Siedziała
w salonie i zastanawiała się co jeszcze może zrobić aby pogodzić
swojego narzeczonego z Markiem. Pogodzeniem Marka z Ulą postanowiła
zająć się w drugiej kolejności.
-
Viola?… Viola – usłyszała głos narzeczonego, podniosła na
niego nieobecny wzrok – Królestwo za twoje myśli kochanie – dodał.
-
Zastanawiam się nad pewną sprawą – odpowiedziała.
-
A zdradzisz co to za sprawa? Może będę mógł ci jakoś pomóc –
zaoferował swoją pomoc.
-
Wiesz martwię się o Marka – usłyszał w odpowiedzi.
-
O Marka? - odparł ze zdziwieniem w głosie.
-
Tak o Marka. Widzę jak on się zadręcza tym, że nie ma przy nim
Uli, ale i nie tylko to – odparła .
-
Nie? A co jeszcze – dziwił się Olszański.
-
Chciałabym abyście się obaj pogodzili – padło z ust Violetty.
- Ty znowu swoje, przecież to on obraził się na mnie – odburknął Sebastian.
-
Ale to ty obraziłeś kobietę, która jest dla niego najważniejsza.
-
Viola nie zaczynaj.
- Ja nie zaczynam. Zastanów się jakbyś ty zareagował gdyby to o
mnie tak mówiono – odparła i skończyła na tym tę rozmowę. Wiedziała, że nie ma sensu ciągnąć jej dalej.
Od
tej rozmowy minęło kilka dni, ale Olszański zachowywał się tak
jakby nie widział swojej winy w tym co miało miejsce jakiś czas
temu. Nadal uważał, że Dobrzański przesadza. Wciąż unikali się.
W końcu Violetta nie wytrzymała i gdy Marek był w swoim gabinecie
zadzwoniła po Sebastiana pod pretekstem, że prezes go wzywa.
Olszański nie podejrzewając niczego pojawił się w sekretariacie
kilka minut później. Zapukał i po usłyszeniu zaproszenia wszedł
do pokoju prezesa.
-
Wzywałeś mnie – rzekł od progu Olszański.
-
Ja? - zdziwił się Dobrzański.
-
Nie, to ja – padło za plecami Olszańskiego, a ich oczom ukazała się
panna Kubasińska – posłuchajcie mnie obaj – zaczęła za nim
któryś z mężczyzn się odezwał – mam dosyć patrzenia jak
chodzicie na siebie obrażeni, macie się pogodzić.
-
Violuś, ale…
-
Ty mi tu nie Violuś. Albo ty przeprosisz Marka, albo ja przestanę
się do ciebie odzywać i wyprowadzę do rodziców – rzekła
tonem nie znoszącym sprzeciwu.
Dobrzański
stał przy biurku jak w murowany i nie umiał się odezwać. Violetta
skończyła mówić i wyszła z gabinetu zostawiając ich samych.
Ula
wróciła z pracy tego dnia znacznie później niż zwykle. Jej przełożony prosił
aby została dłużej zgodziła się bez żadnego problemu. Zaraz po
wyjściu z windy zauważyła na swojej wycieraczce kosz pełen
czerwonych róż a w drzwi wciśniętą białą kopertę. Ze
zdziwieniem w oczach podniosła ten bukiet kwiatów i po wejściu do
środka najpierw szukała jakiegoś bileciku, ale nic takiego nie
było.
-
Dziwne ktoś przysyła mi kwiaty. Ciekawe kto to? - zastanawiała
się – może chociaż ten list mi coś wyjaśni – sądziła, ale
ten list był jakiś dziwny.
Bo
nie został napisany odręcznie i był bardzo krótki. Składał się z
jednego raptem zdania a dodatkowo jego treść ułożono z wyciętych
liter.
„BĘDZIESZ
TYLKO
MOJA!!!”
Tego
było jak dla niej za dużo. Chwyciła torebkę umieszczając w niej
ten list i szybko opuściła mieszkanie, a swoje kroki skierowała do
najbliższego komisariatu policji.
-
Dzień dobry, chciałam rozmawiać z kimś, kto może mi pomóc –
mówiła dość chaotycznie będąc już na komendzie.
-
Dzień dobry, a o co chodzi? Pytam po to aby móc skierować panią
do odpowiedniego policjanta – wyjaśnił jej funkcjonariusz stojący
za ladą biura informacyjnego.
-
Ktoś dzisiaj przysłał mi coś takiego – wyciągnęła kopertę
wraz z listem i wręczyła policjantowi. Ten spojrzał na list i już
wiedział gdzie dalej pokierować kobietę.
-
Proszę wejść na pierwsze piętro i udać do pokoju numer dziewięć
tam będzie funkcjonariusz, który zajmie się tą sprawą.
-
Dziękuję za pomoc – podziękowała i udała pod wskazany pokój.
Zapukała i po usłyszeniu zaproszenia weszła do środka.
-
Dzień dobry. Nazywam się Urszula Cieplak – przywitała się z
funkcjonariuszami.
-
Dzień dobry pani, starsza sierżant Beata Woźniak oraz młodszy
aspirant Sylwester Domagała. W czym możemy pani pomóc?
-
Proszę spojrzeć – wręczyła list policjantce – dostałam to
dzisiaj wraz z koszem czerwonych róż – wyjaśniła Ula.
-
A czy to był pierwszy taki incydent? - pytał drugi z policjantów.
-
Z listem tak. Czasami znajdowałam na wycieraczce jakieś pojedyncze
róże czasem inny kwiat. Ale też od jakiegoś czasu miewam
głuche telefony a te zawsze są o jednej i tej samej porze – wyjaśniła.
-
Czy te telefony są z tego samego numeru czy różne? - dociekał
funkcjonariusz.
-
Nie wiem, nie zwróciłam na to uwagi – odpowiedziała zgodnie z
prawdą.
-
A może nam pani wskazać, który bądź które to są te numery –
poprosiła policjantka. Ula wyjęła telefon i spisała ten numer.
-
Nie domyśla się pani, kto może stać za tym wszystkim? Może jest ktoś, kogo
pani odrzuciła i stąd to wszystko – padło pytanie z ust
policjanta.
-
Nie, nikt mi nie przychodzi do głowy – odparła.
-
Jest pani pewna? Wie pani czasem urażona męska duma…
-
To znaczy jest jeden taki mężczyzna, ale nie sądzę aby to był on
– weszła w słowo policjantce.
-
Proszę podać nam jego imię i nazwisko, a my to sprawdzimy.
-
Piotr Sosnowski. Rozstałam się z nim już jakiś czas temu. To
znaczy rozstałam jest nawet za dużo powiedziane. Przez chwilę
spotykałam się z nim, ale to nie było nic zobowiązującego. Lecz z chwilą gdy zrozumiałam, że nic z
tego nie będzie powiedziałam mu o tym i tyle. Przestałam się z
nim spotykać. Później jeszcze kilka razy przyjeżdżał do mojego
ojca – tłumaczyła.
-
A dlaczego do pani ojca? - padło kolejne pytanie.
-
W czasie jak się spotykaliśmy ja mieszkałam wraz z ojcem oraz
młodszym rodzeństwem w Rysiowie. Później się wyprowadziłam
wynajmując mieszkanie niedaleko rodziny, a następnie kupiłam to w
Warszawie. I krótko po tym zaczęły dziać się te wszystkie dziwne
rzeczy. Jeszcze, gdy mieszkałam w Rysiowie pokłóciłam się z nim,
bo zaczął nachodzić coraz częściej moją rodzinę i w końcu
zagroziłam, że zgłoszę to na policję i załatwię sądowy
zakaz zbliżania się do nas.
-
I jak on to przyjął?
-
Przez pewien czas wydzwaniał do mnie, ale ja nie odbierałam, w
końcu te telefony ucichły.
- Czy ten mężczyzna zna pani adres?
- Nie - odpowiedziała z całą pewnością w głosie - gdy tylko wyprowadzałam się z rodzinnego domu, poprosiłam ojca aby nie zdradzał nikomu mojego adresu - dodała widząc pytającą minę policjanta.
- Dlaczego pani prosiła o to ojca?
- Chodziło o całkiem inną sprawę i wolałabym ją przemilczeć - odparła, lecz ci widać, że byli innego zdania, więc Ula opowiedziała pokrótce co było powodem takiego jej zachowania.
- Czy ten mężczyzna zna pani adres?
- Nie - odpowiedziała z całą pewnością w głosie - gdy tylko wyprowadzałam się z rodzinnego domu, poprosiłam ojca aby nie zdradzał nikomu mojego adresu - dodała widząc pytającą minę policjanta.
- Dlaczego pani prosiła o to ojca?
- Chodziło o całkiem inną sprawę i wolałabym ją przemilczeć - odparła, lecz ci widać, że byli innego zdania, więc Ula opowiedziała pokrótce co było powodem takiego jej zachowania.
-
A wie może pani gdzie możemy znaleźć tego pana Sosnowskiego również tego całego Marka Dobrzańskiego?
-
Adresu nie znam, ale jest kardiochirurgiem i pracuje w szpitalu na
Banacha. Natomiast jeśli chodzi o Marka to nie wierzę aby mógł się do tego posunąć. To poważny człowiek, jest prezesem dużej firmy i takim zachowaniem zaszkodził by jej wizerunkowi. Firma mieści się na ulicy Lwowskiej i nazywa się Febo-Dobrzański Fashion – policjanci zanotowali wszystko.
-
Dziękujemy pani, zajmiemy się tą sprawę niezwłocznie. List
przekażemy do laboratorium w celu zdjęcia odcisków oraz sprawdzimy
ten numer telefonu – usłyszała Ula, co chociaż trochę ją
uspokoiło. Pożegnała się z dwójką policjantów i wróciła do
domu. Postanowiła wziąć rozluźniającą kąpiel. Będąc już w
wannie usłyszała dźwięk przychodzącej wiadomości, ale
zignorowała ją, a później najzwyczajniej o niej zapomniała. Lecz
następnego dnia po jej odczytaniu natychmiast skontaktowała się
policją i przekazała jej treść.
„WIZYTA
NA POLICJI NIC CI NIE POMOŻE!!!”
Ta
wiadomość wywołała u niej jeszcze większy niepokój niż te
kwiaty i list. Poinformowała funkcjonariuszy, że na jakiś czas
zamierza zamieszać u ojca w Rysiowie. Ci uznali, że tak będzie
lepiej. Oni sami nie mieli dla niej jak na razie żadnych nowych
informacji. Jedynie co to zapewniali ją, że robią wszystko aby
wyjaśnić tę sprawę.
Obaj
panowie wciąż milczeli co było powodem dla Violetty aby tam wejść.
-
A wy co nadal nic? - pytała spoglądając to na Sebastiana, to na
Marka – obaj jesteście uparci jak te osły.
-
Viola, ale to nie ja obraziłem… - zaczął prezes.
-
Zachowujecie się jak dzieci z przedszkola – rzekła wchodząc w
słowo Dobrzańskiemu. Sebastian miał coś powiedzieć, ale ta była
szybsza.
-
Wiecie co? Róbcie jak chcecie. Dwoje dorosłych facetów, a nie umieją
się ze sobą dogadać – powiedziała i wyszła z biura.
Wieczorem
Sebastian wrócił do domu i od progu rzuciło mu się w oczy, że
jego narzeczonej jeszcze nie ma. Tego dnia Viola miała wyjść
wcześniej z pracy i samej wrócić do domu. Olszański kilka razy
próbował się do niej dodzwonić, ale bezskutecznie. Dostał tylko
od niej krótką wiadomość z informacją, że dzisiaj nocuje u
koleżanki. Domyślał się co jest tego powodem. Przez większą część nocy nie mógł zasnąć tylko rozmyślał nad tym co usłyszał od Violetty. Zasypiał z pewnymi postanowieniami, które miał zamiar zrealizować już następnego dnia.
Wszedł do sekretariatu, gdzie pracowała jego narzeczona, ale jej nie było. Zaniepokojony tym faktem chwycił za telefon i wystukał na klawiaturze tak dobrze znany mu numer, lecz nikt po drugiej stronie nie odbierał.
- Violetta odbierz ten cholerny telefon - mówił sam do siebie, gdy usłyszał za plecami głos prezesa.
- Violetta dzwoniła z prośbą o dzień wolnego.
- Jak to wolne? - zdziwił się Olszański - wczoraj nic mi nie mówiła, że będzie brała urlop - Marek tylko wzruszył ramionami i wszedł do gabinetu. Sebastian już był pewny, że to jest jej celowe zachowanie. I jeśli czegoś nie zrobi to straci ją.
Wszedł do sekretariatu, gdzie pracowała jego narzeczona, ale jej nie było. Zaniepokojony tym faktem chwycił za telefon i wystukał na klawiaturze tak dobrze znany mu numer, lecz nikt po drugiej stronie nie odbierał.
- Violetta odbierz ten cholerny telefon - mówił sam do siebie, gdy usłyszał za plecami głos prezesa.
- Violetta dzwoniła z prośbą o dzień wolnego.
- Jak to wolne? - zdziwił się Olszański - wczoraj nic mi nie mówiła, że będzie brała urlop - Marek tylko wzruszył ramionami i wszedł do gabinetu. Sebastian już był pewny, że to jest jej celowe zachowanie. I jeśli czegoś nie zrobi to straci ją.
CDN...
Violetta nie jest tutaj głupią gąską, bo jako jedyna potrafi zachować zdrowy rozsądek. obaj panowie przejawiają ośli upór i żaden z nich nie chce wyciągnąć ręki do zgody. Skoro obraził Sebastian to on powinien zrobić to pierwszy. Myślę, że sposoby Violi wcześniej czy później sprawdzą się a oni dojdą do porozumienia.
OdpowiedzUsuńMartwię się Ulą. Najwyraźniej jest nękana przez jakiegoś stalkera i nic dziwnego, że trochę się boi. Nie wiem czy przenosiny do Rysiowa to dobry pomysł, bo jeśli to Sosnowski, będzie wiedział gdzie ją znaleźć. A jeśli znajdzie, kto ją przed nim obroni? Młodociany Jasiek, czy chory na serce Józef? Doktorek sprawia wrażenie na pierwszy rzut oka porządnego gościa, ale ja nie zdziwiłabym się gdyby to jednak był on. Zawsze zazdrościł Markowi pozycji, firmy i Uli więc kto wie do czego może się posunąć w stosunku do tej ostatniej. Oby policja szybko ustaliła kto to jest.
Serdecznie pozdrawiam. :)
Sebastian wreszcie zaczął coś rozumieć i uwierzył, że Violetta nie rzuca słów na wiatr. Postawiła ultimatum i konsekwentnie się tego trzyma.
UsuńTyle mogę zdradzić, ale co do reszty muszę milczeć jak zaklęta.
Dziękuję za dzisiejsze odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w piątkowe popołudnie.
Julita
No robi się coraz ciekawiej. Violka zadziałała ostro więc panowie się dogadaja. Martwią mnie te liściki do Uli. Mam nadzieję, że Marek będzie przy Niej i wszystko będzie Ok. Pozdrawiam serdecznie i czekam na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńPanowie już prawie się dogadali. Co do reszty milczę jak zaklęta.
UsuńDziękuję za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w nocy z piątku na sobotę.
Julita
Brawo dla mediatorki Wioletty. Panowie pewnie niedługo pękną i się pogodzą. Co do listów to gdyby stał za tym Sosnowski to przynajmniej można byłby go jakoś unieszkodliwić. Gorzej jak to jest ktoś całkiem nowy. Może kłopoty Uli spowodują, że z Markiem się ułoży.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
Panowie są coraz bliżej tego aby wyjaśnić sprawę.
UsuńKażdego można unieszkodliwić bez względu kim jest.
Co do Uli i Marka to zapewniam Cię, że będzie dobrze, nic więcej nie powiem.
Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w sobotnie popołudnie.
Julita
Zachowanie Violetty bardzo mi się podoba. Zaplanowała sobie coś i dąży do spełnienia celu wszelkimi sposobami, bo chcieć znaczy móc. A Sebastian i Marek już zaczynają mnie denerwować.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Violetta jest konsekwentna w swoim działaniu i dlatego to przynosi efekt.
UsuńA panowie cóż jeden bardziej uparty od drugiego. Ale spokojnie w końcu pójdą po rozum do głowy.
Dziękuję Ci za dzisiejsze odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam we wtorkową noc.
Julita
Myślę,że Violetta dopnie swego aby Marek i Sebastian w końcu się pogodzili.Podoba mi się jej konsekwencja, to jakby nie ta Viola, ktoś ją podmienił czy co?
OdpowiedzUsuńCo do Uli, obawiam się, że być może jej "spokój" zakłóca doktorek,jego urażona duma, niezrealizowany wyjazd mogą być powodem nękania Uli.
Nie miałam możliwości skomentować poprzedniego rozdziału, choć przeczytałam, dziękuję za dziś i czekam do następnego rozdziału, zapewne wyjaśni się coś więcej.
Serdecznie pozdrawiam, Agata
Viola w tym opowiadaniu to tak jak Ula również przeszła pewnego rodzaju metamorfozę. Co do reszty milczę jak zaklęta.
UsuńDziękuję Ci bardzo za dzisiejsze odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w nocy z piątku na sobotę.
Julita