-
Jaka jest wasza decyzja? – padło z ust Marka.
-
Ja swoją część udziałów odsprzedam – usłyszeli odpowiedź Aleksa.
-
A ja tak łatwo nie dam się wyrzucić z firmy, którą stworzyli również moi
rodzice – rzuciła przez zęby Paulina.
-
Ale ja chyba wyraziłem się jasno na poprzednim zebraniu, że nie przewiduję
żadnych negocjacji – odparł jej młody Dobrzański.
-
Nie zamierzam oddać wam za darmo tego co częściowo należało do moich rodziców,
co również i oni tworzyli – mówiła.
-
Paulino – odezwał się milczący dotychczas senior – przypominam ci, że wasi
rodzicie zginęli jak firma dopiero co zaistniała na rynku. To wszystko co posiadacie,
a raczej posiadaliście zawdzięczacie mojej ciężkiej pracy i naszemu wychowaniu. To my poświęciliśmy wszystko dla was. Nawet relacje z naszym synem na tym ucierpiały.
Lecz dzięki temu jak zarządzał twój brat wartość tego wszystkiego spadła do
minimum według wyliczeń pani Urszuli. Chęć posiadania władzy i chora zazdrość zaćmiły mu umysł. To sprawiło, że Marek musiał odejść z firmy. A twój brat w ciągu ostatnich dwóch lat doprowadził
tę firmę niemalże do upadku – Marek na słowa ojca podniósł głowę i spojrzał
zdziwionym wzrokiem. Również Ula niedowierzała w to co usłyszała.
-
Ale… - Febo chciała coś jeszcze powiedzieć lecz brat wszedł jej w słowo.
-
Paulina nie ma żadnego „ale”. I Marek i Krzysztof mają rację. Więc sprzedaj te
udziały, a co dalej z tym zrobisz to już twoja sprawa. Ja tak jak mówiłem
sprzedaję swój dom i wyjeżdżam – widać, że słowa brata ubodły ją do żywego. Coś
jeszcze chciała powiedzieć, lecz zrezygnowała. Odsprzedała im w końcu te
udziały. Ale liczyła jeszcze, że Domi wywiąże się z ich umowy. Była pewna, że
tak będzie. Dla niej to byłaby słodka zemsta na młodym Dobrzańskim i tej pokrace Cieplak.
Posiedzenie
zakończyło się Febo opuszczali salę ze spuszczonymi głowami jako ci najbardziej
przegrani w całej historii istnienia firmy. Chociaż Paulina nie zamierzała tego
tak zostawiać. Aleks poszedł do swojego jeszcze przez chwilę gabinetu chwilę za nim weszła również Paulina.
- Spakuję jeszcze resztę swoich rzeczy i możemy już wychodzić. Podjedziemy po drodze do galerii – mówił do siostry.
-
Jak chcesz to możesz jechać sam. Ja muszę załatwić coś na mieście – odparła mu nie chciała mówić prawdy co zamierza.
-
Dobrze w takim razie do zobaczenia tak jak się umawialiśmy u mnie późnym popołudniem –
Paulina kiwnęła głową na potwierdzenie jego słów i opuściła pomieszczenie.
Febo
opuścił firmę jakiś kwadrans przed przyjściem modelki.
W
sali zostali jeszcze seniorzy Dobrzańscy oraz Marek z Ulą. Ula spakowała
wszystkie dokumenty do teczki i wraz z Markiem zmierzali w kierunku drzwi.
-
Pani Urszulo? – usłyszeli, gdy mieli już opuszczać pomieszczenie.
-
Tak panie Krzysztofie? – odparła.
-
Chciałem w swoim oraz mojej żony imieniu przeprosić panią za nasze zachowanie
wobec pani przez cały ten czas. Mówię tu o tym, gdy pracowała pani w firmie,
ale i teraz – mówił, a oni mieli wrażenie jakby się przesłyszeli. W pierwszej
sekundzie można by rzec, że nie wierzyli w te słowa.
-
Skąd u was taka nagła zmiana zdania co do mojej narzeczonej? – dopytywał junior
Dobrzański – jak sobie dobrze przypominam to jeszcze niespełna tydzień temu
udawaliście, że jej nie widzicie. Uważaliście, że nie pasuje do tej rodziny. A
naszą córkę również zignorowaliście, gdy byłem u was.
Miał
już odezwać się Krzysztof, lecz nie zdążył.
-
Moi drodzy powiedziałabym, że to nie jest dobre miejsce na takie rozmowy.
Proponuję pójść w jakieś miejsce, gdzie będziemy mogli spokojnie wszystko
wyjaśnić – odezwała się milcząca dotychczas Helena.
-
Myślę, że to nie jest taki zły pomysł – poparła jej słowa Cieplak.
-
A może przyjęlibyście zaproszenie do nas do domu? I tam w zaciszu będziemy
mogli spokojnie porozmawiać i wyjaśnić to co się wydarzyło – zaproponował Krzysztof.
-
Z chęcią, bo jest naprawdę wiele tego. Ale nie możemy tyle czasu obarczać
opieką nad małą Alicję. Dodatkowo obiecałem, że odwiozę ją ponownie do Rysiowa – wyjaśnił Marek.
-
To możecie pojechać po… - mówiła Helena, lecz widać było na jej twarzy coś w
rodzaju zakłopotania.
-
Dominika, ma na imię – powiedział Marek. Tylko, że te jego słowa brzmiały jak
wyrzut iż nie pamiętają imienia własnej wnuczki.
-
W sumie możemy tak zrobić – odezwała się Ula - ale to tak jak mówi Marek może trochę potrwać - dodała.
-
To w takim razie pożegnamy się teraz a za jakieś dwie do trzech godzin przyjedziemy do
was – odezwał się młodszy z mężczyzn.
Wyszli
z sali i tuż przy windzie zatrzymał ich mistrz.
-
Marku czy ja mogę na kilka minut porwać twoją ukochaną?
-
Skoro czujesz taką potrzebę - odparł z uśmiechem na ustach Marek.
Dla
mistrza nic więcej nie było trzeba, chwycił Cieplak za rękę i pociągnął w
kierunku swojej pracowni.
-
Ula poczekam na ciebie w parku – zdążył tylko jeszcze szepnąć jej do ucha nim
odeszła.
Nacisnął
guzik przywołujący windę i chwilę później otwarły się drzwi a z jej wnętrza
wyszła Domi.
-
Marco? – odezwała się niby zaskoczona jego obecnością.
-
Witaj – odparł bez jakiegoś entuzjazmu.
-
Nie cieszysz się na mój widok? – pytała modelka.
-
Nie widzę powodu do radości – odparł i próbował ją ominąć aby wsiąść do windy
lecz nie zdążył. Drzwi windy zamknęły się.
Kobieta
wykorzystała moment i chciała zawisnąć na jego szyi. Lecz ten jakby przeczuwał
co ta zamierza zrobić i uprzedził ją mówiąc.
-
Nawet nie próbuj. Doskonale wiem co knujesz wraz z Febo.
-
No co ty – zaczęła – chciałam tylko przypomnieć ci jak było nam razem cudownie.
A skoro nie jesteś już z Pauliną…
-
Ale jestem z Ulą, a dodatkowo zmieniłem się. I powiem ci jeszcze jedno nigdy
nie było mi z tobą nawet dobrze – oj zabolało. Słowa te modelka odczuła tak jakby
dostała w twarz. To spowodowało, że przez moment nie wiedziała co powiedzieć.
-
A z tą pokraką jest ci niby dobrze? – wyrzuciła z siebie.
-
Nie będę opowiadał ci o moim i Uli życiu – odparł i odszedł. Nie zamierzał
dyskutować z nią. Wyszedł z firmy wściekły na obie kobiety. Wsiadł do samochodu i czekając na narzeczoną wyciągnął
telefon z wewnętrznej kieszeni marynarki, wybrał konkretny numer.
-
Co ty sobie myślałaś, że naślesz na mnie jedną z modelek? I, że w ten sposób
skłócisz mnie z Ulą? – wyrzucał z siebie zaraz po tym jak usłyszał głos Febo w
słuchawce.
-
Nie wiem o czym mówisz – udawała zdziwioną.
-
Nie wysilaj się. Doskonale wiem, że spotkałaś się z Domi i umawiałyście się –
odparł – jeśli myślisz, że coś ugrasz to jesteś w błędzie.
-
Zabraliście mi już wszystko co mogliście… – zaczęła, ale Dobrzański nie dał jej
dokończyć.
-
Nikt niczego ci nie zabrał. To twój ukochany braciszek wszystko
sprzeniewierzył. Więc pretensje miej do niego, a nie do mojej rodziny oraz Uli –
Febo najwyraźniej nie chciała dłużej wysłuchiwać tego co mówił i rozłączyła
się.
Nie
minęło wiele czasu, gdy Marek ujrzał jak jego narzeczona wychodzi z firmy trzymając w
ręku pokrowiec.
-
Co tam masz kochanie? – zaciekawił się.
-
To prezent od Pshemko – odparła – pokażę ci w domu – dodała.
W
domu opowiedzieli Alicji o przebiegu zebrania oraz zaproszeniu do domu rodzinnego Marka.
-
Powiem wam szczerze, że cieszę się z tego – mówiła kobieta – może wreszcie twoi
rodzice Marek coś zrozumieli i z czasem wasze relacje się zmienią na lepsze? –
kontynuowała Milewska.
-
Może? – wyszeptał.
Podczas
ich rozmowy Ula poszła się przebrać, aby pokazać jak wygląda w sukience otrzymanej od mistrza.
-
I jak kochani? – padło z jej ust.
Biało
czarna sukienka z rozcięciem z prawej strony leżała idealnie podkreślając jej sylwetkę.
-
Pięknie – rzekła Milewska.
-
Łał – wydobyło się z ust narzeczonego, a po chwili dodał – kochanie wyglądasz
cudownie - podszedł i wycisnął na jej ustach długi pocałunek.
Podjechali
pod posesję Dobrzańskich. Marek pomógł wysiąść Uli, a następnie wypiął Dominikę
z fotelika i tak całą trójką ruszyli w stronę drzwi.
CDN…