Sekundy, minuty, godziny, dni, tygodnie, miesiące, a teraz już lata. Tak właśnie dwoje rozbitków odliczało czas jaki już nie są razem. Kiedy widzieli się ostatni raz. A było to jakieś dwa lata temu. Każde z nich strasznie żałowało tego co się stało. Żadne nie ułożyło sobie życia. Jedno i drugie mimo, że osobno marzyło o tej wspaniałej miłości. Miłości niespełnionej. Marzyli o sobie na wzajem.
-
Stary daj spokój. Ile jeszcze zamierzasz opłakiwać tę
nieszczęsną miłość. Chodź pójdziemy do klubu zabawimy się jak
dawniej, a raczej ty - mówił pucołowaty blondyn
-
Jak ty nic nie rozumiesz. Albo nie chcesz zrozumieć. Ja ją
kochałem, kocham i będę kochał - mówił ze smutkiem w głosie
brunet z dołeczkami na policzkach
-
Ale jej nie ma. Zapewne już dawno jest po ślubie z doktorkiem. A
może i nawet mają dzieci - mówił blondyn
-
Seba zrozum ta albo żadna inna - odparł brunet. Zawsze tak mówił.
Rodzina,
przyjaciele nie rozumieli tego jego zachowania. Matka jeszcze przez
jakiś czas próbowała namówić go aby ponownie zszedł się z
Pauliną. Mawiała.
-
Marku, tak nie można. Przecież Paulinka cię kocha.
-
Nie mamo, ona kocha co najwyżej siebie samą i Aleksa. Nie wrócę
do niej. Kocham Ulę i tak już pozostanie - odpowiadał. A Helenie Dobrzańskiej pozostała tylko nadzieja, że jej syn jeszcze kiedyś będzie szczęśliwy.
Po
swojej stronie miał jedynie swego ojca.
-
Synu, a może spróbuj do niej zadzwonić albo jedź do Rysiowa –
namawiał go senior.
-
Próbowałem dzwonić wiele razy, ale nie odbiera. W Rysiowe również
byłem kilka razy. Ze dwa nawet rozmawiałem z jej ojcem, ale ten nie
może albo nie chce mi powiedzieć gdzie ona jest – mówił.
Przez
te dwa długie lata ani razu nie poszedł do klubu. Żył jak
mnich. Uważał iż spotkanie się z jakąkolwiek inną kobietą
będzie tak jakby zdradził Ulę, a tego nie chciał. Z jego twarzy
znikł ten wieczny radosny uśmiech. Uśmiech, którym zarażał
wszystkich w koło. Nie umiał się uśmiechać. Wszystko mu ją
przypominało. Nie raz płakał w zaciszu własnego domu. Zazwyczaj
tak się stawało gdy oglądał jej zdjęcia.
-
Tak bardzo cię kocham - mówił do siebie w takich razach oglądając
jej zdjęcia. A przy tym płakał jak dziecko.
Tak
bardzo żałował, że nie pokazał się na tym pokazie.
-
Może teraz bylibyśmy szczęśliwym małżeństwem. Może mielibyśmy
dzieci - rozmyślał. I coraz bardziej z upływem czasu uświadamiał
sobie wiele rzeczy. A przede wszystkim to, że on niszczy
wszystkich i wszystko wokół. Czasami zastanawiał się jak ona
teraz wygląda, co robi i zwłaszcza czy jest szczęśliwa. Pragnął
aby tak właśnie było. Aby była szczęśliwa. Bo zasługiwała na
to, w przeciwieństwie do niego.
Z
każdym dniem zaczynał przypominać Aleksa, ludzie starali się
schodzić mu z drogi.
Pewnego
dnia nawet pokłócił się z Sebastianem.
-
Marek to jest Dominika twoja nowa asystentka – rzekł jednego razu
kadrowy, gdy prezes wszedł do sekretariatu. Marek popatrzył to na
Olszańskiego to na kobietę by po chwili wykrzyczeć mu prosto w
twarz.
-
Czy ja prosiłem o nową asystentkę? - zapytał i natychmiast sam
odpowiedział – nie kurwa. Przy tym cholernym biurku - wskazał palcem mebel - może siedzieć
tylko Ula. Tak więc pani dziękujemy – zwrócił się do kobiety
niezbyt miłym tonem. Lecz jemu było wszystko jedno.
-
Marek co się z tobą dzieje chłopie. Do klubu nie, nowa asystentka
też nie. Ta twoja Brzydula… - nie zdążył więcej powiedzieć,
bo poczuł silny ból oraz krew spływającą mu po brodzie.
-
Ty idź się leczyć – wysyczał przez zęby Olszański.
-
Teraz już więcej Uli tak nie nazwiesz. A jak coś ci się nie
podoba to możesz się zwolnić – krzyczał Marek.
Temu
wszystkiemu przyglądała się Violetta.
-
Ty też chcesz coś powiedzieć? - wysyczał do niej prezes.
Blondynka tylko pokiwała przecząco głową i pochyliła się nad
dokumentami.
Od
tego dnia obaj panowie nie odzywali się do siebie, a nawet schodzili
sobie z drogi. Olszański jak miał jakieś papiery do przekazania dla Marka
robił to przez Alicję Milewską lub Violettę swoją narzeczoną.
-
Co za idiota z tego Marka. Tej już nie ma od tak dawna, a on wciąż
tylko o niej – mówił jednego razu Sebastian do Violi.
-
A może on rzeczywiście tak bardzo ją kocha – rzekła Kubasińska.
-
Violuś, ale przecież nawet jak był z Febo to tak się nie
zachowywał. I to, na samym początku ich znajomości, gdy twierdził
iż kocha Pauliną – mówił.
-
Widocznie tamto było czymś zupełnie innym. Może wówczas to było
zwykłe zauroczenie, a teraz jest najprawdziwszą miłością –
próbowała zachowanie Dobrzańskiego tłumaczyć kobieta.
-
No dobra ok. Ale w takim razie powiedz mi co ona ma takiego w sobie,
że ten kretyn tak się zakochał. Przecież ona nawet po tej
przemianie nie wygląda na chodzącą piękność. Owszem jest może
i ładna, ale nadal nie widzę w niej piękności – mówił
Olszański.
-
Wiesz co, kretyn to z ciebie jest. W życiu nie liczy się tylko
piękno zewnętrzne, ale również to co masz w środku. A Ula to
naprawdę wspaniały człowiek, ona ma serce na dłoni, nie odmawia
pomocy nikomu. Jest szczera, przyjazna i takich przymiotników
mogłabym wyliczyć wiele. I najwyraźniej tym ujęła Marka. Nie pomyślałeś? – mówiła ze złością w głosie. To co
powiedział jej narzeczony świadczyło, że dla niego poza wyglądem
zewnętrznym nie liczy się nic.
-
Oj to nie tak – próbował się bronić.
-
A jak? - usłyszał w odpowiedzi.
-
Wiesz ja mam wrażenie, że… - przerwał na chwilę tak jakby
zastanawiał się nad tym co chce powiedzieć – że ona zrobiła
wszystko aby go rozkochać w sobie, bo chciała się wżenić w jego
rodzinę – próbował jakoś tłumaczyć.
-
Co ty za głupoty gadasz. Przypominam ci, że to wy obaj
wymyśliliście tę głupią intrygę, bo się Markowi grunt pod
rękami palił – odburknęła.
-
Z tym, że ona już wówczas była w nim zakochana – odparł
mężczyzna.
-
I co to ma do rzeczy? Z resztą gdyby było tak jak mówisz to
sądzisz, że odeszła by i ukryła się przed nim? - zadała kolejne
pytanie.
-
Możliwe,
że nie. Ale przecież wciąż posiada weksle na jego udziały –
odpowiedział Sebastian.
-
I tu się mylisz mój drogi – odparła pewna swego Violetta.
-
Jak to? - zapytał ze zdziwieniem w głosie jej narzeczony.
-
A tak to – odparła mu kobieta, po czym dodała – Widziałam ich
jak spotkali się w parku kilka dni po
tym jak wasza intryga wyszła na jaw.
I dość głośno rozmawiali, powiedziałabym nawet, że się kłócili – wyjaśniła panna Kubasińska.
-
O czym tak rozmawiali? - zaciekawiło to blondyna.
Viola
widać było, że próbuje sobie przypomnieć dokładnie o czym ta
dwójka rozmawiała tego pamiętnego dnia w parku.
-
Stali oboje na mostku. Ula trzymała w ręku teczkę, a Marek stał
obok. Oboje widać było, że mają nieszczególne miny. W pewnym
momencie Ula odezwała się do niego.
-
Poprosiłam cię o to spotkanie aby oddać to co nie moje – rzekła
i wyciągnęła rękę, w której trzymała teczkę w kierunku Marka.
-
Ale co to jest? - zapytał chociaż doskonale wiedział co znajduje
się w środku.
-
Twoje udziały – odparła.
-
Ula doskonale wiesz, że to jest twoje zabezpieczenie w razie gdyby
coś poszło nie tak – mężczyzna
próbował tłumaczyć.
-
Ja ich nie potrzebuję – odparła kobieta i wcisnęła mu teczkę w
dłoń.
-
Dobrze wiesz Ula, że nie zależy mi na tych udziałach – rzekł
młody Dobrzański.
-
A to ciekawe co mówisz, bo przecież po to była ta cała udawana
twoja miłość do mnie, ba ty nawet potrafiłeś udawać
zazdrosnego, gdy w pobliżu kręcił się Bartek – mówiła z żalem
w głosie Ula, po czym odwróciła się i odeszła zostawiając
Dobrzańskiego samego z teczką gdzie oprócz weksli było jej
wypowiedzenie, ale co zauważył Marek dopiero w firmie.
-
Resztę już znasz – powiedziała na koniec Kubasińska.
-
Nie
wiedziałem – tylko tyle był w stanie powiedzieć Olszański.
Najwyraźniej zrobiło mu się głupio. Sądził, że ta mało
atrakcyjna kobieta, z biednego domu szukała bogatego mężczyzny
aby móc lepiej żyć. Ale
i tak nie mógł zrozumieć zachowania Marka. On nigdy nie był skory
do bójki, a tu dla tej jednej gotowy był iść na wojnę
z każdym.
Jeszcze
w czasie pokazu liczyła, że może jednak Marek przyjedzie.
Wchodziła na scenę z przyklejonym uśmiechem i tylko oczy zdradzały
co dzieje się w jej wnętrzu, ale wszyscy sądzili, że to
spowodowane jest przez zmęczenie. Do domu wróciła i niemal
natychmiast zamknęła się we własnym pokoju. Przez pierwsze dni
przepłakała wiele godzin, później już tylko chodziła smutna i
nie miała ochoty na żadne rozmowy i spotkania ze znajomymi. Miesiąc
później znalazła nową pracę jako
tłumacz. Z czasem wynajęła niewielkie mieszkanie w swojej
miejscowości, bo miała serdecznie dość wiecznego wysłuchiwania
swojego ojca o tym jaka to ona była nierozsądna i
nieodpowiedzialna. Józef uważał, że jej zachowanie skutkowało
tym, że rozbiła czyjś związek i na nic były jej tłumaczenia, że
Marek już od dawna nie kochał
Pauliny.
-
Tato, ale oni się nie kochali
już od dawna. Ten związek nie istniał od wielu miesięcy zanim my
zaczęliśmy się spotykać – próbowała tłumaczyć, ale do ojca
nic nie docierało.
-
Mam już dość tego wiecznego wysłuchiwania jaka to ja jestem. W
najbliższym czasie mam zamiar wyprowadzić się z tego domu –
wykrzyczała jednego razu, gdy kolejny raz usłyszała pretensje
ojca.
Jej
przeprowadzkę najbardziej przeżywała mała Beatka.
-
Kochanie ja będę mieszkać niedaleko i zawsze możesz mnie
odwiedzać. Jak tylko poprosisz tatę albo Jaśka to z pewnością
przyprowadzą Cię do mnie. A jeśli nie mieli by czasu to zadzwonisz
po mnie i ja przyjdę po ciebie.
Tuż przed przeprowadzką poprosiła jeszcze tylko ojca o jedną rzecz.
- Mam do ciebie tato jeszcze tylko jedną prośbę gdyby ktoś o mnie pytał to nie mów gdzie mieszkam - Józef zgodził się.
Faktycznie z początku do jej rodzinnego domu przyjechał kilka razy Marek, ale i nie tylko. Sam Piotr Sosnowski bywał w Rysiowie. I o ile w stosunku do Marka Cieplak trzymał dystans tak już doktorka podczas jego wizyt zapraszał do środka.
- Zapraszam cię Piotr na kawę - mawiał ojciec Uli.
Tuż przed przeprowadzką poprosiła jeszcze tylko ojca o jedną rzecz.
- Mam do ciebie tato jeszcze tylko jedną prośbę gdyby ktoś o mnie pytał to nie mów gdzie mieszkam - Józef zgodził się.
Faktycznie z początku do jej rodzinnego domu przyjechał kilka razy Marek, ale i nie tylko. Sam Piotr Sosnowski bywał w Rysiowie. I o ile w stosunku do Marka Cieplak trzymał dystans tak już doktorka podczas jego wizyt zapraszał do środka.
- Zapraszam cię Piotr na kawę - mawiał ojciec Uli.
CDN...
Bardzo ciekawa odsłona. Tutaj to Pan Cieplak chyba namiesza zapraszając Piotra. Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńCzy Józef Cieplak namiesza okaże się w następnej części. Prawdą natomiast jest iż bardziej lubi Piotra niż Marka.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny na blogu oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam z piątkowe popołudnie.
Julita
Violetta wie, co to przymiotnik? No dobra, żartowałam, ale o dziwo, chyba tylko ona jedna doskonale rozumie postępowanie Marka i zna przyczynę takich zachowań prezesa. Za to Olszański kompletnie nic nie kuma i powtarza wciąż to samo, i wciąż się dziwi, że Marek nie chce iść na baby. Moja wyobraźnia zadziałała i ujrzałam pięć męskich, długich palców odpitych na liczku Sebusia. Należało mu się jak cholera. Dobrze wie jak bardzo Marek jest drażliwy na punkcie tego określenia "BrzydUla".
OdpowiedzUsuńJózef coś mało wyrozumiały dla córki. Wydaje mi się, że jego przychylność dla Piotra ma swoje drugie dno. Mam nadzieję, że nie strzeli mu do głowy bawienie się w swatkę.
Pozdrawiam. :)
Olszański to niereformowalny typ, który jeszcze długo będzie chodził obrażony na Marka. Violetta mimo wszystko czasami potrafi zabłysnąć. Józef nie będzie bawił się w swatkę. Więcej nie mogę powiedzieć.
UsuńDziękuję za odwiedziny na blogu oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w piątkowy wieczór.
Julita
A to Piotr nie miał wyjechać?
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawa historia i jestem bardzo ciekawa jak poprowadzisz to dalej.
Mam tylko taką małą prośbę. Czy mogłabyś nie używać czcionki której użyłaś do rozmowy Uli i Marka na mostku. Ja wszystkie opowiadania czytam na telefonie w drodze do pracy a ten fragment było mi bardzo ciężko przeczytać bowiem zostały usunięte wszystkie polskie litery.
Pozdrawiam :)
Tu Piotr jak na razie jest w kraju. Tyle mogę powiedzieć.
UsuńOd następnej części będę pamiętać o Twojej prośbie co do czcionki.
Dziękuję Ci bardzo za dzisiejsze odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w sobotnią noc.
Julita
Olszański to jak pisałaś niereformowalny facet... Ale on nie jest aż taki zły. Aż nie mogę się doczekać na kolejną część
OdpowiedzUsuńPOZDRAWIAM
To jakim bohaterem będzie w tym opowiadaniu Olszański przekonasz się z czasem.
UsuńDziękuję za wpis.
Serdecznie pozdrawiam .
Julita
Jak widać dla Józefa są równi i równiejsi. Musi chyba sam się przekonać, ze doktorek nie jest taki za jakiego uważa go. Tak samo jak musi się przekonać, ze Marek to równy gość.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
Oj przekona się kto jaki jest i który jest godny jego córki. Więcej powiedzieć nie mogę.
UsuńDziękuję Ci bardzo za dzisiejsze odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w niedzielny wieczór.
Julita
Tak blisko a jednocześnie tak daleko. Nasi rozbitkowie dryfują koło siebie i żadne z nich nie robi kroku by podążyć bliżej stałego lądu. Piszesz, że każde z nich strasznie żałowało tego co się stało i nie ułożyło sobie życia, osobno marzyli o sobie nawzajem. Cóż, że Marek był w Rysiowie skoro Ula zakazała ojcu mówić gdzie jest. Cieplak nad wyraz szybko znielubił Marka a sympatią zapałał do doktorka. Szkoda, że Marek nie próbował wyciągnąć czegoś od Jaśka lub Betti , może by się udało mu porozmawiać z Ulą. Dobrze chociaż, że nie pomyślała o wyjeździe z Piotrem , bo ten zapewne liczy na to, przyjeżdżając do Rysiowa.
OdpowiedzUsuńCoś mi z tyłu głowy świta, że może Sebastian coś zadziała, ale to tylko domysły. Ciekawe jak to się wszystko potoczy, czekam na cd.
Pozdrawiam serdecznie, Agata
Ula kocha Marka, ale myśli, że ten wrócił do Febo. Czuje się zrozpaczona, a dodatkowo obwinia się po części za to wszystko. Kto tu zadziała i z jakim skutkiem nie zdradzę.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w poniedziałkowe popołudnie.
Julita