piątek, 15 października 2021

SIEROTY część VIII

 Siedział nad brzegiem Wisły i nawet to miejsce, które tak uwielbiał nie dawały dziś ukojenia. Próbował zrozumieć postępowanie obojga Febo. Najpierw te głupie niczym nie poparte donosy na jego matkę, potem nasłanie kontroli do firmy. Ale żeby tego było mało miał ciekawą rozmowę z nikim innym jak panią prezes Beatą Lange. Chociaż ciekawą to dość mocno powiedziane ona była dziwna. Trochę się zdziwił kiedy usłyszał kto jest jego rozmówcą. 
- Panie Marku dzwonię z dość nietypową sprawą, ale sądzę iż bardzo ważną dla pańskiej firmy - usłyszał po standardowej regułce przywitalnej.
- Co ma pani na myśli? - dociekał.
- Ostatnio dwukrotnie kontaktował się ze mną wasz dyrektor finansowy. Niby nic takiego gdyż mamy jeden wspólny cel chodzi o podatek vat jednak to dotyczy wielu firm. Lecz pan Febo oprócz tego próbował mi sprzedać wasze tajemnice firmowe oraz mówił dość nieprzychylnie o panu. Proponował mi również fuzję między naszą a waszą firmą kiedy tylko sam pozostanie prezesem - mówiła kobieta. 
- Bardzo pani dziękuję za tę wiadomość. Lecz nurtuje mnie jedno pytanie... - Lange nie dała mu dokończyć wiedząc a raczej domyślając się o co młody Dobrzański chce zapytać. 
- Panie Marku owszem lubię rywalizację, ale na czystych zasadach oraz warunkach. Nie lubię krętaczy i oszustów. A skora pan Febo posuwa się do czegoś takiego wobec własnej firmy to równie dobrze może zrobić to z moją czy każdą inną. Powiem więcej nie zdziwiłabym się gdyby próbował to z innymi firmami - doceniał to co zrobiła ta kobieta. Przecież równie dobrze mogła przystać na propozycję Febo. 
Zastanawiał się czy powiedzieć o tym ojcu. Obawiał się o jego stan. W końcu od kilku dni wciąż docierały do niego same złe wiadomości. Już wczoraj jak był u rodziców widział, że senior nie czuje się najlepiej. Postanowił najpierw porozmawiać samemu z Febo i spróbować wyjaśnić to co usłyszał od Beaty Lange. 
Z tych jego rozmyślań wyrwał go dźwięk telefonu, wyjął go z wewnętrznej kieszeni marynarki, spojrzał na wyświetlacz i nacisnął zieloną słuchawkę. 
- Tak Seba?
- Stary gdzie ty się podziewasz? Od ponad dwóch godzin próbuje się do ciebie dodzwonić. 
- A co się stało przyjacielu? 
- Jest piątek więc pomyślałem o jakimś małym wypadzie do klubu. Co ty na to? 
- Przepraszam cię Seba, ale nie mam nastroju ani tym bardziej ochoty na jakiekolwiek wyjście - odparł. Faktycznie wydarzenia ostatnich dni skutecznie odeszła mu ochota na jakiekolwiek rozrywki i spotkania towarzyskie. 

Wysiadł z windy na piątym piętrze i niby nic szczególnego się nie działo a jednak jeden szczegół przykuł jego uwagę. Był spóźniony, zmęczony a dodatkowo na jego twarzy malował się smutek. Podszedł do lady recepcyjnej aby wziąć klucze od swojego pokoju, a tam zamiast Uli stał nijaki Daniel, na co dzień pracował jako asystent informatyków. 
- Co ty tu robisz, gdzie jest Ula? - dopytywał. 
- Pan Sebastian poprosił mnie o zastępstwo - usłyszał w odpowiedzi. Młody Dobrzański niewiele myśląc swoje kroki skierował do gabinetu swojego przyjaciela. 
- Seba dlaczego na miejsce Uli w recepcji stoi ten cały Daniel? 
- Musiałem kogoś tam postawić, bo Ula zadzwoniła do mnie z informacją, że ma zwolnienie lekarskie coś z jej siostrą - mówił Olszański.
- Dlaczego ja o niczym nie wiem? - mówił poddenerwowany młody dobrzański. 
- Ula próbowała się do ciebie dodzwonić od wczorajszego wieczora. Ja również kilka razy próbowałem, ale chyba zapomniałeś naładować telefon, bo za każdym razem uruchamia się poczta - wyjaśnił kadrowy. 
- Nie zapomniałem, ale zgubiłem go wczoraj - wyjaśnił. Wczoraj kiedy tak siedział nad Wisłą zadzwoniła jego matka, że z ojcem jest źle i zabrało go pogotowie. Zerwał się z miejsca, gdzie siedział i niemalże biegiem udał do swojego auta. Pod dom rodziców dojechał w niecałe dwadzieścia minut, tam czekała na niego Helena i wspólnie pojechali do szpitala. Będąc już na miejscu zorientował się, że gdzieś po drodze zgubił telefon. Z telefonu matki zadzwonił do swojego operatora zgłaszając zagubienie aparatu i zablokował numer. Lecz w obecnej sytuacji zgubienie telefonu było jego najmniejszym zmartwieniem. Ojciec w szpitalu, Ula ma problemy zdrowotne siostry.
- Seba możesz mnie dzisiaj zastąpić w formie? Muszę załatwić kilka spraw między innym załatwić sobie nowy telefon, potem muszę zajrzeć do ojca. Mieli mu dzisiaj robić jeszcze jakieś badania - poprosił Olszańskiego podając kilka powodów, ale pominął fakt, że zamierza również pojechać do Rysiowa. Chociaż z drugiej strony nikt nie oczekuje od niego wyjaśnień  ze swoich planów. Blondyn pokiwał głową na zgodę i obaj panowie pożegnali się. Podjechał do szpitala, swoje kroki skierował bezpośrednio do lekarza prowadzącego Krzysztofa. 
- Dzień dobry panie doktorze - przywitał się z lekarzem - nazywam się Marek Dobrzański jestem synem Krzysztofa Dobrzańskiego. Chciałem się dowiedzieć co z ojcem - wyjaśnił kim jest i co go tu sprowadza.
- Dzień dobry. Henryk Wilczur - przedstawił się medyk - pański tata przeszedł dzisiaj dodatkowe badania. Z badań wynika iż musimy przeprowadzić koronografię serca. Następnie zalecany jest solidny odpoczynek, może jakiś wyjazd do sanatorium - wyjaśnił wszystko medyk.
- Dziękuję panie doktorze - podziękował mu Dobrzański i poszedł zobaczyć się z ojcem - witaj tato, ale nam strachu napędziłeś. Jestem właśnie po rozmowie z lekarzem. Jutro masz mieć zabieg koronografii serca, a po wyjściu pomyślimy o jakimś wyjeździe dla ciebie i mamy. Może do Szwajcarii? 
- Nie wiem synu - zaczął senior - tu jest tak wiele spraw.
- Ja się wszystkim zajmę. Twoje zdrowie jest najważniejsze - mówił junior. Krzysztof kolejny raz miał powód do dumy, że ma takiego syna. Zawsze wraz z Heleną wiedzieli, że mogą na niego liczyć. Jest bardzo ułożonym młodym mężczyzną. A żeby tego było mało to miał serce na dłoni. Nie przeszedł nigdy obok kogoś kto potrzebował jakiegokolwiek wsparcia czy pomocy. Te cechy zawdzięczał Helenie, a dzięki Krzysztofowi umiejętność prowadzenia firmy, rozmawiania z kontrahentami. 
Senior zdawał sobie sprawę, że to co dzieje się obecnie w firmie jest wynikiem zaufania niewłaściwym osobom jakim są oboje Febo. 
Widział jak Marek robi co może aby firma wciąż funkcjonowała jak dotychczas, jakim szacunkiem darzy pracowników a oni jego. I tylko czasem zastanawiał się gdzie popełnili wraz z Heleną błąd przy wychowaniu Febo. Starali się jak mogli, aby tej dwójce sierot nie zabrakło niczego. Owszem był wymagającym i czasami nawet surowym rodzicem, ale całą trójkę traktował tak samo. Czasami jedynie Helena na więcej pozwalała Paulinie tłumacząc, że to dziewczynka. Teraz już wie, że gdyby mógł cofnąć czas o te prawie dwie dekady to nie zdecydowaliby się na ich adopcje. Jedynie co, to przez ten czas przesyłał by część z udziałów na specjalne konto. Dzięki temu zapewne wszystkim żyłoby się znacznej lepiej i spokojniej. Dodatkowo uwikłanie Marka w związek z Pauliną było kolejnym złym posunięciem. 
- Marku, a możesz mi powiedzieć coś więcej o tej sprawie z Fox Fashion - ten zrobił wielkie oczy skąd ojciec o tym wie. Przecież nie rozmawiali na ten temat. Czyżby to było między innymi powodem, że senior trafił do szpitala? 
- A skąd tato o ty wiem? Ja sam dowiedziałem się o tym wczoraj. Zadzwoniła do mnie Beata Lange i o wszystkim opowiedziała. Umówiłem się z nią na jutro, bo dzisiaj jej nie ma w Warszawie. Wówczas dowiem się więcej.  Obiecała mi przekazać jakieś dowody na potwierdzenie, że Aleks knuje przeciwko nam i próbuje układać się za naszymi plecami z innymi. Nie zdziwiłbym się, gdyby takie numery próbował z innymi. Ale tego już mu nie jestem w stanie udowodnić, no chyba, że odezwie się jeszcze ktoś taki jak pani prezes Fox Fashion. 
- Ja również jak i ty synku dostałem telefon od tej samej pani - odparł senior. 
- I to dlatego zasłabłeś? - Krzysztof skinął jedynie głową - jak mi Bóg miły nie daruję mu tego, i jego siostrzyczce również - wysyczał przez zaciśnięte zęby młodszy mężczyzna. Zdawał sobie sprawę, że te wszystkie wydarzenie jakie miały miejsce w ostatnich dniach solidnie nadszarpnęły zdrowiem seniora. 
- A co w firmie? Paulina dała już spokój po tym jak nasłała na mamę i jej fundacje kontrolę i policję? - padło z ust seniora. 
- Tak jest spokój - odparł. Nie chciał mówić o kontroli z PIP-u aby jeszcze bardziej nie pogorszyć stanu ojca. A i doskonale wiedział iż kontrola wypadła pomyślnie, więc tym bardziej nie widział powodu aby denerwować ojca - najwyraźniej pannie Febo wyczerpały się pomysły - dodał robiąc do tego głupią minę czym nieco rozweselił ojca. 
- Oby tak było synku, oby - rzekł Krzysztof - a jak mają się sprawy z panią Urszulą? - nagle ojciec zmienił temat. 
- Jeśli pytasz o mieszkanie to nie wiem. Ula ma od wczoraj kilka dni zwolnienia lekarskiego na małą - odparł. 
- A to coś poważnego? - usłyszał za swoimi plecami głos Heleny. 
- Nie wiem. Wczoraj Ula wychodziła wcześniej z pracy aby odebrać małą z przedszkola. Tyle wiem od Seby, bo ja musiałem wcześniej wyjść, a potem ten zgubiony telefon. Lecz zaraz po wyjściu ze szpitala zamierzam pojechać do Rysiowa. 
- To jedź - usłyszał od ojca. A zabrzmiało to jakoś tak inaczej. Tak jakby ojciec kazał mu jechać do swojej rodziny. Do żony i dziecka. Chciał jeszcze coś powiedzieć lecz mina obojga rodziców skutecznie go od tego odwiodła. Jedynie co to pożegnał się z ojcem poprzez uścisk dłoni i pocałunkiem w policzek Heleny.
- Odpoczywaj tato i... - zaczął będąc już w pobliżu drzwi.
- Jedź już - usłyszał dwa głosy jednocześnie. Uśmiechnął się pod nosem, pokręcił głową i już go nie było. Przez myśl mu nawet przeszło, że jeszcze moment a coś mogłoby polecieć w jego stronę. 
Wyszedł na parking i już nie zatrzymywany przez nikogo dotarł do swojego auta aby już móc kierować się w stronę Rysiowa. Uli adres znał, ale nie bardzo wiedział gdzie. Niewiele myśląc ustawił adres w nawigacji i ruszył w drogę kierując się wskazówkami miłego, spokojnego damskiego głosu. 

- Rany boskie ja tu jechałem niemalże czterdzieści pięć minut, to zapewne autobusem jeszcze dłużej. Nic dziwnego, że Ula wacha się nad podjęciem studiów - pomyślał kiedy tylko dojechał. To tylko uświadomiło mu, że musi i zrobi wszystko aby przekonać ją do przeprowadzki do Warszawy. 
- Marek? Co ty tu robisz? - rzuciła krótkimi pytaniami na widok swojego szefa Cieplak jak tylko otworzyła drzwi i go ujrzała. 
- Dzień dobry. Mnie jest równie miło cię widzieć - odparł a zaraz już poważnie rzekł - przyjechałem sprawdzić czy wszystko w porządku.  Mogę wejść? - dokończył.
- Tak, tak. Proszę wchodź - otworzyła szerzej drzwi aby wpuścić gościa. 
- Wiem od Seby, że próbowałaś się ze mną skontaktować, ale zgubiłem telefon wczoraj. Podobno coś z małą. 
- Tak ma grypę - mówiła zmartwiony, głosem Cieplak. 
- Wyjdzie z tego.
- Tak, wiem, o tym. Ale przez to będziemy musiały przesunąć planowany zabieg, a prywatnie to mnie nie stać - mówiła. 
- Ula proszę cię nie zamartwiaj się na zapas. Może nie będzie to bardzo odległy termin - próbował jakoś pocieszyć dziewczynę. Ula tylko pokręciła przecząco głową i po chwili rzekła.
- Zazwyczaj na taki zabieg czeka się nawet kilka miesięcy. 
- Wiesz co spróbuję pogadać z mamą wieczorem jak już wróci od taty ze szpitala. 
- To pan Krzysztof jest w szpitalu? Co się stało i dlaczego ty jesteś tu a nie z nim? 
- Powoli już ci wszystko tłumaczę - widział, że musi jej wyjaśnić, bo inaczej nic z tego nie będzie - wczoraj oprócz tej całej kontroli z PIP-u ja i tato dostaliśmy telefon o machlojkach Aleksa a to spowodowało, że mama wzywała pogotowie. Ja w pośpiechu zgubiłem z tego powodu telefon. Dzisiaj byłem już w szpitalu i rozmawiałem z lekarzem prowadzącym ojca oraz z nim samym. Na wieść o tobie i małej oboje rodzice natychmiast kazali mi tu przyjechać i sprawdzi co się stało. Sam również miałem w planach tu przyjechać. Więc kiedy tylko wrócę pogadam z mamą i spróbujemy znaleźć rozwiązanie.
- Dziękuję tobie i proszę przekaż też podziękowania rodzicom. 
- Przekażę. A teraz mam jeszcze jedną sprawę, zapewne domyślasz się. Chodzi o to mieszkanie Warszawie. Ula ja tu do was jechałem prawie godzinę - celowo dodał ten kwadrans - więc zapewne komunikacją miejską jest znacznie dłużej. A w obecnej sytuacji przeprowadzka wiele by ułatwiła. 
- Ale Marek mnie nie stać na takie mieszkanie - próbowała argumentować - Cieplak.
- A ja chyba wyraźnie mówiłem, że poza mediami nie będziesz musiała niczego opłacać - mówił i mimo iż próbował ukryć swoje emocje to był w jakimś sensie zły na nią. Ula chyba wyczuła pod denerwowanie Dobrzańskiego.
- Marek proszę nie bądź zły, ja tak naprawdę nawet nie bardzo miałam kiedy się nad tym zastanowić. Sam widzisz co tu się dzieje -mówiła Ula. 
Marek tylko pokiwał głową, ale jednocześnie planując jak przekonać pannę Cieplak do przeprowadzki. 
CDN...

6 komentarzy:

  1. No to się porobiło. Państwo Fe są bardzo kreatywni ale liczę, że zapłata dla nich będzie równie wyszukania. Ula teraz to już chyba ulegnie propozycji Marka i przeprowadzi się do Warszawy. Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego weekendu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kreatywność rodzeństwa właśnie dobiega końca.
      Co do przeprowadzki milczę jak zaklęta.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w sobotni wieczór.
      Julita

      Usuń
  2. Awansowałaś Beatę Langę na prezesa Fox Fashion. O ile dobrze pamiętam to miała ona równorzędne stanowisko do Alexa i robiła w finansach. Tu to najwyraźniej uczciwa kobieta, brzydząca się intrygami. Gdyby nie jej szczerość Marek miałby kłopot z udowodnieniem Alexowi machlojek. Spotkanie Lange - Dobrzański powinno być owocne a dowody na Alexa na tyle mocne, żeby go pogrążyć.
    Ula się miota. Za dużo spada na jej głowę. Teraz Beatka się rozchorowała a tu jeszcze sprawa przeprowadzki do Warszawy. Mimo to uważam, że doglądając Betti powinna pomyśleć o szansie jaką dają jej Dobrzańscy i skorzystać z niej, bo warunki jakie jej zaproponowali są naprawdę świetne i niewygórowane. Mam nadzieję, że w następnej części ona podejmie decyzję.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beata Lange jest tu bardzo uczciwą osobą i dzięki temu Dobrzańscy wiedzą jaki numer chce im wykręcić Aleks. Pani prezes będzie miała dla nich bardzo ciekawe dowody.
      Co do przeprowadzki Ula nawet nie bardzo miała kiedy się nad tym zastanowić.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w sobotni wieczór.
      Julita

      Usuń
  3. Plany obojga Febo na razie się nie udają. Miło że Beata zadzwoniła do Dobrzańskich i uprzedziłam o zaistniałej sytuacji. Wiedzą przynajmniej że i Aleks jest wrogiem.
    U Uli wesoło też nie jest. Jak na jedną osobę ma sporo zmartwień. Pomoc z serca Dobrzańskich jest tym z czego powinna skorzystać.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tym, że Aleks jest wrogiem Marek wiedział od dawna. Lecz bez dowodów nie był w stanie tego udowodnić.
      Ula nauczona jest, że musi samej sobie radzić. A dodatkowo obawia się wzrostu kosztów. W końcu życie w stolicy jest dużo droższe niż w takim Rysiowie pod każdym względem.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w poniedziałkowy wieczór.
      Julita

      Usuń