ŻYCZY AUTORKA
KOPCIUSZEK-INNA BAJKA część III
Po kilku minutach na SOR dotarł Marek wraz z Pauliną.
- Paula proszę uspokój się. Wszystko będzie dobrze - próbował opanowanym głosem uspakajać ją Marek - chodź poszukamy lekarza i wszystkiego się dowiemy - dodał
Po dotarciu do lekarza przyjmującego Aleksa i rozmowie z nim odetchnęli. Aleks miał naprawdę ogromne szczęście. Skończyło się na złamaniu ręki, potłuczonych żebrach oraz niewielkim wstrząśnieniu mózgu. To wszystko powodowało, że młody pan Febo musiał kilka dni spędzić w szpitalu.
- Doktorze, a czy możemy go zobaczyć - w końcu Paulina z pewnego rodzaju obawą zapytała
- Tak oczywiście. Ale za kilka minut właśnie pacjent ma zakładany gips - odparł medyk
Usiedli przed gabinetem zabiegowym, gdzie opatrywano Aleksa. Gdy nagle usłyszeli dziwny hałas. Młody chłopak około osiemnastu lat z małą dziewczynką na rękach zaczął wołać o pomoc.
- Niech mi ktoś pomoże. Tam w taksówce moja siostra... - mówił zdenerwowany. A raczej krzyczał.
Doszła do niego młoda pielęgniarka, przerywając mu i próbując dowiedzieć się czegoś więcej. Po jego wyjaśnieniach postanowiła zawiadomić lekarza oraz poprosiła sanitariuszy aby pomogli. Przez chwilę oboje obserwowali tę scenę. Gdy w pewnym momencie doszedł do nich Paweł zaalarmowany przez Paulinę. Na jego widok Dobrzański zacisnął tylko pięść. Miał wielką ochotę obić mu gębę. Marek zdawał sobie sprawę, że ten wypadek to jest z jego winy. Powstrzymał się jedynie ze względu na miejsce, w którym się znajdowali. Nie chciał wszczynać tu awantury.
W międzyczasie na noszach wwożono młodą kobietę. Wciąż czekając na Aleksa Paulina odwróciła głowę w kierunku, z którego usłyszała płacz małego dziecka. I wówczas ujrzała ją. Była przekonana, że zna tę kobietę. Chwilę zastanawiała się skąd ona ją zna. Gdy w końcu przypomniała sobie
- Marek, Ula tu jest - powiedziała do Marka
- Ula? Jaka znowu Ula - odpowiedział pytaniem. Owszem w jego życiu była Ula. Ale nie sądził aby mógł ją kiedyś jeszcze spotkać.
- Jak to jaka? Ula Cieplak - odpowiedziała - a to był jej brat i chyba siostra. Pamiętam, że na studiach wspominała, iż ma rodzeństwo
- Ula? Tutaj? Nie to nie możliwe - powiedział
Te wymianę zdań przerwał im policjant zajmujący się sprawą wypadku.
- Przepraszam państwa komisarz Konrad Zaława - przedstawił się wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna - czy państwo są z rodziny pana Febo? - dokończył po przedstawieniu się
- Tak jestem jego siostrą, Paulina Febo to mój narzeczony oraz Marek Dobrzański nasz przyrodni brat - powiedziała panna Febo jednocześnie przedstawiając wszystkich
- Czy już coś wiadomo - odezwał się dotychczas milczący Paweł
- Tak wiemy, że to nie pan Febo jest sprawcą wypadku. Owszem wjechał na skrzyżowanie z dużą prędkością, ale miał już zielone światło. To tamten kierowca nie zastosował się do sygnalizacji świetlnej. Dlatego też również i pan Febo otrzyma mandat - mówił policjant
Ostatnie zdanie zbulwersowało Paulinę. Przecież to nie jej brat był winny wypadkowi. Lecz rzeczowe wyjaśnienie przez funkcjonariusza oraz bezpieczne ramię jakże wiernego narzeczonego pomogło jej się uspokoić. Po skończonej rozmowie z mundurowym całą trójką udali się do sali Aleksa. Widok swego już niebawem niedoszłego szwagra bardzo zirytował Febo
- Co on tu robi? - wysyczał przez zaciśnięte zęby Aleks
- Przyjechał bo go o to poprosiłam - odparła niczego nie świadoma Paula
- Marek nie powiedziałeś jej? -zwrócił się do Marka
- Aleks nie było kiedy. Ten cały wypadek...- zaczął wyjaśniać Marek
- Możecie mi powiedzieć o co chodzi? Czego mi nie powiedziałaś? - weszła mu w słowo Febo
- Porozmawiamy później - odparł junior
Posiedzieli jeszcze kilka minut po czym wyszli ze szpitala. Paulina pożegnała się z Pawłem i umawiając na następny dzień. A sama wraz z Markiem udała się do jej domu.
- Marek możesz mi powiedzieć o co chodziło Aleksowi? -dopytywała w czasie drogi
- Paula powiem ci wszystko jak już będziemy w domu - odpowiedział starając się skupić na drodze.
Podczas gdy Marek próbował skupić się na jeździe tak naprawdę myślał jak ma jej to przekazać. Ona również o tym rozmyślała ale nie tylko to zaprzątało jej myśli. Bo myślała również o tej młodej kobiecie ze szpitala.
Będąc już w domu Paulina zrobiła im kawy i usiadła na wprost Dobrzańskiego i spojrzała na niego z wyczekującym wyrazem twarzy.
Przez dłuższą chwilę zastanawiał się jak ma jej to powiedzieć. Bo przecież jak tu powiedzieć swojej siostrze, przyjaciółce o tym, ze jej wybranek nie jest jej wierny. A tym bardziej, że kobieta, z którą ją zdradza również ma zostać jej rodziną.
- Paula posłuchaj to co mam ci do powiedzenia...Boże jak mam ci to powiedzieć?... - zaczął
- No najlepiej najprościej jak się da - powiedziała
- No ok. Może zacznę od tego, że Aleks wcale nie jest tak do końca bez winy - mówił
- Ale jak to przecież ten policjant mówił, że... - weszła mu w słowo
- Tak wszystko się zgadza. Ale gdyby nie to czego się dowiedział... - zamilknął na sekundę - wyszedł z mojego biura wściekły, lecz ja jak to również zobaczyłem to krew się we mnie zagotowała - mówił
- Na litość boską o czym ty mówisz. Czego się dowiedzieliście - pytała panna Febo, a i nawet w tym momencie nie domyślała się o zdradzie
- Aleks pokazał mi zdjęcia jak Julka go zdradziła. Ale nie to jest najgorsze - mówił
- Nie? A co? - dopytywała. Nie wierząc, że ta po raz kolejny to zrobiła. A tak ponoć bardzo kochała Aleksa
- Ona zdradziła go z... Pawłem - w końcu to powiedział.
- Nie, to nie może być prawda. Przecież planujemy ślub. Nie wierzę. Rozumiesz - mówiła, a pod powiekami zaczęły gromadzić łzy
- To jest najszczersza prawda. Wiesz przecież, że żaden z nas by cię nigdy nie okłamał. U mnie w biurze są zdjęcia. Jak będziesz chciała to ci je jutro pokażę - mówił, jednocześnie tuląc ją do swego boku i próbując uspokoić.
Od tego dnia minęło kilka miesięcy. Rodzeństwo Febo rozstali się ze swymi partnerami. Julia postanowiła wylecieć do Londynu. Paweł jeszcze przez jakiś czas próbował wrócić do Pauli. Lecz ta była nie ugięta.
Ona o dziwo jakoś dość szybko pogodziła się z tym co się wydarzyło albo może udawała. Trudno orzec. Natomiast Aleks zmienił się nie do poznania. W pracy był nie uprzejmy dla wszystkich. Wrzeszczał na każdego kto tylko pojawił się w jego zasięgu. Najbardziej obrywało się głównemu księgowemu Adamowi Turkowi. Jedynie z kim rozmawiał to byli seniorzy Dobrzańscy, Marek, Paulina oraz Sebastian. W domu zaś upijał się. Bywały dni kiedy nawet do pracy przychodził zachwiany. Lecz swoje obowiązki starał się wykonywać sumiennie. Paulina również aby zapomnieć o Pawle uciekała w świat pracy.
Mimo tego wszystkiego panna Febo rozmyślała nad czymś jeszcze innym. Mianowicie jej myśli krążyły wokół tej młodej kobiety. Przywiezionej do szpitala w tym samym dniu co miał wypadek Aleks. Nawet próbowała rozmawiać o tym z Markiem. Ale on twierdził, że to nie możliwe. A ona uparcie twierdziła, że tamta kobieta i Ula Cieplak to ta sama osoba. I miała rację. Tego dnia to właśnie Ulę przywiózł jej brat.
Urszula Cieplak, a raczej od jakiegoś czasu Dąbrowska pochodziła z biednego domu. Jej ojciec alkoholik dosłownie przegrał ją w karty. Grając wraz ze starym i młodym Dąbrowskim. Pani Cieplak nie żyła już od kilku lat i wychowanie rodzeństwa spadło na nią. Mimo licznych domowych obowiązków ukończyła dwa kierunki trudnych studiów. Podczas trwania nauki udzielała korepetycji dzięki temu mogła wyżywić rodzeństwo oraz siebie. Bo rentę, którą otrzymywał ojciec zazwyczaj szła na przelew. Również w tym czasie zdobyła wiele różnych certyfikatów. Znała trzy obce języki. A mimo tego odróżniała się od reszty studentów. Aparat na zębach, okulary ze szkłami jak denka od musztardówek zasłaniające pół twarzy oraz jej ubiór były powodem wielu kpin i niewybrednych żartów. A mimo tego wśród tak wielu słuchaczy na uczelni byli i tacy co doceniali ją. Za jej wiedzę oraz chęć niesienia pomocy innym nie myśląc o sobie. Byli nimi między innymi rodzeństwo Febo, Marek ale i nawet Sebastian. Ula podczas całej swej edukacji miała również swojego najbliższego przyjaciela Maćka Szymczyka. I o ile Aleks z racji, że był starszy oraz Maciek to pozostała trójka często korzystała z pomocy w nauce. Nigdy nie usłyszała od nich złego słowa. A za czas poświęcony aby mogli zrozumieć, nie które zagadnienia uczciwie jej płacili. Kilka razy nawet Paula dawała jej swoje ubrania. Ich kontakty urwały się po tym jak ukończyli szkoły. Mówiąc dokładniej to po otrzymaniu dyplomów przez Ulę.
Podczas studiów kilka razy Paulina zastawała ją płaczącą w toalecie lub na ławce. Lecz nigdy w takich razach nie przeszła obojętnie. Ula te wszystkie docinki w jej kierunku bardzo brała do siebie. Ale czy to jej wina, że są biedni. Jeszcze gdy żyła jej mama jakoś to było. Wtedy gdy było jej smutno czy źle miała komu się wypłakać, wyżalić. A i Józef był innym człowiekiem. Tylko czasami mówiła o sobie i swoich troskach Paulinie. Nawet kiedyś po takiej rozmowie zapytała Pauli dlaczego jej tak pomagają, wspierają. Odpowiedź wydawała się taka oczywista.
- Bo tak nas wychowano - usłyszała wówczas.
To było prawdą, że tak zostali wychowani. Państwo Dobrzańscy uczyli ich od małego aby mieli szacunek do wszystkich począwszy od pani, która sprząta po dyrektora a skończywszy na prezesie. Powtarzano im często
- Żyj tak aby nikt przez ciebie nie płakał
Wzorce jak żyć mieli od zawsze. Krzysztof zawsze odnosił się z szacunkiem do wszystkich pracowników firmy. Potrafił znaleźć czas dla każdego. Helena od lat prowadziła fundację na rzecz chorych i biednych. Z czasem i oni zaczęli udzielać się.
Po uzyskaniu przez Ulę dyplomu Paulina miała przed sobą jeszcze rok. Kilka krotnie starała się skontaktować z Cieplak. Lecz ta jakby rozpłynęła się. A poza numerem telefonu nie miała nic więcej. Z tym że od dnia kiedy odebrała dyplom nawet telefon milczał. Jedyne co było słychać po wybraniu jej numeru to
- Abonent jest poza zasięgiem albo ma wyłączony telefon.
W końcu Febo dała sobie spokój. Aż do teraz. Była święcie przekonana, że wie kogo widziała.
Jednego razu nawet pojechała do szpitala. Ale tam nikt nie słyszał o pacjentce nazwiskiem Cieplak.
Miała jakieś dziwne przeczucie, które nie dawało jej spokoju. Miała jakieś wrażenie iż w jej domu dzieje się coś złego. Kiedyś mówiła o tym Aleksowi ale i on to zbagatelizował.
- Siostra skąd masz pewność, że to ona - pytał
- Wiem. Po prostu wiem. I czuję, że coś jest nie tak - odparła.
Była zła na chłopaków, którzy bagatelizowali to. Ale i zła na siebie samą, że nie wiem co robić. Pewien pomysł posunął jej Sebastian.
- Paula spróbuj skontaktować się z Maćkiem Szymczykiem - podpowiadał jej
- Maćkiem Szymczykiem? - mówiła nie bardzo mogąc sobie przypomnieć. Kto to jest
- Tak z Maćkiem. To był jej przyjaciel i ponoć nawet mieszkali w pobliżu siebie. Ja powinienem mieć do niego jakieś namiary - tłumaczył - o mam - rzekł i zaczął starannie pisać ciąg dziewięciu cyfr na kartce - proszę. Spróbuj z nim pogadać - mówił wręczając jej zapisaną karteczkę.
- Dziękuję - odparła odbierając od Seby numer telefonu.
Po wyjściu z gabinetu przyjaciela niemal natychmiast wybrała numer do Maćka. Lecz nikt nie odbierał. Popołudniu również nie udało się jej skontaktować z Szymczykiem. Za to wieczorem to sam Szymczyk do niej zadzwonił. I po przywitaniu się oraz wyjaśnieniu w jakim celu próbowała się z nim kontaktować. Szymczyk nie potrafił rozwiać jej wątpliwości.
CDN...
czwartek, 29 marca 2018
piątek, 23 marca 2018
KOPCIUSZEK-INNA BAJKA część II
Krótkie przypomnienie części pierwszej
Marek Dobrzański i Aleks Febo to dwaj wiceprezesi domu mody. Zostają nimi po tym jak Krzysztof Dobrzański musi zrezygnować z pracy. Są również przyrodnimi braćmi. Oprócz nich jest jeszcze Paulina Febo rodzona siostra Aleksa, a przyrodnia dla Marka. Tworzą grupę przyjaciół, do której w trakcie studiów dołącza Sebastian Olszański. W międzyczasie Aleks poznaje Julię Sławińską i zostają parą.
Publikacja pierwszej części 29.09.2017
KOPCIUSZEK-INNA BAJKA część II
Febo do Włoch wylecieli już w piątkowe wczesne popołudnie. W drodze na lotnisko towarzyszyła im Julia. Lecz myślami była zupełnie gdzie indziej. Można by rzec, że ten wyjazd Aleksa był jej na rękę. Ten cały wolny czas, czas bez Aleksa już sobie dobrze zaplanowała. I nie miała zamiaru z tego rezygnować. Pożegnała się z nimi tuż przed odprawą i jak tylko znikli jej z oczu wyszła z lotniska udając się na postój taksówek.
W sobotni wieczór w jednym z Warszawskich klubów umówiło się dwóch przyjaciół. To miał być relaks po całym tygodniu pracy. Chcieli odpocząć i się zabawić. I tak właśnie Marek wraz z Sebastianem spędzali czas. Siedzieli przy jednym ze stolików popijając drinka i rozmawiając.
- Marek spójrz tam - blondyn wskazał dłonią w stronę bufetu - Czy to nie jest Julia? - dodał
Brunet spojrzał w kierunku wskazanym przez przyjaciela. I nie mógł uwierzyć w to co widzi. Julia już dobrze wstawiona kleiła się do jakiegoś gościa. Ci dwaj długo nie myśląc podeszli do tej dwójki.
- Julia co ty tu robisz? - zapytał młody Dobrzański. Lecz ton jego głosu nie wróżył niczego dobrego
- Marek, Sebastian pozwólcie, że wam przedstawię to jest... - nie dane jej było dokończyć
- Nie interesuje nas kto to jest. Pytałem co tu robisz - mówił coraz bardziej zdenerwowany Marek
- No cóż, bawię się. Nie widać - mówiła Sławińska, którą w dalszym ciągu obejmował jakiś typ
W końcu młody Dobrzański wraz z Sebastianem wyprowadzili wręcz siłą pijaną dziewczynę z klubu. Olszański pomógł ją jeszcze wsadzić do taksówki i pożegnał się z Markiem. Który to miał zamiar ją odstawić do domu. W głowie miał mętlik. Istna gonitwa myśli. Nie wiedział co począć. Zastanawiał się czy mówić o tym całym wydarzeniu Aleksowi czy nie.
- Przecież Aleks tak bardzo ją kocha. Ona podobno jego również. No to dzisiaj pokazała jak bardzo - myślał
Będąc na miejscu zapłacił za kurs i zaprowadził pijaną Julię do domu. Gdy tylko znaleźli się w środku jej zachowanie wobec Marka było co najmniej nie stosowne.
- Julia co ty robisz? - mówił zaskoczony junior
- Cii... przecież Aleksa nie ma. On wraca dopiero w poniedziałek - mówiła i próbowała rozpiąć koszulę mężczyzny
Marek chwycił ją za nadgarstki i odsunął od siebie
- Przestań, jesteś dziewczyną mojego brata, a zarazem przyjaciela i w dodatku kompletnie pijana - wysyczał przez zęby i opuścił mieszkanie.
Jadąc jeszcze do niej postanowił ukryć przed Aleksem dzisiejszy incydent. Ale po tym co zrobiła, a raczej co próbowała zrobić uznał, że Aleks powinien o tym wiedzieć.
Całą niedzielę nie mógł sobie znaleźć miejsca. Julia kilka razy do niego dzwoniła, lecz on konsekwentnie odrzucał te połączenia. Nie chciał z nią rozmawiać. Bo przecież co miał jej powiedzieć. W końcu przysłała mu sms
"Marek bardzo cię przepraszam za wczoraj. Byłam pijana i nie wiem co we mnie wstąpiło. Proszę, tylko nie mów nic Aleksowi. Ja naprawdę go kocham."
Julia
Przeczytał tego sms-a nie mógł zrozumieć jej postępowania. Skoro twierdzi, że go kocha to dlaczego omal nie zdradziła. Przypuszczał, iż gdyby jej z tego klubu nie wyciągnął to wylądowałaby w łóżku z tym gościem co ją obściskiwał. Nie potrafił tego zrozumieć. Tak lubił się zabawić, lecz nigdy nie poszedł z żadną z poznanych dziewczyn do łóżka. Miało to swoje pewne uzasadnienie. Ale i nie mógłby tego zrobić najlepszemu przyjacielowi ani tym bardziej bratu. Wieczorem zadzwonił jeszcze do Sebastiana aby móc się komuś wygadać. Aleks wracał dopiero w poniedziałek.
- I co zamierzasz z tym zrobić. Powiesz mu? - zapytał Olszański gdy Marek skończył mu opowiadać o wydarzeniach z wczoraj po tym jak się rozstali pod klubem i jej wiadomości do niego
- Tak. Jutro mu o wszystkim chce powiedzieć. Nie zamierzam jej kryć. Niech sama mu to wytłumaczy - odparł z całą pewnością w głosie Marek
Oboje Febo wprost z lotniska przyjechali do FD. Paulina wydawała się jakaś dziwna. Jakby nieobecna, ciągle zamyślona. Szybko wyjaśniło się co było, a raczej kto jest tego powodem. Panna Febo będąc we Włoszech poznała i zakochała się w przystojnym Pawle. Ów Paweł był z pochodzenia Polakiem mieszkającym od kilkunastu lat we Włoszech.
- Aleks chciałem z tobą poważnie porozmawiać. Możemy pójść gdzieś na kawę? - mówił Marek po przywitaniu się z obojgiem Febo
- Jasne czemu nie. Jeszcze dziś kawy nie piłem. Oczywiście nie licząc tej na lotnisku - odparł Aleks
Obaj panowie udali się kawiarni nie daleko firmy. Po tym co usłyszał Aleks od Marka i przeczytaniu wiadomości, natychmiast zadzwonił jeszcze do swej dziewczyny aby się z nią umówić. Ta niczego nie podejrzewając przystała na propozycję wspólnego lunchu. To miał być ich ostatni wspólny lunch. I tak też się stało. Wówczas to Febo powiedział jej, że wie wszystko i to koniec ich związku. Ona jeszcze próbowała coś tłumaczyć. Że to było spowodowane zbyt dużą ilością alkoholu. No ale przecież i tak do niczego nie doszło. Gdy widziała, że to nic nie daje. Myślała, że może jak mu powie iż przecież ona kocha tylko jego to coś zmieni. Ale Febo był nie ugięty.
Wszyscy sądzili, że to rozstanie jest na dobre. Ale jakie było zdziwienie gdy na imprezę z okazji ukończenia studiów przez Marka Aleks pojawił się z Julią. Rok później studia ukończyła również Paula.
W końcu nadszedł czas aby cała trójka rodzeństwa wraz z Sebastianem zaczęła pracę w Febo&Dobrzański Fashion. Paulina zaręczyła się z Pawłem i planowali ślub. Również Aleks miał takowe plany. I tylko Marek wraz z Sebą wciąż byli wolni. Seba twierdził, że jest mu dobrze tak jak jest. Natomiast Marek na pytania typu. Kiedy ma zamiar się ustatkować odpowiadał zawsze jednym i tym samym zdaniem
- Mam na to czas
Aczkolwiek prawda była zupełnie inna. A znał ją tylko on sam. Jeszcze podczas studiów była pewna dziewczyna. Lecz coś się musiało wydarzyć bo ów dziewczyna tuż po studiach znikła. Od dnia kiedy widzieli się po raz ostatni minęły długie osiemnaście miesięcy. Mimo to junior Dobrzański wierzył, iż kiedyś może się jeszcze spotkają.
Pewnego dnia wydarzyło się coś co wstrząsnęło całą rodziną Dobrzańskich, a świat rodzeństwa Febo się rozpadł na drobne kawałki.
- Aleks co się stało - odezwał się Marek, gdy nagle do jego gabinetu wpadł Febo - coś z rodzicami albo z Paulą - pytał dalej
- Nie z rodzicami wszystko ok, z Pauliną na razie jeszcze tak - powiedział siadając na kanapie i zakrywając twarz dłońmi
- Jak to na razie. Możesz mówić jaśniej - dopytywał zdenerwowany junior
Ten nic nie mówiąc wyjął z kieszeni marynarki białą kopertę i podał Markowi. To co tam było wprawiło tego drugiego w osłupienie. Można by rzecz, że był w takim samym szoku co Aleks.
- Skąd to masz - zapytał Aleksa
- Od detektywa, którego wynająłem. Ostatnio coś było nie tak. Ona dość często znikała z domu na kilka godzin, czasem nie wracała na noc do domu - odpowiedział Febo
- Jak oni mogli. A Paula już wie - mówił już nawet nie zaskoczony ale zdenerwowany Marek. Aleks tylko pokręcił głową zaprzeczając.
W tym momencie do gabinetu wszedł Olszański z jakimiś dokumentami.
- A co wy tacy dziwni - zapytał. A jego wzrok powędrował w kierunku stołu, na którym leżały zdjęcia.
- Rany boskie, przecież to Paweł z Julią - rzekł
Nagle z zajmowanego miejsca zerwał się Aleks i będąc już przy drzwiach rzekł tylko
- Zabiję gnoja
Wybiegł z firmy i wsiadł do swego Mercedesa. Marek próbował go dogonić i zatrzymać ale nie zdążył. Febo działał jak w amoku. Będąc na dole zderzył się z Pauliną, która właśnie wracała z lunchu ze swym jakże wiernym narzeczonym. Podczas tego spotkania ustalali jakieś sprawy związane ze ślubem. Chwilę później przy kobiecie znalazł się Marek. W tej samej chwili usłyszeli huk gniecionej blachy. Jak na komendę oboje odwrócili się w kierunku skąd było słychać hałas. Marek tylko powiedział
- Paula dzwoń po pogotowie
I już biegł w kierunku zderzenia. Ta stała jak skamieniała i nie mogła wykonać żadnego ruchu. Zachowywała się tak jakby nic do niej nie docierało. Jak spod ziemi obok niej stanął Olszański i to on zawiadomił odpowiednie służby. Po czym dołączył do Marka. Kilka minut później zjawiło się pogotowie oraz policja. Lekarze próbowali ze środka jednego ze samochodów wydostać rannego. Drugi z kierowców był w stanie opuścić pojazd o własnych siłach. Miał zaledwie kilka zadrapań i nic poza tym. Ten pierwszy był nieprzytomny i nie wiadomo było co dalej. W tym samym czasie gdy zajmowano się rannymi policja wykonywała swoje czynności. Zabezpieczono miejsce wypadku, zaczęto zbierać dowody aby móc stwierdzić kto był winny temu wypadkowi. Przebadano tego jednego z kierowców na obecność alkoholu w wydychanym powietrzu.
- Co z tym drugim rannym. Do którego szpitala go zabieracie? - pytał jeden z funkcjonariuszy
- Jedziemy na Banach. Jak widać jest nieprzytomny. Na miejscu zostanie poddany badaniom - odparł lekarz zamykając karetkę i nakazując kierowcy aby ruszał
CDN...
piątek, 16 marca 2018
PRZEZNACZENI część20 ostatnia
W poniedziałek zaraz po wejściu do firmy spotkali się z Pauliną, która promieniała ze szczęścia. Widać było iż jest bardzo szczęśliwa. Że niemal unosi się nad ziemią. Z jej twarzy nie znikał uśmiech.
- Witaj Paula - powiedzieli Ula z Markiem jednocześnie
- Witajcie kochani. Jak weekend udany? Odpoczęliście? - mówiła Febo
- Bardzo - odparł tajemniczo Marek - chodź z nami to porozmawiamy - dodał. Nie chciał rozmawiać przy całej firmie. Ula nie bardzo chciała się obnosić z tą miłością po firmie. Chociaż i tak wszyscy wiedzieli, że prezes i jego asystentka są parą.
Pauli nie umknął pewien drobiazg na palcu panny Cieplak. Ale nie chcąc wychodzić przed szereg udała się wraz z nimi do Marka gabinetu.
- Czy to na twoim palcu jest tym o czym myślę - rzekła Paulina gdy byli już w środku zwracając się do Uli. Jednak ciekawość zwyciężyła.
Ta nawet nie zdążyła odpowiedzieć bo junior z uśmiechem na ustach to potwierdził.
- W sobotę oświadczyłem się Uli, a ona mnie przyjęła - mówił obejmując ją
- Gratuluję kochani. Wiedziałem, że jesteście sobie pisani. To kiedy ślub - mówiła uradowana takimi wieściami Paula. Ona mimo, że była przecież kiedyś jego żoną. Szczerze im gratulowała. Wiedziała iż tych dwoje pasują do siebie jak dwie połówki tego samego jabłka. To przecież ona im kibicowała i wierzyła, że kiedyś będą razem. Nie nosiła w sobie urazy do Marka, że ich małżeństwo nie przetrwało próby czasu. Zdawała sobie sprawę, że gdyby oboje się kochali to ich związek by przetrwał. A tak było w ich przypadku. To małżeństwo było czysto biznesowe i pozbawione jakichkolwiek uczuć. Zwłaszcza ze strony Marka. On jedynie ją zdradzał. Mirabelli nigdy nie zdradził. Ulę też nie zdradza. A ją gdy byli jeszcze parą zaczął zdradzać. Widziała iż ta skromna dziewczyna zmieniła go. Wcześniej ciągle włóczył się wraz z Olszańskim po klubach. Ulę bardzo polubiła. Kiedyś pomyślała nawet, że obie mogły by się zaprzyjaźnić. Może to i dziwne. Ale przecież jak ona mogła by zazdrościć im tego uczucia. Tak pięknego. Widziała jak Marek traktuje Ule i miała świadomość, że tak nigdy nie traktował jej ani Mirabelli. A ona teraz też jest szczęśliwa mając u boku Andrzeja. On był tym, przy którym jej serce biło jak szalone.
Uwielbiała z nim przebywać. Potrafił ją rozśmieszyć, a jak była potrzeba to i pocieszyć. W jego ramionach czuła się wspaniale. Będąc z Markiem tak się nie czuła. Dzwonił do niej kilka razy dziennie. A każdą rozmowę zawsze kończył wyznaniem, że ją kocha.
- Jeszcze nie rozmawialiśmy o tym. Dzisiaj po pracy jedziemy do rodziców. Bo póki co jeszcze o tym nie wiedzą - odparł Marek - A tu jak. Wszystko w porządku? - pytał
- W jak najlepszym. Ale mam pewną nowinę. Nie mam pewności czy tak jest rzeczywiście. Ale ponoć Violetta zostawiła Olszańskiego - mówiła - widziałam się wczoraj z Aleksem i mówił mi. Aleks był wraz ze znajomym w jakimś klubie i tam go spotkał. Ponoć spił się i swe żale wylewał na barmana.
Tą informacją zaskoczyła ich. A zwłaszcza Marka. Przecież nic nie wskazywało aby tych dwoje miało się rozstać. Ale młody Dobrzański nie zamierzał sobie tym zajmować głowy. Ta dwójka nie interesowała go w najmniejszym stopniu. Owszem Violetta zachowała się jak należy na rozprawie. Za to Olszański sam mu przecież wymówił przyjaźń. Resztę dnia pracowali spokojnie.
Ula przymierzała się do zrobienia budżetu w związku z nadchodzącym pokazem, a on w tym czasie przeglądał pocztę. O siedemnastej wyszli z firmy i udali się do rodzinnego domu Marka.
Tam tak jak i u Cieplaków informację o oświadczynach przyjęto z radością i gratulowano im.
- Kochani zrobiliście nam wspaniały prezent tymi oświadczynami - mówiła uradowana Helena
- W takim razie napijmy się szampana - rzekł Krzysztof i już otwierał butelkę i prosił Zosię, ich gosposię aby przyniosła kieliszki.
Tego popołudnia też uzgodnili, że obie rodziny powinny się w końcu spotkać. Później Marek odwożąc swą dziewczynę powrócił do tematu jaki miał miejsce gdy wracali z Pragi.
- Ula myślałaś o mojej propozycji - mówił nie odrywając wzroku od przedniej szyby
- Trochę tak, ale nie wiem co na to mój tata. Muszę jeszcze z nim o tym porozmawiać - odparła
- A może ja z nim porozmawiam - zaproponował
- Nie. Obiecuję, że dzisiaj a najdalej jutro z nim o tym porozmawiam - odparła.
Widziała jak młodemu Dobrzańskiemu na tym zależy. Ona też tego chciała. Gdy byli tam w Pradze mimo, że to były tylko dwie noce polubiła budzić się obok niego. Ale nie wiedziała jak przyjmie to ojciec. Owszem wcześniej już mieszkała w Warszawie. Ale mieszkała wraz z przyjaciółką. A teraz miała zamieszkać z mężczyzną. Przecież on nie był jeszcze jej mężem tylko narzeczonym.
Chwilę stali jeszcze pod jej domem nie mogąc się od siebie oderwać. Jeszcze jeden pocałunek, jeszcze jedno przytulenie, kolejne wyznanie miłości i w końcu rozstali się. Życząc sobie wzajemnie miłej nocy i wspaniałych snów. Weszła do domu i po rozebraniu się oraz przywitaniu ze wszystkimi poprosiła ojca o rozmowę.
Naprawdę obawiała się tej rozmowy. Nie wiedzieć czemu. Przysiadła obok na krześle przy kuchennym stole i nie miała pojęcia jak ma zacząć tę rozmowę. W pewnym momencie wydało jej się to śmieszne. Dorosła kobieta, a nie potrafi powiedzieć własnemu rodzicowi iż chce zamieszkać z własnym narzeczonym.
- Tato... chciałabym się wyprowadzić i zamieszkać razem z Markiem. Czy miałbyś coś przeciwko? - wyrzuciła z siebie jednym tchem
- Ula, jesteś dorosłą osobą. I sama stanowisz o sobie. Ja nie chcę i nie będę ingerować w twoje życie. Widzę jakim głębokim uczuciem się wspólnie darzycie. Więc jeśli tylko czujesz, że tak chcesz zrobić to ja nie widzę problemu - odpowiedział jej Cieplak
- Dziękuję. Jesteś wspaniałym tatą i bardzo cię kocham - odpowiedziała uradowana, a raczej uszczęśliwiona takim przebiegiem rozmowy
Siedzieli jeszcze jakiś czas i rozmawiali na różne tematy. Gdy była już w swoim pokoju pomyślała, że jutro rano zrobi Markowi niespodziankę i powie mu o przeprowadzce.
- Na pewno się bardzo ucieszy - pomyślała, a na jej twarz wypłynął promienny uśmiech. Postanowiła, że z przeprowadzką zaczekają do soboty. Przecież to tylko kilka dni. I na powrót będzie budzić się w jego ramionach.
W końcu nastała ta upragniona sobota kiedy Ula przeprowadziła się na Sienną.
Marek wręcz szalał ze szczęścia. Jak tylko mu powiedziała, że zamieszkają wspólnie. Z początku chciał aby ta przeprowadzka odbyła się już. Ale racjonalne argumenty, typu że sobota jest dniem wolnym i będą mogli wszystko zrobić na spokojnie zwyciężyły. W sobotę już niemal od wczesnych godzin rannych był u niej. Ustalili również datę ślubu. Ten szczęśliwy dzień miał nastąpić jedenastego października. Świadkami tego wydarzenia mieli być rodzice Marka, Józef i rodzeństwo Uli oraz ich wspólni przyjaciele. Wiele pomogła im Helena angażując się w znalezieniu sali weselnej. Pshemko szył im stroje. A oni mieli tylko kupić obrączki i zaproszenia oraz co najważniejsze załatwić kościół. Marek dziękował Bogu, że poprzednie dwa śluby to śluby cywilne. Dzięki temu mogli wraz z Ulą przyjąć ślub kościelny. On sam sobie się dziwił. Bo gdy żenił się pierwszy raz to on nie chciał ślubu kościelnego, a przy drugim oboje tak zdecydowali.
Przez ten czas młody Dobrzański zaprzyjaźnił się z Andrzejem Wielgoszem. I tak jak Paulina kibicowała jemu i Uli, tak teraz on kibicował im. Wierzył, że przy tym facecie jego była żona będzie szczęśliwa. Wiele razy był świadkiem jak on traktuje Paulinę.
- Wiesz Ula, myślę iż Andrzej nie długo oświadczy się Paulinie - mówił jednego razu do narzeczonej gdy siedzieli wtuleni w siebie na kanapie
- Myślę, że masz rację. Widziałam nie raz jak na nią patrzył - odparła
- Jak tak teraz myślę nad tym swoim dawnym życiem, to jest mi wstyd. I myślę, że gdyby nie ty, to moje życie dziś wyglądało by zupełnie inaczej - mówił
- Nie ma co gdybać. Co by było. Teraz jest teraz i tym powinniśmy żyć. Cieszyć się i nie myśleć o przeszłości. Każde z nas ma jakąś przeszłość - powiedziała wtulając się w niego jeszcze bardziej
Niespełna tydzień później w niedzielne popołudnie do seniorów Dobrzańskich zawitał nie kto inny jak właśnie Paulina. A wraz z nią Andrzej i poinformowali o zaręczynach. Co bardzo uszczęśliwiło przybranych rodziców Pauliny.
W końcu nastał ten najważniejszy dla nich dzień.
Tego dnia Ula miała się ubierać w swoim rodzinnym domu, a Marek u swoich rodziców. Ich drużbami zostali Paulina z Andrzejem.
O godzinie dwunastej pod jej dom podjechała limuzyna, z której wysiadł Marek wraz z rodzicami. Po wejściu do domu i ujrzeniu swej ukochanej niemalże zaniemówił. Wyglądała jak najpiękniejszy z aniołów. Jeszcze błogosławieństwo i wyruszali do kościoła. Ten mały aczkolwiek urokliwy kościółek w Rysiowie był dziś oblężony nie tylko przez gości weselnych ale i gapiów. Wśród, których znaleźli się również Dorota i Bartek. Ale na całe szczęście poza bycia tylko gapiem nie zrobili nic więcej. Widocznie zrozumieli, że tej dwójki nikt i nic nie rozdzieli.
Gdy młodzi kroczyli środkiem kościoła w stronę ołtarza wszyscy zebrani podziwiali ich. Oboje młodzi, piękni, szaleńczo w sobie zakochani, a przede wszystkim szczęśliwi. Tak byli bardzo szczęśliwi. A to szczęście było widać z daleka.
Słowa przysięgi wypowiadali z powagą ale i wzruszeniem. Wiedzieli, że słowa przez nich wypowiadane są jak najbardziej szczere i prawdziwe. I że nigdy ich nie złamią. Przysięgali sobie miłość i wierność, w zdrowiu i chorobie. Jak tylko ksiądz wymówił ostatnie zdanie mianowicie
- Przedstawiam wam Ulę i Marka Dobrzańskich
Marek chwycił rękę Uli i wybiegł z nią przed kościół. Po czym objął ją w pasie i uniósł do góry obrócił wokół własnej osi wykrzykując ile tylko miał siły
- KOCHAM CIĘ
- KOCHAM CIĘ - odpowiedziała jak echo
Nastąpił czas życzeń, a później wszyscy zaproszeni goście udali się do wynajętej sali. Całe wesele trwało do wczesnych godzin rannych. Będąc już w pokoju wynajętym dla nich Marek miał dla swojej żony pewien prezent
- Ula mam coś dla ciebie. To taki mały prezent ode mnie dla ciebie - z kieszeni marynarki wyjął pewne pudełeczko a w środku znajdowała się bransoletka
Ona przyjęła ten prezent ze wzruszeniem.
- Dziękuję jest śliczna. Ale ja też mam coś dla ciebie. W zasadzie to miałam ci dać dopiero w domu ale skoro ty dałeś mi dzisiaj prezent to ja nie będę gorsza - mówiła podając mu małe pudełeczko
On powoli je otwierał, a to co ujrzał było najwspanialszym prezentem jaki dostał. Spojrzał w oczy swej żony i niemal szeptem
- To jest to o czym myślę - zapytał wzruszony
Ula tylko pokiwała głową.
- Ula to najpiękniejsza rzecz jaką dostałem. KOCHAM CIĘ - mówił pełen szczęścia.
Pół roku później Paulina wyszła za mąż za przystojnego prawnika. Ich wesele było bardziej wystawne. Lecz jak to Paula lubiła gdy się o niej mówiło. A świadkami byli Ula i Marek. O Mirabelli słuch zaginął i nikt się tym nie przejmował.
Violetta po rozstaniu z Olszańskim wyjechała na drugi koniec kraju. I tam też znalazła swoją drugą połówkę. A on sam stoczył się. Nie mając pracy, dziewczyny, a nawet przyjaciela coraz częściej zaglądał do kieliszka. Ale nawet to, że został sam nie potrafiło spowodować u niego przełamania się. I spróbowania porozmawiać z Markiem oraz przeproszenia go. Olszański wciąż tkwił w przekonaniu niesprawiedliwego potraktowania go przez Dobrzańskiego.
W maju Ula urodziła syna trzy lata później na świat przyszły bliźniaki syn i córka. Cała trójka miała coś z każdego z rodziców. Po Marku wdzięczne dołeczki i oczy jak górski lodowiec obaj synowie, dziewczynka miała oczy po Uli, każde z dzieci miało również po kilka piegów. Po trzech latach od zawarcia małżeństwa również Paulina z Andrzejem doczekali się potomka.
KONIEC
Serdecznie chcę podziękować Anecie za możliwość rozwinięcia tego opowiadania. Mam nadzieję, że nie zawiodłam. Dziękuję
piątek, 9 marca 2018
PRZEZNACZENI część19
W piątek o szóstej rano Marek zapakował ich walizki do bagażnika i po usadowieniu się samochodzie ustawił GPS. Nie chciał błądzić, ale i dzięki temu mogli pojechać jak najkrótszą trasą.
- Ile potrwa ta podróż - pytała Ula zapinając pasy
- Jakieś około dziesięciu godzin. Moglibyśmy jechać jakieś siedem do ośmiu. Ale pomyślałem aby po drodze się gdzieś zatrzymać - odparł
Pokiwała tylko głową na znak zgody. Ruszyli w drogę, która mimo iż była dość długa nastrajała ich pozytywnie. Marek włączył radio, z którego sączyła się cicho muzyka. Każde było pogrążone we własnych myślach. A tak po prawdzie oboje myśleli o tym samym. Jak wypadnie im ten wyjazd.
Marek dodatkowo zastanawiał się jak ona zareaguje na to co chciał jej powiedzieć. Przecież tak prawdę powiedziawszy byli ze sobą nie za długo. Ale on był pewien swych uczuć względem jej. Był pewien, że tego co czuje do niej nigdy nie czuł do żadnej z innych kobiet. Ba on nawet nie czuł tego do swych byłych żon. Z początku może i coś takiego było między nim a Mirabellą. Lecz z czasem zrozumiał iż to tylko fascynacja i nic poza. Paulina raczej była mu wmówiona przez jego matkę. I o ile pierwszej żony nigdy nie zdradził to już Paulinę zdradzał notorycznie. Wiedział, że nie kocha. Za to Ula była dla niego kimś wyjątkowym. Gdy jej nie widział tęsknił, martwił się czy wszystko u niej w porządku. Ale jak była blisko cieszył się jak dziecko. A po tej wyjaśniającej wszystko rozmowie tam nad Wisłą. I wyznaniu swych uczuć niemal unosił się nad ziemią. Kochał ją i nie mógł już dłużej zwlekać. Wiedział, że ona jego również darzy tym wspaniałym uczuciem.
Po czterech godzinach ciągłej jazdy postanowili gdzieś zjechać i napić się kawy oraz coś zjeść.
W końcu dotarli na miejsce. Które jeszcze bardziej ich urzekło niż to co widzieli na zdjęciach. Dookoła pełno zieleni, w oddali widzieli jezioro. Sam hotel zrobił na nich duże wrażenie. Wtopiony w ten krajobraz wyglądał bajecznie.
- Dziękuję, że mnie to przywiozłeś. Tak tu pięknie. Tyle zieleni w koło. Pójdziemy na spacer - mówiła podekscytowania Ula
- Wiedziałem, że ci się spodoba. Pójdziemy na spacer i co tylko zechcesz. Ale może najpierw chodźmy się zameldować i odświeżyć po podróży - powiedział po czym przytulił ją mocno do siebie i ucałował
-KOCHAM cię -powiedziała gdy tylko się od siebie oderwali
- Ja też cię bardzo KOCHAM - odpowiedział z uśmiechem na ustach
Wyjął bagaże z bagażnika i objęci podążyli w kierunku wejścia do hotelu. Po zameldowaniu i odebraniu karty od pokoju już przez nikogo nie zatrzymywani udali się do swojego pokoju. Tam po rozpakowaniu się i odświeżeniu poszli na krótki spacer. Może i nie było zbyt późno ale byli zmęczeni podróżą. Ale mimo to cieszyli się, że wreszcie odpoczną i pobędą tylko sami ze sobą. Oboje przeczuwali iż ta noc będzie przełomowa w ich relacjach. Jedno jak i drugie tego pragnęło. Przecież jeśli dwoje ludzi się kocha to poza trzymaniem się za ręce i pocałunkami jest coś więcej. Żadne nie chciało już czekać. Ula nawet kupiła na tę okoliczność elegancką bieliznę. Rzeczywiście ta noc była pełna uniesień i miłosnych wyznań i skończyła się prawie nad ranem. Zmęczeni ale i upojeni sobą zasnęli wtuleni w siebie. Niemal jednocześnie wstali, wzięli prysznic zmywając ślady tej upojnej nocy oraz snu. Zeszli na śniadanie, a po nim poszli zwiedzić okolice i pospacerować. On jeszcze upewnił czy ma odpowiedni rekwizyt w wewnętrznej kieszeni marynarki. Chciał to uczynić dziś. Nawet wybrał już na tę okoliczność miejsce. W głowie układał co jej chce powiedzieć. W końcu dotarli na miejsce gdzie wiele miało się zmienić. On miał nadzieję, że nie wystraszy Uli, a ona sama uszczęśliwi go na resztę życia.
Dotarli do pięknej fontanny mieszczącej się z drugiej strony hotelu. Gdy nagle Marek uklęknął przed niczego nie spodziewającą się Ulą.
- Marek co ty... - nie dane jej było dokończyć bo on jej przerwał
- Ula wiem, że jesteśmy ze sobą może i krótko. Lecz ja jestem pewny swych uczuć do ciebie. Jesteś mym powietrzem bez którego nie umiem żyć. Gdy tylko stracę cię z oczu zaczynam tęsknić. Ja już nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Ula klękam tu przed tobą i pragnę cię spytać czy uszczęśliwisz mnie i zechcesz zostać panią Dobrzańską i spędzić ze mną resztę życia - mówił patrząc jej w oczy a w ręku trzymając piękny pierścionek
Ona przez chwilę stała i myślała, że śni. On ten najprzystojniejszy mężczyzna jej się oświadczył.
- Ula proszę powiedz coś - to oderwało ją od myśli
- Tak wyjdę za ciebie. Bo bardzo cię kocham i nie wyobrażam sobie abym mogła być z kimś innym - odpowiedziała mu. A on wsunął to cudo na jej palec po czym zaczął namiętnie całować.
- KOCHAM cię Ula - wymówił zmysłowym głosem
Byli niesamowicie szczęśliwi. On bo Ula przyjęła jego oświadczyny. A ona bo ją pokochał człowiek, bez którego nie umiała żyć.
Do hotelu wrócili na kolację, a po niej do pokoju. Tego wieczoru już nigdzie nie wychodzili. Resztę wieczoru i prawie całą noc ponownie udowadniali sobie nawzajem jak bardzo się kochają.
W niedzielę zjedli jeszcze śniadanie i musieli wracać do domu. Spakowani wyszli z pokoju i po wymeldowaniu się ruszyli w drogę powrotną. Opuszczali to urokliwe miejsce z żalem. Ale i wiedzieli, że będą mieli piękne wspomnienia z tego miejsca. A może jeszcze kiedyś tu wrócą. Z ich twarzy nie znikał uśmiech. Oboje jednakowo szczęśliwi. Postanowili jeszcze tego samego dnia powiedzieć o zaręczynach jej rodzinie, a w poniedziałek pojadą do rodziców Marka z tą jakże radosną wiadomością. Znów jechali przez niemal dziesięć godzin.
W tym samym czasie gdy oni napawali się swym szczęściem tam w Pradze tu w Warszawie również działo się wiele ciekawych rzeczy. A najciekawszą było to iż pewna kruczoczarna piękność również spędziła romantyczny weekend z bardzo urokliwym adwokatem. Owszem ich relacje może i nie były jeszcze takie jak Marka i Uli. Ale przecież na wszystko przyjdzie czas.
Natomiast rozgoryczony Olszański po stracie pracy i po kłótni ze swą dziewczyną, która nadal brzęczała mu w uszach
- Ty jesteś chyba nienormalny. Po co miałam kłamać w sprawie Mirabelli i Marka. Co by mi to dało. Nic. Rozumiesz, nic. Więc przestań zachowywać się jak jakiś rozkapryszony dzieciak - mówiła Kubasińska
- Ale w ten sposób mogłaś się na nim zemścić za to zwolnienie - odpowiedział z goryczą i pretensją w głosie Olszański
Ona machnęła tylko ręką i wyszła z jego mieszkania. Oznajmiając tylko, że jedzie do rodziców i nie wie kiedy wróci. Kilka minut po niej wyszedł i on udając się do klubu aby odreagować to wszystko. Nie rozumiał już nic, a nawet można by rzec iż sam się już gubił. Przerosło go to wszystko. Musi się upić i może jeszcze zaliczy jakąś pannę. Tych nie brakowało w takim miejscu jak klub 69. I tak też się stało upił się do tego stopnia, że następnego dnia nie pamiętał nic. A w jego sypialni po przebudzeniu zastał przytuloną do niego jakąś pannę.
- Boże co ja narobiłem - pomyślał i zaczął budzić pannę - wstawaj musisz już iść - mówił do niej. Gdy nagle usłyszał jak w drzwiach przekręca się klucz. Już wiedział, że to koniec. Violetta mu tego nie daruje i nie wybaczy. I tak też było. Nie robiąc żadnych scen poprostu odwróciła się na pięcie i zostawiając tylko na stole klucze wyszła z jego mieszkania. W ten oto sposób Sebastian Olszański został sam bez pracy, przyjaciela ale i bez dziewczyny. Dziewczyny, którą ponoć tak bardzo kochał. Gdy tylko został sam próbował się dodzwonić do Violetty ale ta odrzucała każdy jego telefon. Wieczorem gdy tylko trochę się uspokoiła wysłała do niego tylko sms-a
- Jutro przyjadę po swoje rzeczy. To koniec - odczytał, a chwilę później jego telefon rozpadł się na drobne po tym jak nim rzucił o ścianę.
- No to masz to na co zapracowałeś. Olszański jesteś zwykłą karykaturą człowieka - pomyślał żałośnie
Późnym niedzielnym popołudniem pod dom z numerem ósmym w Rysiowie podjechał Lexus. A z jego wnętrza wysiadła para szczęśliwie zakochanych w sobie dwoje młodych ludzi. Już od wczoraj jako narzeczeni. Weszli do domu i po przywitaniu się ze wszystkimi usiedli przy stole, na którym stała już kawa i ciasto.
- Mamy wam coś bardzo ważnego do powiedzenia - zaczęła Ula
- Panie Józefie, Betti, Jasiu wczoraj poprosiłem Ulę o rękę, a ona się zgodziła - dokończył Marek
Cała trójka im serdecznie pogratulowała. Cieszyli się, a zwłaszcza Józef. Tak bardzo się martwił, tym iż jego najstarsza córka wciąż jest sama. Teraz już nie musiał. Widział jak bardzo się oboje kochają.
CDN...
piątek, 2 marca 2018
PRZEZNACZENI część18
W końcu znalazł ciekawą ofertę.
- To jest to - pomyślał. Po czym wziął telefon do ręki i wybrał numer.
Zarezerwował dla nich pokój. W pięknym miejscu. Gdy obejrzał galerię zdjęć wiedział, że Uli się spodoba.
- Jutro rano jej o tym powiem. Mam tylko nadzieję, że się zgodzi. Przynajmniej odpoczniemy od tego wszystkiego. Muszę porozmawiać jeszcze z ojcem czy nie zastąpił by mnie w firmie ten jeden dzień - myślał
Nazajutrz o siódmej trzydzieści parkował swoje auto pod domem ukochanej. Od czasu gdy był tu aby wszystko wyjaśnić często bywał w jej domu. Uwielbiał tu przyjeżdżać. Rodzina Uli traktowała go niemal jak członka rodziny. Józef nawet często zwracał się do niego nie po imieniu ale zwrotem, który wywoływał w jego sercu uczucie radości. Często mówił do niego
- Nie martw się. Wszystko będzie dobrze synu - dzięki temu jednemu jakże krótkiemu słowu Marek czuł jakby należał do tej rodziny. Wiedział, że pan Cieplak akceptuje go jako partnera jego córki.
Wszedł do środka, nie musiał pukać do drzwi miał pozwolenie od samego pana domu.
- Dzień dobry wszystkim - odezwał się stojąc w progu drzwi kuchennych.
- Marek, witaj synu - odezwał się Józef
- A gdzie Ula - pytał Dobrzański nie widząc dziewczyny.
Nie uzyskał odpowiedzi. Ale za to w pewnym momencie poczuł czyjeś ręce zakrywające mu oczy. Wiedział doskonale czyje to dłonie, a ten zapach rozpoznał by nawet w najciemniejszą noc.
- Witaj kochanie - mówił i powoli odwracał się w jej stronę, napotykając te piękne błękitne oczy oraz te pełne usta, które tak uwielbiał całować.
Oczy, które tak bardzo pokochał. Ale i nie tylko jej oczy również usta, a przede wszystkim jej wnętrze. Dla niego była chodzącą dobrocią, ideałem. Już nie wyobrażał sobie życia bez niej. Była tą jedną jedyną.
Po przywitaniu się z Ulą wszyscy zasiedli przy stole, na którym stała już kawa oraz pysznie wyglądające kanapki.
- Ula mam dla ciebie propozycję. Co byś powiedziała na wspólny weekend. Wyjechalibyśmy i odpoczęli. Oderwali myśli od tego wszystkiego. Poprosiłbym tatę aby zastąpił mnie w firmie, ostatnio czuje się całkiem dobrze - mówił z błyskiem w oczach
- No nie wiem - odparła
- Proszę zgódź się - prosił
- Ula powinniście wyjechać. Odpocząć trochę. Marek ma rację - odezwał się dotąd milczący Józef
Ta widząc, że nie ma wyjścia. A raczej wiedząc iż nie jest wstanie niczego odmówić swojemu chłopakowi zgodziła się.
- A gdzie chcesz jechać? - zapytała
- Pomyślałem, że może pojechalibyśmy do Czech a dokładniej do Pragi. Jest tam piękny hotel, a i okolica też. Moglibyśmy obejrzeć jeden z piękniejszych parków ale i nie tylko. Dzwoniłem tam i wstępnie zarezerwowałem dla nas pokój. Spójrz - powiedział i pokazał jej kilka zdjęć
Ula obejrzała zdjęcia, które pokazał jej Marek. Spodobały się jej. Lubiła takie klimaty. Zawsze lubiła spacery wśród zieleni. Mogła wówczas odpocząć, naładować swe baterie.
Ale i cieszyła się na ten wyjazd również z innego powodu. Miał to być ich pierwszy wspólny wyjazd. Po raz pierwszy będą mogli pobyć sami ze sobą. Nacieszyć się. Wiedziała również, że ten wyjazd nie skończy się tylko na wspólnym trzymaniu się za ręce i namiętnych pocałunkach. Zdawała sobie sprawę, że tam właśnie ich związek wkroczy na wyższy poziom. Już od jakiegoś czasu pragnęła tego. Nawet nie zdając sobie sprawy, że Marek również jej bardzo pragnie. Oboje marzyli o tym jednakowo mocno. Po wypiciu kawy i zjedzeniu śniadania ruszyli do Warszawy. Będąc już w firmie Marek nie chcąc tracić czasu od razu zadzwonił do domu i umówił się z ojcem, że po pracy do nich przyjedzie wraz z Ulą. Ucieszył się senior. Bardzo polubili Ulę. Dobrzańscy widzieli jak zachowuje się Marek wobec Uli. I mogli śmiało powiedzieć, że tak nie traktował nigdy ani Mirabelli ani Pauliny. Ta skromna dziewczyna urzekła ich tak samo jak Marka. Swą skromnością, dobrocią. Podziwiali ją, że mimo tak ciężkiego życia potrafiła ukończyć dwa kierunki studiów i nie poddać się.
Ula również bardzo polubiła rodziców swego ukochanego. Pamięta jak pojechali tam kilka dni po tym jak się pogodzili. Była pewna obaw. Czy jego rodzice ją zaakceptują jako jego partnerkę. Lecz te jej obawy były bezpodstawne. Państwo Dobrzańscy okazali się bardzo sympatycznymi i miłymi ludźmi. Mimo bogactwa jakie posiadali nie byli wyniośli ani nie obnosili się z tym bogactwem. W żaden sposób nie dali jej odczuć, że jest od nich gorsza bo pochodzi z niezamożnej rodziny. Bardzo szybko znalazła wspólny język z nimi obojgiem.
- Ula, możesz powiadomić swojego tatę, że wrócisz później? Rozmawiałem właśnie z moim i po pracy umówiłem się z nim iż pojedziemy do nich, a później bym cię odwiózł do domu - mówił gdy tylko wyszedł z biura po rozmowie z ojcem
- Oczywiście nie ma problemu. A i z chęcią spotkam się z twoimi rodzicami - odpowiedziała z uśmiechem
- Dziękuję skarbie - odparł i ucałował ją
- O jaki piękny widok - usłyszeli za sobą. Oderwawszy się od siebie ujrzeli Paulinę - witajcie. Ula możemy porozmawiać - przywitała się z nimi i prosząc Ulę o rozmowę
- Jasne, o co chodzi - odparła Cieplak
- Ale może przejdźmy do mojego gabinetu - zaproponowała Febo
- To ja wam nie przeszkadzam dziewczyny. Ula jak wrócisz od Pauli to daj znać - powiedział młody Dobrzański
Dziewczyny usiadły w gabinecie i po zamówieniu kawy Paulina zaczęła opowiadać Uli co się stało
- Ula chyba się zakochałam - rzekła Febo
- To świetnie, a kto to jeśli można spytać - mówiła Ula
- On jest adwokatem i pracuje w tej samej kancelarii co mecenas Ziółkowski i nazywa się Andrzej Wielgosz - odpowiedziała Paulina
Tę rozmowę przerwał dzwoniący telefon na biurku Pauliny. Ta spojrzała na wyświetlacz i tylko rzekła
- To właśnie on
- No to odbierz - odparła z zadowoleniem Cieplak
Z każdą sekundą na twarzy pani Febo malował się coraz to szerszy uśmiech. Ula już wiedziała, że musi to być coś bardzo miłego. Po skończonej rozmowie Paulina niemalże unosiła się kilka centymetrów nad fotelem
- Ula, umówiłam się z nim na dzisiaj na osiemnastą.
Ta jej pogratulowała i życzyła szczęścia.
- Może ten cały adwokat jest jej przeznaczony - pomyślała Cieplak
Po skończonej rozmowie i wypiciu kawy pożegnały się i każda udała do swych obowiązków.
Nareszcie nastał piątek i mogli wyjechać na ten upragniony wspólny weekend. Oboje bardzo się cieszyli z tego wyjazdu. Wiedzieli, że odpoczną, w firmie nic złego się nie działo. Krzysztof zgodził się na zastępstwo, a i każdy wiedział co ma robić. Marek miał już pewne plany co do tego wyjazdu. Ale i obawy czy wszystko będzie tak jak on sobie to wyobraża.
Wyjechali w piątek wczesnym ranem aby w miarę o przyzwoitej godzinie dojechać na miejsce. Rezerwacja zaczynała się od piątku a kończyła w niedzielę.
CDN...
Subskrybuj:
Posty (Atom)