- Marek, proszę daj nam szansę. Przecież możemy spróbować jeszcze raz - mówiła jednego razu.
- Ty żartujesz czy mówisz poważnie? Przyjmij do wiadomości, że między nami już nic nie będzie. Ja nie wchodzę dwa razy do tej samej rzeki. Okłamywałaś, zdradzałaś, przez ciebie pokłóciłem się z własną matką. I sądzisz abym po tym wszystkim mógł być z kimś takim jak ty. Zapomnij - rzekł.
Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale w tym czasie zadzwonił Marka telefon. Spojrzał na kobietę wymownie dając do zrozumienia, że skończył z nią rozmawiać. W końcu dała mu spokój. Przestała przyjeżdżać do firmy, wydzwaniać, pisać, a on wreszcie odetchnął. Od momentu jak wszystko wyszło na jaw przestało go interesować co się dzieje z Sylwią oraz jej synem. Więc jej zniknięcie z życia Marka bardzo go cieszyło.
Marek znalazł nowe mieszkanie dla siebie. Nie chciał cały czas mieszkać z matką. Owszem Helena mówiła.
- Marek, przecież możesz tu mieszkać
- Tak wiem mamo. Ale wiesz, jestem już dorosły i najwyższy czas się usamodzielnić - mówił.
- No dobrze. Tylko pamiętaj, że twój pokój zawsze będzie gotowy gdybyś potrzebował - odparła Helena.
- Co to? - zapytał zdziwiony junior odbierając jakieś pismo z rąk Aleksa
- To moje wypowiedzenie. Odchodzę z firmy. Zachowam jedynie moje udziały - odparł
- Dlaczego chcesz odejść z firmy - dociekał Dobrzański, chociaż w środku ucieszyła go ta wiadomość.
- Doszedłem do wniosku, że w tej firmie nie ma miejsca dla nas dwojga. Odchodzę i chcę wyjechać do Włoch - powiedział.
- Zatrzymasz się u Pauli? - dociekał prezes. Chociaż wiedział, że oni się nie pogodzili. Paulina szczęśliwie urodziła córeczkę, tak bardzo podobną do obojga rodziców. Marek skrycie zazdrościł im. Pamięta, że gdy poleciał na weekend do Włoch zaraz po urodzeniu się małej próbował namówić Paulę aby pogodziła się z bratem, lecz ta kategorycznie odmówiła. A gdy to jego zamiast Aleksa poprosiła o zostanie ojcem chrzestnym swojej córeczki był pewien, że nie tak szybko to nastąpi.
- Nie, zatrzymam się na początku u babci - usłyszał w odpowiedzi.
- No cóż. Skoro tak zdecydowałeś, nie będę cię zatrzymywał - rzekł po czym złożył podpis na jego wypowiedzeniu.
- W pracy będę jeszcze jutro. Muszę spakować swoje rzeczy, dzisiaj zabiorę część, a resztę jutro - powiedział, pożegnał się i udał do siebie.
Marek wreszcie mógł całkowicie odetchnąć będzie mógł samodzielnie zarządzać.
We firmie wszyscy ucieszyli się z takiego obrotu sprawy. Nikt nie przepadał za Aleksandrem Febo. Jego obecność powodowała nerwową atmosferę. Był całkowitym przeciwieństwem Marka. Lecz mimo odejścia Aleksa prezes nadal się nie uśmiechał. Fakt nikt nie mógł narzekać bo nie było ku temu powodów. Młody Dobrzański całkowicie swoje życie podporządkował pracy. Zawsze swoje obowiązki wykonywał sumiennie, nawet jak był tylko dyrektorem, ale teraz można śmiało powiedzieć, że stał się pracoholikiem.
- Marek może byśmy tak gdzieś wyszli. Violka wyjechała na weekend do rodziców - proponował Sebastian jednego razu w piątkowe popołudnie. Gdy skończył swój dzień pracy.
- Seba daj spokój. Nie mam ochoty na żadne wypady - odparł odmawiając tym samym przyjacielowi.
- A co masz innego do roboty? - zapytał.
- No trochę mam jeszcze do zrobienia - wskazał na kilka dokumentów leżących na biurku.
- Daj spokój jest weekend. Zdążysz to zrobić w poniedziałek - próbował go przekonać.
- Naprawdę nie mam ochoty na żadne wypady. Posiedzę jeszcze trochę, skończę to co zacząłem i pojadę do domu - mówił.
Sebastian nie miał więcej pomysłów jak wyciągnąć go do klubu myślał, że może pomoże mu się rozerwać. Widział jak przyjaciel od czasu rozwodu zamknął się w sobie. To już nie był ten sam Marek sprzed całej tej afery. Kadrowy uważał iż chyba najbardziej odbiła się na nim sprawa ojcostwa. Na kilometr było widać jak kochał to dziecko. A parę miesięcy później okazało się, że to nie on jest ojcem. To był dla młodego Dobrzańskiego cios, po którym ciężko mu się pozbierać. Nawet sam kiedyś do Sebastiana powiedział.
- Wiesz mógłbym jej wybaczyć tą zdradę, ale tego kłamstwa o dziecku nigdy. Dopiero teraz, gdy przeanalizowałem sobie wiele sytuacji zrozumiałem, że ona była ze mną dla pieniędzy.
- Wiesz mógłbym jej wybaczyć tą zdradę, ale tego kłamstwa o dziecku nigdy. Dopiero teraz, gdy przeanalizowałem sobie wiele sytuacji zrozumiałem, że ona była ze mną dla pieniędzy.
Sebastian pożegnawszy się wyszedł z firmy i pojechał do domu.
Było już dobrze po dwudziestej gdy wyszedł z firmy. Czuł się zmęczony te kilkanaście godzin ślęczenia przed komputerem i nad dokumentami dawało o sobie znać. Uprzątnął biurko, pogasił światła, wychodząc z firmy pożegnał się z pracownikiem ochrony i podszedł do swojego samochodu wsiadł za kierownicę, odpalił silnik by po chwili powoli włączyć się do ruchu. Jechał już kilka minut, gdy nagle przed maską swojego Mercedesa ujrzał młodą kobietę. Gwałtownie nacisnął na pedał hamulca, a mimo to zatrzymał się tuż przed nią. Wyskoczył z samochodu podbiegając do kobiety.
- Nic się pani nie stało? - pytał ze strachem w oczach.
- Nie - usłyszał w odpowiedzi.
- Bardzo przepraszam, ale tak nagle mi pani wyszła.
- To ja przepraszam. Zamyśliłam się - odpowiedziała i spojrzała na Marka. A ten przez chwilę wpatrywał się w jej twarz.
- To ja się już pożegnam - tymi słowami wyrwała go z jak jej się wydawało zamyślenia.
- Może ja panią podwiozę - zaproponował.
- Nie dziękuję. Nie chcę robić kłopotu - usłyszał w odpowiedzi - a i mieszkam tu w pobliżu - dodała.
- Żaden kłopot - odpowiedział - To może w ramach przeprosin, że panią omal nie potrąciłem da się zaprosić na kawę. Tu w pobliżu jest bardzo przytulna niewielka kawiarenka - mówił wciąż wpatrując się w jej oczy - proszę mi nie odmawiać - prosił.
Miała odmówić, po dzisiejszym dniu chciała się tylko zamknąć w domu i zostać samej. Najpierw miała przeprawę z szefem, który po raz kolejny chciał się z nią umówić. Potem telefon od matki Olafa całkowicie wytrącił ją z równowagi. Ale coś jej mówiło aby się zgodzić.
- No dobrze niech będzie. Widzę, że pan nie ustępuje - rzekła. A na jego twarzy można było dostrzec coś na kształt uśmiechu - Chociaż ja nie umawiam się z obcymi mężczyznami - dodała.
- Przepraszam za to niedopatrzenie. Marek, Marek Dobrzański - przedstawił się
- Ula Cieplak - rzekła podając mu dłoń, którą ten ucałował.
- Zapraszam, podjedziemy tam jest parking - odezwał się i gestem zaprosił do samochodu.
Ula wsiadła, a Marek chwilę później ruszył, by po kilku minutach już parkować pod kawiarnią. Weszli do środka zajmując miejsce przy jednym ze stolików. Wnętrze lokalu było bardzo przytulne. Stoliki były od siebie oddzielone ściankami z profili stalowych z wypełnieniami szklanymi, a na ścianach położono tapety z motywem liści kawowych.
Wspólnie spędzili niemal dwie godziny. Rozmawiało im się bardzo dobrze.
Podczas rozmowy Ula przyznała, że wie kim jest Marek. Ten zrobił wielkie oczy.
- Pracowałam jakiś czas temu w jednej ze szwalni, która szyje dla twojej firmy. Tej na Zydygiera. Stąd znam Febo-Dobrzański i wiem, że jesteś tam prezesem - wyjaśniła.
- Czyli wiesz o mnie wszystko - rzekł.
- Nie. Wiem tylko tyle co ci powiedziałam. Nie należę do osób, które interesują się innymi. W szwalni pracowałam na stanowisku zastępcy dyrektora finansowego, więc rzeczą jasną było, że wiedziałam z kim współpracowaliśmy - wyjaśniła.
- A czemu już tam nie pracujesz - zapytał.
- Przepraszam cię, ale wolę o tym nie mówić - odpowiedziała.
Zrozumiał i więcej nie pytał. Większość wieczoru rozmawiali na różne tematy, lecz żadne nie mówiło zbyt wiele o sobie samym. Albo nie chcieli, albo sądzili iż nie widzą powodu aby o tym mówić. W końcu nadszedł czas na rozstanie. Marek podwiózł Ulę do domu, następnie sam wrócił do siebie.
Przez kilka kolejnych dni często rozmyślał o dziewczynie z oczami kolory błękitnego nieba. Zrobiła na nim wrażenie. Jej głos był taki ciepły, miły dla ucha. Ton z jakim mówiła nie ociekał wyniosłością.
Był zły na własną głupotę i biczował się w myślach.
- Dobrzański jesteś idiotą, jak mogłeś nie poprosić jej o numer telefonu.
W weekend był u niej dwa razy, lecz nie zastał jej. Wiedział gdzie mieszka bo przecież ją podwoził. A i ona sama mówiła mu o tym iż jej mieszkanie mieści się na ostatnim piętrze i ma przepiękny widok na Warszawę. Przez pierwsze dwa dni nowego tygodnia nie miał czasu aby tam pojechać. Musiał załatwić kilka spraw związanych z firmą.
- Nic się pani nie stało? - pytał ze strachem w oczach.
- Nie - usłyszał w odpowiedzi.
- Bardzo przepraszam, ale tak nagle mi pani wyszła.
- To ja przepraszam. Zamyśliłam się - odpowiedziała i spojrzała na Marka. A ten przez chwilę wpatrywał się w jej twarz.
- To ja się już pożegnam - tymi słowami wyrwała go z jak jej się wydawało zamyślenia.
- Może ja panią podwiozę - zaproponował.
- Nie dziękuję. Nie chcę robić kłopotu - usłyszał w odpowiedzi - a i mieszkam tu w pobliżu - dodała.
- Żaden kłopot - odpowiedział - To może w ramach przeprosin, że panią omal nie potrąciłem da się zaprosić na kawę. Tu w pobliżu jest bardzo przytulna niewielka kawiarenka - mówił wciąż wpatrując się w jej oczy - proszę mi nie odmawiać - prosił.
Miała odmówić, po dzisiejszym dniu chciała się tylko zamknąć w domu i zostać samej. Najpierw miała przeprawę z szefem, który po raz kolejny chciał się z nią umówić. Potem telefon od matki Olafa całkowicie wytrącił ją z równowagi. Ale coś jej mówiło aby się zgodzić.
- No dobrze niech będzie. Widzę, że pan nie ustępuje - rzekła. A na jego twarzy można było dostrzec coś na kształt uśmiechu - Chociaż ja nie umawiam się z obcymi mężczyznami - dodała.
- Przepraszam za to niedopatrzenie. Marek, Marek Dobrzański - przedstawił się
- Ula Cieplak - rzekła podając mu dłoń, którą ten ucałował.
- Zapraszam, podjedziemy tam jest parking - odezwał się i gestem zaprosił do samochodu.
Ula wsiadła, a Marek chwilę później ruszył, by po kilku minutach już parkować pod kawiarnią. Weszli do środka zajmując miejsce przy jednym ze stolików. Wnętrze lokalu było bardzo przytulne. Stoliki były od siebie oddzielone ściankami z profili stalowych z wypełnieniami szklanymi, a na ścianach położono tapety z motywem liści kawowych.
Wspólnie spędzili niemal dwie godziny. Rozmawiało im się bardzo dobrze.
Podczas rozmowy Ula przyznała, że wie kim jest Marek. Ten zrobił wielkie oczy.
- Pracowałam jakiś czas temu w jednej ze szwalni, która szyje dla twojej firmy. Tej na Zydygiera. Stąd znam Febo-Dobrzański i wiem, że jesteś tam prezesem - wyjaśniła.
- Czyli wiesz o mnie wszystko - rzekł.
- Nie. Wiem tylko tyle co ci powiedziałam. Nie należę do osób, które interesują się innymi. W szwalni pracowałam na stanowisku zastępcy dyrektora finansowego, więc rzeczą jasną było, że wiedziałam z kim współpracowaliśmy - wyjaśniła.
- A czemu już tam nie pracujesz - zapytał.
- Przepraszam cię, ale wolę o tym nie mówić - odpowiedziała.
Zrozumiał i więcej nie pytał. Większość wieczoru rozmawiali na różne tematy, lecz żadne nie mówiło zbyt wiele o sobie samym. Albo nie chcieli, albo sądzili iż nie widzą powodu aby o tym mówić. W końcu nadszedł czas na rozstanie. Marek podwiózł Ulę do domu, następnie sam wrócił do siebie.
Przez kilka kolejnych dni często rozmyślał o dziewczynie z oczami kolory błękitnego nieba. Zrobiła na nim wrażenie. Jej głos był taki ciepły, miły dla ucha. Ton z jakim mówiła nie ociekał wyniosłością.
Był zły na własną głupotę i biczował się w myślach.
- Dobrzański jesteś idiotą, jak mogłeś nie poprosić jej o numer telefonu.
W weekend był u niej dwa razy, lecz nie zastał jej. Wiedział gdzie mieszka bo przecież ją podwoził. A i ona sama mówiła mu o tym iż jej mieszkanie mieści się na ostatnim piętrze i ma przepiękny widok na Warszawę. Przez pierwsze dwa dni nowego tygodnia nie miał czasu aby tam pojechać. Musiał załatwić kilka spraw związanych z firmą.
W środę po przyjściu do pracy udał się bezpośrednio do gabinetu swojego przyjaciela.
- Cześć Seba - przywitał się z przyjacielem i usiadł na fotelu.
- Cześć. Co ty taki dziwny - dopytywał dyrektor.
- W piątek poznałem w dość nie fortunny sposób dziewczynę... - popłynęła opowieść o wydarzeniach z piątkowego wieczoru i błękitnookiej kobiecie.
- I na co czekasz. Zadzwoń i umów się z dziewczyną - usłyszał w odpowiedzi.
- No tak łatwo mówić. Tylko, że nie znam jej numeru telefonu.
- No to klops - odparł przyjaciel.
Siedzieli chwilę w kompletnej ciszy, zastanawiając się nad rozwiązaniem tej sytuacji.
- Ale ze mnie głupek - wypalił nagle prezes.
Olszański spojrzał na niego nie bardzo rozumiejąc.
- Przecież ona swojego czasu pracowała w szwalni na Zydygiera - rzekł.
- I co z tego - zapytał przyjaciel, ale wciąż nie mógł zrozumieć o co chodzi Markowi.
- Przecież mają zapewne jeszcze jej dane personalne i dzięki temu posiadają również numer telefonu - wyjaśnił.
- Racja. To zadzwoń tam i poproś. Może ci udostępnią - powiedział Sebastian.
Marek nie zwlekając dłużej poszedł do swojego biura i wyszukał danych kontaktowych do szwalni gdzie kiedyś pracowała Ula. Po czym zadzwonił i poprosił o połączenie z działem kadr.
- Dzień dobry Marek Dobrzański z tej strony - przedstawił się
-...
- Proszę pani potrzebuję danych kontaktowych pani Urszuli Cieplak
-...
- Wiem, że ta pani już u was nie pracuje.
-...
- Wiem, że ta pani już u was nie pracuje.
-...
- Tak to bardzo ważne.
-...
- Dziękuję pani bardzo - powiedział gdy tylko udzieliła mu informacji i rozłączył się.
Siedział przez chwilę bawiąc się kartką z zapisanym numerem telefonu.
Ula od chwili jak rozstała się z Markiem rozmyślała o tym spotkaniu, nie uważała tego wieczoru za zmarnowany. Ten niesamowicie przystojny mężczyzna z dołeczkami w policzkach, o oczach górskiego lodowca zrobił na niej dobre wrażenie. Chociaż te jego oczy były jakieś smutne. Niby się uśmiechał, potrafił ją rozśmieszyć to jednak było w nich widać jakąś pustkę. Zastanawiała się czy będzie dane spotkać im się jeszcze raz.
Dzięki temu spotkaniu chociaż na moment zapomniała o tym czego dowiedziała się kwadrans wcześniej. A już myślała, że o Olafie może zapomnieć. Jakże się pomyliła.
Matka Olafa wydzwaniała do niej od kilku godzin. W końcu odebrała dla świętego spokoju. Kobieta poinformowała ją o pobiciu młodego Dębskiego przez współwięźniów.
- Proszę panią, ale co ja mam z tym wspólnego - rzekła do matki swojego byłego chłopaka.
- Myślałam, że może jeszcze się pogodzicie - usłyszała - on zrozumiał swój błąd. Mówił mi o tym. Nawet pisał do ciebie list - kontynuowała matka Olafa.
- Tak dostałam list od niego. Lecz nawet go nie czytałam. Odesłałam mu go z powrotem. Zrozumcie wreszcie państwo, że odeszłam od waszego syna raz na zawsze i nie mam zamiaru wiązać się z nim ponownie. Proszę więcej do mnie nie dzwonić w jego sprawie. Bo on mnie już nie obchodzi. Do widzenia - mówiła próbując nie wybuchnąć i nie krzyczeć.
Nie rozumiała zachowania jego rodziców.
Za wszelką cenę chcieli aby tych dwoje było ponownie razem. Tylko, że ona po tym wszystkim co przez niego przeszła nie miała zamiaru być z nim.
CDN...
Matka Olafa wydzwaniała do niej od kilku godzin. W końcu odebrała dla świętego spokoju. Kobieta poinformowała ją o pobiciu młodego Dębskiego przez współwięźniów.
- Proszę panią, ale co ja mam z tym wspólnego - rzekła do matki swojego byłego chłopaka.
- Myślałam, że może jeszcze się pogodzicie - usłyszała - on zrozumiał swój błąd. Mówił mi o tym. Nawet pisał do ciebie list - kontynuowała matka Olafa.
- Tak dostałam list od niego. Lecz nawet go nie czytałam. Odesłałam mu go z powrotem. Zrozumcie wreszcie państwo, że odeszłam od waszego syna raz na zawsze i nie mam zamiaru wiązać się z nim ponownie. Proszę więcej do mnie nie dzwonić w jego sprawie. Bo on mnie już nie obchodzi. Do widzenia - mówiła próbując nie wybuchnąć i nie krzyczeć.
Nie rozumiała zachowania jego rodziców.
Za wszelką cenę chcieli aby tych dwoje było ponownie razem. Tylko, że ona po tym wszystkim co przez niego przeszła nie miała zamiaru być z nim.
CDN...
Ale miła niespodzianka że rozdział pojawił się w czwartek :D Marek tak szybko nie zapomni o tym co Sylwia mu zrobiła, ale w końcu dała sobie spokój. Rodzice Olafa, w szczególności jego matka chyba nie da Uli spokoju. Ula powinna coś tym w końcu zrobić. Nareszcie się spotkali, w dość nietypowych okolicznościach, ale od razu złapali wspólny język. Fajnie że Marek zdobył Uli numer. Niech jak najszybciej do niej zadzwoni.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
*pojawił się tak szybko ;)
UsuńPrzepraszam tak powinno być.
Nie łatwo jest zapomnieć co zrobiono nam, a zwłaszcza gdy tego kogoś kochaliśmy. O rodzinie Olafa jeszcze będzie, a dokładniej o nim samym.
UsuńDziękuję Ci bardzo za wpis.
Gorąco pozdrawiam.
Julita
Już myślałam,że Sylwia coś zrozumiała, jakże się myliłam, taki typ jest niereformowalny. Dostała mieszkanie choć nie musiało tak być i jeszcze ma czelność nachodzić Marka. Dobrze że on sam doszedł do wniosku, ze była z nim tylko dla pieniędzy i zapewne statusu. Matka Olafa ta kobieta powaliła mnie zupełnie, w ogóle nie zna swojego synalka, bidulka pobili, a nie pamięta jak sam pastwił się nad Ulą, to mu się należało. Spotkanie Uli i Marka jest dla obojga kroplą miodu na ich zranione dusze. Kto wie może będą jeszcze razem pracować, teraz po odejściu Aleksa stanowisko jest wolne. Ale nie wyprzedzam faktów. Zapewne poprowadzisz opowiadanie i w tym kierunku. Za dziś wielkie dzięki, pozdrawiam Agata
OdpowiedzUsuńSylwia już nie będzie zakłócać spokoju Marka. Ale fakt była z nim dla pieniędzy i statusu. Każda matka we własnym dziecku widzi tylko to co chce widzieć. A teraz widzi podbitego syna i nie ma znaczenia jak on zachowywał się w stosunku do Uli.
UsuńUla ma pracę i nie szuka innej.
Dziękuję Ci za dzisiejszy wpis.
Gorąco pozdrawiam.
Julita
Cały Marek. Raz zobaczył Ulę i już ma kosmate myśli i próbuje odnaleźć ją. Czasami się tak zdarza, że po jednym spotkaniu czy rozmowie wie się czy kogoś lubi się czy nie. Pierwsze spotkanie mało romantyczne, ale nie to jest ważne tylko efekt. I może z pomocą Dobrzańskiego w końcu Ula uwolni się od Olafa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
Oj tam już kosmate myśli, ale fakt spodobała mu się to i chce kontynuować znajomość. Czy to dzięki Markowi Olaf da spokój Uli okaże się w swoim czasie.
UsuńDziękuję ci bardzo za dzisiejszy wpis.
Pozdrawiam gorąco.
Julita
Wydaje się, że życie Marka powoli zaczyna się stabilizować. Namolna Sylwia odeszła w niebyt a Febo wyjechał do Włoch i nie będzie już intrygował. Sprawy w firmie idą świetnie, bo pracowity Marek poświęca się pracy całym sercem, a jednak w jego
OdpowiedzUsuńnajlepszym przyjacielu takie zaangażowanie wzbudza niepokój, bo to nie jest typowe zachowanie dla młodego Dobrzańskiego. To świadczy o tym, że rzeczywiście rozstanie z Sylwią pozostawiło w Marku jakieś bolesne pozostałości, a raczej dręczące myśli, że to nie on był ojcem dziecka, które Sylwia urodziła.
Dochodzi wreszcie do spotkania twarzą w twarz z Ulą i choć nie są to przyjemne okoliczności to jednak ich finał bardzo miły. Marek wykazał zainteresowanie, bo Ula mu się spodobała, a ona sama uznała, że prezes zyskuje przy bliższym poznaniu. Adres Marek już zna, numer telefonu też ma więc powinien zacząć działać. Mam nadzieję, że cień Olafa i jego mamusi wreszcie odejdzie w niebyt a Ula odzyska spokój.
Bardzo dziękuję za dłuuugi rozdział i serdeczni pozdrawiam. :)
Marek jest wrażliwym człowiekiem i trudno wrócić mu do normalności po tym co się wydarzyło. On kochał to dziecko, a jak się okazało zakpiono z niego i jego uczuć.
UsuńW stosunku do Uli Marek będzie działał i jak na kogoś zranionego przez kobietę dość szybko.
Dziękuję ci bardzo za wpis.
Gorąco pozdrawiam w ten mroźny wieczór.
Julita