niedziela, 26 maja 2024

CUDZY NARZECZONY część VIII

 Wpadł do domu, gdzie właśnie trwała reanimacja ojca. 
- Mamo, co się stało? - dopytywał rodzicielki. 
- Była u nas Paulina i ...- tę rozmowę przerwał lekarz. 
- Proszę państwa, zabieramy pacjenta do szpitala. Wygląda to na rozległy zawał.
- Czy mogę jechać z wami? - dopytywała Helena. 
- Pojedziemy za karetką - rzekł Marek zanim usłyszeli odpowiedź medyka. 
Czekali już od ponad godziny na jakiekolwiek wiadomości co do stanu zdrowia Krzysztofa. 
- Mamo o co chodzi z Pauliną? I co ona ma wspólnego z tym co się wydarzyło? - dopytywał, bo nie bardzo rozumiał. 
- Paulina odwiedziła nas dzisiaj po raz pierwszy od dnia waszego rozstania. Niby nic dziwnego. Jednak niemalże od samego początku tej wizyta ta cały czas mówiła o tym jaka to ona  jest  nieszczęśliwa po waszym rozstaniu - streściła całą rozmowę a raczej bardziej monolog ze strony panny Febo - w końcu odezwał się ojciec mówiąc jej kilka słów. A ta jakby w nią coś wstąpiło zaczęła nas oskarżać, że to nasza wina i rzucała w naszą stronę epitetami jak jakaś przekupa z targowiska - mówiła. Marek był wściekły na tę głupią kobietę. I już nie miał bladego pojęcia co ma zrobić aby ta odczepiła się od niego i jego rodziny, ale również tych, których znał. Wielokrotnie słyszał od znajomych jak oczerniała go i próbowała nastawiać ich przeciwko niemu. Z czasem przestał się z tym przejmować. Jednak tym razem przegięła i to bardzo. Miał już coś powiedzieć lecz usłyszeli odgłos kroków. Odwrócili się i ujrzeli lekarza. 
- I co z moim mężem? - zapytała Dobrzańska. 
- Udało nam się ustabilizować pacjenta. Jest przytomny, ale słaby. Jednak potrzebna będzie operacja, wstawienia bajpasów - wyjaśnił lekarz. 
- Kiedy miałaby się odbyć taka operacja? - dociekał Marek. 
- Nie będę ukrywać, że jeśli na kasę chorych to terminy są odległe. 
- A prywatnie? 
- To do miesiąca czasu. Ale to nie jest tanie - odparł medyk. 
- Ile? - dociekał młody Dobrzański. 
- Około trzydziestu tysięcy złotych - odparł lekarz. 
- W takim razie proszę zapisać męża na najbliższy wolny termin - mówiła Helena. 
- Proszę pani, ale to mąż musi osobiście wyrazić zgodę. Taką zgodę mogę przyjąć od rodziny jedynie w sytuacji jeśli pacjent byłby nieprzytomny - wyjaśnił im medyk. 
- Tato na pewno się zgodzi - odezwał się Marek. 
Lekarz miał już odchodzić kiedy zatrzymały go jeszcze słowa Heleny. 
- Czy możemy iść do męża?
- Mogą państwo wejść do chorego, ale prosiłbym aby ta wizyta nie była zbyt długa. Pacjent musi odpoczywać - podziękowali, pożegnali się i udali do wskazanej sali. 
- Oczywiście, że poddam się tej operacji. Chciałbym jeszcze doczekać wnuków - mówił Krzysztof, próbując na koniec zażartować. Marek pokręcił głową na te ostatnie zdanie ojca. 

- Dzień dobry nazywam się Urszula Cieplak i jestem umówiona na spotkanie w sprawie pracy w Febo&Dobrzański - mówiła do ochroniarza, który stał na portierni tuż przy windach. 
- Proszę się tu wpisać - posunął jej książkę wejść i wyjść a następnie dodał -  kadry znajdują się na piątym piętrze. Ula podziękowała mężczyźnie i udała na wskazane piętro. 
Tam ponownie powtórzyła tę samą regułkę co na parterze tylko tym razem do młodej, wysokiej kobiety stojącej za ladą recepcyjną. A po chwili już pukała do drzwi z napisem dyrektor HR Sebastian Olszański. 
- Dzień dobry, ja miałam przyjechać na godzinę dziesiątą w sprawie pracy. 
- Pani? - Sebastian zerknął w swój notatnik i dodał  - pani Urszula Cieplak? - ta pokiwała potwierdzająco głową. Olszański wskazał ręką aby zajęła miejsce - wiem wszystko od Marka. Proszę mi tylko dać swoje dokumenty i chwilę poczekać aż zredukuję umowę dla pani. 
- Oczywiście, że poczekam - odparła. Długo nie musiała czekać. Po niespełna dwóch kwadransach już podpisywała umowę na czas trzech miesięcy z zapewnieniem na przedłużenie na czas nieokreślony i podwyższeniem stawki.  
Po wyjściu z gabinetu dyrektora swoje kroki skierowała do gabinetu Marka. Wiedziała, gdzie się znajduje bo mijała go idąc do Olszańskiego. Weszła do sekretariatu. 
- Dzień dobry, ja do prezesa - zwróciła się do siedzącej przy jednym z biurek młodej kobiety. 
- Dzień dobry. Przykro mi, ale pana prezesa jeszcze nie ma. 
- A nie wie pani kiedy będzie. Byłam umówiona w sprawie pracy i miała przyjść tu po podpisaniu umowy. 
- Proszę poczekać - odparła kobieta, chwyciła za telefon i rozmawiała niespełna minutę. Następnie uśmiechnęła się do Uli i rzekła. 
- Już wszystko wiem. Ja nazywam się Dominika i to mnie zastąpisz. Mam pokazać ci wszystko co i jak. Marka dzisiaj nie będzie. Ma jakieś sprawy rodzinne dlatego też go dzisiaj nie będzie. 
Dominika nie zwlekając zaczęła wprowadzać Ulę w jej obowiązki i z kim przede wszystkim będzie musiała współpracować. 
Wieczorem dostała wiadomość od Marka z przeprosinami, że go nie było. I potwierdził, że pracę zaczyna od poniedziałku.

W tym czasie Marek był umówiony z Aleksem, ale nie chciał rozmawiać w firmie. Jeszcze wczorajszego wieczoru dzwonił do swojego wspólnika a jednocześnie przyrodniego brata.
- Aleks musimy się spotkać i to jak najszybciej. 
- A co takiego się dzieje?
- To nie rozmowa na telefon, ale i nie chcę rozmawiać w firmie. Mógłbyś przyjechać do mnie powiedzmy w porze lunchu? 
- Brzmisz tajemniczo, no ale będę. 
Kilka minut po godzinie dziesiątej witał swojego gościa w swoim mieszkaniu. Na początku zaproponował kawę, a następnie przeszedł do meritum sprawy. Opowiedział o wczorajszym dniu i postępowaniu Pauliny. 
- Aleks coś trzeba z tym zrobić. Do czasu kiedy tylko mi uprzykrzała życie znosiłem to, ale tym wczorajszym zachowaniem przeszła już sama siebie. 
- Postaram się z nią porozmawiać i może zasugeruje aby wyjechała na jakiś czas do Mediolanu. A po powrocie zobaczymy co dalej. 
- Myślisz, że to coś pomoże? 
- Może tak. Oderwie się i w ten sposób zapomni - zasugerował Aleks. 
Marek pomyślał, że to może faktycznie dobry pomysł, z tym wyjazdem.  

Aleks tak jak mówił, jeszcze tego samego dnia spotkał się z Pauliną. Myślał, że rozmowa będzie spokojna, ale przeliczył się. 
- Ty również przeciwko mnie? 
- Paula pogódź się z tym, że rozstaliście się z Markiem. 
- On będzie mój i tylko mój - odparła. A jej ton wypowiedzi nieco zmroził Aleksa lecz zignorował to. 
- Co chciałaś osiągnął wizytą u Heleny i Krzysztofa? 
- Myślałam, że oni mu przemówią do rozumu. 
- No to mu przemówili, nie ma co. 
- Skąd mogłam wiedzieć, że ten staruch tak weźmie do siebie - Aleks tylko pokręcił głową. Nie rozumiał jej zachowania.
- Wiesz, myślę, że może powinnaś na jakiś czas wyjechać do Włoch. Odpoczęłabyś i może poznała kogoś innego. Spotkała ze znajomymi - mówił Febo. 
Po namyśle panna Febo uznała to za dobry pomysł. Wyjedzie na jakiś czas, może na jakieś dwa do trzech tygodni. Lecz ona widziała ten wyjazd jako coś innego. Sądziła, że jak Marek jej nie będzie widział przez jakiś czas to zatęskni i wróci do niej. Jednak nie powiedziała o tym bratu, bo dobrze wiedziała co usłyszy. Była zła na niego. Myślała, że Aleks stanie po jej stronie, a było zupełnie inaczej. Nie rozumiała tego i chyba nawet nie próbowała. 
CDN...

niedziela, 19 maja 2024

CUDZY NARZECZONY część VII

 Czas płynął tak jak płynąć powinien czyli swoim własnym rytmem. 
Marek zajęty prowadzeniem firmy zdawał się nie pamiętać o Uli. Ciągłe spotkania z kontrahentami, przygotowania do kolejnego pokazu. A i ciągła mordęga z niedoszłą narzeczoną nie bardzo pozwalały na myślenie na czym innym a tym bardziej o kim innym. 
Tego dnia ponownie miał z nią spięcie i miał już serdecznie dość tej kobiety. 
- Tobie chyba coś się pomyliło - usłyszał z za drzwi głos Febo. 
- Ale ja...- próbowała się bronić młoda dziewczyna będąca asystentką Dobrzańskiego juniora. 
- Wiesz kim jestem? Narzeczoną prezesa i współwłaścicielem tej firmy i w każdej chwili... - nie było dane jej dokończyć, bo poczuła silniejsze szarpnięcie za ramię. 
- Możesz mi powiedzieć co ty wyczyniasz? Kolejny raz wrzeszczysz na moją pracownicę. 
- Powinna znać swoje miejsce i wiedzieć kto kim jest - odburknęła. 
- Bądź pewna, że każdy tu zatrudniony wie, kto kim jest i jaką pełni funkcję - Paulina wielce obrażona opuściła gabinet Marka. Ten miał serdecznie dość tej kobiety. Miał wrażenie, że ona chyba nigdy nie przestanie. W pewnym usłyszał delikatne pukanie do drzwi zaprosił gościa. 
- O to ty Dominika. Coś się stało? - zapytał a po chwili już czytał pismo jakie otrzymał od swojej asystentki.
- Dominika jesteś pewna? 
- Tak Marek. 
- W takim razie proszę - podpisał jej wypowiedzenie. Niby powiedziała mu, że wyjeżdża z miasta, ale on domyślał się co jest powodem jej odejścia. A raczej kto. Z powodu Pauliny w ciągu ostatnich trzech miesięcy odeszły już dwie asystentki, ta dzisiejsza to trzecia. Nie rozumiał jej postępowania. Wygląda to tak jakby nie dopuszczała do siebie faktu, że rozstali się. 

W porze lunchu spotkał się ze swoim przyjacielem. 
- Seba możesz zredagować nowe ogłoszenie na stanowisko asystentki? 
- Czyjej? - zaciekawił się Olszański, będący kadrowym w firmie. 
- Mojej - odparł i pospieszył z wyjaśnieniem widząc pytającą minę Sebastiana - Dominika złożyła wypowiedzenie. 
- Co ty z nimi robisz, że tak szybko odchodzą? 
- Ja sam nic, ale Paulina kolejny raz miała w tym swój udział. Za każdym razem robi to samo. Wyszukuje powodów aby się przyczepić i uprzykrza pracę. Ja obawiam się, że kiedyś trafię na taką, która pójdzie do sądu i oskarży nas o mobbing. Dodatkowo tytułuje się moją narzeczoną. 
- Co takiego? 
- Mówi im, że jest moją narzeczoną. 
- Marek ona jest nienormalna. 
- Stary też tak myślę. Najchętniej to bym ją wywalił z firmy. 
- A może pogadaj z jej bratem. Bo w innym razie nasza firma będzie miała niezłą opinię i to w złym tego słowa znaczeniu. 

Marek jeszcze tego samego dnia poszedł do Aleksa aby porozmawiać o zachowaniu jego siostry. 
- Wiem, że to dziwne co mówię. Ale ja już naprawdę nie mam pojęcia jak z nią rozmawiać. Jej zachowanie doprowadza do wielu nieporozumień. Lecz to nie tylko to. Ona Aleks zachowuje się tak jakby nie dopuszczała do siebie faktu rozstania i wiecznie mówi, że jest moją narzeczoną - Aleks na ostatnie zdanie wybałuszył oczy. 
- Marek nie miałem o tym pojęcia. Od kiedy znalazła to mieszkanie, mało się widujemy i tak samo mało rozmawiamy. Obiecuję z nią porozmawiać. 

Wyszła z banku trzymając w ręku niewielki karton ze swoimi rzeczami. Długo nie popracowała, bo zaledwie trzy miesiące. Tyle trwał jej staż, na jaki udało jej się dostać. Liczyła, że po tym jak jej przełożona wypowiadała się o niej w samych pozytywach dostanie stałą pracę. Jednak w ostatnim dniu poinformowano ją, że nie zamierzają dalej współpracować. Była załamana takim obrotem spraw. Szła ze spuszczoną głową i zastanawiała co teraz kiedy nagle usłyszała pisk opon. Uniosła głowę i nim jeszcze spojrzała w kierunku skąd dochodził dźwięk usłyszała podniesiony męski głos. 
- Życie pani niemiłe czy co? - miała jakieś wrażenie, że zna ten głos. 
- Przepraszam - wydukała. 
- Ula to ty? - odezwał się Marek kiedy rozpoznał kobietę, której o mały włos nie rozjechał - co ty tu robisz? 
- Właśnie wyszłam z pracy - odpowiedziała. 
- Pracujesz w tym w banku? - wskazał ręką w kierunku jednego z Warszawskich banków. Już miała odpowiedzieć kiedy usłyszeli klakson innego pojazdu - poczekaj przestawię auto - rzekł i zjechał na parking znajdujący się tuż obok - to co może pójdziemy na małą kawę, tu zaraz jest niewielka kawiarenka - zaproponował Dobrzański. Zgodziła się, w końcu nie spieszyła się. Nie miała niczego szczególnego w planach poza powrotem do domu. 
- To co będę mógł liczyć na jakieś względy gdybym przyszedł po kredyt? - zagadnął jak tylko kelner postawił przed nimi filiżanki z kawą. 
- Tego to nie wiem - odparła, widząc jego minę, która możliwe, że innej sytuacji mogła wywołać uśmiech doprecyzowała swoją odpowiedź - właśnie mnie zwolniono. 
- Przykro mi Ula. Nie miałem pojęcia - rzekł i nagle jakby grom z jasnego nieba go trafił wpadł na pomysł. 
- Skoro straciłaś pracę w banku, to może zechciałabyś pracować u mnie. 
- U ciebie? 
- No tak. Może nie w finansach, bo tam jest komplet pracowników, ale jako moja asystentka? - na jej twarzy niemalże natychmiast pojawił się uśmiech. 
- Oczywiście, że tak - odparła bez zastanowienia i dopytała - a co to za firma? 
- To firma modowa Febo&Dobrzański. Zajmujemy się szyciem ubrań na bogatej części Warszawy, ale i nie tylko. Ja jestem prezesem i dwa dni temu odeszła moja asystentka. 
- Od kiedy mogłabym zacząć? - dopytywała.
- Myślę, że jutro przyjedź z dokumentami do firmy na godzinę dziesiątą - wyciągnął z portfela wizytówkę - tu masz mój numer telefonu i adres firmy. I jak się ze wszystkim uporamy to tak od poniedziałku mogłabyś zacząć. Dominika jeszcze będzie do końca tygodnia.
- Na pewno przyjadę - odparła uszczęśliwiona Cieplak - a teraz muszę się już pożegnać, bo za kwadrans mam autobus - dodała, dopiła kawę i zamierzała wstać od stolika. 
- Poczekaj to może ja cię odwiozę? - widząc, że zamierza odmówić rzekł - co będziesz się tłukła autobusem z tym kartonem. 
- Nie chciałabym robić kłopotu.
- Ula to żaden kłopot. 
- No dobrze - zgodziła się, bo Marek zdawał się nie przyjmować odmowy.
Po niespełna trzech kwadransach byli już pod domem Cieplak. 
- Zapraszam...- nie dane jej było dokończyć, gdyż usłyszeli dźwięk telefonu Marka. Ula wysiadła aby nie słuchać i poczekała chwilę. 
- Ula przepraszam cię, ale nie skorzystam z zaproszenia. Dzwonili rodzice - chciał się wytłumaczyć.
- W porządku. Widzimy się jutro w firmie. 
- Zadzwoń jak już będziesz - rzekł i pożegnawszy się zwykłym uściskiem dłoni odjechał. 

- Co to za pudło? - zaciekawił się Józef, kiedy tylko Ula weszła do domu. 
- Właśnie straciłam pracę w banku - mówiła to dość spokojnie i tak jakby kompletnie się tym nie przejmowała.
- Nie martw się córcia - mówił senior, myśląc, że ta tylko dla niepoznaki przybrała taką minę, aby go nie martwić. 
- Ale ja się nie martwię - odparła. 
- To dobrze, bo nie ta to inna praca. 
- Nie przejmuję się, bo mam już inną. 
- I nic nie mówisz? 
- Bo nie dajesz mi dojść do głosu tato. 
- No to mów co to za praca. 
- U Marka - widziała, że ojciec zastanawia się o jakiego Marka może chodzić. Postanowiła mu opowiedzieć o wydarzeniach z całego dnia - i tak właśnie oto znalazłam nową pracę. Nieco się obawiam, bo to firma zajmująca się modą, a ja nie mam o tym żadnego pojęcia. 
- Córcia jesteś zdolną młodą kobietą to i z tym sobie poradzisz - dodawał jej otuchy ojciec. Była mu za to bardzo wdzięczna, zawsze mogła liczyć na jego wsparcie, pod każdym względem. Ale i nie tylko ona, bo i pozostała dwójka rodzeństwa również. Chociaż Jasiek czasami uważał, że ojciec jest chwilami nadopiekuńczy. 
- Dziękuję tatusiu. 
- A nie powiedziałaś kim tam będziesz. 
- Asystentką prezesa czyli Marka. Jutro mam przyjechać na godzinę dziesiątą z dokumentami a samą pracę zacznę od poniedziałku - odparła. Wieczorem postanowiła nieco poczytać o tej całej firmie w internecie. Owszem coś tam się jej obiło o uszy. Jednak ona chciała bardziej dowiedzieć się o strukturze firmy i jej działalności. Tak jak pomyślała tak też zrobiła. Najpierw jeszcze przejrzała swoją szafę aby wybrać coś odpowiedniego na jutro.  

Kiedy podjeżdżał pod dom rodziców ścierpła mu skóra, na podjeździe stała karetka pogotowia. Zahamował  z piskiem opon, wysiadł z auta i biegiem udał w stronę domu. 
CDN...

wtorek, 14 maja 2024

NIE WIERZĘ + PODZIĘKOWANIA


KOCHANI  TO JUŻ  PÓŁ  MILIONA WEJŚĆ, JAK DLA MNIE WYNIK, O KTÓRYM NAWET NIE MARZYŁAM. DZIĘKUJĘ WAM WSZYSTKIM I KAŻDEMU Z OSOBNA. TO DZIĘKI WAM I WASZYM WPISOM. POCZĄTKI NIE BYŁY ŁATWE ANI PROSTE. 
JULITA
W RAMACH PODZIĘKOWAŃ MAM DLA WAS MAŁĄ NIESPODZIANKĘ. 

NIE WIERZĘ

Siedział w swoim gabinecie, a w głowie wciąż brzmiały słowa jego przyjaciela. 
- Ona mnie zdradza - nie mógł w to uwierzyć. 
Znał tę dwójkę od dawna i wiedział jakie uczucie ich połączyło. Owszem początek był dość mocno burzliwy. W pewnym momencie ich drogi się rozeszły, ale koniec końców udało im się wrócić do siebie. Doskonale pamiętał jaką oboje przeszli drogę, ile ich to kosztowało. Ula wyjechała, znikając na dłuższy czas, a kiedy po powrocie zaserwowała mu doktorka. Ale sam był winien, po tym co jej zrobił. Oczywiście on Sebastian też przyczynił się do tego co się wydarzyło. 

- Marek co ty za brednie opowiadasz? Nie wierzę aby Ula była zdolna do czegoś takiego jak zdrada - mówił Sebastian. 
- Mówię jak jest. Sama mi to powiedziała przez telefon - usłyszał w odpowiedzi. 
- A to niby z kim miałaby to zrobić? Przecież całymi dniami przesiaduje z dziećmi w domu - skwitował Olszański. 
 - Z Arturem.
- Z jakim znowu Arturem? 
- Naszym lekarzem - cały czas w głowie brzmiała mu ta rozmowa. 

Siedział i rozmyślał o tym, gdy w pewnym momencie krzyknął, a raczej nieco podniesionym głosem rzekł.
- Nie wierzę.
- W co nie wierzysz? - usłyszał od strony drzwi, odwrócił głowę w stronę dochodzącego głosu. 
- W to czego się dzisiaj dowiedziałem - odparł. 
- Czy możesz mówić jaśniej? Bo nie rozumiem - dociekała Violetta. 
- Przed chwilą rozmawiałem z Markiem, a on mi powiedział o Uli i jej zdradzie - odparł swojej dziewczynie. 
- Czy ty chcesz mi powiedzieć, że Ula zdradziła Marka? - Olszański jedynie pokiwał głową - przecież to  niedorzeczne. 
- Viola ja to wiem, ale on uważa, że to prawda. 
- A skąd on niby ma takie wiadomości? - zaciekawiła się Kubasińska. 
- Podobno Ula mu tak powiedziała przez telefon. 
- Osobiście w to nie wierzę - odparła kobieta i zapytała - a niby kim miałby być ten jej niby kochanek? 
- Marek twierdzi, że to ten ich lekarz - odparł po czym nastała cisza w jego gabinecie. 
- Sebulku musimy coś zrobić - nagle odezwała się panna Kubasińska. 
- Niby co? 
- Jeszcze nie wiem, ale trzeba dowiedzieć się czegoś więcej i nie doprowadzić do ich rozstania. 
- Oni już się prawie rozstali. Marek szuka jakiegoś mieszkania do wynajęcia a na ten moment to śpi w biurze. A na dodatek ma zamiar spotkać się z adwokatem w sprawie pozwu rozwodowego. Jednak najpierw chce znaleźć mieszkanie - odpowiedział jej mężczyzna. 
- Ty zajmij się Markiem. A ja spotkam się z Ulą i spróbuję dowiedzieć czegoś więcej - Sebastian spojrzał na swoją dziewczynę i nie mógł się nadziwić jakie to zmiany w niej zaszły. Już nie była tą postrzeloną, szaloną kobietą, ale potrafiła skupić się na swoich obowiązkach, nie paplała co jej ślina na język przyniosła. 
- A co potem? 
- Wszystkiego się dowiesz w swoim czasie - odparła, a on o  nic więcej nie pytał. 

- Witaj kochana - przywitała się z przyjaciółką odwiedzając ją popołudniu. Obie panie usiadły na kanapie stojącej w salonie domu Dobrzańskich. 
- A co ty taka jakaś dziwnie milcząca? - zaczęła Violetta. 
- Zrobiłam coś czego sama nie pochwalam. 
- To znaczy co? 
- Zdradziłam Marka - odparła, Kubasińska spojrzała na swoją rozmówczynię tak jakby ta mówiła o kosmitach. 
- Ulka co ty za brednie mówisz. Jak to zdradziłaś? Jak? Kiedy? Z kim? - zasypała Ulę pytaniami udając, że o niczym nie wie. Dobrzańska przez chwilę milczała, co skrupulatnie wykorzystała Viola i drążyła temat dalej - jakoś w to nie wierzę, ty nie byłabyś do tego zdolna. Raczej mogłabym podejrzewać o to naszego Mareczka. 
- Z Arturem. To było w tamtym tygodniu, kiedy to Marek pojechał w delegację. Okazało się, że mnie okłamał i pojechał tam z tą swoją nową asystentką. 
- I co ty w zamian za to chciałaś się na nim zemścić? - przepraszam cię, ale to nie podobne do ciebie. A jak do tej niby zdrady miało dojść? - dociekała Violetta po tym jak wyraziła swoje zdanie na temat tego co usłyszała do tej pory. 
- Skończyły mi się leki dla Kuby i Artur miał mi je przywieź lecz spotkałam go kiedy wracałam z zakupów przed jego domem. Zaprosił mnie na kawę, wypiliśmy oprócz kawy jeszcze po lampce wina. A może więcej niż po jednej, bo nic nie pamiętam z reszty tego dnia. Obudziłam się w jego salonie nad ranem rozebrana, ubrania moje były porozrzucane po podłodze - opowiadała Ula. Violi coś nie pasowało w tej całej opowieści, ale nie zamierzała jak na razie mówić o tym swojej przyjaciółce. 

- I jak rozmawiałaś z Ulą? - pytał Olszański. Viola odpowiedziała jednocześnie zdając relację z tej rozmowy. A na koniec rzekła. 
- Coś mi tu nie gra z tym doktorkiem. Jakim cudem Uli urwał się film po jednej lampce wina? Bo jak ona twierdzi, nie pamięta aby wypiła więcej - Sebastianowi również coś tu nie pasowało. 
- Tylko jak udowodnić, że ten cały Artur coś kombinuje? - zastanawiał się mężczyzna.  
Nawet nie sądzili, że tak szybko trafią na jakiś trop. Violetta była na zakupach kiedy to nagle stanęła jak wryta na widok w jednej z niewielkich knajpek. Przy jednym ze stolików siedziała Paulina Febo, która podobno miała być cały czas we Włoszech. Nie mieli żadnych informacji o jej przylocie, a o którym zawsze informowała. Po chwili dosiadł się do niej jakiś mężczyzna. Kubasińska szybko doszła do siebie, stanęła tak aby nie zostać zauważoną i aparatem z telefonu zrobiła kilka fotek, następnie wysłała je do swojego chłopaka z zapytaniem. 
- Czy to nie jest czasem ten doktorek? - dostała natychmiast potwierdzającą odpowiedź. Nie zastanawiając się zbyt długo postanowiła wejść do środka. 
Kolejny raz tego popołudnia dopisało jej szczęście, znalazła stolik dość blisko tej dwójki a zarazem tak usytuowany, że ci jej nie byli w stanie zauważyć. 
Zajęła miejsce i zamówiła kawę. Usiadła tak aby móc nagrać rozmowę tej dwójki.

- I jak udało się? - padło z ust Pauliny.
- Jak najbardziej tak. Myślałem tylko, że dłużej mi zajmie - mówił doktorek.
- Nasza Uleńka tak szybko dała się podejść? - drwiła Febo.
- Podałem jej tylko jedną lampkę wina. W końcu jestem lekarzem i mam łatwy dostęp do środków nasennych. Wypiła, a po kilku minutach już była nieprzytomna. Rozebrałem ją, porozrzucałem jej ubrania po salonie aby wyglądało, że coś było między nami. Rano kiedy ze mną rozmawiała tylko potwierdziłem, że było nam razem dobrze. 
- Wyśmienicie się spisałeś, teraz Mareczek będzie mój. 
- Powiedz czemu tak ci zależy na tym facecie. 
- To już nie twoja sprawa. Ale ty teraz będziesz mógł układać sobie życie z Brzydulą
Doktorek więcej nie dociekał, dostał za to swoją dolę i cała reszta go nie obchodziła. Owszem podobała mu się Ula, ale nie miał w planach wiązać się z nią. Powód wydawał się bardzo oczywisty. Trójka dzieci, a on nie zamierzał być tatusiem dla tej gromadki. 
Kubasińska uznała, że ma już wystarczająco dużo dowodów. Dopiła kawę, zostawiła zapłatę na stoliku i tak jak dyskretnie weszła tak też dyskretnie opuściła lokal. 
Do domu wracała jak na skrzydłach. Siedząc już w taksówce, zadzwoniła do Olszańskiego, że ma bardzo dobre wieści. 

- Viola musimy im to puścić - rzekł Sebastian po odsłuchaniu nagrania. 
- Zgadzam się z tobą kochanie, ale najlepiej aby oboje mogli to usłyszeć jednocześnie. I to poza firmą - Olszański poparł pomysł swojej dziewczyny. 
Postanowili zrobić to następnego dnia, nie mając pojęcia, że panna Febo również zamierzała wcielić swój plan od dnia następnego. 

Olszański zadzwonił do Marka z prośbą aby ten przyjechał po niego, bo niby padł mu akumulator. Przyjaciel nie odmówił pomocy. Chwilę później Viola zrobiła to samo dzwoniąc do Uli i prosząc o pomoc. Ula obiecała pomoc, po tym jak najpierw odwiezie dzieci do szkoły, a najmłodszego synka odwiezie do żłobka. 
- Hej Seba jestem pod twoim blokiem - mówił do słuchawki Dobrzański. 
- To wejdź może na górę, bo Viola jeszcze się guzdra - zaprosił przyjaciela, ten nie widząc w tym niczego złego wjechał na czwarte piętro, gdzie czekał już Sebastian - bardzo cię przepraszam, ale Viola czasami tak ma. 
- Spoko stary. Ula też tak czasami potrafi się grzebać - rzekł, a w jego głosie można było wyczuć coś w rodzaju smutku. Sebastian nic nie odpowiedział.
Po niespełna kilkunastu minutach pojawiła się w gościnnym domu przyszłych państwa Olszańskich Ula. Marek już chciał wyjść, ale Sebastian mu nie pozwolił. 
- Marek zanim cokolwiek zrobisz albo powiesz proszę cię abyś został i posłuchał co mamy wam z Violą do powiedzenia - po czym zwrócił się do Uli - ty Ula również usiądź. Oboje Dobrzańscy usiedli z dala od siebie, tak jakby mieli się od siebie nawzajem poparzyć. 
- Za nim coś wam puścimy - zaczęła Kubasińska - chcieliśmy powiedzieć, że nie wierzymy i nie wierzyliśmy w żadną zdradę. 
- I tak samo byśmy postąpili, gdyby to oskarżenie dotyczyło Marka - rzekł Sebastian i  kolejny raz tego dnia zwrócił się do Uli - on na tę delegację pojechał sam, ale zapomniał jednej teczki, a ja niewiele myśląc wysłałem tam Nadię, a ona miała wrócić tego samego dnia. Nie wiem dlaczego tego nie uczyniła, a nawet posunęła się dalej odbierając telefon kiedy dzwoniłaś do Marka. Lecz teraz tak sobie myślę, że to też był plan tej samej osoby. Może nie planowała tak szybko zrealizować swojego planu, ale jej się udało - skończył swoją wypowiedź dość tajemniczo i puścił nagranie. Młodzi Dobrzańscy słuchali tego z niedowierzaniem. Nie potrafili zrozumieć zachowania Artura oraz Pauliny, ale tak jak Sebastian podejrzewali, że Nadia również jest w to zamieszana. Lecz tego raczej nie da się udowodnić, bo ta ostatnia bardzo wątpliwe jest aby się przyznała. 
- Teraz to my was zostawimy samych i pojedziemy do firmy - rzekła Kubasińska, a Olszański tylko dodał. 
- Tu macie klucze i chcemy wieczorem usłyszeć, że nadal jesteście razem. 

Od tego dnia minęło trochę czasu Dobrzańscy pogodzili się wyjaśniając sobie wszystko oraz obiecując sobie mówić o wszystkim. Zmienili lekarza, a dodatkowo oskarżyli tego o podanie Uli środka nasennego. Paulina natomiast wyjechała do Włoch wielce urażona. 
KONIEC 

niedziela, 12 maja 2024

CUDZY NARZECZONY część VI

 Spojrzała na stojący na półce zegarek.
- Dzisiaj już późno. Zadzwonię jutro - pomyślała. Zamknęła torbę i odłożyła obok szafy. 

- Szkoda, że nie wziąłem ze sobą laptopa - rozmyślał - mógłbym spróbować poszukać tej całej Urszuli Cieplak.
Te rozmyślenia przerwał mu dźwięk telefonu, spojrzał na wyświetlacz po czym nacisnął zieloną ikonę słuchawki. 
- Cześć stary - usłyszał po drugiej stronie głos przyjaciela - jak tam podróż? 
- Podróż w miarę spokojnie - odparł. 
- Ale chyba nie do końca - dociekał Olszański.
- Poniekąd tak właśnie jest. Mam mały problem - zaczął. 
- Jaki znowu problem? Przecież właśnie po to wyjechałeś aby odciąć się od problemów - mówił Sebastian. W tym momencie opowiedział mu Dobrzański o przygodzie jaka mu się przydarzyła. 
- I co teraz zamierzasz? 
- Pomyślałem aby spróbować ją odnaleźć. Ale nie bardzo mam jak, bo poza imieniem i nazwiskiem nic więcej tam nie ma. 
- Może spróbować na jakimś portalu społecznościowym - zasugerował mu Olszański. 
- Niby tak. Ale z drugiej strony to jak szukanie igły w stogu siana. Widziałem ją przez dosłownie ułamek sekundy i nie bardzo pamiętam jak wygląda. Przecież kobiet o takim imieniu i nazwisku może być całe mnóstwo. 
- Ale nie zaszkodzi spróbować - Marek w duchu przyznawał rację przyjacielowi. Rozmawiali jeszcze chwilę na temat zupełnie inny. Dowiedział się wówczas od przyjaciela, o kłótni między rodzeństwem. 
- Aleks wściekł się, po tym jak ten facet od cateringu przyszedł do niego i zażądał od niego zapłaty. 
- I co Aleks zapłacił? - dopytywał junior. 
- Chyba tak - odparł mu przyjaciel. 
- No to nie dziwię się, że ten się wściekł - rzekł Marek. 

Było kilka minut po ósmej kiedy wstała. 
- I co córcia dzwoniłaś? - pytał Cieplak. 
- Jeszcze nie, wczoraj było już dość późno. Zadzwonię po śniadaniu - odparła.
Numer wybierała już kolejny raz w przeciągu ostatnich trzydziestu minut. 
- No cóż spróbuję za jakiś czas - stwierdziła. Zajęła się przygotowaniem obiadu. kiedy usłyszała dźwięk przychodzącego połączenia. 
- Urszula Cieplak, słucham - odezwała się po odebraniu.
- Dzień dobry, z tej strony Marek Dobrzański - przywitał się i pospieszył z wyjaśnieniem - przepraszam, że nie odbierałem, ale telefon zostawiłem w pokoju i poszedłem coś zjeść do restauracji. Domyślam się, w jakiej sprawie pani dzwoniła. 
- Przez przypadek jestem w posiadaniu pana walizki. Naprawdę nie wiem jak to się mogło stać, ale chciałam przeprosić za zamieszanie i zwrócić ją - mówiła Cieplak. 
- Nic się nie stało. To raczej ja jestem winny temu całemu zamieszaniu, bo gdybym nie potrącił pani, nie byłoby tego całego zamieszania. 
- Kiedy mogę zwrócić pana bagaż? 
- Ja właśnie jestem na tygodniowym urlopie - rzekł - więc wyjścia są dwa. Może pani poczekać aż wrócę i sam się po nią zgłoszę albo jeśli poda mi pani teraz swój adres to przyślę po nią mojego przyjaciela. 
- Jest mi kompletnie obojętne - odparła. I już miał prosić o adres i zadzwonić do Seby aby odebrał jego bagaż. Lecz ciekawość i chęć poznania jej zwyciężyły. Nie wiedzieć czemu czuł, że może to być początek świetnej znajomości. 
- W takim razie, zróbmy tak, że odbiorę tę walizkę osobiście. Odezwę się najpóźniej w środę za tydzień.
- W porządku, będę czekać na telefon z pana strony. 

Każdy z nich te kilka dni spędzał według własnego planu dnia. Marek starał się odpoczywać i spacerować zwiedzając okolice. Dodatkowo musiał kupić sobie kilka nowych koszul, jakieś spodnie oraz bieliznę. Nie wyobrażał sobie chodzenia codziennie w tych samych ubraniach. 
Uli niemalże każdy dzień wyglądał tak samo. Zajmowała się domem oraz rozsyłaniem CV. Już wątpiła, że kiedykolwiek znajdzie jakąś pracę. W pewnym momencie zaczęła rozsyłać swoje aplikacje nawet na stanowiska nie związane z jej wykształceniem. I z każdym dniem coraz bardziej martwiła się o byt swojej rodziny. 
W końcu nadeszła środa, telefon Marka zastał ją czekającą na przystanku. Planowała jechać do Warszawy i osobiście złożyć kilka swoich CV w bankach. Sądziła, że skoro miała staż w banku to może dadzą jej szansę i zatrudnią. 
- Dzień dobry, Marek Dobrzański - rzekł kiedy tylko usłyszał, że odebrała - zgodnie z daną pani obietnicą dzwonię w sprawie walizki. 
- Dzień dobry. Kiedy chciałby pan przyjechać?
- Mogę nawet dzisiaj. Powiedzmy tak za około dwie godziny mógłbym być u pani.
- Może być dzisiaj, ale jeśli to nie problem, to czy mógłby pan przyjechać znacznie później? Oczywiście jeśli to nie  problem. 
- Jak najbardziej tak. Powiedzmy, że przyjechałbym tak na osiemnastą. Prosiłbym jedynie o przesłanie mi wiadomości z adresem - Ula zrobiła tak jak prosił Marek. 

Do domu wróciła nieco później niż planowała, ale jej mina mówiła wszystko, więc Cieplak nawet nie pytał. Doskonale wiedział jak jego najstarsza córka stara się, jak codziennie rozsyła swój życiorys aby  mogli wreszcie przestać być biednymi. Był zły sam na siebie samego, że nie jest w stanie zapewnić swoim dzieciom tego wszystkiego czego by chcieli. Chociaż wiedział, że ma cudowne dzieci, i może być z nich dumny. Ula mimo trudności jakie nastały po śmierci żony potrafiła skończyć dwa kierunki studiów i dodatkowo jeszcze dorabiać. Jasiek też nigdy nie sprawiał problemów wychowawczych. Właśnie zdał maturę z najwyższymi ocenami i zamierzał studiować. I tak jak siostra próbował dorobić do domowego budżetu. 
Było kilka minut przed godziną osiemnastą kiedy usłyszeli pukanie do drzwi.  
- Spodziewamy się kogoś? - dopytywał senior Cieplak. 
- A tak, zapomniałam powiedzieć. Że ma dzisiaj przyjechać właściciel walizki - odpowiedziała ojcu i skierowała swoje kroki w stronę drzwi. 
- Dzień dobry - rzekł i kiedy spojrzał na stojącą kobietę wyglądał tak jakby zapomniał języka w gębie. 
- Dzień dobry - odparła i zaprosiła gościa do środka. 
- Przywiozłem pani walizkę. Dziękuję panu - odebrała swój bagaż i wyniosła ze swojego pokoju jego. 
- Proszę a to pański bagaż. 
Cieplak zaprosił gościa do kuchni i zaproponował coś do picia. 
- Nie chciałbym robić problemów - odparł.
- To żaden problem - usłyszał w odpowiedzi. 
- W takim razie jeśli mogę prosić to z chęcią napiłbym się kawy. Niemal cały dzień jestem w biegu i nie miałem czasu napić się spokojnie kawy - Ula w kilka chwil później stawiała przed gościem filiżankę z kawą oraz talerzyk z ciastem. 
- Proszę się częstować - prosiła Ula. 
Przesiedział w tym gościnnym domu Cieplaków ponad dwie godziny. Podziękował za gościnę oraz jeszcze raz przeprosił za wynikłą sytuację i wrócił do Warszawy. 
CDN...

sobota, 4 maja 2024

CUDZY NARZECZONY część V

 Cała podróż minęła jej dość spokojnie i po niespełna dwóch i pół godzinie już wysiadała z pociągu. A tam czekał na nią już Maciek, do którego zadzwoniła będąc już w pociągu. 
- Cześć Maciuś - przywitała się z przyjacielem kiedy ten tylko odebrał. 
- Cześć Ula, to co kiedy mam przyjechać? - zapytał prosto z mostu. 
- Bądź na dworcu w Warszawie około siedemnastej - odparła.  
- Jak to na dworcu? - pytał, bo zdawało mu się, że coś źle zrozumiał. 
- No tak. Nie chciałam cię wykorzystywać aż tak abyś po mnie musiał tyle jechać - odparła. 
- W porządku, będę na ciebie czekać na dworcu - rzekł i rozłączyli się. 

Kiedy już dojeżdżała wstała z zajmowanego miejsca, ściągnęła z półki nad głową swój bagaż i skierowała w stronę wyjścia. Kilka minut później już wylądowała w ramionach swojego przyjaciela. 
- Witaj, pięknie wyglądasz. Widać, że ten wyjazd był ci potrzebny, promieniejesz.
- Cześć Maciuś, dziękuję, że po mnie przyjechałeś - mówiła kiedy już wyswobodziła się z objęć przyjaciela. 
- No to opowiadaj jak ci tam było? A może poznałaś jakiegoś przystojniaka? - dopytywał zaciekawiony przyjaciel kiedy tylko wsiedli do auta.
- Było wspaniale, odpoczęłam, a przede wszystkim przestałam rozpamiętywać czas, który spędziłam wiesz z kim - mówiła, ale za wszelką cenę nie chciała wymieniać imienia swojego byłego narzeczonego. Tak jakby w ten sposób próbowała wymazać go z pamięci. 
- To cudowna wiadomość. Ale chyba nie siedziałaś tam jak mniszka - Ula przewróciła tylko oczami a następnie odparła.
- Nie jechałam tam aby szukać nowego towarzysza, ale aby móc właśnie wyleczyć rany jakie zadał mi mój były narzeczony. Uwierz mi przyjacielu, że na jakiś czas mam jakiś odruch biegu wstecznego jeśli chodzi o jakiekolwiek relacje damsko-męskie - mówiła. 

Dotarł do hotelu, w którym miał opłacony pokój. Po ostatniej kłótni z Pauliną miał serdecznie dość. Na samą myśl o tym co zamierzała zrobić otrząsał się z odrazą i wściekłością. 
- Proszę - odparł kiedy usłyszał pukanie do drzwi. 
- Dzień dobry panu, nazywam się Przemysław Mucz i jestem właścicielem restauracji, w której zamawiany był catering na dzień państwa zaręczyn - mówił mężczyzna. 
- Przepraszam bardzo, ale nie rozumiem w czym rzecz - wszedł w słowo Dobrzański. 
- Już panu tłumaczę. Otóż pani Paulina miała uregulować wszystko najdalej dzień po zaręczynach - wyjaśniał ów mężczyzna. 
- W takim razie proszę zgłosić się do niej - odpowiedział prezes. 
- Kontaktowałem się z panią Febo lecz ta skierowała mnie do pana tłumacząc się jakimś problemem z bankiem, i że to pan pokryje koszty - w Marku aż się zagotowało w tym momencie. 
- Proszę pana, nie zamierzam za nic płacić, bo to nie ze mną pan rozmawiał w kwestii cateringu. 
- Ale...
- Nie ma żadnego "ale" to Paulina zamawiała cały ten catering. I mogę zapewnić pana, że nie ma ona żadnych problemów z bankiem. Więc to z nią niech pan rozmawia.
- Widzę, że nie dojdę z panem do porozumienia - zaczął poirytowany Przemysław Mucz, Marek wzruszył jedynie ramionami.
- Jeśli to wszystko to bardzo pana przepraszam lecz mam umówione spotkanie i nie mogę się spóźnić - rzekł prezes i pożegnał się z mężczyzną. Po jego wyjściu chwycił za swój telefon, wybrał jeden z numerów w książce telefonicznej. Po kilku sygnałach usłyszał ten pełen jadu głos. 
- Czego chcesz? 
- Abyś zapłaciła za zamówiony catering, bo ja nie jestem twoim sponsorem. 
- A niby z czego mam to zapłacić, skoro odciąłeś mnie od konta? 
- Przypominam ci, że posiadasz swoje prywatne konto. A zablokowałem ci dostęp jedynie do mojego, właśnie po to abyś już nie czerpała korzyści z niego. Przypominam, że już nie jesteśmy parą. To było twoje zamówienie więc za nie zapłać - niemal krzyczał do słuchawki i nie czekając co ona ma jeszcze do powiedzenia rozłączył się. 
Wieczorem opowiedział o wszystkim swoim rodzicom. 
- Synu widzimy z mamą, że to wszystko i ten cały nawał pracy powodują, że jesteś wyczerpany - Marek skinął głową, ale sądził iż dość mało zauważalnie. Nie chciał zawieść ojca, wiedział jakie ten pokłada w nim nadzieje jeśli chodzi o prowadzenie firmy. 
- Dlatego może powinieneś wyjechać na powiedzmy chociażby tydzień czasu - odezwała się milcząca dotychczas Helena. Próbował jakoś wymigać od tego, ale najwyraźniej rodzice byli innego zdania. 
- No dobrze wyjadę na kilka dni. 
- Cieszymy się synku, że zgodziłeś się - odezwał się Krzysztof i dodał po chwili - ja zajmę się firmą przez te dni. 
I tak oto dwa dni później Marek miał jechać na Mazury. Jednak dzień przed wyjazdem Marek jadąc do pracy uległ niegroźnemu wypadkowi. Lecz jego auto nie nadawało się do jazdy, miał możliwość wypożyczenia samochodu z wypożyczalni. Również pomoc w postaci auta od Sebastiana albo od rodziców, ale ten uznał, że podróż pociągiem może być też  interesująca. 
- Pojadę pociąganiem, a ty Seba odbierzesz moje auto z warsztatu - mówił. 

W recepcji odebrał swój klucz i bez żadnych przeszkód udał do wynajętego pokoju. Rozejrzał się po pokoju. 
- Nie źle - rzekł do siebie - no to pora zażyć kąpieli po podróży - sięgnął po stojącą na podłodze walizkę, uniósł i położył na łóżku. Jednym ruchem rozsunął suwak, a to co ujrzał w środku wprawiło go w osłupienie. 
- Co to ma być? - przyglądał się zawartości walizki - przecież to nie moje. 
Usiadł i przez chwilę zastanawiał się jak to się mogło stać, że w jego posiadaniu jest bagaż z damskimi ciuchami. 
- Już wiem, musiałem pomylić walizki kiedy to potrąciłem tę kobietę na dworcu - rozmyślał. Ponownie podszedł do walizki i poniekąd szczęście mu sprzyjało, z boku walizki było miejsce na zawieszkę z danymi właściciela bagażu. 
- Urszula Cieplak - przeczytał, ale na tym jego radość umknęła - cholerka nic więcej tam nie ma - zaklął pod nosem jednocześnie zastanawiał się a raczej próbował przypomnieć sobie, czy jego była podpisana i w jaki sposób. 

Po tym jak opowiedziała jak minął jej pobyt oraz o swoich planach na najbliższe dni postanowiła wypakować swoją walizkę. 
- Co to jest? - wyrzuciła z siebie. 
- Córcia wszystko w porządku? - zaniepokoił się Cieplak. 
- I tak i nie - odpowiedziała. 
- To znaczy? - dociekał ojciec.
- Nie wiem jakim cudem jestem w posiadaniu walizki z męskimi ubraniami - wyjaśniła. 
- Jako to z męskimi? - nie rozumiał starszy mężczyzna. 
- To chyba musiało się stać na dworcu? - rozmyślała na głos - spieszyłam się na pociąg i w pewnym momencie wpadłam na jakiegoś faceta. On mnie próbował przeprosić, ale ja się spieszyłam i chwyciwszy bagaż pognałam na peron. 
- Spójrz Ula tu jest zawieszka z imieniem i nazwiskiem oraz numer telefonu - wskazał na bok walizki. 
CDN...