Weszła do środka, a widok jaki zastała dał jej do myślenia.
- Marek? - odezwała się półszeptem do siedzącego na fotelu z ukrytą w dłoniach twarzą. Powtórzyła jego imię i dodała - Coś się stało?
Ten już miał się odezwać kiedy z impetem otworzyły się drzwi, a w nich ujrzeli dwójkę młodych ludzi.
- Mówiła państwu, że dyrektor jest zajęty - usłyszeli Kubasińską - Marek ja mówiłam, że jesteś zajęty - próbowała się tłumaczyć kobieta.
- W porządku Viola - usłyszała i jak duch zniknęła za drzwiami.
- Co tu robicie? - zwrócił się do przybyłych.
- Nie przedstawisz nas? - odezwał się mężczyzna.
- Pozwól Ula, że ci przedstawię to jest Paulina i Aleksander Febo, a to moja asystentka Urszula Cieplak - dokonał prezentacji - skoro mamy już za sobą tę część, to może powiecie co tu robicie?
- Marek ja będę u siebie, gdybyś czegoś potrzebował - zwróciła się do swojego przełożonego, następnie odezwała się do gości - było mi miło poznać. Napiją się czegoś państwo.
- Ja poproszę kawę - padło z ust kobiety, mężczyzna podziękował mówiąc.
- Nie zabawimy tu zbyt długo.
Ula podczas tej krótkiej wymianie zdań wyrobiła sobie już jakiś obraz tej dwójki. Nie widziała ich tu nigdy wcześniej. Marek podał nazwisko i początkowo Ula myślała, że to małżeństwo. Można było odczuć ze strony obojga Febo chłód, obojętność, wyniosłość i coś czego nie umiała zdefiniować. Odniosła wrażenie, że oboje zadzierają nosa. A pod skórą czuła, że pojawienie się tej dwójki może zwiastować kłopoty. Kilka minut Ula ponownie pojawiła się w gabinecie niosąc na tacy filiżankę z kawą, cukiernicą oraz niewielkim dzbanuszkiem wypełnionym śmietanką do kawy.
- No to czego chcecie? - ponowił swoje pytanie Dobrzański.
- Mamy do pogadania - padło z ust Aleksa.
- Nie sądzę abym miał z wami jakieś wspólne tematy.
- Ależ oczywiście, że masz. Chodzi o połowę firmy.
- O co?
- O naszą część firmy - padło z ust Pauliny.
- Nie sądzę, aby chociażby ułamek tego co tu jest należało do któregoś z was.
- I tu się mylisz.
- Nie zamierzam z wami dyskutować na ten temat - odparł czym najwyraźniej rozzłościł tę dwójkę. Paulina dopiła kawę i wraz z bratem opuścili gabinet lecz wcześniej jeszcze usłyszał.
- My tego tak nie zostawimy.
Był wściekły na nich. Wczorajszego popołudnia zadzwonił do niego ojciec prosząc aby jeśli może przyjechał. Wyczuwał w głosie swojego rodzica jakieś zdenerwowanie. Niespełna półgodziny później siedział w salonie rodzinnego domu, czekając co takiego mają mu do przekazania Helena z Krzysztofem.
- Co wy jesteście tacy jakby przygnębieni? Coś z waszym zdrowiem? - dociekał kiedy tylko całą trójką usiedli przy stole.
- Ze zdrowiem jeszcze jak na razie wszystko w jak najlepszym porządku - padło z ust matki a po chwili odezwał się senior.
- Pamiętasz synu rodzinę Febo? - Marek zmrużył oczy tak jakby próbował sobie przypomnieć.
- Tak przez mgłę. Pamiętam, że mieli dwójkę dzieci, syna i córkę. Ale nie bardzo pamiętam ich imion. Byliśmy wówczas małymi dziećmi.
- Aleksander i Paulina. Ich rodzice to Agnieszka i Francesco Febo - wyjaśniła Helena.
- Dzisiaj dostaliśmy pismo z Włoch - kontynuował Krzysztof, podniósł się z krzesła, sięgnął po jakąś kopertę leżącą na regale. Marek pobieżnie przebiegł wzrokiem po piśmie i po chwili się odezwał.
- Czy ja dobrze zrozumiałem ten cały Aleks i jego siostra domagają się połowy udziałów?
- Dokładnie tak - rzekł senior.
- Ale jak to możliwe, aby mieli jakieś prawo do udziałów firmy? Przecież od samego początku w nazwie nie widniało ich nazwisko - zastanawiał się młody Dobrzański.
- Na krótko przed tym nieszczęsnym wypadkiem, miałem zrobić z Francesco wspólnika i dać mu połowę udziałów. Ale niestety nie zdążyliśmy tego uczynić. Ten wypadek wszystko przekreślił. Tego dnia byliśmy umówieni z notariuszem - opowiadał Krzysztof - jeszcze na krótko przed ich pogrzebem chcieliśmy zaopiekować się Pauliną i Aleksandrem, ale rodzina Francesco nie zgodziła się na to.
Jeszcze dość długo trwały rozmowy Marka z rodzicami tego wieczoru. Sam Marek niewiele pamięta z tamtych czasów. Był małym, niespełna kilkuletnim dzieckiem i z tego co pamiętał to rodzeństwo również nie było wiele od niego starsze. Nawet nie był w stanie sobie przypomnieć jak ta dwójka wygląda.
- Trzeba by może skontaktować się z prawnikiem tato - zasugerował.
- Tak też uczyniłem i zanim tu przyjechałeś rozmawiałem z naszym prawnikiem. Jesteśmy umówieni na jutro na godzinę jedenastą. Powiedziałem, że będziemy tam obaj synku.
- W porządku tato, na pewno przyjdę.
Prawie całą noc nie mógł zasnąć, a kiedy to się udało, okazało się, że zaspał do pracy. Przez cały czas zastanawiał się co może się stać, w głowie układały się różne scenariusze. Ale najgorsze, że żaden nie był pozytywny dla niego i jego rodziców. Zastanawiał się również co mogło się dziać z rodzeństwem Febo przez te wszystkie lata. Od rodziców dowiedział się jedynie, że ich wychowaniem miała zająć się rodzina Febo.
- Ula możesz przyjść? - poprosił asystentkę ponownie kiedy tylko został sam. Weszła i zajęła miejsce na kanapie.
- Wszystko w porządku? Kto to był? - padło z ust Cieplak, ale zorientowała się, że nie powinna była pytać - przepraszam nie powinnam.
- Spokojnie Ula nic się takiego nie stało. Ja jeszcze do wczoraj nie myślałem, że ich spotkam - rzekł i dodał - to dzieci tragicznie zmarłych przyjaciół moich rodziców. Więcej ci opowiem, ale nie teraz. Ja muszę wyjść przed jedenastą, bo jestem umówiony z tatą i adwokatem. Możliwe, że już dzisiaj mnie nie będzie w firmie. Stąd moja prośba abyś przypilnowała tu wszystkiego. A w razie czego pomoże ci Seba.
- W porządku. O nic się nie martw, idź i załatw swoje sprawy - rzekła a następnie dodała - nie martw się wszystko na pewno się ułoży - próbowała mu dodać otuchy.
- Dziękuję Ula. Oby się tak stało - odparł. Po czym przekazał jej najważniejsze rzeczy jakie należało zrobić tego dnia, a na koniec dodał - część z tego przekaż Violce, nie bierz wszystkiego na swoją głowę. W końcu za coś jej też płacę.
Pod koniec dnia Ula dostała wiadomość od Marka, że nie będzie go przez kilka dni, bo wylatuje do Włoch. Nie dopytywała, bo w końcu to nie jej sprawa, a Marek jak będzie chciał sam powie.
Raz jeden z tak zwanej czystej ciekawości, wystukała nazwisko Febo w Google, ale nie znalazła niczego.
Marek z Włoch wrócił w niedzielne przedpołudnie i wprost z lotniska udał się do rodziców, aby przekazać co udało mu się dowiedzieć. Jednak oprócz spotkania z Heleną i Krzysztofem pragnął spotkania z jeszcze jedną osobą. O ile to pierwsze spotkanie było czymś normalnym, tak już to drugie takie nie dla wszystkich wydawało się takie oczywiste. Niemal zaraz po wyjściu z lotniska, wyciągnął telefon i wybrał dobrze znany numer. Początkowo odezwała się poczta głosowa.
- No cóż spróbuję później - mówił sam do siebie.
Był mniej więcej w połowie drogi, gdy odezwała się jego komórka. Nacisnął odpowiedni guzik i już mógł rozmawiać przez zestaw głośnomówiący. Zawsze starał się jeździć zgodnie z przepisami i między innymi z tego powodu jadąc autem miał włączony zestaw.
- Dobrzański słucham.
CDN...
No i Febo się zjawiło. Skoro nie doszło do podpisania umowy to na jakiej podstawie uważają, że mają prawo do udziałów firmy.🤔 Zrobiło się bardzo, bardzo ciekawie i trudno będzie dotrwać do kolejnej części. 😉 ciekawe kogo to Marek chciał jeszcze zobaczyć i do kogo dzwonił. 🤔 czyżby to była Ula.😉 pozdrawiam i życzę miłego tygodnia. 🍀☀️🌺
OdpowiedzUsuńPamiętajmy, że Febo to kombinatorzy. A co wykombinowali nie mogę zdradzić. Tak samo nie mogę wyjawić o kogo chodziło z telefonem Marka.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz komentarz na blogu.
Cieplutko pozdrawiam w niedzielę wieczorem.
Julita
fabio dzialaja mi na nerwy a nerwy w konserwy i na eksport
UsuńOni większości działają na nerwy. Taki typ ludzi.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz komentarz na blogu.
Cieplutko pozdrawiam w poniedziałek.
Julita