Z remontem mieszkania poszło dość sprawnie. Krzysztof wynajął kilku ludzi, którzy po otrzymaniu wytycznych co i jak ma być zrobione oraz solidnej zaliczce wzięli się za pracę. Wszystko było gotowe w niespełna tydzień. Wymienili niemalże wszystko począwszy od armatury wodnej do okna i drzwi. Jednak w życiu Dobrzańskich zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Do Heleny fundacji przyszło pismo o planowanej kontroli z Urzędu Skarbowego. Wydawać by się mogło, że to nic takiego i tak też odebrała to pani Dobrzańska lecz wszystko się zmieniło w dni kontroli.
- Prosimy aby pani przedstawiła nam wszystkie rozliczenia finansowe od dnia kiedy powstała fundacja - mówił jeden z urzędników.
- Ale w jakim celu? Przyznam szczerze proszę państwa, że ta kontrola zaczyny być nad wyraz dziwna - rzekła Helena.
- Mamy podejrzenie o wystawianie fałszywych faktur oraz prowadzeniu pod przykrywką fundacji nielegalnych interesów w postaci przemytu substancji psychotropowych. A mówiąc bardziej dokładnie chodzi o dopalacze, ale w tej sprawie zapewne zajmie się odpowiednia jednostka policji - Helena słuchała tego wszystkiego i czuła się tak jakby dostała w głowę.
- To są jakieś kompletne bzdury. W mojej fundacji nigdy nic takiego nie miało miejsca. Faktury są jak najbardziej prawdzie, wszystko jest udokumentowane. Rozliczamy się z najmniejszej kwoty jaką wydajemy nawet są faktury na takie rzeczy jak mydło czy ręczniki papierowe. A co do reszty to nawet nie mam pojęcia skąd miałabym coś takiego zdobyć - mówiła przerażona całym zajściem. Siedziała i przyglądała się działaniom pracowników urzędu z niedowierzaniem kiedy usłyszeli pukanie.
- Dzień dobry podkomisarz Olgierd Mazur i aspirant sztabowy Krystian Górski - przedstawili się dwaj mężczyźni.
- To ja - odparła Helena.
- Proszę panią mamy nakaz - mówił Olgierd Mazur jednocześnie pokazując kobiecie pismo z prokuratury - przeszukania całej fundacji. Mamy przypuszczenia iż mogą się w budynku znajdować zakazane środku psychotropowe.
- Możecie szukać, ale i tak niczego nie znajdziecie - odparła Helena. Po jej słowach w całej fundacji zaczął się istny Armagedon. Przeszukiwano dosłownie każdy kąt, każdą szafkę, półki. Helena widząc te poczynania pomyślała nawet, że jeszcze chwila a zaczną zrywać podłogi. W pewnym momencie postanowiła zadać nurtujące ją od dłuższego czasu pytanie.
- Wybaczcie, ale czy mogą mi panowie powiedzieć skąd takie podejrzenia co do mojej fundacji? Przez wszystkie te lata jak powstała nie było czegoś takiego.
- Przykro nam, ale nie możemy zdradzać takich informacji do chwili zakończenia śledztwa - odparł jeden z funkcjonariuszy. Jednak ona miała przypuszczenia kto mógł za tym stać lecz nie mając dowodów niewiele mogła zrobić.
- A czy w tej sytuacji mogę zadzwonić do adwokata oraz męża? - dopytywała czując, że jej zdenerwowanie zaczyna sięgać zenitu.
- Oczywiście, że może pani zadzwonić. W tej chwili nie jest pani aresztowana ani nic z takich rzeczy - Helena chwyciła za telefon, wybrała jeden z dobrze znanych jej numerów, po chwili oczekiwania usłyszała.
- Co tam Helenko? Ile jeszcze potrwa ta kontrola?
- Krzysiu zadzwoń proszę do naszego adwokata i jeśli możesz przyjedź do fundacji - mówiła.
- Ale co się stało? Po co ci adwokat? - zadawał kolejne pytania.
- Wszystko wyjaśnię jak tu przyjedziesz. To nie jest na telefon.
- Dobrze, będę za około półgodziny - odparł i rozłączyli się.
Senior Dobrzański zastanawiał się co takiego się wydarzyło. Zadzwonił jeszcze do mecenasa Dębskiego informując, go o dość dziwnym telefonie od żony. Adwokat zaproponował, że również pojawi się w fundacji. Dobrzański przystał na tę propozycji.
W tym samym czasie Marek miał niezbyt miłą rozmowę z Pauliną.
- Możesz mi powiedzieć czego tak wrzeszczysz na całą firmę? - dopytywał Marek.
- Czy ty nie widzisz co się tu dzieje? - mówiła poirytowana widząc kolejny raz Beatkę w firmie.
- A cóż takiego ma się dziać?
- Ta znowu przyprowadziła tego ba...
- Uważaj na słowa Paulino - wszedł jej w słowo ktoś za jej plecami. Odwróciła się i ujrzała Pshemko. Po czym zwrócił się do Uli - cieszę się, że przyprowadziłaś małą. Mam już gotową tę sukienkę, o której rozmawialiśmy. Jednak musimy jeszcze przymierzyć i sprawdzić czy wszystko jest w jak najlepszym porządku - Febo stała przez moment jak słup soli, a za moment odparła.
- Od kiedy to szyjesz dla pospólstwa? - Uli zrobiło się przykro, bo nigdy nie prosiła o to aby dostawać cokolwiek za nic. A słowa panny Febo wywołały takie właśnie odczucie.
- Paula możesz przestać? - odezwał się Marek - jakim prawem ubliżasz innym? To sprawa Pshemko dla kogo i co szyje i tobie moja droga nic do tego.
- Phi - tylko tyle wydała z siebie ta niby kobieta z klasą, odwróciła się na pięcie i poszła do gabinetu brata.
- Słyszałeś brat? - rzekła od progu Paulina.
- Mnie też jest miło cię widzieć sorella - rzekł i dodał - co takiego miałem słyszeć? Od rana siedzę w gabinecie i prowadziłem kilka telekonferencji. A za około dwie godziny jestem umówiony z prezeską Fox Fashion Beatą Lange. Mam pewną sprawę do załatwienia.
- Temu kurduplowi coś się w głowę chyba zrobiło - mówiła, a pytające spojrzenie brata sprowokowało ją do dalszych wyjaśnień - wyobraź sobie, że zaczął szyć ubrania dla małych dziewczynek, a jego modelką została siostra tej dziewuchy z recepcji.
- Może coś źle zrozumiałaś Sorella? - próbował jakoś wyjaśnić zachowanie mistrza, jednak mina jego siostry mówiła sama za siebie.
- Aleks wiem co widziałam i słyszałam - tłumaczyła.
Dla Aleksa to była świetna wiadomość, którą chciał wykorzystać. Wiedział doskonale, że co zamierza uczynić jest działaniem na niekorzyść firmy. Lecz dla niego to się nie liczyło.
- Bardzo cię Ula przepraszam za Paulinę - mówił spokojnym głosem Marek. Chociaż on sam gotował się w środku na zachowanie swojej byłej narzeczonej - nie przejmuj się tym jej gadaniem, ona już taka jest. Widziałem tę sukienkę dla małej i muszę przyznać, że mistrz przeszedł samego siebie - mówił tak, aby odwrócić jej uwagę id tych okrutnych słów Pauliny. I jak można było wywnioskować udało mu się to uczynić. Nawet można było ujrzeć coś w rodzaju delikatnego uśmiechu na jej twarzy.
- Dziękuję - odparła i już miała zająć się swoimi zajęciami. Miała ich niewiele, ale nie lubiła kiedy sprawy się nawarstwiały.
- Mam jeszcze do ciebie Ula jedną sprawę i jeśli byś mogła podczas lunchu przyjść do mojego gabinetu byłbym wdzięczny. Wówczas będą również moi rodzicie - rzekł.
- Dobrze przyjdę - odparła nie podejrzewając co takiego może chcieć od niej cała rodzina Dobrzańskich.
Jednak przez sprawy w fundacji wspólne plany na ten dzień całej trójki Dobrzańskich mogły runąć w gruzach. Pierwszy na miejscu pojawił się mecenas, zaparkował lecz postanowił zaczekać na Krzysztofa. Nie minęło więcej jak może pięć minut, kiedy tuż obok zaparkował mąż Heleny.
- Witaj - przywitali się obaj panowie.
- Wiesz o co może chodzić? - dopytywał Dębski. Krzysztof pokręcił przecząco głową.
- Wiem jedynie tylko, że Helena dostała kilka dni temu pismo z urzędu skarbowego w związku z kontrolą skarbową.
- W porządku. Chodźmy zobaczymy co takiego się wydarzyło - rzekł adwokat.
Weszli do środka. Widok jaki ujrzeli zwalił ich niemalże z nóg.
- Helenko co tu się dzieje? - dopytywał Krzysztof.
- O przywiozłeś adwokata to wspaniale - rzekła ze łzami w oczach pani Dobrzańska - widzicie, ktoś doniósł na mnie do skarbówki o rzekome fałszowanie faktur oraz na policję, że niby pod przykrywką fundacji przemycam jakieś dopalacze czy jakieś tam narkotyki. Policja ma nakaz na przeszukanie - mówiła.
Mecenas Dębski podszedł do komisarzy przedstawił się i poprosił o wyjaśnienia w tej sprawie.
- Panie mecenasie dostaliśmy donos, który mówi o posiadaniu oraz handlu dopalaczami.
- W takim razie proszę o podanie mi danych tego pseudo donosiciela. Oczywiście jeśli takowe dane posiadacie - mecenas wiedział, że jemu muszą podać takie informacje. Widząc dziwne miny obu panów funkcjonariuszy podążył z wyjaśnieniami - zamierzamy wraz z państwem Dobrzańskich złożyć pozew o fałszywe oskarżenia oraz o zniesławienie.
- Do zgłoszenia doszło w dniu wczorajszym i był złożony przez nijaką Paulinę Febo - rzekł aspirant Krystian Górski.
- A kto zgłosił fałszerstwo w finansach? - dopytywał mecenas zwracając się do urzędników.
- Przykro nam, ale pismo nie było podpisane - usłyszeli wszyscy zgromadzeni.
W końcu policja zakończyła swoje działania. Z fundacji wyszli jak można było się domyśleć z niczym. Nawet odrobiny śladu po czymś takim jak jakiekolwiek narkotyki czy też dopalacze. Również skarbówka niczego nie znalazła.
Dobrzańscy kiedy usłyszeli kto jest sprawcą tego całego zamieszania mieli ochotę udusić ją gołymi rękoma.
- Gdybym ją teraz dorwał to nie wiem co by się z nią działo.
- Jak można być tak podłym, zawistnym i okrutnym człowiekiem.
- Ich rodzice chyba w grobie się przewracają.
- Proszę abyście państwo nie robili niczego na własną rękę. Ja jeszcze dzisiaj zredaguje pismo do sądu przeciwko tej kobiecie - mówił mecenas Dębski.
W tym całym zamieszaniu zapomnieli o umówionym spotkaniu z Markiem na Lwowskiej.
- Marek synu wraz z mamą musimy przeprosić cię, ale nie damy rady dziś przyjechać tak jak się umawialiśmy. Prosiłbym abyś sam załatwił sprawę z panią Cieplak - zadzwonił senior do syna, kiedy tylko przypomniało mu się spotkanie.
- Nie ma problemu mogę to załatwić - odpowiedział i dopytywał - co się stało? Źle się poczuło, któreś z was? - zarzucił ojca kilkoma pytaniami. Pod skórą podejrzewał, że coś się stało.
- Wszystko ci opowiemy, ale nie przez telefon.
- W porządku. Jeśli to możliwe, to przyjadę jeszcze dziś do was.
CDN...
No proszę. Paulinie zachciało się donosy pisać. Ciekawa jestem czy sama wpada na ten pomysł czy wraz z bratem. Chociaż Aleksa byłoby stać na coś bardziej wiarygodnego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
Paulina poczuła się urażona po ostatniej wizycie u Dobrzańskich i rozstaniu z Markiem.
UsuńAleks nie wie nic o planach swojej siostry i na odwrót.
Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w piątkowe przedpołudnie.
Julita
A to jadowita żmija z tej Pauli. Mam nadzieję, że dostanie za swoje i to dość dotkliwie. Ciekawe jak potoczyła się rozmowa Marka i Uli. No ale muszę poczekać na kolejną część, choć ciężko po takich rewelacjach. Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego weekendu.
OdpowiedzUsuńMożesz być spokojna kara będzie, ale jeszcze nie teraz.
UsuńO rozmowie i jej sama treść w następnej części.
Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam późną porą.
Julita
No proszę... Początkowo podejrzewałam Alexa o ten donos a tu Paulinka okazała się obślizłym gadem. Miałam przeczucie, że ani urzędnicy skarbowi, ani policja nic nie znajdzie, bo intencja Pauliny była taka, by narobić trochę nieprzyjemnego szumu i zagrać na nerwach seniorom. Wydaje się, że panna FE wyprała się już z jakichkolwiek odruchów człowieczeństwa i empatii, a także pozbyła logicznego myślenia. Mam nadzieję, że adwokat Dobrzańskich zadziała skutecznie i zamkną na dłuższy czas tę głupią kobietę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;)
To nie koniec jeszcze poczynań panny FE. Aleks też ma pewne plany, ale niewiele mogę zdradzić. Jedynie to, że nawiązał kontakt z konkurencją.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam późną porą.
Julita