piątek, 27 sierpnia 2021

SIEROTY część I

 Miała dziewiętnaście lat, była uczennicą klasy maturalnej, jej brat miał piętnaście lat a Beatka cztery latka kiedy ich rodzice zginęli w tragicznym wypadku. Ona zamieszkała w domu rodzinnym, gdyż była już pełnoletnia, ale rodzeństwo trafiło do jednego z sierocińców pod Warszawą. Strata rodziców oraz rozdzielenie z rodzeństwem bardzo odbiło się na psychice tej skromniej dziewczyny. Dodatkowo sprzedała rodzinny dom z racji, że nie było jej stać na jego utrzymanie. Wówczas z pomocą przyszedł jej przyjaciel i w imieniu swoich rodziców, ale i swoim zaproponowali jej dach nad głową.
- Ale ja nie chcę robić wam kłopotu. Poszukam sobie jakiegoś pokoiku na wynajem - mówiła Cieplak.
- Ula nie wygłupiaj się. Nie robisz żadnego kłopotu. A pieniądze ze sprzedaży domu zostaw na co innego - mówił przyjaciel.
- Dziecko kochane Maciek ma rację - poparła słowa syna pani Maria Szymczyk. 
Ula była im wdzięczna i w końcu przyjęła propozycję rodziny Szymczyków. 
Jednak jak się okazało nie były to zbyt wielkie pieniądze, bo dom wymagał generalnego remontu.

Dzień, w którym miał miejsce ten nieszczęśliwy wypadek państwo Cieplak jechali do banku w sprawie kredytu. Dom odziedziczyli po ciotce pani Cieplak, ale jego stan był opłakany. Jednak oni się tym nie przejęli uznali, że właśnie wezmą kredyt i zrobią generalny remont. Lecz najwyraźniej ktoś tam na górze miał inne plany wobec tej rodziny. Jechali do Warszawy kiedy nagle na drogę wyleciał łoś. Józef nie zdążył zareagować co było skutkiem zderzenia ze zwierzęciem. 


Pani Cieplak zginęła na miejscu, natomiast o życie Józefa lekarze walczyli jeszcze przez tydzień. Lecz mimo wszelkim staraniom medyków nie udało się uratować mężczyzny. 

- Ula musisz skończyć liceum i pójść na studia - tłumaczył jej przyjaciel. Lecz ona miała inne plany. Chciała skończyć tylko liceum i pójść jak najszybciej do pracy aby móc starać się o prawo do opieki nad dzieciakami. Rodzeństwo odwiedzała w sierocińcu tak często jak tylko było to możliwe. 
- Maciek, ale oni nie mogą tam być tyle czasu - próbowała argumentować swoją decyzję. 
- A kto powiedział, że będąc na studiach nie możesz iść do pracy? 
- Powiedzą, że jeśli będę pracować i do tego studiować to kiedy zajmę się dzieciakami? Zawsze znajdą powód, a ja muszę zrobić wszystko aby im nie dostarczać argumentów na nie - Maciek pokiwał tylko głową, nie wiedział jak do niej mówić. Ula nie słuchała w tej sprawie nikogo. 

Egzamin maturalny napisała na sześć z każdego przedmiotu. W dniu kiedy poszła odebrać świadectwo był również pierwszym dniem jej pracy w jednym z dyskontów.  Zarobki może i nie były jakoś specjalnie wysokie, ale sądziła, że będą wystarczające. Po niespełna tygodniu pracy już składała papiery do sądu aby dostać prawo opieki nad rodzeństwem. A w tak zwanym międzyczasie szukała mieszkania dla siebie i dzieciaków. 
- Ula dziecko jak tylko sąd przychyli się do twojej prośby i dzieciaki wrócą to zawsze możecie na początku mieszkać z nami - mówiła pani Szymczykowa. 
- Dziękuję pani Marysiu, ale nie chcę sprawiać kłopotu. Jakby nie było to są dodatkowe dwie osoby. 
- No cóż zrobisz jak chcesz. U nas drzwi są dla was zawsze otwarte - te słowa wzruszały Ulę. Wiedziała, że zawsze może liczyć na Maćka i jego rodziców. 

Od złożenia wniosku do sądu minął jakiś miesiąc kiedy przyszło wezwanie na rozprawę. Samo posiedzenie sądu miało odbyć się piętnastego października. W sierpniu udało się Uli wynająć niewielkie mieszkanko w centrum Rysiowa, bo raptem czterdzieści parę metrów, trzy pokoje z kuchnią. Ale cieszyła się i już oczami wyobraźni widziała w nim siebie wraz z rodzeństwem. Każdy z nich będzie miał swój pokój. Z początku pomyślała o Warszawie, ale ze względu na dzieciaki zmieniła zdanie. Jasiek był w ostatniej klasie szkoły podstawowej, a Beatka miała tu koleżanki z przedszkola. Drugi powód to, że w pobliżu mieszkali Szymczykowie i mogła liczyć na ich pomoc w opiece nad dzieciakami kiedy popołudniami będzie w pracy. Nadal pracowała jako kasjerka. Liczyła, że to co jest w obecnej sytuacji wystarczy aby sąd przychylił się do jej wniosku pozytywnie. Jeszcze przed rozprawą miała wizytę pań z opieki. 
- Czy to jest pani mieszkanie? - padło pytanie podczas tej wizyty.
- Nie, wynajmuję je - odpowiedziała i już wyjmowała jakiś dokument z szuflady - proszę to jest umowa najmu. Jak panie widzą umowa jest na dłuższy czas. 
- A co jeśli straci pracę i nie będzie mogła dalej utrzymać tego mieszkania, w końcu kwota wynajmu jest dużo wyższa niż jakby było ono własnościowe? - padło kolejne jak się Uli wydawało głupie pytanie.
- A jest jakaś różnica między opłacaniem mieszkania wynajmowanego a własnego? Każde trzeba tak samo opłacać - odpowiedziała poirytowana. Kobiety nie  odpowiedziały na zadane przez Ulę pytanie, ale nadal drążyły temat mieszkania. 
- Proszę panią z naszych informacji wynika, że sprzedała pani rodzinny dom. W takim razie dlaczego nie kupiła pani mieszkania? 
- Chyba to już nie pań sprawa - odpowiedziała. 
Te jeszcze obejrzały całe mieszkanie, przy tym wciąż zadając jakieś pytania. Ula była tym już zmęczona, ale starała się nie dać po sobie poznać i cierpliwie odpowiadać na wszystkie pytania. 

Wreszcie nadszedł ten wyczekiwany dzień. Denerwowała się i to bardzo. 
- Chciałabym mieć to już za sobą - mówiła do Maćka, który przyjechał wraz z nią do sądu.
- Spokojnie Ula. Wszystko będzie dobrze - próbował ją pocieszać. 
Rozprawa trwała już jakąś chwilę. W pierwszej kolejności sąd wysłuchał co ma do powiedziane pracownik opieki, w następnej kolejności psycholog.
- Małoletni są bardzo zżyci emocjonalnie z siostrą. Podczas tych kilku rozmów widać, że pani Urszula Cieplak jest dla obojga niczym matka i ojciec. 
W następnej kolejności miała mówić sama Ula.
- Proszę wysokiego sądu Jasiek i Beatka to jedyna rodzina jaką mam. To moje rodzeństwo, które kocham ponad życie. Zaraz po szkole poszłam do pracy aby móc się nimi zająć i zaspokoić ich wszystkie potrzeby. Udało mi się wynająć mieszkanie. Urządziłam dla nich pokoiki.
- Po ukończeniu liceum nie myślała pani o pójściu na studia? - padło pytanie z ust sędziego.
- Dla mnie najważniejsze jest aby Beatka i Jasiek byli razem ze mną. Co mi po tych studiach jeśli nie miałabym ich przy sobie. Może kiedy będą starsi, to ja wówczas pomyślę o jakiś studiach. Ewentualnie pójdę na wieczorowe lecz to nie jest w tej chwili istotne - odpowiedziała zgodnie z tym co czuła. 
Po wysłuchaniu wszystkich osób sąd ogłosił półgodzinną przerwę, po której miała zapaść decyzja. 
- Ula nie denerwuj się tak. Zobaczysz dostaniesz dzieciaki. Sama ta psycholog mówiła o waszym przywiązaniu do siebie - próbował pocieszać ją przyjaciel - chodź przejdziemy się. Nie ma sensu tu siedzieć. Widziałem niedaleko od sądu jakąś budkę fast foodami - zaproponował. 
Ula wstała z ławki i poszła razem z Maćkiem. Zamówili po zapiekance, usiedli na pobliskiej ławce. Jedli w milczeniu. Chociaż milczenie było czymś złudnym jeśli chodzi o samą Ulę. W jej głowie była wręcz burza myśli, jaka może zapaść decyzja. Dodatkowo zastanawiała się co dalej jeśli dzieciaki do niej wrócą. Dzień wcześniej usłyszała od swojej szefowej, że od następnego miesiąca nie przedłużą jej umowy. Wizja bezrobocia jeszcze tylko bardziej potęgowała strach co teraz. Ten lęk paraliżował ją. 
- Ula? - z tego rozmyślania wyrwał ją głos Szymczyka. Spojrzała na niego jakimś nieobecnym wzrokiem.
- Tak? Przepraszam zamyśliłam się - odpowiedziała.
- Pora wracać. Za pięć minut będziemy wszystko wiedzieli - wrócili do gmachu sądu w chwili kiedy wzywano do wejścia na salę. Cieplak miała wrażenie jakby miała dostać palpitacji serca, robiło jej się na przemian zimno i gorąco. 
- W imieniu Rzeczpospolitej Polskiej sąd w składzie... po rozpoznaniu sprawy orzeka zmianę miejsca zamieszkania, małoletniego Jana Cieplak oraz małoletniej Beaty Cieplak od dnia piętnastego października w miejscu zamieszkania pani Urszuli Cieplak - Ula z początku niedowierzała, że się udało. Z jej twarzy zaczęły płynąć wręcz strumienie słonej cieczy. Po chwili poczuła jak coś ją ściska w pasie to była jej mała siostrzyczka również Jasiek nie krył łez szczęścia i radości. Z sądu wychodzili tak jakby unosili się kilka centymetrów nad ziemią.
- Wreszcie razem - rozmyślała Ula. 
- To co dzieciaki dzisiaj zrobimy sobie wagary od wszystkiego i może gdzieś się wybierzemy - zaproponowała im siostra. 
- Może pójdziemy do zoo? - dopytywała mała Beatka. 
- Kochani ja was już dzisiaj pożegnam. Ale odwiedzę was w najbliższych dniach - odezwał się milczący dotychczas Maciek. Widząc pytający wyraz twarzy najstarszej z Cieplaków pospieszył z wyjaśnieniami - obiecałem mamie, że pojedziemy na zakupy a i mam do pomalowania płot. A i wy musicie się sobą nacieszyć - przyjęli te jego wyjaśnienia, pożegnali się jeszcze przed sądem i rodzeństwo zostało samo. 
- To co idziemy do zoo - zaproponował Jasiek. Mała widząc, że jej pomysł poparli skakała z radości. 
Cały ten dzień był tak intensywny, że nawet Ula przez to chociaż na moment zapomniała o utraconej pracy. Do domu wrócili pod wieczór. 
- Ula czy coś się stało? - usłyszała brata kiedy zostali sami w pokoju. Mała Betti zasnęłam niemalże zaraz po tym jak zjedli kolacje.
- Wszystko w porządku - odparła lecz Jasiek nie uwierzył. 
- Ula przecież widzę, że coś cię martwi. Nie cieszysz się, że jesteśmy już razem? - pytał z obawą w głosie.
- Cieszę się i to bardzo - odpowiedziała lecz nie chcąc martwić brata nie mówiła wszystkiego.
- To co? - dociekał młody Cieplak.
- Za dwa tygodnie kończy mi się umowa o pracę. I kierowniczka poinformowała mnie o nieprzedłużeniu jej na kolejny okres - wyjaśniła bratu. Ten spojrzał na siostrę po czym odparł.
- Ula nie martw się znajdziesz inną.
- Jasiu to nie jest takie łatwe. Z czego ja was utrzymam i dodatkowo porobię opłaty? - rzekła.
- Siostra jest jeszcze moja i małej renta po rodzicach. Może to i niewiele, ale to lepsze niż nic - słuchała brata i miała wrażenie jakby rozmawiała nie z nastolatkiem a dorosłym mężczyzną. Widać, że tak jak ona i Jasiek musiał szybko dorosnąć. W czasie kiedy dzieciaki były w sierocińcu to właśnie on opiekował się młodszą siostrą mimo iż sam potrzebował takiego wsparcia. Teraz już są razem i to ona jako ta najstarsza powinna ich wspierać a nie dodawać stresu. 
- Dobrze Jasiu na dzisiaj dość idziemy spać. Dzisiaj ja miałam urlop w pracy a wam zrobiłam dzień wolny od zajęć w szkole i przedszkolu. Ale jutro musimy wrócić do życia. A popołudniu jak odbiorę małą z przedszkola i zjemy obiad chciałam pójść na cmentarz - Jasiek pokiwał głową na znak zgody pożegnał się zwyczajnym dobranoc i poszedł do swojego pokoju.
Ta noc z całą pewnością będzie możliwe, że dobra dla dzieciaków. Lecz jednak dla Uli nie do końca taka będzie ta noc i zapewne kolejne również. Wizja braku dochodów przerażała ją. Zdawała sobie sprawę, że jeśli to dojdzie do opieki społecznej mogą chcieć odebrać dzieciaki. 
CDN...

4 komentarze:

  1. W ciężkim położeniu znalazło się rodzeństwo Cieplaków. Tragiczna śmierć rodziców, rozdzielenie rodzeństwa, sierociniec dla młodszych i pragnienie Uli, żeby ich stamtąd wyciągnąć. Teraz bez wątpienia najważniejsze jest znalezienie przez nią zatrudnienia. Dzieciaki pewnie mają niewielką rentę, która być może starczy na opłaty, ale nie na życie. Szymczykowie chyba też cienko przędą i mimo chęci pomocy nie są w stanie jej udzielić a przynajmniej tej finansowej. Nie mam pojęcia w jaki sposób chcesz spotkać Ulę i Marka, ale dla niej byłoby dobrze, gdyby zaczepiła się w F&D. Mimo braku stosownego wykształcenia są tam przecież stanowiska dla personelu niższego szczebla. Mam nadzieję, że po raz drugi nie odbiorą Uli dzieci.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Póki co Ula ma dwa tygodnie na znalezienie nowego zatrudnienia. To aż albo tylko dwa, wszystko zależy od determinacji jej samej. Ale z całą pewnością nie odbiorą jej dzieciaków.
      Tego jak dojdzie do spotkania Uli z Markiem nie zdradzę.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Serdecznie pozdrawiam w piątkowe późne popołudnie.
      Julita

      Usuń
  2. Na szczęście od jakiegoś czasu w Polsce jest ustawa, że nie zabiera się dzieci z powodu biedy, tylko się pomaga takim rodzinom. Zwłaszcza że są sierotami. Ula powinna postarać się o mieszkanie, choćby socjalne na początek, a nie wynajmować. Zwłaszcza trzy pokojowe. Teraz czas, aby Marek się pojawił. Może fundacja Heleny dowie się o sytuacji rodziny i przez nią losy się złączą.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tą ustawą to nie jest tak do końca. O sytuacji mieszkaniowej jeszcze będzie w następnym rozdziale. Co do spotkania tej naszej dwójki milczę jak zaklęta.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w piątek wieczorem.
      Julita

      Usuń