piątek, 31 stycznia 2020

NOWY ROZDZIAŁ część II

Siedziała przy swoim biurku i sprawdzała przekazane przez swojego szefa dokumenty.
- Cholera, jak to tłumaczka się rozchorowała? - usłyszała podniesiony głos swojego szefa dobiegający z gabinetu – i skąd ja teraz na już wezmę innego tłumacza? - nagle drzwi się otwarły.
- Ula proszę znajdź mi tłumacza języka włoskiego na godzinę jedenastą – usłyszała polecenie.
- A może ja mogłabym pomóc? - nieśmiało zaproponowała swoją pomoc. Ten spojrzał na Cieplak.
- A ty znasz włoski? - padło z jego ust.
- Tak, jeszcze podczas studiów robiłam różnego rodzaju kursy i zdobyłam odpowiednie certyfikaty nie tylko z języka włoskiego, ale i angielskiego oraz niemieckiego – odpowiedziała. Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem.
- Dobrze. Jak się sprawdzisz to dostaniesz ekstra premię – rzekł – na godzinę jedenastą ma przyjechać prezes naszej firmy pan Carlo Accardi – wyjaśnił jeszcze Uli kto ma przyjechać i ponownie zamknął się w swoim gabinecie. Do czasu przyjazdu prezesa Ula chciała zrobić jak najwięcej z tego co miała zlecone.

Kilka minut po wyznaczonej godzinie do sekretariatu weszło trzech mężczyzn jeden miał około pięćdziesięciu paru lat, a dwaj pozostali mieli około trzydziestu kilku lat. Cała trójka rozmawiała po Włosku. Ula zrozumiała, że to już. Podeszła do mężczyzn i przedstawiła się oraz zaprowadziła ich do dyrektora finansowego. Dyrektor przywitał się z gośćmi i przedstawił ich Uli.
- To jest Ula Cieplak moja asystentka oraz tłumacz, a to Ula nasz Prezes Carlo Accardi oraz Aleksander Febo i Marek Dobrzański przyjaciele pana Carlo – zakończył prezentację.

Przez cały czas trwania spotkania czuła na sobie spojrzenie jednego z dwójki młodych mężczyzn. Nawet gdy wraz z dyrektorem oprowadzali ich po hali produkcyjnej ci dwaj młodsi trzymali się z tyłu.
Po prawie dwóch godzinach goście opuścili zakład, a Ula odetchnęła z ulgą. Faktem było to, że jeden z tej dwójki również wpadł jej w oko.

Po pracy była umówiona z Edytą w jednej z galerii handlowych. Edyta cały czas o czymś mówiła, ale Ula zdawała się jej nie słuchać.
- Ula czy ty mnie słuchasz? - padło z ust przyjaciółki, co wyrwało ją z zamyślenia.
- Przepraszam, zamyśliłam się – odparła Cieplak.
- A czy można wiedzieć o czym tak rozmyślasz? - zaciekawiła się koleżanka.
- O niczym konkretnym – próbowała jakoś wykręcić się od odpowiedzi.
- Coś tu ściemniasz. Gadaj mi natychmiast, co jest grane – naciskała na Ulę przyjaciółka.
Ula przez chwilę zastanawiała się czy opowiedzieć Edycie co się wydarzyło dziś w pracy. Ta druga była od tygodnia na urlopie i nie wiedziała co się dzieje w zakładzie. W końcu się odezwała.
- Opowiem ci, ale chodźmy gdzieś sobie usiąść. Zamówimy po kawie i pogadamy – rzekła Ula i poprowadziła koleżankę do jednej z restauracji. Zajęły miejsce, zamówiły kawę i po chwili Ula już opowiadała.
- Dzisiaj do firmy przyjechał prezes, a wraz z nim jeszcze dwoje młodych mężczyzn. Oboje mieli po jakieś około trzydzieści parę lat. A jeden z nich spodobał mi się bardzo. Brunet z dołeczkami w policzkach, gdy tylko się uśmiechnie one się ukazują i oczach koloru górskiego lodowca – opisywała Ula jednego z mężczyzn aż jej własne oczy się śmiały.
- Prezesa znam, ale tych dwoje już chyba nie – mówiła Edyta i widać było, że stara się przypomnieć czy rzeczywiście nie zna tych mężczyzn – a nie wiesz jak się nazywają? - dopytywała się koleżanka.
- Ten jeden miał takie nazwisko brzmiące jakby z Włoskiego... Febo czy jakoś tak. Tego drugiego nie pamiętam, ale brzmiało po polsku. Lecz całą trójką rozmawiali po włosku – wyjaśniła Ula.
- Mówisz, że jak nazywał się ten jeden? - zapytała aby natychmiast samej odpowiedzieć – Febo, tak? - Ulka kiwnęła głową na znak potwierdzenia.
Edyta wyjęła telefon i włączyła w nim przeglądarkę internetową po czym wstukała nazwisko Febo aby za chwilę pokazać Uli zdjęcie i móc przeczytać kilka informacji o nim samym.
Aleksander Febo – lat trzydzieści pięć współwłaściciel firmy modowej Febo&Dobrzański, pełniący obecnie funkcję dyrektora finansowego – przeczytała Edyta i pokazała zdjęcie ów mężczyzny Uli.
- Spójrz to ten?


- Dokładnie – odparła Ula i dokładniej przyjrzała się fotografii, by po chwili rzecz – spójrz na to zdjęcie w tle. To ten drugi – mówiła.
- Może to jest Dobrzański? - rzekła Edyta i natychmiast wystukała na klawiaturze.
Wyświetliło jej się zdjęcie młodego Marka Dobrzańskiego oraz informacja o nim samym.

 
Obie posiedziały jeszcze jakiś kwadrans dokończyły pić kawę i poszły na zakupy. Ale tym razem to Edyta była dziwnie milcząca.

W jednej z Sosnowieckich restauracji późnym popołudniem siedziało dwóch mężczyzn i cicho rozmawiało, ale brunet wydawał się jakby nieobecny.
- Widzę, że chyba jakaś brunetka wpadła ci mój drogi w oko – mówił Febo do Marka, a temu tylko oczy się śmiały na samo wspomnienie.
- Masz rację, chyba wpadłem po uszy. A te jej oczy, widziałeś?
- Nie, nie widziałem. Nie przyglądałem jej się aż tak bardzo jak ty – odparł zgodnie z prawdą.
- Ma takie elektryzujące spojrzenie koloru błękitnego nieba – mówił rozmarzonym głosem Dobrzański.
- To może się z nią umów – zasugerował mu przyjaciele
- No nie wiem. Może ona ma kogoś, chociaż nie zauważyłem ani obrączki ani pierścionka – mówił Marek.
- Ale przecież możesz się z nią umówić na kawę, a to żadna zbrodnia. Wiesz takie niezobowiązujące spotkanie – namawiał go Aleks. Za to sam Marek coraz bardziej był gotów się umówić z tą pięknością.

W tym samym czasie co ta dwójka rozmyślała o sobie nawzajem kilkaset kilometrów dalej w rodzinnej miejscowości Uli miały miejsce dziwne wydarzenia.
- Panie Józefie ja muszę spotkać się z Ulą to bardzo ważne – mówił senior Szewc.
- Panie Szewc córka wyjechała i od ponad pół roku nie mieszka w Rysiowie – tłumaczył swojemu gościowi Cieplak.
- Ale tu chodzi o mojego syna – mówił wręcz błagalnym głosem i ze łzami w oczach.
- Ja mogę zadzwonić do córki i przekazać jej, że chce pan z nią rozmawiać, ale adresu nie mogę podać – wyjaśnił mu ojciec Uli.
Szewc spojrzał na Cieplaka z niemą prośbą aby tak uczynił i to najlepiej teraz.

Ula siedziała w mieszkaniu i rozmyślała o tym nieprzeciętnie przystojnym mężczyźnie, gdy zadzwonił jej telefon. Spojrzała na wyświetlacz i nacisnęła zieloną słuchawkę widząc kto dzwoni.
- Dzień dobry tatusiu – przywitała się.
- Dzień dobry córcia. Dzwonię do ciebie na prośbę pana Szewca. Bardzo chciał z tobą o czymś rozmawiać – mówił.
- Powiedz mu, że ja nie mam ochoty ani zamiaru rozmawiać z żadnym z nich – poprosiła ojca.
- Ale, Ula to chyba coś ważnego.
CDN....

piątek, 24 stycznia 2020

NOWY ROZDZIAŁ część I

Po tym jak przez kilka kolejnych miesięcy niepowodzeń w poszukiwaniu pracy, ale i nie tylko Ula postanowiła wyjechać z rodzinnego miasteczka.  Jej ojcu nie spodobało się to.
- Ula dziecko, przecież tu też w końcu znajdziesz pracę - mówił Józef.
- Tato szukam jej już od ponad pięciu miesięcy i nic. Już postanowiłam wyjadę na Śląsk i tam spróbuję szczęścia. Na początek wyjadę na miesiąc zatrzymam się u Edyty - wyjaśniała ojcu, chociaż nie mówiła mu wszystkiego. 
Józef Cieplak był przekonany iż jej wyjazd podyktowany jest brakiem zatrudnienia, ale był jeszcze jeden powód. A nazywał się Łukasz Szewc.

Znała go jeszcze ze szkoły średniej lecz w tamtym czasie nie zamienili ze sobą nawet jednego zdania. Bliżej poznała go na uczelni. Przez jakiś czas spotykali się. Lecz ostatnie wydarzenia spowodowały iż chciała uciec jak najdalej od tego człowieka. 
Po wielu próbach udało się Łukaszowi namówić ją na wyjście do klubu. Ona nie lubiła takich miejsc, sądziła iż nie pasuje tam, lecz czego to nie robi się dla tej drugiej osoby. Cieplak nie należała do tych nawet ładnych, ale zdawało się, że chłopak tego nie zauważa. Z powodu ciągłego braku funduszy ubierała się w niemodne ubrania przerabiane po mamie, na nosie miała czerwone duże okulary dodatkowo nosiła aparat na zębach. Natomiast on przystojny, wysportowany blondyn o niebieskich oczach był obiektem westchnień wielu dziewczyn. Wyglądało, że oboje się kochają lecz tego sobotniego wieczoru wszystko runęło jak domek z kart, a chłopak okazał się najgorszym z najgorszych. 

Oboje wybrali się na imprezę do jednego z Warszawskich klubów. Początkowo bawili się wspólnie on pił piwo, a jej zamówił jakiegoś kolorowego drinka. Gdy do stolika przyniósł jej kolejnego, a ona upiła może za dwa łyki poczuła się jakoś dziwnie. Obudziła się nad ranem, rozejrzała po pomieszczeniu próbując przypomnieć sobie gdzie jest, ale na próżno. Nagle do jej uszu dobiegł dźwięk otwieranych drzwi odwróciła się w tym kierunku.
- Łukasz gdzie ja jestem? - zapytała chłopaka, który wyszedł właśnie z łazienki.
- U mnie - odparł z jakimś dziwnym uśmieszkiem na twarzy.
- A możesz mi wyjaśnić co ja tu robię? - dopytywała, jednocześnie próbując sobie przypomnieć przebieg wczorajszego wieczoru i nocy.
Lecz ten nie odpowiedział na jej pytanie tylko rzucił.
- Ubierzesz się musisz już iść.
Dopiero jak się ruszyła aby wstać poczuła jakiś dziwny ból w okolicy krocza i spojrzała na pościel, a ta była zakrwawiona. Spojrzała na chłopaka.
- Dlaczego to zrobiłeś? - rzekła przez łzy.
Ten tylko patrzył w jej kierunku nic nie mówiąc, po chwili usłyszała tylko.
- Pospiesz się czekam na gości. 
Ula szybko ubrała się i wyszła od swojego już byłego chłopaka. Zrozumiała dlaczego niczego nie pamięta, Łukasz musiał jej podać pigułkę gwałtu. Tego ranka wróciła do domu i pierwszą rzeczą jaką zrobiła to weszła pod prysznic. Stała pod strumieniem wody, a gąbką tak długo szorowała swoje ciało jakby chciała zmyć z siebie wszystkie wspomnienia z tego co się wydarzyło. Trwało to chyba z godzinę, a ona i tak miała wrażenie, że cały czas czuje na sobie zapach Łukasza. Nikomu o tym nie powiedziała. Nie sądziła aby ktoś jej uwierzył. Wszyscy dobrze znali młodego Szewca i jego rodzinę. Cała rodzina Szewców była znana w okolicy. Jego matka była dyrektorką w Rysiowskim liceum, ojciec to znany przedsiębiorca. Na pytanie dlaczego nie widuje się z Łukaszem odpowiedź miała tylko jedną.
- Rozstaliśmy się, każde z nas ma inne priorytety w życiu. 
Oprócz tego, że nikt jej zapewne nie uwierzy dochodził wstyd i to chyba było najgorsze. I tak do końca studiów Ula odizolowała się od innych, zamykała się w pokoju i ślęczała nad książkami. 
Studia skończyła z wyróżnieniem w dodatku były to dwa kierunki ekonomię oraz zarządzanie i marketing. Jeszcze podczas nauki zdobyła certyfikaty z języka niemieckiego, angielskiego oraz włoskiego. 
Tak więc brak zatrudnienia to jedno, a dwa to Łukasz i to chyba było głównym powodem wyjazdu. Często widywała go będąc na przykład na zakupach czy spacerując po okolicy z młodszą siostrą.



Józef Cieplak w końcu przystał na pomysł swojej najstarszej córki. Ula spakowała najpotrzebniejsze rzeczy pożegnała z rodziną i wyjechała pełna nadziei na poprawę swego i swej rodziny losu. Wsiadła do pociągu relacji Warszawa - Katowice lecz docelowym miejscem jej podróży był Sosnowiec. Znalazła wolne miejsce, usiadła mając przed sobą kilka godzin jazdy. Oparła czoło o szybę przymknęła oczy i ujrzała obrazy ze swojego życia, a one zmieniały się jak w jakimś kalejdoskopie. Od tych radosnych, szczęśliwych chwil po smutne jak śmierć mamy i te sprzed niespełna roku. To tamtego ranka postanowiła nigdy więcej się nie zakochać. 
- Wolę być sama, przynajmniej żaden mężczyzna mnie nie zrani, nie oszuka. Kiedyś marzyłam o pięknej, spełnionej miłości, ale teraz wątpię aby taka istniała - rozmyślała. 
Ten wyjazd miał jej pozwolić zapomnieć i otworzyć nowy rozdział życia. Życia bez mężczyzn. Lecz nie wiedziała jaką ma dla niej niespodziankę los. Bo czy jedno złe doświadczenie może przekreślić nasze marzenia i pozwolić nam na całkowite odosobnienie?
Na obecną chwilę tak sądziła panna Cieplak, ale nie ma czemu się dziwić.



Po czterech godzinach wreszcie dotarła do celu. Na dworcu w Sosnowcu czekała już Edyta, koleżanka jeszcze z czasów liceum. To u niej miała przez jakiś czas zatrzymać się Ula.
- Ulka jesteś nareszcie - usłyszała
- Witaj kochana. Mam nadzieję, że nie sprawię ci kłopotu.
- Ulka nie gadaj głupot. Mam dla ciebie niespodziankę, ale to już w domu - usłyszała od koleżanki.
Wyszły przed dworzec udając się na przystanek autobusowy po niespełna kwadransie były już na miejscu.
- To twój pokój, rozpakuj się i przyjdź do kuchni. Zrobię  nam kawy i pogadamy - mówiła Edyta.
- Dziękuję ci. Co to za niespodzianka, o której mówiłaś - mówiła Ula po tym jak już obie siedziały w salonie przy filiżankach aromatycznej kawy.
- Po tym jak ostatnio rozmawiałyśmy, ja trochę rozejrzałam się po tutejszym rynku pracy. I myślę, że znalazłam dla ciebie pracę - odparła.
- Naprawdę, gdzie? - pytała zaskoczona Cieplak.
- Wiem, że to nie jest szczyt twoich marzeń, ale będzie lepsza taka niż żadna.
- Edzia proszę cię do rzeczy.
- U mnie w zakładzie potrzebują pracownicy do biura, a dokładniej to sekretarki dyrektora do spraw finansowych.
- A co to za firma? - dopytywała
- Zajmujemy się produkcją części do AGD. I jeśli jesteś zainteresowana to w poniedziałek masz przyjść na rozmowę - odpowiedziała jej Edyta.
- Dziękuję ci, dziękuję - wykrzyczała i rzuciła się na szyję koleżance. Lecz ta radość w momencie znikła z jej twarzy.
- Co jest, stało się coś?
- I tak i nie. Zobacz jak ja wyglądam, nawet nie mam w co się ubrać. Moje wszystkie ubrania tak wyglądają.
- Tym się nie martw. Jutro ja mam wolne to obie pójdziemy do sklepów i coś kupimy. Tylko nie protestuj ja ci pożyczę, a jak zaczniesz zarabiać to mi oddasz.  
Ta po raz kolejny tego dnia dziękowała ze łzami w oczach i sądziła, że przyjazd tu może być najlepszą rzeczą jaką zrobiła. Wieczorem zadzwoniła do rodziny z dobrymi wieściami.
- To wspaniale córcia, może wreszcie ci się poszczęści i również narzeczonego znajdziesz - mówił Józef.
- Tato ja tu przyjechałam do pracy, a nie szukać męża - odparła.



Od jej przyjęcia do pracy minęły cztery miesiące. Po okresie próbnym dostała umowę na czas nieokreślony, a zarobki jakie otrzymywała pozwoliły na wynajęcie czegoś dla siebie i nawet wysyłać część pensji rodzinie. Cieszyła się z tego. Czuła, że jej życie w jakimś sensie wkroczyło na właściwe tory.
-No Ulka pracę masz, mieszkanie również to tylko jakiegoś faceta ci trzeba - mówiły koleżanki gdy jednego razu odwiedziły ją.
- Ja tam wolę być samej. Dobrze mi z tym - mówiła.
- No coś ty. Dobrze jest mieć kogoś do kogo można się wieczorem odezwać, kto pocieszy, przytuli - mówiła jedna z dziewczyn.
- Tak jak najbardziej, a w zamian za to ugotuj, posprzątaj - odpowiedziała Ula.
Nie chciała nikomu mówić co jest powodem takiej jej awersji wobec mężczyzn. A jak widać to co zrobił Łukasz wciąż głęboko było zakorzenione w niej samej. 
Kiedyś Edyta była świadkiem dziwnego zachowania Uli. Obie wybrały się na zakupy do galerii i po zakupach postanowiły wejść jeszcze do małej kawiarenki, złożyły zamówienie i usiadły przy stoliku. W pewnym momencie doszedł do nich jakiś mężczyzna, próbował zagadywać i gdy dotknął Uli ramienia ta zesztywniała po czym uciekła do toalety. 
- Wszystko w porządku? - pytała Edyta po wejściu za nią.
Ulka tylko pokiwała głową, ale nie patrzyła na koleżankę. Po paru minutach wróciły na miejsce. Ula odetchnęła z ulgą, gdy zauważyła, że mężczyzna odszedł. Widać było, jak Ulka zaczęła na powrót oddychać spokojniej. 
- Ula co się stało, czemu tak zareagowałaś? - drążyła Edyta.
- Opowiem ci, lecz gdy będziemy już w domu, ale proszę zachowaj to dla siebie.
Tego dnia o tym co się wydarzyło wiedziała również Edyta. Kobieta była w szoku, nie mogła zrozumieć postępowania chłopaka, ona też go znała. 
- Ula powinnaś to zgłosić na policję, on powinien odpowiedzieć za to co ci zrobił.
- Edyta mówisz tak jakbyś nie znała jego i jego rodziny. Przecież nikt mi nie uwierzy, a stary Szewc zrobi ze mnie puszczalską - mówiła ze łzami w oczach. 
Ta doskonale wiedziała, że Cieplak ma rację. Łukasz wiele razy robił coś złego, a jego ojciec zawsze go wybronił robiąc z niego niewiniątko. Ale dobrze wiedziała, że Ulka nie powinna zamykać się w czterech ścianach, przecież nie każdy facet jest taki jak Szewc, lecz rozumiała teraz jej zachowanie. Bardzo chciała jej pomóc, chociaż nie miała żadnego pomysłu jak to zrobić. 
CDN...


piątek, 17 stycznia 2020

MARZENIA

- Nazywam się Ula. Ula Cieplak, a już niedługo Ula Dobrzańska. Ktoś mógłby mi zarzucić, że popełniam błąd, wychodząc za mąż za Marka. Ale nikt nie wie co czuło każde z nas od początku naszej znajomości. Dlatego jeśli macie chwilę to zapraszam do lektury. Jak sięgam pamięcią zawsze bardziej od Języka polskiego wolałam matematykę. Więc będąc w liceum wiedziałam jakie studia wybiorę. To tam pierwszy raz widziałam jego, przystojnego, kruczoczarnego mężczyznę z dołeczkami w policzkach. Każde z nas było na innym roku, ale już wówczas na jego widok moje serce biło dziwnie mocno. Później na ponad rok nasze drogi rozeszły się. Marek skończył studia i jak się okazało zaczął pracować w rodzinnej firmie, a ja miałam przed sobą jeszcze rok studiowania. Te dwanaście miesięcy minęło szybko. Przez ten okres zapomniałam albo raczej przestałam myśleć o Marku, miałam inne zmartwienia. Nie byliśmy nigdy zamożną rodziną, a po śmierci mamy było nam jeszcze trudniej. Musieliśmy zacząć oszczędzać na wszystkim. Ja przez swój wygląd nie miałam koleżanek ani przyjaciół. Tata podupadł na zdrowiu, jego serce odmawiało posłuszeństwa. Po studiach nie mogłam znaleźć pracy. Gdy w akcie desperacji próbowałam zatrudnić się jako salowa w szpitalu odmówiono mi przyjęcia. A w odpowiedzi usłyszałam - Ta praca jest poniżej pani kwalifikacji.

- Nazywam się Marek. Marek Dobrzański wieczny Casanova, król nocnych imprez takim widziało mnie otoczenie. Skończyłem studia na kierunku zarządzanie zasobami ludzkimi. Ulę pamiętam z tego czasu jak przez mgłę. Nawet nie wiem czy zamieniłem z nią w tamtym czasie chociaż z jedno zdanie. Zresztą już wtedy miałem oficjalną dziewczyną i zaraz po ukończeniu studiów zamieszkaliśmy wspólnie oraz podjęliśmy pracę w firmie mojego ojca. Ale ja nie potrafiłem być jej wierny. Wciąż włóczyłem się po klubach i różnych imprezach, a towarzyszył mi mój najlepszy przyjaciel Sebastian. I tak wyglądało moje życie oficjalna dziewczyna później narzeczona, a na boku mnóstwo chętnych dziewczyn, poczynając od panienek na jedną noc po modelki z firmy, a kończąc na moich asystentkach i sekretarkach. 

- Któregoś dnia znalazłam ogłoszenie o pracę w firmie modowej, postanowiłam spróbować tym bardziej, że była szansa na pracę w wyuczonym zawodzie. Na miejscu byłam przed czasem, jakież było moje zdziwienie gdy zobaczyłam Marka wychodzącego z firmy. On mnie nie poznał, ale ja jego tak. Udało mi się dostać tę pracę, a moje serce znów dziwnie się zachowywało. Z początku myślałam, że mi przejdzie, ale tak nie było. Z każdym dniem zakochiwałam się w nim coraz bardziej. To mnie wykańczało od środka. Musiałam nauczyć się panowania nad emocjami chociaż to było trudne. Najgorzej było gdy był blisko. Wiele razy ratowałam go przed wpadką, przyłapując go w niedwuznacznej sytuacji. Wymyślałam wówczas Paulinie różne rzeczy aby tylko ich nie przyłapała. 

- Pamiętam dzień kiedy to Ula przyszła w sprawie pracy. Jej wygląd budził niesmak. Stare, niemodne ubrania kompletnie do siebie nie pasujące oraz wielkie, zakrywające pół twarzy okulary koloru czerwonego. Ona już wtedy była świadkiem mojej niewierności względem Pauliny. Po rozmowie z kilkoma kandydatkami na stanowisko mojej asystentki postanowiłem dać szansę Uli. Wtedy już czułem jakąś nić porozumienia między nami. Z czasem ta znajomość przemieniła się w przyjaźń, bynajmniej tak mi się zdawało. Na Ulę zawsze mogłem liczyć. Ale pewien chytry plan uknuty przez Sebastiana miał tą przyjaźń zniszczyć. Bo ja głupek nie potrafiłem przyznać sam przed sobą, że to jest miłość. I gdy Olszański mi wmawiał, że ona jest zakochana we mnie nie wierzyłem. 

- Z każdym dniem byłam przekonana co do mojego odejścia z firmy. Nie umiałam przyglądać się dłużej temu co wyprawia miłość mojego życia. I mimo, że wiedziałam iż nigdy nie będziemy razem nie umiałam tego znieść. Marek był już prezesem. Dojrzałam do decyzji i napisałam wymówienie, następnego dnia w Rysiowie odwiedził mnie nie kto inny jak Marek Dobrzański i prosił abym wróciła. To wtedy podczas spaceru powiedziałam mu o swoim uczuciu do niego. Widać było, że jest w szoku. 
Wróciłam do firmy, ale starałam się trzymać dystans. To właśnie po moim powrocie Marek zaczął się jakoś dziwnie zachowywać w stosunku do mnie. 

- Ula miała świetne pomysły na firmę. Ale aby móc je zrealizować potrzebowałem jej. I tu wykluł się ten pomysł aby ją zacząć adorować. Niby nic takiego. Kilka miłych słów, jakieś wspólne wyjście do kina czy na lunch. Lecz nie było mowy o miłości. A jednak coś musiało być na rzeczy. Od pewnego momentu przestałem włóczyć się po klubach, modelki odeszły w kąt i wszystkie inne panny również. Co ja mówię jakie inne nawet Paulina przestała mnie pociągać. Owszem nie kochałem panny Febo, ale w łóżku było nam dobrze. O ile można tak powiedzieć. Lecz gdy zacząłem spotykać się z Ulą i poznawać ją bardziej na gruncie prywatnym zacząłem dostrzegać mnóstwo wad i niedoskonałości u Pauliny. Nawet wyprowadziłem się ze wspólnej sypialni. Ta podejrzewała mnie o kolejny romans, ale wytłumaczyłem się mnóstwem pracy przed zarządem i nie chcąc jej budzić. 

- Na trzy tygodnie przed zebraniem zarządu pokłóciłam się z Markiem. Opuszczając firmę było już późno nie miałam pojęcia gdzie idę, a nogi same poprowadziły mnie nad brzeg Wisły. Około godziny później znalazł mnie Marek. W jego oczach widać było radość, że mnie znalazł i nic mi nie jest. Wówczas pierwszy raz powiedział, że martwił się o mnie. 

- Tam nad Wisłą dotarło do mnie, że to co brałem za zwykłą przyjaźń było miłością. I tak szybko jak to dotarło tak jeszcze szybciej miałem to stracić. Gdybym tylko wiedział, że tak się stanie wówczas wiele rzeczy zrobił bym inaczej. Następnego dnia w ramach przeprosin zaprosiłem Ulę na wspólny wypad na weekend za miasto. Zgodziła się, a ja omal nie skakałem ze szczęścia pod sufit. W takim świetnym nastroju zastał mnie Olszański. Powiedziałem mu o moich uczuciach do Uli, a on mnie wyśmiał.
- Jak mogłeś się zakochać w czymś takim - mówił - przecież to najbrzydsza osoba jaką nosi ta ziemia. Nie mogłeś sobie znaleźć innej. Albo i nawet ożenić się z Pauliną? - dopytywał. 
Na te jego słowa gotowała się we mnie krew, ale postanowiłem puścić to mimo uszu. Przecież to nie on z nią będzie tylko ja. A dla mnie ona jest naj pod każdym względem. To tam na wyjeździe postanowiłem wyznać jej miłość. Wyjazd się udał, spędziliśmy wspólnie kilka cudownych chwil. A przede wszystkim wyznałem jej swoje uczucia. W jej oczach również i ja ujrzałem całe pokłady miłości do mnie. 

- Nagle bajka się skończyła usłyszałam, że wszystko to co było, jest grą. A ja głupia myślałam, że naprawdę się kochamy. Kolejny raz odeszłam z firmy, ale tym razem na dobre. Bynajmniej taki był mój zamiar. Marka nie chciałam ani znać ani nawet pamiętać. 

- Paulina odeszła zrywając zaręczyny, rodzice odwrócili się ode mnie. Matka, bo rozstałem się z Pauliną. Przecież byliśmy sobie przeznaczeni. Ojciec za to jak potraktowałem Ulę. Oboje wiedzieli, że zakochałem się w swojej asystentce. Ojciec co było dziwne po raz pierwszy stanął po mojej stronie, bo mama chodziła i chodzi wciąż na mnie obrażona. Mimo, że ślub już niebawem nie pogodziła się z moim wyborem. Trudno. 
Ula zwolniła się z pracy i tak jakby zapadła się pod ziemię. Nie miałem z nią kontaktu przez około miesiąc. Szalałem z rozpaczy, nie umiałem znaleźć sobie miejsca. W ciągu tego miesiąca zaniedbałem wiele spraw związanych z firmą, co mogło źle się to odbić na dalszej jej kondycji.

- Po miesiącu wróciłam do domu i będąc jednego razu w Warszawie w sprawie pracy spotkałam pana Krzysztofa Dobrzańskiego. Zaprosił mnie na kawę i podczas tego spotkania dowiedziałam się, że firma może upaść. Powiedział mi również o Marku. To dzięki tacie Marka udało nam się dojść do porozumienia. Chociaż, ja przez dłuższy czas trzymałam Marka na dystans. To całe porozumienie miało być tylko i wyłącznie na poziomie zawodowym. 

- Ula traktowała mnie jak zło konieczne. Niby rozmawiała ze mną, czasami nawet się uśmiechnęła. Za ten uśmiech dałbym się posiekać, on był piękny już wtedy lecz teraz jest jeszcze piękniejszy bo zdjęła aparat z zębów. Ojciec nam kibicował i liczył, że w końcu będziemy razem natomiast mama nie zmieniła zdania. Chyba była jeszcze bardziej zła, że Ula wróciła.

- Podczas jednej z kontrolnych wizyt mojego taty poznałam przystojnego lekarza. Mimo wciąż trwającej we mnie miłości do Marka zaczęłam spotykać się z Piotrem. Bo mimo tego, że kochałam to bałam się ponownego zranienia ze strony Marka. Sądziłam iż spotkania z Piotrem pomogą mi i odkocham się, ale jakże się myliłam. Widziałam jak Marek się stara, jak ciężko pracuje i robi wszystko abym zwróciła na niego uwagę. 

- Pojawienie się Piotra u jej boku zwaliło mnie z nóg. W końcu stwierdziłem, że dłużej tak nie mogę i postanowiłem wyjechać. Nie mogłem patrzeć na to co się dzieje. Ten cały doktorek był z nią niemal przez cały dzień. Przywoził do pracy i odwoził do domu. Na dzień przed moim wylotem umówiłem się z Sebą na piwo. To spotkanie przeciągało się do późnych godzin oraz nie skończyło na jednym piwie i wracając miałem wypadek i tak zamiast na lotnisku znalazłem się na oddziale szpitalnym. 

- Ten wypadek pozwolił mi zrozumieć, że nie jestem w stanie wyprzeć tej miłości, a Marka zastąpić Piotrem ani nikim innym. Jeszcze tego samego dnia zjawiłam się w szpitalu. 
Weszłam po cichu do sali, Marek zdawał się spać. A ja dzięki temu mogłam mu się dobrze przyjrzeć. Podeszłam do łóżka i usiadłam na metalowym krześle stojącym tuż przy łóżku. W końcu Marek obudził się i mogłam spojrzeć mu prosto w oczy i wyznać swoją miłość, ale i przeprosić za swoje zachowanie wobec niego.

- Ten wypadek pozwolił nam na ponowne zbliżenie się do siebie. Ula pozwoliła mi wyjaśnić wszystko od początku do końca. 

- Od tego dnia staliśmy się nierozłączni. Marek nadal piastuje stanowisko prezesa, a mnie mianowano na stanowisko wiceprezesa. ale to wszystko jest tylko dodatkiem do nas. Oboje bardzo się kochamy i to jest najważniejsze. Najbardziej martwi mnie brak akceptacji ze strony mamy Marka. 

- Ślub już za dwa tygodnie, ale mama jak widać nie zamierza zmienić zdania co do mojej wybranki. Cóż ja sam nie zamierzam dla widzi mi się mojej mamy rezygnować z własnego szczęścia. Kocham Ulę i to się nigdy nie zmieni. Pokochałem ją i nie zrezygnuję bo tak chce moja mama. Jeśli w dniu ślubu nie pojawi się w kościele to trudno jej wybór. 

- To już dzisiaj nastąpi ten najważniejszy dzień w życiu każdego człowieka. Już wiemy, że Helena nie pojawi się na ślubie ani na weselu. Marek dwa dni temu pokłócił się z nią o to. Targają mną wyrzuty sumienia, że to z mojego powodu popsuły się jego stosunki z matką. Z resztą ona sama powiedziała mi, że to ja jestem winna rozpadu związku Marka z Pauliną. Długo nad tym rozmyślałam, już miałam nawet zamiar odwołać ten ślub i odejść od niego, lecz pożaliłam się Ali i ta wybiła mi ten jakże głupi pomysł. 

- Słowa przysięgi składamy z powagą i wierzymy, że ich dotrzymamy. Po całej ceremonii wyruszamy na salę i tam dowiaduję się o wątpliwościach Uli. Wychodzimy na zewnątrz i tam tłumaczę jej, że moja miłość do niej jest dla mnie ważniejsza niż to co sądzi moja matka. 

- Wyszłam za mąż za wspaniałego człowieka, który kocha mnie tak samo mocno jak ja jego. Teraz mogę powiedzieć, że marzenia się spełniają. Będąc na studiach marzyłam o byciu tylko dziewczyną Marka Dobrzańskiego, a teraz zostałam jego żoną. Wreszcie jestem szczęśliwa. 

- Dzisiaj mogę powiedzieć, że tak jestem najszczęśliwszym facetem na ziemi. Mimo wielu zawirowań w życiu, błądzeniu i robieniu wielu złych rzeczy pokochała mnie najwspanialsza z istot. To nie kobieta, to anioł w ciele kobiety. Moja Ula, moja żona to chodzące dobro, jest mądra, szlachetna bo wybaczyła mi tę głupotę, życzliwa i mógłbym tak długo wymieniać przymioty mojej ukochanej.  
KONIEC

piątek, 10 stycznia 2020

MIŁOŚĆ OD PIERWSZEGO WEJRZENIA część VII

Przez ponad godzinę włóczył się bez celu po parku i zastanawiał jak zareagują jego bliscy na to co chciał zrobić. Dodatkowo martwił się o swoją narzeczoną. Z parku poszedł jeszcze do klubu usiadł na wysokim krześle przy bufecie zamówił szklaneczkę whisky, której zawartość wypił niemal za jednym razem, zamówił kolejną i jeszcze jedną. W końcu stracił poczucie czasu, a w kieszeni marynarki co i rusz dzwonił mu telefon lecz on nie miał ochoty na jakiekolwiek rozmowy.
- Witaj przystojniaku – usłyszał, odwrócił głowę w kierunku jakieś blondynki siedzącej obok.
- Może postawisz mi drinka – kontynuowała ów kobieta nie dając mu na powiedzenie czegokolwiek.
- Drink dla tej pani – rzekł Febo do barmana – a dla mnie to samo – dodał i wskazał na pustą szklaneczkę po whisky.
Ten wiecznie dzwoniący telefon zaczynał go drażnić. Wyciągnął go z kieszeni aby wyciszyć dźwięk, ale zamiast tego nacisnął na zieloną słuchawkę.
- Aleks? - słychać było kobiecy głos – Aleks, gdzie ty jesteś? Martwimy się o ciebie – ale on nie odpowiadał. Pewny, że wyciszył telefon położył go na bufecie i próbował zamówić kolejny raz alkohol.
- Dość na dzisiaj – usłyszał głos barmana.
- Jakie dość? Lej pan – mówił poirytowany Febo.
- Powiedziałem dość. Idź pan do domu – mówił spokojnie barman.
Ale to tylko jeszcze bardziej rozwścieczyło Aleksa. Drugi z barmanów usłyszał jak ktoś mówi przez telefon, podniósł go i przyłożywszy do ucha.
- Dobry wieczór pani – usłyszała Violetta.
- Dobry wieczór. Kim pan jest i dlaczego ma pan telefon mojego narzeczonego? - mówiła Kubasińska.
- Spokojnie proszę pani, już wszystko wyjaśniam. Jestem barmanem w klubie „Lord” na ulicy Wileńskiej. Pani narzeczony jest u nas już od kilku godzin i zaczyna się awanturować – usłyszała Violetta.
- Dziękuje panu. Ja zaraz po niego przyjadę – rzekła do mężczyzny z drugiej strony – ale proszę mi go dać do telefonu, ja postaram się go nieco uspokoić – poprosiła.
- Telefon do pana – słyszała jak barman mówi do Febo.
- Z nikim nie chcę rozmawiać – rzekł butnie Aleks.
Barman podsunął telefon na tyle blisko by ten usłyszał głos Violetty.
- Niech pani mówi – rzekł.
- Aleks to ja Viola – usłyszał.
- Viola? - mówił zdziwiony.
- Tak to jak proszę cię uspokój się ja zaraz po ciebie przyjadę – mówiła spokojnie chociaż cała w środku się gotowała.
Aleks w końcu się uspokoił i zdawało się jakby przysypiał przy barze.
Viola streściła rodzicom Aleksa gdzie ten się znajduje i że musi po niego jechać.
- Najpierw uspokój się, nie powinnaś się tak denerwować – mówił jej przyszły teściu, chociaż sam gotował się w sobie. Był strasznie zły na swojego syna – ja po niego pojadę tylko powiedz mi czy wiesz gdzie znajduje się ten lokal?
- Nie wiem, ale Marek może wiedzieć – odpowiedziała i chwyciła za telefon. Przeprosiła Dobrzańskiego o telefon o tak późnej porze i wyjaśniła w czym rzecz.
- Viola spokojnie ja pojadę i go przywiozę – rzekł.
- Ty chyba żartujesz – wysyczała przez zęby Ula.
- Ula zrozum, oni się o niego martwią – mówił spokojnie.
- Jakoś żadne z nich nie martwiło się o ciebie. Żadne z nich nawet nie przyszło i przeprosiło cię za to co ten robił – mówiła z coraz większą złością w głosie.
- Ula nie poznaję cię – rzekł aby zaraz dokończyć widząc minę żony – ty zawsze taka chętna do pomocy, życzliwa.
- Czy ty jesteś taki ślepy czy tylko mi się wydaje. A może już zapomniałeś ile krwi ci napsuł?
- Nie nie zapomniałem – odparł również podnosząc głos – mam dość tej rozmowy. Jadę po Aleksa, a ty zastanów się nad swoim postępowaniem – odwrócił się i wyszedł z sypialni, zabrał dokumenty i kluczyki od samochodu i pojechał pod wskazany przez Violettę adres.
Był zły na Ulę, nie rozumiał jej postępowania. To nie było do niej podobne. Ona potrafiła wybaczyć najgorszemu wrogowi, a jakoś Aleksowi nie. Czyżby było coś o czym on sam nie wie? Zastanawiał się. Już nie pierwszy raz kłócili się o albo przez Aleksa. Postanowił, że jak wróci to rano z nią o tym porozmawia. Nie mógł i nie chciał tego tak zostawiać. Ale nawet nie przypuszczał, że zagadka rozwiąże się sama dużo szybciej.

Ula siedziała na łóżku z podkulonymi nogami i zastanawiała się czy powinna powiedzieć Markowi prawdę. Prawdę, która spowodowała by, że Febo nie miałby już żadnej przychylnej osoby w firmie. Była nawet pewna, że Marek doprowadził by do jego zwolnienia. W jej nocnej szafce był pamiętnik, w którym leżały dowody przeciwko Febo.

Podjechał pod lokal i wszedł do środka rozejrzał się w końcu ujrzał Aleksa. Ten siedział przy barze i rozmawiał z jakimś blondynem.
- Aleks ona jest nie do ruszenia – mówił blondyn.
- Wiem i już nie musisz się tym zajmować. Szanowna pani Dobrzańska jest tak cholernie wierna swojemu Mareczkowi, że nie ma szans. A i ja już nie zamierzam się w to bawić i ty również odpuść.
- Jak to odpuść, to co już ci nie zależy na prezesurze? - pytał blondyn.
- Sebastian to już skończone. W najbliższym czasie mam zamiar wyjechać z kraju i odejść z firmy.
Marek stał tak chwilę i przysłuchiwał się tej dziwnej rozmowie. W pewnym momencie blondyn się odwrócił, uśmiechnął się i rzekł.
- Marek? Marek Dobrzański? - ten nawet nie odpowiedział tylko zacisnął pięść a blondyn poczuł silny ból, zatoczył się i upadł.
- Marek, co ty tu robisz? - zapytał Febo zdziwionym głosem.
- Violetta mnie prosiła abym po ciebie przyjechał – chwycił Febo pod ramię i wyprowadził z lokalu. Oparł o samochód po czym zapytał.
- Możesz mi wytłumaczyć o co chodziło temu idiocie Olszańskiemu?
Febo przez dłuższą chwilę milczał zastanawiając się nad tym czy powiedzieć o czym rozmawiał z Sebastianem.
- Miał wdać się w romans z Ulką i tym samym… - nie zdążył dokończyć, bo poczuł silne uderzenie.
Marek wsadził go do samochodu i zawiózł do domu.
- Rany boskie co się stało? - zapytała Marka pani Febo widząc rozciętą wargę syna.
- Niech sam wam powie – odpowiedział Marek i powiedziawszy dobranoc wyszedł. W momencie, gdy usłyszał rozmowę Febo z Olszańskim, a później jeszcze słowa samego Aleksa zrozumiał zachowanie swojej żony. Był wściekły sam na siebie, że niczego nie dostrzegł. Jej zachowanie tłumaczył tym, że jest w ciąży, a dodatkowo Febo tak podle zachował się z początku wobec Violetty.
Wrócił do domu wszedł po cichu do sypialni, gdzie umęczona płaczem i z głową pełną wątpliwości spała jego ukochana.

Od tego dnia a raczej nocy minął jakiś czas.
 Aleks ożenił się z Violettą i wyjechali do Włoch, gdzie na świat przyszedł ich syn. Chłopiec był wierną kopią swego ojca.
Nigdy nie doszło do pogodzenia się tych młodych ludzi. Ula opowiedziała co chciał zrobić Aleks i pokazała mu anonimowy list, w którym wszystko jest opisane, a co pokrywa się z tym co sam Marek usłyszał w klubie i od Febo. Aleks zdecydował się na odejście z firmy zachowując jednak swoją część udziałów. W Polsce została Paulina wciąż będąc ambasadorem firmy. Przez krótką chwilę obowiązki dyrektora finansowego przejęła Ula, ale ze względu na swój odmienny stan nie mogła być zbyt długo na tym stanowisku. W ciągu dwóch miesięcy od kupna domu młodzi już przeprowadzali się do niego.

- Maciuś musisz wyjeżdżać? - pytała jednego razu Ula swojego przyjaciela, który najwyraźniej pogodził się z myślą iż pani Dobrzańska będzie tylko i wyłącznie jego przyjaciółką.
- Ula muszę, widzisz nie ma tu dla mnie pracy – odparł.
- Przecież możesz przyjść do nas – usłyszał Szymczyk tuż za plecami. Odwrócił się i ujrzał Marka.
- U was? Ale jako kto?
- Jako dyrektor do spraw finansowych – odparł mu Dobrzański siadając obok przy stole.
- Maciek to świetny pomysł – odezwała się Ula widząc wahanie się przyjaciela.
- Ale przecież ty nim jesteś – rzekł do Ulki.
- Ja tylko jestem pełniąca obowiązki, a to różnica. Zgódź się – namawiała go i wraz z Markiem wyczekiwali odpowiedzi. Dodatkowo Ula w duchu dziękowała Markowi za ten pomysł.
- No dobrze zgadzam się – odpowiedział po chwili Maciek.
Po wyjściu gościa Ula podeszła do Marka i obejmując go dziękowała za propozycję pracy dla Maćka.
- Ula znam, go i wiem, że nie zawiedzie. A dodatkowo ty nie będziesz się o niego zamartwiać.
Maciek miał zacząć pracować już od najbliższego poniedziałku. I tak też się stawił w firmie. Wjechał na piąte piętro i tuż po wyjściu z winy ujrzał jak dla niego zjawiskowo piękną kobietę stojącą za ladą recepcyjną.
- Boże co to za anioł – przeszło mu przez głowę.
Jakiś czas później ta dwójka stanowiła wspaniałą parę.
I tak jak kiedyś Ula i Marek zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia tak teraz kolejna dwójka odczuwała to samo.
To dzięki tej miłości Maciek wreszcie zrozumiał, że to co uważał za miłość wobec Uli nią nie było.
KONIEC!!!!

piątek, 3 stycznia 2020

MIŁOŚĆ OD PIERWSZEGO WEJRZENIA część VI

Marek wyszedł, a ona ponownie zastanawiała się czy jej mąż mówił prawdę i rzeczywiście pojechał do Rysiowa.
Nie miała w zwyczaju kontrolować go, ale tym razem coś mówiło aby to sprawdzić. Postanowiła zadzwonić do swojej mamy i spróbować wypytać ją o spotkanie z Markiem. Wiedziała tylko, że musi tak poprowadzić tę rozmowę aby nie wyszło iż sprawdza wiarygodność swojego męża.
- Dzień dobry mamuś – rzekła jak tylko usłyszała głos swojej rodzicielki z drugiej strony słuchawki.
Rozmawiały z początku o mało istotnych rzeczach.
- Mamo, a czy mogłabyś przyjechać do nas wraz z Beatką? Mam dla niej kilka nowych sukienek uszytych przez Pshemko – w końcu zaproponowała i zastanawiała się co usłyszy w odpowiedzi.
- Ula, ale dzisiaj nie dam rady, jutro już prędzej.
- A masz jakieś plany na dzisiaj?
- No tak i poprosiłam nawet aby Marek przyjechał i mi pomógł. Wiesz, zbliżają się urodziny taty i chciałam żeby twój mąż mi pomógł w jednej sprawie – tłumaczyła się pani Cieplak.
Ula po tej wiadomości odetchnęła, że Marek nie ma żadnej kochanki i faktycznie pojechał do jej rodzinnego miasta. Pożegnała się z matką i rozłączyła.

- Marku nie możemy tego dłużej przed Ulą ukrywać – mówiła pani Cieplak siedząc przy kuchennym stole wraz z nim oraz mężem i pijąc kawę.
- Wiem mamo. Miałem jej dzisiaj powiedzieć, ale zadzwoniliście – odparł Dobrzański.
Tę rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. Józef poszedł otworzyć, a w progu ujrzał samego Maćka Szymczyka. Zaprosił gościa do środka. Maciek przywitał się ciepło z rodziną Cieplaków natomiast dość chłodno z Markiem.
- Wróciłeś na stałe? - zapytał Marek.
- A co boisz się? - odpowiedział pytaniem Maciek.
- Panowie – odezwał się Józef widząc, że ta rozmowa może skończyć się awanturą – Maciek wiesz dobrze, że Ula kocha Marka i to się nie zmieni. A i myślałem, że kochasz tę swoją dziewczynę, o której mówiła ostatnio twoja mama.
Maciek nie wiedział co powiedzieć. Owszem podczas swojego pobytu w Norwegii poznał dziewczynę. Wszystko układało się jak najlepiej do czasu, gdy przyjechał do rodziców i tak jakby za dotknięciem jakiejś czarodziejskiej różdżki ta głupia miłość wróciła. A po ujrzeniu samochodu Dobrzańskiego wstąpiła w niego jakaś nie do opisania złość. Marek siedział i nic nie mówił. Myślał, że ta miłość Szymczyka do Uli mu przejdzie, ale jednak nie. Szymczyk posiedział jeszcze jakiś kwadrans pożegnał się z państwem Cieplakami i wyszedł.
- To co Marek zdecydowałeś się na kupno domu od Dąbrowskiej? - pytał go teściu po wyjściu Szymczyka.
- Jak najbardziej tak. Oczywiście jeśli Bartek wraz ze swoją mamą są zdecydowani – rzekł młody Dobrzański.
- Tak są zdecydowani. Bartek ma przyjechać na przyszły tydzień i będzie chciał dokonać formalności. Podobno tam we Francji nieźle zarabia i zabiera tam matkę – wyjaśniła Magda Cieplak.
- W takim razie przekażcie mu, że jestem zdecydowany - odparł Marek.
Cieplakowie obiecali, że jak tylko Bartek się odezwie umówią ich na konkretny dzień. Rodzice Uli bardzo cieszyli się, że ich najstarsza córka zamieszka tak blisko. Za to Marek wiedział, że tym prezentem sprawi wielką radość swojej żonie. Zdawał sobie sprawę iż Ula zawsze chciała mieszkać gdzieś w pobliżu rodziny, chociaż nigdy nie skarżyła się na mieszkanie w bloku, które zresztą sama wybrała.

Violetta czuła się dobrze, Aleks dbał o swoją narzeczoną jak tylko potrafił. Widać było nawet przychylność jego ojca wobec niego samego. Ale za to rodzina Dobrzańskich zwłaszcza seniorzy traktowali go inaczej niż dotychczas. Oni cały czas mieli żal do tego młodego mężczyzny, że tak podle się zachowywał względem Marka. Ula również nadal nie przepadała za młodym panem Febo. Doszło nawet do rozmowy tej dwójki jednego razu. Ula siedziała w bufecie czekała na zamówioną sałatkę i w międzyczasie popijała sok. Była tak pogrążona we własnych myślach, że nie zauważyła jak ktoś stoi tuż przy niej.
- Dzień dobry Ula – usłyszała podniosła głowę i spojrzała na stojącego obok mężczyznę wzrokiem jakiego nie powstydziłby się niejeden morderca.
- Dzień dobry – odpowiedziała chłodnym wręcz lodowatym chłodem.
- Możemy porozmawiać? - zapytał, ale nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Postanowił jednak usiąść i porozmawiać.
- Ula chciałem bardzo przeprosić za dotychczasowe moje zachowanie wobec ciebie i Marka – mówił lecz zdawało się jakby na niej nie robiło to żadnego wrażenia. Ta siedziała i nie odzywając się słowem jadła zamówione danie. Zachowywała się tak jakby go tam nie było. Skończyła jeść i bez żadnego pożegnania wstała od stolika i wyszła z bufetu. Do samego Aleksa dotarło, że swoim zachowaniem spowodował tę całą niechęć do niego przez wiele osób.
Tego dnia podjął ważną jak się zdawało decyzję, ale musi jeszcze porozmawiać z ojcem, ale przede wszystkim z Violettą. Wrócił do swojego gabinetu uprzątnął biurko, spakował swoje rzeczy i wyszedł.
- Dorota wychodzę i dzisiaj mnie już nie będzie – rzekł do swojej sekretarki.
- Dobrze panie dyrektorze – usłyszał będąc już w progu.

- Ula czy możesz na sobotę niczego nie planować? - zapytał Marek gdy siedzieli w salonie na kilka dni wcześniej.
- Myślałam aby jechać do Rysiowa. Mam kilka rzeczy dla Betti – odparła, było jej trochę przykro, bo Marek zawsze robił to o co ona prosiła dlatego po chwili rzekła – wiesz co kochanie? Zrobimy tak ja do nich pojadę tam w piątek, a w sobotę zrobimy to co zaplanowałeś.
- Spokojnie, moje plany właśnie związane są z wyjazdem do Rysiowa – odparł.

W sobotę przed godziną dziesiątą Marek parkował swoje auto pod domem teściów. Lecz za nim tam weszli miał dla Uli jedną z dwóch niespodzianek.
- Pozwól kochanie, że zanim pójdziemy do twoich rodziców odwiedzimy państwa Szymczyków. Ula nie bardzo wiedząc o co chodzi zgodziła się.
Podeszli do drzwi domu sąsiadów zapukali, a w drzwiach pojawił się nikt inny tylko Maciek.
- Maciuś – tyle zdołała wydukać Ulka i rzuciła się na przyjaciela. Po chwili odwróciła się w stronę męża i rzekła.
- Dziękuję ci kochanie.
- Nie ma za co. Wiem jak bardzo chciałaś się zobaczyć z Maćkiem i jak martwiłaś się o niego. W końcu to twój przyjaciel – mówił Marek i widząc jaką radość sprawił tym żonie jego radość przepełniała serce – wiecie co to wy sobie porozmawiajcie a ja pójdę do rodziców – rzekł do nich i pozostawił ich samych.
Teściom wyjaśnił gdzie jest Ula, a od nich dowiedział, że Bartek pojechał z matką na jakieś zakupy i wróci za jakiś czas.
Po godzinie do domu weszła Ula przywitała z rodzicami oraz rodzeństwem po czym dała siostrze kilka sukienek uszytych przez Pshemko. Betti była bardzo uradowana z tego prezentu.
- Ulcia podziękuj proszę panu Pshemko za te sukienki – mówiła uradowana dziewczynka.
- Ula mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę, ale musimy jeszcze chwilę poczekać – mówił dość tajemniczo.
Nie minął kwadrans jak na posiadłość Cieplaków wszedł Bartek ze swoją matką.
- To co nadal jesteście zainteresowani kupnem? - zapytał Dąbrowski.
- Oczywiście – odparł Marek.
- Marek o co w tym wszystkim chodzi? - zapytała Ula.
- Skarbie Bartek wraz ze swoją mamą chcą sprzedać dom, a ja pomyślałem, że moglibyśmy go kupić – wyjaśnił Dobrzański.
- Naprawdę? - Marek skinął głową na tak i rzekł.
- To miał być mój prezent dla ciebie na naszą kolejną rocznicę kochanie – mówił z błyskiem w oku. Widać było, że sprawił jej tym wielką radość. Podeszła do męża i obejmując go namiętnie pocałowała. 
- Dziękuję ci Marek. Bardzo, bardzo mocno cię kocham - mówiła jak tylko oderwali się od siebie.
- Też bardzo mocno cię kocham - odpowiedział jej jak echo Marek.
Po tym jak opadły emocje mogli wreszcie usiąść przy stole i dogadać wszystkie szczegóły związane z kupnem tego domu. A Ula już w głowie układała sobie jak będzie wyglądał ich dom.
CDN...