Febo siedziała słuchając tego wszystkiego, ale tylko sam Pan Bóg wiedział co się dzieje w tej chwili w głowie. Z całą pewnością aż się gotowała w środku.
- To nie do końca jest tak jak mówisz - rzekła kiedy senior Dobrzański skończył mówić.
- Nie? A ciekawe jak? - padło z ust Heleny. Chociaż te pytania wypowiedziane były tonem domagającym się wyjaśnień a nie czegoś w rodzaju pytania o pogodę na następny dzień - jak można wytłumaczyć obściskiwanie się z innym mężczyzną na środku chodnika? I takich pytań można by mnożyć, moja droga. Krzysztof ma rację mówiąc, że ten związek nie ma sensu. Owszem jakiś czas temu myślałam, że pasujecie do siebie i możecie stworzyć wspaniałą kochającą się rodzinę. Lecz od kilku miesięcy zauważam, że byłam w wielkim błędzie. Dla nas najważniejsze jest szczęście Marka. A patrząc na to wszystko co wyprawiasz to on szczęśliwy nigdy nie będzie - mówiła Helena. Marek w pewnym sensie tak jak Paulina nie wierzył w to co słyszy. Z tą różnicą, że panna Febo liczyła na wsparcie ze strony Heleny. Marek za to miał wrażenie jakby miał omamy słuchowe, jego matka, taka obrończyni jego narzeczonej odwraca się przeciwko tej podłej kobiety. To co usłyszała Febo od swojej niedoszłej teściowej tylko jeszcze bardziej wywołało gniew i chęć zemszczenia się już nie tylko na samym Marku, ale i na jego rodzicach. A w jej głowie już rodziły się plany. I gdyby tylko ta trójka wiedziała co ich czeka to wysoce prawdopodobne inaczej by to załatwili. Te czarne chmury zbliżały się wielkimi krokami.
Ula zaaklimatyzowała się już w firmie. Większość osób tam pracujących była życzliwa, uprzejma a z kilkoma osobami nawet miała dość dobry kontakt. Jednak najbardziej zaprzyjaźniła się z dwiema dziewczynami. Ela młoda, niewiele starsza od Uli samotnie wychowująca małego synka, pracująca w Febo&Dobrzański od kilku lat jako bufetowa. Druga z nich to krawcowa Iza. Lecz było również kilka mniej sympatycznych osób. Chociaż mniej sympatyczni to takie lekkie określenie dla co poniektórych. Szczególnie uszczypliwe były modelki oraz oboje Febo. W jakimś sensie Ula bała się rodzeństwa, a zwłaszcza Aleksa. Za każdym razem kiedy jedno z nich pojawiało się na firmowych korytarzach a przede wszystkim w okolicy recepcji Ula cała dygotała w środku. Ona sama była jedną z tych osób, które zostały znieważone na oczach innych pracowników przez jedno z Febo. Również sam Adam Turek główny księgowy był mało sympatyczny. Ula miała nawet wrażenie jakby ten był bardzo nachalny, nawet parę razy próbował się z nią umówić. Dopiero interwencja Sebastiana Olszańskiego oraz jednego z informatyków spowodowała iż ten się odczepił. W tym niedługim jakby mogło się zdawać okresie swojej pracy poznała również seniorów Dobrzańskich. Tak jak ona zrobiła na prezesie i jego małżonce bardzo dobre wrażenie, tak Ula podziwiała tę dwójkę ludzi. Zawsze uśmiechnięci, życzliwi, nie przeszli obok żadnego z pracowników aby chociażby zapytać jak mija dzień, czy wszystko jest w porządku. Widać było, że ludzie cenią swoich pracodawców, ale i szanują ich tak samo jak sami by tego chcieli. Taki sam był Marek.
Była pora lunchu kiedy to dziewczyny spotkały się w bufecie.
- No teraz mam trochę czasu aby usiąść razem z wami kochane - rzekła Ela.
- Ula a co ty taka jakaś markotna? - dopytywały.
- Nic takiego - odparła.
- Coś kręcisz moja droga. Mów co jest - ciągnęła Cieplakównę za język krawcowa.
- Te dojazdy są bardzo uciążliwe, szczególnie kiedy to ja dodatkowo muszę odprowadzić małą do przedszkola - mówiła Ula.
- To może pomyśl nad przeprowadzką do Warszawy. Pamiętam jak wspominałaś, że Jasiu chciał iść do jakiegoś liceum właśnie tu. Małą też można zapisać do jakiegoś przedszkola - mówiła Ela.
- Ty również mogłabyś pomyśleć wówczas o studiach - mówiła Iza. Dziewczyny tak rozmawiały jeszcze przez krótką chwilę nie mając pojęcia, że ktoś przysłuchuje się tej rozmowie. A był to nie kto inny jak sam Marek Dobrzański.
- Wiecie, że bardzo chciałabym pójść na studia, ale w obecnej sytuacji to nie jest możliwe. Praca, oczekiwanie na zabieg małej, nie mogę Jaśka obciążać opieką nad Beatką on ma w tym roku maturę. A ja mogłabym podjąć tylko naukę w systemie zaocznym albo wieczorowym - mówiła z jakimś wyczuwalnym smutkiem w głosie.
Pora lunchu dobiegła końca i każda z dziewczyn wróciła do swoich zajęć. W bufecie wciąż jeszcze było kilka osób w tym również junior Dobrzański. Dopił kawę i podszedł do bufetu.
- Jeszcze jedną? - zapytała Ela odbierając filiżankę z rąk Marka.
- Nie, za kawę serdecznie dziękuję. Ale mam do ciebie prośbę - mówił, a spojrzenie bufetowej zadawało pytanie co to za prośba - nie chciałbym rozmawiać tutaj, więc jeśli możesz kiedy skończysz pracę to przyjdź do mojego gabinetu.
- W porządku będę kilka minut po szesnastej - usłyszał w odpowiedzi.
Zgodziła się na tę rozmowę mimo iż nie miała pojęcia co takiego chce od niej syn właścicieli firmy.
Uli ta rozmowa z dziewczynami w bufecie dała nieco do myślenia. W duchu przyznawała im rację, co do mieszkania w stolicy. Lecz ona dopiero co zaczęła pracę i nie stać jej na kolejne wynajęcie.
- Wieczorem po pracy porozmawiam z Jasiem - rozmyślała.
- Królestwo za twoje myśli - usłyszała nagle podniosła wzrok i ujrzała uśmiechniętą twarz Marka.
- A nic takiego. Zastanawiam się nad jedną sprawą - odparła lecz nie chciała swoimi sprawami zawracać głowy młodego Dobrzańskiego.
- W porządku. Ale jeśli byś potrzebowała jakiejkolwiek pomocy to wal jak w dym - odparł. Nie chciał być nachalnym.
- Dziękuję, zapamiętam - odparła z uśmiechem na ustach.
Zamienili jeszcze kilka zdań i każde ponownie zajęło się swoimi obowiązkami.
Było kilka minut przed piętnastą kiedy to drzwi windy się otwarły i wyszła z niej Ela.
- Co ty tu robisz. Nie idziesz jeszcze do domu? - zaciekawiła się Cieplak widząc przyjaciółkę na tym piętrze tuż przed końcem pracy.
- Marek prosił abym przyszła do niego przed wyjściem do domu - wyjaśniła.
Ula spakowała swoje rzeczy, pożegnała się z Elą i opuściła recepcje.
- Wejdź Elu - usłyszała, kiedy tylko doszła do gabinetu. W sekretariacie nie było już nikogo a drzwi biura były otwarte i widać było, że Marek czeka na nią - proszę usiądź - dodał wskazując fotel stojący obok kanapy, na której sam zasiadł.
- Na początku chciałem przeprosić, że podsłuchałem część waszej rozmowy dzisiaj w bufecie - zaczął kiedy tylko usłyszał pytanie o czym chciał rozmawiać - możesz mi powiedzieć coś więcej o Uli. Słyszałem coś o studiach, że chciałaby takowe podjąć.
- Zapewne wiesz, że Ula samotnie wychowuje dwójkę rodzeństwa - Marek tylko pokręcił przecząco głową. Ela rozumiała, bo sama Ula nie chwaliła się tym - wiem, że ukończyła jakieś liceum w Rysiowie, miała plany oraz marzenia o studiach. Jednak życie zweryfikowało to wszystko. Jej rodzice zginęli w wypadku, a ona po szkole poszła do pracy aby móc odzyskać opiekę nad dzieciakami. Wciąż mieszkają w Rysiowie a to jest męczące dla niej, bo jakby nie patrzeć to jest niemalże godzina jazdy.
- Nie wiedziałem, że to tak wygląda - mówił jakby ze skruchą w głosie, że czuje się głupio.
- Marek nie musisz mieć wyrzutów. Ula nie mówi o tym nikomu. Ona się nie skarży i przyjmuje wszystko co daje jej los. Nam z Izą zajęło to jakiś czas aby wzbudzić w niej zaufanie do nas i opowiedzieć cokolwiek o sobie samej. Ale jest jeszcze jedna rzecz, która spędza jej sen z oczu to choroba małej.
- A co to za choroba, może mógłbym jakoś pomóc? - dopytywał - wiesz, że moja mama prowadzi fundację dla chorych dzieci.
- To jakaś wada serca. Tyle wiem i wiem, że za jakiś miesiąc czy dwa ma mieć zabieg - wyjaśniła.
Rozmawiali jeszcze chwilę i pożegnali się.
- Dziękuję ci Elu za to co mi powiedziałeś. Mogę ci obiecać, że ta rozmowa zostanie między nami - rzekł do kobiety kiedy ta była tuż przy drzwiach.
Usiadł ponownie przy swoim biurku i czuł złość na siebie samego.
- Dobrzański jesteś ślepcem, który nie widzi wielu rzeczy - wyrzucał sobie. Zastanawiał się jak można pomóc Uli. Po tym co usłyszał od Eli podziwiał Ulę za to jaka jest silna. Mimo tego co przeszła stale się uśmiecha, jest pierwsza do pomocy innym.
Wrócił do domu, który dzielił ze swoją byłą narzeczoną. Tak rozstał się z panną Febo tego samego dnia a raczej już wieczoru kiedy wrócili od jego rodziców. Usłyszał wiele inwektyw pod swoim i swoich rodziców adresem podczas pakownia się Pauliny. Odgrażała się, że ją popamiętają, nie brał tych słów do siebie. Uznając, że ta mówi to wszystko pod wpływem emocji. Z chwilą opuszczenia domu przez Febo Marek poczuł ogromną ulgę.
Zrobił sobie kolację i nagle jakby dostał olśnienia wpadł na wydawało się genialny pomysł. Jednak wcześniej musi to skonsultować. I mimo późniejszej już pory zadzwonił do rodziców mówiąc, że musi z nimi porozmawiać.
- Marku, ale czy to jest takie pilne, że nie może to poczekać chociażby do jutra rana? - usłyszał głos swojego ojca. Marek przeczesał ręką włosy i doszedł do wniosku, że przecież jedna noc nie zmieni niczego.
- Przepraszam tato masz rację. Podjadę do was w porze lunchu i wówczas wszystko wyjaśnię - odparł przyznając rację ojcu. Zamienił z Krzysztofem jeszcze kilka zdań na temat firmy po czym przekazując pozdrowienia dla obojga rodziców rozłączył się, dokończył kolację, wziął prysznic i położył się. Zasypiał z postanowieniem pomocy Cieplakom.
CDN...
Czyżby Marek chciał zaoferować Cieplakom swój dom? Takie odniosłam wrażenie czytając końcówkę rozdziału. Z drugiej strony przecież nie zna ich zbyt dobrze i niewiele o nich wie a ja kombinuję na wyrost. Mimo wszystko opowieść Eli a także to co usłyszał w bufecie poruszyło go i wywołało chęć pomocy. To dobry znak, bo w nim cała rodzina Cieplaków może mieć wielkie oparcie. Teraz jest ku temu dobra okazja, bo Paulina wyniosła się z domu Marka i nie będzie miał kto krytykować jego poczynań. Paulina pała chęcią zemsty i myślę, że może pokrzyżować plany zarówno byłego narzeczonego jak i seniorów a nawet jeśli nie plany, to zaszkodzić im w czymkolwiek. Sama jest chyba za głupia, żeby wymyślić jakąś inteligentną intrygę, ale jeśli dołączy do niej Alex, to kto wie?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :)
O planie Marka w następnej części. Paulina w swoje plany nie zamierza mieszać brata, a przynajmniej na ten moment.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w sobotni wieczór.
Julita
Dobrze, że Helena również dołączyła do Krzysztofa i powiedziała co myśli o Paulinie. Teraz u seniorów nie ma wsparcia. Szykuje się wielkie pomaganie Cieplakom, ale też niebezpieczeństwo ze strony Febo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
Oboje seniorzy Dobrzańscy mają serdecznie dość zachowania Pauliny. A ta nie zamierza odpuścić tego jak została potraktowana.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w sobotni wieczór.
Julita