Dwa tygodnie minęły nad wyraz szybko. Dla Uli jakby zbyt za szybko. Nie zdążyła znaleźć nowej pracy, jednak nie to było najgorsze. Tydzień po tym jak dzieciaki ponownie z nią zamieszkały Ula dostała wiadomość z przedszkola gdzie chodziła mała Beatka.
- Dzień dobry pani Urszulo - usłyszała w słuchawce - nazywam się Dorota Bąk, jestem dyrektorem przedszkola, do którego chodzi pani siostra. Proszę przyjść do placówki - usłyszała prośbę.
- Czy coś się stało mojej siostrze? - zdołała wydukać do słuchawki.
- To nie jest rozmowa na telefon. Proszę przyjść w miarę możliwości jak najszybciej.
- Dobrze będę najdalej za półgodziny - odparła.
Prawie biegła a w duchu modliła się aby nie stało się nic poważnego. Wpadła do przedszkola zdyszana w chwili kiedy z pokoiku przeznaczonego na punkt medyczny wychodzili dwaj sanitariusze trzymając nosze a na nich leżała jej mała siostrzyczka.
- Betti? - rzekła - kochanie co jest? - niby pytała małej a tak naprawdę liczyła na jakąś informację od lekarza.
- Pani siostra podczas zabawy straciła przytomność. Z tego powodu zabieramy siostrę do szpitala na badania.
- Czy mogę jechać z wami? - dopytywała.
Lekarz przez chwilę się wahał, jednak po chwili stwierdził.
- Proszę usiąść tu z boku.
Wyniki nie pozostawiały złudzeń Beatka miała wrodzoną wadę serca, a co za tym idzie czekała ją operacja. Ula była tym wszystkim przerażona.
- Najpierw śmierć rodziców, rozdzielenie z dzieciakami, brak pracy i teraz jeszcze choroba Beatki - wyliczała siedząc w kuchni przy filiżance kawy - ile jeszcze tego złego musi się wydarzyć? - zastanawiała się. W Rysiowie już chyba złożyła w każdym możliwym miejscu swoje CV, a i tak nikt nie odpowiadał. Z tych jej wieczornych rozmyślań wyrwał ją dźwięk telefonu.
- Słucham - odezwała się nie sprawdzając nawet kto dzwoni.
- Cześć Ula - usłyszała radosny głos przyjaciela - posłuchaj znalazłem ogłoszenie o pracę u mnie na uczelni. Pomyślałem o tobie i spisałem numer.
- A co to za praca? - dopytywała z nadzieją w głosie.
- Piszą tam, że jakaś firma, kurde nie pamiętam nazwy. No, ale to mało istotne. Poszukują kobiety na stanowisko recepcjonistki.
- To jeśli możesz to prześlij mi ten numer. Jutro z rana tam zadzwonię. Dziękuję Maciuś, że pomyślałeś o mnie.
- Nie masz za mi dziękować. Niczego nie zrobiłem takiego, jedynie spisałem numer. Będę trzymał kciuki. A teraz z innej beczki. Jak czuje się mała?
- Tak sobie. Na przyszły tydzień mamy kolejną wizytę i zobaczymy co powiedzą.
Chwilę jeszcze rozmawiali o Jaśku, studiach, na które dostał się Szymczyk, a zaraz po tym jak się rozłączyli Maciek przesłał jej spisany numer.
- Może się uda - pomyślała.
- Dzień dobry ja w sprawie ogłoszenia o pracę jako recepcjonistka. Czy to ogłoszenie jest wciąż aktualne? - mówiła, kiedy tylko usłyszała jakiegoś mężczyznę z drugiej strony słuchawki.
- Dzień dobry. Tak ogłoszenie jest wciąż aktualne. Jeśli jest pani zainteresowana to zapraszam na rozmowę kwalifikacyjną w dniu... - nastała cisza w słuchawce, a jedynie co można było usłyszeć to coś w rodzaju jakby wertowania kartek - dzisiejszym na godzinę jedenastą piętnaście? - Ula spojrzała na zegarek, który wskazywał za dziesięć dziewiątą i odparła.
- Postaram się przybyć. Prosiłabym jedynie o podanie adresu.
- Ma pani jak zapisać czy może prześlę SMS-em? - Ula przystała na SMS.
Sprawdziła przez internet rozkład jazdy i ciężko westchnęła.
- Kurde blaszka nie ma mowy abym zdążyła. Chyba zadzwonię tam i poproszę o inny termin - zastanawiała się kiedy usłyszała pukanie. Podeszła do drzwi spojrzała przez wizjer i na jej twarzy momentalnie pojawił się uśmiech.
- Maciuś jak miło cię widzieć - mówiła z radością w głosie zaraz po otwarciu drzwi.
- Też się cieszę, że cię widzę. Jadę właśnie na uczelnię i pomyślałem, że wpadnę zapytać czy dzwoniłaś tam a i mama przesyła trochę przetworów oraz pasztet z królika - mówił.
- Podziękuj mamie - zaczęła odbierając od przyjaciela reklamówki pełne przetworów oraz dwie blaszki w formie keksówek z pasztetem. Wszystko wyjęła na stół i dodała - tak dzwoniłam tam i jestem umówiona na dzisiaj na godzinę jedenastą piętnaście i tu mam problem, bo nie zdążę dojechać na czas.
- To idź się uszykować - mówił.
- Naprawdę możesz mnie zawieźć? - dopytywała.
- Jasne. Ja zrobię sobie kawy a ty rób co masz zrobić - Ula już więcej nie mitrężyła czasu i po niespełna dwudziestu minutach była gotowa do wyjścia. Sprawdziła jeszcze teczkę z dokumentami czy są wszystkie. Zostawiła kartkę z wiadomością dla Jasia, gdzie jest i w jakim celu pojechała do stolicy. Wsiedli do samochodu Maćka, którym było leciwe Volvo. Ta podała mu adres jaki odczytała z wiadomości i już jechali w kierunku stolicy, a tam na ulicę Lwowską.
- Przepraszam, ale nie będę mógł zabrać cię w drogę powrotną. Zajęcia dziś kończę późno - tłumaczył się Szymczyk.
- Spokojnie przyjacielu. Dam sobie radę. Jeszcze raz bardzo dziękuję za podwózkę i podziękuję mamie za te wszystkie przetwory - powiedziała, pożegnała się z Maćkiem i wysiadła.
Podeszła do okazałego budynku, zadarła głowę do góry i w duchu pomyślała.
- Może tym razem się uda?
Weszła do środka, przedstawiła się i kierując wskazówkami portiera bez większych przeszkód dotarła w wyznaczone miejsce. Podeszła do pokoju z napisem HR dyrektor Sebastian Olszański zapukała, usłyszała zaproszenie i weszła do środka.
- Dzień dobry panu. Nazywam się Urszula Cieplak, była umówiona na rozmowę w sprawie pracy. Dzwoniłam dzisiaj rano.
- Dzień dobry pani Sebastian Olszański - wstał od biurka, zapiął marynarkę i wyciągnął dłoń na przywitanie - tak pamiętam. Proszę usiąść i powiedzieć kilka słów o sobie.
Ula powiedziała o sobie co uważała za ważne. Kiedy skończyła kadrowy wyjaśnił na czym polega praca i w jakich godzinach.
- To bardzo dogodne warunki zwłaszcza godziny. Sama wychowuję dwójkę młodszego rodzeństwa - odezwała się.
- A pani rodzice? - zapytał.
- Zginęli w wypadku - odparła, jej głos załamał się a w oczach pokazały łzy.
- Przepraszam panią nie chciałem sprawić przykrości - rzekł ze skruchą w głosie i podał pudełeczko z chusteczkami.
Podziękował jej za przybycie, i że się odezwą do końca tygodnia. Wyszła z firmy z przekonaniem iż raczej nie dostanie tej pracy. Swoje kroki skierowała w stronę przystanku. Sprawdziła rozkład do najbliższego autobusu miała około półgodziny usiadła na niewielkiej ławeczce. Nie minęło wiele czasu, kiedy rozdzwoniła się jej komórka. Na wyświetlaczu ukazał się ten sam numer pod, który dziś już ona dzwoniła.
- Dzień dobry pani Urszul. Z tej strony Sebastian Olszański była dzisiaj pani na rozmowie w sprawie firmy. Prezes pan Krzysztof Dobrzański wyznaczył mnie abym poinformował panią iż została pani przyjęta na stanowisko recepcjonistki. W tej sytuacji proszę przyjechać w dniu jutrzejszym na godzinę siódmą trzydzieści. Wówczas wprowadzę panią w obowiązki jakie należy wykonywać na tym stanowisku oraz podpiszemy umowę - w odpowiedzi usłyszał słowa podziękowania i obietnicę stawienia się w wyznaczonym czasie. Czuła się niesamowicie szczęśliwa. Według tego co mówione było na rozmowie miała zarabiać więcej niż w niejednym Rysiowskim sklepie. Do domu wracała z uśmiechem na ustach.
- I jak siostra? - dopytywał ją brat, jednak widząc radość w oczach nie musiał pytać o nic więcej.
- Dostałam pracę w domu mody jako recepcjonistka. Zaczynam od jutra. Dlatego chciałam cię Jasiu prosić o pomoc w opiece nad Beatką. Ja będę pracować od ósmej do szesnastej, ale ze względu na dojazdy ktoś będzie musiał ją odbierać z przedszkola.
- Nie ma problemu siostra - padło z ust brata - Ula a może skoro będziesz pracowała w Warszawie to moglibyśmy się tam przeprowadzić. Ja poszedłbym do szkoły średniej już tam a małą zapisalibyśmy tam do zerówki - zasugerował młody Cieplak.
- Zobaczymy Jasiu. Nie zastanawiałam się nad tym. Na razie najważniejsze, że mam pracę. Cała reszta to może nie odległa, ale jednak przyszłość.
Siedział w salonie wraz z rodzicami i swoją narzeczoną, której mam serdecznie dość. Ale i co można było również zauważyć państwo Dobrzańscy też byli poirytowani zachowaniem swojej przyszłej synowej. Marek Dobrzański przystojny brunet, z oczami koloru górskiego lodowca. Wysportowany, z dołeczkami w policzkach jak tylko uśmiech pojawiał się na jego twarzy. Chociaż w ostatnim czasie miał coraz mniej powodów do radości i to właśnie dzięki swojej narzeczonej Paulinie. Ta półkrwi Włoszka z iście włoskim charakterem panna Paulina Febo potrafiła jak mawiało wielu świętego wyprowadzić z równowagi. Była wysoką, szczupłą, piękną kobietą, za którą nie jeden się obejrzał. I jak sama mawiała jest kobietą z klasą. Lecz poza walorami piękna niewielu widziało cokolwiek innego, a wręcz przeciwnie. Większość uważała ją za podłą, egoistyczną, roszczeniową osobę. Co nie którzy mieli wrażenie jakby to świat był coś winny Paulinie. Ona sama miała jeszcze brata, ten mimo dzielącej ich różnicy wieku charakterem nie był lepszy, a można by się pokusić o stwierdzenie iż był nawet gorszy. Aleksander Febo, bo o nim mowa. Podły intrygant, traktujący ludzi z góry. Wrzeszczący i wyzywający swoich pracowników. Poniżanie ludzi to ta dwójka chyba miała we krwi i nie miało to dla nich kompletnego znaczenia gdzie się znajdowali. Aleks knuł za plecami Dobrzańskich tylko po to aby pozbyć się ich z firmy. Dodatkowo Aleks pałał chęcią zemsty na Marku za grzechy młodości. W czasach studiów Marek przespał się z dziewczyną, w której był zakochany Aleks. Z początku nikt o tym nie wiedział, lecz posłuchana rozmowa wywołała lawinę zdarzeń. Marek wraz ze swoim przyjacielem Sebastianem Olszańskim wpadli na głupi pomysł, który z panów a mowa rzecz jasna o młodym Dobrzańskim i Febo pierwszy ją zaliczy. Oczywiście sam Febo nie miał o niczym takim pojęcia. Przez jakiś czas starał się uwieść pannę lecz wydawało się mało skutecznie. Jednego razu Marek wraz z Sebastianem wybrali się w sobotni wieczór do klubu. Jakie było ich zdziwienie kiedy to przy barze spotkali nie kogo innego jak obiekt westchnień Aleksa Febo. Kilka mocniejszych drinków i panna wylądowała wraz z Markiem w łóżku. Kilka dni później wieść rozeszła się lotem błyskawicy po uczelni. Panna najwyraźniej liczyła na cos więcej ze strony juniora Dobrzańskiego. Lecz kiedy ten powiedział, że nic z tego panna zaczęła rozgłaszać wszem i wobec jaki to słaby kochanek z tego całego Mareczka. Tego też dnia Marek Dobrzański skończył z przelotnymi znajomościami a przynajmniej na okres studiów. Rodzice Febo nie żyją od kilkunastu lat, zginęli tragicznie w wypadku samochodowym. Od tego czasu rodzeństwo wychowywali Dobrzańscy. Na samym początku kiedy ta trójka była jeszcze w wieku nastoletnim i w czasie studiów rodzice Marka myśleli, że związek ich syna z Pauliną to dobre rozwiązanie, że to scementuje firmę lecz z czasem przekonywali się sami przed sobą do pomyłki.
- On kolejny weekend wolał spędzać z tym kretynem Olszańskim gdzieś na wędrówkach po górach niż jechać razem ze mną do ekskluzywnego SPA - żaliła się panna Febo.
- A co ja miałbym tam niby robić co? Siedzieć i się gapić w sufit? A może kolejny dzień wysłuchiwać twoich narzekań i to jak z całą pewnością poniżałaś cały personel? - odbił piłeczkę w jej stronę. Ta wyglądała tak jakby miała zaraz eksplodować.
- Paulino czy ty nie przesadzasz? - usłyszała z ust swojej przyszłej teściowej - co jest złego w wędrówkach górskich?
- No wiesz Helenko - zaczęła Paulina lecz nie było dane jej skończyć.
- Właśnie nie wiem - mówiła poirytowana Helena.
- W SPA można się zrelaksować, odpocząć, zażyć różnych zabiegów odmładzających i relaksacyjnych - próbowała tłumaczyć Paulina.
- Kobieto ty mogłabyś robić w reklamie niejednego takiego SPA - roześmiał się Marek.
- Krzysztofie a co ty o tym myślisz? - zwróciła się do milczącego cały czas seniora narzeczona jego syna.
- Jesteś pewna, że chcesz usłyszeć co ja myślę? - zadał wydawać by się mogło głupie pytanie. Tym bardziej, że od zawsze powtarzał iż nie należy odpowiadać pytaniem na pytanie. Jednak kiedy ta skinęła głową, że chce Krzysztof zaczął.
- To co powiem z całą pewnością może nie spodobać się wszystkim tu zgromadzonym. Otóż moja droga mam serdecznie dość tych twoich wiecznych skarg, pretensji i kłótni. Wiecznie masz powody aby narzekać na naszego syna. Skoro tak ci z nim źle to go zostaw. Na świecie jest bardzo wielu mężczyzn, może w końcu trafisz na takiego co będzie w stanie sprostać twoim wymaganiom. Ciągle masz pretensje o coś, a co ty dajesz w zamian? Co wnosisz takiego wartościowego do tego związku? Posądzasz go o liczne romanse, a samej nie jesteś mu wierna. Tak my doskonale wiemy, że miałaś romans z Korzyńskim. Przeszkadza ci w Marku dosłownie wszystko.
CDN...
Wooooooow, ale Krzysztof pojechał po bandzie. Ale należało się Pauli. No Ula jest już na Lwowskiej to już połowa sukcesu. Teraz to życie Cieplaków będzie szło w lepszym kierunku. Pozostaje tylko czekać dalszego rozwoju sytuacji. Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego weekendu
OdpowiedzUsuńNie tak do końca w lepszym kierunku. Oni wciąż borykają się z wieloma problemami. A panna Febo jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam późną porą.
Julita
Uli rozsypał się worek z nieszczęściami. Mam nadzieję, że choroba Betti będzie już tym ostatnim i mała przejdzie operację pomyślnie. Na plus oczywiście zatrudnienie Uli w F&D. Poza tym ujęła mnie życzliwość Olszańskiego. Może wreszcie poprawi się sytuacja materialna Cieplaków, a oni trochę odżyją?
OdpowiedzUsuńNajwiększy plus dzisiaj dla Krzysztofa. Nie dość, że stanął murem za synem, to jeszcze ostro pojechał po Paulinie wywalając jej prawdę prosto w oczy. Myślę, że swoją tyradą zaskoczył Marka i liczę na to, że panna Fe zniknie po tym co usłyszała z życia swojego narzeczonego, zwłaszcza, że i Helena przestała być dla niej przychylna.
Serdecznie pozdrawiam. :).
Czasem tak się w życiu plecie, że najpierw mamy pod górkę aby później mogło być już tylko lepiej. Cieplaki w końcu również odżyją, ale na wszystko trzeba czasu. Olszański to jedna z kilku pozytywnych postaci w opowiadaniu.
UsuńPaulina jeszcze pokaże pazurki. Helena tak jak Krzysztof ma już serdecznie dość tych wiecznych narzekań Pauliny.
Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam późną porą.
Julita
Szkoda mi Uli. Jedno nieszczęść a tu drugie. Dobrze że Sebastian tak szybko zatrudnił w firmie.Bałam się skoro on zatrudnia będzie robić problemy.Co do końcówki to Krzysztof miał rację mówić jej to wszystko.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
.
Sebastian to pozytywna postać jak i jeszcze kilka innych. W końcu i dla całej trójki Cieplaków zaświeci słońce. Panna Febo jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis. Jednocześnie przepraszam za tak późną odpowiedź lecz ostatnio doba to dla mnie za mało.
Cieplutko pozdrawiam w niedzielne słoneczne popołudnie.
Julita