-
Bożena? - usłyszała swoje imię stojąc przy maszynie. Odwróciła
się i ujrzała przed sobą jednego z brygadzistów.
-
Co – odezwała się niezbyt przyjemnym tonem, ale ten facet od
zawsze działał jej na nerwy.
-
Mam coś dla ciebie – mówił wręczając jej jakieś pismo. Bożena
odebrała je i zaczęła czytać, a z każdym kolejnym przeczytanym
słowem wyraz jej twarzy wyrażał szok i nie dowierzanie.
-
To są jakieś żarty? - odezwała się po chwili, a jej oczy
wypełniły się łzami.
-
Nie, to nie żarty – usłyszała w odpowiedzi.
Natychmiast
z tym pismem udała się do kierownika.
-
Czy może mi pan to wyjaśnić? - pytała swojego przełożonego
pokazując mu to co otrzymała od brygadzisty.
-
A na co to pani wygląda? - zapytał, aby natychmiast odpowiedzieć
jej samemu – To pani wypowiedzenie, ostatnio była pani kolejny raz na zwolnieniu
lekarskim i to przez ponad miesiąc.
-
To było moje drugie zwolnienie lekarskie od kiedy tu pracuję, a na pana zmianie pierwsze. Doskonale pan wie, że to zwolnienie było wynikiem wypadku podczas
wykonywania pracy na zakładzie – próbowała się bronić i w ten
sposób przypomnieć mu co było tego powodem.
-
Masz na to jakieś dowody albo świadków? - odparł wyniosłym i
pewnym siebie głosem.
Bożena
była w szoku. Pracowała w tym zakładzie przez dwa lata, ale u
tego kierownika przez kilka miesięcy. Do tej pory na chorobowym była
tylko dwa razy. Pracowała solidnie i nigdy nie narzekała. To
ostatnie zwolnienie było wynikiem urazu jakiego doznała w pracy,
ale tak jak mówił kierownik nie miała na to żadnych dowodów, a nikt z pracowników nie stanie po jej stronie. Wszyscy bali się
tego człowieka. Ten facet na początku roku od tak zwolnił
dziesięć osób.
Postanowiła
spróbować jeszcze porozmawiać z prezesem firmy, ale ten zdawał
się nie widzieć żadnego problemu.
-
Pani Bożeno to nie ja decyduję o zwolnieniu tylko kierownik i z nim
należy o tym rozmawiać – usłyszała. Po tych słowach była w
kompletnym szoku. Jedno co zrozumiała to, że ten człowiek nie ma wiele
do powiedzenia we własnej firmie. Ze łzami w oczach wróciła na halę i po
odnalezieniu swojego przełożonego poprosiła o pozwolenie na
wcześniejsze wyjście z pracy. Ten nie był zadowolony z
takiego obrotu sprawy.
-
Pani chyba żartuje. Proszę wrócić na swoje stanowisko pracy –
rzekł rozkazującym tonem.
Ta
niewiele myśląc odwróciła się na pięcie i nie zważając na
jego słowa wyszła z hali i udała wprost do szatni. Przebrała się
i po wypełnieniu przepustki wyszła z zakładu.
Od
tego dnia jak za dotknięciem jakieś czarodziejskiej różdżki
wszystko zaczęło się walić jak domek z kart, jak zamki z piasku.
Krótko po niej swoją pracę stracił Łukasz. Jedynym ich dochodem
była renta socjalna oraz świadczenie pielęgnacyjne jej męża.
To
wszystkiego było tylko iskrą zapalną do tego co miało się zacząć
dziać w ich małżeństwie. Od roku dwa tysiące dziewiątego do
początku dwa tysiące piętnastego miało być istnym sprawdzianem
ich miłości do siebie oraz czy potrafią się wspierać w trudnych
sytuacjach.
W
ich życie zaczęła wkradać się nerwowość. Oboje chodzili
poddenerwowani. Z czasem zaczęło brakować pieniędzy na opłaty,
jedzenie i na wszystko inne związane z dniem życia codziennego.
Wkrótce doszło do tego, że Bożena musiała wybierać między
opłatami i spłatą kredytów a jedzeniem. To spowodowało, że
popadli w ogromne długi, do tego stopnia, że do ich drzwi zaczęli
pukać komornicy. Byli kompletnie z tym wszystkim sami i z czasem
zaczynało to ich przerastać.
Doskonale
wiedzieli, że nie mogą liczyć na pomoc ze strony swoich rodziców.
Jej rodzice nawet sami próbowali od nich pożyczać pieniądze, co
sama Bożena uważała za bezczelność z ich strony. A po jednej z
rozmów z matką była w istnym szoku.
-
Pożyczylibyście nam jakieś sto złotych – prosiła Agata.
-
Nie mam – odparła jej córka – poproś Przemka – dodała
-
On nie ma – usłyszała w odpowiedzi
-
Jak to nie ma? Pracuje, mieszka z wami, a nie dokłada się do
niczego – mówiła.
-
Ale on ma swoje wydatki, bo ma dziewczynę – to co usłyszała
wmurowało ją w podłogę.
-
Ty chyba żartujesz. Zarabia kupę kasy, nie ponosi żadnych opłat a
ty mówisz, że on ma wydatki w związku z posiadaniem dziewczyny i
dlatego nie chcesz od niego pożyczyć pieniędzy? To chyba
zapomniałaś, że ja w przeciwieństwie do niego mam rodzinę i
pełno opłat – Agata jeszcze próbowała coś powiedzieć, ale
jednak uznała, że nie ma sensu. Bożena była tak wściekła, że
gdyby ktoś wszedł jej w drogę to by zabiła. Zachowanie jej matki
wytrąciło ją z równowagi.
Na
pomoc ze strony matki Łukasza również nie mieli co liczyć. Ta
kobieta sama korzystała z opieki społecznej już od wielu lat, a
dodatkowo nie mieli z nią zbyt dobrego kontaktu. To raczej były
tylko poprawne stosunki między nimi. Ale nigdy nie powiedzieli jej
jak wygląda ich sytuacja materialna. Zresztą matka Łukasza od
samego początku ich małżeństwa dała im do zrozumienia, żeby nie
liczyli na jakąkolwiek pomoc z jej strony.
Coraz
częściej między nimi dochodziło do kłótni, a te chwilami
kończyły się pobiciem Bożeny przez Łukasza, a czego świadkiem
bywał mały Michał. Kilka razy po takich kłótniach ubierała
małego i wychodziła z domu na parę godzin. Po jednej z takich
kłótni, gdy Łukasz o mało nie udusił własnej żony, ona
postanowiła złożyć sprawę do sądu o rozwód. Wszystko działo
się na kilka miesięcy przed Pierwszą Komunią Świętą ich syna.
To chyba było to co spowodowało, że Łukasz się opamiętał.
Mimo,
że nie mieli żadnego wsparcia ze strony najbliższej rodziny, to
jednak na swojej drodze trafili na kilka życzliwych im osób. Jedną
z takich osób okazał się kuzyn matki Bożeny, z którym spotkali
się na weselu chrzestnej Michała. Tego dnia widziała się z wujem
po raz pierwszy od kilkunastu lat. Dzień po weselu wyżaliła się
wujowi co ją trapi i jak wygląda życie jej oraz jej rodziców. Ten
nawet nie zastanawiając się zaoferował swoją pomoc, z której
kilka razy korzystali. To była zazwyczaj pomoc finansowa, ale i
rzeczowa. Kilka razy dostali paczki, w których znajdowały się
ubrania oraz inne rzeczy dla Michała. Dzięki tej pomocy mogli
wyprawić synowi przyjęcie z okazji komunii. Chociaż słowo
przyjęcie to zbyt dużo powiedziane, bo miało być łącznie z nimi
dziesięć osób. Na tę uroczystość zaprosili jednych i
drugich dziadków, chrzestną syna z mężem oraz chrzestnego.
Rok
później szkoła Michała organizowała dwutygodniową wycieczkę
nad morze. Oboje bardzo chcieli aby ich dziecko jechało, ale jej
koszt przerastał ich możliwości finansowe. Próbowali pożyczyć
wówczas od jednych lub drugich dziadków syna, ale ci tylko kiwali
głowami na nie.
-
Bożenko, a może by tak spróbować poprosić tego twojego wujka.
Przecież oddamy jak tylko będziemy mieli zwrot ze stypendium. A
przecież oni zwrócą niemalże natychmiast jak będziemy mieli
fakturę, że zapłaciliśmy – wpadł na pomysł Łukasz, a który
wydawał się już jedyną i ostatnią możliwością. Bożena
chwyciła za telefon i wybrała z listy kontaktów ten konkretny
numer.
-
Dobry wieczór wujku – przywitała się, gdy tylko usłyszała
znajomy głos.
-
…
-
Wujku dzwonię do ciebie z prośbą. Michał ma możliwość wyjazdu
na Zieloną Szkołę do Łeby, ale nie mamy takiej kwoty. I tu moja
prośba czy może mi wujek pożyczyć osiemset złotych na
maksymalnie dwa miesiące? W ciągu tego czasu będę w stanie je
oddać, bo mam przyznane stypendium szkolne na Michała, ale żeby
dostać te pieniądze muszę najpierw dokonać zakupu rzeczy
związanych ze szkołą lub opłacić wycieczkę organizowaną przez
szkołę. Wówczas dostaję fakturę, którą przedstawiam w urzędzie
i oni zwracają mi całą kwotę jaka widnieje na tej fakturze –
wyjaśniła wszystko Bożena.
-
Oczywiście Bożenko, najdalej jutro popołudniu będziesz miała te
pieniądze na koncie – usłyszała natychmiast po powiedzeniu o co
jej chodzi. Byli mu niezmiernie wdzięczni za to. I tak jak obiecała
w niecałe dwa miesiące później zwróciła wujowi wszystko oraz
niezwłocznie skontaktowała się z nim informując o zwrocie i
kolejny raz bardzo dziękując za pomoc.
Kolejnymi
osobami, którym będą oboje wdzięczni do końca życia to młode
małżeństwo mieszkające niedaleko nich. Ta znajomość zaczęła
się od rozmowy Łukasza z tym młodym mężczyzną. Mąż Bożeny od
zawsze był pasjonatem motoryzacji, a tamten posiadał samochód,
który podobał się Łukaszowi. I jednego razu Łukasz wychodząc z
domu spotkał ów mężczyznę przed jednym z garaży i
najzwyczajniej w świecie zagadał ukazując zachwyt nad autem. W ten
oto sposób tych dwoje zakolegowało się ze sobą. Łukasz dzięki
tej znajomości przestał spotykać się z jak to mawiała Bożena
menelami, a zaczął pomagać nowemu koledze w naprawach samochodów,
bo jak się okazało ten miał ośrodek szkolenia kierowców. Z
czasem poznała go również Bożena, a później poznali jego żonę.
Dorota i Piotr okazali się sympatycznym małżeństwem z dwu letnią
wówczas córeczką. Ta dwójka również okazała się ludźmi z
wielkimi sercami. Nie raz i nie dwa im pomogli. Bożena i Łukasz za
tę ich pomoc odwdzięczali się jak tylko mogli. Gdy ich córeczka
miała cztery latka urodziło im się drugie dzieciątko. Bożena
często zostawała z tymi dziećmi, a Łukasz pomagał Piotrowi przy
samochodach.
W
końcu pracę znalazł Łukasz i zapowiadało się, że będzie to
praca na dłuższy czas. To był plus. Ale ta praca miała również
dość duży minus, który zamykał drogę Bożenie na pójście do
pracy. Łukasz miał pracować po szesnaście godzin na dobę. Miało
to wyglądać tak, że pracuje przez dwa dni później ma jeden lub
dwa dni wolnego, a Michał był jeszcze za mały aby mógł zostawać
sam kilka godzin dziennie.
Mimo,
że dzięki tej pracy zaczęło być im nieco lżej to Bożena
zaczęła popadać w jakiś rodzaj depresji. Jej każdy dzień
wyglądał tak samo. Do południa pranie, sprzątanie, zakupy i
gotowanie, po południu lekcje z synem, a reszta dnia to bezsensowne
siedzenie na kanapie przed monitorem od komputera albo przed
telewizorem.
Wszystko
ją drażniło, miała wrażenie jakby zapadała się w sobie coraz
bardziej. Nawet nie chciało jej się wychodzić z domu. Dodatkowo
przez sytuację w jakiej się znaleźli nie mieli wielu znajomych
żeby nie powiedzieć, że nie mieli ich wcale. Czasem chodziła do
Doroty na godzinę czy dwie, ale nie były to zbyt częste wizyty.
CDN...
Piękne, ale żal mi Łukasza, Bożenki i tego dziecka od nich
OdpowiedzUsuńChyba każda z nas inaczej pojmuje znaczenie słowa "piękne". A w życiu tak bywa, że nie wszyscy żyją jak przysłowiowy pączek w maśle.
UsuńDziękuję za wpis.
Serdecznie pozdrawiam.
Julita
Przeciwności losu dalej towarzyszą Bożence i Łukaszowi, i nie mogę więc zrozumieć Łukasza, że zamiast wspierać się wzajemnie on posuwa się do rękoczynów wobec żony. Można by usprawiedliwić jego zachowanie stratą pracy przez oboje, brakiem pieniędzy, ale małżeństwo to przecież więź na dobre i na złe. Dlaczego faceci posuwając się do bicia żon często o tym nie pamiętają? Dobrze, że w porę się opamiętał.
UsuńOczywiście rodzice Bożenki i matka Łukasza po raz kolejny, nie zasługują na brawa. Dobrze, że jest jeszcze dobry wujek.
Pozdrawiam serdecznie, Agata
Łukasz przestraszył się, że ona odejdzie od niego i dlatego się opamiętał. A cała sytuacja go przerosła.
UsuńDziękuję Ci bardzo za dzisiejsze odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w sobotnie słoneczne popołudnie.
Julita
PS Kiedyś pisałaś, że przypuszczasz o kim jest to opowiadanie. To po następnej części powinnaś mieć pewność, a jeśli nie to wówczas Ci to powiem.
To wszystko trudne jest do ogarnięcia. Dlaczego rodzice Bożeny chcą pożyczać od niej pieniądze, skoro wiedzą, że ani ona, ani jej mąż nie pracują i nie osiągają żadnych dochodów. O ile wiem z poprzednich części i Agata, i Zygmunt mają pracę i mogą sami się utrzymać pod warunkiem, że ograniczą spożycie chleba w płynie. No i kolejny raz usprawiedliwiają brata Bożeny. Koszmar. Kolejny koszmar to rzecz nie do przełknięcia dla mnie a mianowicie przemoc w rodzinie. Sądziłam, że Łukasz jest ogromnym wsparciem dla Bożeny. Tak przynajmniej to wyglądało od samego początku. W życiu bym go nie posądzała o jakieś bokserskie zacięcie. Mało ta dziewczyna doznała w życiu upokorzeń i teraz jeszcze obrywa od własnego męża? I za co? Najgorsze, że świadkiem tego było dziecko, które już nie jest niemowlęciem i rozumie więcej niż się rodzicom wydaje. Plus dla wujka, który pomagał w potrzebie i jako jedyny nie zostawił ich na lodzie. Cała reszta rodziny to totalna patologia. Tacy raczej się nie zmieniają.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :)
Tak jak napisałaś jej rodzice owszem pracują, ale co z tego jak właśnie wszystko idzie na przelew i to bynajmniej nie ten bankowy lecz alkoholowy. To czas gdy oni już nie mają żadnych zahamowań. Nie chcę bronić Łukasza, ale w tym trudnym czasie wyszło, że jest egoistycznym jedynakiem, który nie uznaje biedy. On nigdy jej nie zaznał w dzieciństwie i to go przerosło.
UsuńDziękuję Ci bardzo za dzisiejsze odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w piątkowe popołudnie.
Julita
Fakt nieszczęścia sypią się jedne za drugim. Jak rozumiem Łukasz opamiętał się i może ich małżeństwo przetrwa. Zwłaszcza teraz Bożenka powinna mieć w nim oparcie. Chora dusza jest podobno gorsza od ran cielesnych. Na szczęście ma dalszą rodzinę i znajomych na których może bezinteresownie liczyć.
OdpowiedzUsuńI jak tu nie wierzyć słowom, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu.
Pozdrawiam miło.
Zacznę od końca. Masz rację w tym przypadku to powiedzenie sprawdza się doskonale.
UsuńŁukasz opamiętał się i nawet przeprosił za swoje zachowanie.
Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny na blogu oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w niedzielne popołudnie.
Julita