- Marek śniadanie na stole, a ja idę pod prysznic - usłyszał. Długo nie myśląc chwycił małe pudełeczko w rękę i tak jakby mu się grunt pod nogami zaczął palić doszedł do niej i chwyciwszy jej dłoń w chwili gdy miała otwierać drzwi od łazienki.
- Co ty robisz? - odezwała się zszokowana zachowaniem młodego Dobrzańskiego, a on już klęczał przed nią i zaczął
- Ula...ja wiem to może i nie jest ani miejsce ani sytuacja zbyt romantyczna. I zapewne nie tak to sobie wyobrażałaś. Przyznam, że ja w jakimś sensie też, ale...ale ja już nie chcę dłużej czekać. Jestem pewny swych uczuć, wiem doskonale z kim chcę spędzić resztę swego życia, na dobre i na złe. I mimo iż żadne z nas może i nie jest odpowiednio ubrane, to ja zaryzykuję i odważę się. Ula czy ty tak jak i ja czujesz to samo? Czy zgodzisz się przyjąć ten skromny pierścionek i zostać moją żoną? - mówił z wyczuwalną obawą i ukazując umieszczony w niewielkim pudełeczku w kształcie serduszka piękny pierścionek.
Była tak zszokowana, że przez moment nie umiała wydusić z siebie ani jednego słowa. Jeszcze nie dawno marzyła o tym, później tak wiele się wydarzyło. A mimo tego gdy pierwszy szok minął spojrzała na Marka wiedziała, że odpowiedź może być tylko jedna. W jego oczach mogła odczytać jakiś rodzaj obawy, strachu. Ale dodatkowo te piękne oczy przepełnione są całymi pokładami miłości. Tak jak on kochał ją ona też kochała go.
- Tak zgadzam się zostać twoją żoną - odparła - A miejsce i czas na oświadczyny dobry jak każdy inny - dodała. Lecz on zdawał się już tego nie słyszeć. Po usłyszeniu zgody wsunął jej pierścionek na palec i wstał z kolan porywając w swe ramiona i obróciwszy w koło krzyknął
- Kocham cię Ula - postawił na powrót na podłodze i zamknął w swych ramionach. Jego oczy błyszczały radosnymi iskierkami, serce śpiewało radośnie.
W końcu wypuścił ją z objęć i mogła pójść do łazienki. Stojąc pod prysznicem nadal nie mogła uwierzyć w to co się wydarzyło chwilę temu. Co rusz przyglądała się temu cacku na swym palcu. Była niewyobrażalnie szczęśliwa. Wyszła z łazienki i ujrzała Marka ja siedzi zamyślony na kanapie, a na jego ustach widnieje uśmiech i te dwa cudowne dołeczki w policzkach.
- O czym tak rozmyślasz - przerwała mu
- Tak o wszystkim. A zwłaszcza o tobie. Zawsze myślę o tobie. Ale i o tych wszystkich wydarzeniach mających ostatnio miejsce. Jak wiele się zmieniło w moim życiu. Ile złego musiało się po drodze zdarzyć abym mógł zrozumieć co jest w życiu najważniejsze, a przede wszystkim kto jest najważniejszy.
Usiadła obok przytulając swą głową do jego piersi i rzekła.
- Nie warto rozmyślać nad tym co było. Powinniśmy żyć tym co teraz i przyszłością. Każde z nas jest już innym człowiekiem. Kochamy się i to powinno być najważniejsze.
- Bardzo się cieszymy i gratulujemy - usłyszeli siedząc popołudniu w salonie rodziców Uli i ogłaszając nowinę.
Widać było autentyczną radość na twarzach obojga jej rodziców.
- Ja bardzo chciałem państwa przeprosić, że zrobiłem to w nie tej kolejności co trzeba. Aczkolwiek miałem z tym wydarzeniem inaczej zaplanowane. Ale jak widać, nie zawsze jest tak jakbyśmy tego chcieli - próbował tłumaczyć się Dobrzański.
- Nic nie szkodzi. Najważniejsze, że się pogodziliście i jesteście szczęśliwi. A my możemy tylko cieszyć się z waszego szczęścia - usłyszał od jej rodziców. Ucieszyła go ta ich aprobata. Gdzieś tam z tyłu głowy obawiał się ich reakcji, chociaż wiedział jak są mu życzliwi. Głównym tematem rozmów był termin ślubu.
- Jeszcze tego nie ustaliliśmy - odpowiedziała Ula.
- Ja myślę, że dobrym terminem może będzie okres letni. Lipiec albo sierpień - co myślisz kochanie - zaproponował Marek zwracając się do narzeczonej.
- Myślę, że lepszy będzie sierpień. Ale jeszcze się zastanowimy - odparła - jak już wszystko ustalimy to was powiadomimy - zwróciła się do rodziców.
Prawdę powiedziawszy to każde z nich jakby tylko się dało ślub wzięło by w najbliższą sobotę. Wieczorem wrócili na Sienną. Lecz ten wieczór i ta noc miała być inna niż ich poprzednie wspólne noce. A było ich nie wiele. Wszystko zaczęło się od wspólnego prysznica, aby później wspólnie znaleźć się w sypialni. On nie ominąwszy żadnego nawet najmniejszego skrawka jej cudownego ciała wycałował i wypieścił. Ona pod wpływam jego gorących pocałunków niemal umierała. Ta rozkosz jaką dawali sobie nawzajem była niewyobrażalna. W tej chwili nie liczyło się nic więcej jak oni sami. Ona umierała z rozkoszy jaką on jej dawał. A i ona nie była mu dłużna. W tej miłosnej grze pasowali do siebie jak dwie połówki tego samego jabłka. Każde zasypiało ukołysane pięknymi wyznaniami o prawdziwej miłości.
W poniedziałkowy ranek weszli do firmy. Marek nie mogąc się rozstać z narzeczoną odprowadził aż pod sam jej gabinet. Będąc już na miejscu pożegnali się namiętnym pocałunkiem. Całą scenę widziała Violetta. Nie chcąc im przeszkadzać wycofała się i niemal biegiem udała do Sebastiana z jakże wspaniałymi nowinami.
- Już się za mną stęskniłaś? - mówił rozbawiony jej ponownym widokiem.
- Sebastian mam dla ciebie coś ciekawego - odparła tak jakby nie słyszała jego pytania.
- Zamieniam się w słuch - odparł.
- Marek pogodził się z Ulą. Widziałam jak całowali się przed jej biurem - powiedziała na jednym wdechu.
Oczy Olszańskiego powiększyły się do wielkości pięciozłotówki. Fakt zależało mu na tym aby tych dwoje się pogodziło i trzymał kciuki. Lecz nie sądził, że uda się to tak szybko. Miał już nawet w głowie nowy plan aby tych dwoje mogło być razem.
Fakt gdy Marek był z Pauliną to Seba nie raz wyciągał go do klubu na imprezy i namawiał do zdrady. Lecz uważał iż jego najlepszy przyjaciel nie kocha jej, bo gdyby było inaczej to zachowanie Marka było by inne. A widząc jak młody Dobrzański zachowuje się wobec panny Cieplak nie miałby sumienia namawiać go na coś takiego. Wbrew wszystkiemu co o nim myślało wielu w tej firmie nie był takim złym człowiekiem. W ostatnim czasie i on sam potrafił spojrzeć krytycznie na swoje zachowanie wobec tych wszystkich kobiet, które wraz z Markiem podrywali w klubach. Coraz częściej można było go zobaczyć z Violettą u boku. Ta blondynka podobała mu się już od jakiegoś czasu. A i ona zaczęła na niego spoglądać inaczej.
Do lunchu było jeszcze trochę czasu, gdy Ula postanowiła zejść do bufetu na kawę, a i miała dla Marka dokumenty do podpisu.
Weszła do środka i stanęła przy bufecie.
- Dzień dobry Elu - odpowiedziała na standardowe - Cześć Ula - co trochę zaskoczyło bufetową. Przecież były przyjaciółkami. Słowo były bardzo dobitnie podkreślało co sądziła o tym Ula.
- Poproszę kawę - dodała i usiadła przy stoliku oczekując na zamówienie.
Elka podała jej zamówienie i usiadła przy stoliku na wprost pani dyrektor.
- Możesz mi powiedzieć o co chodzi, czy coś ci zrobiłam? - pytała zaskoczona zachowaniem Uli.
Ta druga popatrzyła na swoją rozmówczynię by po chwili rzec.
- Jeśli nie wiesz to już twój problem. A teraz zostaw mnie w spokoju raz a na zawsze. Tym co zrobiłaś straciłaś moją przyjaźń na zawsze - mówiła - wiesz nie sądziłam, że możesz być taka. Nie wiem co chciałaś osiągnąć powtarzając te plotki. Ale już mnie to nie obchodzi - skończyła pić kawę i wyszła z bufetu zostawiając zszokowaną Elę. Poszła prosto do Marka.
- Witaj kochanie, co się stało? Wyglądasz na zdenerwowaną - pytał. Widział, że coś musiało się stać.
- Nic takiego. Poprostu zdenerwowałam się będąc w bufecie. Miałam niezbyt miłą rozmowę z Elką. Powiedziałam jej co myślę o tym jej zachowaniu, ale ona zdawała się nie rozumieć o co mi chodzi - odpowiedziała.
- Nie zadręczaj się tym kochanie. To nic nie zmieni. Ona i jej podobne zawsze będą gadać co im ślina na język przyniesie oraz powtarzać co usłyszą - mówił przytulając ją do siebie.
- Masz rację niepotrzebnie tym się przejmuję - odparła po chwili.
- Ula umówiłem nas na dzisiaj z moimi rodzicami na wieczór. Dzwoniła mama i pomyślałem, że to będzie okazja aby im również powiedzieć o zaręczynach. Mam nadzieję iż nie masz mi za złe, że zrobiłem to bez konsultacji z tobą.
- Oczywiście nie mam nic przeciwko. Oni też powinni wiedzieć - odparła.
Reszta dnia w pracy minęła spokojnie. Po godzinie siedemnastej witali się z rodzicami Marka. Ci tak samo jak jej rodzice cieszyli się szczęściem tej dwójki. Helena zadeklarowała swoją pomoc w znalezieniu sali jak tylko uzgodnią termin. W ciągu kilku najbliższych dni zdołali ustalić termin oraz zaklepać go w rysiowskim kościele. Ten szczególny dzień miał nastąpić w ostatnią sobotę sierpnia miało być niewielu gości. Jej i jego najbliższa rodzina, kilku znajomych. Z firmy postanowili zaprosić jedynie Sebastiana, który miał zostać świadkiem oraz Violetta i ona doświadczyła zaszczytu zostania świadkową. Stroje miał uszyć im sam mistrz Pshemko.
Czas płynął swoim rytmem, a dzień ślubu zbliżał się coraz bliżej. Aż w końcu nastał ten dzień.
Tuż przed godziną trzynastą pod dom w Rysiowie podjechała biała limuzyna, a z niej wysiadł Marek i jego rodzice. Poprowadził ich do domu swoich przyszłych teściów, a tam już czekano na nich. Z pokoju wyszła Ula, której widok niemal zwalił pana młodego z nóg. Nastał czas na błogosławieństwo młodych i już po kilku minutach wszyscy udali się na ceremonię do kościoła. Młodzi powtarzali słowa przysięgi z powagą i pewnością w głosie, że nigdy jej nie złamią. Gdy tylko ksiądz ogłosił ich mężem i żoną, a oni opuścili świątynię posypały się życzenia, po skończeniu ich składania mogli udać się na salę gdzie mieli bawić się wszyscy. Po gorącym posiłku nadszedł czas na pierwszy taniec, po nim Ula tańczyła ze swoim ojcem, teściem również Marek nie próżnował najpierw taniec z matką chwilę później z teściową. Goście bawili się wyśmienicie. Na godzinę przed oczepinami młodzi postanowili złożyć podziękowania swoim rodzicom.
- Kochani goście, nadszedł czas aby młodzi mogli powiedzieć kilka słów swoim rodzicom. Zapraszamy na środek państwa Cieplak oraz Dobrzańskich - mówiła dziewczyna z zespołu wynajętego na wesele. Na scenie stali już Ula i Marek. Pierwsza zaczęła mówić Ula.
- Kochani Rodzice!
U progu wspólnego życia we dwoje,
chcielibyśmy w szczególny sposób zwrócić się
właśnie do Was.
Przepełnia nas bowiem uczucie ogromnej
radości i wdzięczności.
Byliście z nami od samego początku
Wyrastaliśmy na waszych oczach.
Pokonując często wiele trudności,
Opiekowaliście się nami, wychowywaliście,
By w końcu wprowadzić nas w dorosłe życie.
Następnie zaczął Marek.
- Dziś sami zakładamy rodzinę
Nie raz jeszcze zapewne skorzystamy
z Waszej porady i doświadczenia życiowego
Mamy też nadzieję,
że sprawimy Wam jeszcze dużo radości
i będziemy dla Was pociechą.
Rodzice byli wzruszeni. Panie miały łzy w oczach, a i ojcowie mieli wilgotne oczy. Młodzi skończyli swe podziękowania po czym podeszli do rodziców wręczając im prezenty w kształcie szklanych statuetek w kształcie serca z wygrawerowanymi podziękowaniami.
Wesele się udało, bawiono do późna. Ula miała jeszcze niespodziankę dla swojego już teraz męża i postanowiła powiedzieć mu gdy tylko zostaną sami. Około godziny czwartej oboje czuli już zmęczenie. Podziękowali gościom za przybycie i udali do wynajętego dla nich pokoju.
- Witaj kochanie, co się stało? Wyglądasz na zdenerwowaną - pytał. Widział, że coś musiało się stać.
- Nic takiego. Poprostu zdenerwowałam się będąc w bufecie. Miałam niezbyt miłą rozmowę z Elką. Powiedziałam jej co myślę o tym jej zachowaniu, ale ona zdawała się nie rozumieć o co mi chodzi - odpowiedziała.
- Nie zadręczaj się tym kochanie. To nic nie zmieni. Ona i jej podobne zawsze będą gadać co im ślina na język przyniesie oraz powtarzać co usłyszą - mówił przytulając ją do siebie.
- Masz rację niepotrzebnie tym się przejmuję - odparła po chwili.
- Ula umówiłem nas na dzisiaj z moimi rodzicami na wieczór. Dzwoniła mama i pomyślałem, że to będzie okazja aby im również powiedzieć o zaręczynach. Mam nadzieję iż nie masz mi za złe, że zrobiłem to bez konsultacji z tobą.
- Oczywiście nie mam nic przeciwko. Oni też powinni wiedzieć - odparła.
Reszta dnia w pracy minęła spokojnie. Po godzinie siedemnastej witali się z rodzicami Marka. Ci tak samo jak jej rodzice cieszyli się szczęściem tej dwójki. Helena zadeklarowała swoją pomoc w znalezieniu sali jak tylko uzgodnią termin. W ciągu kilku najbliższych dni zdołali ustalić termin oraz zaklepać go w rysiowskim kościele. Ten szczególny dzień miał nastąpić w ostatnią sobotę sierpnia miało być niewielu gości. Jej i jego najbliższa rodzina, kilku znajomych. Z firmy postanowili zaprosić jedynie Sebastiana, który miał zostać świadkiem oraz Violetta i ona doświadczyła zaszczytu zostania świadkową. Stroje miał uszyć im sam mistrz Pshemko.
Czas płynął swoim rytmem, a dzień ślubu zbliżał się coraz bliżej. Aż w końcu nastał ten dzień.
Tuż przed godziną trzynastą pod dom w Rysiowie podjechała biała limuzyna, a z niej wysiadł Marek i jego rodzice. Poprowadził ich do domu swoich przyszłych teściów, a tam już czekano na nich. Z pokoju wyszła Ula, której widok niemal zwalił pana młodego z nóg. Nastał czas na błogosławieństwo młodych i już po kilku minutach wszyscy udali się na ceremonię do kościoła. Młodzi powtarzali słowa przysięgi z powagą i pewnością w głosie, że nigdy jej nie złamią. Gdy tylko ksiądz ogłosił ich mężem i żoną, a oni opuścili świątynię posypały się życzenia, po skończeniu ich składania mogli udać się na salę gdzie mieli bawić się wszyscy. Po gorącym posiłku nadszedł czas na pierwszy taniec, po nim Ula tańczyła ze swoim ojcem, teściem również Marek nie próżnował najpierw taniec z matką chwilę później z teściową. Goście bawili się wyśmienicie. Na godzinę przed oczepinami młodzi postanowili złożyć podziękowania swoim rodzicom.
- Kochani goście, nadszedł czas aby młodzi mogli powiedzieć kilka słów swoim rodzicom. Zapraszamy na środek państwa Cieplak oraz Dobrzańskich - mówiła dziewczyna z zespołu wynajętego na wesele. Na scenie stali już Ula i Marek. Pierwsza zaczęła mówić Ula.
- Kochani Rodzice!
U progu wspólnego życia we dwoje,
chcielibyśmy w szczególny sposób zwrócić się
właśnie do Was.
Przepełnia nas bowiem uczucie ogromnej
radości i wdzięczności.
Byliście z nami od samego początku
Wyrastaliśmy na waszych oczach.
Pokonując często wiele trudności,
Opiekowaliście się nami, wychowywaliście,
By w końcu wprowadzić nas w dorosłe życie.
Następnie zaczął Marek.
- Dziś sami zakładamy rodzinę
Nie raz jeszcze zapewne skorzystamy
z Waszej porady i doświadczenia życiowego
Mamy też nadzieję,
że sprawimy Wam jeszcze dużo radości
i będziemy dla Was pociechą.
Rodzice byli wzruszeni. Panie miały łzy w oczach, a i ojcowie mieli wilgotne oczy. Młodzi skończyli swe podziękowania po czym podeszli do rodziców wręczając im prezenty w kształcie szklanych statuetek w kształcie serca z wygrawerowanymi podziękowaniami.
Wesele się udało, bawiono do późna. Ula miała jeszcze niespodziankę dla swojego już teraz męża i postanowiła powiedzieć mu gdy tylko zostaną sami. Około godziny czwartej oboje czuli już zmęczenie. Podziękowali gościom za przybycie i udali do wynajętego dla nich pokoju.
- Marek mam coś dla ciebie - mówiła i już sięgała do małej torebeczki wyciągając z niej coś.
- Ale ja nie mam nic dla ciebie kochanie - odparł z przykrością w głosie.
Podeszła i podała ma zdjęcie z USG. Ten nie zrozumiał, ale jego spojrzenie mówiło samo za siebie.
- To jest nasze dziecko - wyszeptała mu wprost do ucha.
- Cudowny prezent mi zrobiłaś - mówił rozradowany.
- Kocham panią pani Dobrzańska
- Kocham pana panie Dobrzański - odpowiedziała jak echo.
KONIEC
Ooo. Spodziewałam się że zakończysz to opowiadanie ślubem, ale nie myślałam że nastąpi to w tym rozdziale. Dobrze że Ulka zakończyła przyjaźń z Elą. Nikt nie chciałby mieć takiej przyjaciółki.
OdpowiedzUsuńOgólnie bardzo mi się podobało.
Pozdrawiam ;)
Ula wybrała miłość i szczęście, a to wżyciu najważniejsze. Będąc na jej miejscu chyba każda by tak postąpiła wymawiając przyjaźń.
UsuńU mnie większość opowiadań kończy się ślubem.
Dziękuję ci bardzo za wpis.
Gorąco pozdrawiam.
Julita
Po tylu zawirowaniach i trudnych momentach nastąpiło szczęśliwe zakończenie. Uwielbiam happy endy, a ten usatysfakcjonował mnie w szczególności. Oświadczyny rzeczywiście nie były zbyt romantyczne i pozbawione stosownego anturażu, ale jak rozumiem najbardziej liczą się intencje. Do ślubu przygotowali się bardzo starannie i cieszę się, że nie zaprosili nikogo z firmy poza Sebą i Violką. Głównie chodzi tu o te bufetowe plotkary. Ela albo udawała głupią, albo naprawdę taka jest, że nie wiedziała o co Ula ma do niej żal. to już jednak przeszłość. Ślub się odbył i udało się wesele. W drodze narodziny dziecka. Samo szczęście.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam. :)
PS.
nie zbyt, co raz, nie długo - wszystko pisze się razem akurat w kontekstach, w których użyłaś tych zwrotów.
Marek postąpił owszem w pośpiechu, ale on miał na ten szczególny dzień inne plany. Ale ostatnie wydarzenie powodowały obawy i te oświadczyny miały być takim zabezpieczeniem na przyszłość. Żadne z nich nie chciało mieć nic wspólnego z firmowymi plotkarami zwłaszcza po ich ostatnim numerze. Elka w swym postępowaniu nie widziała nic złego, dlatego tak zareagowała na zachowanie Uli.
UsuńDziękuję ci bardzo za wpis.
Gorąco pozdrawiam.
Julita
Nie spodziewałam się finału tej historii już w tym rozdziale. Świetnie ,że Ula zakończyła przyjaźń z Elą wyjdzie jej to na dobre. Jestem o tym w 100 % przekonana. Wreszcie jest jak być powinno. Marek i Ula szczęśliwi. Czym teraz zaskoczysz? Będzie nowe opowiadanie? . Pozdrawiam serdecznie :).
OdpowiedzUsuńKażda historia kiedyś się kończy. Ula wybrała szczęście u boku ukochanego, a taka znajomość z Elką nie wróżyła niczego dobrego.
UsuńTo że będzie coś nowego to pewne i to już za tydzień.
Bardzo ci dziękuję za wpis.
Gorąco pozdrawiam.
Julita
Piękne zakończenie i mowa na weselu. Na moim była podobna. Poza tym każdy ma to na co zasłużył. Febo w więzieniu, Ela odsunięta, a Ula i Marek szczęśliwi małżonkowie czekający na potomka. łatwo można wyobrazić sobie co było dalej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
Każdy według zasług. A dalej żyli dłuuugo i szczęśliwie.
UsuńDziękuję ci bardzo za wpis pod każdym postem i pewnego rodzaju rekomendacje u siebie.
Gorąco pozdrawiam
Julita