- Możesz mi powiedzieć co ty wyprawiasz? - grzmiał do słuchawki zaraz po usłyszeniu jej głosu.
- A możesz tak nie krzyczeć nie jestem głucha - odparła Febo.
- Głucha może i nie, ale z całą pewnością głupia - mówił kładąc nacisk na ostatnie słowo.
- Jesteś bezczelny. Jakim prawem tak się do mnie odnosisz?
- Takim samym jak ty próbujesz manipulować moją matką. Zapamiętaj sobie raz na zawsze już nigdy nie będziemy razem. Skutecznie mnie zraziłaś do swojej osoby.
- Jeszcze tego pożałujesz - usłyszał w odpowiedzi.
- Niby co takiego możesz mi zrobić? Co?
- Jeszcze się przekonasz. Bądź pewien, że już nie długo - odparła mu kobieta. Marek nie chcąc wdawać się w dalszą dyskusję rozłączył się.
Wściekłość aż się gotowała w nim. W tym momencie, gdyby tylko miał taką możliwość to coś by zrobił tej Włoskiej furiatce. Musiał się odstresować lecz jak się okazało to nie był koniec złych wydarzeń tego dnia. Miał zamiar już dzisiejszego dnia nie wracać na Lwowską. Jednak musiał podjechać do firmy zabrać dokumenty, które były mu potrzebne na następny dzień. Tuż przed pracą miał spotkać się agentem nieruchomości. Wszedł do swojego biura, a tam znalazł stos popołudniowej poczty.
- Niezawodna Ula - pomyślał, jak zawsze poukładane według ważności - skoro już jestem to przejrzę, nie będę musiał tego robić jutro - tak jak pomyślał, tak zrobił. Zasiadł na swoim prezesowskim fotelu chwycił plik kopert i zaczął po kolei je otwierać i czytać. Jedna, druga nic takiego. Kolejne też nie były niczym szczególnym. W końcu trafił na kopertę, gdzie widniał adres kancelarii adwokackiej. Otworzył z drżącymi rękoma, wyjął pismo a jego oczy robiły się coraz większe z niedowierzania co czytał.
Z pisma wynikało, że Dominika domaga się wypłaty odszkodowania za rozwiązanie z nią współpracy. Kwota na jaką opiewa pozew wprawiła go w osłupienie. Kiedy wróciło otrzeźwienie chwycił za telefon, wybrał numer telefonu do swojego adwokata i umówił na spotkanie jeszcze tego samego dnia.
- Mogę do pana przyjechać w ciągu niespełna godziny - mówił. Adwokat zgodził się, w końcu doskonale wiedział kto mu płaci. Takich klientów jak rodzina Dobrzańskich miał jeszcze trzy. A dla nich zawsze miał czas o każdej porze dnia i nocy.
Marek pokazał pismo jakie dostał i czekał na to co powie mu mecenas.
- Proszę się nie martwić. Mogę panu obiecać, że sprawę mamy wygraną. Pani Dominika nie ma szans na uzyskanie jakiegokolwiek zadośćuczynienia za jej zwolnienie. Mamy kilku świadków potwierdzających iż ostrzegał pan przed konsekwencjami, jeśli wciąż będzie się tak zachowywać. W wypowiedzeniu również jest podany powód zwolnienia - tymi słowami nieco uspokoił Dobrzańskiego.
Wyszedł z kancelarii kiedy usłyszał jak ktoś go woła. Odwrócił się w kierunku, z którego słyszał znajomy głos.
- Seba, a co ty tu robisz?
- A długo by mówić. Byłem w banku - wyjaśnił po krótce - a ty co taki nie swój? - dopytywał przyjaciel widząc minę juniora.
- Długo by mówić - powtórzył słowa Olszańskiego - ale jeśli masz czas i ochotę pogadać to wszystko ci opowiem - dodał. Sebastian spojrzał na zegarek i rzekł.
- Jasne. Możemy pójść do klubu albo do jednego z nas.
- Nie mam za bardzo ochoty iść do klubu, a u mnie jest bałagan. Ostatnio dałem wolne mojej gosposi - zaczął się tłumaczyć.
- Marek nie musisz mi się tłumaczyć. Wsiadaj do swojego auta i jedziemy do mnie - odparł kadrowy.
Niespełna półgodziny później obaj panowie siedzieli w mieszkaniu popijając piwo.
- To mów co się takiego wydarzyło - odezwał się Olszański przerywając tę całą ciszę.
- Oj dzieje się, dzieje i nie koniecznie dobrego. Chociaż dobre rzeczy też są - mówił przerywając na chwilę aby wziąć łyk piwa.
- Skoro są dobre to zacznij od tych dobrych - zasugerował przyjaciel.
- Zakochałem się - wypalił nagle Dobrzański. Sebastian najpierw zrobił wielkie oczy a zaraz z wielkim uśmiechem na twarzy rzek.
- Jak się domyślam to zakochałeś się w naszej Uli - spojrzał na Marka a jego mina mówiła wszystko - stary gratuluję. A co ona na to?
- Nie wiem. Sam to zrozumiałem stosunkowo niedawno.
- To na co ty jeszcze czekasz? - dopytywał Olszański nie rozumiejąc zachowania juniora.
- Ostatnio dzieje się wiele innych rzeczy i tak naprawdę to nie chcę łączyć jednego z drugim. Dzisiaj kolejny raz spiąłem się z matką o Paulinę. Wyobraź sobie, że moja ukochana mamusia wpadła na genialny pomysł aby połączyć mnie z panną Febo. Uznała, że tworzyliśmy taką piękną, kochającą się parą. A żeby było mało dostałem dziś pismo z kancelarii tego adwokata od Domi. Ta idiotka domaga się odszkodowania za zwolnienie. Byłem właśnie u mojego adwokata z tym pozwem. On twierdzi, że mamy wygraną w kieszeni. Kilka osób z firmy będzie zeznawać a i powód jaki jest podany w wypowiedzeniu są zgodne z prawem - mówił wyprutym z emocji tonem.
- To że ta głupia modelica coś będzie kombinować było więcej niż pewne. Ale po twojej mamie nie spodziewałbym się czegoś takiego. Czy już nie pamięta co zrobiła Paulina, jak próbowała wraz ze swym braciszkiem oszukać mówiąc, że jest niby w ciąży? - odparł Olszański. Marek wzruszył tylko ramionami.
- Seba ja nie wiem czy kieruje się moja matka. Ale jestem niemal pewny, że to sprawka Febo, tylko ciekawe czy tylko jej a może znów coś knują oboje z Aleksem.
- Duże prawdopodobieństwo, że są w zmowie. No dobra koniec z tą czwórką, która próbuje umilić ci czas jak tylko może. Teraz to mi ty powiedz co dalej zamierzasz w sprawie Uli? - Marek spojrzał na kadrowego i widać było, że nie ma pojęcia - może zaproś ją gdzieś i powiedz co czujesz? - podpowiadał Sebastian.
- No nie wiem - odparł - a co jak mnie nie potraktuje poważnie? Jak pomyśli, że sobie z niej żartuję? - zastanawiał się na głos.
- Głupoty pleciesz przyjacielu - usłyszał.
Posiedzieli jeszcze trochę, pogadali i Marek miał wrócić do siebie. Jednak w jakiś nie wytłumaczalny sposób on kierował się w stronę Rysiowa. Znał drogę gdyż był tam kilka razy kiedy odwoził swoją asystentkę, gdy zasiedzieli się w firmie albo jak spotkanie z kontrahentem kończyło się później.
Podjechał pod jej dom, ale nie wysiadł. Zaczął zastanawiać co ma powiedzieć, jaką podać przyczynę tej niespodziewanej wizyty.
- Dobrzański jesteś idiotą - zaczął wyzywać sam siebie - zachowujesz się jak uczniak, który zakochał się po raz pierwszy w życiu. Weź się chłopie w garść, idź i wyznaj co czujesz - te jego rozmyślania przerwał stukot w szybę. Odwrócił głowę w stronę skąd dochodził dźwięk a tam ujrzał starszego od siebie mężczyznę.
- Dzień dobry panu. Józef Cieplak szuka pan kogoś? - usłyszał.
- Dzień dobry ja nazywam się Marek Dobrzański przyjechałem do Uli. Chciałem do niej zadzwonić, ale padł mi telefon, a mam sprawę do niej - wyjaśnił.
- W takim razie zapraszam do domu - usłyszał.
- Nie chcę przeszkadzać - próbował się jakoś wymigać.
- Ależ nie będzie pan przeszkadzał. Żona upiekła ciasto - Marek nie chcąc być nie grzecznym przyjął zaproszenie.
- Ula masz gościa - usłyszała wołanie ojca, była pewna, że odwiedził ją Maciek. Wyszła z kuchni ubrana w fartuszek a ręce wycierała w ścierkę ubrudzone mąką.
- Marek? Co ty tu robisz? Coś w firmie? Czegoś nie zrobiłam? - wydukała z siebie kilka krótkich pytań. A Dobrzański stał jak zahipnotyzowany wpatrując się w swoją asystentkę.
- W firmie wszystko w porządku. Chciałem pogadać a nie wiedzieć czemu moje auto poprowadziło mnie do ciebie - mówił - ale widzę, że jesteś zajęta - dodał.
- Spokojnie nic się nie stało. Właśnie skończyłam robić pierogi. Zrobię nam kawy, ukroję ciasta i możemy iść do mojego pokoju - mówiła.
- A czy wcześniej możemy się przejść. Zależy mi na rozmowie we dwoje - prosił. Ula skinęła głową zgadzając się. Nie minęło kilkanaście minut a już wychodzili.
Szli już jakąś chwilę w kompletnej ciszy.
- To o czym chciałeś porozmawiać? - przerwała tę ciszę Ula.
- Chodźmy tam - wskazał ręką w kierunku niewielkiego skwerku. Podeszli do jednej z wolnych ławek.
W czasie kiedy ta dwójka młodych ludzi miała przeprowadzać jedną z ważniejszych rozmów w swoim życiu. W dwóch innych domach również rozmawiano. Chociaż trochę trudno nazwać rozmową to co działo się w jednej z Warszawskich willi.
- Czy ty Heleno jesteś poważna? Jak mogłaś w ogóle pomyśleć aby Marek chciał wrócić do Pauliny?
- A czy możesz nie krzyczeć? Po prostu chciałam aby ta dwójka była szczęśliwa.
- I co sądzisz, że Marek może być szczęśliwy z kobietą, która go poniża, oszukuje, okłamuje i w dodatku chce oskubać naszą rodzinę co do ostatniego grosza - usłyszała z ust męża.
- Nie wierzę ci. Słyszysz nie wierzę. Paulinka taka nie jest. Ostatnio z nią rozmawiałam i mówiła mi jaka czuje się samotna, jak bardzo żałuje tego jak nas, a przede wszystkim Marka traktowała - Krzysztof nie mógł tego dłużej słuchać i wyjął telefon, gdzie było nagranie.
- Proszę bardzo posłuchaj jak ta twoja ulubienica wraz ze swoim braciszkiem knują. Dostałem to nagranie od detektywa, którego wynająłem - rzekł i puścił całą rozmowę. Pani Dobrzańska słuchała tego z wielkim niedowierzaniem. Była zła na siebie samą, że kolejny już raz dała się podejść tej młodszej od siebie kobiecie. Czuła wstyd iż ponownie dobro własnego dziecka nie było najważniejsze. Musi przeprosić Marka. Miała tylko nadzieję, że jej wybaczy.
- Krzysztof ja nie miałam pojęcia - zdołała wydukać, widać było, że jest jej wstyd.
- To już masz - odparł dość chłodno i wyszedł do swojego gabinetu. Był zły na żonę, że ta kolejny raz dała się omotać tej Włoskiej intrygantce. Nie rozumiał swojej żony. Tyle razy byli oszukani przez któregoś z rodzeństwa Febo. A ona dawała się nabierać na te czułe słówka Pauliny albo na to jak Aleks udawał jak to martwi się o swoją siostrę, niby to źle traktowaną przez Marka.
Helena została sama miała czas na przemyślenia. Wiedziała już, że nie zostawi tego tak i rozmówi się z panną Febo. Od męża dowiedziała się również iż Paulina nie wyleciała do Włoch jak mówiła a wciąż mieszka u swojego brata. Dobrzańska zastanawiała się jeszcze nad jednym, mianowicie kim jest wybranka jej syna. Pamiętała, że Marek dwukrotnie o tym mówił. Chciałaby poznać tę, która zawróciła jej synowi w głowie.
Za to w Rysiowskim domu dwoje najstarszych domowników podejrzewało co może się wydarzyć podczas tego spaceru.
- Wiesz Józek, myślę iż właśnie dziś poznaliśmy potencjalnego zięcia - mówiła pani Cieplak.
- Też tak podejrzewam. Kiedy go zauważyłem jak podjechał to siedział w tym swoim aucie z dobre pięć minut. A jak podszedłem zapytać to nie bardzo wiedział co ma odpowiedzieć - mówił z uśmiechem Józef.
- Byłabym bardzo szczęśliwa, gdyba nasza kochana Ulcia w końcu znalazła ukochanego. Rozmawiałam z nią ostatnio i wiem, że ona go kocha lecz obawia się jak on może na to zareagować. Ale gdy zobaczyłam jak ten Marek patrzył na nią to wiem, że i on jest w niej zakochany. Spójrz Józek niby dorośli a nie potrafią wyrazić swoich uczuć - mówiła Magda.
- Masz rację. Ale sądzę, że nie powinniśmy się wtrącać i zostawić to w ich rękach. Nic na siłę. Jeśli mają być ze sobą to tak będzie. Pośpiech nie jest wskazany - rzekł a żona tylko poparła to co mówił. A im pozostało czekać na rozwój spraw.
- To o czym chciałeś rozmawiać? - Ula ponowiła swoje pytanie kiedy tylko usiedli.
- Przyjechałem, bo już dłużej nie dam rady. Tylko, że nie wiem od czego zacząć, jak to przyjmiesz co chcę powiedzieć - mówił niemalże jąkając się.
- Najlepiej jak zaczniesz od początku - odpowiedziała. Jeśli mi nie powiesz, nie dowiesz się jakie będzie moje zachowanie. Próbowała go zachęcić aby wreszcie wyksztusił z siebie to co go męczy. Dobrzański wziął głęboki wdech.
- Raz kozie śmierć - pomyślał w duchu i zaczął.
CDN...
I jak można przerwać w takim momencie. Kobieto nie masz litości.
OdpowiedzUsuńDobrze, że Marek zdecydował się porozmawiać z Ulą i o Jej reakcję to jestem spokojna. Bardziej mnie martwi włoska furiatka. Co może wykombinować z tym swoim braciszkiem. Na temat Heleny nawet się nie wypowiadam, bo brak mi słów na Jej głupotę. Żal mi tylko Marka, że ma Matkę w której nie ma oparcia. Liczę na Krzysztofa, że mając informacje od detektywa to zrobi porządek z Febo.
Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego weekendu, no i niecierpliwie czekam na ciąg dalszy.
Moment dobry jak każdy inny. Ja bym nie była taka pewna reakcji panny Cieplak. Wszystko może się zdarzyć. Febo już raczej nic nie wykombinują. Chociaż jeszcze nie powiedzieli ostatniego słowa.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w piątkowe popołudnie.
Julita
Helena wreszcie dostała zimny prysznic i to od własnego męża. Czas był najwyższy, bo uświadomiła chyba sobie, że to Marek jest jej synem a nie Paulina córką. Rozmowa jaką zamierza przeprowadzić z panną FE może być bardzo ciekawa, bo Paulina potrafi powiedzieć bardzo dosadnie, co jej leży na wątrobie a tym samym obrazić swoją przyrodnią matkę. Raczej nie będzie miała dla niej szacunku, co Helena może odczuć niezwykle boleśnie.
OdpowiedzUsuńMarkowi sprawy się nawarstwiają i nie wiadomo którą najpierw się zająć. Dobrze, że przytomny Sebastian wskazuje mu główny priorytet. Od wyznania Uli miłości dzieli go tylko mały kroczek.
Pozdrawiam. :)
To był wręcz lodowaty prysznic, ale potrzebowała go. Febo potrafi być okrutna i taką się okaże.
UsuńTych spraw jest tak dużo, że Marek się już po prostu gubi.
Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w piątkowe popołudnie.
Julita
Zupełnie nie rozumiem zachowania Heleny, która stale daje się nabierać Paulinie. Teraz niby znowu twierdzi, że już nigdy nie uwierzy Febo ale tego to ja nie jestem taka pewna. Może znowu uda się Paulinie ją omamić. I o ile zachowania Heleny nie rozumiem to zachowanie Marka rozumiem bardzo dobrze. Trudno jest mówić o uczuciach zwłaszcza gdy nie wie się jaka będzie reakcja drugiej strony. Mam nadzieję, że oboje będą podczas tej rozmowy szczerzy i wyznają sobie to co naprawdę czują.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco ;)