PRZEPRASZAM
W związku z nawałem różnych innych prac dzisiaj wstawiam mini.
Mam nadzieję, że w następnym tygodniu uda się wstawić kolejną część „Nowy
rozdział”
Pozdrawiam życząc miłej lektury.
W
jednym z Warszawskich mieszkań pewna blondynka weszła do pokoju swojej
kilkuletniej córki, w którym od około miesiąca spała również córeczka jej
przyjaciół.
-
Dziewczynki pora szykować się spać – rzekła do dzieci.
-
Dobrze ciociu, tylko spakujemy się na jutro do szkoły – odparła jedna z
dziewczynek.
-
Mamusiu, co to jest wieczna miłość? - pytała kilkuletnia blondyneczka z
niebieskimi oczami i pucołowatymi policzkami jak jej tata.
-
To taka miłość, która trwa zawsze – odparła kobieta.
-
A znasz jakąś bajkę o takiej miłości? - dopytywała dziewczynka.
-
Takich bajek jest wiele skarbie – odpowiedziała córce.
-
Możesz nam opowiedzieć?
-
Dziewczynki już późno. Jutro wam opowiem - usłyszały dzieci.
-
Ciociu prosimy - prosiła dziewięciolatka z dołeczkami w policzkach, oczach
koloru błękitu i kilkoma piegami na nosie.
Kobieta
popatrzyła na obie dziewczynki i zamyśliła się.
-
No dobrze opowiem wam pewną historię. O pewnym niesamowicie pięknym mężczyźnie
i niezbyt urodziwej pannie. Ten urodziwy mężczyzna mógł uchodzić za wyśnionego
księcia - rzekła do dzieci siadając na brzegu łóżka i zaczęła opowiadać – I chyba takim
właśnie jest. Wyśnionym i wymarzonym –
powiedziała w myślach.
-
On był niezmiernie przystojnym mężczyzną, w którym kochały się wszystkie
kobiety. W policzkach miał dwa dołeczki, oczy koloru szarego, które zawsze były
uśmiechnięte.
-
Ale ciociu to miało być o księciu - przerwała jej jedna z dziewczynek.
-
Masz kochanie rację. Ów mężczyzna mógłby uchodzić za takiego. Ale pozwól,
że będę kontynuować - mała pokiwała główką na znak zgody.
-
Ten mężczyzna był bardzo majętny. Jego rodzice posiadali własną firmę, w której
tworzono przepiękne suknie. Miał on również przyrodnie rodzeństwo. Brata i
siostrę. On był najmłodszym z dzieci, a przez to pozwalano mu na więcej i
rozpieszczano do granic możliwości. Gdy on i jego rodzeństwo byli jeszcze
dziećmi rodzice już wówczas zdecydowali, z kim stworzą swoje rodziny. Siostra
nie miała nic, przeciwko, ale braciom było to zupełnie obojętne. Tylko, że ten
młody mężczyzna, gdy dorósł zaczął się buntować. Najzwyczajniej nie kochał swej
narzeczonej. Lecz nie widząc innej możliwości miał poślubić tę wybraną przez
rodziców. Aż któregoś dnia wydarzyło się coś, co miało zmienić jego
dotychczasowe życie. Do firmy gdzie on sam już pracował przyjęto niezbyt
urodziwą pannę. Niemodnie ubrana, w olbrzymich okularach i z aparatem na
zębach była pośmiewiskiem w całej firmie. Dokuczano jej, a najbardziej dwie
osoby. Narzeczona tego mężczyzny oraz sekretarka.
-
A
książę?- usłyszała
-
On tylko na samym początku. Później już nie, gdy przekonał się, jakim
wspaniałym jest pracownikiem. Z czasem stali się nawet przyjaciółmi. Owa panna
jednego razu nawet uratowała mu życie. Wyciągając go z płonącego samochodu.
-
Ciociu, ale ty opowiadasz o moim tatusiu i jakiejś pani - przerwała opowieść
dziewczynka.
-
Tak masz rację. To jest o twoim tacie, ale również o twojej mamusi -
odpowiedziała małej.
-
Niemożliwe moja mamusia jest ładna. A
ty ciociu mówisz, że była brzydka. Jak jakaś brzydula - obruszyła
się mała Dobrzańska.
Kobieta
wstała z łóżka i podeszła do regału wyjmując z niego album ze zdjęciami.
-
Coś wam dziewczynki pokażę. Spójrzcie - mówiła pokazując kilka zdjęć.
Obie
dziewczynki przyglądały się zdjęciom i nie mogły uwierzyć, że ta kobieta przy
Marku Dobrzańskim to dzisiaj Urszula Dobrzańska.
-
Ale ciociu jak to? - dopytywała mała Dobrzańska.
-
Pozwól kochanie, że skończę wam opowiadać.
Obie
ponownie wlepiły wzrok w Violettę Olszańską. Violetta już miała zacząć dalej,
gdy padło pytanie z ust jej córki.
-
Mamusiu, a kim była ta sekretarka, co dokuczała cioci? - usłyszała pytanie.
-
Przykro mi i wstyd to mówić, ale to ja nią byłam. Wtedy nie byłam taka jak
dzisiaj- odpowiedziała - no dobrze, ale teraz posłuchajcie dalej.
Te
już nie przerywając słuchały opowieści.
-
Z czasem ten mężczyzna zaprzyjaźnił się z brzydulą. A ona była najszczęśliwszą
z dziewczyn. Zawsze lojalna, pomocna, z sercem na dłoni. Taka była. I za to
Marek ją lubił i bronił przed atakami ze strony innych. Nawet jednego razu
pokłócił się ze swoim najlepszym przyjacielem. I przestali się odzywać przez
dłuższy czas. Bo ten kolejny raz nazwał jego przyjaciółkę Brzydulą. Po pewnym
czasie ta ich przyjaźń zaczęła się przeradzać coś więcej. Ula bardziej
przywiązywała uwagę do tego jak wygląda. Tłumaczyła wszystkim, że nie może
przynosić wstydu firmie, a każdy w to wierzył. A prawda była inna. Ona robiła
to dla niego. Nigdy nikomu nie wyjawiła swojej tajemnicy. Ta wyszła dopiero po
jakimś czasie. A było to w dniu, kiedy w firmie organizowano Wigilię Bożego
Narodzenia. Ula przez przypadek zostawiła na biurku swój pamiętnik, który Marek
zabrał wraz i innymi dokumentami. To z niego dowiedział się o miłości swojej
asystentki, przyjaciółki do niego samego. Ale zanim on sam zrozumiał, co czuje
do niej musiało upłynąć jeszcze trochę czasu. To nastąpiło, gdy wujek miał
przygotować raport na posiedzenie zarządu. Oboje pracowali nad tym do późnych
godzin nocnych, czas ich gonił. Tego dnia trochę się posprzeczali i Ula
pierwsza wyszła z biura. Wówczas twój tata zrozumiał, że kocha ją, ale nie
umiał jej tego powiedzieć, a dodatkowo miał już narzeczoną. Ula już wtedy
wyglądała pięknie.
-
Tak jak teraz - bardziej stwierdziła mała Dobrzańska niż zapytała.
-
Dokładnie kochanie. Twoja mamusia nie była już brzydulą tylko chodzącą
pięknością.
-
A jak to się stało, że wujek ożenił się z ciocią - dopytywała ją córka.
Widać było, że ta niby bajka przypadła dziewczynkom do gustu.
-
Wujek w końcu rozstał się z ówczesną dziewczyną, bo nie potrafili ze sobą nawet
rozmawiać. A i więcej czasu spędzał z Ulą niż narzeczoną. I gdy wujek był
chory, to właśnie Ula się nim opiekowała. Ale długo jeszcze nie byli ze sobą.
To miało się zmienić dopiero na pokazie, nad którym wspólnie pracowali. Do tego
czasu Ula wiernie przy nim trwała. Pomagając i wspierając za każdym razem, gdy
tego wymagała sytuacja. Ja sama bardzo zmieniłam o niej swoje zdanie z chwilą,
gdy wstawiła się za mną u prezesa.
Wstyd
się przyznać, lecz zrobiłam coś bardzo złego i mogłam z tego powodu stracić
pracę. Wtedy nawet wstawiennictwo się taty w mojej sprawie nic nie pomogło.
Dopiero właśnie, gdy Ula poszła porozmawiać z Markiem to pomogło. Mnie nie
zwolniono z pracy, a ja zaczęłam bardziej doceniać ją i jej pracę. To za
jej sprawą wujek pogodził się ze swoim przyjacielem.
-
A kim był ten przyjaciel? - usłyszała w pytaniu.
-
No jak to, kto, twój tata kochanie. Oni od zawsze byli przyjaciółmi.
-
To tak jak moja mamusia i wujek Maciek - odezwała się druga dziewczynka.
-
Dokładnie tak kochanie - odpowiedziała małej i dalej kontynuowała opowiadanie -
Tak jak mówiłam pracowali nad nowym pokazem. Ten pokaz był chyba jednym z
najważniejszych pokazów pod wieloma względami. Ale dla Uli okazał się później
niezapomnianym dniem - przerwała na chwilę słysząc płacz swojego małego synka
Kubusia.
- Zaraz dokończymy tylko muszę nakarmić Kubusia - rzekła i wyszła z pokoju
gdzie leżały obie dziewczynki. Te z niecierpliwością czekały jak Viola wróci i
dokończy swoją opowieść.
-
Wiesz Roksana nie wiedziałam, że twoja mama umie tak pięknie opowiadać.
-
Ja
sama o tym nie wiedziałam. Ale ta historia jest piękna. Wiki, a te zdjęcia. Tam
twoja mama nawet nie przypomina siebie.
-
Właśnie. Muszę kiedyś poprosić rodziców, aby oni też mi opowiedzieli historię
swojego poznania i żeby pokazali mi zdjęcia za nim się poznali i gdy już mama
zaczęła pracować w firmie – rozmawiały dziewczynki za nim przyszła
Violetta.
Kilkanaście minut później ponownie do pokoju weszła Violetta.
-
To, co dziewczynki kontynuujemy? - obie pokiwały twierdząco głowami.
-
Na czym to skończyłam?
-
Że
mamusia z tatusiem szykowali się do pokazu - odpowiedziała jej córka
Dobrzańskich.
-
No tak. Marek oprócz przygotowań do pokazu przygotowywał się również do czegoś
jeszcze. Sądzę, że chyba nawet ważniejsze było to niż cały ten pokaz. Otóż twój
tato Wiki szykował się do oświadczyn. Gdy przyszła pora na Uli wejście na
wybieg Marek zniknął na kilka minut. I później usłyszeliśmy jak mówi.
-
Proszę państwa ja proszę jeszcze o
odrobinę cierpliwości dobrze? Ula czekamy tylko na ciebie. Na to właśnie
czekaliśmy. Na...na tę suknię. Najważniejszą proszę państwa - mówił trzymając w
jednym ręku mikrofon, a drugą trzymając Ule i oprowadzając po wybiegu prezentował
suknię ślubną, którą miała na sobie - Wszystkie
inne są nieważne, gdy ma się tą jedyną. To była ostatnia suknia z kolekcji FD
Gusto
- Wszyscy staliśmy wpatrzeni w tą jakże piękną dwójkę. Marek zaprosił na scenę
mistrza oraz wszystkich modeli i wszystkie modelki. I gdy każdy stał już na
swoim miejscu twój tata zapominając albo i nie o włączonym mikrofonie wyznał jej,
co czuje. Po czym uklęknął, wyciągnął z wewnętrznej kieszeni marynarki
przepiękny pierścionek i poprosił o rękę twoją mamę. Ta przez chwilę zaniemówiła,
aby zaraz zgodzić się i przyjąć oświadczyny. Wszyscy byliśmy trochę zszokowani,
ale i szczęśliwi. W końcu każdy był szczęśliwy. Ula z Markiem, ja z
Sebastianem. A nawet twój dziadek Józek Wiki znalazł swoją miłość.
Przez
chwilę wszystkie milczały.
-
Piękna opowieść ciociu - usłyszała od Wiki.
-
Widzisz moja droga miłość twoich rodziców jest wieczna. Nic i nikt nie jest
wstanie tego zniszczyć. Taka miłość zdarza się tylko raz – rzekła – No,
ale na dzisiaj już dość pora spać moje panny – dodała.
- Ciociu,
czy mama teraz już będzie zdrowa? - usłyszała kobieta będąc tuż przy drzwiach.
Odwróciła się w stronę dziewczynki. Podeszła do niej i spojrzała w jej twarz,
która ukazywała strach, obawę, smutek, ale i tęsknotę za rodzicami. A ci od
dwóch miesięcy przebywali w Stanach Zjednoczonych, gdzie Ula miała przejść
skomplikowaną operację serca.
Marek,
gdy tylko dowiedział się o stanie zdrowia Uli natychmiast skontaktował się z
kolegą. Była to znajomość jeszcze ze szkoły podstawowej. Piotr Sosnowski był
wziętym kardiochirurgiem i pracował w jednym ze szpitali w Bostonie.
Opowiedział mu o wszystkim, a ten nawet się nie zastanawiał i obiecał, że
pomoże. Słowa dotrzymał. Tylko jedynym warunkiem jest wyjazd do Stanów. To nie
było problemem, bo on dla swojej żony gotów był na wszystko, aby tylko
wyzdrowiała. Zastanawiali się tylko, co z ich córką nie chcieli, aby leciała z
nimi. Jego rodzice byli na kuracji w Szwajcarii. Ojciec Uli mieszkał w Rysiowie
i byłby problem, aby mała mogła dojeżdżać do szkoły.
Wówczas
z pomocą wyszli im Olszańscy. To u nich mała Dobrzańska miała przebywać.
-
Kochanie twoja mamusia już jest zdrowa. Dlatego właśnie tyle czasu tam
przebywali, aby mogła do nas wrócić zdrowa. Mamusia jeszcze przez jakiś czas
będzie musiała się oszczędzać, ale już będzie tylko lepiej -
odpowiedziała dziewczynce i przytuliła ją - no kochana pora spać. Wiesz, co mam
pomysł. Jak będziesz chcieć to możesz razem z wujkiem pojechać na lotnisko po
mamę i tatę - nagle mina małej pojaśniała i tylko kiwnęła głową na znak
zgody, po czym niemal natychmiast zasnęła. Violetta popatrzyła jeszcze na
śpiącą dziewczynkę, a w duchu pomyślała.
-
Tak ta ich miłość nie może być inna jak tylko wieczna. Nie ma
takiej siły, która by rozdzieliła tę dwójkę. A ty kochanie masz wielkie szczęście
mieć takich kochających się rodziców.
KONIEC
Świetny pomysł i piękna mini. W zupełności godnie zastępuje Nowy rozdzia . Miłość Uli i Marka trwa wiecznie a bajka dalej. Przyjaźń Dobrzańskich i Olszańskich pięknie przedstawiona. W tych najtrudniejszych momentach Ula że Markiem mogli
OdpowiedzUsuńliczyć na Wiole i Sebastiana.
Pozdrawiam miło
Zapomniałam dopisać o Sosnowskim w innej odsłonie. Chociaż ten nieliczny raz jest pozytywnym bohaterem.
UsuńUznałam, że czasem warto zrobić z doktorka pozytywną postać. Przyjaźń między tymi dwiema rodzinami trwa już od dosyć dawna, ale taką postawą tylko utwierdzili, że są prawdziwymi przyjaciółmi.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w piątkowy wieczór.
Julita
Muszę się zgodzić z RanczUlą. Pomysł na mini genialny. Niby wszystko to znamy, ale podane w formie bajki przez Violettę nabiera zupełnie innego wymiaru. Z tego co opowiada Viola wynika, że ona sama jest pełna szacunku dla Uli, podziwia ogromną miłość do niej Marka. Przyznaje, że kiedyś lekceważyła firmową BrzydUlę, ale tak jak w każdym z bohaterów tej historii tak i w niej zaszła pozytywna zmiana. Te słowa są ważne dla młodej Dobrzańskiej. Nie jest już malutkim dzieckiem, które nic nie rozumie a wręcz przeciwnie, rozumie bardzo wiele i od razu rozpoznaje w bohaterach bajki swoich rodziców. Ula zachorowała a Marek pojechał z nią na drugi koniec świata, żeby uratować jej życie. Tym objawia się miłość, w największym poświęceniu dla kochanego człowieka. Jestem pod wrażeniem wielkiego gestu Olszańskich, którzy zaoferowali się z opieką wobec córki Dobrzańskich podczas ich nieobecności.
OdpowiedzUsuńPiękna, wzruszająca mini. Łyknęłam błyskawicznie.
Serdecznie pozdrawiam.:)
Córka Dobrzańskich jest już niemalże nastolatka, a takie dzieci potrafią zrozumieć naprawdę wiele. Miłość Uli i Marka jest tak duża, że nie ma niczego i nikogo kto byłby wstanie ich rozdzielić.
UsuńDla rodziny Olszańskich to żaden problem zająć się córką przyjaciół, a dodatkowo dziewczynki bardzo się lubią.
Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w piątkowy wieczór.
Julita