Czas płynął tak jak płynąć powinien czyli swoim własnym rytmem.
Marek zajęty prowadzeniem firmy zdawał się nie pamiętać o Uli. Ciągłe spotkania z kontrahentami, przygotowania do kolejnego pokazu. A i ciągła mordęga z niedoszłą narzeczoną nie bardzo pozwalały na myślenie na czym innym a tym bardziej o kim innym.
Tego dnia ponownie miał z nią spięcie i miał już serdecznie dość tej kobiety.
- Tobie chyba coś się pomyliło - usłyszał z za drzwi głos Febo.
- Ale ja...- próbowała się bronić młoda dziewczyna będąca asystentką Dobrzańskiego juniora.
- Wiesz kim jestem? Narzeczoną prezesa i współwłaścicielem tej firmy i w każdej chwili... - nie było dane jej dokończyć, bo poczuła silniejsze szarpnięcie za ramię.
- Możesz mi powiedzieć co ty wyczyniasz? Kolejny raz wrzeszczysz na moją pracownicę.
- Powinna znać swoje miejsce i wiedzieć kto kim jest - odburknęła.
- Bądź pewna, że każdy tu zatrudniony wie, kto kim jest i jaką pełni funkcję - Paulina wielce obrażona opuściła gabinet Marka. Ten miał serdecznie dość tej kobiety. Miał wrażenie, że ona chyba nigdy nie przestanie. W pewnym usłyszał delikatne pukanie do drzwi zaprosił gościa.
- O to ty Dominika. Coś się stało? - zapytał a po chwili już czytał pismo jakie otrzymał od swojej asystentki.
- Dominika jesteś pewna?
- Tak Marek.
- W takim razie proszę - podpisał jej wypowiedzenie. Niby powiedziała mu, że wyjeżdża z miasta, ale on domyślał się co jest powodem jej odejścia. A raczej kto. Z powodu Pauliny w ciągu ostatnich trzech miesięcy odeszły już dwie asystentki, ta dzisiejsza to trzecia. Nie rozumiał jej postępowania. Wygląda to tak jakby nie dopuszczała do siebie faktu, że rozstali się.
W porze lunchu spotkał się ze swoim przyjacielem.
- Seba możesz zredagować nowe ogłoszenie na stanowisko asystentki?
- Czyjej? - zaciekawił się Olszański, będący kadrowym w firmie.
- Mojej - odparł i pospieszył z wyjaśnieniem widząc pytającą minę Sebastiana - Dominika złożyła wypowiedzenie.
- Co ty z nimi robisz, że tak szybko odchodzą?
- Ja sam nic, ale Paulina kolejny raz miała w tym swój udział. Za każdym razem robi to samo. Wyszukuje powodów aby się przyczepić i uprzykrza pracę. Ja obawiam się, że kiedyś trafię na taką, która pójdzie do sądu i oskarży nas o mobbing. Dodatkowo tytułuje się moją narzeczoną.
- Co takiego?
- Mówi im, że jest moją narzeczoną.
- Marek ona jest nienormalna.
- Stary też tak myślę. Najchętniej to bym ją wywalił z firmy.
- A może pogadaj z jej bratem. Bo w innym razie nasza firma będzie miała niezłą opinię i to w złym tego słowa znaczeniu.
Marek jeszcze tego samego dnia poszedł do Aleksa aby porozmawiać o zachowaniu jego siostry.
- Wiem, że to dziwne co mówię. Ale ja już naprawdę nie mam pojęcia jak z nią rozmawiać. Jej zachowanie doprowadza do wielu nieporozumień. Lecz to nie tylko to. Ona Aleks zachowuje się tak jakby nie dopuszczała do siebie faktu rozstania i wiecznie mówi, że jest moją narzeczoną - Aleks na ostatnie zdanie wybałuszył oczy.
- Marek nie miałem o tym pojęcia. Od kiedy znalazła to mieszkanie, mało się widujemy i tak samo mało rozmawiamy. Obiecuję z nią porozmawiać.
Wyszła z banku trzymając w ręku niewielki karton ze swoimi rzeczami. Długo nie popracowała, bo zaledwie trzy miesiące. Tyle trwał jej staż, na jaki udało jej się dostać. Liczyła, że po tym jak jej przełożona wypowiadała się o niej w samych pozytywach dostanie stałą pracę. Jednak w ostatnim dniu poinformowano ją, że nie zamierzają dalej współpracować. Była załamana takim obrotem spraw. Szła ze spuszczoną głową i zastanawiała co teraz kiedy nagle usłyszała pisk opon. Uniosła głowę i nim jeszcze spojrzała w kierunku skąd dochodził dźwięk usłyszała podniesiony męski głos.
- Życie pani niemiłe czy co? - miała jakieś wrażenie, że zna ten głos.
- Przepraszam - wydukała.
- Ula to ty? - odezwał się Marek kiedy rozpoznał kobietę, której o mały włos nie rozjechał - co ty tu robisz?
- Właśnie wyszłam z pracy - odpowiedziała.
- Pracujesz w tym w banku? - wskazał ręką w kierunku jednego z Warszawskich banków. Już miała odpowiedzieć kiedy usłyszeli klakson innego pojazdu - poczekaj przestawię auto - rzekł i zjechał na parking znajdujący się tuż obok - to co może pójdziemy na małą kawę, tu zaraz jest niewielka kawiarenka - zaproponował Dobrzański. Zgodziła się, w końcu nie spieszyła się. Nie miała niczego szczególnego w planach poza powrotem do domu.
- To co będę mógł liczyć na jakieś względy gdybym przyszedł po kredyt? - zagadnął jak tylko kelner postawił przed nimi filiżanki z kawą.
- Tego to nie wiem - odparła, widząc jego minę, która możliwe, że innej sytuacji mogła wywołać uśmiech doprecyzowała swoją odpowiedź - właśnie mnie zwolniono.
- Przykro mi Ula. Nie miałem pojęcia - rzekł i nagle jakby grom z jasnego nieba go trafił wpadł na pomysł.
- Skoro straciłaś pracę w banku, to może zechciałabyś pracować u mnie.
- U ciebie?
- No tak. Może nie w finansach, bo tam jest komplet pracowników, ale jako moja asystentka? - na jej twarzy niemalże natychmiast pojawił się uśmiech.
- Oczywiście, że tak - odparła bez zastanowienia i dopytała - a co to za firma?
- To firma modowa Febo&Dobrzański. Zajmujemy się szyciem ubrań na bogatej części Warszawy, ale i nie tylko. Ja jestem prezesem i dwa dni temu odeszła moja asystentka.
- Od kiedy mogłabym zacząć? - dopytywała.
- Myślę, że jutro przyjedź z dokumentami do firmy na godzinę dziesiątą - wyciągnął z portfela wizytówkę - tu masz mój numer telefonu i adres firmy. I jak się ze wszystkim uporamy to tak od poniedziałku mogłabyś zacząć. Dominika jeszcze będzie do końca tygodnia.
- Na pewno przyjadę - odparła uszczęśliwiona Cieplak - a teraz muszę się już pożegnać, bo za kwadrans mam autobus - dodała, dopiła kawę i zamierzała wstać od stolika.
- Poczekaj to może ja cię odwiozę? - widząc, że zamierza odmówić rzekł - co będziesz się tłukła autobusem z tym kartonem.
- Nie chciałabym robić kłopotu.
- Ula to żaden kłopot.
- No dobrze - zgodziła się, bo Marek zdawał się nie przyjmować odmowy.
Po niespełna trzech kwadransach byli już pod domem Cieplak.
- Zapraszam...- nie dane jej było dokończyć, gdyż usłyszeli dźwięk telefonu Marka. Ula wysiadła aby nie słuchać i poczekała chwilę.
- Ula przepraszam cię, ale nie skorzystam z zaproszenia. Dzwonili rodzice - chciał się wytłumaczyć.
- W porządku. Widzimy się jutro w firmie.
- Zadzwoń jak już będziesz - rzekł i pożegnawszy się zwykłym uściskiem dłoni odjechał.
- Co to za pudło? - zaciekawił się Józef, kiedy tylko Ula weszła do domu.
- Właśnie straciłam pracę w banku - mówiła to dość spokojnie i tak jakby kompletnie się tym nie przejmowała.
- Nie martw się córcia - mówił senior, myśląc, że ta tylko dla niepoznaki przybrała taką minę, aby go nie martwić.
- Ale ja się nie martwię - odparła.
- To dobrze, bo nie ta to inna praca.
- Nie przejmuję się, bo mam już inną.
- I nic nie mówisz?
- Bo nie dajesz mi dojść do głosu tato.
- No to mów co to za praca.
- U Marka - widziała, że ojciec zastanawia się o jakiego Marka może chodzić. Postanowiła mu opowiedzieć o wydarzeniach z całego dnia - i tak właśnie oto znalazłam nową pracę. Nieco się obawiam, bo to firma zajmująca się modą, a ja nie mam o tym żadnego pojęcia.
- Córcia jesteś zdolną młodą kobietą to i z tym sobie poradzisz - dodawał jej otuchy ojciec. Była mu za to bardzo wdzięczna, zawsze mogła liczyć na jego wsparcie, pod każdym względem. Ale i nie tylko ona, bo i pozostała dwójka rodzeństwa również. Chociaż Jasiek czasami uważał, że ojciec jest chwilami nadopiekuńczy.
- Dziękuję tatusiu.
- A nie powiedziałaś kim tam będziesz.
- Asystentką prezesa czyli Marka. Jutro mam przyjechać na godzinę dziesiątą z dokumentami a samą pracę zacznę od poniedziałku - odparła. Wieczorem postanowiła nieco poczytać o tej całej firmie w internecie. Owszem coś tam się jej obiło o uszy. Jednak ona chciała bardziej dowiedzieć się o strukturze firmy i jej działalności. Tak jak pomyślała tak też zrobiła. Najpierw jeszcze przejrzała swoją szafę aby wybrać coś odpowiedniego na jutro.
Kiedy podjeżdżał pod dom rodziców ścierpła mu skóra, na podjeździe stała karetka pogotowia. Zahamował z piskiem opon, wysiadł z auta i biegiem udał w stronę domu.
CDN...
fabio to zmija jadowata zeby wszystkich asystetek sie czepiac zobaczymy ja bedzie z ula
OdpowiedzUsuńTego zdradzić nie mogę. Jednak faktycznie Paulina to żmija jadowita.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz komentarz na blogu.
Cieplutko pozdrawiam w poniedziałek popołudniu.
Julita
I to jaka jest panna Fabio wiedzą wszyscy mam nadzieję że Krzysztof nie miał zawalu
OdpowiedzUsuńŁatwo dodać dwa do dwóch - karetka pogotowia i dom seniorów musi coś być na rzeczy.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz komentarz na blogu.
Cieplutko pozdrawiam w poniedziałek popołudniu.
Julita
Czas, aby ktoś ustawił w końcu Paulinę do pionu. Kto jak nie Ula. Ma motywację utrzymania pracy. A swoją drogą spotkania Uli i Marka mają nietypowy przebieg. Oczywiście najważniejsze pytanie brzmi, kto z seniorów zachorował.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam milutko.
Bądź pewna, że to koniec nietypowych spotkań Uli i Marka.
UsuńWszystko inne wyjdzie w kolejnej części.
Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz komentarz na blogu.
Pozdrawiam cieplutko we wtorek rano.
Julita
Bez wątpienia panna FE ma coś z głową, skoro wciąż posiłkuje się statusem narzeczonej Marka. Ciekawa jestem, czy rozmowa z Alexem coś zmieni w jej myśleniu. Generalnie uważam, że powinien powiedzieć jej coś tak dosadnego, żeby wreszcie dotarło do tej pustej, włoskiej makówki. Bardzo przydałaby się jej prawdziwa lekcja pokory i sprowadzenie jej na ziemię.
OdpowiedzUsuńUla ma trochę takie szczęście w nieszczęściu, bo w jednym dniu traci i zyskuje pracę. Obawiam się jednak, jak zniesie inwektywy Pauliny, bo że takie będą, nie mam wątpliwości. Na szczęście Marek z pewnością stanie za nią murem, tak jak za swoją poprzednią asystentką, Dominiką. Ona nie wytrzymała presji i mobbingu, ale Ula ma chyba więcej determinacji.
Najserdeczniej pozdrawiam. :) Gośka Sz.
Zmieniłam przeglądarkę i kompletnie nie mogę dojść do ładu z logowaniem. Jak jestem zalogowana, to nie chce opublikować komentarza, dlatego w nagłówku jest anonimowy. Jeśli nie uda mi się z tym nic zrobić, będę się podpisywać pod tekstem komentarzy. Pozdrawiam. :)
UsuńNie tylko Aleks wyleje kubeł zimnej wody na głowę Pauliny. Jednak kto to taki wybacz, ale nie mogę powiedzieć.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz komentarz na blogu.
Cieplutko pozdrawiam we wtorek rano.
Julita