niedziela, 16 marca 2025

DZIEDZICTWO część V

 Weszła do środka, a widok jaki zastała dał jej do myślenia. 
- Marek? - odezwała się półszeptem do siedzącego na fotelu z ukrytą  w dłoniach twarzą. Powtórzyła jego imię i dodała - Coś się stało? 
Ten już miał się odezwać kiedy z impetem otworzyły się drzwi, a w nich ujrzeli dwójkę młodych ludzi. 
- Mówiła państwu, że dyrektor jest zajęty - usłyszeli Kubasińską - Marek ja mówiłam, że jesteś zajęty - próbowała się tłumaczyć kobieta. 
- W porządku Viola - usłyszała i jak duch zniknęła za drzwiami. 
- Co tu robicie? - zwrócił się do przybyłych. 
- Nie przedstawisz nas? - odezwał się mężczyzna. 
- Pozwól Ula, że ci przedstawię to jest Paulina i Aleksander Febo, a to moja asystentka Urszula Cieplak - dokonał prezentacji - skoro mamy już za sobą tę część, to może powiecie co tu robicie? 
- Marek ja będę u siebie, gdybyś czegoś potrzebował - zwróciła się do swojego przełożonego, następnie odezwała się do gości - było mi miło poznać. Napiją się czegoś państwo.
- Ja poproszę kawę - padło z ust kobiety, mężczyzna podziękował mówiąc. 
- Nie zabawimy tu zbyt długo. 
Ula podczas tej krótkiej wymianie zdań wyrobiła sobie już jakiś obraz tej dwójki. Nie widziała ich tu nigdy wcześniej. Marek podał nazwisko i początkowo Ula myślała, że to małżeństwo. Można było odczuć ze strony obojga Febo chłód, obojętność, wyniosłość i coś czego nie umiała zdefiniować. Odniosła wrażenie, że oboje zadzierają nosa. A pod skórą czuła, że pojawienie się tej dwójki może zwiastować kłopoty. Kilka minut Ula ponownie pojawiła się w gabinecie niosąc na tacy filiżankę z kawą, cukiernicą oraz niewielkim dzbanuszkiem wypełnionym śmietanką do kawy. 
- No to czego chcecie? - ponowił swoje pytanie Dobrzański. 
- Mamy do pogadania - padło z ust Aleksa. 
- Nie sądzę abym miał z wami jakieś wspólne tematy. 
- Ależ oczywiście, że masz. Chodzi o połowę firmy. 
- O co? 
- O naszą część firmy - padło z ust Pauliny. 
- Nie sądzę, aby chociażby ułamek tego co tu jest należało do któregoś z was. 
- I tu się mylisz. 
- Nie zamierzam z wami dyskutować na ten temat - odparł czym najwyraźniej rozzłościł tę dwójkę. Paulina dopiła kawę i wraz z bratem opuścili gabinet lecz wcześniej jeszcze usłyszał. 
- My tego tak nie zostawimy. 

Był wściekły na nich. Wczorajszego popołudnia zadzwonił do niego ojciec   prosząc aby jeśli może przyjechał. Wyczuwał w głosie swojego rodzica jakieś zdenerwowanie. Niespełna półgodziny później siedział w salonie rodzinnego domu, czekając co takiego mają mu do przekazania Helena z Krzysztofem. 
- Co wy jesteście tacy jakby przygnębieni? Coś z waszym zdrowiem? - dociekał kiedy tylko całą trójką usiedli przy stole. 
- Ze zdrowiem jeszcze jak na razie wszystko w jak najlepszym porządku - padło z ust matki a po chwili odezwał się senior. 
- Pamiętasz synu rodzinę Febo? - Marek zmrużył oczy tak jakby próbował sobie przypomnieć. 
- Tak przez mgłę. Pamiętam, że mieli dwójkę dzieci, syna i córkę. Ale nie bardzo pamiętam ich imion. Byliśmy wówczas małymi dziećmi. 
- Aleksander i Paulina. Ich rodzice to Agnieszka i Francesco Febo - wyjaśniła Helena.
- Dzisiaj dostaliśmy pismo z Włoch - kontynuował Krzysztof, podniósł się z krzesła, sięgnął po jakąś kopertę leżącą na regale. Marek pobieżnie przebiegł wzrokiem po piśmie i po chwili się odezwał. 
- Czy ja dobrze zrozumiałem ten cały Aleks i jego siostra domagają się połowy udziałów? 
- Dokładnie tak - rzekł senior. 
- Ale jak to możliwe, aby mieli jakieś prawo do udziałów firmy? Przecież od samego początku w nazwie nie widniało ich nazwisko - zastanawiał się młody Dobrzański. 
- Na krótko przed tym nieszczęsnym wypadkiem, miałem zrobić z Francesco wspólnika i dać mu połowę udziałów. Ale niestety nie zdążyliśmy tego uczynić. Ten wypadek wszystko przekreślił. Tego dnia byliśmy umówieni z notariuszem - opowiadał Krzysztof - jeszcze na krótko przed ich pogrzebem chcieliśmy zaopiekować się Pauliną i Aleksandrem, ale rodzina Francesco nie zgodziła się na to. 
Jeszcze dość długo trwały rozmowy Marka z rodzicami tego wieczoru. Sam Marek niewiele pamięta z tamtych czasów. Był małym, niespełna kilkuletnim dzieckiem i z tego co pamiętał to rodzeństwo również nie było wiele od niego starsze. Nawet nie był w stanie sobie przypomnieć jak ta dwójka wygląda.  
- Trzeba by może skontaktować się z prawnikiem tato - zasugerował. 
- Tak też uczyniłem i zanim tu przyjechałeś rozmawiałem z naszym prawnikiem. Jesteśmy umówieni na jutro na godzinę jedenastą. Powiedziałem, że będziemy tam obaj synku. 
- W porządku tato, na pewno przyjdę. 

Prawie całą noc nie mógł zasnąć, a kiedy to się udało, okazało się, że zaspał do pracy. Przez cały czas zastanawiał się co może się stać, w głowie układały się różne scenariusze. Ale najgorsze, że żaden nie był pozytywny dla niego i jego rodziców. Zastanawiał się również co mogło się dziać z rodzeństwem Febo przez te wszystkie lata. Od rodziców dowiedział się jedynie, że ich wychowaniem miała zająć się rodzina Febo. 

- Ula możesz przyjść? - poprosił asystentkę ponownie kiedy tylko został sam. Weszła i zajęła miejsce na kanapie. 
- Wszystko w porządku? Kto to był? - padło z ust Cieplak, ale zorientowała się, że nie powinna była pytać - przepraszam nie powinnam. 
- Spokojnie Ula nic się takiego nie stało. Ja jeszcze do wczoraj nie myślałem, że ich spotkam - rzekł i dodał - to dzieci tragicznie zmarłych przyjaciół moich rodziców. Więcej ci opowiem, ale nie teraz. Ja muszę wyjść przed jedenastą, bo jestem umówiony z tatą i adwokatem. Możliwe, że już dzisiaj mnie nie będzie w firmie. Stąd moja prośba abyś przypilnowała tu wszystkiego. A w razie czego pomoże ci Seba. 
- W porządku. O nic się nie martw, idź i załatw swoje sprawy - rzekła a następnie dodała - nie martw się wszystko na pewno się ułoży - próbowała mu dodać otuchy. 
- Dziękuję Ula. Oby się tak stało - odparł. Po czym  przekazał jej najważniejsze rzeczy jakie należało zrobić tego dnia, a na koniec dodał - część z tego przekaż Violce, nie bierz wszystkiego na swoją głowę. W końcu za coś jej też płacę. 
Pod koniec dnia Ula dostała wiadomość od Marka, że nie będzie go przez kilka dni, bo wylatuje do Włoch. Nie dopytywała, bo w końcu to nie jej sprawa, a Marek jak będzie chciał sam powie. 
Raz jeden z tak zwanej czystej ciekawości, wystukała nazwisko Febo w Google, ale nie znalazła niczego. 

Marek z Włoch wrócił w niedzielne przedpołudnie i wprost z lotniska udał się do rodziców, aby przekazać co udało mu się dowiedzieć. Jednak oprócz spotkania z Heleną i Krzysztofem pragnął spotkania z jeszcze jedną osobą. O ile to pierwsze spotkanie było czymś normalnym, tak już to drugie takie nie dla wszystkich wydawało się takie oczywiste. Niemal zaraz po wyjściu z lotniska, wyciągnął telefon i wybrał dobrze znany numer. Początkowo odezwała się poczta głosowa. 
- No cóż spróbuję później - mówił sam do siebie. 
Był mniej więcej w połowie drogi, gdy odezwała się jego komórka. Nacisnął odpowiedni guzik i już mógł rozmawiać przez zestaw głośnomówiący. Zawsze starał się jeździć zgodnie z przepisami i między innymi z tego powodu jadąc autem miał włączony zestaw. 
- Dobrzański słucham. 
CDN...

4 komentarze:

  1. No i Febo się zjawiło. Skoro nie doszło do podpisania umowy to na jakiej podstawie uważają, że mają prawo do udziałów firmy.🤔 Zrobiło się bardzo, bardzo ciekawie i trudno będzie dotrwać do kolejnej części. 😉 ciekawe kogo to Marek chciał jeszcze zobaczyć i do kogo dzwonił. 🤔 czyżby to była Ula.😉 pozdrawiam i życzę miłego tygodnia. 🍀☀️🌺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętajmy, że Febo to kombinatorzy. A co wykombinowali nie mogę zdradzić. Tak samo nie mogę wyjawić o kogo chodziło z telefonem Marka.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz komentarz na blogu.
      Cieplutko pozdrawiam w niedzielę wieczorem.
      Julita

      Usuń
    2. fabio dzialaja mi na nerwy a nerwy w konserwy i na eksport

      Usuń
    3. Oni większości działają na nerwy. Taki typ ludzi.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz komentarz na blogu.
      Cieplutko pozdrawiam w poniedziałek.
      Julita

      Usuń