piątek, 29 października 2021

SIEROTY część X

 Wychodził z firmy układając sobie w głowie plan. Plan, który miał spowodować iż Ula zdecyduje się na przeprowadzkę. Zastanawiał się również czy nie ma czegoś więcej. Czegoś co tak bardzo trzyma ją w tym Rysiowie. Samo miasteczko nie było jakoś wyjątkowe. Ot taka niewielka mieścina z małym parkiem. Chociaż park to za dużo powiedziane raczej skwerek. Żadnych galerii handlowych. Podejrzewał, że tam nawet kina nie mają, jedynie chyba mieli coś w rodzaju domu kultury. Postanowił dowiedzieć się co nie pozwalało na przeprowadzkę Cieplaków. W końcu to co zaproponował było bardzo korzystne. Prawie żadnych opłat, dlatego tym bardziej tego nie rozumiał. Przez myśl przeszło mu aby podjechać do niej jutro popołudniu. Lecz odrzucił tę myśl uznając iż Ula może potraktować go jako tego nachalnego. 
Teraz miał jeszcze podjechać do szpitala i pogadać z ojcem. Wiedział, że jego rodzicielki nie będzie i będą mogli spokojnie omówić swój plan, mający na celu udowodnić machlojki Febo. A i miał wieści od mecenasa. 
- Witaj tato. Jak się czujesz? Jesteś pewny, że to dobry pomysł z tym przesunięciem tego zabiegu? - mówił Marek po tym jak tylko się przywitali mocnym uściskiem dłoni. 
- Nic mi nie będzie. Skonsultowałem to z lekarzem. Najważniejsze to aby mama się o tym nie dowiedziała, bo suszyłaby mi głowę. Ten dureń ma tu przyjść jutro około dwunastej.
- A skąd masz pewność, że będzie coś kombinować w szpitalu? Chyba aż tak podły to on nie jest - mówił Marek.
- Jak zadzwonił powiedziałem, że jestem w szpitalu i nie wiem kiedy stąd wyjdę. A on, że ma jakieś faktury czy coś tam do podpisu, i że jest to pilne. Myślę synu, że ten będąc pewnym swego będzie chciał mi podsunąć pod nos coś do podpisu. Uważając iż będąc pod wpływem jeszcze narkozy podpiszę to co mi da - mówił senior. 
- I co zamierzasz? - dopytywał Marek chociaż domyślał się planu ojca.
- Kiedy on tu przyjdzie będę udawał, że jestem jeszcze nie do końca w pełni przytomny. Kiedy da mi te papiery ja zacznę je dokładnie czytać. 
- Niezły plan tato. Ale obawiam się czy to bezpieczne. Tym bardziej, że przylecieli do niego jego Włoscy przyjaciele - wyraził swoje zadowolenie z pomysłu, jednocześnie mówiąc o obawach jakie nim targały - wiesz co, ja tu jutro przyjadę.
- Lepiej nie. Bo może się spłoszyć i niczego mu więcej nie udowodnimy. 
- Spokojnie tato. Zrobię tak aby mnie nie widział - wyjaśnił mu syn. 
- Chyba cię nie przekonam - Marek skinął głową na potwierdzenie. 
- A co jeśli przyjdzie mama? - Krzysztof uśmiechnął się i odpowiedział.
- Bądź pewien, że nie przyjdzie. Już ja się o to postarałem - młody Dobrzański był pod ogromnym wrażeniem operatywności ojca. Ten mimo swojego stanu zdrowia potrafił myśleć logicznie. 

Po wizycie u ojca pojechał do domu swoich rodziców. 
Podjechał pod okazałą posiadłość na jednej z dzielnic Warszawy. Wysiadł z samochodu i skierował w kierunku drzwi, gdzie już stała jego matka. 
- Witaj synku. Właśnie pani Kasia właśnie przygotowała kolację oraz zaparzyła kawę. 
- Witaj mamo - przywitał się z rodzicielką pocałunkiem w policzek - z chęcią napiję się kawy. Ale i coś z wielką przyjemnością zjem. 
Siedzieli już jakiś czas przy stole w salonie rozmawiając o stanie Krzysztofa oraz planach na ich wyjazd. Marek tak jak obiecał ojcu ani słowem nie zdradził się, że zna plan ojca. Dobrze wiedział jak Helena by na to wszystko zareagowała. W końcu temat zszedł na inne tory. A raczej na kogo innego. 
- Synku a co z panią Urszulą? Miałeś z nią rozmawiać - usłyszał kiedy usiadł wygodnie w fotelu z filiżanką kawy. 
- Byłem u niej wczoraj późnym popołudniem. Jeśli chodzi o przeprowadzkę to nic jeszcze nie wiem. Lecz Ula teraz ma co innego na głowie. Beatka złapała jakąś infekcję w przedszkolu i trzeba było zmienić termin zabiegu. Nie znam daty, bo Ula miała dopiero dzisiaj tam dzwonić. Ale obawia się, że termin może być odległy. Sam też tak myślę. A jeśli chodzi o mieszkanie to już nie wiem jak ją przekonać do przeprowadzki. Wciąż tłumaczy się kosztami. Ja jednak myślę, że jest coś jeszcze co trzyma ją w Rysiowie - mówił z wyczuwalnym smutkiem w głosie. Widać było, że jest zmartwiony tym co się dzieje. 
- Myślę, że jeśli chodzi o małą to mogę spróbować przyspieszyć ten zabieg dzięki fundacji - Marek pokiwał głową na znak zgody. W jakimś sensie spadł mu kamień z serca. Chociaż tyle dobrego - synku jeśli chodzi o mieszkanie to są dwa wyjścia. Jedno to dać jej jeszcze czas do namysłu... - mówiła Helena.
- Mamo, ale nad czym tu się zastanawiać. Podróż w jedną stronę to dobra godzina jazdy komunikacją - mówił nieco rozgoryczony.
- A drugie to spróbuj z nią porozmawiać.
- Rozmawiałem, ale ona jest tak jakby nieprzejednana. Nie rozumiem tego, dostaje taką okazję, z której niejedna osoba by skorzystała. A ona jeszcze kręci nosem - mówił. 
- Jednak jak widać pani Urszula to nie każdy i kieruje się swoimi zasadami. A może faktycznie jest coś co ją tam trzyma. 
- Niby co? Rodzice nie żyją a innej rodziny nie mają - mówił rozgoryczony.
- Sądzę, że właśnie to trzyma ją w Rysiowie - Marek zadał nieme pytanie, na które pospiesznie odpowiedziała mu rodzicielka - grób rodziców.
- Przecież to głupie - odrzekł nie bardzo rozumiejąc co ma jego rodzicielka na myśli. 
- Nie do końca. Ula jak widać była, jest bardzo związana emocjonalnie ze swoimi rodzicami. Do tego nie można zapomnieć, że przejęła opiekę nad młodszym rodzeństwem. A po rodzicach jedynie co im pozostało to mogiła. Mieszkając tam w Rysiowie bardziej niż gdziekolwiek indziej czuje ich obecność. W jej podświadomości wytworzyło się przeświadczenie, że wyprowadzka spowoduje utratę tej więzi. Mało tego po przeprowadzce już nie będzie mogła tak często chodzić na cmentarz, bo jak sam zauważyłeś to spory kawałek drogi. Ja tylko ze słyszenia orientuje się gdzie jest ten cały Rysiów - Marek słuchał tego co mówiła Helena i najwyraźniej zaczęło docierać do niego to wszystko. Zaczął rozumieć to jej postępowanie. W tym momencie jego plan, a raczej plan Seby uznał za niedorzeczny i bezsensowny. 
- Mamo a może ty byś spróbowała z Ulą porozmawiać i przekonać ją do tej przeprowadzki - zasugerował.
- Nie wiem czy to dobry pomysł synku - mówiła lecz widząc jak bardzo jej syn zaangażował się rzekła - spróbuję, ale niczego ci nie obiecuję. Jutro mam kilka spraw do załatwienia, o które prosił mnie tato. Popołudniu natomiast zajrzę tylko na chwilę do fundacji aby zorientować się w sytuacji jeśli chodzi o zabieg dla małej, więc myślę iż pojutrze mogłabym porozmawiać z panią Urszulą. 
- Ula jest na zwolnieniu do końca tygodnia, ale jeśli chcesz to zadzwonię aby podjechała do firmy albo umówię i pojedziemy do Uli.
- W porządku możemy umówić się, że jutro zadzwonię do ciebie i powiem co załatwiłam w fundacji a ty mi jak umówiłeś się z panią Urszulą - junior skinął głową na wyrażenie zgody. 
Było po godzinie dwudziestej kiedy wrócił do domu. Wziął prysznic i usiadł jeszcze na kanapie chwycił za telefon z zamiarem połączenia się z Cieplak. Jednak odstąpił od tego uznając iż jest już dość późno. W tym przypadku przełożył to na dzień jutrzejszy, ale dopiero po tym jak załatwi sprawę z Febo. 

Było kilka może kilkanaście minut po godzinie jedenastej kiedy drzwi od sali, gdzie leżał Krzysztof Dobrzański otworzyły się,
- Witaj Krzysztofie - usłyszał nieco ściszony głos swojego przybranego syna. 
- Witaj Aleks - odparł udając osłabionego po przebytym zabiegu. A dodatkowo udało się seniorowi namówić lekarza prowadzącego na tą mistyfikację. I w ten sposób wyglądało tak jakby ten chory przeszedł może z godzinę temu zabieg. Podpięta aparatura monitorująca pracę serca, kroplówka. 
- Jak się czujesz? Długo jeszcze będą cię tu trzymać? - pytał Febo niby z troski. 
- Dość osłabiony jak to po operacji. Możliwe, że wyjdę do domu pod koniec następnego tygodnia jeśli wszystko pójdzie dobrze. A później wraz z Helenką wyjedziemy do sanatorium - mówił wciąż nie zdradzając się, że to mistyfikacja aby ujawnić machlojki Febo - ale ty chyba coś chciałeś abym podpisał - przeszedł do meritum sprawy.
- A tak, widzisz tak się przejąłem twoim stanem, że całkiem wyleciało mi z głowy po co tu przyjechałem - mówił uśmiechając się szyderczo - mam do podpisania kilka faktur i zestawienie na zakup materii dla Pshemko. Chciał tu przyjechać z tym zestawieniem Adam, ale uznałem, że nie potrzebujesz tu pielgrzymek z firmy - mówił wyciągając z teczki kilka zapisanych kartek i zaczął podawać seniorowi.
Starszy mężczyzna zaczął przeglądać każdą z nich i o ile pierwsze trzy nie budzi żadnych podejrzeń tak już kolejna nie była tym co mówił młodszy mężczyzna.
Krzysztof zagłębił się w treść tego co tam było napisane, nagle Febo zaczął się denerwować.
- Krzysztof podpisz i miejmy to już z głowy. Ja mam jeszcze kilka spraw do załatwienia a i tobie potrzebny jest odpoczynek - mówił.
- Możesz mi powiedzieć co to ma znaczyć? - podniósł się senior na łóżku do pozycji siedzącej - chciałeś nas pozbawić udziałów? Sądziłeś, że nie przeczytam tego co mi podsuwasz pod nos? Myślałeś, że jak będę po operacji to dasz mi pismo zrzeczeniem się na twoją rzecz naszych udziałów? Aż tak nas nienawidzisz? To tak się nam odwdzięczasz za wszystkie te lata? Zastanawiam się czy te wszystkie numery jakie ostatnio nas spotkały są również twojego pomysłu a może wspólnie z siostrą to uknuliście? - zasypał swojego przyrodniego syna pytaniami - obiecuję, że odpowiesz za to wszystko, twoja siostra również - ten po chwili zastanowienia z całą pewnością w głosie rzekł.
- Niczego mi nie udowodnisz.
- Taki jesteś pewny? - zapytał i wyjął dyktafon, na którym została nagrana cała rozmowa - a teraz wyjdź stąd. Nie mam ochoty patrzeć na ciebie dłużej niż to możliwe - rzekł senior wskazując palcem na drzwi. 
Febo już wiedział, że przegrał. Zastanawiał się tylko co teraz powie swoim Włoskim przyjaciołom, w końcu obiecał im część udziałów firmy. Był z nimi  umówiony na telefon kiedy załatwi sprawę z Dobrzańskim. Miał tylko nadzieję, że niczego więcej nie doszło do seniora. Jakże był w błędzie. Musi teraz się zastanowić jak z tego wszystkiego się wyplątać tak aby nie było rozgłosu. Zadzwonił do jednego z braci Scacci i umówił w firmie za około godzinę. 

Helena miała dobre wieści dla Marka, a raczej dla Uli. Zadzwoniła z tą wiadomością do syna.
- Synku mam myślę bardzo dobre wieści dla pani Urszuli. Dzwoniłeś do niej?
- Jeszcze nie. Wczoraj uznałem, że jest za późno, a dzisiaj miałem kilka spraw do załatwienia. Jednak jeśli dasz mi kwadrans to oddzwonię do ciebie i wszystko powiem - Helena zgodziła się obiecując, że będzie czekać na telefon. Rozłączył się i natychmiast wybrał numer Cieplak. 
- Dzień dobry Ula - przywitał się kiedy tylko usłyszał jej głos z drugiej strony słuchawki. 
- Witaj. Co się stało? 
- Mam dla was dobre wieści i jeśli się zgodzisz to jeszcze dziś przyjechałbym wraz z moją mamą. Chodzi i ten zabieg Beatki, ale ja nie wiem tyle co mama - mówił.
- Oczywiście, że możecie przyjechać. Tylko jeśli mógłbyś określić mniej więcej, o której byłabym wdzięczna. Bo muszę jeszcze wyjść do przychodni odebrać receptę i wykupić leki - wyjaśniła. 
- Myślę, że nie wcześniej jak na godzinę szesnastą to nie będziemy - odparł. Ula poparła ten pomysł, podziękowała mu za to co zrobił. A on poczuł się jakoś tak dziwnie, inaczej. Kolejny raz łapał się na tym, że pomoc Uli i jej rodzeństwu sprawia mu ogromną przyjemność i radość. Natomiast kiedy dostał telefon od matki poczuł jak wokół jego serca rozlała się fala ciepła. Zadzwonił do swojej rodzicielki umawiając się, że na piętnastą przyjedzie po nią. Sam był bardzo ciekaw co takiego udało się załatwić w sprawie Beatki. Jednak musiał poczekać jeszcze trochę aby się dowiedzieć. 

- I jak Aleks załatwiłeś? - zapytał jeden z braci Scacci.
- Nie. Krzysztof  mnie przejrzał i grozi mi sądem. W tej sytuacji będę musiał jak najszybciej wyjechać do Włoch.
- Na nas nie licz - usłyszał, nim jeszcze poprosił o jakąkolwiek pomoc. 
- Ale przecież jesteśmy przyja... - zaczął lecz nie dane mu było dokończyć.
- Zapamiętaj sobie jedno, w interesach nie ma przyjaciół. To na razie my wracamy do siebie - usłyszał i tyle widział już teraz jak się okazało zwykłych znajomych. 
W tej sytuacji nie pozostało mu nic innego jak wymyślić jakiś plan, który pozwoli mu się dogadać polubownie z Dobrzańskimi. Był wściekły na siebie za swoją pewność, na Paulinę, że musiała wpaść na te swój głupi plan z fałszywymi donosami oraz na Scacci. Na tych ostatnich zwłaszcza, liczył, że mu pomogą. Musiał jeszcze pogadać z Pauliną i wspólnie ustalić jakieś działanie. 

Po wyjściu Aleksa ze szpitala Marek odebrał od ojca nagranie oraz to pismo, które podsunął seniorowi Febo i zawiózł do ich adwokata.
- Dzień dobry panie mecenasie - panowie przywitali się uściskiem dłoni i po wejściu do gabinetu Marek przeszedł do sprawy - przyniosłem kolejne dokumenty wobec Febo. To jest nagranie rozmowy ojca z Febo  i pismo, jakie dostał tato do podpisu. Febo chciał wmówić, że jest to zestawienie zamówienia materiałów dla Pshemko. 
CDN...

6 komentarzy:

  1. Dla Aleksa dobry dzień to nie był. Wszystkie jego plany wzięły w łeb i jeszcze ze siostrą ma na pieńku. Ale sami są sobie winni. Kiedy już Marek upora się z Febo powinien więcej czasu poświęcić Uli i jej rodzeństwu. Ulą trzeba mocno począsnąć.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla obojga Febo dobre dni się skończyły.
      Marek stara się jak może, ale nie można nikogo zmusić do czegokolwiek. Ula sama musi dojrzeć do tej przeprowadzki.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w piątkowy wieczór.
      Julita

      Usuń
  2. Krzysztof przejrzał działania swojego adoptowanego syna a on postąpił dokładnie tak jak obaj Dobrzańscy podejrzewali. Kolejny dowód na machlojki Febo trafił do prawnika.
    Marek jest bardzo zaangażowany i zależy mu na przeprowadzce Uli do Warszawy. Można powiedzieć, że wychodzi ze skóry, aby doszła do skutku, bo angażuje w to nawet swoją matkę. Tu akurat ona i jej rozległe znajomości wśród lekarzy bardzo się przydadzą i być może Betti szybko przejdzie operację.
    Jeśli Helena miała rację i to sentyment trzyma Ulę w Rysiowie, to może nie być łatwo ją przekonać. Z drugiej strony pamięć o zmarłych bliskich zawsze nosi się w sercu i głowie a nie szuka się jej w cmentarnych grobowcach, na które zawsze można przyjechać i powspominać.
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Helena miała rację a Ula sama jej to powie w kolejnej części.
      Godziny Febo w firmie są już policzone.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w piątkowy wieczór.
      Julita

      Usuń
  3. Czasami matki mają racie trzeba ich posłuchać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Helena to bardzo mądra kobieta.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w środowy wieczór.
      Julita

      Usuń