piątek, 7 grudnia 2018

CZERŃ I BIEL część V

Marek spojrzał wreszcie na swoją żonę.
- Możesz mi powiedzieć co to ma znaczyć. Czyim dzieckiem jest Mikołaj? - starał się mówić spokojnie.
- Marek to jakaś bzdura. Oczywiście, że Mikołaj jest twoim dzieckiem - mówiła. 
- A może tak już dość tych kłamstw. I wreszcie powiesz jaka jest prawda - odezwała się Paulina.
Sylwia przez chwilę siedziała nie mówiąc nic. Widać było, że nie wie co powiedzieć, a w jej głowie szalała istna gonitwa myśli. Zastanawiała się jak z tego wybrnąć, chociaż zdawała sobie sprawę, że to już koniec jej małżeństwa, że bajka właśnie dobiega końca.
- A ty Aleks nie masz nam nic do powiedzenia? - mówiła Helena.
- Zgadza się Mikołaj jest moim synem. Przez krótką chwilę mieliśmy z Sylwią romans. Dodam, że nie żałuję tego co zrobiłem - rzekł Febo. 
To co usłyszeli wbiło ich w siedzenia. Jedynie Sylwia patrzyła na niego takim wzrokiem jakby chciała go zabić. Zabić za wyjawienie ich tajemnicy. Wiedziała, że teraz zostanie sama z dzieckiem. Bo Aleks od samego początku twierdził iż nie chce mieć nic wspólnego z dzieckiem. A nie sądziła aby po tym wszystkim Marek chciał być z nią. 
Marek siedział załamany i nie mógł zrozumieć dlaczego. Dlaczego kobieta, której był wstanie nieba przychylić tak postąpiła. Dlaczego zdradziła, dlaczego kłamała. Co takiego zrobił Aleksowi aby ten posunął się do czegoś takiego. 
- Możecie mi powiedzieć dlaczego? - zwrócił się w końcu do ich obojga.
- Przez ciebie pokłóciłem się z własną matką. Bo gdy twierdziła, że nie jesteś mi wierna ja twierdziłem iż to kłamstwo - mówił do żony - A ty, cóż takiego ci zrobiłem abyś mnie tak nienawidził - zwrócił się do Febo. 
Żadne nie odpowiedziało nic. Aleks czuł satysfakcję, że udało mu się w jakiś sposób zemścić na Marku, za to iż  nie on został prezesem. Nie było mu żal Sylwii i dziecka. Chciał się zemścić i to zrobił. Dla tego człowieka nie liczy się nic i nikt. 
- Wiesz brat nie sądziłam abyś mógł być tak podłym człowiekiem. Z chęci posiadania stanowiska byłeś w stanie zniszczyć związek Marka - usłyszał od Pauliny - kiedy oddawałam materiał do badań miałam jeszcze minimalne nadzieje, że również to nie ty jesteś ojcem małego. Ale cóż pomyliłam się. 
- Siostra to nie tak - usłyszała w odpowiedzi.
- Nie nazywaj mnie tak. Bo ja już nie mam brata. Jak mogłeś. Myślałam, że masz więcej rozumu - rzekła.
- A ty co nadal będziesz milczeć - odezwała się do Sylwii. 
- O naszych rodzinnych sprawach będę z Markiem rozmawiać w naszym domu. A nie na forum - odpowiedziała butnie.
- My już nie mamy wspólnego domu. To jest moja rodzina, a przed nimi nie mam żadnych tajemnic - zrobił gest ręką wskazując na Helenę oraz Paulinę i jej męża - I tylko ze zwykłej przyzwoitości możesz tam mieszkać do czasu jak nie znajdziesz czegoś innego - powiedział - czy ja mogę zostać u ciebie mamo? - zwrócił się do matki. 
Raz, że nie chciał patrzeć na własną jeszcze żonę, dwa gdy zostanie sam z matką chciał porozmawiać, a przede wszystkim przeprosić.
- Oczywiście synku. Nie widzę żadnego problemu. Twój pokój jak zawsze jest gotowy - usłyszał od Heleny.
- Ale Marek pojedźmy do domu i tam na spokojnie wyjaśnijmy sobie wszystko - próbowała namówić go Sylwia. Wciąż łudząc się iż może przekona do zmiany zdania i nie odejdzie od niej.
- Tu nie ma co wyjaśniać. Zdradziłaś mnie, okłamywałaś, skłóciłaś z mamą. W najbliższych dniach składam wniosek o rozwód. I nie licz na żadne alimenty ode mnie bo ich nie dostaniesz - mówił podniesionym głosem.
- Marek nie krzycz bo małego przestraszysz - prosiła matka.
Sylwia wróciła do ich mieszkania. Aleks również pojechał do siebie. W domu Heleny został Marek oraz Paulina z mężem. Ta dwójka miała wracać do Włoch następnego dnia popołudniu.

- Paulinko nie widziałaś Marka? Byłam w jego pokoju ale tam go niema - mówiła zmartwiona Helena.
- Może poszedł pobiegać - odpowiedziała -  Zawsze jak miał jakieś problemy albo kłopoty to tak robił - dodała
- Jak wychodziłem z sypialni to widziałem jak wchodził do tego pokoju - odezwał się do tej pory milczący Ivo.
Helena udała się do pokoju, który wskazał mąż Pauliny, był to gabinet Krzysztofa. Tam zastała syna siedzącego w fotelu, widać było jak strasznie to przeżywa. 
- Marku? Chodź zjesz śniadanie razem z nami. Później Paulinka z Ivo wylatują do siebie - mówiła Dobrzańska.
- Przepraszam cię mamo, ale nie mam ochoty, przeproś też ich w moim imieniu - odpowiedział. 
On w obecnej sytuacji nie miał ochoty na wspólne siedzenie przy stole. Chciał to wszystko co się wydarzyło przeżywać w samotności. 

Po dwóch godzinach do gabinetu weszła Paulina.
- Marek chciałam się pożegnać. Musimy zbierać się do wyjścia. Trzymaj się i pamiętaj, że zawsze możesz na nas liczyć. Ale też chciałam przeprosić - junior spojrzał na nią ze zdziwieniem za co ona chce go przepraszać - przepraszam za Aleksa i to, że się wmieszałam w wasze sprawy. Aleks przez jakiś czas po śmierci Krzysztofa nie mógł zboleć, że to nie on został prezesem.
- Paula tylko, że ty nie masz mnie za co przepraszać. To ja jestem winien przeprosiny wam, że nie wierzyłem gdy wszyscy mi mówiliście jak jest - odparł - ale najgorsze jest to, że ten ból jaki czuję sprawiły najbliższe mi osoby. Aleksa traktowałem jak brata, a jej byłem gotów nieba przychylić - mówił rozgoryczony.

Nie miał pretensji do nikogo z wyjątkiem siebie samego, że był ślepy i głuchy na to co mówili mu jego bliscy. 
- Nie martw się. Jeszcze znajdziesz taką, która będzie ciebie warta. A przede wszystkim pokocha ciebie jako człowieka. Bo jesteś wartościowym, dobrym, życzliwym człowiekiem. Masz jak to mówią serce na dłoni. Wiesz ja zawsze uważałam, że Sylwia nie jest ciebie warta, aczkolwiek nie wtrącałam się i nie mieszałam. Sądziłam, że może to ja się mylę - mówiła Paula.
Lecz Marek na obecną chwilę nie sądził aby tak mogło być. Obecnie czuł się oszukany, zdradzony i miał wrażenie jakby mu cały poukładany świat runął jak domek z kart.
- No nie wiem Paula. Teraz muszę skupić się na rozwiązaniu tego wszystkiego i poskładaniu swojego życia ponownie do kupy. W poniedziałek muszę jechać do adwokata i złożyć wniosek do sądu o rozwód.
Zaraz po obiedzie wyszedł z domu.
Helena zaczęła się niepokoić, bo minęło kilka godzin, a jego nie było.
Było około dwudziestej gdy wrócił, poprosił gosposię o zrobienie mu kawy. Sam poszedł do swojego pokoju przebrać się w luźniejszy strój, po czym z filiżanką czarnego płynu wszedł do salonu. Przysiadł na fotelu i przez kilka minut milczał. Widać było, że próbuje poukładać sobie w głowie to co chce powiedzieć.
- Mamo, ja chciałem bardzo cię przeprosić za to jak postępowałem w ostatnim czasie, że nie uwierzyłem w twoje słowa, a dodatkowo byłem niemiły, nieuprzejmy wobec ciebie. Ale ja naprawdę ją kochałem i myślałem, że to dziecko jest moje - mówił ze spuszczoną głową. W końcu podniósł ją i spojrzał matce w twarz. Jego sama była mokra od łez. Tak bardzo żałował tych wszystkich słów wypowiedzianych w kierunku matki. 
- Już dobrze synku, teraz będzie już lepiej, ja ci pomogę - słowa matki spowodowały jeszcze większe wyrzuty sumienia, że tak podle ją potraktował. 
Przez całą niedzielę Sylwia próbowała się skontaktować z Markiem wydzwaniając i wysyłając kila wiadomości. On nie chciał i nie miał ochoty na jakiekolwiek rozmowy ze swoją jeszcze żoną. 

W ciągu następnego tygodnia Marek załatwiał sprawy związane z rozwodem. Miał nadzieję, że sprawa rozwodowa odbędzie się dość szybko. Adwokat twierdził, że nie powinno być problemu. Z biurka w jego gabinecie zniknęły zdjęcia, na których była Sylwia, Mikołaj oraz ich wspólne. W firmie szybko rozeszła się wieść o rozwodzie prezesa. Zaczęto snuć różnego rodzaju spekulacje co jest tego powodem, ale za to niektóre modelki upatrywały szansę dla siebie u jego boku. Faktem jest iż młody Dobrzański nigdy nie dał powodu do takiego myślenia, ale ktoś taki jak Marek był niezłą partią. Partią dzięki, której można wiele rzeczy osiągnąć.

I tak jak po śmierci swojego ojca tak teraz znowu z tej jakże pięknej twarzy zniknął uśmiech. Owszem nadal był uprzejmy, miły, życzliwy wobec pracowników, ale nie potrafił się uśmiechać. Sebastian kilka razy próbował namówić go na wypad do klubu.
- Chodź rozerwiesz się trochę, może poznasz jakąś miłą panią - mówił przyjaciel.
- Daj spokój Seba nie mam ochoty na wypady. A zresztą co na to powiedziałaby Viola - mawiał.
- Nic bo to nie ja bym szukał nowej znajomości tylko ty - tłumaczył 
Lecz na nic to się zdało. Marek po pracy wracał do domu rodziców. Tam mieszkał od czasu jak ta cała prawda wyszła na jaw i czekał aż Sylwia się wyprowadzi. I tak wracał do domu, zjadał lub i nie by chwilę później zamykać się w pokoju aby móc w samotności przeżywać to co się stało. Helena martwiła się o niego, było jej żal syna. Chwilami sama siebie obwiniała, że nie zrobiła wszystkiego co w jej mocy by Marek teraz tak nie cierpiał. Jednego razu ta bezsilność zaprowadziła ją na grób męża i tam wylewała swoje żale.
- Krzysiu co ja mam robić? Marek tak strasznie cierpi, a mnie serce się kraje jak to widzę. Zapewne gdybyś tu był znalazłbyś jakieś rozwiązanie - nad grobem Krzysztofa spędziła kilka godzin.

Sylwia nie mogąc się skontaktować z Markiem telefonicznie pojawiła się w poniedziałek w jego biurze. Liczyła, że uda jej się z nim porozmawiać i być może odwieść od złożenia pozwu rozwodowego. 
- My nie mamy już o czym rozmawiać. Pozew najpóźniej jutro trafi do sądu. Nie mam zamiaru dłużej żyć z tobą i twoim dzieckiem - mówił gdy tylko ta zawitała w jego gabinecie i prosiła o rozmowę.
- Ale ja cię kocham - usłyszał.
To wyznanie rozbawiło go.
- A to zabawne co mówisz. Tak mnie kochasz, że postanowiłaś mnie zdradzić z moim przyrodnim bratem i dodatkowo zrobić sobie z nim dziecko. Gratuluję poczucia humoru - usłyszała w odpowiedzi - A teraz bądź tak łaskawa i zostaw mnie w spokoju. A i jeszcze jedno już nie pracujesz tu. Zaraz po macierzyńskim zostanie rozwiązana twoja umowa - dodał gdy ta zbierała się do wyjścia.
- Ty nie mówisz poważnie. Za co ja będę żyć - mówiła płaczliwym głosem.
- Poprosisz ojca swojego dziecka aby cię wsparł, może nawet się z tobą ożeni albo chociaż alimenty będzie płacił - powiedział z ironią w głosie. 
Wyszła z jego gabinetu zdruzgotana. Nie sądziła aby Marek mógł tak postąpić. Uważała, że to sprawka Heleny i Pauliny albo chociaż jednej z nich. Nie widziała natomiast niczego złego we własnym postępowaniu.  Od tego dnia Sylwia więcej nie pokazała się w firmie. Miesiąc później dostali wezwanie na rozprawę rozwodową, która miała odbyć się trzy miesiące później. W tym czasie Marek doszedł do wniosku, że mieszkanie zostawi swojej żonie. Teraz dziękował matce za przezorność i dając mu na tydzień przed ślubem domek na Mazurach uchroniła ich przed podziałem majątku, a przez to i utratą tego czego dorabiali się przez lata jego rodzice. Małżeństwo trwało zaledwie kilka miesięcy i tak po prawdzie to jego żona nie posiadała niczego, bo wszystko było jego jeszcze przed zawarciem związku małżeńskiego. 
Wiele razy leżąc wieczorem analizował swój związek z Sylwią i coraz częściej dochodził do wniosku, że ona była z nim dla jego pieniędzy. Przypomniało mu się jak kiedyś wspomógł finansowo fundację swojej mamy, a ta później chodziła wielce obrażona. Według niej było to marnotrawienie i wyrzucanie pieniędzy. Pamięta, że wówczas aby przestała się na niego gniewać wykupił wczasy na Majorce. Uwielbiała gdy ten obsypywał ją perłami, diamentami i różnego rodzaju błyskotkami lub gdy zabierał na jakieś romantyczne wyjazdy. Przypomniał sobie słowa Pauliny, że może znajdzie kiedyś inną niż Sylwia, ale na obecną chwilę wątpił w jej słowa. Nie sądził, że takie kobiety istnieją, inne niż Sylwia. Takie, które nie będą patrzeć na jego portfel, ale na niego jako człowieka. 

W końcu nastał dzień rozprawy był zdenerwowany. Podczas trwania sprawy adwokat Marka udowadniał, że jego klient został oszukany przez pozwaną. Przedstawił również wynik badania DNA jakoby to nie Marek był ojcem dziecka. Sylwia nie umiała odpowiedzieć na zadawane pytania, dlaczego tak postąpiła, co nią kierowało. Zeznawało kilka osób. Na świadków powołano Helenę Dobrzańską oraz kilka osób z firmy, w tym również Aleksa. I każdy zeznawał na niekorzyść Sylwii. Sam Aleks przyznał się do romansu z nią. Sylwia na pytanie kto jest ojcem dziecka odpowiedziała.
- Aleksander Febo - odpowiedziała zgodnie z prawdą - Ale proszę wysokiego sądu czy to ma znaczenie kto jest biologicznym ojcem.
Marek nie mógł uwierzyć w to co słyszy. Ona go zdradziła, zrobiła sobie dziecko z innym i nie widzi w tym nic złego. Dla niej nie miało znaczenia kto wychowa jej dziecko. A stwierdzeniem, że ona chciała dla swojego dziecka jak najlepiej zaskoczyła już nie tylko Marka, ale i samego Aleksa. Marka to tylko utwierdziło w przekonaniu, że była z nim dla pieniędzy. Przecież to młody Dobrzański był prezesem więc i zarabiał w jej mniemaniu kokosy, no a taki Aleks był tylko dyrektorem. 
Na rozprawie miała również składać zeznania Paulina, ale przez wzgląd na jej stan nie mogła przylecieć do kraju. Była w szóstym miesiącu ciąży, lecz okazało się iż ciąża jest zagrożona i musiała leżeć jeśli chciała ją donosić szczęśliwie. 

Marek tak jak obiecał przekazał swojej byłej żonie mieszkanie. A zrobił to tylko i wyłącznie z powodu dziecka i po wielu godzinach rozmów z Heleną, która tłumaczyła mu, że mały Mikołaj powinien mieć dach nad głową. Zrozumiał wówczas iż dziecko nie jest niczemu winne i przyznał rację swojej rodzicielce. Rozprawa zakończyła się orzeczeniem o rozpadzie małżeństwa z winy pozwanej. 
Junior Dobrzański wreszcie odetchnął pełną piersią. 
Chociaż wciąż nie pojawiał się uśmiech na jego przystojnej twarzy. 

8 komentarzy:

  1. Koniec sielanki dla pani Sylwii Dobrzańskiej. Doigrała się, bo ani Marek z oczywistych względów ani Alex nie będą łożyć na dziecko, choć ten ostatni raczej powinien. Musi znaleźć jakiegoś innego jelenia albo wyegzekwować od Alexa, ale to już sąd. Zdarzają się jeszcze takie puste lale, myślące, że nieważne kto, ważne, że ma kasę. Mało o Uli ale sądzę, że tak rozwiniesz opowiadanie, by dane nam było dowiedzieć się co dalej z Olafem i jak się jej wiedzie. Dziękuję za dziś. Pozdrawiam Cię serdecznie. Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiejszą część chciałam poświęcić tylko rodzinie Dobrzańskich i wyjaśnić sprawę ojcostwa. Co do Uli więcej już w następnej części.
      Dziękuję ci bardzo za wpis.
      Gorąco pozdrawiam.
      Julita

      Usuń
  2. W końcu Marek się przekonał jaka naprawdę jest Sylwia. Po Aleksie można się było spodziewać że nie będzie płacił alimentów. Marek jest naprawdę wspaniałomyślny że przekazał swoje mieszkanie Sylwii i Mikołajowi. Dziecko przecież nie jest niczemu winne. Nie jego wina że ma taką matkę. Spodziewam się że w następnym rozdziale będzie coś o Uli ;)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żadne dziecko nie powinno odpowiadać za czyny rodziców i tak też myślał Marek wraz z Heleną. Co do Uli i innych to tak jak pisałam powyżej w następnej części.
      Dziękuję ci bardzo za wpis.
      Gorąco pozdrawiam.
      Julita

      Usuń
  3. Szkoda, że całej wizyty i zdemaskowanie Sylwii nie da się obejrzeć tylko przeczytać. Mina musiałaby być bezcenna. Jej naiwność jednak powala. Jak ona myślała, że po czymś takim Marek zechce ją. I tak zrobił dla niej i jej dziecka dużo, bo zostawił mieszkanie. Powinna być wdzięczna a nie dręczyć. Teraz czas aby Marek zmienił zdanie o kobietach a Ula mu w tym pomogła. Może ona zaskarbi sobie względy Dobrzańskiej.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A od czego macie wyobraźnię moje drogie? Obiecuję, że już w następnej części dojdzie do spotkania Marka z Ulą.
      Dziękuję ci bardzo za wpis. Mam nadzieję, że u ciebie wszystko w porządku i ten wczorajszy lekarz to wizyta kontrolna.
      Gorąco pozdrawiam.
      Julita

      Usuń
  4. Naiwność Sylwii rozwaliła mnie doszczętnie. Co trzeba mieć w głowie, żeby wobec oczywistych zarzutów jej zdrady i owocu tej zdrady myśleć, że Marek będzie chciał nadal utrzymać to małżeństwo. To dowodzi też jak bardzo jest głupia i nie potrafi myśleć logicznie. Gdyby była mądra, to po orzeczeniu rozwodu wniosłaby pozew o alimenty od Alexa. Natchnij tę idiotkę jakąś dobrą myślą i spraw, żeby Febo nie pozostał bezkarny a sąd dowalił mu potężne alimenty. Ja wiem, że Sylwia bardzo by się ucieszyła, bo kocha mamonę, ale tu chodzi przecież o dziecko.
    Nadal uważam, że Paulina zachowała się wspaniale wobec Marka i uczciwie postawiła sprawę w stosunku do brata wyrzekając się go. Może chociaż takie stwierdzenie siostry boleśnie go zrani, bo zasłużył na dużo więcej niż go spotkało.
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Sylwii jeszcze przeczytacie trochę w następnej części, ale o alimentach od Alexa nie pomyślałam.
      On sam jest cynikiem i nie liczy się z nikim i niczym. Słowa Pauliny nie zrobiły na nim żadnego wrażenie. Chociaż są rodzeństwem to kompletnie nie podobni do siebie pod względem charakteru, lecz tak czasem bywa, że rodzeństwo jest tak różne od siebie. Są właśnie jak biel i czerń dwie przeciwności.
      Dziękuję ci bardzo za wpis.
      Gorąco pozdrawiam
      Julita.

      Usuń