piątek, 16 sierpnia 2019

ROZBITKOWIE część I


Sekundy, minuty, godziny, dni, tygodnie, miesiące, a teraz już lata. Tak właśnie dwoje rozbitków odliczało czas jaki już nie są razem. Kiedy widzieli się ostatni raz. A było to jakieś dwa lata temu.  Każde z nich strasznie żałowało tego co się stało. Żadne nie ułożyło sobie życia. Jedno i drugie mimo, że osobno marzyło o tej wspaniałej miłości. Miłości niespełnionej. Marzyli o sobie na wzajem.


- Stary daj spokój. Ile jeszcze  zamierzasz opłakiwać tę nieszczęsną miłość. Chodź pójdziemy do klubu zabawimy się jak dawniej, a raczej ty - mówił pucołowaty blondyn
- Jak ty nic nie rozumiesz. Albo nie chcesz zrozumieć. Ja ją kochałem, kocham i będę kochał - mówił ze smutkiem w głosie brunet z dołeczkami na policzkach
- Ale jej nie ma. Zapewne już dawno jest po ślubie z doktorkiem. A może i nawet mają dzieci - mówił blondyn
- Seba zrozum ta albo żadna inna - odparł brunet. Zawsze tak mówił.
Rodzina, przyjaciele nie rozumieli tego jego zachowania. Matka jeszcze przez jakiś czas próbowała namówić go aby ponownie zszedł się z Pauliną. Mawiała.
- Marku, tak nie można. Przecież Paulinka cię kocha.
- Nie mamo, ona kocha co najwyżej siebie samą i Aleksa. Nie wrócę do niej. Kocham Ulę i tak już pozostanie - odpowiadał. A Helenie Dobrzańskiej pozostała tylko nadzieja, że jej syn jeszcze kiedyś będzie szczęśliwy.
Po swojej stronie miał jedynie swego ojca.
- Synu, a może spróbuj do niej zadzwonić albo jedź do Rysiowa – namawiał go senior.
- Próbowałem dzwonić wiele razy, ale nie odbiera. W Rysiowe również byłem kilka razy. Ze dwa nawet rozmawiałem z jej ojcem, ale ten nie może albo nie chce mi powiedzieć gdzie ona jest – mówił.
Przez te dwa długie lata ani razu nie poszedł do klubu. Żył jak mnich. Uważał iż spotkanie się z jakąkolwiek inną kobietą będzie tak jakby zdradził Ulę, a tego nie chciał. Z jego twarzy znikł ten wieczny radosny uśmiech. Uśmiech, którym zarażał wszystkich w koło. Nie umiał się uśmiechać. Wszystko mu ją przypominało. Nie raz płakał w zaciszu własnego domu. Zazwyczaj tak się stawało gdy oglądał jej zdjęcia.
- Tak bardzo cię kocham - mówił do siebie w takich razach oglądając jej zdjęcia. A przy tym płakał jak dziecko.
Tak bardzo żałował, że nie pokazał się na tym pokazie.
- Może teraz bylibyśmy szczęśliwym małżeństwem. Może mielibyśmy dzieci - rozmyślał. I coraz bardziej z upływem czasu uświadamiał sobie  wiele rzeczy. A przede wszystkim to, że on niszczy wszystkich i wszystko wokół. Czasami zastanawiał się jak ona teraz wygląda, co robi i zwłaszcza czy jest szczęśliwa. Pragnął aby tak właśnie było. Aby była szczęśliwa. Bo zasługiwała na to, w przeciwieństwie do niego.
Z każdym dniem zaczynał przypominać Aleksa, ludzie starali się schodzić mu z drogi.
Pewnego dnia nawet pokłócił się z Sebastianem.
- Marek to jest Dominika twoja nowa asystentka – rzekł jednego razu kadrowy, gdy prezes wszedł do sekretariatu. Marek popatrzył to na Olszańskiego to na kobietę by po chwili wykrzyczeć mu prosto w twarz.
- Czy ja prosiłem o nową asystentkę? - zapytał i natychmiast sam odpowiedział – nie kurwa. Przy tym cholernym biurku - wskazał palcem mebel - może siedzieć tylko Ula. Tak więc pani dziękujemy – zwrócił się do kobiety niezbyt miłym tonem. Lecz jemu było wszystko jedno.
- Marek co się z tobą dzieje chłopie. Do klubu nie, nowa asystentka też nie. Ta twoja Brzydula… - nie zdążył więcej powiedzieć, bo poczuł silny ból oraz krew spływającą mu po brodzie.
- Ty idź się leczyć – wysyczał przez zęby Olszański.
- Teraz już więcej Uli tak nie nazwiesz. A jak coś ci się nie podoba to możesz się zwolnić – krzyczał Marek.
Temu wszystkiemu przyglądała się Violetta.
- Ty też chcesz coś powiedzieć? - wysyczał do niej prezes. Blondynka tylko pokiwała przecząco głową i pochyliła się nad dokumentami.
Od tego dnia obaj panowie nie odzywali się do siebie, a nawet schodzili sobie z drogi. Olszański jak miał jakieś papiery do przekazania dla Marka robił to przez Alicję Milewską lub Violettę swoją narzeczoną.


- Co za idiota z tego Marka. Tej już nie ma od tak dawna, a on wciąż tylko o niej – mówił jednego razu Sebastian do Violi.
- A może on rzeczywiście tak bardzo ją kocha – rzekła Kubasińska.
- Violuś, ale przecież nawet jak był z Febo to tak się nie zachowywał. I to, na samym początku ich znajomości, gdy twierdził iż kocha Pauliną – mówił.
- Widocznie tamto było czymś zupełnie innym. Może wówczas to było zwykłe zauroczenie, a teraz jest najprawdziwszą miłością – próbowała zachowanie Dobrzańskiego tłumaczyć kobieta.
- No dobra ok. Ale w takim razie powiedz mi co ona ma takiego w sobie, że ten kretyn tak się zakochał. Przecież ona nawet po tej przemianie nie wygląda na chodzącą piękność. Owszem jest może i ładna, ale nadal nie widzę w niej piękności – mówił Olszański.
- Wiesz co, kretyn to z ciebie jest. W życiu nie liczy się tylko piękno zewnętrzne, ale również to co masz w środku. A Ula to naprawdę wspaniały człowiek, ona ma serce na dłoni, nie odmawia pomocy nikomu. Jest szczera, przyjazna i takich przymiotników mogłabym wyliczyć wiele. I najwyraźniej tym ujęła Marka. Nie pomyślałeś? – mówiła ze złością w głosie. To co powiedział jej narzeczony świadczyło, że dla niego poza wyglądem zewnętrznym nie liczy się nic.
- Oj to nie tak – próbował się bronić.
- A jak? - usłyszał w odpowiedzi.
- Wiesz ja mam wrażenie, że… - przerwał na chwilę tak jakby zastanawiał się nad tym co chce powiedzieć – że ona zrobiła wszystko aby go rozkochać w sobie, bo chciała się wżenić w jego rodzinę – próbował jakoś tłumaczyć.
- Co ty za głupoty gadasz. Przypominam ci, że to wy obaj wymyśliliście tę głupią intrygę, bo się Markowi grunt pod rękami palił – odburknęła.
- Z tym, że ona już wówczas była w nim zakochana – odparł mężczyzna.
- I co to ma do rzeczy? Z resztą gdyby było tak jak mówisz to sądzisz, że odeszła by i ukryła się przed nim? - zadała kolejne pytanie.
- Możliwe, że nie. Ale przecież wciąż posiada weksle na jego udziały – odpowiedział Sebastian.
- I tu się mylisz mój drogi – odparła pewna swego Violetta.
- Jak to? - zapytał ze zdziwieniem w głosie jej narzeczony.
- A tak to – odparła mu kobieta, po czym dodała – Widziałam ich jak spotkali się w parku kilka dni po tym jak wasza intryga wyszła na jaw. I dość głośno rozmawiali, powiedziałabym nawet, że się kłócili – wyjaśniła panna Kubasińska.
- O czym tak rozmawiali? - zaciekawiło to blondyna.
Viola widać było, że próbuje sobie przypomnieć dokładnie o czym ta dwójka rozmawiała tego pamiętnego dnia w parku.
- Stali oboje na mostku. Ula trzymała w ręku teczkę, a Marek stał obok. Oboje widać było, że mają nieszczególne miny. W pewnym momencie Ula odezwała się do niego.
- Poprosiłam cię o to spotkanie aby oddać to co nie moje – rzekła i wyciągnęła rękę, w której trzymała teczkę w kierunku Marka.
- Ale co to jest? - zapytał chociaż doskonale wiedział co znajduje się w środku.
- Twoje udziały – odparła.
- Ula doskonale wiesz, że to jest twoje zabezpieczenie w razie gdyby coś poszło nie tak – mężczyzna próbował tłumaczyć.
- Ja ich nie potrzebuję – odparła kobieta i wcisnęła mu teczkę w dłoń.
- Dobrze wiesz Ula, że nie zależy mi na tych udziałach – rzekł młody Dobrzański.
- A to ciekawe co mówisz, bo przecież po to była ta cała udawana twoja miłość do mnie, ba ty nawet potrafiłeś udawać zazdrosnego, gdy w pobliżu kręcił się Bartek – mówiła z żalem w głosie Ula, po czym odwróciła się i odeszła zostawiając Dobrzańskiego samego z teczką gdzie oprócz weksli było jej wypowiedzenie, ale co zauważył Marek dopiero w firmie.
- Resztę już znasz – powiedziała na koniec Kubasińska.
- Nie wiedziałem – tylko tyle był w stanie powiedzieć Olszański. Najwyraźniej zrobiło mu się głupio. Sądził, że ta mało atrakcyjna kobieta, z biednego domu szukała bogatego mężczyzny aby móc lepiej żyć. Ale i tak nie mógł zrozumieć zachowania Marka. On nigdy nie był skory do bójki, a tu dla tej jednej gotowy był iść na wojnę z każdym.


Jeszcze w czasie pokazu liczyła, że może jednak Marek przyjedzie. Wchodziła na scenę z przyklejonym uśmiechem i tylko oczy zdradzały co dzieje się w jej wnętrzu, ale wszyscy sądzili, że to spowodowane jest przez zmęczenie. Do domu wróciła i niemal natychmiast zamknęła się we własnym pokoju. Przez pierwsze dni przepłakała wiele godzin, później już tylko chodziła smutna i nie miała ochoty na żadne rozmowy i spotkania ze znajomymi. Miesiąc później znalazła nową pracę jako tłumacz. Z czasem wynajęła niewielkie mieszkanie w swojej miejscowości, bo miała serdecznie dość wiecznego wysłuchiwania swojego ojca o tym jaka to ona była nierozsądna i nieodpowiedzialna. Józef uważał, że jej zachowanie skutkowało tym, że rozbiła czyjś związek i na nic były jej tłumaczenia, że Marek już od dawna nie kochał Pauliny.
- Tato, ale oni się nie kochali już od dawna. Ten związek nie istniał od wielu miesięcy zanim my zaczęliśmy się spotykać – próbowała tłumaczyć, ale do ojca nic nie docierało.
- Mam już dość tego wiecznego wysłuchiwania jaka to ja jestem. W najbliższym czasie mam zamiar wyprowadzić się z tego domu – wykrzyczała jednego razu, gdy kolejny raz usłyszała pretensje ojca.
Jej przeprowadzkę najbardziej przeżywała mała Beatka.
- Kochanie ja będę mieszkać niedaleko i zawsze możesz mnie odwiedzać. Jak tylko poprosisz tatę albo Jaśka to z pewnością przyprowadzą Cię do mnie. A jeśli nie mieli by czasu to zadzwonisz po mnie i ja przyjdę po ciebie.
Tuż przed przeprowadzką poprosiła jeszcze tylko ojca o jedną rzecz.
- Mam do ciebie tato jeszcze tylko jedną prośbę gdyby ktoś o mnie pytał to nie mów gdzie mieszkam - Józef zgodził się. 
Faktycznie z początku do jej rodzinnego domu przyjechał kilka razy Marek, ale i nie tylko. Sam Piotr Sosnowski bywał w Rysiowie. I o ile w stosunku do Marka Cieplak trzymał dystans tak już doktorka podczas jego wizyt zapraszał do środka.
- Zapraszam cię Piotr na kawę - mawiał ojciec Uli. 
CDN...

12 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawa odsłona. Tutaj to Pan Cieplak chyba namiesza zapraszając Piotra. Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy Józef Cieplak namiesza okaże się w następnej części. Prawdą natomiast jest iż bardziej lubi Piotra niż Marka.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny na blogu oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam z piątkowe popołudnie.
      Julita

      Usuń
  2. Violetta wie, co to przymiotnik? No dobra, żartowałam, ale o dziwo, chyba tylko ona jedna doskonale rozumie postępowanie Marka i zna przyczynę takich zachowań prezesa. Za to Olszański kompletnie nic nie kuma i powtarza wciąż to samo, i wciąż się dziwi, że Marek nie chce iść na baby. Moja wyobraźnia zadziałała i ujrzałam pięć męskich, długich palców odpitych na liczku Sebusia. Należało mu się jak cholera. Dobrze wie jak bardzo Marek jest drażliwy na punkcie tego określenia "BrzydUla".
    Józef coś mało wyrozumiały dla córki. Wydaje mi się, że jego przychylność dla Piotra ma swoje drugie dno. Mam nadzieję, że nie strzeli mu do głowy bawienie się w swatkę.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olszański to niereformowalny typ, który jeszcze długo będzie chodził obrażony na Marka. Violetta mimo wszystko czasami potrafi zabłysnąć. Józef nie będzie bawił się w swatkę. Więcej nie mogę powiedzieć.
      Dziękuję za odwiedziny na blogu oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w piątkowy wieczór.
      Julita

      Usuń
  3. A to Piotr nie miał wyjechać?
    Zapowiada się ciekawa historia i jestem bardzo ciekawa jak poprowadzisz to dalej.
    Mam tylko taką małą prośbę. Czy mogłabyś nie używać czcionki której użyłaś do rozmowy Uli i Marka na mostku. Ja wszystkie opowiadania czytam na telefonie w drodze do pracy a ten fragment było mi bardzo ciężko przeczytać bowiem zostały usunięte wszystkie polskie litery.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu Piotr jak na razie jest w kraju. Tyle mogę powiedzieć.
      Od następnej części będę pamiętać o Twojej prośbie co do czcionki.
      Dziękuję Ci bardzo za dzisiejsze odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w sobotnią noc.
      Julita

      Usuń
  4. Olszański to jak pisałaś niereformowalny facet... Ale on nie jest aż taki zły. Aż nie mogę się doczekać na kolejną część
    POZDRAWIAM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jakim bohaterem będzie w tym opowiadaniu Olszański przekonasz się z czasem.
      Dziękuję za wpis.
      Serdecznie pozdrawiam .
      Julita

      Usuń
  5. Jak widać dla Józefa są równi i równiejsi. Musi chyba sam się przekonać, ze doktorek nie jest taki za jakiego uważa go. Tak samo jak musi się przekonać, ze Marek to równy gość.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj przekona się kto jaki jest i który jest godny jego córki. Więcej powiedzieć nie mogę.
      Dziękuję Ci bardzo za dzisiejsze odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w niedzielny wieczór.
      Julita

      Usuń
  6. Tak blisko a jednocześnie tak daleko. Nasi rozbitkowie dryfują koło siebie i żadne z nich nie robi kroku by podążyć bliżej stałego lądu. Piszesz, że każde z nich strasznie żałowało tego co się stało i nie ułożyło sobie życia, osobno marzyli o sobie nawzajem. Cóż, że Marek był w Rysiowie skoro Ula zakazała ojcu mówić gdzie jest. Cieplak nad wyraz szybko znielubił Marka a sympatią zapałał do doktorka. Szkoda, że Marek nie próbował wyciągnąć czegoś od Jaśka lub Betti , może by się udało mu porozmawiać z Ulą. Dobrze chociaż, że nie pomyślała o wyjeździe z Piotrem , bo ten zapewne liczy na to, przyjeżdżając do Rysiowa.
    Coś mi z tyłu głowy świta, że może Sebastian coś zadziała, ale to tylko domysły. Ciekawe jak to się wszystko potoczy, czekam na cd.
    Pozdrawiam serdecznie, Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula kocha Marka, ale myśli, że ten wrócił do Febo. Czuje się zrozpaczona, a dodatkowo obwinia się po części za to wszystko. Kto tu zadziała i z jakim skutkiem nie zdradzę.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w poniedziałkowe popołudnie.
      Julita

      Usuń