piątek, 2 sierpnia 2019

MOJE WSZYSTKO I NIC część XIX

- Bożena? - usłyszała swoje imię stojąc przy maszynie. Odwróciła się i ujrzała przed sobą jednego z brygadzistów.
- Co – odezwała się niezbyt przyjemnym tonem, ale ten facet od zawsze działał jej na nerwy.
- Mam coś dla ciebie – mówił wręczając jej jakieś pismo. Bożena odebrała je i zaczęła czytać, a z każdym kolejnym przeczytanym słowem wyraz jej twarzy wyrażał szok i nie dowierzanie.
- To są jakieś żarty? - odezwała się po chwili, a jej oczy wypełniły się łzami.
- Nie, to nie żarty – usłyszała w odpowiedzi.
Natychmiast z tym pismem udała się do kierownika.
- Czy może mi pan to wyjaśnić? - pytała swojego przełożonego pokazując mu to co otrzymała od brygadzisty.
- A na co to pani wygląda? - zapytał, aby natychmiast odpowiedzieć jej samemu – To pani wypowiedzenie, ostatnio była pani kolejny raz na zwolnieniu lekarskim i to przez ponad miesiąc.
- To było moje drugie zwolnienie lekarskie od kiedy tu pracuję, a na pana zmianie pierwsze. Doskonale pan wie, że to zwolnienie było wynikiem wypadku podczas wykonywania pracy na zakładzie – próbowała się bronić i w ten sposób przypomnieć mu co było tego powodem.
- Masz na to jakieś dowody albo świadków? - odparł wyniosłym i pewnym siebie głosem.
Bożena była w szoku. Pracowała w tym zakładzie przez dwa lata, ale u tego kierownika przez kilka miesięcy. Do tej pory na chorobowym była tylko dwa razy. Pracowała solidnie i nigdy nie narzekała. To ostatnie zwolnienie było wynikiem urazu jakiego doznała w pracy, ale tak jak mówił kierownik nie miała na to żadnych dowodów, a nikt z pracowników nie stanie po jej stronie. Wszyscy bali się tego człowieka. Ten facet na początku roku od tak zwolnił dziesięć osób.
Postanowiła spróbować jeszcze porozmawiać z prezesem firmy, ale ten zdawał się nie widzieć żadnego problemu.
- Pani Bożeno to nie ja decyduję o zwolnieniu tylko kierownik i z nim należy o tym rozmawiać – usłyszała. Po tych słowach była w kompletnym szoku. Jedno co zrozumiała to, że ten człowiek nie ma wiele do powiedzenia we własnej firmie. Ze łzami w oczach wróciła na halę i po odnalezieniu swojego przełożonego poprosiła o pozwolenie na wcześniejsze wyjście z pracy. Ten nie był zadowolony z takiego obrotu sprawy.
- Pani chyba żartuje. Proszę wrócić na swoje stanowisko pracy – rzekł rozkazującym tonem.
Ta niewiele myśląc odwróciła się na pięcie i nie zważając na jego słowa wyszła z hali i udała wprost do szatni. Przebrała się i po wypełnieniu przepustki wyszła z zakładu.
Od tego dnia jak za dotknięciem jakieś czarodziejskiej różdżki wszystko zaczęło się walić jak domek z kart, jak zamki z piasku. Krótko po niej swoją pracę stracił Łukasz. Jedynym ich dochodem była renta socjalna oraz świadczenie pielęgnacyjne jej męża.
To wszystkiego było tylko iskrą zapalną do tego co miało się zacząć dziać w ich małżeństwie. Od roku dwa tysiące dziewiątego do początku dwa tysiące piętnastego miało być istnym sprawdzianem ich miłości do siebie oraz czy potrafią się wspierać w trudnych sytuacjach.
W ich życie zaczęła wkradać się nerwowość. Oboje chodzili poddenerwowani. Z czasem zaczęło brakować pieniędzy na opłaty, jedzenie i na wszystko inne związane z dniem życia codziennego. Wkrótce doszło do tego, że Bożena musiała wybierać między opłatami i spłatą kredytów a jedzeniem. To spowodowało, że popadli w ogromne długi, do tego stopnia, że do ich drzwi zaczęli pukać komornicy. Byli kompletnie z tym wszystkim sami i z czasem zaczynało to ich przerastać.
Doskonale wiedzieli, że nie mogą liczyć na pomoc ze strony swoich rodziców. Jej rodzice nawet sami próbowali od nich pożyczać pieniądze, co sama Bożena uważała za bezczelność z ich strony. A po jednej z rozmów z matką była w istnym szoku.
- Pożyczylibyście nam jakieś sto złotych – prosiła Agata.
- Nie mam – odparła jej córka – poproś Przemka – dodała
- On nie ma – usłyszała w odpowiedzi
- Jak to nie ma? Pracuje, mieszka z wami, a nie dokłada się do niczego – mówiła.
- Ale on ma swoje wydatki, bo ma dziewczynę – to co usłyszała wmurowało ją w podłogę.
- Ty chyba żartujesz. Zarabia kupę kasy, nie ponosi żadnych opłat a ty mówisz, że on ma wydatki w związku z posiadaniem dziewczyny i dlatego nie chcesz od niego pożyczyć pieniędzy? To chyba zapomniałaś, że ja w przeciwieństwie do niego mam rodzinę i pełno opłat – Agata jeszcze próbowała coś powiedzieć, ale jednak uznała, że nie ma sensu. Bożena była tak wściekła, że gdyby ktoś wszedł jej w drogę to by zabiła. Zachowanie jej matki wytrąciło ją z równowagi.
Na pomoc ze strony matki Łukasza również nie mieli co liczyć. Ta kobieta sama korzystała z opieki społecznej już od wielu lat, a dodatkowo nie mieli z nią zbyt dobrego kontaktu. To raczej były tylko poprawne stosunki między nimi. Ale nigdy nie powiedzieli jej jak wygląda ich sytuacja materialna. Zresztą matka Łukasza od samego początku ich małżeństwa dała im do zrozumienia, żeby nie liczyli na jakąkolwiek pomoc z jej strony.

Coraz częściej między nimi dochodziło do kłótni, a te chwilami kończyły się pobiciem Bożeny przez Łukasza, a czego świadkiem bywał mały Michał. Kilka razy po takich kłótniach ubierała małego i wychodziła z domu na parę godzin. Po jednej z takich kłótni, gdy Łukasz o mało nie udusił własnej żony, ona postanowiła złożyć sprawę do sądu o rozwód. Wszystko działo się na kilka miesięcy przed Pierwszą Komunią Świętą ich syna. To chyba było to co spowodowało, że Łukasz się opamiętał.

Mimo, że nie mieli żadnego wsparcia ze strony najbliższej rodziny, to jednak na swojej drodze trafili na kilka życzliwych im osób. Jedną z takich osób okazał się kuzyn matki Bożeny, z którym spotkali się na weselu chrzestnej Michała. Tego dnia widziała się z wujem po raz pierwszy od kilkunastu lat. Dzień po weselu wyżaliła się wujowi co ją trapi i jak wygląda życie jej oraz jej rodziców. Ten nawet nie zastanawiając się zaoferował swoją pomoc, z której kilka razy korzystali. To była zazwyczaj pomoc finansowa, ale i rzeczowa. Kilka razy dostali paczki, w których znajdowały się ubrania oraz inne rzeczy dla Michała. Dzięki tej pomocy mogli wyprawić synowi przyjęcie z okazji komunii. Chociaż słowo przyjęcie to zbyt dużo powiedziane, bo miało być łącznie z nimi dziesięć osób. Na tę uroczystość zaprosili jednych i drugich dziadków, chrzestną syna z mężem oraz chrzestnego.
Rok później szkoła Michała organizowała dwutygodniową wycieczkę nad morze. Oboje bardzo chcieli aby ich dziecko jechało, ale jej koszt przerastał ich możliwości finansowe. Próbowali pożyczyć wówczas od jednych lub drugich dziadków syna, ale ci tylko kiwali głowami na nie.
- Bożenko, a może by tak spróbować poprosić tego twojego wujka. Przecież oddamy jak tylko będziemy mieli zwrot ze stypendium. A przecież oni zwrócą niemalże natychmiast jak będziemy mieli fakturę, że zapłaciliśmy – wpadł na pomysł Łukasz, a który wydawał się już jedyną i ostatnią możliwością. Bożena chwyciła za telefon i wybrała z listy kontaktów ten konkretny numer.
- Dobry wieczór wujku – przywitała się, gdy tylko usłyszała znajomy głos.
- …
- Wujku dzwonię do ciebie z prośbą. Michał ma możliwość wyjazdu na Zieloną Szkołę do Łeby, ale nie mamy takiej kwoty. I tu moja prośba czy może mi wujek pożyczyć osiemset złotych na maksymalnie dwa miesiące? W ciągu tego czasu będę w stanie je oddać, bo mam przyznane stypendium szkolne na Michała, ale żeby dostać te pieniądze muszę najpierw dokonać zakupu rzeczy związanych ze szkołą lub opłacić wycieczkę organizowaną przez szkołę. Wówczas dostaję fakturę, którą przedstawiam w urzędzie i oni zwracają mi całą kwotę jaka widnieje na tej fakturze – wyjaśniła wszystko Bożena.
- Oczywiście Bożenko, najdalej jutro popołudniu będziesz miała te pieniądze na koncie – usłyszała natychmiast po powiedzeniu o co jej chodzi. Byli mu niezmiernie wdzięczni za to. I tak jak obiecała w niecałe dwa miesiące później zwróciła wujowi wszystko oraz niezwłocznie skontaktowała się z nim informując o zwrocie i kolejny raz bardzo dziękując za pomoc.

Kolejnymi osobami, którym będą oboje wdzięczni do końca życia to młode małżeństwo mieszkające niedaleko nich. Ta znajomość zaczęła się od rozmowy Łukasza z tym młodym mężczyzną. Mąż Bożeny od zawsze był pasjonatem motoryzacji, a tamten posiadał samochód, który podobał się Łukaszowi. I jednego razu Łukasz wychodząc z domu spotkał ów mężczyznę przed jednym z garaży i najzwyczajniej w świecie zagadał ukazując zachwyt nad autem. W ten oto sposób tych dwoje zakolegowało się ze sobą. Łukasz dzięki tej znajomości przestał spotykać się z jak to mawiała Bożena menelami, a zaczął pomagać nowemu koledze w naprawach samochodów, bo jak się okazało ten miał ośrodek szkolenia kierowców. Z czasem poznała go również Bożena, a później poznali jego żonę. Dorota i Piotr okazali się sympatycznym małżeństwem z dwu letnią wówczas córeczką. Ta dwójka również okazała się ludźmi z wielkimi sercami. Nie raz i nie dwa im pomogli. Bożena i Łukasz za tę ich pomoc odwdzięczali się jak tylko mogli. Gdy ich córeczka miała cztery latka urodziło im się drugie dzieciątko. Bożena często zostawała z tymi dziećmi, a Łukasz pomagał Piotrowi przy samochodach.

W końcu pracę znalazł Łukasz i zapowiadało się, że będzie to praca na dłuższy czas. To był plus. Ale ta praca miała również dość duży minus, który zamykał drogę Bożenie na pójście do pracy. Łukasz miał pracować po szesnaście godzin na dobę. Miało to wyglądać tak, że pracuje przez dwa dni później ma jeden lub dwa dni wolnego, a Michał był jeszcze za mały aby mógł zostawać sam kilka godzin dziennie.
Mimo, że dzięki tej pracy zaczęło być im nieco lżej to Bożena zaczęła popadać w jakiś rodzaj depresji. Jej każdy dzień wyglądał tak samo. Do południa pranie, sprzątanie, zakupy i gotowanie, po południu lekcje z synem, a reszta dnia to bezsensowne siedzenie na kanapie przed monitorem od komputera albo przed telewizorem.
Wszystko ją drażniło, miała wrażenie jakby zapadała się w sobie coraz bardziej. Nawet nie chciało jej się wychodzić z domu. Dodatkowo przez sytuację w jakiej się znaleźli nie mieli wielu znajomych żeby nie powiedzieć, że nie mieli ich wcale. Czasem chodziła do Doroty na godzinę czy dwie, ale nie były to zbyt częste wizyty.
CDN...

8 komentarzy:

  1. Piękne, ale żal mi Łukasza, Bożenki i tego dziecka od nich

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba każda z nas inaczej pojmuje znaczenie słowa "piękne". A w życiu tak bywa, że nie wszyscy żyją jak przysłowiowy pączek w maśle.
      Dziękuję za wpis.
      Serdecznie pozdrawiam.
      Julita

      Usuń
    2. Przeciwności losu dalej towarzyszą Bożence i Łukaszowi, i nie mogę więc zrozumieć Łukasza, że zamiast wspierać się wzajemnie on posuwa się do rękoczynów wobec żony. Można by usprawiedliwić jego zachowanie stratą pracy przez oboje, brakiem pieniędzy, ale małżeństwo to przecież więź na dobre i na złe. Dlaczego faceci posuwając się do bicia żon często o tym nie pamiętają? Dobrze, że w porę się opamiętał.
      Oczywiście rodzice Bożenki i matka Łukasza po raz kolejny, nie zasługują na brawa. Dobrze, że jest jeszcze dobry wujek.
      Pozdrawiam serdecznie, Agata

      Usuń
    3. Łukasz przestraszył się, że ona odejdzie od niego i dlatego się opamiętał. A cała sytuacja go przerosła.
      Dziękuję Ci bardzo za dzisiejsze odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w sobotnie słoneczne popołudnie.
      Julita

      PS Kiedyś pisałaś, że przypuszczasz o kim jest to opowiadanie. To po następnej części powinnaś mieć pewność, a jeśli nie to wówczas Ci to powiem.

      Usuń
  2. To wszystko trudne jest do ogarnięcia. Dlaczego rodzice Bożeny chcą pożyczać od niej pieniądze, skoro wiedzą, że ani ona, ani jej mąż nie pracują i nie osiągają żadnych dochodów. O ile wiem z poprzednich części i Agata, i Zygmunt mają pracę i mogą sami się utrzymać pod warunkiem, że ograniczą spożycie chleba w płynie. No i kolejny raz usprawiedliwiają brata Bożeny. Koszmar. Kolejny koszmar to rzecz nie do przełknięcia dla mnie a mianowicie przemoc w rodzinie. Sądziłam, że Łukasz jest ogromnym wsparciem dla Bożeny. Tak przynajmniej to wyglądało od samego początku. W życiu bym go nie posądzała o jakieś bokserskie zacięcie. Mało ta dziewczyna doznała w życiu upokorzeń i teraz jeszcze obrywa od własnego męża? I za co? Najgorsze, że świadkiem tego było dziecko, które już nie jest niemowlęciem i rozumie więcej niż się rodzicom wydaje. Plus dla wujka, który pomagał w potrzebie i jako jedyny nie zostawił ich na lodzie. Cała reszta rodziny to totalna patologia. Tacy raczej się nie zmieniają.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak napisałaś jej rodzice owszem pracują, ale co z tego jak właśnie wszystko idzie na przelew i to bynajmniej nie ten bankowy lecz alkoholowy. To czas gdy oni już nie mają żadnych zahamowań. Nie chcę bronić Łukasza, ale w tym trudnym czasie wyszło, że jest egoistycznym jedynakiem, który nie uznaje biedy. On nigdy jej nie zaznał w dzieciństwie i to go przerosło.
      Dziękuję Ci bardzo za dzisiejsze odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w piątkowe popołudnie.
      Julita

      Usuń
  3. Fakt nieszczęścia sypią się jedne za drugim. Jak rozumiem Łukasz opamiętał się i może ich małżeństwo przetrwa. Zwłaszcza teraz Bożenka powinna mieć w nim oparcie. Chora dusza jest podobno gorsza od ran cielesnych. Na szczęście ma dalszą rodzinę i znajomych na których może bezinteresownie liczyć.
    I jak tu nie wierzyć słowom, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacznę od końca. Masz rację w tym przypadku to powiedzenie sprawdza się doskonale.
      Łukasz opamiętał się i nawet przeprosił za swoje zachowanie.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny na blogu oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w niedzielne popołudnie.
      Julita

      Usuń