- Witam pana prezesa - odpowiedział mu Olszański kiedy ten w pierwszej kolejności zawitał do jego gabinetu. Miał w tym swój powód - już wracasz do pracy? - dopytywał kadrowy.
- Jeszcze mam kilka dni wolnego - odpowiedział a przyjaciel wszedł mu w słowo.
- To może jakiś mały wypad wieczorem do klubu - zaproponował Sebastian.
- Przykro mi przyjacielu, ale nie dziś. Muszę załatwić kilka spraw. Jedną z nich jest rozmowa z Alicją, byłem u niej w gabinecie lecz nie zastałam tam nikogo, dlatego pomyślałem, że może jest u ciebie.
- Właśnie się minęliście, przyniosła mi dokumenty - wskazał na stos papierów i kontynuował - i poszła do bufetu.
- Dzięki stary. To ja lecę, bo mam sporo spraw do załatwienia - pożegnali się obaj panowie. Sebastian ponownie zabrał się za pracę, a młody Dobrzański najpierw jeszcze poszedł do swojego biura.
- Marek - usłyszał radosny ton głosu swojej sekretarki Violetty - przez V i dwa TT jak miał w zwyczaju się przedstawiać - Kubasińskiej.
- Witaj Violetto jak sprawy się mają? Wszystko w porządku? - zapytał chociaż zdawał sobie sprawę, że ta blond kobieta nie ogarnia większości rzeczy. Lecz widział, że stara się wykonywać swoje obowiązki.
- W porządku. Od tego pokazu było już kilka telefonów w sprawie kolekcji. Zapisałam wszystkie te numery i mówiłam, że będziesz oddzwaniał, kiedy wrócisz. Tylko dwa razy przełączałam do Aleksa - wyjaśniła co i jak, Marek podziękował kobiecie, wszedł do gabinetu, zabrał kilka rzeczy i pożegnał z sekretarką słowami.
- Pilnuj mi firmy Viola - i już go nie było.
Rozejrzał się po niewielkich rozmiarze pomieszczeniu, które spełniało funkcję firmowego bufetu, przy jednym ze stolików stojących przy ścianie siedziała Alicja.
- Dzień dobry Alicjo - przywitał się z kobietą i dodał - mogę się przysiąść na chwilę? Chciałem porozmawiać - kobieta dłonią wskazała na stojące obok krzesło, czym dała niemą zgodę na prośbę prezesa. Marek usiadł już miał zacząć rozmawiać lecz jak spod ziemi wyrosła przed nim bufetowa z pytaniem.
- Co podać?
- Poproszę kawę - odparł. Przez kolejne kilka minut oboje milczeli.
- To o czym chciałeś rozmawiać? - odezwała się kobieta.
- Alu wczoraj byłem u rodziców i rozmawiałem mamą o pewnej młodej kobiecie, która była na tym nieszczęsnym pokazie. Mama słyszała pewną część waszej rozmowy, za co bardzo przeprasza, ale doszła po tym co usłyszała, że ta dziewczyna chyba potrzebuje pomocy.
- To była Ula nie pamiętam jej nazwiska. Ale wiem, że usilnie szuka pracy, a na dodatek jest gruntownie wykształcona. Jednak nic więcej nie wiem - mówiła Milewska.
- A może masz numer telefonu do tej Uli? - dopytywał Dobrzański.
- Niestety, ale nie. I bardzo nad tym ubolewam - rzekła zgodnie z prawdą - jednak, tak teraz sobie myślę, że nic straconego.
- Co masz na myśli?
- Ta Ula pracowała tam jako pomoc do obsługi gości z tej samej agencji co współpracuje z nami. Pomyślałam, że można by było skontaktować się z nimi i poprosić o kontakt - jednak ten pomysł nie do końca wydawał się dobry według Marka.
- Obawiam się, że mogą nam nie dać, zasłaniając się ochroną danych - Ala pokiwała głową zgadzając się z mężczyzną - jednak postaram się to jakoś załatwić. Obiecałem mamie, a teraz również tobie, że odnajdę twoją znajomą i razem spróbujemy jakoś jej pomóc - rzekł młody Dobrzański. Alicja wiedziała, że tak z całą pewnością będzie. Znała rodzinę Dobrzańskich bardzo dobrze oraz ich dobre serca. Cała trójka nigdy nie przeszła obok kogoś kto potrzebuje pomocy. Helena prowadziła fundację niosąc pomoc chorym i ich rodzinom, Krzysztof natomiast bardzo mocno wspierał swoich pracowników jeśli zachodziła taka konieczność. A ich jedyny syn odziedziczył te cechy od swoich rodziców. Przeciwieństwem tej trójki było rodzeństwo Febo, adoptowane przez Dobrzańskich. Ta dwójka zawsze zadzierała nosy i nosiła się zbyt wysoko. Uważali się za lepszych od innych.
Tego popołudnia kiedy Helena prosiła Marka o pomoc w znalezieniu tajemniczej kobiety aby móc jej pomóc wtrąciła się Paulina.
- Helenko a co może nas obchodzić jakaś kelnereczka. To tylko kolejna zapewne ofiara losu, która nic nie posiada.
- Nie bądź taką hipokrytką Paulino - usłyszała od swojego narzeczonego - to że ktoś ma gorzej niż my nie oznacza, że można go obrażać - Paulina z naburmuszoną miną przesiedziała resztę popołudnia. Za to kiedy byli już u siebie w domu dała upust swoim emocjom.
- Już skończyłaś? Jeśli tak to teraz posłuchaj mnie dokładnie, bo nie zamierzam się powtarzać - zaczął po tym jak pełna temperamentu Włoszka skończyła wydzierać się na całe gardło - Na początku zacznę od tego, że wy z Aleksem niczego byście nie mieli, gdyby nie moi rodzice. To moi rodzice posiadali większość udziałów firmy w dniu śmierci waszych rodziców. I tylko ich dobra wola, że was zaadoptowali oraz podzielili tak udziały jak to ma miejsce. Gdyby nie to, to oboje ze swoim braciszkiem mielibyście jedynie jedną czwartą udziałów do podziału. Wiecznie chodzicie z zadartymi nosami, uważacie iż to świat jest wam coś winien. Rozczaruję cię nikt nic nie jest wam dłużny. Moich rodziców traktujecie jakby to oni byli winni tego wypadku. Aleks okrada firmę ile tylko może, a ty wiecznie latasz do moich rodziców na skargi na mnie. Istne zachowanie dziecka z przedszkola.
Teraz kolejna sprawa, to, to jak traktujesz mnie samego. Wieczne awantury, poniżanie w gronie mniej lub bardziej znanych mi osób. Oskarżasz ciągle o rzeczy, które nigdy nie miały miejsca. Posądzasz o liczne romanse począwszy od sekretarek, panienek z klubów a skończywszy na modelkach z firmy. Kilka dni temu oświadczyłem ci się, a ty kilka chwil później zrobiłaś mi awanturę, za słowa jakiejś nawiedzonej małolaty - mówił rozdrażniony, ale starał się zachować w miarę spokój - w szpitalu również wiem, że zrobiłaś chryję jednej z pielęgniarek - Febo zrobiła wielkie oczy uważając, że ten o niczym się nie dowie - co zdziwiona jesteś, że wiem? - nie odpowiedziała a on mógł kontynuować - teraz zastanawiam się czy te całe zaręczyny to dobry pomysł. Z każdym dniem żałuję coraz bardziej. I zastanawiam się nad rozstaniem z tobą, bo mam serdecznie dość - skończył, obrócił się na pięcie i wyszedł z salonu.
Było dość późno kiedy rozdzwonił się Uli telefon, spojrzała na wyświetlacz "Tata" widniał napis. Pierwsze połączenie zignorowała, kolejne również. Wówczas usłyszeli dźwięk telefonu Jaśka.
- Ula musimy odebrać, bo inaczej nie da nam spokoju - rzekł młody Cieplak. Kiedy ponownie usłyszeli dźwięk przychodzącego połączenia Ula odebrała, jednocześnie uruchamiając tryb głośnomówiący. Usłyszała wówczas wiele epitetów pod swoim oraz brata adresem, a na koniec, że jeszcze tego wieczoru mała ma być w domu.
- A co jeśli jej nie przywieziemy? - odezwał się milczący dotychczas Jasiek.
- To zgłoszę uprowadzenie Beaty na policji - usłyszeli.
- Zgłoś, proszę bardzo - odparła Ula - na pewno bardzo się ucieszą, dlaczego Beatka znalazła się u nas. A tak w ogóle to możesz powiedzieć, co takiego jest ważniejsze od małego dziecka?
- Nie twoja sprawa - odparł i rozłączył się.
- Wiesz Jasiu trzeba będzie jakoś dowiedzieć się, gdzie ojciec łazi popołudniami. Bo coś mi mówi, że on tak łatwo nie odpuści - mówiła, nie mając pojęcia jak bardzo jest bliska prawdy oraz do czego tak naprawdę może posunąć się ojciec - już jakiś czas temu postanowiłam złożyć papiery do sądu o opiekę nad małą. Jednak najpierw chciałam zdobyć jakieś solidne zatrudnienie i znaleźć coś większego niż ta klitka - wskazała gestem dłoni na mieszkanie.
- Ula myślę, że nie ma na co czekać i złożyć te papiery już teraz. Jeśli udałoby nam się zdobyć dobitne dowody, że ojciec zaniedbuje Betti, to nie ma siły abyś nie została opiekunem prawnym - mówił młody Cieplak i dodał - jutro również wrócę nieco później. Spróbuję się czegoś dowiedzieć.
- Tylko proszę cię uważaj - mówiła Ula.
- Obiecuję. A i co robisz jutro? Pytam, bo może niech mała zostanie w domu. Ja podejdę do przedszkola i powiem, że Beatki nie będzie przez jakiś czas. Podejrzewam iż ojcie przyjdzie z rana pod przedszkole i po jej przyprowadzeniu spróbuje ją odebrać dużo wcześniej.
- Masz rację. Lepiej aby oszczędzić jej tego całego stresu tak długo jak to możliwe - poparła brata.
Dokładnie spełniły się słowa Jaśka, widział jak w pobliżu placówki, gdzie uczęszczała Beatka kręcił się ojciec. Po lekcjach młody Cieplak udał się w stronę rodzinnego domu, ale postanowił wejść do domu sąsiadów Szymczyków. Jeszcze kiedy żyła Magda Cieplak obie rodziny darzyły się sympatią, jednak potem wszystko się posypało. I to z winy Józefa Cieplaka.
- To opowiadaj Jasiu co tam u was, to znaczy u ciebie i Uli? - dopytywała Maria Szymczyk.
- Powiedzmy, że w miarę. Ja oprócz szkoły, w weekendy dorabiam na roznoszeniu ulotek, Ula też zawsze znajdzie jakąś robotę. A od wczoraj jest u nas Beatka. Musiałem ją zabrać od ojca, po tym jak dowiedziałem się o jego ciągłym znikaniu z domu na całe popołudnia - mówił.
- Racja. Kilka razy zostawiał ją u nas, ale to było na samym początku - usłyszał w odpowiedzi.
- Oboje z Ulą zastanawiamy się, gdzie on chodzi - mówił.
- Ja chyba wiem - odezwał się Maciek. Jasiek spojrzał na sąsiada pytającym wzrokiem - z tyłu knajpy "U Ryśka" znajduje się niewielkie kasyno. Kilka razy widziałem jak stamtąd wychodził - Jasiek zrobił wielkie oczy.
- Maciek jesteś pewny? Wiesz nasz ojciec owszem nie był idealny od kiedy zmarła mama, ale coś takiego? - mówił z niedowierzaniem Jasiek. Tamten tylko twierdząco skinął głową - no tak wszystko fajnie pięknie, ale jak ja mam to udowodnić? - zastanawiał się głośno młody Cieplak.
- Jasiek, ja dzisiaj mam popołudniową zmianę to jak się uda zrobię kilka zdjęć - zaproponował Szymczyk.
- W porządku. Jeśli ci się uda zaraz prześlij je na mój albo Uli telefon - Maciek nie widział żadnego problemu.
Jasiek wrócił do Warszawy i o wszystkim opowiedział starszej siostrze. Ula była w szoku, ale i zaczęła kojarzyć pewnego rodzaju fakty oraz wydarzenia kiedy mieszkali z ojcem. Kilka razy widywała ojca w towarzystwie jakiś dziwnych typów. Czasami pieniądze znikały z domu w zastraszającym tempie, ale i nie które rzeczy. Ojciec nawet jednego razu sprzedał swój motor. Na pytanie czemu, odpowiedział, że przecież i tak na nim nie jeździ więc po co ma stać w garażu bezużyteczny. Ula więcej nie dociekała.
Tego samego wieczoru na telefon Jaśka przyszła wiadomość na Messengera w formie zdjęcia, na którym widać jak ich ojciec wychodzi z kasyna.
Po powrocie do pracy, Marek zwołał zebranie pracowników w sali konferencyjnej. Miał coś ważnego do przekazania.
- Kochani poprosiłem was o przybycie ponieważ mam coś ważnego do przekazania. Otóż chciałem bardzo podziękować jednej z was za uratowanie mnie po pokazie - chwycił bukiet róż leżący na stole i swoje kroki skierował w stronę Violetty - Viola bardzo dziękuję za wyciągnięcie mnie z auta, a co za tym idzie za uratowanie mi życia - Kubasińska stała jak zaczarowana - to wszystko moi drodzy - rzekł a co przywróciło jego sekretarkę do rzeczywistości. Kiedy już wszyscy rozchodzili się do swoich zajęć Viola podeszła do prezesa.
- Marek możemy porozmawiać?
- No słucham cię moja wybawicielko - odparł.
- Ale te kwiaty to nie mi się należą oraz te całe podziękowania.
CDN...
Cieplak-hazardzista... Na to pewnie bym nie wpadła, bo przecież jego rodzina od lat klepała biedę, a on bez skrupułów tracił te nędzne grosze w kasynie? To smutne, że uzależniający hazard staje się priorytetem, a nie dzieci, które trzeba odziać i nakarmić. Rzeczywiście złożenie pozwu do sądu o opiekę nad małą Betti, to dobre rozwiązanie, a jego pozytywne rozpatrzenie mogłoby się udać, bo teraz mają dowody w postaci zdjęć. Muszą to zrobić jak najszybciej, żeby uprzedzić Józefa i jego donos na policji.
OdpowiedzUsuńMarek, jak dotąd, nie ma szczęścia w skontaktowaniu się z Ulą. Mam nadzieję, że jakoś zdobędzie jej numer telefonu, bo dla niej byłoby to wybawienie.
Kompletnie zaskoczyła mnie Violetta przyznając, że to nie ona wyciągnęła Marka z płonącego samochodu i to nie jej należą się podziękowania. A może na tym pokazie to ona złapała jakiś kontakt z Ulą i wymieniły się telefonami? Bardzo jestem ciekawa, co dalej w tej sprawie. No i nie mogę pominąć Pauliny, która jest kłótliwa, roszczeniowa i chorobliwie zazdrosna. Dopiero były oświadczyny, a Marek już ma wątpliwości, co do ich słuszności. niech lepiej weźmie nogi za pas i zwiewa, bo ten związek od lat jest toksyczny.
Serdecznie pozdrawiam. :)
Viola również nie posiada żadnego kontaktu do Uli. Ale spokojnie ich ścieżki już nie długo się skrzyżują.
UsuńWyjaśni się również uzależnienie Cieplaka czyli jak to się stało.
Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w niedzielę wieczorem.
Julita
Robi się coraz ciekawiej. I jak tu wytrzymać cały tydzień. Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego tygodnia.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że te moje bazgroły wciąż mogą wywołać takie emocje.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w niedzielę wieczorem.
Julita
Czarne chmury się zbierają nad Pauliną. Helena zaczyna widzieć jej wady, a Marek chce się z nią rozstać. Jeszcze jedna akcja w wykonaniu Febo i wyleci z życia Marka i Heleny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam milutko.
Czarne to mało powiedziane. Lecz i ona nie podda się tak bez walki.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w czwartek wieczorem.
Julita