piątek, 9 listopada 2018

CZERŃ I BIEL część I

Był prezesem jednej z najlepszych firm modowych w Polsce. Fotel prezesa odziedziczył po ojcu, który przedwcześnie odszedł z tego świata. Marek Dobrzański bo o nim mowa. Był uważany za najgorętszą partię w stolicy. Ale on był wierny swej dziewczynie. Przystojny brunet z dołeczkami w policzkach i oczach koloru górskiego lodowca. Tylko jeden szczegół nie pasował, mianowicie od śmierci ojca zniknął uśmiech z jego twarzy. Minął już ponad rok, a on nie potrafił się otrząsnąć po tych wydarzeniach. Krzysztof był schorowany od kilku lat, jego serce niedomagało. Możliwe, że Marek nie przeżywałby tej śmierci tak boleśnie gdyby nie jeden mały fakt. Ojciec zmarł niemalże na jego rękach.
Było niedzielne popołudnie gdy Marek zawitał do domu rodziców. Siedzieli w salonie i rozmawiali o firmie, a dokładniej mówiąc to o Aleksie i jego postępowaniu. Senior czuł się rozczarowany zachowaniem swojego przybranego syna. Te wszystkie kłopoty, stres spowodowały, że Krzysztof Dobrzański źle się poczuł, a w końcu stracił przytomność. Junior Dobrzański  próbował reanimować ojca do czasu przyjazdu karetki, ale na próżno. Lekarz zaraz po przyjeździe oraz sprawdzeniu stanu chorego stwierdził śmierć. To podczas otwarcia testamentu okazało się iż Marek zostanie prezesem. Co nie wszystkim się spodobało. Krzysztof Dobrzański wraz z żoną Heleną przed laty przyjęli pod swój dach dzieci tragicznie zmarłych przyjaciół oraz wspólników Paulinę i Aleksandra Febo. O ile Paulina miała w nosie co dzieje się w i z firmą, tak już jej brat zawsze uważał się za lepszego od Marka i patrzył na niego zawistnym okiem. 
- To mnie należ się fotel prezesa - mawiał do Pauliny kilka godzin po odczytaniu testamentu.
- Brat nie przesadzaj. Przecież to było wiadome, że schedę po seniorze otrzyma Marek - próbowała tłumaczyć.
Ale on zdawał się tego nie słyszeć, a w jego głowie rodził się plan pozbycia się Marka.
Sądził, że gdy nie ma już Krzysztofa będzie mu łatwiej. Marek zawsze miał wsparcie ze strony obojga rodziców. Owszem były sytuacje gdy mieli różne zdania, ale raczej nie odbijały się na ich wspólnych relacjach. Jedną z takich rzeczy był wybór dziewczyny. Państwo Dobrzańscy nie przepadali za wybranką swego syna. Wiedział o tym, bo rodzice wyrazili swoje zdanie na ten temat. Mimo tego nie wywierali na nim presji w kwestii wyboru i szanowali jego decyzję. 

I tak w ciągu tego roku zaczęły dziać się dziwne rzeczy, a które dawnej również się zdarzały, ale teraz jakby były bardziej intensywne. Ginęły dokumenty, ktoś podmieniał specyfikacje robione przez Pshemko i wiele innych mniej lub bardziej szkodliwych działań. Paulina postanowiła wyjechać do Włoch, ale to było wiadomo już dawno. Ona chciała żyć po swojemu, a nie pod czyjeś dyktando. Owszem zachowała swoją część udziałów. 
- Przecież mimo wszystko to też moja firma, a i muszę mieć z czego żyć - tłumaczyła.
Helena z Markiem nie mieli nic przeciwko temu również Aleks nie widział problemu. Temu ostatniemu to nawet było na rękę. Bo ta nie wiedzieć czemu była po stronie Marka. A to nie podobało się Aleksowi. 
- Będę przylatywać na kwartalne zebrania zarządu i w razie gdyby była taka potrzeba - mówiła.

Młody Dobrzański od czasów studiów spotykał się z Sylwią Rachwał. Po ukończeniu studiów jego dziewczyna zaczęła pracę w firmie jako modelka. Była chodzącą pięknością. Długie blond włosy, zgrabny nosek, oczy niebieskie, zgrabne, szczupłe nogi. Jak oboje twierdzili kochali się bardzo. Ale coś miało w niedługiej przyszłości pokazać, że jednak tak nie jest. Jednak nie przyspieszajmy wydarzeń. 
Jeszcze przed śmiercią Krzysztofa junior Dobrzański miał pewien plan, ale cóż czasem tak bywa, że musimy nasze plany odłożyć na zaś. I tak było w tym przypadku. Najpierw śmierć ojca, zajęcie się pochówkiem bo Helena nie była wstanie funkcjonować przez dłuższy czas, później sprostanie zadaniom jakie na niego spadły po przejęciu firmy były powodem odłożenia swojego prywatnego życia na dalszy tor. Teraz po ponad roku od tego dnia wszystko zaczynało się jakoś układać. Paulina tak jak mówiła zjawiała się tylko na zebraniach zarządu. Tam we Włoszech ułożyła sobie życie. Znalazła narzeczonego i dwa miesiące temu wyszła za mąż. Aleks wciąż piastował stanowisko dyrektora finansowego i tenże fotel coraz bardziej go uwierał, a pomysły na pogrążenie i pozbycie prezesa się wyczerpywały. 

Ula. Ula Cieplak ukończyła dwa kierunki studiów zarządzanie i marketing oraz ekonomię. Oba kierunki ukończone z wyróżnieniem. Biegle mówiła trzema obcymi językami. Pochodziła z biednej rodziny mieszkającej w Rysiowie. Oprócz niej było jeszcze dwoje rodzeństwa nastoletni brat Jasiek oraz kilkuletnia siostra Beatka. Mama Uli zmarła gdy ta miała przystępować do matury. Mimo biedy panującej starała się wyglądać schludnie i czysto. Najczęściej odzież kupowała w sklepach z tanią odzieżą, aby nie obciążać domowego budżetu, który był i tak bardzo skromny i składał jedynie z renty ojca. Więc żeby mieć na odzież, ale i nie jednokrotnie dołożyć do opłat jak rok akademicki długi udzielała licznych korepetycji, a w okresie letnim wraz z bratem najmowali się do różnych prac sezonowych. Może i nie była chodzącą pięknością, ale i nie była brzydka.
- Jestem przeciętna - mawiała często.

Będąc na ostatnim roku poznała Olafa. On studiował prawo. Pierwszy raz spotkali się na urodzinach jednej z koleżanek ze studiów. Dominika jak co roku zapraszała większość ludzi z roku. W trakcie rozmowy okazało się iż Olaf jest kuzynem Dominiki. Tego wieczoru przetańczyli nie jeden kawałek. I tak od słowa do słowa w końcu umówiła się z nim na pierwszą randkę. Olaf Dębski był wysokim przystojnym szatynem. Pochodził z rodziny gdzie bycie kimś ze świata prawniczego było niemal tradycją. Ojciec adwokat z własną kancelarią, dziadek sędzia. Wiadome też było, że młody Dębski po ukończeniu studiów będzie pracował w kancelarii ojca.

Ula po ukończeniu studiów dość szybko znalazła pracę. W niespełna miesiąc po odebraniu dyplomów podjęła pracę w jednej ze szwalni, która szyła dla FD. Piastowała tam stanowisko zastępcy dyrektora finansowego. 
Pół roku później przeprowadziła się do Warszawy. Raz, że dojazdy do pracy były męczące, musiała dojeżdżać dwoma autobusami. A dwa Olaf coraz częściej namawiał ją na wspólne zamieszkanie. Z początku miała co do tego obiekcje. Jej światopogląd był zgoła inny, miało to swoje podłoże w wychowaniu i wartościach jakie przekazywali jej rodzice. Dodatkowym argumentem była jak dla niej zbyt krótka znajomość z chłopakiem. Fakt spotykali się od niemalże roku, lecz ona sądziła iż to krótki okres. Dopiero rozmowa z ojcem, pozwoliła podjąć jej właściwą decyzję. Miała tylko nadzieję, że nie będzie żałować. 

- Tato, ale jak tak bez ślubu? - mówiła
- Ula, nie patrz na to w ten sposób. Teraz są inne czasy. A i spójrz na to inaczej. Będziesz mieć znacznie bliżej do pracy. Przecież Warszawa nie jest na drugim końcu świata i w każdej chwili będziesz mogła tu przyjechać - tłumaczył Józef.

Od tej rozmowy minął raptem tydzień, a Ula już wprowadzała się do mieszkania Olafa. Sielanka jednak nie trwała zbyt długo. Może z kilka miesięcy, a przyszły pan mecenas zaczął ukazywać swoje drugie oblicze. Ten jakże dobrze ułożony młody człowiek potrafił wśród ludzi doskonale udawać kochającego i nie widzącego świata poza swoją dziewczyną. Lecz gdy byli sami we własnych czterech ścianach potrafił urządzać karczemne awantury. Powodem było wszystko. Ula od kiedy zaczęła zarabiać bardziej niż wcześniej zwracała uwagę na to w co się ubiera. Zainwestowała w nowe okulary, włosy również przeszły lifting. A te wszystkie zabiegi powodowały większe zainteresowanie jej osobę płci przeciwnej. Olaf z tego powodu czuł zazdrość. Chociaż ta nie dawała mu powodów. Ona nie zwracała uwagi na tych wszystkich facetów. Lecz jej chłopak uważał inaczej.
- Czy możesz przestać się wdzięczyć przed tymi śliniącymi się na twój widok facetami - wrzeszczał jednego razu gdy wrócili do domu z jakiejś kolacji.
- Ale przecież ja nic takiego nie robię - próbowała się tłumaczyć.
I po chwili poczuła silne uderzenie w twarz i  usłyszała
- Zachowujesz się jak dziwka.
Z piekącym policzkiem i zalewającym jej twarz łzami uciekła do łazienki, aby schronić się przed nim. Wtedy to po raz pierwszy podniósł na nią rękę. Przepłakała wówczas kilka godzin. W pracy wzięła dzień wolnego, aby nie musieć pokazywać się z sinym policzkiem. Zastanawiała się dlaczego.
- Może rzeczywiście zrobiłam coś nie tak - zaczęła się zastanawiać. 
Ten wrócił następnego dnie wieczorem do domu ze skruszoną miną i bukietem czerwonych róż. 
- Przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło. Proszę nie gniewaj się. Obiecuję, że to się nigdy więcej nie powtórzy. Wiesz przecież, że kocham cię wariat - mówił wręczając jej bukiet. 
Przyjęła przeprosiny i te kwiaty. 
- Też cię kocham - odparła.
W dwa tygodnie później wybrali się na wspólny weekend na Mazury. Tam rodzice Olafa posiadali w środku lasu domek letniskowy. I znowu było jak dawniej. Uli wydawało się, że może rzeczywiście to był tylko taki incydent z jego strony. W pewnym sensie chyba sama siebie próbowała przekonać, że tak właśnie jest.
On sam od dnia przeprosin zachowywał się tak jak na początku ich znajomości. Był szarmancki, dowcipny ba on nawet pomagał jej w różnych pracach domowych. Na ten moment nikt nie przypuszczał, że to tylko kwestia czasu i wszystko to co budowali do tej pory odwróci się w niwecz. 

W ostatnim czasie Marek działał z wielkim pośpiechem. Któregoś dnia Sylwia oznajmiła, że jest w ciąży. Młody Dobrzański niemal skakał ze szczęścia. I to co kiedyś musiał odłożyć na później miało odbyć się w najbliższym czasie. Długo nie zwlekając następnego dnia oświadczył się dziewczynie. Niby wszyscy cieszyli się, ale Helena Dobrzańska była tą która nie podzielała tej radości. Sądziła, iż Sylwia to nie jest dobra partia dla jej syna. Od samego początku obie panie za sobą nie przepadały. Sylwia bardzo rzadko bywała więc w domu seniorów, a gdy już była takowa potrzeba starała się być jak najkrócej albo nie wdawać się w dyskusje z matką swego wybranka. Prezes nie rozumiał tej niechęci wobec siebie obu kobiet. Sądził, że po śmierci ojca coś może się zmieni, ale okazało się to być tylko pobożnym życzeniem z jego strony.
Kiedy wybuchła wieść o ciąży Sylwii pani Dobrzańska jakoś nie wierzyła, aby to Marek był jej autorem. Lecz widząc szczęście swojego jedynaka nie chciała się mieszać. Kilka dni po oświadczynach Marek już ustalił termin ślubu. A ten miał się odbyć za trzy miesiące.
- Synku, ale skąd ten pośpiech - mówiła matka
- Jak ona pójdzie do ołtarza z takim brzuchem, przecież to będzie już siódmy miesiąc - argumentowała
- Ale my nie bierzemy kościelnego tylko cywilny. Sylwia nie ma bierzmowania, a i ja nie będę się jej sprzeciwiał. Zresztą jakie to ma znaczenie kościelny czy cywilny. Chcę aby dziecko jak się urodzi nosiło moje nazwisko - argumentował spokojnie.
Helena na temat ślubu nie co odetchnęła. A tematu samej ciąży, a raczej sprawcy nadal nie poruszała. Lecz kilka dni przed ślubem do Heleny Dobrzańskiej dotarły pewne informacje, które zmroziły jej krew w żyłach. Ktoś życzliwy doniósł jej, że to nie Marek jest ojcem lecz ktoś kogo również oni wszyscy znają. Tego było dla niej za dużo. Zadzwoniła i umówiła się na spotkanie ze swoją przyszłą synową. 
- Posłuchaj wiem, że ojcem twojego dziecka nie jest mój syn - usłyszała młodsza kobieta
- To nie prawda. Marek jej ojcem - odparła
- Nie kłam. Sądziłaś, że to nie wyjdzie? To jesteś w błędzie - mówiła Helena.
Sylwia już nic nie odpowiedziała tylko wstała od stołu i wyszła z lokalu. Będąc na zewnątrz rozejrzała się w celu zlokalizowania postoju taksówek i poszła w jego kierunku. Wsiadła do jednej ze stojących i kazała jechać na ulicę Lwowską do firmy FD. 

Wysiadła na piątym piętrze i udała do biura swego narzeczonego. Weszła bez pukania, a od progu rzekła
- Mam dość twojej matki. Czy ty wiesz co ona dziś zrobiła? - mówiła podniesionym głosem. Marek popatrzył na nią i nim zdążył się odezwać ona zaczęła mówić dalej.
- Umówiła się ze mną i twierdzi, że nie ty jesteś ojcem dziecka.
Marek przez chwilę stał jak zamurowany. Nie mógł zrozumieć zachowania matki. 
- Kochanie spokojnie. Porozmawiam z nią dzisiaj. Wrócisz dzisiaj sama do domu, a ja pojadę porozmawiać z mamą i wszystko wyjaśnić - odparł. 

Tak jak obiecał narzeczonej tuż przed osiemnastą był już w Konstancinie aby wyjaśnić wszystko z matką. Nawet nie przypuszczał jak może się skończyć ta rozmowa. 
- Mamo, czy ty możesz mi wyjaśnić co miało znaczy to dzisiejsze twoje zachowanie wobec Sylwii? - pytał zdenerwowany.
- Synku, doszły mnie słuchy iż to nie jest twoje dziecko - odpowiedziała spokojnie mu matka
- Coś ty znowu wymyśliła. Jak może nie być moje jak jest moje. Koniec i kropka. Jeśli sądziłaś, że w ten sposób nas ze sobą skłócisz to się pomyliłaś - odparł.
- Ja po prostu nie chcę abyś cierpiał - tłumaczyła
Po tej sprzeczce wrócił do domu, nie mógł zrozumieć zachowania matki. Przecież powinna się cieszyć jego szczęściem, a ona wymyśla jakieś dziwne rzeczy. 

- Musimy się spotkać - mówiła Sylwia do słuchawki
- ....
- Możesz być jutro w Baccaro? 
- ....
- Tak dziewiąta będzie w porządku 
- ...
- Cześć.
Tyle co się rozłączyła do mieszkania wszedł Marek. 
CDN...

10 komentarzy:

  1. Witaj Julitko, mała a może wielka tajemnica na koniec. To mi się podoba, ciekawe kto jest tatusiem? Stawiam na Aleksa, ale czy on lubi modelki? A może to Olaf chłopak Uli. Popieram obawy Heleny, i Marek powinien zadbać o wyjaśnienie sprawy przed ślubem. Czekam na rozwinięcie opowiadania.Pozdrawiam Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Helena nie ma tylko obaw, ale w jakimś sensie dowody. A Marek jest zaślepiony miłością do Sylwii i nie przyjmuje takich rzeczy do wiadomości. Wierzy i ufa swojej dziewczynie.
      Dziękuję bardzo za wpis.
      Gorąco pozdrawiam.
      Julita

      Usuń
  2. Trudno napisać coś bardzo konkretnego, bo to przecież pierwszy rozdział stanowiący niejako wprowadzenie do dalszych części. Bez wątpienia jednak jest tu kilka intrygujących wątków, które zapewne rozwiniesz. Mnie interesuje, kiedy Ula przejrzy na oczy i odejdzie od tego damskiego boksera. Ona nie jest typem kobiety, która godzi się na poniewieranie przez partnera i brak szacunku. Druga rzecz, to narzeczona Marka. Zakończyłaś w takim momencie, że nabrałam pewności co do autora ciąży Sylwii i na pewno Helena ma tu stuprocentową rację, że to nie Marka dziecko o ile ona w ogóle jest w ciąży. Najwyraźniej Marek zaślepiony jest miłością do modelki skoro wierzy jej bezgranicznie a własnej matce robi wyrzuty. Może ta jego narzeczona jest zwykłą łowczynią majątków a w Marku upatruje niewyczerpane źródełko świeżej gotówki. Oby Mareczek się mocno nie rozczarował.
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sylwia jest w ciąży, ale kto jest jej autorem zdradzić nie mogę. Marek tak jak mówisz jest zaślepiony miłością do modelki.
      Ula już w następnej części podejmie pewne kroki.
      Dziękuję Ci bardzo za wpis.
      Gorąco pozdrawiam
      Julita

      Usuń
  3. Pierwsze co pomyślałam po przeczytaniu tej pierwszej części to to że będzie to naprawdę dobre opowiadanie. Ulka wpakowała się w w bardzo zły związek. Może i ten Olaf na początku był dobrym partnerem dla niej, ale po tym jak ją pierwszy raz uderzył powinna jak najszybciej zakończyć ten związek. A jeśli chodzi o Marka to mam nadzieję że też w końcu przejrzy na oczy i odwoła ten ślub z Sylwią.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że nie rozczarujesz się i wytrwasz do ostatniej części.
      Ula jak wiele kobiet nie widzi zagrożenia ze strony mężczyzny po pierwszym takim zachowaniu, a nawet próbuje tłumaczyć takie zachowanie i właśnie tak robi, szukając również winy w sobie. Czy dojdzie do ślubu czy też nie okaże się w swoim czasie.
      Dziękuję ci bardzo za wpis.
      Gorąco pozdrawiam
      Julita

      Usuń
  4. Matki często mają instynkt i wiedzą co dla dziecka najlepsze. Tu na Sylwię nie stawia. Ciekawa jestem co pomyśli o Uli, bo chyba nie ma o tym wspomniane, a czytałam w piątek wieczorem. Bądź co bądź na razie jest źle bo nie widać aby zanosiło się na związek Uli i Marka. Ale to dopiero pierwsza część więc sporo może się wydarzyć. Dobrego i złego. Co co Sylwii to obstawiam, że coś knuje z tym dzieckiem. Krócej mówiąc chce się ustawić.A Olaf to jak raz coś złego zrobił to pewnie się powtórzy i znowu powtórzy się schemat bicia, awantur a później przepraszania, kwiatów i zapewnienia o poprawie.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na obecną chwilę Ula i Marek nie znają się. Ula owszem wie kim on jest, ale to z racji miejsca swojej pracy.
      Co do Sylwii masz sporo racji. Taka partia jak Marek jest łakomym kąskiem dla wielu kobiet.
      Dziękuję ci bardzo za wpis.
      Pozdrawiam gorąco.
      Julita

      Usuń
  5. Ula któregoś dnia przejrzy pewnie na oczy ,albo ktoś uświadomi jej ,że bycie z kimś takim jak Olaf nie ma sensu. Nie łatwo będzie jej zdecydować o odejściu od niego, ktoś przyglądający się z boku dostrzeże ,że dzieje się coś złego ,ale jej zajmie trochę czasu zanim ujrzy go w pełnym świetle i zrozumie ,iż bycie z n im wiążę się z wiecznie powtarzającym się schematem awantur i pobić. Intrygującym wątkiem jest także związek Marka i Sylwi. Czy odkryje prawdę odnośnie autora ciąży i czy Sylwia czyha tylko na jego majątek i chce wieś bogate życie wrabiając Marka w ojcostwo? czy ma inny cel? Bardzo jestem ciekawa jak te wątki się rozwiną i w jakich okolicznościach Marek pozna Ulę. Pozdrawiam serdecznie :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula sama przejrzy na oczy i to już w następnej części. Ale jak to się skończy i co będzie powodem zdradzić nie mogę.
      Co do drugiej pary już o tym pisałam powyżej. Marek jest zakochany w Sylwii i nie dociera nic do niego. Wierzy i ufa jej.
      Dziękuję ci bardzo za wpis.
      Gorąco pozdrawiam.
      Julita

      Usuń