przystojny, a ja taka nijaka. Bo to, że on sam jest dla mnie kimś ważnym zrozumiałam nie dawno. Jest taki dobry, opiekuńczy nie to co Bartek - rozmyślała wpatrując się okno. Nie wiedząc jaką niespodziankę szykuje jej los. I to już w niedługim czasie.

- Ula już po rozwodzie, więc możesz jej wyznać co do niej czujesz - odezwał się Aleks gdy oboje następnego dnia siedzieli w gabinecie Febo. Marek popatrzył na Febo ze zdziwieniem, że on również zna jego sekret - wiem od Pauliny. Ale spokojnie bracie nic nie powiem Ulce. Lecz myślę iż powinieneś jej powiedzieć - wyjaśnił 
Marek odetchnął z ulgą. Wiedział, że musi jej w końcu wyznać. Ale uważał, że jeszcze nie czas. Lecz skąd można wiedzieć jaki czas jest najlepszy. 
- Aleks i Paulina mają rację powinienem jej powiedzieć o swoich uczuciach. Ale nie wiem, czy to nie za wcześnie. Przecież dopiero co dostała rozwód. Może to dla niej nie za szybko. A co jak zrobię z siebie głupca? - rozmyślał Dobrzański. Wreszcie postanowił, że da jej jeszcze trochę czasu. 

Od dnia rozwodu minęły kolejne dwa tygodnie, a Marek wciąż nie zdobył się na wyznanie Uli swych uczuć. Lecz co raz trudniej było mu z tym żyć. W końcu postanowił, że zabierze Ulę wraz z jej rodzeństwem na wycieczkę. Przeglądając internet znalazł ciekawe miejsce. I to tam chciał jej powiedzieć wszystko.
CDN...

10 komentarzy:

  1. Ula i jej rodzeństwo wreszcie mogą być szczęśliwi. Widzę, że Marek w końcu chce wyznać Uli swój sekret. Tak się zastanawiam czy to już nie będzie ostatnia część "Kopciuszka". Który mam nadzieję skończy się szczęśliwie dla tej dwójki.
    Pozdrawiam serdecznie 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trójka rodzeństwa jest już wolna od tych tyranów. Prawdą jest też, że Marek podjął decyzję o wyznaniu uczuć. Ale nie będzie to jeszcze koniec tego opowiadania.
      Dziękuję za wpis
      Pozdrawiam serdecznie
      Julita

      Usuń
  2. Przeczytałam początek opowiadania a szczególnie fragment zeznań Dąbrowskiej i myślę sobie, że takie kobiety jak ona jednak występują w przyrodzie. Wszystkie one są przypadkami patologicznymi bardzo typowymi dla środowisk wiejskich i choć wieś polska bardzo się rozwinęła i zatarły się w większości różnice między nią a miastem, to w niektórych ludziach nadal tkwi ta zaściankowa mentalność, prostactwo, nieuctwo i głupota której często towarzyszy zacietrzewienie. To ostatnie było widać w momencie, gdy Dąbrowska broniła syna jak niepodległości. To, że Ula nie pracowała było złe,bo przecież nie utrzymywała męża obiboka, a to, że on migał się od roboty, to miał zwyczajnego pecha tak jak Ferdek Kiepski, dla którego przy jego wykształceniu w tym kraju pracy nie ma. Ja na miejscu sędziego wsadziłabym do ciupy i mamusię, choć pewnie lamentowałaby przez całą odsiadkę, że garuje za niewinność.
    Dla Uli to wielkie szczęście. Za jednym zamachem pozbyła się męża pijaka i sadysty i pieprzniętej teściowej. Marek natomiast powinien zebrać się na odwagę, bo jego wyznanie jeszcze bardziej Ulę by uszczęśliwiło. Przecież marzy o kimś takim jak on, dobrym i opiekuńczym. Na koniec napiszę więc tylko: Marek, odwagi.
    Pozdrawiam serdecznie. :)

    PS.
    Mam nadzieję, że czujesz się lepiej. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacznę od końca.
      Czuję się w miarę dobrze. Tylko najbardziej dokucza mi ta ręka. Przez to wszystko mam utrudnione i muszę polegać na innych, a tego wręcz nie cierpię. I nawet pisanie na klawiaturze mi nie idzie. Dlatego piszę w zeszycie bo uszkodziłam lewą rękę.
      Jeśli chodzi o opowiadanie to takie mamuśki istnieją nawet w miastach. Sama znam takie dwie osobiście. Wiem, że jedna i druga za swoich synów to nawet same poszły by w ogień. A obrona niepodległości przy tym to mały pikuś. Ula jest już spokojna ma dach nad głową, dzieciaki są razem z nią, psychopata mąż i jego mamusia też znikły z jej życia, i ma pracę. A Marek już w następnej części przełamie się i wyzna co czuje.
      Dziękuję za wpis
      Pozdrawiam serdecznie
      Julita

      Usuń
    2. Julita
      Ja z pisaniem mam poważne problemy od roku. Dopiero po tak długim czasie zdiagnozowano, że mam zerwany mięsień barkowy, ścięgna i przyczepy. Nie robią na to operacji i nie zagoi się samo. Jedyny ratunek dla mnie w blokadach, które biorę przeciętnie co pięć miesięcy. Oszczędzaj rękę przynajmniej na razie i jeśli nie musisz, to nie pisz. Jeśli możesz trzymać kciuki, to trzymaj je za mnie we wtorek, bo idę zoperować drugie oko do górniczego szpitala u was.
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
    3. O rany to masz nie ciekawie.
      Na pewno będę bardzo mocno trzymać kciuki. Staram się ją oszczędzać ale siła pisania jest silniejsza. Dlatego piszę znacznie wolniej niż normalnie. Problem w tym, że ja z racji wyuczonego zawodu zawsze piszę dwoma rękoma to pisanie jedną jest dla mnie trudne. Czuję się tak jakbym cofnęła o jakieś 22 lata do tyłu. Czyli jak zaczynałam naukę pisania na maszynie.
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Cała Dąbrowska. Z syna zrobiła ofiarę losu a z Uli najgorszą żoną. Na szczęście są jeszcze sprawiedliwi na tym świecie.
    Teraz potrzeba jej tylko trochę porządnych wakacji i odpoczynku an które być może zabierze ją Marek i będzie mogła wracać do normalności a później zaznać prawdziwego szczęśliwego życia małżeńskiego.
    Pozdrawiam miło.
    PS. Mam nadzieję, że z Dąbrowskim była tylko na cywilnym ślubie i opiszesz piękny ślub kościelny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana wybiegasz bardzo w przyszłość. Ale tak z Dąbrowskim miała tylko ślub cywilny. A czy z Markiem staną przed ołtarzem to jeszcze nie wiem.
      Natomiast Dąbrowska to typowa w wielu przypadkach matka jedynaka. Choćby nie wiem co taki zrobił i jak się zachowywał zawsze będzie świętszym od samego papieża.
      Ale co do reszty jeszcze was zaskoczę. Myślę, że pozytywnie.
      Dziękuję za wpis
      Pozdrawiam serdecznie
      Julita

      Usuń
  4. Twojego bloga odkryłam kilka dni temu. Nie zdążyłam przeczytać jeszcze wszystkich opowiadań. Ale przeczytałam jako pierwsze, ponieważ zaintrygował mnie tytuł. :) Opowiadanie jest baardzo ciekawe. Strasznie mi się spodobało. Czytałam już wiele historii o Uli i Marku ale czegoś takiego jeszcze nie. Małżeństwo Uli i Bartka- to mnie najbardziej zaskoczyło i dobrzy Febo. Na szczęście rozprawy skończyły się dla Uli, Jaśka i Beatki dobrze. W życiu nie pomyślałabym że Józef Cieplak tak zachowa się wobec córki. :( Bardzo jestem ciekawa czy w następnej części Marek w końcu wyzna Uli swoje uczucia.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam nową czytelniczkę. Mam nadzieję, że pozostałe opowiadania również się będą podobać.
      Jeśli chodzi o Febo chciałam ukazać ich z lepszej strony niż w serialu. Rodzeństwo Cieplaków uwolniło się już od tego co było do tej pory.
      Co do wyznania uczuć przez Marka jest co raz bliżej.
      Dziękuję za wpis
      Pozdrawiam serdecznie
      Julita

      Usuń