Siedział w salonie i rozmyślał. Już od kilku dni zastanawiał się co tu jeszcze zrobić. Nie miał już pomysłu jak i gdzie może szukać tej niebieskookiej piękności.
- Dobrzański jesteś matołem - wyzywał sam siebie - przecież mogłeś poprosić ją o numer. A nie tylko rzec przepraszam.
Jakiś miesiąc temu wracał ze spotkania ze swoją jeszcze wówczas narzeczoną oraz organizatorką wesel. Wyszedł z restauracji wściekły na tę pierwszą. Idąc dość szybkim krokiem skręcił w stronę firmy i potrącił kogoś.
- Mógłby pan uważać - usłyszał czyjś głos. Spojrzał na młodą kobietę, która może wyglądem nie powalała, ale kiedy spojrzał w jej oczy. Jakby coś go olśniło. Ubrana była w jego mniemaniu w odzież, która już dawno temu wyszła z mody. Dodatkowo kiedy się odezwała ujrzał aparat na zębach. Lecz te oczy go urzekły i nie miało znaczenia nic więcej. chociaż nie było coś jeszcze ten łagodny tembr głosu.
- Przepraszam panią. Jestem nieco spóźniony i stąd to moje roztargnienie - próbował się tłumaczyć.
- Pośpiech nie jest dobry - usłyszał w odpowiedzi.
- Może w ramach przeprosin, da się pani zaprosić na kawę?
- Nie dziękuję. Spieszę się - rzekła i mówiąc do widzenia poszła w swoją stronę.
Tego samego dnia pod wieczór Marek miał kolejną sprzeczkę z Pauliną. Chociaż raczej nazwać to sprzeczką, to mało powiedziane. Panna Febo wręcz wrzeszczała na swojego narzeczonego, że ten opuścił spotkanie, które według Włoszki było bardzo ważne. Przecież tego dnia mieli ustalić szczegóły ich ślubu. Ślubu, którego on nigdy nie chciał.
- Skończyłaś już? - zapytał kiedy ta przestała wreszcie krzyczeć i rzekł - mam cię serdecznie dość i tego twoich wiecznych krzyków, awantur. Ciągłego poniżania mnie w oczach innych, ubliżania, traktowania nie jak narzeczonego a jedynie sługusa, który ma wykonywać twoje zachcianki i rozkazy. To koniec naszego związku, to koniec nas - mówił.
- Ty raczysz żartować - rzekła i spojrzała na niego wzrokiem, jakiego nie powstydziłby się płatny morderca. Marek tylko pokręcił przecząco głową - nie masz prawa mi tego robić.
- Nie mam czego? Prawa? - odparł z niedowierzaniem - posłuchaj mnie uważnie, bo nie mam ochoty się powtarzać. Odchodzę, zrywam nasze zaręczyny.
- Nie pozwolę ci odejść - wysyczała przez zaciśnięte zęby. Marek spojrzał na Paulinę i za wszelką cenę starał się nie wybuchnąć śmiechem, a jedynie co zrobił to odwrócił się i poszedł do przedpokoju ubrał buty, z wieszaka zdjął płaszcz.
- Kiedy wrócę ma ciebie tu nie być. Ciebie i twoich rzeczy - usłyszała.
W jej głowie powstał plan, że o wszystkim opowie jego rodzicom. Była przekonana iż seniorzy staną po jej stronie. Zadzwoniła pod numer jednej z korporacji taksówkarskiej.
Po niespełna czterdziestu minutach wysiadała z taksówki pod okazałą willą w Wilanowie. Pokonała kilkanaście schodów i nacisnęła dzwonek po krótkiej chwili ujrzała w drzwiach gosposię państwa Dobrzańskich.
- Zastałam rodziców Marka? - zapytała. Pani Zosia otworzyła szerzej drzwi wpuszczając pannę Febo do środka.
Kiedy już całą trójką zasiedli w salonie Paulina zaczęła swą opowieść, rzecz jasna swoją wersję tego jak przebieg ten cały dzień. Szczególnie opowiedziała o zachowaniu Marka w restauracji oraz jak to Marek wywołał kłótnię w domu, a na koniec zerwał zaręczyny. Panna Febo tak to wszystko podkolorowała, że Dobrzańscy w pewnym momencie nawet byli skorzy uwierzyć.
- Paulinko, a może po prostu Marek miał gorszy dzień i stąd to jego zachowanie - próbowała tłumaczyć zachowanie syna Helena.
- Na pewno nie - odparła Febo - on tak zachowuje się od dłuższego czasu. W domu prowokuje sprzeczki. A w miejscach publicznych zachowuje się jak zwykły gbur - dodała.
- Chyba coś nie do końca jest tak jak mówisz - odezwał się milczący dotychczas Krzysztof.
- Sugerujesz, że kłamię?
- Ja niczego nie sugeruję, a jedynie uważam iż przesadzasz z tymi oskarżeniami w kierunku Marka. Dodatkowo usłyszeliśmy twoją wersję, a ja chciałbym poznać również jego - tymi słowami zasiał ziarno niepewności w głowie Pauliny i już chciała coś powiedzieć kiedy zauważyła jak niedoszły teść chwyta za telefon. Doskonale wiedziała do kogo dzwoni i nie pomyliła się.
- Marku chcielibyśmy razem z mamą porozmawiać z tobą. Czy mógłbyś przyjechać? - w odpowiedzi dostał twierdzącą odpowiedź oraz kiedy junior przyjedzie - w takim razie czekamy na ciebie - dodał i rozłączył się.
Paulina zamierzała do tego czasu opuścić posiadłość swoich niedoszłych teściów.
- Zostań. Skoro jest tak jak mówisz to nie powinnaś się obawiać konfrontacji - mówił spokojnie Krzysztof. Lecz zachowanie Pauliny jedynie upewniało go, że to nie do końca jest prawda.
W tym czasie kiedy senior dzwonił do Marka ten spotkał się ze swoim najlepszym przyjacielem Sebastianem.
Mieli spotkać się w jednym z Warszawskich klubów. Spotkali się w pobliżu klubu 69. Przywitali się mocnym uściskiem dłoni.
- To co idziemy na drinka? - zasugerował Olszański. Marek skinął głową na zgodę. Mieli już wchodzić kiedy usłyszeli dźwięk przychodzącego połączenia.
- Sorry stary, ale muszę jechać do rodziców. Dzwonił tato i chciał abym wpadł - wyjaśnił młody Dobrzański - ale jeśli chcesz to możesz tu w klubie na mnie poczekać. Załatwię sprawę i przyjadę. Ewentualnie możesz jechać ze mną. Podejrzewam, że Paulina już zdążyła się im poskarżyć o zerwanych zaręczynach - mówił.
- To wy się rozstaliście? - rzekł zdumiony Sebastian kiedy obaj kierowali się w stronę samochodów. Marek tylko przytaknął - wiesz co to ja wrócę do siebie, a ty jedź do rodziców. Spotkamy się jutro w firmie to mi opowiesz wszystko podczas lunchu albo wybierzemy się może na skwosha - zaproponował Sebastian.
- To świetny pomysł. Do jutra przyjacielu - pożegnali się i każdy pojechał w swoją stronę.
Tak jak Marek przypuszczał zastał tam swoją byłą narzeczoną. Początek rozmowy wskazywał iż seniorzy a szczególnie Helena stoją po stronie Pauliny. Jednak kiedy to usłyszeli co ma do powiedzenia ich jedynak i dodatkowo ma kilka dowodów przeciwko pannie Febo zmienili zdanie.
- Bardzo mnie rozczarowałaś moja droga - usłyszała od Heleny - nigdy nie sądziłam, że wychowałam żmiję. Twoi rodzice to chyba w grobie się przewracają - Febo siedziała i słuchając tego wszystkiego zaczynała rozumieć, że już przegrała.
- Pożegnam się już - rzekła na koniec.
- Nie zapomnij zabrać wszystkich swoich rzeczy przed moim powrotem do domu - usłyszała będąc tuż przy drzwiach.
Następnego dnia Marek spotkał się ze swoim przyjacielem tuż przed firmą.
- Spójrz co to za brzydactwo - Dobrzański spojrzał i nie mógł uwierzyć własnym oczom to ta sama dziewczyna co dnia poprzedniego.
- Daj spokój Seba. To, że ktoś jest niemodnie ubrany nie oznacza, że można go obrażać - stanął w jej obronie.
- A coś ty się zrobił taki porządny?
- Zawsze taki byłem - odburknął. Nie zamierzał tłumaczyć swojego zachowania uznając iż ten i tak tego nie zrozumie.
Owszem uznawał go za swojego przyjaciela chociaż było wiele rzeczy, które ich różniły. Między innymi właśnie junior Dobrzański nie oceniał drugiej osoby po tym jak wygląda. Już miał zamiar podejść do niej, ale jak na złość zadzwonił jego telefon. Wyjął z wewnętrznej kieszeni płaszcza, spojrzał na wyświetlacz i tylko rzekł.
- Oho już się zaczyna - odebrał połączenie zamienił kilka słów ze swoim rozmówcą, a kiedy spojrzał w kierunku gdzie stała kobieta, ale już jej nie było.
Czas płynął, a Marek nigdy więcej nie widział tej pięknej niebieskookiej. Jednego dnia nawet opowiedział o tym swoim rodzicom.
- Nie martw się synu może jeszcze się spotkacie - usłyszał słowa ojca. I nawet nie zdawał sobie sprawy jak będą to prorocze słowa.
W ostatnim tygodniu przed świętami trochę mniej rozmyślał o sprawach innych niż świąteczne. Te miały być inne niż wszystkie poprzednie od kilku lat. Na Wigilii miał być tylko on wraz z rodzicami oraz dziadkowie ze strony ojca. W tym roku to on miał ich przywieźć podczas drogi usłyszał od swojego dziadka.
- Wiesz mój drogi wnuku, może to podłe co powiem, ale cieszę się iż rozstałeś się z tą podłą kobietą.
- Ona nie była dla ciebie - dodała milcząca starsza kobieta siedząca na tylnym siedzeniu. Marek tylko skiną głową zgadzając się.
Miał już zamykać auto po tym jak całą trójką wysiedli pod posesją rodziców, kiedy podszedł do niego Krzysztof.
- Dziękuję ci synku za przywiezienie dziadków, ale dzwoniła mama i prosiła abyś podjechał do fundacji, bo ma do ciebie jakąś sprawę - ten nie czekając na nic więcej pożegnał się tylko i już jechał w stronę fundacji swojej rodzicielki. Po niecałym kwadransie był na miejscu, zaparkował przed niewysokim budynkiem.
- Dzień dobry...- zaczął kiedy tylko otworzył drzwi od gabinetu, kiedy ujrzał kogoś.
- Witaj synku. Proszę poznaj to pani Urszula Cieplak moja nowa asystentka a to mój syn Marek - przedstawiła ich sobie Helena.
- Witam i bardzo mi miło wreszcie poznać pani imię - Helena przysłuchiwała się temu i z każdą kolejną sekundą dochodziła do wniosku, że Ula to ta sama kobieta, o której wspominał im junior.
- Synku prosiłam abyś przyjechał i pomógł mi zabrać zakupy.
- Oczywiście mamo, że zabiorę - mówił, ale nie spuszczał wzroku z Cieplak.
- To ja będę się zbierać pani Helenko. Widzimy się po świętach. I mam pewien pomysł, ale to już po powrocie - rzekła. Złożyła życzenia świąteczne pożegnała się z obojgiem Dobrzańskich.
Ci również wiele czasu nie marnowali, bo niespełna po trzech kwadransach również kierowali się w stronę domu.
Ten dzień okazał się jednym z lepszych a nawet najlepszych dni w życiu tej dwójki młodych ludzi. Ale z początku miał w głowie słowa matki.
- Synku to bardzo piękna, mądra kobieta, ale za razem bardzo wrażliwa.
- Mamo domyślam się, że taka właśnie jest w końcu nie każdy nadaje się do pracy w fundacji - odparł i dodał - między świętami a Nowym Rokiem mogę ci pomagać w fundacji, bo mamy wolne.
- Mamie czy może bardziej pani Urszuli - usłyszał głos ojca tuz za sobą. Zmieszał się przez moment. Poczuł się jak jakiś młokos przyłapany przez rodziców na czymś niedozwolonym.
- Oj tato - wydukał.
- Spokojnie synku. My z panią Ulą damy sobie radę. Lecz jest jeszcze coś w czym możesz mi pomóc - Marek spojrzał pytająco - W pierwszy dzień świąt pojedziesz do Rysiowa i zawieziesz te oto paczki. Ula zapomniała je zabrać ze sobą - juniorowi aż zaświeciły się oczy. Miał wrażenie jakby pod choinkę dostał najlepszy i najbardziej upragniony prezent.
KONIEC
Zdrowych wesołych świąt Bożego Narodzenia i dosiego roku pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTobie również spokojnych, radosnych świąt, spędzonych w gronie najbliższych.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w ten szczególny czas.
Julita
Bardzo fajna mini, przyjemna w czytaniu. Jest w niej mój ulubiony wątek ucierania nosa pannie FE. Jakie to przyjemne móc czytać o jej kłamstwach, które mają tak krótkie nogi, że bardzo szybko wychodzą na jaw. Tak, czy siak ślubu nie będzie a Marek już jest zauroczony pięknymi, błękitnymi oczami Uli. Często losem rządzi przypadek i tak też jest tutaj, bo to on właśnie sprawia, że on i Ula spotykają się a Marek zrobi wszystko, by lepiej poznać tę niezwykłą dziewczynę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię cieplutko i życzę udanych świąt. :)
Panna FE jak zawsze próbuje przeinaczyć rzeczywistość na swoją rzecz. Ale kolejny raz to się nie udało.
UsuńTo jak potoczą się ich losy zostawiam Waszej wyobraźni.
Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis i życzenia.
Cieplutko pozdrawiam w ten wyjątkowy czas.
Julita
Góra z górą się nie zejdzie, ale Ula z Markiem tak. W dodatku Marek dokładnie zapamiętał Ulę. Pojawiła się w odpowiednim momencie, kiedy Febo znikła z życia Marka. i co najważniejsze Helenie się podoba.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło i jeszcze raz wszystkiego najlepszego na święta.
U mnie ta dwójka musi być razem a bynajmniej staram się aby tak było. Helena jest tu całkiem inną osobą niż w serialu.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis i życzenia.
Cieplutko pozdrawiam w ten szczególny czas.
Julita
No i zadziałała magia świąt 🤗❤️❤️ Również życzę by magia świąt i Wam zadziałała 🎄
OdpowiedzUsuńMagia musiała zadziałać nie było innego wyjścia.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis i życzenia.
Cieplutko pozdrawiam w ten wyjątkowy czas.
Julita