piątek, 2 kwietnia 2021

SIŁACZKA część XIII

 

Życzy Julita Morawiec

Ula do końca dnia wciąż zastanawiała się nad powrotem do rodzinnego domu. Dodatkowo poprzedniego wieczoru rozmawiała z ojcem, a o czym nie mówiła Markowi. 
- Ula Betti wciąż płacze i mówi, że bardzo tęskni. Dodatkowo nie zostawiłaś żadnych pieniędzy. A moja renta przyjdzie za dwa dni - mówił jej ojciec.
- Tato jeszcze przed wyprowadzką zapełniłam wam lodówkę we wszystko co potrzebne. Opłaciłam prąd i gaz na pół roku do przodu - odpowiedziała. 
- A jak ty to sobie wyobrażasz, że my nie musimy zjeść czegoś innego niż to co w lodówce? - mówił tonem, który potrafił wywołać poczucie czegoś w rodzaju winy. Winy, że jej i jej dziecku może być lepiej. Że pozostawiła rodzinę bez żadnego zabezpieczenia.
- Tato jeszcze dziś prześlę ci na konto trochę pieniędzy. A jak Dąbrowska nie nęka was? 
- A co martwi cię to? - znowu ten ton.
- Tak. Bo dobrze wiesz, że to właśnie z ich powodu musiałam się wyprowadzić? 
- Jak dla nie to tylko twoje widzimisię. Dobrze wiesz, że pogadaliby i przestali. A odpowiadając na twoje pytanie to jest spokój - mówił. 
Ula czuła się rozbita po tej rozmowie z ojcem. Z jednej strony było jej przykro, że zostawia ich samych, ale dzięki tej wyprowadzce mogła żyć spokojniej. A teraz jeszcze to zachowanie małego w przedszkolu. 

Wybiła piętnasta, kiedy wychodzili wraz z Markiem z firmy. 
- Ula nie martw się zobaczysz będzie dobrze - próbował ją uspokoić Dobrzański. Lecz ona zdawała się go nie słuchać.
- Ula? - odezwał się ponownie bardziej podniesionym głosem. 
- Przepraszam cię Marek zamyśliłam się. 
- Proszę cię nie zamartwiaj się na zapas. Wszystko się ułoży - mówił do niej otwierając jej drzwi od auta. 
Kwadrans później już parkował swoje auto przed przedszkolem. Ula wysiadła i poszła odebrać malca, podczas ubierania mały marudził. Ula pochyliła się  i rzekła do niego.
- Na zewnątrz czeka cię niespodzianka - po tych słowach mały przestał marudzić. 
Wyszła z małym i wskazała w kierunku Marka. Przemek wyrwał się matce i pognał w stronę Dobrzańskiego. 
- Wujek - wołał.
- Cześć szkrabie - witał się z nim Marek i biorąc na ręce. 
- Psyjechałeś po mnie? - dopytywał malec. 
- Przyjechałem, bo słyszałem, że często płaczesz - mówił. 
- Bo nie lubię tu zostawać - odparł ze skargą w głosie Przemek.
- Wiesz co teraz pojedziemy w jedno miejsce. A później jeszcze o tym porozmawiamy. Wskakuj, mama cię zapnie w foteliku i jedziemy. 
Ula usadziła syna w środku, zapięła go i sama zajęła miejsce obok Marka. 
Całą drogę milczeli. Ula wciąż rozważała powrót do Rysiowa, a Marek jak sprawić aby ta została w Warszawie. Wciąż myślał, że powodem jest tylko niechęć małego do przedszkola. 
- Gdzie my jesteśmy? - zapytał mały Cieplak.
- Tu mieszkają moi rodzice - odpowiedział malcowi Dobrzański - zjemy pyszny deser, a później będziesz mógł poszaleć w ogrodzie. 
- Supel - zawołał malec.
- Synku ja cię bardzo proszę abyś był grzeczny - mówiła Cieplak.
- Ula daj spokój. Przecież to dziecko i ma prawo do zabawy - wszedł jej w słowo młody Dobrzański. 
Cieplak nie odezwała się więcej. 

- Witajcie kochani - odezwał się Marek po wejściu do domu rodziców - przyprowadziłem ze sobą gości - dodał.
- Dzień dobry państwu - usłyszeli nieśmiały głos.
- O pani Urszula - odezwała się Helena - dzień dobry. Miło nam gościć was. 
- A ten mały dżentelmen to zapewne pani synek? - odezwał się senior.
- Tak to mój syn Przemek - odpowiedziała - co się mówi? - zwróciła się do synka.
- Dzień dobly - przywitał się malec. 
- Co was sprowadza? - zapytał senior. 
- Chciałem wam kochani coś powiedzieć - zaczął Marek - pamiętacie jak ostatnio wspominałem wam, że już nie jestem sam. Że jestem szczęśliwie zakochany? - nim oni zdążyli cokolwiek odpowiedzieć ten pospieszył z wyjaśnieniami - to właśnie Ula jest tą, w której się zakochałem. W dodatku ze wzajemnością - mówił z radością w głosie. 
Widać było, że Dobrzańskich ucieszyła ta wiadomość. W pewnym sensie obawiali się, że ich jedyny syn zostanie wiecznym kawalerem. A gdy tylko usłyszał słowa matki był w stu procentach pewny, że zaakceptowali jego wybór. 
- Witamy kochani w naszej rodzinie. Mówię, że w rodzinie, bo myślę iż nie będziesz Marek zwlekał - Marek spojrzał na matkę i uśmiechnąwszy się rzekł.
- Mamo to nie tylko ode mnie jest zależne. 
- Wujku gdzie ten ogród? - wszedł w rozmowę dorosłych mały Przemek czym rozbawił ich wszystkich. 
- Wiesz co kochanie - odezwał się senior Dobrzański - mam pomysł zostawimy ich a ja ci pokażę ten ogród - mały pokiwał głową jednocześnie zerkając na matkę czy ta nie będzie przeciwko temu. Chwycił Krzysztofa za rękę i wyszli na zewnątrz. 
- Mamo chciałem zapytać czy nie ma możliwości zapisać Przemka do tego przedszkola należącego do fundacji? Mały nie chce zostawać w tym przedszkolu co go Ula zapisała - Ula słuchała tego co mówił Marek i nie była przekonana do tego.
- Marek, ale nie sądzę aby w tym przedszkolu zostawał skoro nie chce tu - mówiła Cieplak.
- Ula myślę, że możemy spróbować - odezwała się Helena - wiesz dziecko, czasami jest tak, że w jednym dziecko będzie źle się czuło a w innym dobrze. Jeśli chcesz to możesz go jutro przyprowadzić. 
- Tylko to musi być ta najmłodsza grupa mamo - odezwał się Marek.
- Synku domyślam się - odparła mu z uśmiechem matka. 
Całą trójką posiedzieli jeszcze trochę w gościnnym domu państwa Dobrzańskich. Widać było po Uli, że obawy co do tego jak zostanie przyjęta nie spełniły się. Po zachowaniu rodziców Marka wywnioskowała, że została zaakceptowana ona i jej syn. Obawiała się jedynie czy ta zmiana przedszkola coś da. Lecz nadal kwestia powrotu do Rysiowa była nie przesądzona. 
Podczas drogi powrotnej do mieszkania Uli mały zasnął  w foteliku. 
- Ja go wezmę - odezwał się szeptem Dobrzański jak tylko zaparkował pod blokiem Uli - Ula czy jest coś jeszcze? - dopytywał się Marek jak tylko Ula położyła syna do łóżka i chciała pójść do kuchni aby zrobić im herbaty. 
- Czemu tak myślisz? 
- Całą drogę byłaś jakaś zamyślona, a i u rodziców też wydawałaś się być gdzieś daleko myślami.
- Zastanawiam się czy to coś da taka zmiana przedszkola. Ale i nie tylko to mnie trapi - zaczęła. 
- Kochanie dobrze wiesz, że jeśli nie spróbujemy to się nie dowiemy. Lecz ja jestem jakoś dziwnie spokojny o to. A co jeszcze cię trapi? 
Ta przez chwilę milczała tak jakby zastanawiała się nad odpowiedzią. 
- Dwa dni temu rozmawiałam z tatą - i znowu zamilkła.
- I? - dociekał Dobrzański.
- I to jest również mój powód do rozmyślań nad powrotem do Rysiowa. Oni sobie tam beze mnie nie dają rady - mówiła.
- Ula przepraszam za to co powiem. Nie dają sobie rady tylko bez ciebie czy raczej bez ciebie i twoich pieniędzy. Ja rozumiem, że twój tato jest schorowany, ale już Jasiek mógłby podjąć jakieś zatrudnienie. Ty i Przemek macie prawo do własnego życia.
- Ty niczego nie rozumiesz - niemalże wykrzyczała mu to w twarz.
- To mi wytłumacz. Bo najwyraźniej jestem głupi nie mogąc pojąć jak dajesz się wykorzystywać swojej rodzinie. Oni powinni cię wspierać. Przecież doskonale wiedzą jakie piekło zgotowali ci ojciec i babka twojego syna. 
- Od śmierci mamy to ja się wszystkim zajmowałam. Moja pensja była, jest na tyle duża, że mogli odetchnąć. A z chwilą jak się wyprowadziłam już jest im trudniej. 
Tato może mieć rację, że ludzie w końcu przestaną gadać i dadzą mi spokój. 
- Ula czy ty nie widzisz, że dla twojej rodziny jesteś tylko i wyłącznie czymś w rodzaju służącej i tej, która dodatkowo przynosi pieniądze. 
- Nie mów tak - rzekła po czym w ostentacyjny sposób dała mu do zrozumienia aby już sobie poszedł samej wychodząc do pokoju syna, niby sprawdzić czy malec śpi. 
Marek nie zamierzał dyskutować. Powiedział jej co o tym wszystkim myśli. Wstał z krzesła, na którym siedział przy kuchennym stole i wyszedł nie pożegnawszy się. 
Od tego wieczoru minęło kilka dni. W tym czasie Ula przepisała Przemka do przedszkola przy fundacji Heleny i o dziwo mały ani razu nie zapłakał. A wręcz przeciwnie dopytywał czy jeszcze tu wróci. To cieszyło ją, bo jedna sprawa się rozwiązała. Ale za to nie pogodziła się z Markiem. Czuła się urażona. Lecz z drugiej strony po części przyznawała mu rację
Ale jak to mówią prawda boli. Nawet w firmie widoczne były zmiany w ich relacjach. Zachowywali się bardzo służbowo. Każde wychodziło osobno z pracy i również osobno do niej przychodzili. Aż któregoś dnia to Ula postanowiła porozmawiać z Markiem i go przeprosić. Było to po kolejnej rozmowie z ojcem. Chociaż rozmową tego nazwać nie można. Bardziej przypominało to kłótnię. Po, której Ula wiele zrozumiała. Ojciec kolejny raz próbował przekonać ją do powrotu do Rysiowa. Ale tym razem bardziej dosadnie to argumentował. 
- Ty sobie tam gniazdko będziesz wiła, a my tu mamy biedować? Jak śmiesz - krzyczał do córki Cieplak. 
 Ula nie odpowiedziała ojcu, ale rozłączyła się. Później przez dłuższą chwilę rozmyślała nad tym co mówił jej Marek. 
 
Rano zaprowadziła synka do przedszkola i kiedy miała już wychodzić usłyszała wołanie. 
- Mamusiu - ta zatrzymała się w pół kroku, a w głowie pojawiła się myśl, że będzie powtórka z przeszłości. Jednak myliła się, bo od malca usłyszała - mamusiu kiedy odwiedzi nas wujek Marek?
- Zobaczymy synku. Może uda mi się porozmawiać z nim dzisiaj i zaprosić do nas - odpowiedziała.
Była pora lunchu, wstała od biurka i delikatnie zapukała do drzwi gabinetu. 
- Marek masz może chwilę? - zapytała, stojąc na środku gabinetu ze spuszczoną głową.
- Tak mam - usłyszała w odpowiedzi. 
- Chciałam porozmawiać. Ale w pierwszej kolejności to bardzo chcę cię przeprosić. Wiem, że miałeś rację w tym co mówiłeś. 
- Przeprosiny przyjęte - odpowiedział i zaraz dodał - a co takiego się stało, że zmieniłaś zdanie? 
- Dużo by mówić. Dlatego powiem tylko tyle, kolejna rozmowa z ojcem - rozmawiali jeszcze chwilę po czym postanowili wspólnie wyjść i coś zjeść na mieście. 
- A jak Przemek? - zapytał w międzyczasie, gdy czekali na zamówione dania. 
- Z tym przedszkolem to był strzał w dziesiątkę. Ani razu nie zapłakał wręcz przeciwnie dopytuje czy jeszcze tam pójdzie - ta wiadomość bardzo ucieszyła Marka. 
Od tego dnia ta dwójka ponownie wydawała się być szczęśliwą parą. I tak też właśnie było. Czas płynął swoim trybem, a oni zdążyli się zaręczyć i ustalić termin ślubu. A ten zaplanowali na czas Świąt Wielkanocnych. Wszyscy ich wspólni znajomi cieszyli się ich szczęściem i życzyli im jak najlepiej. Tylko ojciec nie był z tego faktu zadowolony. Nawet rozmowa Marka z przyszłym teściem na niewiele się zdała. 
W końcu nastał ten piękny a jednocześnie wyjątkowy dzień dla nich obojga. Jedynie co nie dawało Uli spokoju to, że jej rodziny prawdopodobniej nie będzie w tym dniu.
Młodzi wyszli z kościoła a już ustawiła się kolejka chętnych do składania im życzeń. Byli państwo Dobrzańscy, Pshemko, Aleks z Julią i jeszcze inni aż na końcu podszedł do nich sam Cieplak wraz z rodzeństwem Uli. Młodzi za nim dojechali na salę weselną mieli odbyć sesję zdjęciową. 



KONIEC

6 komentarzy:

  1. O rany... To już ostatni rozdział? Nie spodziewałam się go tak szybko.
    Kompletne rozczarowanie co do Cieplaka.Dopóki Ula mieszkała w Rysiowie było wspaniale, bo mógł korzystać z jej pieniędzy do woli. Jak poszła na swoje już nie było tak fajnie. Przy okazji takich sytuacji często wychodzi prawdziwa natura człowieka i jego intencje. Józef skutecznie wzbudzał w córce wyrzuty sumienia i robił to za każdym razem licząc, że ona wreszcie się przełamie i wróci. Józef tak naprawdę niczym nie różni się od Bartka, bo tak jak i on potrafi wyłudzać pieniądze a jest to jeszcze bardziej ohydne, że robi tak w stosunku do swojej pierworodnej, która już dość czasu i energii poświeciła dla swojej rodziny. Cieplak nie rozumie, że ona ma prawo do własnego życia, bo utrata potencjalnych pieniędzy kompletnie go zaślepia. Na szczęście Marek czuwa i doprowadza sprawę do szczęśliwego finału. Siłaczka stała się w końcu kobietą wyzwoloną od nieustannej harówy w rodzinnym domu.
    Serdecznie pozdrawiam i życzę pogodnych, zdrowych świąt. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieplak nie widział niczego złego w swoim zachowaniu. Nauczył się, że dzięki tym wszystkim wpływom - czyt. pensja Uli i alimenty mieli wygodne życie. Ula przez lata musiała być silna teraz już nie musi.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w sobotnie świąteczne popołudnie.
      Julita

      Usuń
  2. Ojej to już koniec. Ale ekspresem to załatwiłaś. Fajnie, że wszystko dobrze się skończyło. Pozdrawiam serdecznie i życzę zdrowych, radosnych świąt Wielkanocnych 🐣

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy dostał to na co zasłużył.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w sobotnie świąteczne popołudnie.
      Julita

      Usuń
  3. Podobnie jak wyżej nie myślałam, że będzie już koniec. Paulina dostała forsę i nic jej się przykrego nie trafiło za to co zrobiła (albo zapomniałam, że coś było)) a Józef również nie przemyślał tego, co powiedział córce. Dobrze że chociaż na ślub przyszedł.
    Również zdrowych i pogodnych Świąt Wielkanocnych.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paulina dostała to co chciała i słuch o niej zaginął.
      Cieplak po prostu zachował się egoistycznie. Nie liczył się z uczuciami własnej córki.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w sobotni świąteczny wieczór.
      Julita

      Usuń