piątek, 20 sierpnia 2021

BRZYDKA ONA, PIĘKNY ON część XVII

- Krzysztof możesz powiedzieć o co chodzi, i co to wszystko ma znaczyć? - usłyszeli zebrani. 
- Spokojnie Paulino, już spieszę z wyjaśnieniami. Ten pan to wynajęty przeze mnie prywatny detektyw, który miał sprawdzić kilka rzeczy. No, ale to już przedstawi pan Górny - wyjaśnił pokrótce senior i oddal głos mężczyźnie. 
- Proszę państwa mam tu dowody na szkodliwą działalność obojga państwa Febo na rzecz firmy. Udało mi się zgromadzić dowody na wyprowadzanie pieniędzy przez pana Aleksa - wyciągnął z teczki plik jakiś dokumentów - to jest dowód jak firmowe sprawy przekazywał konkurencji - widząc, że Febo chce coś powiedzieć wyjął dyktafon, a tam był zapis rozmowy Aleksa Febo z nijakim Pawłem Domagałą w rzeczywistości był to nie kto inny jak Przemysław Górny podający się za pracownika firmy Coach. Włoch poprawił szaliczek tak jakby robiło mu się duszno - dokumenty, które państwo widzą ukazują, że pan Febo pieniądze przelewał na swoje prywatne konto we Włoszech. Pani Paulina Febo też nie jest taka czysta jakby się wydawało. Wraz z bratem wpadli na wydawałoby się niezły plan. W pierwszej kolejności miało być wkradzenie się ponownie w łaski pani Heleny, w dalszej kolejności próba związania się z panem Markiem. Gdyby nie chciał tego po dobroci mieli posunąć ponownie do szantażu typu ciąża. A kiedy doszłoby do zawarcia związku mieli podstawić jakąś modelkę aby doszło do zdrady. Co byłoby powodem do rozwodu. Związek małżeński powinien zostać zawarty jeszcze przed przekazaniem udziałów przez państwa Dobrzańskich swojemu synowi - siedzieli i słuchali tego co mówił detektyw. Helena była w kompletnym szoku, Marek w niemniejszym co jego rodzicielka. Wiedział, że ta dwójka to szuje, ale nie przypuszczał, że aż takie. Detektyw przedstawił dowody na to wszystko co znalazł na rodzeństwo. Paulina próbowała się bronić, tłumaczyć. 
- Paulina proszę nie pogrążaj się jeszcze bardziej - usłyszała głos Marka. 
- To wszystko co miałem do powiedzenia - rzekł detektyw i pożegnał się ze zgromadzonymi. 
- W obecnej sytuacji - odezwał się Krzysztof przerywając panującą ciszę - nie pozostaje mi nic innego jak złożyć sprawę do sądu wobec Aleksa o dociekanie zwrotu wszystkich pieniędzy również tych z części udziałów. Paulina oddasz nam dobrowolnie swoją część czy tak jak brat zamierzasz spotkać się z nami w sądzie?
- Helenko... - zaczęła panna Febo, lecz Dobrzańska jej przerwała. 
- Nie licz na moją pomoc. Kolejny raz mnie oszukałaś i próbowałaś poróżnić z synem. Mogłabym nawet pokusić się o stwierdzenie, że również z mężem. Wiele razy broniłam i próbowałam tłumaczyć to twoje zachowanie przed nimi obojgiem. A jak się okazuje to nie było warte tego wszystkiego. Marek wiele razy mówił mi jaka jesteś, że wiecznie robiłaś mu karczemne awantury, posądzając o liczne kochanki. Kiedy wyszła sprawa z Agnieszką i Francesco zrobiło mi się was oboje żal. Potem kiedy przyjechałaś do nas i prawie płakałaś jak ci ciężko, że kochasz Marka chciałam pomóc. Ale jak widać kolejny raz zmanipulowałaś mnie, a ja jak małe dziecko dałam się nabrać. Lecz to był już ostatni raz - Febo po usłyszeniu tego wszystkiego już wiedziała, zrozumiała, że nie ma dla niej żadnego ratunku. A jedynym dobrym rozwiązaniem będzie oddanie Dobrzańskim swoją część udziałów i zniknąć. 
- Oddaję - tylko tyle była w stanie powiedzieć.
- Ja również mogę oddać wszystkie pieniądze - odezwał się milczący do tej pory Aleks. 
- W porządku - odparł po chwili senior uznając, że lepiej jeśli rodzeństwo Febo odda im wszystko bez konieczności ciągania się po sądach. I dodał po chwili - jeśli wam się nie spieszy to możemy to załatwić jeszcze dzisiaj. Mogę zadzwonić do notariusza i pożegnamy się na zawsze - Febo nie mieli nic przeciwko, można powiedzieć, że takie rozwiązanie było im na rękę. Krzysztof wykonał połączenie do znajomego notariusza, który obiecał przyjechać do firmy do godziny czasu. Febo uznali, że ten czas spędzą w bufecie. Dobrzańscy nie mieli nic przeciwko temu. Krzysztof postanowił w międzyczasie załatwić jeszcze jedną sprawę, która również nie mogła czekać. W końcu firma już od jakiegoś czasu jest bez dyrektora finansowego. 

- Marku czy możesz poprosić panią Urszulę do nas? - zwrócił się do syna senior. Marek wstał od stołu i ruszył w kierunku swojego sekretariatu. 
- Ula? - powiedział niemalże szeptem aby nie wystraszyć swojej dziewczyny, która pochłonięta była pracą.
- O Marek, skończyliście już? - rzekła widząc swojego ukochanego. 
- Jeszcze nie. Czekamy na notariusza. Ale ja nie w tej sprawie, mój tato prosi abyś przyszła do konferencyjnej. 
- Ja? - odezwała się z niedowierzaniem. Cóż może chcieć od niej senior Dobrzański - ale po co? 
- Ula nie wiem. Tato już w ubiegłym tygodniu coś mi wspominał, że ma do ciebie jakąś sprawę - widząc pytającą minę Cieplak pospieszył z wyjaśnieniem - ja nie wiem o co chodzi.
- Dzień dobry - weszła nieśmiało do sali i przywitała się z seniorami. 
- Witamy pani Urszulo - usłyszała - proszę usiąść. Na początku chciałem w imieniu mojej rodziny podziękować za tak wspaniały budżet do ostatniej kolekcji oraz za te wszystkie dotychczasowe pomysły na usprawnienie pracy w naszej firmie - siedziała i od ilości pochwał jakie słyszała o mało co a spłonęła by. 
- W końcu to moja praca panie prezesie - wydukała. 
- W związku z tym chciałem pani zaproponować awans, który wiązałby się ze zmianą stanowiska. Mianowicie mówię tu o stanowisku dyrektora finansowego - Ula zrobiła wielkie jak spodki spod filiżanek oczy i po chwili wydukała. 
- Jak jako dyrektor finansowy? Ale ja się nie nadaję.
- Ależ proszę mi wierzyć, nadaje się pani jak mało kto, sprawdziłem dokładnie CV i wiem, że ma pani bardzo gruntowne wykształcenie aby zajmować takie stanowisko. 
- Ula, kochanie - nagle Helena podniosła głowę i spojrzała na tę dwójkę młodych jednak nie odezwała się - zgódź się. Tato ma rację, nadajesz się na to stanowisko jak mało kto - Cieplak siedziała i nie wiedziała co o tym myśleć. Jeszcze kilka miesięcy temu nie mieli prawie nic. Ledwo wiązali koniec z końcem a teraz dostaje taką propozycję. 
 - Ja bardzo przepraszam, ale nie wiem co powiedzieć - wydukała - i jeśli to możliwe, chciałabym móc przemyśleć - usłyszeli. 
 - W porządku pani Urszulo - padło z ust seniora. Po czym Ula opuściła salę konferencyjną. 
Mieli jeszcze jakiś kwadrans do przyjazdu notariusza i całkowitego rozwiązania sprawy z rodzeństwem Febo. Z tej przerwy zamierzała skorzystać Helena i wyjaśnić to co usłyszała. 
- Marku możesz mi wyjaśnić to co usłyszałam? 
- W sensie? - nie bardzo rozumiał pytania rodzicielki. 
- Co miało znaczyć to kochanie? - wyjaśniła. 
- Dla ciebie mamo możliwe, że nic. A dla mnie i Uli bardzo wiele. Kilka razy mówiłem, że kocham inną kobietę niż Paulinę, ale jak widać kolejny raz potwierdziło się, że mnie nie słuchasz - wyjaśnił junior. 
- Synku, ale przecież wy do siebie nie pasujecie... - zaczęła Helena. 
- Nie? A to według ciebie kto do mnie pasuje? Taka sama pusta, wyrachowana jak twoja do niedawna ulubienica Paulina? - wysyczał.
- Marek spójrz na to z innej perspektywy. My pochodzimy z wyższych sfer, a ona jest uboga. Zapewne ona wcale cię nie kocha, a jedynie chce się wżenić w naszą rodzinę.
- Dość tego - odezwał się zdenerwowany tym wywodem pani Dobrzańskiej  Krzysztof - Ula to bardzo sympatyczna, mądra  kobieta. A przede wszystkim sprawiła, że Marek jest szczęśliwy. Dlatego przestań obrażać tę cudowną kobietę - mówił do żony - Marku możesz sprawdzić czy notariusz już przyszedł. I jeśli tak to wezwij Febo. Dokończmy tę sprawę i  miejmy z głowy tę dwójkę - zwrócił się Krzysztof do syna. 

Ula siedziała i zastanawiała się nad propozycją jaką otrzymała od prezesa. Tak zamyśloną zastał ją Maciek. 
- Królestwo za twoje myśli - usłyszała tuż za sobą. 
- O Maciuś jak dobrze cię widzieć. Co cię sprowadza? 
- Umówiony byłem z Markiem.
- To musisz poczekać, bo mają posiedzenie w konferencyjnej. 
- W porządku poczekam - odrzekł i spojrzał na zegarek, który wskazywał porę na lunch - Ula a może pójdziemy do bufetu i coś zjemy? - zaproponował Szymczyk. Ta skinęła głową zgadzając się, a jedynie dodała.
- Poczekaj, jak tylko wejdę do Sebastiana i powiem mu, że wychodzę i  aby przekazał to Markowi. I mam pomysł chodźmy na zapiekanki - przyjacielowi aż zaświeciły się oczy na samą myśl. On tak jak Ula lubił te chrupiące długie bułki z dużą ilością pieczarek i ciągnącego się sera dodatkowo polanego keczupem. Ula zrobiła tak jak mówiła i już bez żadnych przeszkód mogli wspólnie wyjść. 
Będąc przy windach natknęli się na matkę Marka, ta uważnie się im przyjrzała. Wróciła do konferencyjnej i  z uśmiechem na twarzy, że to ona miała rację co do Cieplak oznajmiła. 
- Ta twoja niby dziewczyna właśnie wychodzi z jakimś facetem z firmy i wyglądali na bardzo uradowanych swoją obecnością - Marek spojrzał na matkę jakby z politowaniem i rzekł. 
- Widziałem przez szybę, że Ula wychodzi. I rozczaruję cię mamo, ale znam tego faceta. Mało tego to jest nasz pracownik - nie zamierzał wdawać się w szczegóły i wyjaśniać wszystkiego matce. 

- Ula, to powiesz mi o czym tak rozmyślałaś kiedy przyszedłem? - dopytywał Szymczyk kiedy tylko usiedli na jednej z ławek trzymając w rękach swoje ulubione jedzenie. 
- Dostałam propozycję awansu - odparła. 
- Awansu? A na jakie stanowisko, może prezesa? - mówił z uśmiechem na ustach.
- Nie żartuj tak. Miałabym zostać dyrektorem finansowym - rzekła.
- Widzę, że pniesz się kochana po szczeblach kariery. Ale szczerze gratuluję. 
- Jeszcze nie ma czego - mówiła i pospieszyła z wyjaśnieniem widząc pytający wzrok przyjaciela - nie wiem czy mam przyjąć ten awans. 
- Ulka, ale nad czym tu się zastanawiać. Masz dziewczyno szansę na poprawę swojego bytu, mało kto ma taką szansę szczególnie po tak krótkim okresie przepracowanym - mówił. Widząc, że ona sama musi dojrzeć do tej decyzji przestał drążyć temat. Siedzieli i kończyli swoje zapiekanki w milczeniu, ale nagle Maciek wypalił - dziś awans, a jutro Marek wyzna ci miłość. 
- Już to zrobił w zeszłym tygodniu - wydukała. Szymczyk spojrzał na Cieplak i niby to z udawaną pretensją w głosie rzekł. 
- I ja o niczym nie wiem? A ty? 
- To już wiesz. A ja też go kocham i od niedzieli jesteśmy parą - odparła z uśmiechem na ustach. Chociaż tak naprawdę to nie tylko usta się śmiały, ale i jej oczy. Serce również wykonywało jakieś szybsze ruchy na samą myśl o Dobrzańskim. 
- Wielkie gratulacje - wyraził się Szymczyk. 
Wrócili po przerwie do firmy Ula zajęła się na powrót swoją pracą a Maciek mógł spokojnie porozmawiać z Markiem.

Czas płynął swoim rytmem związek Uli i Marka rozwijał się, wręcz rozkwitał. Spotykali się codziennie i nie chodzi o te godziny w firmie. A czas spędzony popołudniami. Raz to była Palmiarnia innym razem kolacja przy świecach w jego domu. A jednego razu udało im się nawet wyjechać na weekend na Mazury. Wyjechali w piątek zaraz po pracy a tam Marek już nie zamierzał dłużej czekać. Wynajął niewielki jacht i kiedy wypłynęli niemalże na sam środek ten uklęknął tuż przy swojej wybrance i zaczął z pewną nutką nieśmiałości.
- Ula wiesz, że znaczysz dla mnie więcej niż moje własne życie. Jesteś najważniejszą osobą, nie liczy się nikt inny tylko ty. I dlatego klęczę tu teraz przed tobą i proszę cię abyś została moją żoną. Zgadzasz? - spojrzała mu prosto w te piękne oczy, które urzekły ją tak dawno i nawet nie zastanawiając się odparła.
- Zostanę twoją żoną Marku Dobrzański - ten wsunął jej pierścionek na palec, wstał i namiętnie pocałował. 
Do Warszawy wracali szczęśliwi i zakochani. Tę chwilę radości przez moment zburzyło zachowanie Heleny. Ta nie potrafiła zrozumieć i uszanować wyboru swojego jedynego dziecka i okazywała to w każdym możliwym momencie. Jednak Marek na to nie zwracał uwagi aż do chwili, kiedy podczas wizyty u seniorów pochwalił się, że oświadczył się Uli a ona go przyjęła. W duchu dziękował, że był sam, bo z całą pewnością jego narzeczona źle by to przyjęła. 
- No tak złapała bogatego i chce się wżenić w naszą rodzinę - to jedno z wielu zdań jakie pani Dobrzańska wypowiedziała tego wieczoru pod adresem Uli. Marek nie umiał tego zrozumieć. 
- Skoro masz zamiar obrażać moją przyszłą żonę i jej rodzinę to możesz zapomnieć, że miałaś syna. Albo zaakceptujesz mój wybór albo żegnam - usłyszała od Marka. 
Za to Krzysztof widać było, że cieszy się z takiego obrotu spraw. Ula przyjęła stanowisko dyrektora, a teraz zostanie jego synową. Uwielbiał tę piękną kobietę. Często nawet zwracała się do niej moje dziecko. Senior postanowił przemówić swojej małżonce do rozsądku i przekonać ją do zmiany zdania co do Uli.
Dodatkowo od kiedy całkowicie rodzeństwo Febo odeszło w niepamięć jego serce radowało się i  uspokoiło. Jego wyniki również uległy poprawie. 
W przeciwieństwie do Heleny oboje państwo Cieplak cieszyli się szczęściem córki. Kiedy tak siedzieli wszyscy przy kuchennym stole w pewnym momencie pani Cieplak rzekła.
- Córcia a pamiętasz jak wraz z tatą mówiliśmy, że w końcu znajdziesz tego jedynego, ukochanego? - ta oblała się rumieńcem i tylko pokiwała głową na tak. 
Datą ich ślubu miał być dzień kiedy Ula podjęła pracę w Febo&Dobrzański. 
Krzysztofowi jednak nie udało się przekonać żony do zmiany zdania. Wciąż nie potrafiła zaakceptować swojej pięknej synowej. To się nawet nie zmieniło kiedy na świat przyszły wnuki. Jedyna zmiana jaka zaszła w jej zachowaniu to już nie tak ostentacyjnie okazywała tę swoją niechęć. 
KONIEC

4 komentarze:

  1. Jestem ciekawa, kto byłby dobrą partią dla Marka. Miłość jest przecież najważniejsza, a nie wielkość portfela. Dobrze, że chociaż teść jest przychylny synowej. A Febo na szczecie to tylko złe wspomnienie.
    Pozdrawiam miło i czekam na coś nowego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla Heleny właśnie grubość portfela liczy się bardziej niż miłość.
      Febo po ostatnim zarządzie zniknęli na zawsze z życia rodziny Dobrzańskich.
      Nowe opowiadanie już za tydzień, a jakie będzie ocenicie sami.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w piątkowy wieczór.
      Julita

      Usuń
  2. Helena jest niereformowalna i choć powinna się cieszyć szczęściem swojego jedynaka, to przychodzi jej to z trudem. Jawne okazywanie niechęci Uli nie świadczy o niej dobrze, bo skoro ma się za inteligentną kobietę z klasą, którą na pewno posiada, to powinna wiedzieć, że czasem warto ugryźć się w język i przynajmniej zachować pozory.
    Sprawa Febo wyjaśniona i zakończona. Na nic zdały się knowania i układane intrygi. Wynajęcie detektywa, to było mądre posunięcie ze strony Krzysztofa, bo facet dotarł do prawdy.
    Ula awansowała, wyszła za Marka i urodziła mu dzieci i tylko szkoda, że teściowa w ogóle jej się nie udała.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zawsze wszystko jest tak jakbyśmy chcieli. Tak właśnie między Ulą i Heleną. Ale najważniejsze, że mąż ją kocha i są szczęśliwi.
      Krzysztof miał serdecznie dość knowań obojga Febo stąd ten detektyw.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w sobotni wieczór.
      Julita

      Usuń