-
Boże Marek co tu się stało? - pytał zdziwiony a raczej
przerażony Sebastian.
Marek
siedział na podłodze oparty o biurko, z którego wszystko było
porozrzucane po podłodze. Żaluzje zasłonięte.
Obok
niego stała butelka whisky, a w ręku trzymał zdjęcia Uli i ojca.
Telefon dzwonił, lecz on nie odbierał. Sebastian spojrzał na
telefon, a tam było już pięć nieodebranych połączeń od Uli i co
najmniej tyle samo od mamy.
Przyjaciel
doszedł do niego usiadł obok i zapytał.
-
Marek co z tobą, co się dzieje, możesz mi powiedzieć?
-
Nic się nie dzieje, a co może się dziać? - pytał z
dziwnym uśmiechem na twarzy Marek.
-
Ta jasne nic się nie dzieje. Nie odbierasz jak do ciebie dzwonią,
siedzisz z butelką alkoholu, gapisz się na zdjęcia, zasłoniłeś
żaluzje, a w gabinecie to chyba tornado przeszło co? - mówił
Seba.
-
A oto pytasz - mówił Marek - wiesz, że ja właśnie taki
jestem - kontynuował.
-
To znaczy jaki, bo nie rozumiem - dziwił się Sebastian.
-
Zawsze wszystko niszczę. Przeze mnie cierpią ci których kocham
- odparł Marek.
-
Co ty za brednie opowiadasz - mówił Olszański.
-
Ja bredzę tak? - pytał Marek.
-
Tak, tak właśnie uważam. Masz wspaniałych rodziców,
dziewczynę, która by za tobą w ogień weszła, bo tak cię kocha,
masz przyjaciół, na których możesz polegać. Więc sorry stary,
ale nie rozumiem co jest grane - powiedział Sebastian.
-
No właśnie i to tą pierwszą trójkę najbardziej zawodzę i
ranię. Gdybym się bardziej do pracy przykładał jakieś ponad rok
temu, to ojciec nie był by teraz tak ciężko chory. Ale rodzice
mnie kochają, bo jestem ich synem. A Ula za co, za to że najpierw ją
omotałem, oszukałem, a potem twierdziłem iż się zmieniłem. A gdy
mi już wybaczyła i uwierzyła ja znowu zawalam - mówił Marek
ze łzami w oczach.
-
Jak to znowu nawaliłeś? - pytał Seba - tylko mi nie mów,
że masz jakiś romans - kontynuował.
-
Nie! Tego bym nie mógł jej zrobić - odpowiedział Marek.
-
No to jak nawaliłeś? - dopytywał Seba.
-
Jak to jak, obiecałem że zawsze przy niej będę, i co nie
byłem. Ona znowu cierpiała z mojego powodu - odparł Marek.
-
Marek co ty za brednie gadasz. Nie było cię bo byłeś u ojca w
szpitalu. Ula to na pewno rozumie i nie ma ci tego za złe. Przecież
nie jesteś wstanie być przy niej dwadzieścia cztery godziny na
dobę - powiedział mu przyjaciel.
-
A powinienem - krzyczał Marek.
-
Nie, nie powinieneś, przecież się nie sklonujesz - odparł
Seba - w końcu każde z was ma też dużo innych rzeczy do
zrobienia, które wykonuje samo - kontynuował.
-
Wiesz co jeśli tak masz mówić to wyjdź z mojego gabinetu.
Słyszysz wynocha - krzyczał Marek.
Viola
słysząc kłótnie przyjaciół zajrzała do środka.
-
O jeżuniu, co tu się stało? - spytała - Marek czy
wszystko w porządku? - dopytywała.
-
Oboje wynocha, słyszycie zostawcie mnie samego - Marek
wyrzucił ich oboje z gabinetu i zamknął się na klucz.
-
Sebastian i co my teraz zrobimy? - mówiła zmartwiona Viola.
-
Nie wiem, nie mam pojęcia Violuś - odparł Sebastian.
-
Wiem - krzyknęła Kubasińska - Sebulku dzwoń po Ulkę
tylko ona może tu pomóc - mówiła Viola.
Ten
nie myśląc długo zrobił to o co poprosiła go jego dziewczyna.
Gdy
Ula odebrała telefon Sebastian zaczął mówić.
-
Ula wiem, że miałaś odpoczywać, ale jesteś potrzebna w firmie.
-
Ale Sebastian co się stało? - pytała.
-
Jak przyjedziesz to ci powiem, gdy już przyjedziesz to daj mi
znać. Umówmy się w bufecie. Dobrze? - mówił.
-
Dobrze będę za około trzydzieści minut - odparła.
Ten
telefon od Sebastiana bardzo ją wystraszył. Od dłuższego już
czasu nie mogła się dodzwonić do Marka. Jego mama również miała
z tym problem i nawet zadzwoniła do Uli. Ta aby nie denerwować
Heleny powiedziała, że Marek ma spotkanie na mieście z jakimś
kontrahentem i to dlatego nie odbiera telefonu.
Oboje
z Violą czekali na Ulę. Gdy ta już przyjechała, Sebastian
poprosił Violę aby pilnowała czy Marek nie wychodzi z biura. I w
razie czego dała mu znać. I poszedł do bufetu spotkać się z Ulą.
-
No cześć Ula, jak się czujesz? - pytał Sebastian.
-
Cześć, dziękuję dobrze. Powiesz mi w końcu po co mnie tu
ściągnąłeś? - mówiła Ula.
-
Ula tylko się nie denerwuj chodzi o Marka - odpowiedział.
-
O Marka? Czy coś mu się stało? Bo nie mogę się do niego
dodzwonić i jego mama również, a w dodatku chyba nawet wyłączył
telefon - pytała.
-
No właśnie on zamknął się w gabinecie i nie chce z nikim
rozmawiać - mówił Seba.
-
Jak to, co się stało? - pytała ze strachem w oczach.
-
Nie wiem Ula. Gdy przyszedł rano do pracy to z nim rozmawiałem.
I już wtedy coś mi nie grało. A gdy później poszedłem do niego,
żeby wyciągnąć go na piwo i wszedłem do jego gabinetu to mnie
zamurowało, gdy to zobaczyłem - rzekł Sebastian.
-
Ale co takiego zobaczyłeś? - pytała Ula.
-
Wszystko porozrzucane, a on siedział na podłodze oparty o biurko
i trzymał w jednej ręce twoje i rodziców zdjęcia, a w drugiej
butelkę whisky. I twierdzi, że wszystkich zawodzi, a zwłaszcza
ciebie i rodziców - mówił.
-
Czy on nadal jest w biurze? - pytała Ula.
-
Tak, zamknął się w nim i nie chce z nikim rozmawiać. Może z
tobą porozmawia? - odpowiedział.
-
Dobrze to ja idę do niego - odparła.
Sebastian
poszedł wraz z Ulą.
Ula
delikatnie zapukała do drzwi jego gabinetu i prosząc aby jej
otworzył i ją wpuścił. Marek nawet nie odpowiedział.
-
Marek do cholery otwórz te drzwi, bo je wyważę, słyszysz -
krzyknął tym razem Sebastian.
Ale
nawet to nie pomogło.
-
Viola zadzwoń po pana Władka i niech przyniesie ze sobą
narzędzia - powiedziała Ula.
Viola
zadzwoniła po Władka, a ten przyszedł z narzędziami.
-
Panie Władku może pan spróbować otworzyć te drzwi? -
poprosiła Ula.
-
Tak oczywiście - odpowiedział . Gdy ten otwarł
drzwi, Ula mu podziękowała i poprosiła aby to co zobaczył
zachował dla siebie.
To
co Ula zobaczyła aż ją przeraziło, ale weszła do środka i
doszła do Marka.
-
Sebastian i Viola możecie nas zostawić samych? - poprosiła
przyjaciół.
-
Jesteś pewna? - pytali.
-
Tak, proszę was - odparła.
Oboje
wyszli, zamykając za sobą drzwi.
-
Marek, kochanie co ci jest, co się stało? - pytała siadając
obok.
On
spojrzał na nią tępym wzrokiem nic nie mówiąc.
-
Skoro nie chcesz rozmawiać to sobie tu oboje posiedzimy i
pomilczymy. Tylko wiedz, że cię kocham
- rzekła Ula.
Siedzieli
tak jakąś chwilę, gdy nagle odezwał się Marek.
-
Ale po co? Po co chcesz tu zemną siedzieć? - pytał.
-
Bo ciebie kocham, bo chcę, bo jesteś dla mnie najważniejszy, bo moje życie bez ciebie nie ma sensu.
I tych "BO" jest tak dużo, że chyba życia by mi brakło
aby je wymienić. Podałam ci te cztery, które uważam za
najważniejsze - odpowiedziała.
-
Ula, ale... ale ja tylko wszystkich, których kocham potrafię
ranić i zawodzić. Powinnaś była zostać z Piotrem albo być z
kimś innym, kto potrafi się tobą opiekować, być przy tobie gdy
tego potrzebujesz - mówił.
-
Marek czy ty możesz za mnie nie decydować? - pytała ze łzami
w oczach.
-
Ale ja tylko cię zawodzę. Najpierw ta intryga, teraz to wczoraj.
Nie powinnaś była się we mnie zakochać - mówił.
CDN....
Co ten Marek wymyśla? Nie da się być z kimś cały czas 24h na dobę jest to niemożliwe. Dobrze nie było go wtedy przy Uli ale to nie oznacza że ją zawodzi. Teraz powinien się nią opiekować, wspierać także swoją matkę. Ula także go wspiera i rozumie że wtedy był w szpitalu u ojca, był przy matce która go potrzebowała. Nie robił wtedy nic głupiego np. jak by wtedy pił czy coś to ok mógł by sobie coś zarzucać ale w tym wypadku postępował dobrze. ;) G
OdpowiedzUsuńTak masz racje, ale czasami w życiu dzieje się tak iż emocje biorą górę nad rozumem. A Marek po prostu przestraszył się, bo dwoje najbliższych mu osób trafia do szpitala.
UsuńPozdrawiam serdecznie
Julita
Marek przesadza i zachowuje się tutaj jak osoba chora psychicznie.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że masz imponujące tempo w dodawaniu rozdziałów, uważam jednak, że to nie jest dobry pomysł dodawać je codziennie, bo któregoś dnia dojdziesz do wniosku, że już nie jesteś w stanie napisać nic więcej. Wiem to z własnego doświadczenia. Lepiej dodawać np. dwa razy w tygodniu, bo wtedy czytelnik ma szansę oswoić się z tekstem a ci, którzy komentują mają czas na dodanie sensownych, przemyślanych komentarzy.
OdpowiedzUsuńJa skomentuję oba rozdziały, bo zanim dodałam komentarz, Ty dodałaś już kolejny rozdział. A więc ad rem.
Marek bardzo się stara i jest nad wyraz opiekuńczy względem Uli, ale dopadają go jakieś dziwne wyrzuty sumienia. To tak, jakby chciał wziąć na swoje sumienie całe zło tego świata. Dość dziwne podejście z jego strony i chyba to nie jest dobry czas na takie rzeczy, bo potrzebny jest Uli, swojej matce i schorowanemu ojcu. On jako mężczyzna powinien udowodnić, że panuje nad wszystkim a nie rozmiękczać się i użalać nad sobą. Mam nadzieję, że w następnej części Ula dobitnie mu to uświadomi. Powinien wziąć się w garść a nie mazgaić się wspominając przeszłość, którą Ula mu przecież wybaczyła. Trochę niezrozumiałe jest dla mnie to jego dziwne zachowanie, o nie wiem, co chce przez to osiągnąć. Chyba nie to, że wszyscy będą się nad nim użalać?
Pozdrawiam. :)
PS. Tylko mała uwaga: liczebniki w tekście piszemy słownie, nie cyfrą i wytłumacz, dlaczego słowo "kocham" jest w tekście specjalnie wyróżnione.
Witaj
UsuńMoże zacznę od początku tempo dodawania uzależniam od tego jak pracuję a obecnie jestem na urlopie do końca tygodnia. Później mam na trzecią zmianę i raczej przez najbliższe pięć do sześciu dni raczej nic nie wstawię. Następnie mam popołudniową zmianę i znowu przez pięć do sześciu nic. Potem ranna zmiana i wtedy będę mogła coś wstawić. Więc gdy wrócę w wir pracy i domowych obowiązków wówczas już rzadziej będę wstawiać swoje opowiadania.
Dlaczego Marek tak się zachowuje? Wiesz czasem każdy w swoim życiu ma gorsze dni. Ale mogę obiecać, że już nie długo Marek i Ula zaczną znowu się dogadywać. A i jest tam jeszcze mała niespodzianka, o której jeszcze nikt nic nie wie, ale to dopiero w piątym rozdziale.
A jeśli chodzi o ostatnie pytanie to sądziłam, że tak będzie trochę inaczej niż w innych opowiadań.
Dziękuję również za zwrócenie uwagi jeśli chodzi o część gramatyczną.
Pozdrawiam serdecznie
Julita