piątek, 9 sierpnia 2019

DEKADA miniaturka

Wrócił z lunchu i włączył komputer z zamiarem sprawdzenia poczty. Mimo upływu czasu on wciąż był przystojnym mężczyzną chociaż na głowie już można było dostrzec siwe nitki. Lecz dekada czasu to jedno. A drugie to smutek, żal i tęsknota. Jego oczy od dawna były smutne, a na twarzy też nie można było ujrzeć uśmiechu. Żal i tęsknota dodawały reszty. Żałował tego jak postąpił dziesięć lat temu i cholernie tęsknił za tą jedną jedyną, którą pokochał całym sobą. Nie potrafił pokochać innej. Każda przypominała mu Ulę. Jego sekretarkę później asystentkę, a na koniec dyrektor finansową firmy FD. W komputerze na pulpicie miał jej zdjęcie, na biurku stały dwie ramki z jej zdjęciami, w domu również miał jej zdjęcia. Jedno w sypialni, drugie w salonie. Ktoś patrząc na to z boku pomyślałby, że on ma na jej punkcie obsesję i tylko rodzina i przyjaciele wiedzieli jaka jest prawda. Mimo upływu czasu nie przestał jej kochać, chociaż ona odeszła i gdzieś wyjechała. Próbował dowiedzieć się gdzie ma szukać, lecz nikt nie chciał mu powiedzieć. Kilka razy dzwonił lecz ona nie odbierała, wysyłał SMS-y, które pozostały bez odpowiedzi. Po roku ustąpił. A dnia  kiedy odeszła nigdy nie zapomniał.

Wrócili ze SPA. Odwiózł ją do domu, a samemu pojechał do firmy. Ula dwie godziny później też tam była i to co usłyszała wbiło ją w podłogę. 
- Za dwa tygodnie ślub, za trzy dni zarząd, ostatniej rzeczy, której bym chciał to romans.
Widział jak jej oczy zaczęły robić się mokre. Ona odwróciła się i uciekła do swojego gabinetu. Do końca dnia nie wyszła z niego. Rozgoryczenie, rozczarowanie, żal to było to co w niej dominowało. Wróciła do domu i poinformowała rodzinę, że zwolniła się z pracy i chce wyjechać. Wybór był jak dla niej samej prosty i oczywisty. Następnego dnia wsiadła w pociąg i wyjechała do rodziny do Radomska. Zatrzymując się u swej babci od strony matki. Tam znalazła pracę. Myślała, że wszystko się  ułoży. Aż dwa miesiące później okazało się, że wyjazd z Markiem jest brzemienny w skutkach. Została samotną matką, ojciec odwrócił się od niej. Pomagała jej tylko babcia. Do Marka nie odezwała się ani razu. Z początku czuła się przez niego zraniona, a później najzwyczajniej myślała iż ożenił się z panną Febo i nie chciała wchodzić w ich życie. 

Te jego rozmyślania przerwało wejście Sebastiana Olszańskiego jego przyjaciela i dyrektora HR. 
- A może byś tak nauczył się pukać - rzucił z wyrzutem. 
- Pukałem, ale ty nie słyszałeś. Znowu się zadręczasz - usłyszał w odpowiedzi.
- Chciałeś coś? Bo mam trochę roboty - zapytał i chciał aby ten wyszedł i zostawił go w spokoju. Dzisiaj mija dokładnie dziesięć lat od kiedy Ula odeszła. 
- Mam i powinno cię ucieszyć - odparł i podszedł do biurka. Z wewnętrznej kieszeni marynarki wyjął pendrive i podpiął do komputera i zanim uruchomił usłyszał.  
- Wiesz jakoś nie mam ochoty oglądać kolejnej modelki albo potencjalnej kandydatki na moją dziewczynę.
- Spokojnie to nie to. Wczoraj gdy odwiozłem Piotrusia do Violetty. Ta pokazała mi to - wyjaśnił
- A to wy rozmawiacie ze sobą - ni to zapytał ni to stwierdził
- Wiesz, że nam małżeństwo nie wyszło to jedno, ale jest Piotrek i dla niego próbujemy normalnie rozmawiać. A i przecież nadal pracujemy w jednej firmie. Lecz ja nie z tym do ciebie przyszedłem.
- Viola to nagrała wczoraj. Spójrz - powiedział i włączył filmik.
Marek nie rozumiał w czym rzecz. Na monitorze ujrzał małą dziewczynkę, która mogła mieć nie więcej jak dziewięć lat. 
- No i, co ja mam z tym wspólnego. Przecież to dziecko... 
- Ty jesteś ślepy czy udajesz? - przerwał mu Olszański
- A ty możesz jaśniej? - ta ich rozmowa zaczynała drażnić ich obu. Marka bo uważał, że przyjaciel zawraca mu głowę jakimiś bzdurami, a ten drugi bo miał wrażenie jakby Marek niczego nie rozumiał. 
- Oj Marek, coś z twoim myśleniem i kojarzeniem jest nie tak. Spójrz na nazwisko tej małej myślisz, że to zbieg okoliczności? - wskazał na napis u dołu monitora Małgosia Cieplak, lat dziewięć - A teraz przyjrzyj się dokładnie – rzekł zrobił stop klatka i powiększył zdjęcie tak aby było widać twarz dziewczynki. 
Błękitne oczy, kilka piegów, dołeczki w policzkach i te kruczoczarne włosy. Widać było, że Małgosia Cieplak odziedziczyła po nich to wszystko co najlepsze. 
I im dłużej się przyglądał widział to podobieństwo.
- Seba czy to może być prawda? Czyżby to była córka moja i Uli? - zaczął zadawać pytania.
- Jestem o tym przekonany. Jak dla mnie zbyt dużo podobieństw aby mogło być inaczej.
- A skąd Viola to ma?
- Oglądała jakiś program w tv, a już wiem coś o pomocy. Chodziło, że ta mała prosi o pomoc dla swojej chorej matki. Mówiła, że potrzebna jest pomoc w zbiórce pieniędzy na specjalną operację oczu. Mama tej dziewczynki podobno traci wzrok w jednym oku. A koszt operacji to kilka tysięcy złotych. Fakt to nie dużo, ale one ponoć ledwo wiążą koniec z końcem.
- To wszystko ładne i piękne, ale ja nie mam pojęcia gdzie one przebywają.
Po tych słowach Sebastian wyciągnął z kieszeni małą karteczkę z zapisanym adresem i podał przyjacielowi. 
- Masz Violka dzisiaj skontaktowała się z redakcją i poprosiła o adres mówiąc coś o osobistej chęci im pomocy, a ci uwierzyli i bez problemu podali - Marek odebrał ją od niego i przeczytał adres.

Następnego dnia wcześnie rano wsiadł do auta nastawił GPS i ruszył w kierunku być może wybaczenia i życia z ukochaną. Całą drogę zastanawiał się co jej powie, co powie swojej córce, a przede wszystkim jak one go przyjmą. Po niemalże dwóch godzinach jazdy dotarł do celu. Wjechał w osiedle domków jednorodzinnych i wysiadając pod domem z numerem piątym ujrzał na podwórzu dziewczynkę. Tę samą co na zdjęciu. Podszedł do furtki.
- Dzień dobry. Czy tu mieszka pani Urszula Cieplak? - odezwał się do małej 
- Dzień dobry panu. Tak to moja mamusia - odpowiedziała tak podobnym głosem do Uli. 
- A możesz ją poprosić.
- Nie ma jej teraz, ale jest babcia - odpowiedziała i pobiegła do domu. 
Po chwili ujrzał starszą kobietę zmierzającą w kierunku furtki.
- Dzień dobry pani - odezwał się, gdy staruszka podeszła i otworzyła furtkę i  ucałował jej dłoń 
- Dzień dobry panu. Pan do Uli? 
- Tak, nazywam się Marek Dobrzański...
- W takim razie zapraszam do środka. Ula musiała iść do lekarza, ale zaraz powinna wrócić - przerwała mu. Z chwilą jak podał imię i nazwisko kobieta nie potrzebowała więcej tłumaczeń. 
Obawiała się owszem, że wnuczka może mieć jej za złe. Ale widziała jak ta cierpi z miłości. Upłynęło już tyle czasu, a jednak widziała w oczach swej wnuczki smutek, żal, rozpacz i tęsknotę.   Nie minęło wiele czasu gdy do kuchni weszła Ula. Widok jaki zastała wbił ją w ziemię, tak jak te kilka lat temu gdy ujrzała go po raz pierwszy. Marek odwrócił się w stronę drzwi, gdy tylko ją usłyszał. Wstał z krzesełka i tak jakby mu włączono zwolnione obroty podchodził do niej. 
- Ula - wyszeptały jego usta
- Co ty tu robisz? - odezwała się 
- Chciałem porozmawiać i wiele wyjaśnić jeśli tylko mi pozwolisz - mówił, a oczy prosiły.  Nie one nie prosiły, a raczej błagały o jej przychylność. 
- Dobrze chodźmy do mojego pokoju - odezwała się. 
- Ula, wiem jak bardzo mogłaś się poczuć zraniona...
- Marek, a jak miałam się poczuć skoro kilka godzin wcześniej mówiłeś jedno aby później wyprzeć się romansu ze mną - weszła mu w słowo
- Ula ja nie wyparłem się ciebie. To nie tak. Paulinie powiedziałem prawdę. Nie miałem romansu, bo nie można nazwać romansem chęci spędzenia z kimś reszty całego życia. Chęci iść razem ramię w ramię. Pokochałem cię całym sobą Ula. A romans to chwilowy poryw serca, nie to przy tobie czułem. To nie chwilowe zauroczenie, tylko ckliwe i piękne uczucie. Uczucie, którego nie wyparłem się ani razu przez cały ten czas. Paulinie nie przyznałem się co czuję do ciebie aby zdobyć dodatkowy głos na zarządzie. Teraz wiem, że to było egoistyczne  i podłe z mojej strony, ale wówczas wydawało mi się to najlepszym rozwiązaniem. Dzisiaj już wiem, że nie. Lecz gdy tylko odeszłaś wszystko straciło sens. Bo po co mi to wszystko, jeśli nie mam z kim tego dzielić. Przez te wszystkie lata nawet nie spojrzałem na inną. Wszędzie widziałem tylko ciebie. Zasypiałem i budziłem się z widokiem twoich oczu. 
I gdy wczoraj Sebastian przyniósł mi nagranie z tego reportażu nie zastanawiałem się ani chwili. Poprosiłem go o zastępstwo i musiałem przyjechać. Przestało liczyć się wszystko. Z resztą bez ciebie obok nic się nie liczy. 
Na kilka chwil zapadła cisza, którą przerwało wejście Małgosi. 
- Ula czy ona wie? - odezwał się Marek 
Ula nie wiedziała co powiedzieć. Kiedy Małgosia miała około pięciu lat Ula opowiedziała jej o Marku. Powiedziała jak ma na imię i na pewno ją kocha, ale mieszka i pracuje daleko dlatego nie mieszka wraz z nimi. 
- Wie, że jej tata mieszka daleko - odpowiedziała.
Marek pokiwał tylko głową. 
- Dlaczego mi nie powiedziałaś, że jesteś w ciąży. Przecież przyjechałbym i był przy tobie - mówił
- Gdy dowiedziałam się o ciąży myślałam, że jesteś z Pauliną i nie chciałam rozbijać waszego związku. 
- Ula tego związku przecież już od dawna nie było i ty o tym wiedziałaś. 
Małgosia podeszła do Uli i przytuliła się. 
- Mamusiu czy ten pan pomoże ci wyzdrowieć?  - zapytała dziewczynka
- Kochanie muszę ci coś powiedzieć. Ten pan to twój tata - mała patrzyła to na Ulę to na Marka.
- Małgosiu, twoja mama mówi prawdę. Jestem twoim tatą.  Wiem, że nie było mnie przy was przez tyle lat. Ale jeśli wraz z mamą mi pozwolicie to będę już z wami od teraz zawsze. A odpowiadając na twoje pytanie to tak pomogę mamusi wyzdrowieć - wyjaśnił Marek kucając przy niej.
Ta odwróciła twarz w stronę matki i niemym pytaniem czekała na odpowiedź i potwierdzenie jego słów. 
- Małgosiu czy możesz nas zostawić samych. Chciałabym jeszcze porozmawiać z tatą - poprosiła córkę.
Po jej wyjściu znów zapadła cisza. Każde z nich zastanawiało się co dalej. On pragnął aby Ula mu wybaczyła i mógł być ojcem dla tej małej dziewczynki. Ona sama nie wiedziała co zrobić. 
- Ula proszę powiedz coś - odezwał się po chwili. Lecz widząc brak jakiejkolwiek reakcji z jej strony uznał, że nic tu po nim. Powiedział jej wszystko. Przyznał co do niej czuje. Nic więcej nie mógł zrobić. Położył tylko na stole białą kopertę z kwotą potrzebną na zabieg i chciał wyjść, gdy zatrzymał go jej głos.
- Marek, zaczekaj. To nie tak. Ja po prostu nie wiem co mam myśleć, w mojej głowie jest jeden wielki mętlik. Potrzebuje czasu, aby to wszystko sobie przemyśleć.
- Rozumiem, dam ci tyle czasu ile będziesz potrzebować - usłyszała w odpowiedzi. I po chwili została sama w pokoju. Z nawałem myśli. Myśli, które nie dawały jej spokoju. Słyszała jeszcze jak Marek bawił się z Małgosią. Niespełna godzinę później do pokoju wpadła zapłakana córeczka i rzekła ze skargą w głosie.
- Tatuś wyjechał. Dlaczego mu pozwoliłaś wyjechać?
- Kochanie to nie tak. Tata wyjechał, ale na pewno jeszcze do nas przyjedzie. Tata mieszka i pracuje w Warszawie. I to dlatego musiał wyjechać. Jeśli chcesz to wieczorem zadzwonimy do taty i będziesz mogła z nim porozmawiać. Obiecuję - tymi słowami uspokoiła córkę. Ale nie siebie. 
Nie miała pojęcia co zrobić, jak postąpić. On wracał do Warszawy, ale miał cichą nadzieję na odzyskanie jej miłości. 
Wieczorem siedział w salonie i  wpatrywał się w zdjęcie Uli  gładząc opuszkami palców jej uśmiechniętą twarz. Tak bardzo pragnął aby znów móc ujrzeć ten cudowny uśmiech i być zawsze przy niej i tej małej dziewczynce. Z tych rozmyślań wyrwał go dźwięk telefonu. Gdy ujrzał na wyświetlaczu kto dzwoni twarz jego rozjaśnił uśmiech. Odebrał natychmiast.
- Witaj Ula - odezwał się, chociaż chciał użyć innego sformułowania niż imię. 
- Dobry wieczór, dzwonię bo obiecałam to Małgosi, ale i sama chciałam jeszcze porozmawiać - usłyszał.
Najpierw porozmawiał z córką i zapewnił, że jeśli mama nie będzie mieć nic przeciwko to odwiedzi je w sobotę i zostanie do niedzieli. Dziewczynka bardzo się ucieszyła. Później jeszcze rozmawiał z Ulą. 
- Chciałam ci bardzo podziękować za pieniądze na ten zabieg. Oddam jak tylko wrócę do zdrowia i zacznę pracować. A co do twojego przyjazdu nie ma problemu, możesz przyjechać nawet w piątek popołudniu.
- Dziękuję Ula, a co do pieniędzy to ja nie chcę abyś je zwracała. Najważniejsze abyś była zdrowa i to się liczy. Przyjadę w piątek lecz zanim do was przyjadę muszę zarezerwować jakiś hotel. 
- Nie rezerwuj, możesz zatrzymać się u nas.
Po tej rozmowie miał niejasne przeczucie, że jeszcze nie wszystko stracone. 
Trzy dni później znów pokonywał tą samą trasę. Cieszył się z tej wizyty. Na tylnym siedzeniu leżał pluszowy misiek i dwa bukiety kwiatów. 
Ula w ciągu tych kilku dni miała dużo czasu na przemyślenia. A i rozmowy z babcią również pomogły. W sobotnie popołudnie całą trójką wybrali się na spacer. 
Przez chwilę szli obok siebie, każde cieszyło się z tego. Aż w pewnym momencie Marek poczuł jak Ula wsuwa swoją rękę pod jego ramię. Na jego twarzy wykwitł uśmiech. Nie potrzebowali słów oraz żadnych tłumaczeń czy wyjaśnień. Każde z nich poczuło ulgę. Spacerkiem dotarli do parku gdzie był staw, w którym pluskały się pstrokate kaczki. Ula wyciągnęła kawałki bułki i wręczyła córce.
- Proszę kochanie możesz iść nakarmić ptaszki.
Marek objął Ulę w pasie przyglądając się poczynaniom swojej córki. W końcu odważył się i wyszeptał wprost do jej ucha.
- Kocham cię, i nigdy nie przestałem 
- Kocham cię - usłyszał w odpowiedzi. Jego serce skakało z radości. Był najszczęśliwszym facetem na świecie. Odzyskał wreszcie swą ukochaną. 
Wieczorem siedząc przy kuchennym stole rozmawiali z babcią informując o podjętej przez Ulę decyzji.
- Babciu postanowiłam, że wrócimy wraz z Markiem do Warszawy. 
Kobieta nie była zdziwiona takim obrotem spraw. Widziała miłość bijącą od każdego z nich. A Małgosia nie odstępowała Marka na krok. I tak cała trójka w niedzielny wieczór była już w Warszawie. 

Od tego dnia minął rok. Ula przeszła udany zabieg, przyjęła Markowe oświadczyny, a Małgosia zawojowała dziadków Dobrzańskich. Pan Cieplak nadal nie mógł wybaczyć córce tego co zrobiła. Marek był wsparciem dla swej ukochanej w każdej chwili. Pojechali jednego dnia nawet do Rysiowa aby zaprosić jej rodzinę na ślub. Oboje czuli, że nie są mile widziani. Ula bardzo to przeżyła. Marek starał się przekonać Józefa odwiedzając go ponownie kilka dni po ich wspólnej wizycie. Na nic zdały się jego wyjaśnienia i prośby aby przyjechał na ich ślub. Pan Cieplak był głuchy na słowa Marka. 

Pobrali się w pierwszą sobotę września. Ula wróciła do pracy w FD. Doczekali się kolejnego potomka. Szymon przyszedł na świat dokładnie w dwunaste urodziny Małgosi i był wierną kopią swojego taty. Marek szalał z radości. 
Wreszcie ich życie wkroczyło na właściwe tory.  Marek znów chodził uśmiechnięty. Ula i dzieci były tym czego pragnął. Również Ula odzyskała spokój. Marek wobec córki zachowywał się tak jakby chciał nadrobić te wszystkie lata nieobecności przy niej. 
W końcu udało się im stworzyć szczęśliwą, kochającą rodzinę. 
KONIEC

8 komentarzy:

  1. Witaj,cóż mogę napisać, piękna urocza mini ze szczęśliwym zakończeniem.
    Szkoda tylko, jak to Ula, więcej czasami sobie dopowiada niż działa. Przez to, że myślała, że Marek jest z Pauliną oboje dużo stracili a także ich córka. A nawet gdyby tak było skąd mogła wiedzieć jak zachował by się Marek, może chciałby uczestniczyć w życiu dziecka?.
    Dziwi mnie zachowanie Józefa, nie zaakceptować wnuczki duży błąd, nie wie co traci.
    Sebastian to jednak dobry przyjaciel, szkoda, że z Wiolą im nie wyszło, ale trudno.
    Pozdrawiam serdecznie, Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to Ula najpierw działa, a później jest co by było. Sebastian wyjątkowo zachował się przyzwoicie. Fakt nie udało się Sebastianowi ułożyć życia z Violettą, ale mają dziecko.
      Dziękuję Ci bardzo za dzisiejsze odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w piątkowe słoneczne popołudnie
      Julita

      Usuń
  2. Bardzo dobry pomysł na mini, a operacja oczu Uli niesamowicie wiarygodna, bo przecież miała wadę wzroku. Bardzo długo trwało zanim ponownie się zeszli i gdyby nie apel małej o pomoc dla matki, to pewnie nigdy by nie mieli takiej szansy. Tu też wielka zasługa Violetty, której Marek powinien dziękować do końca życia. Przykre, że Józef się zbiesił i nie znalazł zrozumienia dla córki, bo ona wyprułaby sobie dla niego żyły. Żal, że nie potrafił udzielić jej wsparcia w trudnych chwilach.
    Przeczytałam z wielką przyjemnością zwłaszcza, że zakończenie szczęśliwe.
    Pisałam już, że nie z przymiotnikami piszemy razem? Np: nie jasne przeczucie - niejasne przeczucie.
    Ula i dzieci były tym czego pragną. - pragnął ( w tekście jest jeszcze gdzieś wyżej identyczny byczek. Zjadłaś końcówkę).
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chciałam Was zamęczać kolejnym dłuższym opowiadaniem po ostatnich dwudziestu częściach.
      Dla Józefa coś takiego jak córka z nieślubnym dzieckiem było nie do przyjęcia. A samo to, że miała romans z zajętym mężczyzną jeszcze spotęgował jego złość do córki. A zakończenie nie mogło być inne tylko takie z happy endem.
      Dziękuję za dzisiejsze odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w słoneczne piątkowe popołudnie.
      Julita

      Usuń
  3. Bardzo przyjemna mini i tak jak wyżej dziwię się postawie Józefa i że odrzucił córkę i wnuczkę. Na szczęście Dobrzańscy okazali się wspaniałymi dziadkami. Madzia ma przynajmniej dziadków. Szkoda też, że Olszańskich rozwiodłaś. A markowi wypadałoby pogratulować cierpliwości i ciągłej miłości. Nie jeden by zrezygnował z miłości.
    Pozdrawiam miło i dziękuję za wpis.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak pisałam wyżej Józef to człowiek ze staroświeckimi zasadami, dodatkowo środowisko, w którym żyje jest takie same. Ten rozwód Olszańskich miał ukazać, że nie zawsze wszystko musi być idealnie. Oni potrafią ze sobą rozmawiać, ale tylko z powodu syna i wspólnej pracy.
      Dziękuję za dzisiejsze odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w słoneczne piątkowe popołudnie.
      Julita

      Usuń
  4. Trochę żal mi Uli. Pan Józef źle postąpił to nie jest wina małej ze się urodziła. Dobrze, że Ula i Marek zeszli się po 10 latach

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiadają lepiej późno niż wcale. I tu to przysłowie jest bardzo na miejscu.
      Dziękuję za wpis.
      Pozdrawiam serdecznie.
      Julita

      Usuń