W
ciągu następnych dni nic złego się nie działo. Od kiedy w F&D
nie było Aleksa pracowało się spokojnie. Zaczęto przygotowania do
nowego pokazu, który miał odbyć się w październiku. Tym razem
Pshemko postanowił zaprojektować suknie ślubne i wieczorowe
Od
jakiegoś czasu Ula i Marek chodzili na przymiarki swoich strojów
ślubnych do pracowni mistrza, oczywiście każde z osobna. Gdy Marek
szedł na przymiarkę to Ula wówczas wychodziła na lunch.
Lecz
gdy na przymiarki przychodziła Ula Pshemko był bardziej
zapobiegliwy zasłaniając żaluzje a drzwi zamykał na klucz, co
bardzo złościło Marka .
Pewnego razu stojąc tak przed pracownią spotkał Alę.
-
Marek coś taki wściekły - pytała Ala
-
Ala ja chyba zaraz oszaleję. Wiesz jak Ula jest na przymiarkach
to zamykają się tam jakby to jakaś tajemnica była - mówił
-
A to o to chodzi - śmiała się Ala
-
I co w tym jest śmiesznego - oburzył się Marek
-
Marek czy ty nie wiesz, że nie możesz zobaczyć Uli w sukni
ślubnej przed ślubem, bo to przynosi pecha - odparła Milewska
-
Zwykłe zabobony - odparł i udał się do swojego gabinetu
Gdy
Ula skończyła przymiarkę udała się do gabinetu narzeczonego.
Marek postanowił udawać obrażonego.
-
Hej kochanie, już jestem - powiedziała gdy weszła do jego
gabinetu
On
zaczął udawać, że jej nie słyszy oraz nie widzi.
-
Marek co jest, stało się coś? - dopytywała
-
Nie nic - odparł nadal udając obrażonego
-
Przecież widzę, co jest - dopytywała
-
Nic specjalnego, mam tylko dużo pracy - odpowiedział
-
Ok, to ja idę do siebie, nie będę ci przeszkadzać -
odpowiedziała
W
tym momencie Marek nie wytrzymał i podszedł do niej objął ją w
pasie i ucałował.
-
Ula ja nie wytrzymam tych waszych tortur - powiedział udając
smutnego
-
Marek jakich znowu tortur, coś ty znowu wymyślił? - mówiła
-
No to, że jak masz przymiarki to nie mogę tam być z tobą -
odpowiedział uśmiechając się
-
A to o to chodzi - teraz tak jak wcześniej Alicja teraz Ula
zaczęła się śmiać
-
Co w tym śmiesznego - pytał
-
A czy ty chcesz aby nasz ślub się odbył? - odpowiedziała
pytaniem na pytanie
-
Jak najbardziej - odpowiedział
-
W takim razie musisz jeszcze trochę pocierpieć. Obiecuję,
że jeszcze się napatrzysz i przyrzekam, że nawet w pewnym
momencie pozwolę abyś ją ze mnie zdjął - powiedziała
-
No dobrze niech i tak będzie, jakoś to wytrzymam - odparł
W
tym dniu postanowili skończyć pracę wcześniej niż zwykle. Pogoda
rozpieszczała jak na początek października wybrali się do parku
koło firmy. Uwielbiali takie zwykłe spacery po tym parku. Tu też
mieli swoją ławkę na, której zawsze prowadzili swoje
rozmowy te prywatne a i te związane z firmą. Tu też karmili
kaczki.
Wielkimi
krokami zbliżał się pokaz, wówczas mieli zawsze więcej pracy.
Bywało, że po wejściu do firmy i rozstaniu się pod, któregoś
gabinetem widzieli się dopiero gdy mieli wychodzić do domu. W
takich dniach mimo wszystko mieli ze sobą kontakt - pisali do siebie
smsy lub e-mile.
Nadszedł
dzień pokazu. Pokaz miał się odbyć w Łazienkach a poprowadzić
go mieli wspólnie Ula z Markiem. Po przywitaniu gości przy wejściu
oboje poszli do swoich garderób aby móc się przebrać.
Marek zaprosił gości na pokaz w języku polskim oraz angielskim a Ula po niemiecku i włosku. Po zaproszeniu gości oboje zeszli ze sceny a zaczęły na wybieg wychodzić modelki w pierwszej kolejności w sukniach wieczorowych.
Gdy
pokaz dobiegł do końca Ula wraz z Markiem ponownie weszli na scenę
i zaprosili na nią Pshemko i wszystkie modelki. Ula wręczyła
kwiaty mistrzowi a Marek mu pogratulował wspaniałej kolekcji
oraz udanego pokazu. Na koniec zaproszono gości na bankiet. W
trakcie bankietu Pshemko udzielił kilku wywiadów, Marek na początku
przeprowadził kilka rozmów biznesowych. Resztę bankietu już nie
odstępował Uli na krok.
Następnego
dnia okazało się, że tak jak poprzednie kolekcje również i ta
odniesie sukces.
Kilka
dni po pokazie Marek siedział u siebie w gabinecie gdy przyszła do
niego Dorota - sekretarka Uli.
-
Panie prezesie pani Ula prosiła abym zawołała pana do niej bo
źle się poczuła - powiedziała
Ten
natychmiast się do niej udał. Wszedł do jej gabinetu bez pukania a
jej widok go bardzo zaniepokoił.
-
Ula co się stało, jesteś jakaś blada - pytał
wystraszony Marek
-
Nie wiem, źle się czuję, a jak chciałam wstać to zakręciło
mi się w głowie - odparła
-
Chodź zawiozę cię do lekarza - powiedział.
Pomógł
się jej ubrać. Dorocie oraz Violi przekazał, że w dniu
dzisiejszym już wychodzą i nie wrócą do firmy.
Marek
zawiózł Ulę do przychodni. Mieli szczęście bo nie było kolejki.
Ula weszła do gabinetu i przedstawiła co jej dolega. Po
przeprowadzonych badaniach dał jej skierowanie na dodatkowe
badania w tym USG.
Po
wykonaniu wszystkich badań Ula wraz z Markiem udała się do
gabinetu lekarza.
-
Panie doktorze co jest mojej narzeczonej - dopytywał się
Marek
-
Spokojnie nic złego się nie dzieje. Z wyników, które mam
wynika iż zostaną państwo rodzicami - rzekł lekarz - jest
to piąty tydzień. Proszę tu są recepty na witaminy, a my widzimy
się za miesiąc na ponownej wizycie - kontynuował
Gdy
wyszli z gabinetu Marek nadal nic nie mówił. Ta cisza z jego strony
zaniepokoiła Ulę.
-
Marek ty nie chcesz tego dziecka. Prawda? - zapytała Ula
przerywając jego rozmyślania
On
spojrzał w jej oczy i zobaczył strach.
-
Nie Ula, to nie tak, ja się bardzo cieszę ale jestem jeszcze w
szoku - powiedział i przytulił Ulę do siebie
-
Ula KOCHAM cię
, KOCHAM was -
powiedział i ją ucałował ją
Pojechali
do domu tam postanowili, że jutro pojadą do Rysiowa aby podzielić
się z nimi tą wiadomością, a dwa dni później pojadą do
rodziców Marka.
Jak
tylko minął szok Ula chwilami miała serdecznie dosyć zachowania
Marka. On chciał aby ona została w domu i nie pracowała aż do
rozwiązania. Nie docierały do niego żadne jej argumenty.
Ula
już nie mogąc w żaden sposób do niego dotrzeć postanowiła
poprosić o pomoc Helenę.
-
Marek może pojechali byśmy do twoich rodziców chciałam
porozmawiać z twoją mamą - poprosiła narzeczonego
-
Dobrze możemy nawet dziś, wrócę z pracy nieco wcześniej i
pojedziemy - odpowiedział
Ula
zadzwoniła do Heleny aby poinformować ich o wizycie w dniu
dzisiejszym. Umówili się na godzinę osiemnastą.
Gdy
tylko dotarli na osiemnastą do rodziców Marka Ula poprosiła Helenę
o rozmowę
-
Ula coś się stało? - pytała Helena
-
Niby nic, ale ja już nie mam siły tłumaczyć Markowi, że ja
jestem tylko w ciąży. Ostatnio postanowił abym do
rozwiązania została w domu - odpowiedziała Ula - może mama
mogła by z nim porozmawiać - kontynuowała
Helena
obiecała, że z nim porozmawia.
-
Marek, możesz mi powiedzieć co ty wyczyniasz? - spytała się
Marka
-
Ale o co mamie chodzi - pytał zdziwiony
-
Dlaczego bronisz Uli pracować. Synu ciąża to nie choroba. Skoro
chce pracować niech to robi, nic jej nie będzie - mówiła
Helena
CDN......
Ten Marek jest przewrażliwiony ale to słodkie bo się o nią i dziecko troszczy. Która by nie chciała żeby taki Mareczek się o nią tak troszczył. ;-)
OdpowiedzUsuńNo chyba każda z nas lubi gdy ktoś się o nią troszczy ale bez przesady. Przecież ciąża to nie choroba.
UsuńDziękuję za wpis
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Marek jest nadopiekuńczy i choć na początku wydaje się to fajne to w dłuższej perspektywie jest to męczące. Mam nadzieję, że Helena przemówi mu do rozumu i pozwoli Uli decydować samej o sobie. Bo jeśli Marek nie zmieni swojego zachowania to czeka ich kolejna poważna kłótnia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Tak owszem jest nadopiekuńczy ale spokojnie ten jego stan jest chwilowy.
UsuńDziękuję za wpis.
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Ależ ten Marek stwarza sobie sztuczne problemy. Pewnie jakby mógł to chciałby rodzić za nią(A podobno gdyby to mężczyźni mieliby rodzić to byłoby nas o połowę mniej.)Czy on nie wie, że kota można zagłaskać na śmierć i idzie w tą stronę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło i dzięki za wpis.
Oczywiście nie dziękuję za wpis( komentarz). To z rozmachu bo przed chwilą byłam u siebie i tak pisałam.
UsuńOn nie stwarza sobie problemów po prostu boi się o Ulę i dziecko co w pewnym sensie jest zrozumiałe.
UsuńLecz szybko zrozumie jaki popełnia błąd bo nadopiekuńczość jest czymś nie dobrym. Dobrze jest gdy możemy na kogoś liczyć ale nie bez przesady. Przecież ciąża to coś pięknego a nie choroba.
Dziękuję za wpis.
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Przygotowania do ślubu idą pełną parą. Marek ciągle ma jakieś obawy i martwi się mimo, że nie dotyczą one chęci poślubienia Uli, ale raczej ochrony jej osoby. To zdecydowanie nadopiekuńczość, a jeszcze jak dowiaduje się o ciąży, to poziom tej nadopiekuńczości wzrasta. Nic dziwnego, że Ula nie ma już siły tłumaczyć z polskiego na nasze. Myślę, że dobrze się stało, że porozmawiała na ten temat z Heleną. Ona jako matka powinna jasno i klarownie wytłumaczyć synowi, że Ula szczęśliwie tę ciążę donosi i urodzi zdrowego bobasa. Ona nie jest osobą, która mogłaby całe dziewięć miesięcy przesiedzieć w domu, bo praca jest ważną częścią jej życia i Marek powinien to zrozumieć. Ciężarna kobieta sama doskonale wie, kiedy zaczyna jej być ciężko i powinna odpocząć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :)
Tak Marek co do ślubu z Ul nie ma żadnych wątpliwości jest tego bardzo pewny. A co do tej jego nad opiekuńczo no cóż czasem tak bywa. Sama wiem jak to może być uciążliwe ale bywa też urocze. Lecz wszystko ma swoje wady i zalety.
UsuńDziękuję za wpis.
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Nadopiekuńczość na dłuższą metę jest mecząca i Marek powinien doskonale zdawać sobie z tego sprawę. Rozumiem ,że się o nią troszczy i kocha ,ale czasami przegina i nie potrzebnie denerwuje Ule ,a stres w jej stanie nie jest wskazany. No to teraz czekam na ich ślub. Pozdrawiam serdecznie :).
OdpowiedzUsuńNo ślub już niebawem. A Marek jak to Marek ale spokojnie szybko się uspokoi.
UsuńDziękuję za wpis.
Pozdrawiam serdecznie
Julita