Ula
przyszła jak zawsze punktualnie. Oboje usiedli i każde z nich we
własnych myślach próbowało ułożyć w jakiś sens to co chciało
powiedzieć. Wtedy Ula odezwała się pierwsza.
-
Marek proszę powiedz mi, ale tak bez żadnego kłamstwa - dlaczego? Co
było powodem, że mi nie ufałeś. Czy ja kiedyś dałam Ci chociaż
raz do tego powód? Przecież
wiedziałeś co do ciebie czuję.
Marek
siedział ze spuszczoną głową i już wiedział, że ta rozmowa
musi się odbyć, a on musi być najszczerszym człowiekiem na ziemi.
Musi być kimś komu Ula będzie wstanie wybaczyć, bo raczej nie
zapomni.
-
Wiesz Ula - zaczął Marek - tyle
tego, że nie wiem od czego zacząć.
Ale dobrze zacznę od początku.
Wyjaśnił
Uli wszystko od dnia kiedy zjawiła się w firmie po te wszystkie
zdrady, których dopuszczał się będąc z Pauliną aż po tę całą
intrygę. I to, że wtedy tam nad Wisłą zrozumiał co do niej
poczuł. Powiedział iż chciał jej o tym wszystkim powiedzieć
zaraz po zebraniu zarządu. Ale jak zwykle coś poszło nie tak. A
ona usłyszała tylko fragment rozmowy.
-
Ula ja zrozumiałem, co i kto jest dla mnie najważniejszy. Zaraz po
zebraniu zerwałem z Pauliną, przestałem spotykać się z innymi
kobietami, a nawet wyjście do klubu mnie nie bawiło. Proszę
Ula uwierz mi, ja naprawdę cię kocham.
Po
wyznaniu całej prawdy Marek czuł się tak jakby mu ktoś zdjął z
pleców ogromny głaz.
Ona
siedziała i słuchała tego co on mówił. I miała wrażenie, że
to była najprawdziwsza z prawd jakie usłyszała od Marka.
Znowu
zapadła cisza.
-
Ula kochanie proszę powiedz coś - mówił proszącym
głosem
-
Marek nie wiem czy kiedykolwiek zapomnę, że mnie skrzywdziłeś, ale
mogę spróbować wybaczyć - powiedziała
Ula
Minęło
kilka miesięcy
Pokaz
okazał się sukcesem. Ula spotykała się z Markiem i coraz częściej
na jej twarzy gościł uśmiech.
On
robił wszystko aby jego ukochana Ula była szczęśliwa.
W
czasie Świąt Bożego Narodzenia postanowił, że oświadczy się.
W
pierwszy dzień świąt wszyscy mieli się spotkać w domu państwa
Dobrzańskich na obiedzie. Marek przywiózł ojca Uli Józefa, małą
Betty oraz Jaśka.
Po
skończonym obiedzie gdy podano już deser Marek nagle znikną gdzieś
na chwilę wraz z matką. Gdy wrócili on trzymał piękny bukiet
kwiatów dla swojej wybranki serca. podszedł najpierw do pana Józefa
i poprosił o rękę jego córki i kiedy ten nie sprzeciwił się
doszedł do niej.
-
Ula kochanie wiesz, że jesteś dla mnie
najważniejszą osobą, a moje życie bez ciebie nie ma sensu i
dlatego proszę cię czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem
i zostaniesz moją żoną?
Ula
spojrzała Markowi prosto w oczy i ze łzami w oczach rzekła.
-
Tak zostanę twoją żoną Marku
Dobrzański.
Marek
wsunął jej pierścionek na palec. Wstał i wyszeptał jej do ucha
- Kocham cię.
A
ona jak echo powtórzyła.
- Ja też cię kocham.
Obie
rodziny im gratulowały i cieszyli się ich szczęściem.
Po
nowym roku ustalili datę ślubu była to druga sobota czerwca.
Pshemko
szył dla nich ślubne stroje, a oni koncentrowali się na
przygotowaniach do tego wyjątkowego dnia.
W
końcu nadszedł ten szczególny dzień dla nich obojga. On czekał
na swą wybrankę w Rysiowskim kościele. Nagle do środka weszła
najpierw Betty, a za nią szła Ula prowadzona przez swojego tatę.
Gdy
doszli Józef szeptem powiedział.
- Synu
oddaję ci mój największy skarb opiekuj się nią.
-
Na pewno nie zawiodę taty - odparł Marek.
Po
ceremonii zaślubin młodzi wyszli z kościoła i zaczęły się
życzenia. Nawet rodzeństwo Febo zaszczyciło ich swą obecnością.
A
prezent jaki od nich otrzymali przeszedł najśmielsze oczekiwania, a
mianowicie oddali im swoje własne udziały.
KONIEC
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz