piątek, 23 kwietnia 2021

BRZYDKA ONA, PIĘKNY ON część II

 Tak jak myślał Paulina nie omieszkała poskarżyć się jego matce. Helena była zła na syna, że tak postąpił. Nie rozumiała zachowania Marka. 
- Paulinko porozmawiam z nim i spróbuję przemówić do rozsądku - obiecała Dobrzańska - przecież jesteście taką wspaniałą parą. Myślałam, że w najbliższym czasie dojdzie do zaręczyn - dodała. 
Obie kobiety posiedziały jeszcze jakiś kwadrans, dokończyły kawę i rozstały się.
Panna Febo z wiadomych przyczyn nie mogła wrócić do domu, który dzieliła dotychczas z Markiem. Pojechała jedynie aby zabrać kilka swoich rzeczy miała w planach zamieszkać przez jakiś czas u swojego brata. Liczyła, że Marek po rozmowie z matką będzie chciał aby ona wróciła do niego. 
W końcu od tego czy będą razem zależało bardzo dużo. A zwłaszcza powodzenie jej i Aleksa planu. 
Pamięta jak jednego razu siedzieli wraz z Aleksem w jego salonie i rozmawiali. 
- Powinnaś dać mu szansę i spróbować stworzyć z nim związek - mówił jej brat.
- Ale ja go nawet nie lubię. A ty chcesz abym się z nim związała? - ten skinął głową na potwierdzenie swoich słów i  zaczął wyjaśniać w czym rzecz.
- Zauważ sorella, że on dostanie połowę udziałów. Tę samą, którą mają teraz Dobrzańscy. My mamy do podziału tę drugą połowę. A jeśli wyjdziesz za niego za mąż wówczas będziemy mogli mieć przynajmniej siedemdziesiąt pięć procent i przejąć firmę.
- A niby jak mamy przejąć te chociażby dwadzieścia pięć procent? - zadawała pytania, na które według Aleksa powinna znać odpowiedź. 
- Kiedy będziecie małżeństwem podstawimy jakąś chociażby modelkę aby wyszło, że cię zdradza. A wówczas złożysz pozew rozwodowy i zarządzasz podziału majątku. Ale do ślubu musi dojść jeszcze przed przekazaniem tych udziałów Mareczkowi - objaśniał swój chytry plan. 
Plan, który spodobał się Paulinie. I nawet nie zastanawiając się postanowiła przystać na pomysł brata. Od tego dnia zaczęła robić niemalże wszystko aby Marek zwrócił na nią uwagę. Długo to nie trwało i już tworzyli parę. Wręcz idealną parę, a bynajmniej tak myślało otoczenie. I tylko nieliczni znali prawdę. 
Jedno nie pasowało do drugiego pod wieloma względami. Szczególnie różnili się charakterami. Marek był młodym mężczyzną pełnym empatii, spokojny, mimo swojego pokaźnego bogactwa starał się nie okazywać tego. Nie obnosił się z tym. Wręcz nie lubił kiedy rozpisywano się o nim w mediach. Mało tego on sam nie posiadał konta w mediach społecznościowych. Takie portale jak Facebook, Instagram kompletnie go nie interesowały. 
Paulina natomiast to kompletne przeciwieństwo Marka. Jest egocentryczką uważającą się za najważniejszą osobę. Poniżanie innych to dla niej coś co podnosi jej już i tak wybujałe ego. Przez niemalże cały czas trwania ich związku Paulina szukała powodów do kłótni albo co najmniej sprzeczki. Młody Dobrzański na początku próbował to jakoś łagodzić. Lecz z czasem stawało się to coraz trudniejsze. A ona zdawała się osiągać poziom mistrzowski w tym co robiła. 
Dzień kiedy powiedzieli rodzicom Marka, że stali się parą najbardziej ucieszyło Helenę. Krzysztof jakoś nie specjalnie tryskał radością. Pogratulował im, ale było to raczej od tak. Tak jakby mu powiedziano, że na następny dzień ma spaść śnieg. Swoje zdanie jedynie wyraził wieczorem do swojej żony.
- Nie widzę ich w przyszłości jako małżeństwo. Oni są jak ogień i woda - pani Dobrzańska nie skomentowała tego uważając, że mąż się myli. 
Za to panna Febo wiedząc, że ma matkę Marka po swojej stronie wiele razy stosowała coś w rodzaju szantażu. W chwilach kiedy młody Dobrzański próbował coś zrobić a nie było to po jej myśli mawiała.
- Ciekawe co na takie twoje zachowanie powie Helena - Marek wówczas odpuszczał. Lecz nie tym razem. Miał już serdecznie dość takiego traktowania. Dodatkowo jest dorosłym mężczyzną i nie pozwoli sobie aby matka sterowała jego życiem. 

Siedział w swoim gabinecie i przeglądał korespondencję, którą przyniosła mu sekretarka, kiedy usłyszał dźwięk swojej komórki. Spojrzał na wyświetlacz, wziął głęboki wdech i odebrał. 
- Dzień dobry mamo - przywitał się z rodzicielką. Pod skórą czuł co zaraz usłyszał. 
- Dzień dobry - usłyszał chłodny ton głosu z drugiej strony słuchawki - możesz mi wyjaśnić co ty wyprawiasz? 
- Mamo, to nie jest rozmowa na telefon. Dzisiaj po pracy przyjadę do was i wtedy będziemy mogli spokojnie porozmawiać - mówił kładąc nacisk na przedostatnie słowo. 
- W takim razie do zobaczenia wieczorem - usłyszał w odpowiedzi i dźwięk rozłączonego połączenia. Wzruszył jedynie ramionami, znał swoją matkę na tyle aby wiedzieć, że ta tak właśnie postępuje. Odłożył telefon i powrócił do przerwanej pracy. 

Ula leżała i wpatrywała się w sufit. Była zła na siebie i swój los. Tak bardzo pragnęła odciążyć swoich rodziców, pomóc im, wesprzeć finansowo. A zamiast tego przez najbliższy miesiąc sama potrzebuje pomocy. 
- Córcia śniadanie - usłyszała wołanie matki. Powoli wstała z łóżka i przyszła do kuchni. 
- Ula co ty taka? - pytał siedzący już przy stole ojciec. 
- Nic takiego tato. Po prostu źle spałam, bolały mnie te żebra - próbowała jakoś wybrnąć odpowiadając po części prawdą. 
- Kochanie wiesz, że nas z mamą nie oszukasz - ciągnął Józef. 
- Józek daj jej spokój. Skoro twierdzi, że to przez ból to tak najwyraźniej jest - włączyła się w rozmowę Magda. Znała na tyle swoją córkę aby wiedzieć, że ta nie powie niczego pod przymusem. Zjedli śniadanie i każde zajęło się swoimi sprawami. Pan Cieplak miał kilka godzin nim pójdzie do pracy więc postanowił zając się najmłodszą z dziewczynek, aby odciążyć żonę chociaż przez te parę godzin. Widział jej zmęczenie wymalowane na twarzy, a mimo to nie skarżyła się. Zawsze miała uśmiech na twarzy. 
Było już dość późne popołudnie kiedy do pokoju Uli weszła Magda.
- Ula możemy porozmawiać? - zapytała wchodząc  do pokoju córki jednocześnie trzymając najmłodszą z córek na rękach. 
- O czym? Coś się stało? - dopytywała ją córka.
- Widzę, że coś cię dręczy. Wiem, że nie mówiłaś rano prawdy - zaczęła pani Cieplak.
- To nie tak - odpowiedziała. 
- A jak? Dziecko możesz mówić jaśniej - pani Cieplak domyślała się co tak dręczy najstarsze z ich dzieci. Lecz chciała to usłyszeć od niej samej. 
- Widzisz mamuś. Chciałam w końcu was odciążyć, pomóc finansowo. A zamiast tego jeszcze dołożyłam przez tą moją nieuwagę - mówiła ze łzami w oczach. 
- Nie obwiniaj się. Nikt nie ma do ciebie o nic pretensji. To był wypadek. Zobaczysz jeszcze znajdziesz pracę.  Nie martw się - mówiła spokojnie Cieplak. 
Słowa matki nieco ją uspokoiły, ale to tylko taka chwilowa otucha. Dodatkowym pocieszeniem było brak innych konsekwencji. Myślała, że ten mężczyzna zgłosi sprawę i będzie musiała jeszcze zapłacić odszkodowanie. 

Było kilka minut przed szesnastą kiedy Sebastian wychodził z firmy. Niby nic takiego, nic szczególnego zazwyczaj kiedy udało mu się skończyć wcześniej swoją pracę wychodził do domu. Ale tego dnia był jakiś dziwny. Szedł korytarzem i zdawało się, że nie widzi nikogo, że jest jakiś zamyślony, nieobecny. Nawet nie słyszał jak wołał go Dobrzański. 
- Stary wołam cię a ty nic. Co się dzieje? - pytał  Marek jak w końcu udało mu się zatrzymać Sebastiana i zwrócić na siebie jego uwagę. 
- A nic takiego - odparł, ale jakoś mało przekonywująco. Dlatego przyjaciel nie zamierzał odpuścić.
- Seba nie ściemniaj tylko gadaj co jest. Widzę, że coś cię trapi.
- Chyba nie odpuścisz, więc chodźmy do tej knajpki za rogiem. Tam opowiem co się stało - Marek nie widział żadnego problemu. 
Kilka minut później siedzieli przy niewielkim stoliczku w głębi sali i czekali na zamówioną kawę. 
- Pamiętasz wczoraj brałam dzień wolnego - Marek skinął głową na potwierdzenie słów Olszańskiego i zaraz rzekł.
- Myślałem, że może zabalowałeś poprzedniego wieczoru i stąd ta prośba o wolne - kadrowy zaprzeczył ruchem głowy i zaczął wyjaśniać. 
- Miałem wypadek jadąc do firmy...
- Wypadek? Nic ci się nie stało? - wszedł mu w słowo Dobrzański. 
- Spokojnie mi nic. Ale kobieta, którą potrąciłem ma kilka obrażeń. Wyszła w prawdzie ze szpitala, ale coś nie daje mi spokoju - mówił Sebastian. 
 - Skora tak, to czemu do niej nie zadzwonisz? - zadał pytanie, na które wydawałoby się, że odpowiedź jest taka oczywista i przyjaciel powinien tak zrobić a nie męczyć się. 
- Żeby to było takie proste... - kolejny raz wszedł mu w słowo Marek.
- Nie mów, że nie masz jej numeru. Kto jak kto, ale ty potrafisz zdobyć coś takiego w kilka chwil. 
- Ale nie tym razem. A dodatkowo to nie jest tak. 
- Nie tak? - Sebastian zastanawiał się przez moment jak to wyjaśnić. Wiedział, że przyjaciel go zrozumie, ale jakoś nie bardzo potrafił sklecić prostych słów. 
W końcu zaczął opowiadać o wydarzeniach z dnia poprzedniego. 
- Wiesz to było dziwne. Ta kobieta swoim wyglądem wręcz odstraszała. Ubrania jakby nie z tej epoki, okulary tak wielkie, że zasłaniały jej pół twarzy i aparat na zębach. Ale kiedy spojrzałem w jej oczy coś nie pozwoliło mi od tak odejść, odjechać. Kiedy zabrała ją karetka, ja pojechałem za nią i czekałem na jakiekolwiek wieści. Jednak lekarz, który wyszedł do mnie nie powiedział mi niczego. Dopiero po około dwóch godzinach dowiedziałem się od niej samej jak to wygląda. Zaproponowałem, że ją podwiozę lecz odmówiła. Twierdziła, że jakiś znajomy po nią przyjedzie. Kiedy nalegałem mówiła, że mieszka daleko. 
- A nie spytałeś co robiła w Warszawie, skoro mówiła, że mieszka daleko? - pytał zaciekawiony tą historią Dobrzański.
- Pytać nie pytałem. Lecz kiedy pogotowie ją zabierało na ziemi znalazłem teczkę. Fakt nie zaglądałem do środka a jedynie zobaczyłem napis "Dokumenty, CV". Dlatego podejrzewam, że była w sprawie pracy. A przez ten wypadek, chociaż w jakimś sensie z jej winy nie będzie mogła podjąć żadnej. Mówię, że w jakimś sensie z jej winy, ale ja również jestem temu winien. W końcu mogłem jechać wolniej i bardziej uważać i obserwować otoczenie - tymi słowami widać, że dał do myślenia Markowi. 
- Można by sprawdzić media społecznościowe. Fakt ja nie mam, ale ty chyba masz - mówił Dobrzański. 
- Wiesz to niezły pomysł. Po powrocie do domu spróbuję poszukać. Pamiętam jak się nazywa to może to coś da - wyraził zadowolenie z pomysłu przyjaciela - mam lepszy pomysł. Może pojedziemy do mnie napijemy się po piwku i przejrzymy Facebooka? - zaproponował kadrowy.
- Przykro mi stary, ale nie dzisiaj. Jestem umówiony z rodzicami. Wczoraj rozstałem się z Pauliną, a ta jak się zapewne domyślasz nie omieszkała poskarżyć się mojej matce - mówił Marek. 
- No to masz niewesoło bracie - rzekł Olszański.
- Niewesoło to ja miałem będąc z tą furiatką - odparł i dodał - o ile mama jest po stronie Pauliny i z całą pewnością będzie mi wierciła dziurę w brzuchu abym wrócił do tej zimnej jak ryba kobiety, tak tato jest po mojej stronie. Kiedyś nawet powiedział mi, że nie wróży temu związkowi dobrej przyszłości - dokończyli kawę i każdy udał się w swoją stronę. 

Nie zwlekał tylko zaraz po kąpieli włączył laptop i zalogował się na Facebooku i wstukał jej imię i nazwisko. Wyświetliło się wiele kobiet o takich danych lecz żadna nie była Urszulą Cieplak. Czuł się zawiedziony. 
Nie miał już więcej pomysłów gdzie szukać. 

Podjechał pod dom rodziców i czuł się coraz bardziej zdenerwowany. Nie lubił kiedy ktoś wtrącał się w jego życie albo tak jak Paulina wraz z matką mu je próbowały ustawiać. A robiły to od kiedy pamiętał. Mówiły mu jak  ma się ubierać, jakich powinien mieć znajomych, co powinien jadać i tak mógłby wyliczać bez końca. Nawet Sebastian był niewłaściwym znajomym bynajmniej tak uważała Paulina. 
Wszedł do domu, a tam już czekała na niego Helena, a jej mina mówiła wszystko. W pierwszej chwili aż wzdrygnął się na samą myśl. 
- Chciałaś rozmawiać więc jestem - rzekł do swojej rodzicielki. 
- Dokładnie tak. Ale chodźmy do salonu i zapewne domyślasz się o co chodzi - Marek pokiwał głową i wszedł do salonu. 
- A gdzie tata? - zapytał. 
- U siebie w gabinecie i odpoczywa - usłyszał w odpowiedzi i po tym Helena Dobrzańska przeszła do meritum sprawy - możesz mi powiedzieć co ty wyprawiasz? Co ta za głupi pomysł z tym zerwaniem. Myślałam, że skoro jesteście ze sobą już tyle czasu to ty się w końcu jej oświadczysz - wyrzucała z siebie Helena. 
- Możesz przestać mi mówić jak mam żyć?  Nie zamierzałem się jej oświadczyć nawet jeśli bylibyśmy ze sobą już kilkanaście lat. Paulina nie nadaje się na narzeczoną a co tu mówić o byciu żoną. Ja już nie pozwolę sobie na takie traktowanie przez was obie. Nie zamierzam do niej wrócić.  Mam dość jej wiecznych pretensji, oskarżania mnie o zdrady - mówił podniesionym głosem co bardzo zdziwiło panią Dobrzańską. Ten nigdy nie podnosił głosu na nikogo a już w szczególności na któregokolwiek z rodziców. Podniesione głosy zwabiły do salonu Krzysztofa. 
- Czy możecie mi powiedzieć co się tu dzieje? - grzmiał swoim doniosłym głosem. 
CDN...

4 komentarze:

  1. Jednak nie trafiłam z tym, kto potrącił Ulę. Nie spodziewałam się, że to Sebastian, ale nic straconego. Chłopak czuje się winny i zapewne chciałby to jakoś wynagrodzić Uli. Nie rozumiem tylko dlaczego on ma taki problem ze skontaktowaniem się z nią. Przecież znalazł jej dokumenty i CV. Tam zawsze pisze się swój adres zamieszkania i numer telefonu a on jako kadrowiec powinien przecież o tym wiedzieć. Szukanie w Uli w mediach społecznościowych jest dość karkołomne a przecież wystarczyłoby zajrzeć do jej teczki.
    Wiemy już jaką "miłością" pała do Marka Paulina i to wcale nie o nią chodzi, ale o zagarnięcie majątku Dobrzańskich. Oboje Febo w sposób dla siebie typowy knują i kombinują jakby go przejąć. Liczę na to, że poniosą sromotną porażkę a zabiegi panny FE trafią w nią samą rykoszetem. Cieszę się, że Marek potrafił sprzeciwić się matce i porozmawiał z nią w sposób kategoryczny uświadamiając jej przy okazji kilka rzeczy. Krzysztof też powinien nią potrząsnąć, żeby się opamiętała i przestała się wtrącać w życie już dorosłego syna.
    Dziękuję za dzisiaj i najserdeczniej pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sebastian nie myślał o tym aby zajrzeć do teczki a jedynie o jej stanie.
      Ale już nie długo dojdzie do ich spotkania.
      Oboje Febo są tacy jak w serialu. Są gotowi na wiele aby zdobyć majątek.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w piątkowe późne popołudnie.
      Julita

      Usuń
  2. Moje pytanie zadała już Małgosia. W dokumentach musiał być podany jakiś kontakt do Uli. Przynajmniej trafiłam w jeden typ, kto potrącił Ulę. Drugi to był Krzysztof. Miło, że jest on po stronie syna i widzi to czego nie dostrzega jego żona. Postawa Seby również na plus.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W dokumentach owszem były dane osobowe, ale jak już pisałam u Małgosi nie miał głowy aby tam zajrzeć
      Krzysztof zawsze stał po stronie syna.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w piątkowe późne popołudnie.
      Julita

      Usuń