- Wiesz, wszystko zaczęło się kiedy zostałaś przyjęta... - zawiesił głos, tak jakby zastanawiał się nad doborem właściwych słów - wiem, że to dziwnie brzmi, ale... - i ponownie zawiesił głos.
- Marek powiedz wprost o co chodzi. Czy chcesz mi powiedzieć, że mnie zwalniasz? - przerwała mu Ula wchodząc w słowo.
- Zwolnić? - powtórzył ostatnie jej słowo - nie, nie o to chodzi. Jesteś najlepszą pracownicą w tej całej firmie, ze świecą by szukać takiej drugiej jak ty. Tu nie chodzi o pracę - tłumaczył, a mina Cieplak wyrażała nieme pytanie. Jeśli nie o pracę to o co? - Zakochałem się w tobie - wyksztusił wreszcie z siebie te kilka wydawałoby się tak prostych słów. Teraz to ona siedziała i nie wiedziała co ma o tym myśleć, co ma powiedzieć - Ula proszę powiedz coś - poprosił.
- To jest jakiś żart? - wydukała.
- To nie żart. Jestem śmiertelnie poważny Ula - odparł z całą pewnością w głosie - dlaczego sądzisz, że to jakiś żart - dodał po chwili widząc jej minę.
- Marek spójrz na mnie. Ani nie jestem ładna ani tym bardziej piękna. Pochodzę z całkiem innego świata niż twój. Poza niewielką zmianą w ubiorze nie zmieniłam się pod względem wyglądu. Wciąż noszę aparat na zębach - próbowała wyliczyć jak jej się wydawało swoje niedoskonałości w końcu Marek przerwał tę wyliczankę odzywając się.
- Proszę cię Ula przestań tak mówić. Jesteś cudowną, wspaniałą kobietą. Nie tylko uroda się liczy, ale też to co ma się w środku i to jest najpiękniejsze. To jak traktujesz innych. Uwielbiam spędzać z tobą czas, rozmawiać. Mówisz o dwóch różnych światach. Może faktycznie są inne, ale pozwól, że ja ocenię, który jest lepszy. Chociaż ja już teraz mogę powiedzieć, że twój jest o wiele lepszy niż mój. W świecie, w którym ja się wychowałem jest pełno przepychu, fałszu, obłudy nie to co u ciebie. W twoim jest pełno miłości, ciepła, brak sztucznych uśmiechów - mówił - wiem, że moje wyznanie mogło cię wprawić w zakłopotanie. Lecz proszę uwierz, że są szczere i prawdziwe - Ula siedziała zastanawiając się nad tym co usłyszała. Serce mówiło jedno a rozum co innego. Widać było jak walczy sama ze sobą - Ula proszę powiedz cokolwiek - rzekł.
- Marek ja p.... - chciała coś powiedzieć lecz usłyszeli dźwięk telefonu Dobrzańskiego. Ten zignorował połączenie i nie patrząc nawet kto odrzucił. Ale ten ktoś był najwyraźniej bardzo uparty, gdyż niemalże natychmiast dzwonił ponownie - odbierz może to coś ważnego - usłyszał. W myślach przeklinał na siebie samego, że chociaż nie wyciszył telefonu. Wstał z ławki odszedł kilka kroków i nacisnął zieloną słuchawkę, usłyszał głos swojej rodzicielki.
- Marek możesz do nas przyjechać? Chciałam jeszcze raz porozmawiać i wyjaśnić kilka spraw - mówiła Helena.
- Ja nie mam nic więcej mamie do powiedzenia - odparł i zamierzał się rozłączyć kiedy usłyszał głos ojca - Marek proszę posłuchaj mamy i przyjedź jak tylko będziesz miał chwilę czasu. Ja również chciałem pogadać.
- Dobrze, przyjadę dzisiaj albo jutro do południa - odpowiedział. Zamierzał załatwić sprawę jeszcze dzisiejszego dnia aby móc umówić się z Ulą na jutro jeśli oczywiście ta będzie tego chciała.
- W porządku synku, w takim razie będziemy na ciebie czekać - padło z ust Krzysztofa i rozłączyli się. A młody Dobrzański powrócił do przerwanej rozmowy z Cieplak.
- Ula możemy powrócić do tego co przerwaliśmy?
- Marek ja potrzebuję czasu, muszę to wszystko przemyśleć - odpowiedziała, a sam Marek najwyraźniej nie tego się spodziewał. Z miny Dobrzańskiego można było wyczytać coś w rodzaju zawiedzenia. Mimo tego odparł.
- Dam ci tyle czasu ile będziesz potrzebować. Będę cierpliwie czekał, ale proszę pozwól mi być blisko ciebie i wspierać jeśli zajdzie taka potrzeba.
- Nie musisz prosić o pozwolenie. Od dawna tak jest, że wspierasz i pomagasz.
- Dziękuję ci. Chodź odprowadzę cię do domu - rzekł. Ruszyli spokojnym krokiem w kierunku skąd przyszli. Przez całą drogę szli niemalże w milczeniu, a Ula próbowała dyskretnie go obserwować.
- Wejdziesz jeszcze na chwilę? - zaprosiła go kiedy tylko znaleźli się przed domem, ucieszył się. Szczerze się ucieszył, ale musiał odmówić.
- Przepraszam Ula, ale muszę jechać do rodziców. Tam w parku jak byliśmy dzwoniła mama i prosiła abym przyjechał. Jednak jeśli nie masz nic przeciwko to chciałbym się z tobą umówić na jutro - mówił patrząc jej prosto w oczy z niemą prośbą zgody - przyjechałbym powiedzmy tak na piętnastą i pojechalibyśmy może do Łazienek albo tam gdzie będziesz chciała - dokończył.
- Marek prosiłam abyś dał mi czas - przypomniała mu, chociaż on doskonale o tym pamiętał i pospieszył z wyjaśnieniem.
- Pamiętam, ale chyba jako para przyjaciół również możemy gdzieś wyjść, napić się kawy i pogadać nie tylko o pracy a o wszystkim innym - Ula pokręciła tylko głową i już z uśmiechem na ustach odparła.
- Dobrzański jesteś niemożliwy, ale dobrze umówię się z tobą na jutro. Bo zapewne inaczej nie dasz mi spokoju - widać było iż ucieszyła go ta odpowiedź. Pożegnali i rozstali się.
Marek jechał w stronę Warszawy cały w skowronkach. Uśmiech nie schodził mu ust. Czuł, że zrobił krok do przodu dzięki tej rozmowie, a z pleców spadł mu jakiś ciężar. Czuł, że Ula mimo iż nie powiedziała jeszcze co czuje to już kwestia czasu. Rozumiał, że był to dla niej szok, ale powiedział prawdę. Z tych jego rozmyśla wyrwał go dźwięk syren radiowozu. Spojrzał we wsteczne lusterko, zauważył wyprzedzający go radiowóz i wystawioną rękę policjanta, wskazującą na zatrzymanie się. Młody Dobrzański zjechał na pobocze, zgasił silnik i czekał aż podejdzie funkcjonariusz.
- Dzień dobry panie kierowco, zapraszam z dokumentami do radiowozu, tam przedstawimy powód zatrzymania - Marek bez słowa wykonał polecenie i już siedział na tylnym siedzeniu radiowozu.
- Proszę spojrzeć - usłyszał policjanta i podążył wzrokiem w kierunku w którym wskazywał mu mundurowy - nie zatrzymał się pan na znaku stop oraz nie świeci się panu jedno światło.
- Żarówka najwyraźniej się spaliła, zaraz wymienię. A co do reszty to nie mam nic na swoje usprawiedliwienie - odpowiedział.
Marek wymienił żarówkę, zapłacił mandant na miejscu i ruszył w dalszą drogę. Tym razem jechał bardziej ostrożnie. W domu rodziców spędził więcej czasu niż zamierzał. Wysłuchał najpierw co ma do powiedzenia matka, potem zamknął się z ojcem w jego gabinecie.
Niby Helena biła się w pierś, tłumaczyła się ze swojego zachowania lecz Marek nie do końca wierzył słowom matki.
Od Krzysztofa dowiedział się o wynajętym detektywie i zamiarze zwołania zebrania. Z tego co mówił senior to ma on niezbite dowody na oszustwa obojga Febo. Na tym zebraniu według Krzysztofa miała znaleźć się również Ula.
- Ula? - dopytywał młody Dobrzański.
- Tak pani Urszula Cieplak - potwierdził senior - najpierw załatwimy sprawę z Febo a następnie będę miał propozycję dla twojej jak mniemam dziewczyny - Marek zrobił wielkie jak pięciozłotówki oczy, skąd ojciec wie.
- Dziewczyna to jeszcze nie powiedziane. Ale tak zakochałem się w niej. A tak w ogóle to skąd...?
- Synu takie rzeczy się widzi. Lecz jak to nie jest twoją dziewczyną? Nie powiedziałeś jej o swoich uczuciach? - teraz to starszy mężczyzna był zdziwiony.
- Powiedziałem, ale nie wiem co ona teraz z tym zrobi. Kiedy rozmawialiśmy zadzwoniła mama. Ula prosiła mnie o danie jej czasu. A ja nie zamierzam jej w niczym poganiać - mówił, chociaż z tonu głosu można wyczuć smutek i niepewność.
- Spokojnie synu. Myślę, że wszystko się ułoży. Prześpi się z tym, przemyśli i jeszcze będziecie opowiadać o tym swoim wnukom - próbował go pocieszać ojciec.
- Obyś miał tato rację. Wiesz ona boi się, że skoro pochodzę z bogatego domu to powinienem związać się z kobietą również z takiego domu, a ona nie pasuje do niego, bo są...biedniejsi. Próbowałem jej wyjaśnić, że nie ma to dla mnie znaczenia z jakiego ona wywodzi się domu. Poznałem jej rodziców to naprawdę wspaniali ludzie, pełni ciepła, miłości. Ula ma również rodzeństwo brata i dwie siostry bliźniaczki. Jedna z tych dziewczynek jest niepełnosprawna - mówił.
- Daj jej synu czas. Pozwól rozważyć wszystko - próbował jakoś dodać otuchy synowi i zmienił temat - w poniedziałek będzie zebranie o godzinie dziesiątej.
Wrócił do domu, wziął prysznic i usiadł w salonie na kanapie, chwycił za telefon wybrał jeden z numerów i wysłał krótką wiadomość.
" Jestem już w domu.
Spokojnej nocy i pięknych snów"
Odpowiedź przyszła prawie natychmiast.
"Dobranoc"
Uśmiechnął się sam do siebie i wystukał jeszcze jedną wiadomość.
"Jutrzejsza randka aktualna?"
Ale tym razem nie dostał tak szybko odpowiedzi, przestraszył się, że chyba zbyt naciska. Wiadomość zwrotna przyszła jakieś dwadzieścia minut później. A składała się z trzech liter, ale ucieszyła młodego Dobrzańskiego.
- Gdzie pan Marek? - usłyszała kiedy tylko weszła do domu.
- Pojechał już - odpowiedziała - musiał jechać do swoich rodziców - dodała wyjaśniając.
- Bardzo sympatyczny ten twój szef córcia - rzekł Józef. Ula spuściła wzrok tak jakby się wstydziła znajomości z własnym szefem.
- Kochanie nie masz czego się wstydzić. Tato ma rację bardzo miły i sympatyczny ten pan Marek - wtrąciła się pani Cieplak. Nie chciała mówić nic więcej, aby nie wprawiać córki w większe zakłopotanie. Wiedziała, że Ula jest zakochana w Dobrzańskim.
- A kiedy jeszcze nas odwiedzi pan Marek? - usłyszeli piskliwy głosik małej Beatki.
- Umówiłam się z nim na jutro. Przyjedzie po mnie i chce mnie zabrać do Warszawy - mówiła tak jakby obawiała się, że rodzice będą mieli coś przeciwko.
- To wspaniale córcia. Wreszcie wyjdziesz z domu i oderwiesz się trochę - usłyszała entuzjazm w głosie ojca.
Ula w jakimś sensie odetchnęła z ulgą, że rodzice nie robią jej żadnych trudności. Wieczorem siedziała w swoim pokoju i zastanawiała się nad tym co usłyszała od młodego Dobrzańskiego. Sama przed sobą przyznawała się, że kocha tego bruneta o oczach koloru górskiego lodowca i z dołeczkami w policzkach. A jednak bała się, że ludzie mogą ją posądzić o próbę złapania bogatego faceta. Te jej rozmyślenia przerwało pukanie i ujrzenie w drzwiach swojej rodzicielki.
- Ula możemy porozmawiać? - zapytała Magda. Ula potwierdziła kiwnięciem głowy - córcia co jest? Nie cieszysz się wyjściem z panem Markiem? - zasypała ją pytaniami.
- To nie tak mamuś. On na tym dzisiejszym spacerze wyznał mi, że się we mnie zakochał - odpowiedziała jednym zdaniem na pytania matki. Magda zrozumiała zachowanie córki.
- A ty co na to?
- Poprosiłam go aby dał mi czas. Że muszę się zastanowić.
- Córcia, ale nad czy tu się zastanawiać. Mężczyzna wyznaje ci swoje uczucie, ty też go kochasz. Moim zdaniem powinnaś dać wam obojgu szansę - padło z usta Cieplak.
- Ale ja nie chcę aby ludzie gadali, że poleciałam na jego pieniądze - próbowała argumentować Ula.
- A co cię obchodzi ludzkie gadanie. Najważniejsze abyś była szczęśliwa. I jeśli masz mieć to szczęście u boku tego mężczyzny to nie czekaj na nic więcej i nie oglądaj na innych - usłyszała.
Kiedy zasypiała miała uśmiech na twarzy a w głowie ułożoną rozmowę z Markiem następnego dnia. A przynajmniej tak się jej wydawało. Słowa matki dały jej do zrozumienia, że nie może pozwolić aby szczęście minęło ją o krok.
Spotkali się następnego dnia tak jak się umówili. Marek wyglądał tak jakby chciał za wszelką cenę zaimponować Uli. Aż w końcu Ula musiała go powstrzymać.
- Marek spokojnie przed nami przecież jeszcze wiele wspólnych wieczorów i dni - ten spojrzał na nią i wydukał.
- Ula czy to oznacza, że zgadzasz się? - Ula spojrzała mu prosto z oczy i z uśmiechem na ustach rzekła.
- Tak - radość Dobrzańskiego zdawała się nie mieć końca. W tym momencie wyglądał jak mały chłopiec, który dostał pod choinkę upragnioną zabawkę. Jedno tak krótkie słowo a ile może sprawić radości, uszczęśliwić. Tak właśnie czuł się Marek. W duchu przyznawał ojcu rację, że widocznie musiała to przemyśleć i przespać się z tym co od niego usłyszała.
Nastał poniedziałek, w firmie ponownie zawitali oboje Febo, cała rodzina Dobrzańskich. Wszyscy zebrali się w konferencyjnej.
- Czy możesz nam powiedzieć po co kolejny raz spotykamy się w takim gronie? Przecież ja już nie jestem udziałowcem ani nawet szeregowym pracownikiem? - dopytywał Aleks.
- Spokojnie. Wszystko wyjaśnię tylko czekamy jeszcze na jedną osobę - zanim wymówił ostatnie słowo usłyszeli pukanie i ujrzeli w drzwiach młodą kobietę, która rzekła.
- Panie prezesie przyszedł pan Przemysław Górny.
- Dziękuję Aniu poproś pana - odparł senior a po chwili w konferencyjnej ujrzeli wysokiego, z dwudniowym zarostem mężczyznę. Dobrzański przedstawił gościa. W pewnym momencie można było zauważyć jakby Aleks się czymś przestraszył, wyląkł. Czyżby czegoś się bał, a jeśli tak to czego?
CDN...
No właśnie. Czego przestraszył się Alex? Czyżby osoba pana Górnego nie była mu obca? Może tych dwóch łączą jakieś ciemne sprawki? A może ten Górny jest detektywem wynajętym przez Krzysztofa? Detektywem, który sporo odkrył?
OdpowiedzUsuńTa część zdominowana jest jednak przez wyznanie miłości. WRESZCIE! Dobrze, że Marek zdobył się na odwagę i dobrze, że Ula nie namyślała się tak długo. Wszystko zaczyna się układać po myśli obojga. Wiedzą, co do siebie czują i mają świadomość, że rodzice obojga popierają ten związek, no może poza Heleną. Chyba Marek ma rację wątpiąc w jej tłumaczenia.
Bardzo dobra część. Pozdrawiam. :)
Kim jest pan Górny ukrywać nie będę, to detektyw. Ale co przeraziło Febo już w następnym tygodniu.
UsuńHelena wie, że Marek jest zakochany lecz nie wie w kim.
Dziękuje Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w piątkowe popołudnie.
Julita
No to sprawy między Ulą i Markiem poszły do przodu i to w dobrym kierunku. Ciekawe co za sensacje ma detektyw, że Febo się lekko zdenerwował. Senior Dobrzański to dobry obserwator, nie uszło jego uwadze zachowanie Marka wobec Uli. Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy tego co się wydarzy na zarządzie, no i oczywiście między Ulą i Markiem. Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego weekendu
OdpowiedzUsuńCzasami patrząc z boku można zauważyć więcej.
UsuńCo odkrył detektyw już za tydzień. Między Ulą i Markiem może być tylko dobrze, żeby nie powiedzieć lepiej.
Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w piątkowy wieczór.
Julita
Związek Uli i Marka przybiera właściwe tory, Paulina i Aleks już wkrótce przestaną prawdopodobnie mieszać w rodzinie Dobrzańskiej, więc jak myślę niedługo koniec i nie będzie on piękny ona brzydka tylko on przystojny ona piękna.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
To zebranie jest końcem Febo. Będzie jeszcze jeden rozdział.
UsuńJak każde moje opowiadanie musi skończyć się szczęśliwie.
Dziękuję za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w piątkowy wieczór.
Julita