sobota, 4 maja 2024

CUDZY NARZECZONY część V

 Cała podróż minęła jej dość spokojnie i po niespełna dwóch i pół godzinie już wysiadała z pociągu. A tam czekał na nią już Maciek, do którego zadzwoniła będąc już w pociągu. 
- Cześć Maciuś - przywitała się z przyjacielem kiedy ten tylko odebrał. 
- Cześć Ula, to co kiedy mam przyjechać? - zapytał prosto z mostu. 
- Bądź na dworcu w Warszawie około siedemnastej - odparła.  
- Jak to na dworcu? - pytał, bo zdawało mu się, że coś źle zrozumiał. 
- No tak. Nie chciałam cię wykorzystywać aż tak abyś po mnie musiał tyle jechać - odparła. 
- W porządku, będę na ciebie czekać na dworcu - rzekł i rozłączyli się. 

Kiedy już dojeżdżała wstała z zajmowanego miejsca, ściągnęła z półki nad głową swój bagaż i skierowała w stronę wyjścia. Kilka minut później już wylądowała w ramionach swojego przyjaciela. 
- Witaj, pięknie wyglądasz. Widać, że ten wyjazd był ci potrzebny, promieniejesz.
- Cześć Maciuś, dziękuję, że po mnie przyjechałeś - mówiła kiedy już wyswobodziła się z objęć przyjaciela. 
- No to opowiadaj jak ci tam było? A może poznałaś jakiegoś przystojniaka? - dopytywał zaciekawiony przyjaciel kiedy tylko wsiedli do auta.
- Było wspaniale, odpoczęłam, a przede wszystkim przestałam rozpamiętywać czas, który spędziłam wiesz z kim - mówiła, ale za wszelką cenę nie chciała wymieniać imienia swojego byłego narzeczonego. Tak jakby w ten sposób próbowała wymazać go z pamięci. 
- To cudowna wiadomość. Ale chyba nie siedziałaś tam jak mniszka - Ula przewróciła tylko oczami a następnie odparła.
- Nie jechałam tam aby szukać nowego towarzysza, ale aby móc właśnie wyleczyć rany jakie zadał mi mój były narzeczony. Uwierz mi przyjacielu, że na jakiś czas mam jakiś odruch biegu wstecznego jeśli chodzi o jakiekolwiek relacje damsko-męskie - mówiła. 

Dotarł do hotelu, w którym miał opłacony pokój. Po ostatniej kłótni z Pauliną miał serdecznie dość. Na samą myśl o tym co zamierzała zrobić otrząsał się z odrazą i wściekłością. 
- Proszę - odparł kiedy usłyszał pukanie do drzwi. 
- Dzień dobry panu, nazywam się Przemysław Mucz i jestem właścicielem restauracji, w której zamawiany był catering na dzień państwa zaręczyn - mówił mężczyzna. 
- Przepraszam bardzo, ale nie rozumiem w czym rzecz - wszedł w słowo Dobrzański. 
- Już panu tłumaczę. Otóż pani Paulina miała uregulować wszystko najdalej dzień po zaręczynach - wyjaśniał ów mężczyzna. 
- W takim razie proszę zgłosić się do niej - odpowiedział prezes. 
- Kontaktowałem się z panią Febo lecz ta skierowała mnie do pana tłumacząc się jakimś problemem z bankiem, i że to pan pokryje koszty - w Marku aż się zagotowało w tym momencie. 
- Proszę pana, nie zamierzam za nic płacić, bo to nie ze mną pan rozmawiał w kwestii cateringu. 
- Ale...
- Nie ma żadnego "ale" to Paulina zamawiała cały ten catering. I mogę zapewnić pana, że nie ma ona żadnych problemów z bankiem. Więc to z nią niech pan rozmawia.
- Widzę, że nie dojdę z panem do porozumienia - zaczął poirytowany Przemysław Mucz, Marek wzruszył jedynie ramionami.
- Jeśli to wszystko to bardzo pana przepraszam lecz mam umówione spotkanie i nie mogę się spóźnić - rzekł prezes i pożegnał się z mężczyzną. Po jego wyjściu chwycił za swój telefon, wybrał jeden z numerów w książce telefonicznej. Po kilku sygnałach usłyszał ten pełen jadu głos. 
- Czego chcesz? 
- Abyś zapłaciła za zamówiony catering, bo ja nie jestem twoim sponsorem. 
- A niby z czego mam to zapłacić, skoro odciąłeś mnie od konta? 
- Przypominam ci, że posiadasz swoje prywatne konto. A zablokowałem ci dostęp jedynie do mojego, właśnie po to abyś już nie czerpała korzyści z niego. Przypominam, że już nie jesteśmy parą. To było twoje zamówienie więc za nie zapłać - niemal krzyczał do słuchawki i nie czekając co ona ma jeszcze do powiedzenia rozłączył się. 
Wieczorem opowiedział o wszystkim swoim rodzicom. 
- Synu widzimy z mamą, że to wszystko i ten cały nawał pracy powodują, że jesteś wyczerpany - Marek skinął głową, ale sądził iż dość mało zauważalnie. Nie chciał zawieść ojca, wiedział jakie ten pokłada w nim nadzieje jeśli chodzi o prowadzenie firmy. 
- Dlatego może powinieneś wyjechać na powiedzmy chociażby tydzień czasu - odezwała się milcząca dotychczas Helena. Próbował jakoś wymigać od tego, ale najwyraźniej rodzice byli innego zdania. 
- No dobrze wyjadę na kilka dni. 
- Cieszymy się synku, że zgodziłeś się - odezwał się Krzysztof i dodał po chwili - ja zajmę się firmą przez te dni. 
I tak oto dwa dni później Marek miał jechać na Mazury. Jednak dzień przed wyjazdem Marek jadąc do pracy uległ niegroźnemu wypadkowi. Lecz jego auto nie nadawało się do jazdy, miał możliwość wypożyczenia samochodu z wypożyczalni. Również pomoc w postaci auta od Sebastiana albo od rodziców, ale ten uznał, że podróż pociągiem może być też  interesująca. 
- Pojadę pociąganiem, a ty Seba odbierzesz moje auto z warsztatu - mówił. 

W recepcji odebrał swój klucz i bez żadnych przeszkód udał do wynajętego pokoju. Rozejrzał się po pokoju. 
- Nie źle - rzekł do siebie - no to pora zażyć kąpieli po podróży - sięgnął po stojącą na podłodze walizkę, uniósł i położył na łóżku. Jednym ruchem rozsunął suwak, a to co ujrzał w środku wprawiło go w osłupienie. 
- Co to ma być? - przyglądał się zawartości walizki - przecież to nie moje. 
Usiadł i przez chwilę zastanawiał się jak to się mogło stać, że w jego posiadaniu jest bagaż z damskimi ciuchami. 
- Już wiem, musiałem pomylić walizki kiedy to potrąciłem tę kobietę na dworcu - rozmyślał. Ponownie podszedł do walizki i poniekąd szczęście mu sprzyjało, z boku walizki było miejsce na zawieszkę z danymi właściciela bagażu. 
- Urszula Cieplak - przeczytał, ale na tym jego radość umknęła - cholerka nic więcej tam nie ma - zaklął pod nosem jednocześnie zastanawiał się a raczej próbował przypomnieć sobie, czy jego była podpisana i w jaki sposób. 

Po tym jak opowiedziała jak minął jej pobyt oraz o swoich planach na najbliższe dni postanowiła wypakować swoją walizkę. 
- Co to jest? - wyrzuciła z siebie. 
- Córcia wszystko w porządku? - zaniepokoił się Cieplak. 
- I tak i nie - odpowiedziała. 
- To znaczy? - dociekał ojciec.
- Nie wiem jakim cudem jestem w posiadaniu walizki z męskimi ubraniami - wyjaśniła. 
- Jako to z męskimi? - nie rozumiał starszy mężczyzna. 
- To chyba musiało się stać na dworcu? - rozmyślała na głos - spieszyłam się na pociąg i w pewnym momencie wpadłam na jakiegoś faceta. On mnie próbował przeprosić, ale ja się spieszyłam i chwyciwszy bagaż pognałam na peron. 
- Spójrz Ula tu jest zawieszka z imieniem i nazwiskiem oraz numer telefonu - wskazał na bok walizki. 
CDN...

8 komentarzy:

  1. 🤣🤣🤣🤣🤣🤣🤣🤣 Ale się porobiło. Ulka jest w lepszej sytuacji bo ma numer do Marka. I tak przyjdzie im się spotkać jeszcze raz. Już jestem ciekawa jak to spotkanie się zakończy 😉 Paulina ma nieziemski tupet każąc Markowi płacić za catering, który Ona zamówiła, a zaręczyny skończyły się jak się skończyły 🤷‍♀️ coś czuję, że Paula tak łatwo nie odpuści i jeszcze nie raz da Markowi w kość. Nie wiem ile jeszcze zostało do końca ale bardzo jestem ciekawa dalszego rozwoju sytuacji 🤔 pozdrawiam serdecznie i życzę miłego weekendu i całego tygodnia 🍀🌞🌺 za kilka dni stracę możliwość komentowania, ale obiecuję, że przeczytam wszystko i nadrobię zaległości w komentarzu 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paulina jeszcze nie skończyła, ale jej chwile i tak są policzone.
      Jak skończy się spotkanie Uli z Markiem zdradzić nie mogę.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz komentarz.
      Cieplutko pozdrawiam w sobotę wieczorem.
      Julita

      Usuń
  2. super hit ula ma latwiej bo ma numer tel do dobrzanskiego paula nie przebiera w

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ktoś musi mieć nieco ułatwioną sytuację. Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz komentarz.
      Cieplutko pozdrawiam w niedzielę przed południem.
      Julita

      Usuń
  3. Ula w lepszej sytuacji, bo jest w domu i ma się w co ubrać, ale Marek ma tylko to, co na sobie. Dobrze, że stać go, aby coś sobie kupić. Przynajmniej będą musieli się spotkać. Może nie od razu, bo wątpię, aby Ula fatygowała się do Marka. Nie wiem, czy dobrze myślę, ale Ula wyjechała z tego miejsca, w które pojechał Marek. Tytuł opowiadania mógłby brzmieć szczęśliwa walizka.
    Pozdrawiam milutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci za pomysł na tytuł nowego opowiadania.
      Marek stracił tylko walizkę z odzieżą, a całą resztę posiada.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz komentarz.
      Cieplutko pozdrawiam we wtorek popołudniu.
      Julita

      Usuń
  4. Fantastyczny pomysł z zamianą walizek i w dodatku świetna okazja, żeby ich właściciele lepiej się poznali. Marek ma tylko nazwisko, ale za to Ula wszystkie dane, by móc się skontaktować z właścicielem bagażu.
    Paulina potrafi wyprowadzić człowieka z równowagi, a jej bezczelność nie ma sobie równych. Bardzo bym chciała, żeby Marek w końcu utarł jej ten dumny, włoski nos i dał jej niezłą nauczkę. Może nauczyłoby to ją pokory, chociaż to akurat nie jest takie pewne.
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paulina jest wręcz niereformowalna i jej nic nie pomoże. No chyba jedynie zamknięcie jej w szpitalu dla obłąkanych.
      Teraz w pewnym sensie pałeczka jest po stronie Uli. Co z tego będzie okaże się w kolejnych częściach.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz komentarz.
      Cieplutko pozdrawiam w czwartek popołudniu.
      Julita

      Usuń