Marek
udał się na spotkanie z przyjaciółmi.
Oprócz
Juli i Pauliny przyjechał również Aleks. Gdy Marek zobaczył ich
siedzących już przy stoliku przystaną i na chwilę się zamyślił.
- Jakim ja byłem idiotą zadając się z tym Sebastianem
przez co tak strasznie krzywdziłem Ulę. A ona jest taka cudowna i
ma tak wspaniałych przyjaciół. Oni nie tylko myślą o sobie, ale
także o niej. Gdzie ja miałem wcześniej oczy? A ona mnie pokochała
już wtedy, gdy ja byłem takim egoistą. Z tych rozmyślań
wyrwało go wołanie Aleksa. Podszedł do stolika, przywitał się ze
wszystkimi i usiadł obok.
-
Marek jak sam zauważyłeś Ula bardzo się martwi... -
zaczęła Paulina.
-
Tak wiem, rozmawiałem już z nią na ten temat - wszedł w
słowo Paulinie.
-
Wiecie co, ja mam pomysł, jak rozwiązać tą sytuację, Ula
może niech zamieszka u mnie lub u ciebie Paula - mówiła
Julia.
-
To nie będzie konieczne - odparł Marek.
-
Jak to? - dopytywał Aleks.
-
Bo gdy byłem dziś w Rysiowie, to rozmawiałem z tatą Uli i
poprosiłem go o zgodę aby mogła zamieszkać u mnie -
tłumaczył Marek.
-
To świetnie. A mówiłeś już o tym pomyśle Uli? - pytała
Julia.
-
Nie, jeszcze nie. I boję się, że się nie zgodzi - odparł
Marek.
-
O to ty się nie martw, nasza w tym głowa, aby się zgodziła -
powiedziała Paula.
-
Ale wiecie, że Ula jest uparta i będzie ciężko ją do tego
przekonać - mówił Aleks - no a poza tym jak ja bym mógł
wam pomóc. Może trzeba coś przywieść - kontynuował
mężczyzna.
-
Aleks był bym ci wdzięczny, gdybyś mi pożyczył swojego auta
na jutro - powiedział Marek - Ula jutro wychodzi i w
twoim aucie było by wygodniej niż tym moim.
-
Jasne nie ma żadnego problemu. Mogę go nawet już dziś ci
zostawić, a wrócę twoim - odparł Aleks.
-
A i jeszcze jedno, czy mogę liczyć na waszą pomoc, jak już Ula
będzie u mnie? Wiecie ja muszę wrócić do pracy, a nie chcę aby
cały czas była sama w tym czasie - pytał Marek.
-
No oczywiście, jesteśmy jej przyjaciółmi i tak jak my zawsze
mogliśmy liczyć na nią, tak ona może liczyć na nas -
powiedział Aleks.
-
Ty również możesz na nas liczyć. Widzimy jak się starasz,
jaki jesteś opiekuńczy wobec niej - rzekła Paula.
-
Bo ją bardzo kocham. I obiecałem sobie, że
już nigdy Ula nie będzie płakać z mojego powodu - odparł
Marek.
-
No mamy taką nadzieję - powiedział Aleks.
Posiedzieli
jeszcze chwilę i dziewczyny pojechały do szpitala, aby Uli o planie
Marka powiedzieć. I ją do tego przekonać. A Marek razem z
Aleksem pojechał do swoich rodziców. Aleks miał sprawę do
Krzysztofa więc udali się tam razem.
W
szpitalu kobiety próbowały przekonać Ulę do zamieszkania z
Markiem. Lecz tak jak przypuszczał Marek z Aleksem, to było nie
lada wyzwanie. Dopiero po rozmowie z tatą i zapewnieniu jej, że to
dobre rozwiązanie Ula zgodziła się na zamieszkanie u swojego
chłopaka.
Natomiast
w domu państwa Dobrzańskich Marek opowiedział wszystko o Uli.
Powiedział jaki był podły wobec dziewczyny, jak się z niej
naśmiewał, o tym całym zakładzie.
Senior
Dobrzański słysząc całą historię powiedział.
- Nie tak z
matką żeśmy cię wychowali synu.
Marek
powiedział, że się zmienił. A zmienił się bo w końcu się
zakochał w tej skromniej, dobrej dziewczynie. A Aleks, który nadal
był i słyszał całą rozmowę potwierdził słowa Marka.
Na
koniec młody Dobrzański powiedział, że ma zamiar oświadczyć
się Uli, lecz dopiero jak już całkiem wyzdrowieje. Czym
zaskoczył nawet samego Aleksa.
-
No bracie coraz bardziej wierzę w tą twoją przemianę -
rzekł Aleks - to naprawdę świetna decyzja - poklepał Marka
po ramieniu.
Rodzice
mu również pogratulowali. I mimo iż w pewnym momencie ojciec był
na niego zły, za to jak potraktował tą biedną dziewczynę.
-
Jesteśmy z ciebie synu dumni - mówiła Helena.
Marek
z Aleksem mieli się już zbierać do wyjścia gdy usłyszeli głos
Heleny
-
Marek, synku poczekaj - mówiła.
Kobieta podeszła do komody, na której stała niewielkich rozmiarów
szkatułka, z której wyjęła małe pudełeczko w kolorze błękitu
i podała je synowi.
-
Co to jest mamo? - pytał Marek.
-
To jest pamiątka rodzinna, dostałam ją od twojej babci -
rzekła kobieta.
Marek
otworzył pudełeczko, a w środku ujrzał piękny pierścionek
z niewielkim oczkiem w kolorze oczu swojej ukochanej.
-
Dziękuję mamo, na pewno spodoba się Uli - powiedział Marek.
Będąc
jeszcze u rodziców, mężczyzna wiedział, że się spóźni i
będzie nieco później, zadzwonił do Uli, aby ją o tym
poinformować. Dobrze wiedział, że ta będzie się denerwować.
Gdy
już wychodził rodzice jego kazali pozdrowić Ulę.
Była
już prawie dwudziesta, gdy przyjechał do szpitala. Po wejściu do
sali, ujrzał, że Ula jest o coś na niego zła. Podszedł i
pocałował ją, ale ona tym razem nie odwzajemniła pocałunku.
-
Kochanie stało się coś? Czymś cię zraniłem? - pytał
Marek
-
Jak mogłeś za moimi plecami rozmawiać z moim tatą i decydować
za mnie? - dopytywała Ula z powagą w glosie. Słychać, było że
jest zła na Marka.
-
Ale... ale ja chciałem, żebyś się nie martwiła, chciałem
tylko pomóc. Proszę nie gniewaj się - mówił Marek głosem
pełnym obawy czy na pewno postąpił dobrze.
Ula
widząc jego minę uśmiechnęła się do niego i powiedziała.
-
No już dobrze, nie gniewam się, a i zamieszkam z tobą. No nie
bądź już smutny - rzekła.
-
Osz ty moja diablico, ale mnie wystraszyłaś. Już się bałem,
że mnie przegonisz na cztery strony - odparł Marek.
- Ale kochasz mnie nadal - pytała
Ula z uśmiechem na twarzy.
-
Czy ja ciebie kocham? Kocham i to jak wariat - odparł również z uśmiechem na twarzy.
Następnego
dnia Marek zabrał Ulę ze szpitala i zamieszkali razem u niego. W
opiece nad jego ukochaną przez całe sześć tygodni pomagali Aleks,
Julia, Paulina oraz mama Marka pani Helena. Obie panie szybko
znalazły wspólny język.
Przez
te kilka tygodni Olszański jeszcze kilka razy próbował wyciągnąć
Marka, a to na piwo, a to do klubu na imprezę. Gdy jednak młody
Dobrzański oznajmił mu, że nie ma czasu, i ma zamiar oświadczyć
się Uli, ten dał za wygraną.
Te
sześć tygodni minęło szybko i Uli zdjęto gips z nogi i czekała
ją jeszcze rehabilitacja.
Na
zdjęcie gipsu Marek pojechał z Ulą. Po wizycie u lekarza wrócili
do domu, a Marek poprosił ukochaną aby nic nie planowała na
niedzielę, bo ma dla niej niespodziankę.
Ta
przez jakiś czas próbowała wyciągnąć z Marka co to za
niespodzianka, ale on był uparty i tajemniczy.
Z
uśmiechem na twarzy powtarzał
-
Skarbie, niespodzianki mają to do siebie, że są niespodziewane.
CDN...
Ale szybko wszystko opisałaś te 6tygodni szkoda bo to by przedłużyło te opowiadanie a ja je lubię.G.. ;-)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, że się podoba. Prawdą jest też to iż opowiadanie się kończy. Mogę natomiast obiecać, że będą inne, które mam nadzieję też będą się podobać.
UsuńPS Miło jest mieć stałe czytelniczki
Pozdrawiam serdecznie
Julita