Od
dnia zaręczyn minął jakiś miesiąc, a między Bożeną i
Dominikiem ewidentnie coś zaczęło się psuć. Widywali się coraz
rzadziej, a gdy już byli razem to ich rozmowy kompletnie się nie
kleiły.
-
Dominik pamiętasz, że trzynastego lutego jest studniówka? –
przypomniała mu Bożena na jakieś trzy tygodnie przed balem.
-
Tak pamiętam – burknął.
-
Co jest? - zapytała zaniepokojona dziwnym tonem narzeczonego.
-
Nic takiego, po prostu nie chce mi się tam iść – odparł.
-
Ty chyba nie mówisz poważnie – mówiła, a w oczach pokazały się
łzy.
-
Mówię bardzo poważnie – odparł.
-
Ale dlaczego? - dociekała
-
To nie moje klimaty – odparł. – Dobrze wiesz, że nie znoszę
chodzić w garniturze – dodał.
-
W ten jeden wieczór nic ci się nie stanie jak ubierzesz garnitur –
tłumaczyła, a widząc jego zdenerwowanie dodała – na własny
ślub też nie przyjdziesz, bo nie lubisz garnituru?
-
To co innego – odparł.
Bożenie
zrobiło się przykro. Nie sądziła, że jej narzeczony tak się
zmieni. Gdyby wiedziała, że po oświadczynach on będzie zupełnie
inny, nie przyjęłaby ich.
-
I co teraz? Wszystko opłaciłam i nie zwrócą mi pieniędzy –
mówiła płacząc.
-
Nie wiem… Zastanowię się i dam ci odpowiedź. Mamy jeszcze trochę
czasu – mówił od niechcenia.
Po
tej rozmowie znowu nie widzieli się przez kilka dni. Na tydzień
przed balem Dominik zjawił się u dziewczyny informując ją, że
jednak pójdzie. Ucieszyła się, że zmienił zdanie.
Wreszcie
nastał dzień trzynasty luty i jej pierwszy w życiu tak ważny bal.
Bal na, który szykowała się od dłuższego czasu. Na tę okazję
kupiła sukienkę, która mieniła się w świetle kolorami od
ciemnej, butelkowej zieleni po czerń, była długa i przylegała do
niej jak druga skóra. Dodatkowo za całą imprezę oraz kreację
zapłaciła z zarobionych przez siebie pieniędzy. Od początku roku
szkolnego poza szkołą i gdy nie widziała się z Dominikiem,
opiekowała się dziećmi sąsiadów.
Ten
wieczór jednak nie zaczął się dobrze.
-
Dobrze, że już jesteś. Zamówiłam taksówkę i powinna być za
jakieś pół godziny – poinformowała narzeczonego.
-
Ale ja nie zabrałem ze sobą pieniędzy – rzekł nieco zbity z
tropu.
-
Nie przejmuj się, ja mam. W tygodniu zajmowałam się małym od
Joasi i dzięki temu mam na taksówkę – odpowiedziała. Dominik
tylko wzruszył ramionami.
Podjechali
pod samą salę, gdzie było już kilkoro osób z jej klasy. Podeszła
i przedstawiła Dominika im wszystkim mówiąc, że to jej
narzeczony. Weszli do środka zajmując miejsce przy jednym ze
stołów. Bal tradycyjnie miał się rozpocząć polonezem i czekano
tylko, aż wszyscy się zgromadzą.
-
Nawet nie myśl, że wyjdę i będę robił z siebie błazna –
usłyszała cichy głos Dominika. Spojrzała na niego z wielkim żalem
i nie skomentowała jego słów. Rozbrzmiała melodia tak dobrze
znana każdemu maturzyście, a ona siedziała przy stole i z całych
sił próbowała się nie rozpłakać.
-
No trudno, może reszta wieczoru będzie bardziej udana…? –
pomyślała z nadzieją, ale tak się nie stało.
-
Dominik chodź, zatańczymy… – prosiła.
-
Ty chyba żartujesz. To nie moje klimaty – odparł i nalał sobie
soku do szklanki.
Całą
studniówkę przesiedziała przy stole. Nie odważyła się wyjść
na parkiet z innymi. Była wściekła na niego i na siebie również.
Do
domu wróciła około trzeciej nad ranem zamówioną taksówką.
Wysiedli pod jej blokiem, a ona nie mówiąc nic do chłopaka poszła
do domu zostawiając go samego. Od tego dnia minęło trochę czasu,
ale ich relacje nie poprawiły się ani trochę.
Był
początek kwietnia, który tradycyjnie i zgodnie z przysłowiem
zwiastował naprzemiennie raz wiosenną raz zimową aurę, to jednak
w powietrzu czuć było wyraźnie pierwsze oddechy wiosny i dość
ciepłą, i wyjątkowo słoneczną pogodę. Z Dominikiem widywała
się sporadycznie, bo on ciągle wymigiwał się zmęczeniem, albo
wymyślał inne preteksty. Siedziała w domu i coś tam oglądała w
telewizji, gdy usłyszała pukanie. Poderwała się i niemal biegiem
dotarła do drzwi sądząc, że to narzeczony.
-
A to ty… Co tu robisz? - zapytała zaskoczona widząc w progu
kolegę Dominika.
-
Cześć. Jesteś sama? Możemy pogadać?
-
Tak jestem sama, bo Dominik ostatnio… a nie ważne – machnęła
ręką. Nie chciała o tym mówić. – To może wejdziesz. Zrobię
kawy i pogadamy – zaproponowała szerzej otwierając drzwi i
zapraszając gościa do środka.
-
A możemy gdzieś wyjść? – zapytał chłopak nadal stojąc w
drzwiach.
Po
chwili namysłu zgodziła się. Doskonale wiedziała, że Dominik już
dzisiaj nie przyjdzie.
Podczas
rozmowy okazało się, że chodzi o jej koleżankę Gabi, która
spodobała się chłopakowi. Bożenka postanowiła pomóc i tak po
kilku dniach ta dwójka została parą, a po dwóch latach stanęła
na ślubnym kobiercu.
Po
dość długiej rozłące pewnego dnia w domu Bożeny pojawił się
jej narzeczony.
-
Witam jaśnie pana – przywitała go kpiąco już od progu.
-
Cześć…, ja tylko na chwilę – odpowiedział, ale dziwny ton
jego głosu sprawił, że Bożenka przyjrzała mu się uważniej.
-
Co znaczy „na chwilę”? – wbiła w niego zdziwione spojrzenie.
-
Chciałem ci powiedzieć, że to nasze ostatnie spotkanie.
Przyjechałem tylko po swoje rzeczy. – Zamurowało ją. Nie
wierzyła w to co słyszy.
-
Ty mówisz serio? - pytała a on tylko skinął twierdząco głową.–
A mogę znać powód? – dopytywała. – Musisz przyznać, że to
trochę dziwne zrywać tak nagle zaręczyny bez ważnego powodu –
argumentowała widząc, że Dominik nawet nie potrafi wyjaśnić
sensownie swojego zachowania. Patrzyła tylko jak pakuje swoje rzeczy
do torby i kiedy skończył ona położyła na niej książkę, którą
kiedyś jej podarował i zaręczynowy pierścionek.
-
Te rzeczy też sobie zabierz. Mnie nie będą już potrzebne –
wyrzuciła z siebie z goryczą.
-
To twój prezent nie mogę ci go odebrać, a pierścionek też jest
twój – powiedział po czym pożegnał się zwykłym „cześć”
i wyszedł.
Przez
chwilę stała na środku pokoju i nie docierało do niej to, co
właśnie się stało. Kiedy wreszcie zrozumiała, zalała się
łzami. Ubrała buty, narzuciła na siebie bluzę i wyszła z domu.
Musiała pobyć trochę sama i przemyśleć swoje dotychczasowe
życie. Szła bez celu wciąż płacząc. W takim stanie dotarła do
parku i usiadła na jednej z ławek zastanawiając się, co takiego
złego zrobiła, że los tak ją karze. - Wychowuję się w
patologicznej rodzinie, narzeczony właśnie mnie zostawił. Co
jeszcze mnie spotka w tym popieprzonym życiu?
-
Bożena co się stało? Czemu tak tu sama siedzisz? Gdzie masz
Dominika? Widziałam go jak szedł do ciebie – usłyszała nad sobą
głos Gabi.
-
Ten dupek właśnie zerwał zaręczyny. Przyjechał po swoje rzeczy.
Nienawidzę drania. Życzę mu, żeby nigdy nie zaznał szczęścia,
niech go szlak jasny trafi – wyrzucała z siebie jak z karabinu.
-
Nie płacz. Zobaczysz jeszcze będzie dobrze. Znajdziesz sobie nowego
chłopaka – koleżanka próbowała ją pocieszyć.
-
Ale ja go kocham a on ot tak po prostu przyszedł i powiedział, że
to koniec – szlochała Bożenka.
Po
około dwóch godzinach wróciła do domu i powiedziała rodzicom o
tym, co się wydarzyło.
-
Oj tam, tego kwiatu jest pół światu – zbagatelizował całą
sprawę Zygmunt.
-
Dobrze, że ci dziecka nie zrobił – dodała na pocieszenie Agata.
Dziewczyna
nie rozumiała ich. Jej właśnie zawalił się świat, a oni mają
to gdzieś.
-
No, ale czego ja się spodziewałam? Że mnie wesprą? –
pomyślała w duchu.
Od
tego dnia coś złego zaczęło się dziać z Bożenką. Miała
kompletnie gdzieś wszystko i wszystkich. Z nauką tak się opuściła,
że zamiast piątek dostawała jedynki, albo nie chodziła do szkoły
w ogóle. Konsekwencją tego było niedopuszczenie jej do egzaminów
zawodowych co oznaczało powtarzanie klasy. Nawet to nie zrobiło na
niej wrażenia.
-
Będę powtarzać rok – zakomunikowała jednego razu w połowie
maja rodzicom. A mówiła to tak, jakby oznajmiła im, że jutro
będzie ładna pogoda.
-
Jak to będziesz powtarzać rok? – usłyszała od ojca.
-
No tak po prostu – odpowiedziała po czym ubrała się i wyszła z
domu.
Stała
się jakaś inna, krnąbrna, pyskata i miała wszystko gdzieś.
Kiedyś marzyła o studiach i to nie byle jakich, bo chciała
studiować prawo. Sytuacja w domu i to, że odszedł Dominik zmieniły
jej światopogląd na wszystko.
Gabi
widząc jej stan bardzo chciała pomóc, ale nie miała pomysłu,
jak. W końcu jej chłopak uznał, że Bożena powinna odreagować a
najlepszym na to sposobem jest dobra zabawa. Gabi doszła do
przekonania, że to strzał w dziesiątkę i od razu zaproponowała
ten plan Bożence.
-
Bożenka, razem z moim chłopakiem jedziemy na dyskotekę do Katowic.
Może wybrałabyś się z nami?
-
No nie wiem… Starzy mnie nie puszczą.
-
To ja z nimi pogadam – Gabi nie ustawała w próbie namówienia jej
na wyjście.
-
Ale ich nie ma w domu, są na działce.
-
To możemy tam podjechać.
-
To nie ma sensu. Ta działka jest na Mikołajczyka to za Ludwikiem.
Kawał drogi.
Gabi
sprawiała wrażenie, jakby nie słuchała tego co mówi Bożenka i
gdy tylko podjechał jej chłopak wszyscy zapakowali się do
samochodu i ruszyli w kierunku działek.
-
Który ogródek jest wasz? - zapytała Gabi, kiedy już dotarli na
miejsce.
Bożenka
wskazała ręką i wraz z koleżanką udała na działkę.
-
Dzień dobry – Gabi przywitała się z jej rodzicami.
-
Mogę jechać na dyskotekę do Katowic razem z Gabi i jej chłopakiem?
- pytała Bożena.
Ojciec
spojrzał na nią i po chwili rzekł.
-
Nie.
-
Ale dlaczego? Przecież jestem już dorosła.
-
Powiedziałem, że nie to nie.
-
Proszę się zgodzić – odezwała się milcząca Gabi.
-
Puść ją, niech jedzie – próbowała przekonać Zygmunta Agata.
CDN...
Jednak nie spełniły się moje pobożne życzenia, by związek Bożenki z Dominikiem trwał dłużej niż poprzednia znajomość. Dominik okazał się jednak niedojrzałym, samolubnym dupkiem. Najpierw zgadza się z wielką łaską pójść z Bożenką na bal maturalny, po to tylko by go jej zepsuć, nie jego klimaty jak twierdzi. Po tym bez wyjaśnienia rzuca dziewczynę, nie licząc się w ogóle z jej uczuciami, to po co te oświadczyny? Czytałam, że żaden mężczyzna, który cię nie chciał, nie jest wart myślenia o nim. Ale łatwo pisać, gorzej to przeżyć, nie wiem jak to jest ale z tego co po tym dzieje się z Bożenką to nie takie jednoznaczne. Szkoda tym bardziej, że po odejściu Dominika opuściła się w nauce i porzuciła swoje marzenia o studiach.
OdpowiedzUsuńAż się boję co jeszcze spotka Bożenkę w ty jej nieciekawym życiu.
Dziękuje i pozdrawiam serdecznie, Agata
Jak widać nie z każdej mąki powstaje chleb i tak właśnie było w przypadku tej dwójki. Porzucenie jej przez Dominika było już zbyt dużym ciosem. Kolejna osoba okazała się w mniemaniu dziewczyny podła i coś w niej pękło.
UsuńDziękuję Ci bardzo za dzisiejsze odwiedziny oraz wpis.
Gorąco pozdrawiam w słoneczne popołudnie.
Julita
Mam podobne odczucia do Agaty. Uważam, że mimo sporej różnicy wieku Dominik okazał się kompletnie niedojrzałym facetem, który tak naprawdę nie wie, czego chce. Też nie rozumiem tych oświadczyn, bo skoro tak łatwo przyszło mu się z Bożenką rozstać, to oznacza, że jednak nie był zaangażowany uczuciowo w ten związek. O związek trzeba dbać, a jemu zupełnie na tym nie zależało o czym mogą też świadczyć tak rzadkie wizyty u Bożeny i równie rzadkie randki. Dziewczyna się załamała i to rozstanie odcisnęło na niej dość negatywny ślad. Mam nadzieję, że jednak znajdzie przyzwoitego chłopaka, który pokocha ją bezwarunkowo a przy tym będzie ją szanował.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie. :)
Najwyraźniej każde z nich inaczej postrzegało związek. Dla Bożeny tego było za dużo i dlatego jej życie w tamtym momencie było takie a nie inne.
UsuńDziękuję Ci bardzo za dzisiejszy wpis.
Gorąco pozdrawiam w piątkowe gorące popołudnie.
Julita
Już jej współczuję biedna. Dziękuję za opowiadanie i pozdrawiam w gorące popołudnie
OdpowiedzUsuńWłaśnie wielu jej współczuło, ale mało kto chciał pomóc.
UsuńDziękuję Ci bardzo za wpis.
Gorąco pozdrawiam.
Julita