Siedziała
przy swoim biurku i sprawdzała przekazane przez swojego szefa
dokumenty.
-
Cholera, jak to tłumaczka się rozchorowała? - usłyszała
podniesiony głos swojego szefa dobiegający z gabinetu – i skąd
ja teraz na już wezmę innego tłumacza? - nagle drzwi się otwarły.
-
Ula proszę znajdź mi tłumacza języka włoskiego na godzinę
jedenastą – usłyszała polecenie.
-
A może ja mogłabym pomóc? - nieśmiało zaproponowała swoją
pomoc. Ten spojrzał na Cieplak.
-
A ty znasz włoski? - padło z jego ust.
-
Tak, jeszcze podczas studiów robiłam różnego rodzaju kursy i
zdobyłam odpowiednie certyfikaty nie tylko z języka włoskiego, ale
i angielskiego oraz niemieckiego – odpowiedziała. Mężczyzna
uśmiechnął się pod nosem.
-
Dobrze. Jak się sprawdzisz to dostaniesz ekstra premię – rzekł –
na godzinę jedenastą ma przyjechać prezes naszej firmy pan Carlo
Accardi – wyjaśnił jeszcze Uli kto ma przyjechać i ponownie
zamknął się w swoim gabinecie. Do czasu przyjazdu prezesa Ula
chciała zrobić jak najwięcej z tego co miała zlecone.
Kilka
minut po wyznaczonej godzinie do sekretariatu weszło trzech mężczyzn
jeden miał około pięćdziesięciu paru lat, a dwaj pozostali mieli
około trzydziestu kilku lat. Cała trójka rozmawiała po Włosku.
Ula zrozumiała, że to już. Podeszła do mężczyzn i przedstawiła
się oraz zaprowadziła ich do dyrektora finansowego. Dyrektor
przywitał się z gośćmi i przedstawił ich Uli.
-
To jest Ula Cieplak moja asystentka oraz tłumacz, a to Ula nasz
Prezes Carlo Accardi oraz Aleksander Febo i Marek Dobrzański
przyjaciele pana Carlo – zakończył prezentację.
Przez
cały czas trwania spotkania czuła na sobie spojrzenie jednego z
dwójki młodych mężczyzn. Nawet gdy wraz z dyrektorem oprowadzali
ich po hali produkcyjnej ci dwaj młodsi trzymali się z tyłu.
Po
prawie dwóch godzinach goście opuścili zakład, a Ula odetchnęła
z ulgą. Faktem było to, że jeden z tej dwójki również wpadł
jej w oko.
Po
pracy była umówiona z Edytą w jednej z galerii handlowych. Edyta
cały czas o czymś mówiła, ale Ula zdawała się jej nie słuchać.
-
Ula czy ty mnie słuchasz? - padło z ust przyjaciółki, co wyrwało
ją z zamyślenia.
-
Przepraszam, zamyśliłam się – odparła Cieplak.
-
A czy można wiedzieć o czym tak rozmyślasz? - zaciekawiła się
koleżanka.
-
O niczym konkretnym – próbowała jakoś wykręcić się od
odpowiedzi.
-
Coś tu ściemniasz. Gadaj mi natychmiast, co jest grane –
naciskała na Ulę przyjaciółka.
Ula
przez chwilę zastanawiała się czy opowiedzieć Edycie co się
wydarzyło dziś w pracy. Ta druga była od tygodnia na urlopie i nie
wiedziała co się dzieje w zakładzie. W końcu się odezwała.
-
Opowiem ci, ale chodźmy gdzieś sobie usiąść. Zamówimy po kawie
i pogadamy – rzekła Ula i poprowadziła koleżankę do jednej z
restauracji. Zajęły miejsce, zamówiły kawę i po chwili Ula już
opowiadała.
-
Dzisiaj do firmy przyjechał prezes, a wraz z nim jeszcze dwoje
młodych mężczyzn. Oboje mieli po jakieś około trzydzieści parę
lat. A jeden z nich spodobał mi się bardzo. Brunet z dołeczkami w
policzkach, gdy tylko się uśmiechnie one się ukazują i oczach
koloru górskiego lodowca – opisywała Ula jednego z mężczyzn aż
jej własne oczy się śmiały.
-
Prezesa znam, ale tych dwoje już chyba nie – mówiła Edyta i
widać było, że stara się przypomnieć czy rzeczywiście nie zna
tych mężczyzn – a nie wiesz jak się nazywają? - dopytywała się
koleżanka.
-
Ten jeden miał takie nazwisko brzmiące jakby z Włoskiego... Febo
czy jakoś tak. Tego drugiego nie pamiętam, ale brzmiało po polsku.
Lecz całą trójką rozmawiali po włosku – wyjaśniła Ula.
-
Mówisz, że jak nazywał się ten jeden? - zapytała aby natychmiast
samej odpowiedzieć – Febo, tak? - Ulka kiwnęła głową na znak
potwierdzenia.
Edyta
wyjęła telefon i włączyła w nim przeglądarkę internetową po
czym wstukała nazwisko Febo aby za chwilę pokazać Uli zdjęcie i
móc przeczytać kilka informacji o nim samym.
Aleksander
Febo – lat trzydzieści pięć współwłaściciel firmy modowej
Febo&Dobrzański, pełniący obecnie funkcję dyrektora
finansowego – przeczytała Edyta i pokazała zdjęcie ów mężczyzny
Uli.
-
Spójrz to ten?
-
Dokładnie – odparła Ula i dokładniej przyjrzała się
fotografii, by po chwili rzecz – spójrz na to zdjęcie w tle. To
ten drugi – mówiła.
-
Może to jest Dobrzański? - rzekła Edyta i natychmiast wystukała
na klawiaturze.
Wyświetliło
jej się zdjęcie młodego Marka Dobrzańskiego oraz informacja o nim
samym.
Obie
posiedziały jeszcze jakiś kwadrans dokończyły pić kawę i poszły
na zakupy. Ale tym razem to Edyta była dziwnie milcząca.
W
jednej z Sosnowieckich restauracji późnym popołudniem siedziało
dwóch mężczyzn i cicho rozmawiało, ale brunet wydawał się jakby
nieobecny.
-
Widzę, że chyba jakaś brunetka wpadła ci mój drogi w oko –
mówił Febo do Marka, a temu tylko oczy się śmiały na samo
wspomnienie.
-
Masz rację, chyba wpadłem po uszy. A te jej oczy, widziałeś?
-
Nie, nie widziałem. Nie przyglądałem jej się aż tak bardzo jak
ty – odparł zgodnie z prawdą.
-
Ma takie elektryzujące spojrzenie koloru błękitnego nieba –
mówił rozmarzonym głosem Dobrzański.
-
To może się z nią umów – zasugerował mu przyjaciele
-
No nie wiem. Może ona ma kogoś, chociaż nie zauważyłem ani
obrączki ani pierścionka – mówił Marek.
-
Ale przecież możesz się z nią umówić na kawę, a to żadna
zbrodnia. Wiesz takie niezobowiązujące spotkanie – namawiał go
Aleks. Za to sam Marek coraz bardziej był gotów się umówić z tą
pięknością.
W
tym samym czasie co ta dwójka rozmyślała o sobie nawzajem kilkaset
kilometrów dalej w rodzinnej miejscowości Uli miały miejsce dziwne
wydarzenia.
-
Panie Józefie ja muszę spotkać się z Ulą to bardzo ważne –
mówił senior Szewc.
-
Panie Szewc córka wyjechała i od ponad pół roku nie mieszka w
Rysiowie – tłumaczył swojemu gościowi Cieplak.
-
Ale tu chodzi o mojego syna – mówił wręcz błagalnym głosem i
ze łzami w oczach.
-
Ja mogę zadzwonić do córki i przekazać jej, że chce pan z nią
rozmawiać, ale adresu nie mogę podać – wyjaśnił mu ojciec Uli.
Szewc
spojrzał na Cieplaka z niemą prośbą aby tak uczynił i to
najlepiej teraz.
Ula
siedziała w mieszkaniu i rozmyślała o tym nieprzeciętnie
przystojnym mężczyźnie, gdy zadzwonił jej telefon. Spojrzała na
wyświetlacz i nacisnęła zieloną słuchawkę widząc kto dzwoni.
-
Dzień dobry tatusiu – przywitała się.
-
Dzień dobry córcia. Dzwonię do ciebie na prośbę pana Szewca.
Bardzo chciał z tobą o czymś rozmawiać – mówił.
-
Powiedz mu, że ja nie mam ochoty ani zamiaru rozmawiać z żadnym z
nich – poprosiła ojca.
-
Ale, Ula to chyba coś ważnego.
CDN....