niedziela, 27 października 2024

UDZIAŁY część XIV

 - O moją część? A co z nią nie tak? - dopytywał wydawało się dość spokojnie na ten moment. Jednak czuł, że robi mu się gorąco. 
- Chcę byś oddał mi ją - odparła. 
- Że co? Niby to z jakiej racji? Jak dobrze pamiętam... - nie dała mu dokończyć. 
- Ja też dobrze pamięta, że dałam ci swoją część udziałów firmy. W tym przypadku nie sądzisz, że należy mi się rekompensata? 
- Sama mi je dałaś. Ja nie prosiłem cię o to. 
- Rozumiem, że nie oddasz mi swojej części? - dociekała. 
- Doskonale rozumiesz - odpowiedział. Paulina wstała z fotela i będąc już przy drzwiach odwróciła się w stronę Aleksa mówiąc. 
- To się jeszcze okaże - Febo nie przejął się jej gadaniem. A to wielki błąd, gdyby tylko wiedział co ta kobieta zamierza, co planuje bardziej by się zastanowił. 

- Kochanie co byś powiedziała na wspólny weekend? - zaproponował Marek kiedy wracali z lunchu do firmy.
- Marek nie mamy teraz czasu. Coraz bliżej pokaz, a po nim też jest mnóstwo pracy - mówiła Cieplak, chociaż taki wspólny wypad za miasto byłby cudowny. Dobrzański zrobił minę nieszczęśliwego małego pieska czym wywołał jak zawsze uśmiech na twarzy swojej dziewczynie. 
- W porządku - odparł mało przekonywująco. 
- Skarbie nie bądź smutny. Myślę, że po pokazie i całym tym rozgardiaszu będziemy mogli wyjechać. 
- Trzymam cię za słowo kochanie - rzekł. 
Dochodzili do firmy kiedy ujrzeli wsiadającą do taksówki dobrze znajomą postać. A ich miny wyglądały jakby zobaczyli ducha. Spojrzeli na siebie i pierwsza odezwała się Ula. 
- Czy ty widziałeś to samo co ja? 
- Tak mi się wydaje. Zastanawiam się co ona może tu robić.
- W końcu ma tu brata. 
Taksówka odjechała a oni zdawali się więcej nie zastanawiać na tą wizytą. Marek faktycznie uznał, że mogła odwiedzić brata, w końcu nikt jej tego nie może zabronić. Jednak Ula miała jakieś niejasne przeczucie, że może coś być nie tak. Lecz nie potrafiła samej sobie tego wytłumaczyć, dlatego też nie mówiła o tym Markowi. 
Paulina wyleciała do Włoch jeszcze tego samego dnia, a oni zapomnieli o jej wizycie. No może nie wszyscy, bo Aleks był tak wściekły, że wystarczyła tylko iskra a mógłby wybuchnąć. Nie umiał zrozumieć zachowania swojej siostry. Byli rodzeństwem a miał wrażenie jakby mieli różnych rodziców. Paulina była podła i mściwa, pazerna i skąpa. I tak można by wymieniać jeszcze wiele złych cech jej charakteru. Za to tych dobrych nie można było doszukać się ani jednej. Jednak wracając pamięcią do lat kiedy to byli dziećmi jego młodsza siostra była całkowitym przeciwieństwem tej dorosłej już kobiety. 
Nadszedł dzień pokazu Marek pełen obaw i niepokoju witał gości przy wejściu wraz z Aleksem. 
- Nie wiesz czy Paula przyjedzie na pokaz? Ula kiedy rozsyłała zaproszenia to również i do Pauliny wysyłała - mówił młody Dobrzański kiedy mieli chwilę. 
- Nic mi nie wiadomo - odparł Febo - chociaż szczerze mówiąc jest mi to obojętne. Ale nie rozmawiajmy o ty teraz - dodał. Marek skinął głową ze zrozumieniem. 
Cały pokaz okazał się tak jak poprzednie ogromnym sukcesem. Również bankiet był udany. Bawili się wyśmienicie. Marek nie wypuszczał swojej ukochanej z ramion. Oboje wyglądali nieziemsko. 
- Marek usiądźmy - poprosiła kiedy ucichła muzyka. Mężczyzna nie protestował, poprowadził swoją partnerkę do stolika, który zajmowali wspólnie z seniorami Dobrzańskimi. Siedzieli już jakieś kilka minut, kiedy Ula usłyszała przychodzącą wiadomość. Wyjęła z torebki telefon, nacisnęła ikonę z wiadomościami i zamarła, a twarz wyglądała jakby krew jej odpłynęła. 
- Ula, wszystko w porządku? - zaniepokoiła się Helena, która jako pierwsza zauważyła coś niepokojącego. Cieplak miała już skłamać lecz Marek nie długo myśląc wyjął z jej ręki telefon i odczytał to co tam pisze. 
" Twój czas jest policzony" 
Chciał sprawdzić od kogo, ale okazało się, że nie jest to możliwe. Postanowił zabrać Ulę do domu. Przeprosił rodziców i opuścili lokal. Dopiero w samochodzie Ula przyznała, że to nie jest pierwszy taki sms. 
- Dlaczego nic mi kochanie nie powiedziałaś? - dopytywał. 
- Nie chciałam zawracać ci głowy - odparła. 
- Od kiedy je dostajesz? 
- Od czasu jak wyszło, że jesteśmy razem - odparła zgodnie z prawdą. Marek w mgnieniu oka domyślił się kto może być autorem tych wiadomości. Lecz jak na razie nie miał dowodów na to, że to panna Febo. 
- Ula a może powinnaś wziąć kilka dni wolnego. Ja w tym czasie postaram się dowiedzieć a raczej upewnić co do autora tych wiadomości. 
- Czy ty masz kogoś konkretnego na myśli? - dociekała Ula. 
- Paulina - powiedzieli niemal jednocześnie. Marek skinął głową na tak. 
- Jednak muszę mieć stuprocentową pewność - dodał. 
- Lecz moje wolne nic tu nie da - próbowała przekonać go Cieplak, ale widząc jego niepewną minę użyła silnego argumentu - czuję się bardziej bezpiecznie kiedy jesteś obok - jak się okazało skutecznie. 
Przez następne kilkanaście dni mieli istne urwanie głowy po pokazie. Ale wreszcie mogli pomyśleć o wspólnym wyjeździe. Marek jednego popołudnia usiadł przed komputerem aby wyszukać jakieś fajne miejsce. Miejsce, które będzie miało w sobie to coś. Początkowo pomyślał o Toruniu, ale jednak junior Dobrzański szukał czegoś bardziej romantycznego. 
W końcu trafił na stronę Parku Romantycznego w Arkadii. Wszedł na stronę. To co tam wyczytał było tym czego szukał, wiedział jak Ula lubi takie miejsca. I po chwili już szukał noclegu w tej okolicy. Miał wiele szczęścia, bo udało się zabukować pokój w hotelu niedaleko parku. 
- Kochanie znalazłem wspaniałe miejsce na wspólny weekend za miastem. 
- Cudownie to kiedy wyjeżdżamy? I przede wszystkim gdzie? 
- Wyjazd teraz w piątek. A cała reszta to niespodzianka. Jednak myślę, że ci się spodoba - odparł. Nie chciał zdradzić celu, bo to miała być jedna z dwóch niespodzianek. Ula nie dociekała, znała swojego chłopaka aby wiedzieć, że niczego jej nie powie.
Na piątek oboje wzięli wolne, aby móc wyjechać z samego rana. 
- Długo będziemy jechać - dociekała. 
- Raptem osiemdziesiąt kilometrów - odparł. 
Tak jak myślał Ula była zachwycona. W ciągu tych paru dni obejrzeli Akwedukt, ceglaną budowlę wzorowaną na rzymskich wodociągach. Przybytek Arcykapłana oraz kilka innych ciekawych miejsc. Marek na niedzielne przedpołudnie miał w planach zobaczyć jeszcze Świątynię Diany, a tam miała nastąpić druga z niespodzianek. Ula pełna zachwytu nawet nie zauważyła napięcia jakie towarzyszyło młodemu Dobrzańskiemu. Kiedy kończyli  już zwiedzanie i wyszli na zewnątrz Marek nagle przystanął. 
- Ula - szepnął tak jakby bał się, że ją wystraszy. Kiedy ta spojrzała na swojego chłopaka ten runął na kolano. Cieplak chciała coś powiedzieć, ale nie była w stanie wykrztusić z siebie słowa, zorientowawszy się w czym rzecz. 
- Ula - zaczął, ale to wszystko co chciał powiedzieć nagle gdzieś umknęło - wiesz jak bardzo mocno cię kocham. I z tego też powodu klęczę tu teraz przez tobą prosząc cię abyś została moją żoną - ta przez chwilę milczała lecz on nie ponaglał. 
- Tak wyjdę za ciebie Marku Dobrzański - założył na jej palec pierścionek z niewielkim oczkiem mieniącym się kolorem jej oczu. 
Pod wieczór wracali jeszcze bardziej szczęśliwi niż jak wyjeżdżali. Pierwszą osobą, która dowiedziała się o ich zaręczynach był Józef Cieplak. 
- Gratuluję wam dzieci - mówił wzruszony starszy mężczyzna. 
Następnego dnia popołudniu taka sama była reakcja państwa Dobrzańskich. A kiedy o ich zaręczynach dowiedziano się w firmie ponownie zaczęto plotkować lecz tym razem Ula nie przejmowała się tym również Marek nie zwracał na to uwagi. Dwa tygodnie później doszło do spotkania obu rodzin a młodzi podali datę ślubu. Cała uroczystość miała się odbyć jedenastego października.
I niby wszystko było w jak najlepszym porządku, ale coś a raczej ktoś nie dawał Uli spokoju. Od kiedy podano datę ślubu ponownie zaczęły się pogróżki. Cieplak starała się je początkowo ignorować, nie mówiąc o nich nikomu nawet narzeczonemu. Lecz na kilka dni przed ślubem miała wrażenie jakby ktoś ją śledził. A dwa dni przed uroczystością miała wrażenie, że widziała Paulinę Febo. Chociaż kobieta, która siedziała w samochodzie w pobliżu jej domu miała blond włosy, ciemne okulary. Tym razem jednak powiedziała o tym Markowi kiedy ten przyjechał. 
- Ula może coś ci się przewidziało? 
- Może tak. Ale z drugiej strony jestem niemal pewna, że to była ona. Nie mówiłam ci, ale od czasu zaręczyn ponownie ktoś wysyła mi te pogróżki. 
- Dlaczego wcześniej mi nie powiedziałaś? - pytał z troską w głosie. 
- Nie chciałam cię martwić. 
Wreszcie nadszedł ten wymarzony dal nich obojga dzień. Wszystko było zapięte na ostatni guzik. Marek stał przy ołtarzu czekając na swoją ukochaną, którą prowadził Józef. Cała ceremonia niosła za sobą mnóstwo wzruszenia i była bardzo podniosła. Całość trwało nieco ponad godzinę. Wreszcie mogli opuścić niewielki kościółek w Rysiowie. W pewnej chwili usłyszeli pisk opon i ujrzeli pędzące w ich kierunku auto. Marek poczuł jak ktoś go odpycha w bok. Po chwili słyszy głos Uli. 
- Marek ocknij się - podniósł powieki.
- Ula? Co się stało? 
- Ktoś próbował nas rozjechać - mówiła. Po chwili usłyszeli sygnał pogotowia oraz policji. Markowi założono jedynie opatrunek. Następnie wstępnie przesłuchano. Niewiele mogli powiedzieć. Jednak był ktoś kto znał sprawcę, tym kimś był dyrektor finansowy Aleksander Febo. A który sam został ranny i wymagał hospitalizacji. 
- Czy jest pan pewny? -dopytywał policjant. 
- Tak, to była moja siostra Paulina Febo. Nie miałem pojęcia, że przyleciała do Polski. Nie rozmawiamy ze sobą od dość dawna - odparł. 
W tym samym czasie kiedy przesłuchiwano Aleksa karetka pogotowia przywiozła ofiarę wypadku samochodowego. Była to kobieta, która jadąc z dużą prędkością wpadła w poślizg i uderzyła w drzewo. Kobieta nie posiadała przy sobie żadnych dokumentów.  
- Marek to ta kobieta, która mnie obserwowała - odezwała się Ula kiedy czekali na Aleksa i w tym czasie przywieziono poszkodowaną. 
- Jesteś pewna? - Ula potwierdziła i dodała. 
- Tą samą widziałam dzisiaj przed kościołem. 
Marek podszedł do lekarza, który właśnie wyszedł z sali operacyjnej. 
- Panie doktorze co z tą kobietą? - wskazał na drzwi skąd wyszedł medyk - jestem jej przyrodnim bratem. 
- Niestety bardzo mi przykro nie udało nam się jej uratować. Obrażenia były zbyt rozległe - usłyszeli w odpowiedzi. 

Dzień, który miał być pełen szczęścia i radości stał się dniem bólu i rozpaczy. W związku z wydarzeniami młodzi postanowili odwołać uroczystość weselną. Przeprosili zgromadzonych i udali do swojego domu. 
Tydzień później odbył się pogrzeb Pauliny. Ula początkowo nie chciała iść. 
- Marek ciągle mam wyrzuty sumienia, że ona nie żyje z mojego powodu. 
- Kochanie nie ma w tym żadnej twojej winy - tłumaczył, lecz Ula nie mogła sobie dać z tym rady. Obarczała siebie za to co się wydarzyło. 
Nawet rozmowa z Aleksem, który nie ma żalu o to co się stało do nich żalu niewiele dała. w końcu pomyślała o wizycie u psychologa. To był bardzo dobry pomysł. Wreszcie mogli zacząć cieszyć się swoim szczęściem. A czego owocem był dziewięć miesięcy później synem. 
KONIEC!!!

6 komentarzy:

  1. Końcówka tragiczna dla panny FE, chociaż szczerze powiedziawszy spodziewałam się solidnej kary dla niej zarówno ze strony Dobrzańskich, jak i samego Alexa. Ludzie pokroju Pauliny, kłamcy, intryganci, zawistnicy, nie powinni umierać zbyt wcześnie, bo ani oni, ani ci, którym wyrządzili krzywdę, nigdy nie zaznają poczucia sprawiedliwości i przez całe życie będą czuć niedosyt. Ty wybrałaś wersję dramatyczną, choć myślę, że dla Pauliny wystarczająco dramatyczny byłby wieloletni pobyt w zakładzie zamkniętym o bardzo surowej dyscyplinie. Sms-y, które wysyłała Uli, były tylko kapiszonami, żeby dziewczynę wystraszyć. Udało jej się i to w dodatku w dniu ślubu. Z pewnością nie zakładała, że po zamachu na życie państwa młodych sama zginie tragicznie, bo plany miała przecież inne. Jakby na to nie patrzeć, to panna FE sama wykopała sobie grób, a Ula niepotrzebnie ma wyrzuty sumienia obwiniając się o jej śmierć. Teraz przynajmniej ona i Marek będą mogli żyć w spokoju i szczęściu wychowując potomstwo.
    Bardzo dziękuję za tę historię i już czekam na kolejną. Mam nadzieję, że nie za długo.
    Najserdeczniej pozdrawiam. GośkaSz. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak czasami bywa, że los jest przewrotny. Mawiają, że nie należy nikomu życzyć niczego złego.
      Młodzi Dobrzańscy wreszcie mogą odetchnąć i żyć spokojnie.
      Kolejna historia jak zwykle za tydzień.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz komentarz na blogu.
      Cieplutko pozdrawiam w niedzielę późnym wieczorem.
      Julita

      Usuń
  2. powiesc z dreszczykiem emoci a dobrze ze panna fabio poniosla kleskie a milosc uli byla silna i to zaowocowalo ciaza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że moje opowiadanie wywołuje różnego rodzaju emocje.
      Miłość i dobro zawsze zwycięża i daje owoce.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz komentarz na blogu.
      Cieplutko pozdrawiam w poniedziałek rano.
      Julita

      Usuń
  3. Paulina sporo namieszała, ale nie myślałam, że aż tak źle skończy. Ja chyba nigdy jej nie uśmierciłam. Długo się nie cieszyła zemstą, a zza światów raczej nie będzie zagrażać Uli i Markowi. Ci znaleźli w końcu swoje szczęście. Zapomnieć się nie da,tego co stało się na ślubie, ale rany z czasem się goją i już tak mocno nie będą przeżywać.
    Pozdrawiam milutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja poczyniłam ten fakt poraz pierwszy, ale czy poraz ostatni to nie wiem.
      Ula i Marek wreszcie mogą budować swoje szczęście bez obaw, że ktoś im zagraża.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz komentarz na blogu.
      Cieplutko pozdrawiam w poniedziałek wieczorem.
      Julita

      Usuń