-
Możesz iść, ale na dwudziestą drugą masz być w domu – zgodził
się Zygmunt.
-
Co? - zapytała zdumiona Bożena.
-
Albo wracasz na tę godzinę, albo wcale – odparł zadowolony
Zygmunt.
Bożena
już wiedziała, że nie może dalej dyskutować z ojcem, bo to i tak
nic nie da. Po wyjściu z działki pożegnała się ze znajomymi i
wróciła do domu. Na dobrą sprawę to mogła wbrew woli ojca
jechać. Doskonale wiedziała, iż ta dwójka pseudo rodziców będzie
na działce przez cały weekend, ale gdzieś z tyłu głowy czuła
obawę, że jednak któreś z nich może wrócić do domu w nocy i
wówczas miałaby niewesoło. W takich chwilach była zła sama na
siebie, że nie potrafiła przeciwstawić się ich woli. - Przecież
jestem już dorosła – mawiała do siebie samej. Lecz zaraz
słyszała w swej głowie słowa ojca – póki
mieszkasz pod moim dachem i jesteś na moim utrzymaniu, robisz co ci
każę – i słowa matki – jeszcze
mi za mleko nie zapłaciłaś.
Od
rozstania z Dominikiem minęły trzy miesiące a ona coraz bardziej
zamykała się w sobie. Ciągle chodziła smutna z często
podkrążonymi od płaczu oczami. Nie umiała się uśmiechać, nic
jej nie cieszyło. Znajomi powtarzali, że to minie, że musi dać
sobie czas, że zapomni a być może znajdzie kogoś, kto sprawi, że
będzie szczęśliwa.
-
Tak już to widzę – odpowiadała w takich razach.
Było
sobotnie, czerwcowe popołudnie siedziała na ławce przed blokiem i
jak zwykle rozmyślała nad własnym losem.
-
A ty znowu się dołujesz? – usłyszała bardziej stwierdzenie niż
pytanie, spojrzała w stronę skąd usłyszała głos i ujrzała
swoją koleżankę.
-
Nie…, po prostu sobie siedzę – odparła zrezygnowana. – Monika
powiedz mi jak to jest? Gabi załatwiłam chłopaka. Dzięki mnie ty
również go masz. A ja jestem sama jak palec, bo mój mnie
najzwyczajniej w świecie zostawił – mówiła jakby z nutą
zazdrości w głosie. Może rzeczywiście była zazdrosna?
-
Bożena czy ty czasem nie przesadzasz? - padło z ust koleżanki. Ta
pokręciła głową, aby zaprzeczyć.
Nagle
Monika wpadła na pomysł, który w jej mniemaniu wydawał się
dobry.
-
A może ja ci pomogę znaleźć chłopaka? – zaproponowała.
-
Ty? - Bożena spojrzała pobłażliwie na swoją rozmówczynię –
Sorry, ale jakoś tego nie widzę – odparła.
-
Dlaczego? - zdziwiona Monika zawiesiła spojrzenie na Bożenie.
-
Pragnę przypomnieć ci, że gdyby nie ja to ty po dziś dzień nie
miałabyś tego swojego Darka. Ty nie umiesz z innymi facetami gadać
– odpowiedziała jej.
-
To się jeszcze okaże – odparła i zerknęła w prawo.
-
Spójrz idzie Krzysiek z jakimś chłopakiem – rzekła wskazując
dwóch młodych ludzi. Krzysiek był od Bożeny znacznie młodszy,
ale ten drugi wydawał się znacznie starszy. Obaj nie zwrócili
nawet uwagi na dziewczyny. W pewnym momencie Monika wstała i ruszyła
w kierunku bloku do którego weszli. Stanęła pod oknami i zaczęła
głośno wołać Krzyśka.
-
Monika przestań, – próbowała oponować Bożena – przecież
słyszysz, że u Krzyśka jest impreza i zapewne nikt cię nie
usłyszy. - Jakby na przekór jej słowom w oknie ukazała się matka
Krzyśka, znajoma matki Bożeny z pracy. Z drugiej strony czemu się
tu dziwić. Większość mieszkańców tej dzielnicy znała się nie
tylko z miejsca zamieszkania, ale również z zakładu, w którym
pracowali.
-
Dzień dobry, może pani zawołać Krzyśka? - prosiła Monika.
Bożena siedziała wciąż na ławce i tylko pukała się w czoło.
Po paru chwilach w oknie ukazał się chłopak.
-
Możesz zejść na chwilę? - zapytała Monika.
Ten
nie zwlekając wyszedł przed blok. Bożena wciąż siedziała i
przysłuchiwała się rozmowie tej dwójki -jak w tej chwili myślała
- postrzeleńców. W pewnym momencie padło z ust Krzyśka, że może
zawołać tego drugiego i jak tylko Monika wyraziła aprobatę
pobiegł do domu.
-
No chodź poznasz kogoś – mówiła Monika do Bożeny, a ta jakby
mogła to już by zwiała, jednak ciekawość jej nie pozwoliła.
Niespełna pięć minut później Krzysiek schodził wraz z jak się
później okazało, swoim kuzynem.
-
Cześć – padło niemalże jednocześnie z ust wszystkich.
-
To jest Monika, Bożena a to mój kuzyn Łukasz – dokonał
prezentacji Krzysiek.
-
Miło mi - usłyszały dziewczyny.
-
Nam również – odparły.
Cała
czwórka stała jakieś półgodziny rozmawiając o wszystkim i o
niczym. Mimo to między Bożeną a Łukaszem dało się wyczuć jakąś
dziwną nić porozumienia, a dodatkowo śmiali się nawet z tych
samych dowcipów. Ten wspólnie spędzony czas przerwało wołanie
matki Krzyśka, aby obaj wrócili do domu.
Dziewczyny
znów zostały same, ale na twarzy Bożeny można było zauważyć
coś na kształt uśmiechu.
-
Nawet miły ten kuzyn Krzyśka – rzuciła Monika.
-
No – odparła mało inteligentnie Bożena. – A widziałaś jakie
miał podbite oko? - dodała
-
Widziałam. Ale czy to ważne? Może się gdzieś pobił, albo co? –
padło z ust koleżanki.
Siedziały
jeszcze jakiś kwadrans, gdy ujrzały chłopaka idącego wraz z
rodzicami.
-
Spotkamy się jutro popołudniu? - padło z ust Łukasza, gdy
podbiegł do dziewczyn.
-
Jeśli przyjdziesz około piętnastej, to myślę, że tak –
odparła Bożena.
-
Dzięki. Na pewno przyjdę – odparł, po czym pożegnał się i
ruszył w kierunku, oddalających się rodziców.
-
Mam nadzieję, że się z nim spotkasz? – mówiła Monika.
-
Nie wiem – odparła zgodnie z prawdą Bożena.
-
Ty chyba sobie żartujesz. To ja tu się pocę, żeby znaleźć ci
faceta, a ty jeszcze marudzisz? – niemal krzyczała na Bożenę.
-
Dobra, spotkam się z nim. Oczywiście jeśli przyjdzie – odparła,
ale widać, że coś chodziło jej po głowie. – Pójdę pod
warunkiem, że ty również pójdziesz ze mną.
-
A co ja przyzwoitka jestem, czy co? - obruszyła się Monika. Po
namyśle jednak zgodziła się.
Wróciwszy
do domu Bożena nie mogła przestać myśleć o nowo poznanym
chłopaku i porównywać go do Dominika. Był szczupły, nieco wyższy
od niej samej lecz niższy od Dominika.
-
Pójdę na to spotkanie co mi zależy. Wiecznie sama nie będę. A
i przecież nikt nie powiedział, że od razu zostaniemy parą –
rozmyślała.
Nastała
niedziela. Bożenka do południa wyszła z psem i spotkała Krzyśka,
który nie owijając w bawełnę rzucił do niej.
-
Chodzisz z moim kuzynem?
-
Ty chyba jesteś nienormalny. Wczoraj go poznałam i już ma być
moim chłopakiem?
-
A czemu nie? - dociekał chłopak.
-
Umówiłam się z nim na dzisiaj na piętnastą, ale czy coś z tego
będzie to nie wiem. – Widać było, że Krzysiek ucieszył się z
takiego obrotu sprawy.
-
Bo wiesz… Łukasz to taki sympatyczny chłopak, tylko ostatnio ma
pecha do dziewczyn. Kilka dni temu rozstał się z dziewczyną i to
stąd ten siniak pod okiem – opowiadał jej Krzysiek, mimo że go o
to nie prosiła. Uznała, że jeśli Łukasz sam nie powie jej co się
stało, to z jej strony byłoby nietaktem wypytywać go o to.
Punktualnie
o umówionej godzinie chłopak był na jej osiedlu. Chwilę
rozmawiali siedząc na ławce, by po kilku minutach wraz z Moniką,
Krzyśkiem i jeszcze dwójką innych osób ruszyć w kierunku parku.
Tam mile spędzili czas. Koło godziny dziewiętnastej wrócili w
pobliże miejsca zamieszkania Bożenki i wtedy z ust Krzyśka po raz
drugi padło pytanie, które do południa usłyszała Bożena.
-
Co? - zapytali prawie jednocześnie.
-
Pytam czy jesteście już parą. Wiecie, pytam bo chciałbym być na
waszym weselu – mówił. Oni popatrzeli na niego i nie wiedzieli
przez moment co powiedzieć.
-
Ale my znamy się dopiero od dwudziestu czterech godzin – odparła
Bożena.
-
I co z tego – odparł chłopak.
Chwilę
później poczuła jak Łukasz obejmuje ją w pasie i przyciąga do
siebie mówiąc do Krzyśka.
-
Taka odpowiedź ci wystarczy?
Ten
tylko skinął głową na znak aprobaty. Powoli towarzystwo
rozchodziło się i w końcu Bożena została tylko z Łukaszem
-
Bożena spotkamy się jutro? – chłopak stał naprzeciwko niej
patrząc z napięciem w jej oczy.
-
Jasne, czemu nie – odparła uśmiechając się nieśmiało. –
Teraz jednak muszę już iść. To do jutra…
Nie
pozwolił jej tak po prostu odejść. Zanim to zrobiła po raz
pierwszy ją pocałował.
CDN...
Dominik okazał się dętym dupkiem. Łukasz jest jednak trochę inny.Oczywiście jeszcze niewiele można o nim powiedzieć, ale chciałabym, żeby do Bożenki uśmiechnęło się wreszcie szczęście. Powinna wynieść się z tego patologicznego domu i wreszcie żyć własnym życiem. Jej ojciec chyba naprawdę zapomniał ile ona ma lat, bo wciąż decyduje o niej i o jej czasie a także z kim ma go spędzać. Wieloletni zamordyzm rodziców w stosunku do Bożeny zbiera swoje żniwo. Oni uważają, że mogą sobie pozwalać na wszystko a dziewczyna, mimo że czasem im odpyskuje, to chyba jednak wciąż się ich trochę boi. Czytając to opowiadanie człowiek mimo woli wewnętrznie się buntuje. Myśli, co zrobiłby na miejscu Bożeny, że być może dążyłby ze wszystkich sił, by uwolnić się spod władzy rodziców, ale najwyraźniej nie jest to takie proste i oczywiste. Mam nadzieję, że jednak Łukasz okaże się chłopakiem wartym zainteresowania dziewczyny i być może to on będzie tym, który wyrwie ją z tego patologicznego środowiska.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam. :)
Jeszcze trochę czasu minie nim Bożena postawi się rodzicom, a zwłaszcza ojcu. Łukasz jest kompletnym przeciwieństwem Dominika. A czy coś będzie z tej znajomości czas pokaże.
UsuńDziękuję Ci bardzo za dzisiejszy wpis.
Gorąco pozdrawiam w piątkowe popołudnie.
Julita
Bożena to nie jest już pięcioletnie dziecko tylko dorosła kobieta
OdpowiedzUsuńAle jej rodzice mają to gdzieś. W końcu ojciec wyraził się jasno.
UsuńDziękuję Ci bardzo za wpis.
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Czy z tej mąki będzie chleb? Jeszcze nie wiemy, wiedz,że bardzo bym tego Bożence życzyła. O pseudo rodzicach Bożenki nawet nie chce mi się pisać, zachowują się jakby robili dziewczynie łaskę "póki mieszkasz pod moim dachem i jesteś na moim utrzymaniu, robisz co ci każę" i ciągle powtarzane słowa matki "jeszcze mi za mleko nie zapłaciłaś, jest dobijające.Podejrzewam, że gdy Bożenka pójdzie do pracy to będzie musiała im oddawać zarobione pieniądze, jako zadośćuczynienie za wychowanie. O niebo, ty nie grzmisz?
OdpowiedzUsuńJulito, rzuć trochę pozytywu w życie Bożenki, proszę,proszę,proszę...
Mimo to pozdrawiam Cię gorąco,Agata
Masz rację co do tego, że oni będą żądać od niej pieniędzy. Ale w jakiej wysokości to już niedługo. A czy będzie z tej mąki chleb to uspokoję, że coś napewno.
UsuńDziękuję Ci bardzo za dzisiejszy wpis.
Gorąco pozdrawiam w upalne sobotnie popołudnie.
Julita
Nie wiem jakie to czasy, ale teraz mało która pełnoletnia osoba byłaby tak posłuszna rodzicom. Robią swoje co chcą. A dla Bożenki najlepsze rozwiązanie to chyba wyjazd na studia. Coś mi się kojarzy, że planowała studiować. Chociaż ta nić porozumienia z Łukaszem również dobrze brzmi.Dobrze chociaż, że rodzice nie wybierają jej chłopaka albo nawet męża.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
To koniec lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Wyjazd na studia jak i nawet możliwość studiowania nie wchodzi w grę. Jej rodzice przepijali wówczas niemal każdą złotówkę, a studia kosztuję. Wiem co pomyślisz, że można studiować i pracować. Ale o pracy i zarobkach będzie w następnej części. Nie wybierają jej chłopaka czy też męża, bo mają to zupełnie gdzieś w jakimś sensie.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Gorąco pozdrawiam w niedzielny ciepły wieczór.
Julita