czwartek, 30 kwietnia 2020

INTRYGA część I

- Słyszysz tyk, tyk, tyk - mówiła kobieta
- Nie słyszałem nawet puk, puk, puk - odparł mężczyzna siedzący za biurkiem i poprawiający swój zegarek na nadgarstku.
- Jak byś wiedział, co ci przyniosłam to byś nie był taki drobiazgowy – odparła. 
- A co mi przyniosłaś? - odparł ironicznie mężczyzna.
- No przecież mówię tykającą bombę tyk, tyk, tyk. To jest dużo lepsze niż afera watagejt - mówiła wskazując na teczkę z logo pewnej  firmy.
- Afera Watergate - poprawił ją. 
- Właśnie. Mam tutaj teczkę i nie zawaham się jej użyć - pomachała nią przed nim.
- O nie, nie - odparła, gdy ten wyciągnął rękę, aby odebrać ją z rąk kobiety.
- Nie tak szybko - mówiła dalej - najpierw muszę wiedzieć, co ja z tego będę miała.
- Zdaje się, że już to ustaliliśmy – odparł.
Ona pokręciła głową, po czym rzekła 
- To jest warte znacznie więcej.
- Violetta nie przeciągaj struny, bo za chwilę zmienię zdanie i nie anuluję ci twojego długu - mówił z jakąś dziką satysfakcją i pewnością siebie.
- Wierz mi to jest warte więcej niż jakiś tam dług – odparła.
- Dobrze, pokaż mi, co tam masz i zobaczymy - mówił, a ta cała rozmowa zaczynała go nudzić żeby nie powiedzieć drażnić.
- Czy ja wyglądam na kretynkę - rzekła nachylając się nad biurkiem. 
Ten tylko się głupio uśmiechnął pod nosem
- No właśnie – powiedziała. 
- No to słucham, jaka jest twoja propozycja - mówiła patrząc mu prosto w oczy. Ale takiego obrotu sprawy się nie spodziewała. Po słowach, jakie usłyszała opuściła jego gabinet. Lecz ów mężczyzna szybko jednak doszedł do wniosku, że może warto zaryzykować. Dogonił kobietę koło pomieszczenia socjalnego i wytłumaczył  jej, że umawiali się na coś innego. Usłyszał wówczas.
- No tak, ale jak Marek straci stanowisko to ja posadę - mówiła kobieta. 
Ten będąc zdziwiony jej słowami już zaczyna dochodzić do wniosku, że może warto tej kobiecie coś obiecać. Aczkolwiek nie koniecznie musi to spełnić. Przecież on ma w planach zupełnie coś innego. 
- To, czego jeszcze chcesz? – dopytuje.
- To, co ustaliliśmy wcześniej, plus stanowisko szefa PR z umową na czas nieokreślony – odparła.
W końcu ten się zgodził na warunki, jakie przedstawiła mu kobieta. Lecz ta mimo tego, że zażądała tego na papierze miała również to nagrane. Wracając już  do sekretariatu odezwały się w niej resztki zdrowego rozsądku. Aby może jednak pójść z tym do Marka i powiedzieć o wszystkim.  Tylko szkoda, że to trwało ledwie kilka minut. A zdrowy rozsądek przegrał tę nie równą walkę z chciwością, fałszem, obłudą i nie wiadomo, z czym jeszcze.  Gdy tylko ta otrzymała to wszystko na piśmie przekazała ów teczkę dyrektorowi finansowemu, a jednocześnie drugiemu z właścicieli firmy Febo&Dobrzański Aleksowi Febo. Ten nie czekając ani chwili następnego dnia zwołał posiedzenie zarządu w trybie pilnym.
Ula siedziała ze spuszczoną głową i nie wiedziała jak ma się bronić. W końcu, gdy Febo skończył swoją tyradę odezwał się Marek i chociaż wiedział, że nie pomoże to musiał stanąć w jej obronie.
- Za co ty i Paulina tak jej nienawidzicie, co? Co ona wam takiego zrobiła? – mówił – rozumiem, że mnie nie znosisz i nawet wiem, znam powód tej niechęci, tak kompletnie nie rozumiem powodów niszczenia Uli. Doskonale wiem, że nie chodzi o to, że przespałem się z Julią ani o zdrady, jakich się dopuściłem wobec twojej siostry. Ty nie możesz znieść tego, że nie jesteś prezesem. Ale bądź pewny, że gdyby nie ona – wskazał w kierunku Uli – na dzień dzisiejszy nie byłbyś nawet dyrektorem. Prawdą jest, że wiele razy ratując mnie ratowała również twój tyłek. Te twoje szwindle również dla ciebie i Pauliny skończyłyby się wiele razy źle – skończył mówić do Aleksa i zwrócił się do swojej już wiedział, że byłej narzeczonej – a ty, za co jej nie znosisz, co? Za to, że była lojalna wobec mnie? A może za to, że otworzyła mi oczy na wiele rzeczy? Albo za to, że bardziej poświęcałem się pracy niż dotychczas?
Oboje Febo nie odpowiedzieli słowem na to, co mówił młody Dobrzański.
Tego też dnia skończyła się prezesura Marka, a Ula straciła pracę i przy okazji wyszła  na jaw intryga uknuta przez Dobrzańskiego i Olszańskiego. 
Ula jeszcze tego dnia musiała opuścić firmę. Natomiast w sali konferencyjnej nadal trwała rozmowa. Chociaż  rozmowa to złe określenie tego, co tam się działo. To była istna awantura. Gdzie Marek już nie wiadomo, który raz usłyszał od ojca, ale i od matki.
 - Zawiodłeś nas. Od dzisiaj nie jesteś już prezesem firmy spakuj się i również opuść ją. Od jutra to ty Aleks zostajesz prezesem - zwrócił się Krzysztof do Aleksa.
Ten z udawaną powagą rzekł tylko
 -Jak sobie życzysz Krzysztofie.
Marek wrócił do domu i zaczął pakować swoje rzeczy. Pakował ostatnią walizkę do bagażnika, gdy nadjechała panna Febo.
- Możesz mi powiedzieć, co robisz? Wyjeżdżasz gdzieś? – pytała.
- Wyprowadzam się – odparł.
- Jak to wyprowadzasz się. Przecież jesteśmy w trakcie przygotowań do ślubu – mówiła podniesionym głosem.
- Żadnego ślubu nie będzie. Zrywam i nie chcę mieć nic wspólnego z tobą ani z twoim bratem – odparł – zostawiam ci ten dom, ale masz mi go spłacić – dodał, po czym wsiadł i odjechał.
Przez jakiś czas krążył bez celu po ulicach stolicy. Podjechał pod park w okolicy firmy, wysiadł z auta i wydawało się, że idzie bez wyznaczonego celu, jednak było inaczej. Jego własne nogi poprowadziły go w kierunku jednej z ławek. To była ławka, gdzie z Ulą przeprowadzili wiele rozmów. Rozmów na sto procent prawdy. Było już późno, gdy postanowił pojechać do Sebastiana i poprosić go o kilka dni możliwości zamieszkania. Przyjaciel niby się zgodził, ale Marek widział, że mu to nie do końca na rękę.

Od tego czasu minęły dwa długie lata

W tym czasie wiele się zmieniło w życiu co poniektórych. Zaraz w dniu następnym juniorowi udało się wyjaśnić wszystko Ulce. Wczesnym popołudniem pojechał do Rysiowa wyjaśnił jej wszystko, co wiązało się z intrygą, powiedział również o rozstaniu z Febo.
- Ula ja zrozumiałem coś jeszcze – mówiąc do niej patrzył prosto w jej załzawione oczy – mianowicie zrozumiałem, że jedyną kobietą, którą kocham i już nigdy nie przestanę jesteś ty – Ula stała i nie umiała mu odpowiedzieć tym samym, mimo, że kochała go, a serce wyrywało do niego – wiem, że teraz jest ci trudno w to uwierzyć, ale ja będę na ciebie czekał. Czekał tak długo jak będzie trzeba – mówił. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że to będzie tak długo, a może i krótko. A jednak wierzył, że tak właśnie będzie.
Lecz ta będąc zbyt zranioną przez niego nie chciała z nim więcej mieć coś wspólnego. Może gdyby już wtedy wiedziała, jaką niespodziankę ma dla niej, ale i dla niego los postąpiłaby inaczej. No cóż czasu nie da się cofnąć. 

Życie jej nie rozpieszczało. Wręcz przeciwnie wiecznie pod górkę. Najpierw śmierć matki, później oszukana przez Bartka a potem utrata kogoś, kogo ona nadal kocha i jeszcze to, co do tej pory nie daje jej spokoju. A mianowicie utrata jednego z dwójki dzieci. 
Tak dokładnie Ula Cieplak była w ciąży ze swym kochankiem, a mówiąc dokładniej z Markiem Dobrzańskim. Przed tym nieszczęsnym zarządem byli ze sobą. Ona myślała, że Marek ją kocha. A okazało się to tylko dobrze uknutą intrygą. W obawie przed utratą weksli na jego udziały. Tylko, że junior Dobrzański nie przewidział takiej oczywistej rzeczy, a mianowicie, iż zakocha się w swej asystentce. Zrozumiał to, gdy było już za późno. Gdy każde z nich poszło swoją drogą. Przez te dwa lata żył jak mnich. Nie chciał się spotykać z innymi kobietami. Przestał chodzić do klubów. Uważał, że takim zachowaniem zdradził by Ule czego bardzo nie chciał zrobić. Po tym zarządzie rodzina się od niego odwróciła, on zerwał ze swą narzeczoną. I tylko z tego się cieszył. 
CDN…

piątek, 24 kwietnia 2020

NOWY ROZDZIAŁ część XIII

- Ula to może w takim razie pójdźmy do jakiejś kawiarenki na kawę i wówczas porozmawiamy – zaproponował Marek.
- Mam lepszy pomysł – rzekła – jedźmy do mnie zrobię kawy i będziemy mogli spokojnie porozmawiać. Mam również zrobiony obiad wystarczy tylko podgrzać.
Wsiedli do Marka samochodu i ruszyli w kierunku mieszkania Uli. Jechali w kompletnej ciszy. Cała trójka dorosłych zastanawiała się jak przebiegnie ta rozmowa. A Ula i Marek dodatkowo co senior Cieplak chce im powiedzieć. Nawet Beatka, której buzia potrafiła się nie zamykać dziś siedziała cicho. Dopiero, gdy byli w domu i siedziała w swoim pokoiku wyszeptała do Jaśka.
- Jasiu, co teraz będzie? Czy my wrócimy do Rysiowa z tatą? – szeptała, ale można było wyczuć strach w jej głosie. Również Jasiek nie wiedział co teraz.
- Nie wiem Betti. Ale nie martw się wszystko na pewno będzie dobrze – próbował jakoś pocieszyć młodszą siostrę.
W tym samym czasie w drugim pokoju przez dłuższą chwilę panowała cisza, którą w końcu przerwała Ula. Marek nie chciał się wtrącać i odzywać bez konieczności.
- To o czym chciałeś rozmawiać? – zapytała ojca.
- Jednak ja bym wolał rozmawiać tylko z tobą – odparł Cieplak.
- A ja chyba wyraziłam się jasno. Marek jest moim chłopakiem i nie mamy przed sobą żadnych tajemnic. Więc albo rozmawiamy przy Marku albo nie było tematu – odpowiedziała ojcu – zdania Marek nie zmienię. To tata doprowadził do tej sytuacji. Twoi rodzice jakoś nie mieli problemu z zaakceptowaniem mnie jako twojej dziewczyny, nawet polubili Jaśka i Beatkę. A mojemu ojcu przeszkadza to, że jesteś bardziej majętny niż my – zwróciła się do Marka nie pozwalając mu się odezwać.

Rodziców Marka Ula poznała już pierwszego dnia, gdy tylko zaczęła pracę w FD. Oboje państwo Dobrzańscy tego dnia byli w firmie ze względu na zebranie zarządu. Na ten dzień również do kraju przyleciał Aleks, na widok, którego ucieszyła się. Aleksa polubiła już we Włoszech, był sympatycznym, z poczuciem humoru młodym mężczyzną i wzbudzał ogólnie dobre wrażenie. Był całkowitym przeciwieństwem swojej siostry. Z Pauliną Ula nie potrafiła znaleźć wspólnego języka. Wiecznie wyniosła, z zadartym do góry nosem uważała się za nie wiadomo kogo.
Tego też dnia Marek przedstawił Ule rodzicom jako swoją dziewczynę. Od dnia zarządu kilka razy rodzeństwo Cieplaków gościło w domu rodzinnym Marka. Mimo swojej majętności nigdy nie pozwolili, aby Ula i Jasiek z Beatką czuli się gorsi, bo są mniej zamożni.

- To nie tak córcia – odezwał się Cieplak.
- Nie? A to ciekawe, bo gdy byłam w Rysiowie niemal codziennie wysłuchiwałam jaki to Marek jest zły, że mnie skrzywdzi, że będę przez niego płakać. Pytając cię o powód tej niechęci wciąż powtarzałeś jak utartą mantrę, bo on jest bogaty a my biedni. Widziałeś u mego boku jedynie tych wszystkich z Rysiowa czyli Dąbrowski, Matysiak i jeszcze kilku innych, z których ojcami się znasz. Według ciebie z nimi byłabym szczęśliwa. To wiesz, co ja dziękuję za takie szczęście. Z cała gromadką dzieci i mężem nierobem oraz alkoholikiem.
- Nie chciałem abyś cierpiała tak samo jak po rozstaniu z Szewcem – wszedł jej w słowo Cieplak.
- A ty musisz wszystkich wrzucać do jednego worka? Marek to nie Łukasz i nawet nie próbuj ich ze sobą porównywać. Czy ty sądzisz, że wszyscy są tacy sami? Jeśli tak to się mylisz. Marek to wspaniały człowiek, tak samo jak jego rodzice. Oboje z Markiem się kochamy i ty tego nie zmienisz. Bardzo mnie wspiera, pomaga w opiece nad Beatką, Jaśka codziennie wozi do szkoły i z niej przywozi. Dał mi pracę w wyuczonym zawodzie. Nigdy mnie nie zawiódł – mówiła do ojca.
- Panie Józefie – odezwał się milczący do tej pory Marek – nie wiem, co musiałbym zrobić, aby pan mnie zaakceptował. Ale jedyne o co mogę pana zapewnić to, to, że nigdy Uli nie skrzywdzę, bo bardzo ja kocham – mówiąc to chwycił Uli dłoń i kontynuował dalej – nie wiem jak dla pana, ale ani dla mnie, ani mojej rodziny nie ma znaczenia to kto z jakiej rodziny pochodzi. Ula to wspaniała, cudowna kobieta o pięknym nie tylko zewnętrzu, ale i wnętrzu – mówił młody Dobrzański.
Cieplak siedział i słuchał tego co mają do powiedzenia Ula i Marek.
- Ma pan wspaniałe dzieci. Ich bogactwem nie jest pełen portfel, ale to co posiadają w swoich sercach. I to się dla mnie liczy. Ule poznałem, gdy pracowała w fabryce mojego znajomego już wtedy zwróciła moją uwagę. Gdy podczas jej pobytu wraz z koleżanką we Włoszech mogłem poznać ją bliżej i to tam zrozumiałem, że zakochałem się w niej – widząc jednak, iż to co mówi nie robi zbyt wielkiego wrażenia na Cieplaku postanowił zrobić coś co planował już od jakiegoś czasu i w bardziej romantycznej scenerii.
- Panie Józefie w tym miejscu chciałbym prosić pana o rękę pańskiej córki i obiecuję kochać ją i nigdy nie skrzywdzić – następnie odwrócił się w stronę Uli i klęcząc przed nią z podniesioną głową wpatrując się w jej oczy zaczął mówić.
- Ula w obecności twojej rodziny chce prosić cię abyś została moją żoną. Kocham cię bardziej niż własne życie. Każdy dzień bez ciebie u mego boku jest dla mnie dniem straconym. Stąd moja prośba, czy zechcesz spędzić resztę swoich dni  wraz ze mną?
- Oczywiście, zostanę twoją żoną. O niczym innym nie marzę – odpowiedziała.
Marek wstał z kolan i mocno przytulił już swoją narzeczoną.
- Przepraszam za brak pierścionka – wyszeptał jej do ucha.
Ula tylko spojrzała z miłością w oczy ukochanego.
Cieplak pogratulował im, lecz nie okazywał jakiegoś wielkiego entuzjazmu. Ale w obecnej sytuacji wiedział, że nie albo zaakceptuje wybór córki albo zostanie sam. Jasiek również wtrącił kilka swoich słów podczas tej rozmowy i zapowiedział.
- Tato albo ty się zmienisz i zaakceptujesz Marka albo żadne z nas nie wróci do domu. Nie możesz wszystkich, którzy są bardziej majętni od nas mierzyć miarą Szewców. Nie każdy jest taki jak oni.
W końcu wiedząc, że nic więcej nie są wstanie zrobić odezwała się Ula.
- Będę podawać obiad. Jasiu zawołaj siostrę.
Cieplak do Rysiowa wracał z głową pełną myśli. Ta rozmowa może i nie przebiegła tak jak sobie to zaplanował. Lecz w obecnej sytuacji nie pozostało mu nic innego jak zaakceptować młodego Dobrzańskiego. W czasie tych paru godzin bardzo obserwował zachowanie tej dwójki wobec siebie. Również to jak traktowało Marka rodzeństwo Uli.

Dzieciaki już dobrze spały, Ula z Markiem siedzieli w salonie na kanapie, gdy ten się odezwał.
- Bardzo cię przepraszam, że nie miałem ze sobą pierścionka i kwiatów – mówił strapiony – ale obiecuję to nadrobić. Pierścionek już od kilku dni leży u mnie w domu, bo miałem na tę uroczystość inne plany.
- Nic nie szkodzi. Przecież nie o kwiaty i pierścionek tu chodzi – odparła mu szczęśliwa już niedługo pani Dobrzańska.
- Masz rację kochanie. Najważniejsze, że się kochamy. Lecz i tak zrealizuję to co zaplanowałem – rzekł pewny tego co zamierza uczynić.
- A można wiedzieć co takiego zaplanowałeś?
- To miała być niespodzianka i tak pozostanie – mówił z błyskiem w oku – nawet nie próbuj robić takiej minki, bo nie powiem – dodał widząc jak ta próbuje coś od swojego narzeczonego wyciągnąć.
Następnego dnia Marek wraz z Ulą po pracy pojechali do jego rodziców, aby również im powiedzieć o oświadczynach. Wiadomość ta jak można było przewidzieć bardzo ucieszyła seniorów Dobrzańskich. Dwa tygodnie później narzeczeni wylatywali do Mediolanu, gdzie Marek miał w planach oświadczyć się Uli. Podróż do Włoch była jedną z niespodzianek, a drugą była tam obecność Edyty. 


Wieczorem wybrali się na spacer i będąc przy Fontannie di Piazza Castello w blasku księżyca Marek ponownie oświadczył się Uli i wsunął na palec piękny pierścionek.
Na ślubnym kobiercu stanęli pół roku później przysięgając sobie w obecności gości i księdza miłość, wierność i uczciwość.
Również Aleks i Edyta kilka miesięcy później złożyli śluby małżeńskie. A sama Edyta wyprowadziła się do Włoch.
Cieplak z czasem zaczął przekonywać się do Marka.
KONIEC.

piątek, 17 kwietnia 2020

NOWY ROZDZIAŁ część XII

Po tygodniu pobytu w Rysiowie Ula postanowiła wrócić do Warszawy, ale z drugiej strony nie chciała zostawiać ich wszystkich samych. Mimo, że ojciec był na nią zły i wciąż nie mogli się wspólnie porozumieć było jeszcze rodzeństwo. I to oni potrzebowali w szczególności jej pomocy. Beatka nadal miała gips, a co za tym szło potrzebowała pomocy we wszystkim. W tej sytuacji uznała, że zabierze małą ze sobą. W sobotę jak i w poprzednie dni przyjechał Marek z tą różnicą, że był już od rana. W tygodniu przyjeżdżał po piętnastej i siedział u nich przez kilka godzin.
- Postanowiłam wrócić do Warszawy i zabrać ze sobą Beatkę – powiedziała Ula do Marka, gdy siedzieli u niej w pokoju.
- Dlaczego? – zapytał nieco zaskoczony tą decyzją.
- Tam mam bliżej do lekarza, a i Ty miałbyś do mnie bliżej – próbowała tłumaczyć, ale coś było nie tak. Marek najwyraźniej to wyczuł.
- Chyba nie do końca? Ula możesz mi powiedzieć co się dzieje? – dopytywał młody Dobrzański.
- Nic się nie dzieje. Po prostu tak będzie lepiej – próbowała wymigać się od wyjaśnień.
- Ula proszę powiedz mi co się dzieje. Widzę, że coś jest nie tak – mówił patrząc jej prosto w oczy.
Ula siedziała przez chwilę w milczeniu i zastanawiała czy powiedzieć mu prawdę czy nadal kłamać. W końcu postanowiła powiedzieć mu o wszystkim.
- Chodzi o mojego ojca. Od dosyć dawna nie umiem się z nim dogadać. Najpierw miał mi za złe, że wyjechałam na Śląsk. Myślałam, że z czasem mu przejdzie. Jednak tak się nie stało. Wręcz przeciwnie coraz bardziej wypominał mi ten wyjazd, że wszystko zwaliłam na jego barki. Jednego razu zarzucił mi, że ten wypadek Beatki to poniekąd moja wina. Bo mogłam zeznawać tak jak chciał ten drań. Wówczas jego matka nie chciałaby się na nas mścić – Marek przysłuchiwał się i nie mógł zrozumieć zachowania Cieplaka, ale to, co usłyszał dalej zaszokowały go jeszcze bardziej - A gdy powiedziałam mu o tobie i to, że się spotykamy, mieszkanie z nim stało się nie do zniesienia. Wciąż powtarza mi, że nie powinnam się z tobą spotykać. Bo jesteś bogaty, a my jesteśmy biedni, że zapewne mnie skrzywdzisz. Według jego zdania powinnam związać się z którymś z Rysiowa, a najlepiej gdyby to był Dąbrowski. Próbowałam tłumaczyć, lecz on nie słucha. Zapewne zauważyłeś jego zachowanie, zawsze jak ty przychodzisz on wychodzi z domu – skończyła mówić, a jej twarz była mokra od łez. Widać było, że bardzo przeżywa to, co się dzieje. Obawiała się, że po tym wszystkim, co powiedziała Marek może chcieć ją zostawić. Natomiast ten przysiadł tuż obok dziewczyny objął ją i zaczął uspokajać.
- Już spokojnie Ula. Wszystko będzie dobrze zobaczysz. A twój tato jeszcze się do mnie przekona. Kocham cię i to się nie zmieni – Ula uspakajała się w objęciach ukochanego. Kolejny raz przekonała się, iż ramiona ukochanego dają jej ukojenie i… i coś, czego nie czuła nigdy dotychczas nawet będąc z Łukaszem. To coś to poczucie bezpieczeństwa. A i sam Marek w takich sytuacjach gdyby tylko mógł odgrodziłby ją od całego zła na tym świecie. Parę razy będąc samemu wieczorem porównywał mimo woli Ule do Pauliny. Zastanawiał się w takich razach jak mógł być tyle lat w związku z Febo. Ula była spokojna, nie podnosiła głosu w przeciwności do byłej narzeczonej.  Chwilami odnosił wrażenie, że z jednej strony jest krucha i delikatna jak porcelana, a z drugiej zaś strony potrafiąca walczyć o siebie i swoich bliskich. Potrafi powiedzieć dość, jeśli taka zachodzi potrzeba. Kiedy już Ula uspokoiła się Marek zapytał.
- Kiedy chcesz się przeprowadzić?
- Myślałam o dniu jutrzejszym – odparła.
- To przyjadę po was i pomogę Ci z Beatką – zaproponował. Mogę przyjechać już do południa i jak będziesz już gotowa to zawiozę do Warszawy.
- Myślę, że to dobry pomysł. Możesz przyjechać do południa i zostać do obiadu, a później możemy jechać do Warszawy – poparła jego pomysł.
Jak się okazało w niedzielne popołudnie nie tylko Beatka przeniosła się do mieszkania siostry, ale również Jasiek.
Po tym jak Ula rozmawiała z bratem wieczorem, że w niedziele wyjeżdża z Rysiowa i zabiera siostrę ten długo nie musząc prosić Uli zaczął pakować swoje rzeczy.

W końcu Ula dostała wezwanie do sądu na rozprawę w związku z potrąceniem Beatki również Jasiek dostał takie wezwanie. Rozprawa miała odbyć się tydzień po tym jak Betti mieli ściągnąć gips. Do sądu przywiózł ich Marek. Tuż przed salą rozpraw spotkali ojca, który chciał podejść, lecz wyszła z sali kobieta i wezwała wszystkich informując o rozpoczęciu się rozprawy.
Oskarżona z początku wciąż twierdziła, że jest nie winna. W końcu prokurator przedstawił pierwszy i zdawać by się mogło kluczowy dowód w tej sprawie. A było to nagranie z monitoringu na, którym widać jak oskarżona celowo kieruje swoim autem w stronę małej Cieplakówny, później było tylko coraz gorzej każdy kolejny świadek zeznawał na niekorzyść pani Szewc. W pewnym momencie, gdy sędzia zapytał jak oskarżona ustosunkuje się do tych zeznań.
- Tak zrobiłam to, ale nie chciałam jej zabić tylko nastraszyć. Wszystko to było spowodowane moim złym stanem po osądzeniu i zamknięciu mojego syna. To miało tylko nastraszyć tę całą rodzinę – odpowiedziała Szewcowa.
Tą wypowiedziom tylko zaszkodziła sobie i po półgodzinnej przerwie został ogłoszony wyrok. Sąd wymierzył karę pozbawienia wolności na 10 lat oraz pozbawił dożywotnio prawa do wykonywania pracy z dziećmi oraz młodzieżą. Swój wyrok uzasadnił brakiem jakiejkolwiek skruchy oraz brakiem empatii również ilość zeznań i dowodów nie pozwalały na inny wymiar kary. Lecz to nie było wszystko co czekało na byłą panią dyrektor, a czego kompletnie się nie spodziewała. A tę wiadomość miała usłyszeć za kilka dni i tak też się stało. Tego dnia miała wizytę swojego męża.
- Złożyłem papiery rozwodowe – usłyszała Szewcowa z ust męża chwilę po tym jak usiedli do jednego ze stolików w Sali widzeń.
- Co proszę?
- Dobrze usłyszałaś. Wniosłem o rozwód.
- Ty chyba sobie żartujesz – mówiła podniesionym głosem.
- Nie, nie żartuję. Mam dość tego wszystkiego. Mam serdecznie dość ciebie i twojego syna – rzekł.
- Przecież to również twój syn – rzekła.
- Przypominam ci, że ja go tylko przysposobiłem, gdy miał kilka lat – odparł.
- Jesteś podłym draniem – usłyszał.
- Nie większym niż ty i Łukasz. Ja nikogo nie próbowałem zabić i nie zgwałciłem żadnej kobiety oraz nie pobiłem – odpowiedział, po czym pożegnał się zwykłym do widzenia i wyszedł.
Data rozwodu była wyznaczona na za dwa miesiące. W ten właśnie sposób rozpadła się tak bardzo szanowana rodzina Szewców. Sam Szewc jeszcze w trakcie oczekiwania na rozprawę wystawił na sprzedaż dom i wyprowadził do Kielc w swoje rodzinne strony. Swoją firmę również przeniósł.

Ula wraz z rodzeństwem i Markiem wyszli na zewnątrz, gdy usłyszeli wołanie ojca.
- Chciałem z wami porozmawiać czy możemy? – usłyszeli, gdy tylko podszedł.
- Słuchamy odpowiedziała mu najstarsza córka – my nie mamy z Markiem przed sobą tajemnic, więc albo mówisz, o co chodzi albo się żegnamy – dodała widząc, że ojciec nie ma zamiaru rozmawiać przy młodym Dobrzańskim.
- Spokojnie Ula ja mogę poczekać w samochodzie. Wy idźcie i porozmawiajcie ja w tym czasie zadzwonię tylko do mamy i powiem, że się spóźnimy – odezwał się milczący do tej pory Marek.
- Nie. Jeśli tato chce rozmawiać to albo przy tobie albo wcale – odpowiedziała mu Ula.
Widząc, że jej nie przekona do zmiany zdania został, co jednak nie bardzo podobało się Cieplakowi.
CDN…