Od
tej niedzieli ta dwójka stała się wręcz nierozłączna. Widywali
się codziennie. Z początkiem lipca Bożena miała zaplanowany
wyjazd na wieś do dziadków na jakieś dwa tygodnie.
-
Wiesz jeśli twoi rodzice zgodzą się na wyjazd to możemy jechać
razem – zaproponowała Bożena jednego razu, co spodobało się
Łukaszowi.
Jego
mamę było łatwo namówić na wyrażenie zgody, ale problem leżał
po stronie rodziców Bożeny zwłaszcza ojca.
-
Dziewczyno ile wy się znacie, aby na wspólne wakacje jeździć? -
dopytywał ojciec, któremu początkowo wtórowała matka.
Ale
Bożena miała już plan jak sprawić, by matka zmieniła zdanie i
miała ją całkowicie po swojej stronie. Swój plan zamierzała
wprowadzić w życie już następnego dnia.
-
Masz sprawić aby ojciec zgodził się na ten wyjazd z Łukaszem,
albo przynajmniej nie dowiedział się o tym, że on jedzie ze mną –
mówiła Bożena do matki.
-
Nie pyskuj… - zaczęła krzyczeć Agata.
-
Tak, wiem…, jeszcze za mleko ci nie zapłaciłam – weszła w
słowo matce. – Wiesz ciekawe co powie ojciec, gdy dowie się co
zrobiłaś z moim pierścionkiem od prababci i gdzie podziewa się
magnetowid – mówiła z uśmiechem na ustach.
-
Nie zrobisz tego – odparła z całą pewnością w głosie Agata.
-
A chcesz się przekonać? Wiesz…, ojciec jest podłym draniem, ale
bywa też cholernie sentymentalny i bardzo przywiązuje wagę do
rzeczy w tym domu. Więc? - widziała, że matka zaczyna wymiękać.
-
A co jak dziadkowie mu powiedzą? - próbowała użyć jeszcze innych
argumentów.
-
Nie martw się nie powiedzą. Twoi rodzice nie znoszą ojca, a drugim
wystarczy, że kupię kilka butelek alkoholu i mam ich w kieszeni –
mówiła, będąc pewną swego.
I
tak oto kilkanaście dni później Bożena wraz z Łukaszem i swoim
bratem pojechała do Radomska. Fakt Zygmunt nie miał pojęcia o tym
wyjeździe wraz z chłopakiem. Według planu dziewczyny on miał
nigdy nie dowiedzieć się o tym. Tak też się stało. Agata znając doskonale swojego męża wiedziała co się stanie, gdy wyjdzie na jaw, że sprzedała do lombardu rzeczy wymienione przez córkę. Zygmunt myślał, że magnetowid się zepsuł i nie nadawał do naprawy, o pierścionek nie pytał mając pewność iż Bożena go schowała u siebie w pokoju.
Z
wakacji wrócili zadowoleni i szczęśliwi. Widoczne były zmiany w
zachowaniu Bożeny. Ponownie się uśmiechała i snuła plany na
przyszłość, chociaż były w ich otoczeniu osoby, które próbowały
zniszczyć to szczęście.
Wszystko
zaczęło się od imienin babci Łukasza. Początkowo on miał iść
na tę uroczystość tylko z rodzicami, a dokładniej z matką i
ojczymem, ale w końcu przyjechał po Bożenę.
-
Łukasz? Co ty tu robisz? Nie miałeś być teraz u babci? - zasypała
go lawiną krótkich pytań.
-
Cześć – rzekł i jak zawsze przywitał pocałunkiem. Bożenę
cieszyło takie zachowanie chłopaka, bo było zupełnie inne od tego
jak zachowywał się Dominik.
-
Byłem już i kazali mi, a dokładniej mówiąc to moja mama wraz z
babcią, abym po ciebie przyjechał i wrócił wraz z tobą –
mówił.
-
No nie wiem. Wiesz, że twoja ciotka mnie nie lubi i jeszcze coś
powie głupiego – próbowała się wymigać od tej wizyty. Faktem
było, że ciotka Łukasza znała się z matką Bożeny i przez to iż
nie lubiła Agaty rykoszetem obrywała jej córka.
-
Spokojnie. Ciotka zapewne nic nie powie, a jeśli nawet będzie
próbowała to ja jej nie pozwolę – mówił i spoglądał na nią
z niemą prośbą w oczach.
Zgodziła
się, chociaż była pełna obaw. Prezentacja nie trwała długo, bo
oprócz babci inni znali już Bożenę. Niby wszystko było w jak
najlepszym porządku a jednak dziewczyna nie czuła się zbyt
komfortowo. Mimo, że ciotka niewiele się odzywała, to ona czuła
gdzieś pod skórą, że nic dobrego z tego nie wyniknie i miała
rację.
Następnego
dnia, kiedy tylko spotkała się z chłopakiem wyczuła, że coś
jest nie tak. On zachowywał się jakoś dziwnie.
-
Powiesz mi co się dzieje, czy masz zamiar tak milczeć dzisiaj przez
całe popołudnie – rzekła, gdy ten przez kolejny kwadrans milczał
jak grób. W końcu spojrzał na twarz dziewczyny i wyjawił
tajemnicę jaka dręczyła go od wczorajszego wieczora.
-
Po tym jak odprowadziłem cię do domu wróciłem do babci…
-
No wiem, rozmawialiśmy o tym – przerwała mu się Bożena.
-
Właśnie. Okazało się, że Elka nagadała na twoich rodziców a
zwłaszcza na matkę wiele rzeczy i babka później przez dłuższy
czas ciosała mi kołki na głowie, że ty zapewne będziesz taka
sama i powinienem się z tobą rozstać, bo przecież według niej
nic dobrego z domu nie wyniosłaś – mówił i było mu coraz
bardziej przykro, bo wiedział jak mocno to zraniło Bożenę.
-
A ty co o tym sądzisz? - zapytała drżącym od płaczu głosem.
-
Ja mam gdzieś co mówi moja babka. Jeśli nadal będzie taka to nie
będę do niej jeździł – odparł pewnym głosem.
-
Kocham cię i nikt tego nie zmieni – powiedział po czym przytulił
ją do siebie. Kiedy była z Dominikiem, takie czułości nigdy nie
miały miejsca zwłaszcza w miejscu publicznym. Mimo że Łukasz
postawił na swoim i nie posłuchał swojej rodziny to ciotka nie
poprzestawała knuć. Z chwilą, gdy zorientowała się, że jej
rodzinę jakoś niewiele to obchodzi, zaczęła mieszać w innym
miejscu.
Agata
wróciła z pracy i od progu zaczęła wrzeszczeć na córkę.
-
Co ty sobie myślisz, taki wstyd…
-
A może tak jaśniej, bo nie rozumiem – odezwała się dziewczyna.
-
Proszę bardzo. Możesz mi wyjaśnić co ty wyprawiałaś na
urodzinach ojca Łukasza?
-
Nic – odparła z całą pewnością.
-
A to, że upiłaś się do tego stopnia, że obściskiwałaś się ze
wszystkimi facetami, a później Łukasz wzywał ci taksówkę, to ty
uważasz za nic? Na imieninach jego babci ponoć nie było lepiej –
wrzeszczała Agata.
Bożena
patrzyła skołowana to na matkę, to na ojca i nie mogła pojąć po
jaką cholerę ciotka Łukasza rozpowiada takie plotki na jej temat.
Była pewna, że to właśnie ona za tym stoi. Jednak tym razem, co
zdarzało się niezwykle rzadko, po stronie córki stanął Zygmunt.
-
Przecież z tego co pamiętam to ona wróciła z jednej i drugiej
imprezy o czasie i była trzeźwa – to stwierdzenie ostudziło
Agatę. Doskonale wiedziała, że Bożena nigdy nie wróciła do domu
spóźniona.
Prawdą
było, że Bożena czasami próbowała się przeciwstawiać rodzicom,
ale mimo tego czuła do nich respekt. Chociaż „respekt” to chyba
złe określenie. Ona mimo wszystko bała się ich a zwłaszcza ojca.
Doskonale wiedziała czym groziło spóźnienie się chociaż o pięć
minut, a powrót pod wpływem alkoholu zwłaszcza. Takie przywileje
jak późne powroty a czasem i nad ranem, czy pod wpływem alkoholu
miał tylko jej brat, mimo iż był jeszcze nieletni. Miał wówczas
niespełna szesnaście lat.
Bożena
opowiedziała o wszystkim Łukaszowi.
-
Miśka nie ma sensu się tym przejmować. Widocznie nudzi się tej
kobiecie. Nic na to nie poradzimy.
Czas
płynął, a oni pokończyli oboje szkoły i przyszedł czas, aby
podjąć pracę. On miał większe szczęście i pierwszy ją
znalazł. Mimo że pracował na dwie zmiany po dwanaście godzin, to
i tak widywali się codziennie.
Tak samo było w czasie, gdy trwał rok szkolny. Nie potrafili nie widzieć się chociaż parę godzin dziennie. Plan lekcji Bożeny był tak ułożony, że w poniedziałki chodziła na zajęcia popołudniu i dzięki temu miała przedłużony weekend o ten jeden dzień. Przez cały rok szkolny ani razu nie pojawiła się w szkole tego dnia. Nikt o tym nie miał pojęcia do momentu, gdy któregoś poniedziałku wróciła niby ze szkoły i od drzwi już usłyszała:
Tak samo było w czasie, gdy trwał rok szkolny. Nie potrafili nie widzieć się chociaż parę godzin dziennie. Plan lekcji Bożeny był tak ułożony, że w poniedziałki chodziła na zajęcia popołudniu i dzięki temu miała przedłużony weekend o ten jeden dzień. Przez cały rok szkolny ani razu nie pojawiła się w szkole tego dnia. Nikt o tym nie miał pojęcia do momentu, gdy któregoś poniedziałku wróciła niby ze szkoły i od drzwi już usłyszała:
-
Jak tam w szkole?
Trochę
to było dziwne, bo rodzice nigdy nie pytali o takie rzeczy a już na
pewno nie na dwa miesiące przed końcem roku, gdy szykowała się do
egzaminów zawodowych.
-
A dobrze – odparła z pewnością w głosie.
-
Dobrze, powiadasz… Nie miałam pojęcia, że szkołę przenieśli
ci do centrum miasta – zakpiła matka. Dziewczyna już wiedziała,
że wpadła.
-
Jakoś nie chciało mi się iść do szkoły. Oceny mam już
wystawione i nie są złe. Dwie czwórki, a reszta to piątki –
odparła i chyba tym ostatnim zdaniem uratowała się przed
wyrzutami.
Bożena
z Łukaszem spotykała się już od ponad roku. Bywało różnie.
Nawet w pewnym momencie ich związek przeżywał kryzys, ale wbrew
wszystkiemu potrafili dojść do porozumienia i ich relacje wróciły
na właściwe tory. Okazało się, że Łukasz jest piekielnie
zazdrosny o swoją dziewczynę. Pochlebiało to jej, ale z drugiej
strony stawało się to na dłuższą metę denerwujące i męczące. On w każdym
facecie, który pojawiał się w pobliżu Bożeny widział
potencjalnego rywala. W takich chwilach na nic zdały się jej
tłumaczenia, że to jego kocha, że nie interesują ją inni.
-
Do tego faceta nic nie dociera – mówiła sama do siebie widząc,
że Łukasz nie bardzo jej wierzy.
Był
październik. Bożena miała wrażenie jakby przeżywała coś w
rodzaju deja vu. Kuzynka przyniosła zaproszenie na ślub i ku
zaskoczeniu Bożeny okazało się, że została wpisana na nim wraz z
rodzicami.
-
Możesz mi wyjaśnić co to ma być? - zapytała oburzona. – Dobrze
wiesz, że mam faceta i jestem z nim od ponad roku – kontynuowała
nie dając dojść do głosu kuzynce.
-
Bożena, dobrze wiesz, że robimy przyjęcie w domu – próbowała
dość nieudolnie tłumaczyć się kuzynka.
-
Nie rozśmieszaj mnie. Wiem, że Justyna jest zaproszona wraz z osobą
towarzyszącą, a z tego co wiem, to nie ma nikogo. Albo więc
dostanę osobne zaproszenie, albo mnie tam nie będzie. Wybieraj –
powiedziała.
Ewka
nie odpowiedziała nic tylko posiedziała jeszcze dwa kwadranse
rozmawiając z rodzicami Bożeny po czym wróciła do domu. Dla samej
Bożeny było jednoznaczne, że na wesele nie idzie. Cała
uroczystość miała odbyć się w pierwszy dzień Świąt Bożego
Narodzenia, ale prawdę mówiąc Bożena cały świąteczny czas miała
spędzić sama. Nawet wigilię, bo Łukasz miał pracować przez okres
świąt w dodatku na drugą zmianę więc w wigilię widzieli się tylko
przez kilka godzin. Jednak w pierwszy dzień świąt chłopak zrobił
jej niespodziankę. Tego dnia siedziała w domu sama bo, wszyscy od
dnia poprzedniego świętowali już wesele kuzynki. Usłyszała
pukanie do drzwi i z niechęcią oderwała wzrok od telewizora. Po
ich otwarciu na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech. W progu
stał Łukasz.
-
Co ty tu robisz? - pytała, a radość rozsadzała jej piersi.
-
Załatwiłem zamianę i mam wolne dziś i jutro a także Sylwestra –
zakomunikował. Autentycznie ucieszyła ją ta wiadomość.
Przesiedział u niej tego dnia do późna.
Sylwestra
spędzili we własnym gronie. Już jakiś czas temu dostrzegli, że
we własnym towarzystwie czują się najlepiej i nie potrzebują
nikogo więcej. Dla samej Bożeny dodatkowo był to pierwszy
Sylwester spędzany poza domem i nawet Zygmunt nie widział problemu,
aby córka wróciła nad ranem.
Był
koniec stycznia dwa tysiące pierwszego roku, dotarła do nich
wiadomość o śmierci ojca Zygmunta. Następnego dnia wcześnie rano
rodzice Bożeny wraz z siostrą Zygmunta i jej mężem wsiedli w
pociąg i ruszyli do Radomska, aby pomóc w załatwianiu formalności
pogrzebowych. Bożena wraz z bratem i Łukaszem mieli dojechać na
sam pogrzeb. Ona przez cały pogrzeb nawet jednej łzy nie uroniła.
Nie czuła kompletnie nic, żadnego smutku, żadnej rozpaczy w
przeciwieństwie do reszty rodziny. Po ceremonii na cmentarzu udali
się jeszcze do domu na stypę. Tam zabawiła wraz z Łukaszem kilka, może
kilkanaście minut i wrócili do domu.
Kilka
dni później wrócili jej rodzice wraz z bratem i mieli dla niej pewną
wiadomość.
-
W przyszłym tygodniu pojedziesz do babci i przez kilka dni będziesz
jej pomagać.
-
Ale dlaczego ja? Przecież tam jest ich tylu, że chyba ma kto jej
pomóc – próbowała wymigać się od wyjazdu.
-
Ustaliliśmy, że ty będziesz pierwsza, później Ewa a potem
będziemy musieli pomyśleć – usłyszała od ojca.
Wiedziała
doskonale, że z nim nie wygra. Mimo oporów wyjechała na tydzień
czasu zostawiając swojego chłopaka samego.
W
marcu dostała zaproszenie na wesele kuzyna, a brata Ewy, który w przeciwieństwie do siostry
zachował się przyzwoicie i zaprosił ją wraz z osobą
towarzyszącą. To wesele gotowa była uznać za bardzo udane, gdyby
kolejny raz nie odezwała się despotyczna natura jej ojca. Siedzieli
przy stole wraz z innymi gośćmi, gdy wznoszono toast za parę
młodą. Bożena również sięgnęła po kieliszek wypełniony
czerwonym winem.
-
Tylko spróbuj – usłyszała groźbę w głosie ojca.
Odwróciła
się i ujrzała jego srogą minę, która wyrażała obietnicę, że
zaraz jej się oberwie. Była zła na tego człowieka, ale nie chcąc
robić draki. Odłożyła kieliszek na stół. Przez całe wesele
czuła jego spojrzenie na sobie.
Na
dwa dni przed końcem tego właśnie roku zmarła matka Zygmunta.
Ponownie jej rodzina poza bratem jechała wcześniej. Udało się
załatwić pogrzeb w samego Sylwestra. Jechała na pogrzeb z bratem i
kuzynem. Łukasz nie mógł jej towarzyszyć ze względu na pracę.
Niemal całą drogę w duchu modliła się, żeby nie zdążyli na
ten pogrzeb i tak też się stało. Jeszcze tego dnia wieczorem
wróciła do domu i do Łukasza.
-
Wiesz ja to chyba jestem bez uczuć – rzekła w pewnym momencie.
-
Bez uczuć? - powtórzył w formie pytania jej ostatnie dwa słowa.
-
No tak. Najpierw zmarł dziadek teraz babka, a na mnie nie zrobiło
to żadnego wrażenia.
-
To nie tak. Sama opowiadałaś jak oni cię traktowali więc nie ma w
tym nic dziwnego – próbował jej to jakoś logicznie tłumaczyć.
W duchu przyznawała mu rację.
Wiosną
dwa tysiące drugiego roku Bożena znalazła pracę, która
spowodowała iż nie mieli wiele czasu dla siebie, bo i ona pracowała
po dwanaście godzin. Jej zarobki jak na tamte czasy były dość
wysokie. Chociaż jej rodzice nie mieli pojęcia jak bardzo. Gdy
zaraz po szkole po raz pierwszy znalazła zatrudnienie, Agata i
Zygmunt zapowiedzieli jej, że całą pensję ma im oddawać, ale ona
była już na tyle mądra, że nigdy nie przyznawała się do
wysokości swoich zarobków i oddawała tylko jakiś ich ułamek.
Była
dorosła i chciała się usamodzielnić. Odejść od lekceważących
ją rodziców i zacząć żyć na własny rachunek. Złożyła nawet
w urzędzie wniosek o przydział mieszkania, ale okazało się, że
nie spełnia warunków. Mieszkanie rodziców było na tyle duże, że
jego metraż podzielony na cztery osoby dawał każdej z nich
komfortowe warunki.
Rok
później okazało się, że Bożena jest w ciąży. Oboje i ona, i
Łukasz uznali, że to jest odpowiedni czas, by usankcjonować ich
związek. Pierwszą osobą po Łukaszu o ciąży dowiedziała się Agata. Stała przy
kuchennym blacie szykując obiad, kiedy Bożena weszła do domu.
-
I co? - zapytała odwracając się w kierunku córki trzymając w ręku
nóż, którym kroiła mięso.
-
I nic. Zostaniecie dziadkami – odpowiedziała Bożena.
-
Rany boskie. I co teraz? – na twarzy Agaty wymalował się szok.
-
Nic. Pobierzemy się i już – odpowiedziała beztrosko matce.
-
Trzeba powiedzieć ojcu – dodała po chwili.
-
Powiem mu wieczorem jak wrócę. Umówiona jestem z Łukaszem –
odparła i tyle ją matka widziała.
Do
domu wróciła jak zawsze o dwudziestej drugiej. Usiadła w fotelu z
zamiarem powiedzenia o ciąży ojcu.
-
Chciałam ci coś powiedzieć – zagaiła.
-
Dobra, już nic nie musisz mówić. Wszystko wiem – powiedział nie
patrząc na córkę.
Dwa
dni później mieli powiedzieć o ciąży rodzinie Łukasza, ale ktoś
ich zdążył uprzedzić.
CDN...
Życzyłam Bożence z całego serca, że kiedy już osiągnie dorosłość i skończy szkołę, to oderwie się od toksycznych rodziców po to, żeby wreszcie złapać oddech i zacząć normalnie żyć bez stresów i bez połajanek Zygmunta i Agaty. Ma wreszcie fajnego chłopaka, który w przeciwieństwie do Dominika na pewno ją kocha i zależy mu na niej. Dał na to wiele dowodów i myślę, że to właśnie z nim ułoży sobie dobre życie zwłaszcza, że teraz nie mogą myśleć wyłącznie o sobie, ale jeszcze o maleństwie. Podoba mi się stosunek Bożenki do tej ciąży. Jest zupełnie naturalny. Ona nie dramatyzuje, nie rwie włosów z głowy i nie roztrząsa dylematów w stylu "co ludzie powiedzą?". Tak na wieść o ciąży córki początkowo reaguje Agata, ale jakoś przetrawia tę informację. Zygmunt też się z nią godzi, bo nie robi Bożenie wyrzutów. Teraz problemem jest osobne mieszkanie. Wprawdzie Łukasz mówi, że zamieszkają u jego matki i ojczyma, ale nie wiem, czy to jest najszczęśliwsze rozwiązanie. Młodzi powinni mieszkać od razu osobno, ale tu decyduje za nich próg ekonomiczny, który jak się okazuje jest na razie nie do przeskoczenia. Mam nadzieję, że prowadzenie wspólnego gospodarstwa z przyszłymi teściami będzie trwało krótko a oni znajdą wreszcie swoje miejsce na ziemi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :)
Bożena nie rwie włosów z głowy oraz nie przejmuje się co ludzie powiedzą, bo uważa iż oboje z Łukaszem są już dorosłymi ludźmi. Wspólne mieszkanie trwać będzie ponad rok, ale więcej nie zdradzę. Co do jej rodziców no cóż oni zawsze mieli wszystko gdzieś. Przekonasz się w następnej części.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Gorąco pozdrawiam w piątkowy wieczór.
Julita
To się narobiło. Oby na lepsze. Może Bożenka w końcu będzie miała coś co należy do niej. Boję się tylko że może trafić z deszczu pod rynnę. Rodzice Łukasza niezbyt są za nią a o on sam jest zazdrosny jak wyczytałam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
Łukasz jest zazdrosny to fakt, ale nie na tyle aby zniszczyło to ich związek. Dla samej Bożeny wreszcie zacznie się inne życie, ale czy będzie lepsze czy gorsze okaże się z czasem.
UsuńDziękuję Ci bardzo, że wpadłaś oraz wpis.
Gorąco pozdrawiam w ciepły piątkowy wieczór.
Julita
W życiu Bożenki wiele się dzieje. Jest w związku z Łukaszem, spodziewają się dziecka chcą być razem. Dalej nie rozumiem ojca Bożenki, dziewczyna jest dorosła a on dalej traktuje ją jak swoją własność.To wracanie do domu o oznaczonej godzinie, strofowanie jej na
OdpowiedzUsuńweselu, później oddawanie zarobionych pieniędzy, zgroza. Dobrze, że dziewczyna ma na tyle rozsądku, że potrafi zacisnąć zęby i nie wdawać się z nim w dyskusję, ale ile można? Postawa Łukasza jak do tej pory podoba mi się, jest za nią, a na wieść o dziecku nie wycofał się i nawet mają razem zamieszkać, byle nie przesadził z tą zazdrością.
Pozdrawiam serdecznie, czekając na dalszy ciąg, Agata
Bożena czasem próbuje się postawić rodzicom zwłaszcza ojcu, ale na niewiele to się zdaje więc częściej woli milczeć. Pieniądze jakie im oddaje są niewielkie, bo nie mówi im prawdy o wysokości wypłat.
UsuńSą dwójką dorosłych ludzi i podejmują decyzje odpowiednie do wieku stąd ta ich postawa wobec zaistniałej sytuacji. Ta ciąża mimo iż klasyczna wpadka to oni jednak tak nie podchodzą do tego. Rodzicielstwo to tylko kolejny etap ich związku i życia. A z tą zazdrością Łukasza da się przeżyć.
Dziękuję Ci bardzo za dzisiejsze odwiedziny i wpis.
Gorąco pozdrawiam z pochmurnego Sosnowca w poniedziałkowe popołudnie.
Julita