-
Słyszysz tyk, tyk, tyk - mówiła kobieta
-
Nie słyszałem nawet puk, puk, puk - odparł mężczyzna siedzący za biurkiem i
poprawiający swój zegarek na nadgarstku.
-
Jak byś wiedział, co ci przyniosłam to byś nie był taki drobiazgowy – odparła.
-
A co mi przyniosłaś? - odparł ironicznie mężczyzna.
-
No przecież mówię tykającą bombę tyk, tyk, tyk. To jest dużo lepsze niż afera watagejt - mówiła wskazując na teczkę z logo
pewnej firmy.
- Afera Watergate - poprawił ją.
- Właśnie. Mam tutaj teczkę i nie zawaham się jej użyć -
pomachała nią przed nim.
- O nie, nie - odparła, gdy ten wyciągnął rękę, aby odebrać ją
z rąk kobiety.
- Nie tak szybko - mówiła dalej - najpierw muszę wiedzieć, co ja
z tego będę miała.
- Zdaje się, że już to ustaliliśmy – odparł.
Ona pokręciła głową, po czym rzekła
- To jest warte znacznie więcej.
- Violetta nie przeciągaj struny, bo za chwilę zmienię zdanie i
nie anuluję ci twojego długu - mówił z jakąś dziką satysfakcją i pewnością
siebie.
- Wierz mi to jest warte więcej niż jakiś tam dług – odparła.
- Dobrze, pokaż mi, co tam masz i zobaczymy - mówił, a ta cała
rozmowa zaczynała go nudzić żeby nie powiedzieć drażnić.
- Czy ja wyglądam na kretynkę - rzekła nachylając się nad
biurkiem.
Ten tylko się głupio uśmiechnął pod nosem
- No właśnie – powiedziała.
- No to słucham, jaka jest twoja propozycja - mówiła patrząc mu
prosto w oczy. Ale takiego obrotu sprawy się nie spodziewała. Po słowach, jakie
usłyszała opuściła jego gabinet. Lecz ów mężczyzna szybko jednak doszedł do
wniosku, że może warto zaryzykować. Dogonił kobietę koło pomieszczenia
socjalnego i wytłumaczył jej, że umawiali się na coś innego. Usłyszał
wówczas.
- No tak, ale jak Marek straci stanowisko to ja posadę - mówiła kobieta.
Ten będąc zdziwiony jej słowami już zaczyna dochodzić do wniosku,
że może warto tej kobiecie coś obiecać. Aczkolwiek nie koniecznie musi to
spełnić. Przecież on ma w planach zupełnie coś innego.
- To, czego jeszcze chcesz? – dopytuje.
- To, co ustaliliśmy wcześniej, plus stanowisko szefa PR z umową
na czas nieokreślony – odparła.
W końcu ten się zgodził na warunki, jakie przedstawiła mu kobieta.
Lecz ta mimo tego, że zażądała tego na papierze miała również to nagrane.
Wracając już do sekretariatu odezwały się w niej resztki zdrowego
rozsądku. Aby może jednak pójść z tym do Marka i powiedzieć o wszystkim.
Tylko szkoda, że to trwało ledwie kilka minut. A zdrowy rozsądek przegrał tę
nie równą walkę z chciwością, fałszem, obłudą i nie wiadomo, z czym
jeszcze. Gdy tylko ta otrzymała to wszystko na piśmie przekazała ów
teczkę dyrektorowi finansowemu, a jednocześnie drugiemu z właścicieli firmy
Febo&Dobrzański Aleksowi Febo. Ten nie czekając ani chwili następnego dnia
zwołał posiedzenie zarządu w trybie pilnym.
Ula siedziała ze spuszczoną głową i nie wiedziała jak ma się bronić. W końcu, gdy Febo skończył swoją tyradę odezwał się Marek i chociaż wiedział, że nie pomoże to musiał stanąć w jej obronie.
Ula siedziała ze spuszczoną głową i nie wiedziała jak ma się bronić. W końcu, gdy Febo skończył swoją tyradę odezwał się Marek i chociaż wiedział, że nie pomoże to musiał stanąć w jej obronie.
- Za co ty i Paulina tak jej nienawidzicie, co? Co ona wam
takiego zrobiła? – mówił – rozumiem, że mnie nie znosisz i nawet wiem, znam
powód tej niechęci, tak kompletnie nie rozumiem powodów niszczenia Uli.
Doskonale wiem, że nie chodzi o to, że przespałem się z Julią ani o zdrady,
jakich się dopuściłem wobec twojej siostry. Ty nie możesz znieść tego, że nie
jesteś prezesem. Ale bądź pewny, że gdyby nie ona – wskazał w kierunku Uli – na
dzień dzisiejszy nie byłbyś nawet dyrektorem. Prawdą jest, że wiele razy
ratując mnie ratowała również twój tyłek. Te twoje szwindle również dla ciebie
i Pauliny skończyłyby się wiele razy źle – skończył mówić do Aleksa i zwrócił
się do swojej już wiedział, że byłej narzeczonej – a ty, za co jej nie znosisz,
co? Za to, że była lojalna wobec mnie? A może za to, że otworzyła mi oczy na
wiele rzeczy? Albo za to, że bardziej poświęcałem się pracy niż dotychczas?
Oboje Febo nie odpowiedzieli słowem na to, co mówił młody
Dobrzański.
Tego też dnia skończyła się prezesura Marka, a Ula straciła pracę
i przy okazji wyszła na jaw intryga uknuta przez Dobrzańskiego i
Olszańskiego.
Ula
jeszcze tego dnia musiała opuścić firmę. Natomiast w sali konferencyjnej nadal
trwała rozmowa. Chociaż rozmowa to złe określenie tego, co tam się działo. To była
istna awantura. Gdzie Marek już nie wiadomo, który raz usłyszał od ojca, ale i od
matki.
-
Zawiodłeś nas. Od dzisiaj nie jesteś już prezesem firmy spakuj się i również
opuść ją. Od jutra to ty Aleks zostajesz prezesem - zwrócił się Krzysztof do
Aleksa.
Ten
z udawaną powagą rzekł tylko
-Jak
sobie życzysz Krzysztofie.
Marek
wrócił do domu i zaczął pakować swoje rzeczy. Pakował ostatnią walizkę do
bagażnika, gdy nadjechała panna Febo.
-
Możesz mi powiedzieć, co robisz? Wyjeżdżasz gdzieś? – pytała.
-
Wyprowadzam się – odparł.
-
Jak to wyprowadzasz się. Przecież jesteśmy w trakcie przygotowań do ślubu –
mówiła podniesionym głosem.
-
Żadnego ślubu nie będzie. Zrywam i nie chcę mieć nic wspólnego z tobą ani z
twoim bratem – odparł – zostawiam ci ten dom, ale masz mi go spłacić – dodał,
po czym wsiadł i odjechał.
Przez
jakiś czas krążył bez celu po ulicach stolicy. Podjechał pod park w okolicy
firmy, wysiadł z auta i wydawało się, że idzie bez wyznaczonego celu, jednak
było inaczej. Jego własne nogi poprowadziły go w kierunku jednej z ławek. To
była ławka, gdzie z Ulą przeprowadzili wiele rozmów. Rozmów na sto procent
prawdy. Było już późno, gdy postanowił pojechać do Sebastiana i poprosić go o
kilka dni możliwości zamieszkania. Przyjaciel niby się zgodził, ale Marek widział,
że mu to nie do końca na rękę.
Od
tego czasu minęły dwa długie lata
W
tym czasie wiele się zmieniło w życiu co poniektórych. Zaraz w dniu następnym
juniorowi udało się wyjaśnić wszystko Ulce. Wczesnym popołudniem pojechał do
Rysiowa wyjaśnił jej wszystko, co wiązało się z intrygą, powiedział również o
rozstaniu z Febo.
-
Ula ja zrozumiałem coś jeszcze – mówiąc do niej patrzył prosto w jej załzawione
oczy – mianowicie zrozumiałem, że jedyną kobietą, którą kocham i już nigdy nie
przestanę jesteś ty – Ula stała i nie umiała mu odpowiedzieć tym samym, mimo,
że kochała go, a serce wyrywało do niego – wiem, że teraz jest ci trudno w to uwierzyć, ale ja będę na
ciebie czekał. Czekał tak długo jak będzie trzeba – mówił. Nawet nie zdawał
sobie sprawy, że to będzie tak długo, a może i krótko. A jednak wierzył, że tak
właśnie będzie.
Lecz
ta będąc zbyt zranioną przez niego nie chciała z nim więcej mieć coś wspólnego.
Może gdyby już wtedy wiedziała, jaką niespodziankę ma dla niej, ale i dla niego
los postąpiłaby inaczej. No cóż czasu nie da się cofnąć.
Życie
jej nie rozpieszczało. Wręcz przeciwnie wiecznie pod górkę. Najpierw śmierć
matki, później oszukana przez Bartka a potem utrata kogoś, kogo ona nadal kocha
i jeszcze to, co do tej pory nie daje jej spokoju. A mianowicie utrata jednego
z dwójki dzieci.
Tak
dokładnie Ula Cieplak była w ciąży ze swym kochankiem, a mówiąc dokładniej z
Markiem Dobrzańskim. Przed tym nieszczęsnym zarządem byli ze sobą. Ona myślała,
że Marek ją kocha. A okazało się to tylko dobrze uknutą intrygą. W obawie przed
utratą weksli na jego udziały. Tylko, że junior Dobrzański nie przewidział
takiej oczywistej rzeczy, a mianowicie, iż zakocha się w swej asystentce.
Zrozumiał to, gdy było już za późno. Gdy każde z nich poszło swoją drogą. Przez
te dwa lata żył jak mnich. Nie chciał się spotykać z innymi kobietami. Przestał
chodzić do klubów. Uważał, że takim zachowaniem zdradził by Ule czego bardzo nie chciał zrobić. Po tym zarządzie
rodzina się od niego odwróciła, on zerwał ze swą narzeczoną. I tylko z tego się
cieszył.
CDN…