I otworzył kolejną teczkę.
- O ta jest niezła - rzekł wskazując na zdjęcie.
- Po prostu nie rozumiem cię. Nawet nie raczyłeś przeczytać ich CV. A jedyne kryterium jakie uznałeś, to wygląd. Czy ty sądzisz, że łatwa buzia oznacza coś więcej niż ta nieatrakcyjna?
- Ale co takiego może sobą reprezentować ta cała...? - zerknął na CV - Urszula.
- Wyższe wykształcenie, ukończone dwa kierunki, biegła znajomość trzech języków w mowie i piśmie. Półroczny staż w banku na stanowisku biznesowy doradca - wymieniał Sebastian, a na koniec dodał - o tamtej sam sobie poczytaj. Jest tego niewiele.
Po tej rozmowie jakoś stracił ochotę na spotkanie z przyjacielem. Owszem spodobała mu się ta druga, Violetta Kubasińska, ale to tylko pod względem wyglądu i nic więcej. Lecz nie uważał aby nadawała się na takie stanowisko. Jednak Dobrzański podjął decyzję.
- Zaproś na poniedziałek tą całą Violettę.
- No jak sobie życzysz - odparł.
Wyciągnął telefon i wybrał numer telefonu jaki znalazł na dokumencie. Po kilku sygnałach usłyszał.
- Violetta Kubasińska słucham - sam się przedstawił po czym wyjaśnił w jakiej sprawie dzwoni - oczywiście, że będę - padło z ust blondynki.
- No to w poniedziałek będziesz miał tę swoją asystentkę - zwrócił się do przyjaciela.
W poniedziałek rano punktualnie o godzinie ósmej zjawiła się panna Kubasińska. Jak się z czasem okazało to był jedyny raz kiedy ta przyszła punktualnie. Od jej przyjęcia minął niespełna miesiąc, a niemalże cała firma miała tej kobiety serdecznie dość. Począwszy od prezesa, po panie sprzątające włącznie. Notorycznie się spóźniała wymyślając co i rusz jakieś nowe powody. Często zdarzało się, że nie wykonywała poleceń. Jakiś tydzień po tym jak ją przyjęto dostała całkowity zakaz wstępu do pracowni mistrza.
- Marco jak jeszcze raz ta osoba wejdzie do mojej pracowni obiecuję ci, że odejdę - mówił wściekły Pshemko.
- Obiecuję Pshemko porozmawiać z Violką - zapewniał go junior Dobrzański.
- Violka coś ty znowu zrobiła Pshemko? - dociekał jeszcze tego samego dnia Marek.
- Ja? Nic takiego.
- Nic takiego?
- No dobra poszłam, bo chciałam pożyczyć od niego jakąś kieckę - ten słysząc te słowa, a zwłaszcza ostatnie aż chwycił się za głowę.
- Czyś ty już całkiem oszalała? Chyba nie wiesz dla kogo my szyjemy - ta faktycznie zdawała się nie bardzo rozumieć nawet tego co mówi do niej Marek, a co dopiero całą resztę.
I takich różnych sytuacji było bardzo dużo. Potrafiła kogoś urazić, a roznoszenie plotek to już był poziom hard. Była szybsza niż Agencja Prasowa.
Jednak któregoś razu czara goryczy się przelała. Sam prezes zlecił aby tym razem Marek reprezentował firmę w sprawie podpisania kontraktu. Młody Dobrzański zgodził się bez słowa.
- Viola proszę przepisz tę umowę uwzględniając te wszystkie poprawki i wydrukuj - zlecił swojej asystentce.
Żaden z panów Dobrzańskich nie spodziewał się czegoś takiego. Po niespełna godzinie Violetta weszła do gabinetu swojego szefa.
- Proszę bardzo - rzekła, podała wydrukowaną kartkę i opuściła pomieszczenie.
Marek z każdym kolejnym przeczytanym słowem, każdą kolejną linijką robił się coraz bardzie czerwony na twarzy.
- Synu co się stało - dopytywał Krzysztof, który był w tym czasie u syna.
- Normalnie szlak mnie tu zaraz trafi - rzekł i podając ojcu pismo mówi - spójrz co ta nawypisywała.
Senior nie wierzył własnym oczom co czyta.
Ta cała umowa to jakiś kompletny stek bzdur. Wyglądało to tak jakby panna Kubasińska bezmyślnie przepisała dosłownie każde słowo.
- Synu to już nie jest pierwszy raz jak ta kobieta o mały włos nie sprowadziła na nas kłopoty - mówił rozgoryczony Krzysztof.
- Seba możesz przyjść do mnie? - mówił do słuchawki.
Zanim przyszedł Olszański Marek zabrał się za pisanie tej nowej umowy, zgodnie z tym jak miało to wyglądać.
- Chciałeś coś? - rzekł wchodząc do gabinetu po usłyszeniu zaproszenia - o przepraszam pana , panie prezesie myślałem, że Marek jest sam - zreflektował się zauważywszy siedzącego na fotelu Krzysztofa.
- Seba masz jeszcze, te CV z ostatniej rekrutacji? - pytał Marek.
- No mam - odparł mu kadrowy.
- To zadzwoń do tej ...- nie mógł sobie przypomnieć imienia.
- Urszuli - przypomniał mu Olszański.
- Co to za Urszula? - zainteresował się prezes.
- Jedna z kandydatek, którą odrzucił Marek, ze względu na wygląd - wyjaśnił Sebastian.
- Na wygląd? - nie bardzo starszy mężczyzna rozumiał. Kadrowy niewiele myśląc szybkim krokiem wyszedł z gabinetu przyjaciela i za chwilę był ponownie. Pokazał teczkę zawierającą CV Cieplak - synu coś ty najlepszego zrobił? Wypuściłeś z rąk prawdopodobnie najlepszego specjalistę - zwrócił się do syna.
Olszański już miał wybrany numer i naciskał na zieloną słuchawkę w celu połącznia, kiedy to Krzysztof poprosił go o ten telefon.
- Dzień dobry Urszula Cieplak słucham - usłyszał miły, ciepły, kobiecy głos.
- Dzień dobry pani. Nazywam się Krzysztof Dobrzański jakiś miesiąc temu składała pani do nas swoją kandydaturę.
- Tak zgadza się.
- Chciałbym się dowiedzieć, czy nadal jest pani zainteresowana pracą u nas.
Przez krótką chwilę panowała cisza.
- Halo jest tam pani? - padło z ust prezesa.
- Tak, tak jestem gotowa podjąć pracę w każdej chwili - odetchnął Krzysztof i chyba nawet Marek.
- W takim razie zapraszam panią na jutro na godzinę dziewiątą. Wówczas podpiszemy umowę i zostanie pani wprowadzona w obowiązki, a od następnego dnia zacznie pani pracę - Ula podziękowała i pożegnała się.
Wyszła uradowana z pokoju i z uśmiechem na ustach powędrowała do pokoju, gdzie siedział ojciec.
- Odezwali się - rzuciła w stronę Józefa.
- Odezwali? - nie rozumiał co to miało dokładnie znaczyć.
- Zadzwonili do mnie w sprawie pracy w tym domu mody co byłam w zeszłym miesiącu - pospieszyła z wyjaśnieniem i dodała - jutro mam jechać podpisać umowę.
- Cieszę cię córeczko - padło z ust pana Cieplaka.
W firmie była sporo czasu przed umówioną godziną. Wjechała na piąte piętro, przedstawiła się, młodej dziewczynie stojącej za ladą recepcyjną.
- Tak wiem, Marek mówił. Ale jest jeszcze wcześnie, możesz usiąść i poczekać - zrobiła jak jej powiedziano. Rozglądała się ciekawie po holu. Kiedy była tu poprzednio nie miała czasu na takie rzeczy.
Było kilka minut przed dziewiątą, gdy otworzyły się drzwi windy. A z jej środka wyszło dwóch młodych mężczyzn . Podeszli do recepcji przywitali z tą samą dziewczyną co Ula.
- Marek przyszła już pani Urszula Cieplak - rzekła Ania i wskazała na siedzącą na sofie pod oknem kobietę.
- Dzień dobry pani - przywitali się obaj.
- Marek Dobrzański zapraszam do mnie - rzekł.
Cała rozmowa była dość krótka Marek przedstawił jej warunki zatrudnienia oraz stawkę. Następnie przeszli do działu HR podpisać umowę.
- Witamy na pokładzie pani Urszulo - rzekł Olszański i wyciągnął na powitanie dłoń.
- Ula, po prostu Ula - rzekła.
- W takim razie proszę zwracać się do mnie Sebastian.
Po tym wszystkim Marek wrócił do swojego gabinetu a Ula wróciła do Rysiowa.
Jechała autobusem, a jej w pewnym momencie przypomniało się jedno z pytań.
- Mam nadzieję, że jest pani punktualna?
- Dość dziwne to pytanie - rozmyślała - a może chcieli wiedzieć czy jestem dyspozycyjna? - ta myśl nie dawała jej spokoju. Oczywiście odpowiedziała, że jak najbardziej jest punktualna.
- Marek czy to prawda? - dopadła go Kubasińska kiedy szedł do swojego gabinetu.
- Prawda z czym? - nie do końca rozumiał.
- Podobno przyjąłeś jakąś nową.
- Tak, zastąpi ciebie na stanowisku asystentki - rzekł.
- No, ale dlaczego. Przecież niczego nie zrobiłam - próbowała się bronić - a to dzisiejsze spóźnienie to nie moja wina.
- Właśnie słowo kucz "niczego" - odparł Dobrzański. Nie zamierzał się tłumaczyć tej kobiecie.
No to Ula ma pracę i pierwszego wroga, Violetta przez V i 2 t.🤣🤣🤣 i do tego brak zachwytu Marka, bo nie jako został przymuszony do Jej zatrudnienia. Robi się co raz ciekawiej już nie mogę się doczekać kolejnej części. Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego tygodnia. 🍀🌺☀️
OdpowiedzUsuńGdyby Viola była solidnym pracownikiem nie doszłoby do tego.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz komentarz na blogu.
Cieplutko pozdrawiam w niedzielę wieczorem.
Julita
Tak jak pisałam ostatnio jeszcze bardziej jestem przekonana że Ula łatwo z Markiem nie będzie miała. Może Olszański nawet będzie bardziej jej sprzyjał. Za to co do Krzysztofa jestem pewna że będzie u niego miała samę względy. Kto wie czy nie będzie bardziej doceniana niż własny syn i czy Marek nie będzie zazdrosnym jak w serialu o Aleksa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam milutko.
Z Markiem nigdy i nikt nie ma łatwo. A bynajmniej na samym początku.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz komentarz na blogu.
Cieplutko pozdrawiam w niedzielę wieczorem.
Julita
wiola na fotelu siedzi len nic nie robi caly dzien
OdpowiedzUsuńTo cała Violetta.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz komentarz na blogu.
Cieplutko pozdrawiam w poniedziałek do południa.
Julita