poniedziałek, 28 listopada 2016

Muszę ich pogodzić część V ostatnia

Ula przyszła jak zawsze punktualnie. Oboje usiedli i każde z nich we własnych myślach próbowało ułożyć w jakiś sens to co chciało powiedzieć. Wtedy Ula odezwała się pierwsza. 
- Marek proszę powiedz mi, ale tak bez żadnego kłamstwa - dlaczego? Co było powodem, że mi nie ufałeś. Czy ja kiedyś dałam Ci chociaż raz do tego powód? Przecież wiedziałeś co do ciebie czuję. 
Marek siedział ze spuszczoną głową i już wiedział, że ta rozmowa musi się odbyć, a on musi być najszczerszym człowiekiem na ziemi. Musi być kimś komu Ula będzie wstanie wybaczyć, bo raczej nie zapomni.
- Wiesz Ula - zaczął Marek - tyle tego, że nie wiem od czego zacząć. Ale dobrze zacznę od początku.
Wyjaśnił Uli wszystko od dnia kiedy zjawiła się w firmie po te wszystkie zdrady, których dopuszczał się będąc z Pauliną aż po tę całą intrygę. I to, że wtedy tam nad Wisłą zrozumiał co do niej poczuł. Powiedział iż chciał jej o tym wszystkim powiedzieć zaraz po zebraniu zarządu. Ale jak zwykle coś poszło nie tak. A ona usłyszała tylko fragment rozmowy.
- Ula ja zrozumiałem, co i kto jest dla mnie najważniejszy. Zaraz po zebraniu zerwałem z Pauliną, przestałem spotykać się z innymi kobietami, a nawet wyjście do klubu mnie nie bawiło. Proszę Ula uwierz mi, ja naprawdę cię kocham.
Po wyznaniu całej prawdy Marek czuł się tak jakby mu ktoś zdjął z pleców ogromny głaz.
Ona siedziała i słuchała tego co on mówił. I miała wrażenie, że to była najprawdziwsza z prawd jakie usłyszała od Marka.
Znowu zapadła cisza. 
- Ula kochanie proszę powiedz coś - mówił proszącym głosem 
- Marek nie wiem czy kiedykolwiek zapomnę, że mnie skrzywdziłeś, ale mogę spróbować wybaczyć - powiedziała Ula

Minęło kilka miesięcy

Pokaz okazał się sukcesem. Ula spotykała się z Markiem i coraz częściej na jej twarzy gościł uśmiech.
On robił wszystko aby jego ukochana Ula była szczęśliwa.
W czasie Świąt Bożego Narodzenia postanowił, że oświadczy się.
W pierwszy dzień świąt wszyscy mieli się spotkać w domu państwa Dobrzańskich na obiedzie. Marek przywiózł ojca Uli Józefa, małą Betty oraz Jaśka.
Po skończonym obiedzie gdy podano już deser Marek nagle znikną gdzieś na chwilę wraz z matką. Gdy wrócili on trzymał piękny bukiet kwiatów dla swojej wybranki serca. podszedł najpierw do pana Józefa i poprosił o rękę jego córki i kiedy ten nie sprzeciwił się doszedł do niej.
- Ula kochanie wiesz, że jesteś dla mnie najważniejszą osobą, a moje życie bez ciebie nie ma sensu i dlatego proszę cię czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem i zostaniesz moją żoną?
Ula spojrzała Markowi prosto w oczy i ze łzami w oczach rzekła. 
- Tak zostanę twoją żoną Marku Dobrzański.
Marek wsunął jej pierścionek na palec. Wstał i wyszeptał jej do ucha 
- Kocham cię.
A ona jak echo powtórzyła. 
- Ja też cię kocham.
Obie rodziny im gratulowały i cieszyli się ich szczęściem.
Po nowym roku ustalili datę ślubu była to druga sobota czerwca.
Pshemko szył dla nich ślubne stroje, a oni koncentrowali się na przygotowaniach do tego wyjątkowego dnia.
W końcu nadszedł ten szczególny dzień dla nich obojga. On czekał na swą wybrankę w Rysiowskim kościele. Nagle do środka weszła najpierw Betty, a za nią szła Ula prowadzona przez swojego tatę.
Gdy doszli Józef szeptem powiedział. 
- Synu oddaję ci mój największy skarb opiekuj się nią.
- Na pewno nie zawiodę taty - odparł Marek.
Po ceremonii zaślubin młodzi wyszli z kościoła i zaczęły się życzenia. Nawet rodzeństwo Febo zaszczyciło ich swą obecnością.
A prezent jaki od nich otrzymali przeszedł najśmielsze oczekiwania, a mianowicie oddali im swoje własne udziały.
KONIEC

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz