- Ula za piętnaście minut przyjdzie tu Klaudia Nowicka - poinformował swoją asystentkę.
- W porządku - usłyszał.
Faktycznie nim minął kwadrans w sekretariacie zjawiła się nijaka panna Nowicka.
- Marek u siebie? Byłam z nim umówiona - rzekła.
- Tak, możesz wejść - odparła Cieplak.
- Ciekawe cóż takiego chce od niej nasz Mareczek? - zastanawiała się Kubasińska, wyrażając swoją ciekawość na głos. Ula jedynie wzruszyła ramionami. Ona w przeciwieństwie do Violetty nie należała do tych, którzy plotkują i starała się nie wtrącać w nie swoje sprawy. Niewiele można było usłyszeć więc Kubasińska wstała od swojego biurka i niby to szukając czegoś na regale stanęła tuż przy drzwiach.
- Kurde nic nie słychać - wyszeptała. Przysunęła się nieco bliżej a co okazało się dużym błędem. Drzwi nagle się otworzyły co poskutkowało uderzeniem w nos, a w progu ukazał się Marek.
- Ula możesz wejść? Tylko zabierz ze sobą swój telefon.
- Ja? Ale po co?
- Proszę - mówił.
Widząc, że chyba nie jest w zbyt dobrym nastroju, postanowiła nie dyskutować. Wstała od biurka, wcześniej wylogowując się z komputera weszła do jego gabinetu.
Spojrzała na siedzącą na kanapie modelkę, która trzymała w ręku jakieś pismo.
- Skoro już jesteśmy w komplecie, mogę wyjaśnić skąd takie moje kroki z wypowiedzeniem umowy dla ciebie Klaudio.
- Marek o co chodzi? - dopytywała Cieplak.
- Spokojnie Ula już wyjaśniam. A raczej wyjaśnienie złoży sama Klaudia. Otóż tydzień temu miałaś Ula dziwny telefon. Pamiętasz? - mówił do swojej asystentki, ta pokiwała twierdząco głową - z tego miejsca bardzo cię przepraszam, za podstęp w jaki uzyskałem, to kto to dzwonił. Otóż dzwoniła do ciebie tu oto siedząca Klaudia - mówił wskazując na modelkę - myślę, że również ten fotomontaż jaki dostałaś ze mną i Mirabelą również są jej autorstwa. Możesz nam to Klaudio jakoś wyjaśnić? - tym razem zwrócił się do drugiej kobiety.
- Ja niczego nie zrobiłam - próbowała się bronić.
- A to ciekawe co mówisz - usłyszała - Ula możesz wybrać ten numer, z którego ten ktoś dzwonił? - poprosił asystentkę. Ula weszła w zakładkę, gdzie miała wykaz wszystkich połączeń. Odszukała ten konkretny i nacisnęła zieloną słuchawkę. Po chwili cała trójka usłyszała dźwięk przychodzącego połączenia na jednym z telefonów.
- Klaudio pokaż nam telefon, bo jak mniemam to właśnie twój dzwoni - rzekł Dobrzański. Ta z nie chęcią wyjęła swój smartfon z torebki - Ula spójrz na numer - poprosił. Ta zrobiła wielkie oczy ponieważ na wyświetlaczu ukazał się jej własny numer.
Nowicka siedziała nie bardzo wiedząc co ma powiedzieć.
- A więc skoro mamy wyjaśnione, kto dzwonił? To może teraz oświecisz nas a przede wszystkim mnie samego. Otóż ponoć mamy dziecko? Możesz mi powiedzieć jakim cudem, skoro nigdy ze sobą nie spaliśmy? Mało tego nigdy nie byliśmy ze sobą - mówił przez zaciśnięte zęby, tylko po to aby za moment nie wybuchnąć. Również może powiesz co miały znaczyć te zdjęcia? - modelka siedziała cały czas milcząc, tak jakby nagle zapomniała języka.
- Czekamy - ponaglał junior.
Ula również zastanawiała się nad postępowaniem Nowickiej i tego co nią mogło kierować.
Jednak najwyraźniej nie mieli się dowiedzieć dlaczego tak właśnie postąpiła. Jedynie przyznała się do zdjęć i telefonu do panny Cieplak, ale nic więcej. Powiedziała również, że nie mają z Markiem żadnego dziecka, ale już nie zdemontowała plotek na temat rzekomego romansu. Kiedy młody Dobrzański uznał iż niczego się nie dowiedzą, pożegnał się z modelką.
- Tobie już podziękuję, możesz stąd wyjść, na portierni pozostaw swoją wejściówkę - rzekł i chwycił za słuchawkę telefonu stacjonarnego.
- Dzień dobry panie Władku, mówi Marek Dobrzański, za chwilę z firmy będzie wychodzić Klaudia Nowicka, bardzo proszę aby odebrał pan od niej kartę.
- Oczywiście panie Marku, zrobię tak jak pan prosi.
- Ula proszę cię zostań jeszcze chwilę - poprosił swoją asystentkę. Widać było, że jest jej głupio a nawet można powiedzieć wstyd.
- Marek ja chciałabym cię bardzo przeprosić - zaczęła chcąc się wytłumaczyć.
Od tej rozmowy ich relacja powoli zaczęła się zmieniać. Chociaż do tego jak Marek chciałby aby to wyglądało jeszcze trochę brakowało. Mimo to cieszył się, że ta już tak nie oponuje przed spotkaniami tylko we dwoje. Aż w końcu nadszedł ten dzień, kiedy to panna Cieplak doszła do wniosku, że przeoczyła ten moment kiedy zaczęło i jej zależeć. A stało się tak piętnastego maja. W dniu rozprawy.
Wreszcie nadszedł ten dzień. Dzień, który miał być początkiem końca rodzeństwa Febo.
W sądzie pojawili się wszyscy Dobrzańscy. Szli w stronę sali, w której miała się odbyć rozprawa, gdy odezwała się Helena.
- Spójrz tam Krzysiu, czy to nie jest siostra Francesco?
- Chyba tak, ale nie mam pewności. Minęło tyle lat, a z jego rodziną widzieliśmy się niespełna kilka razy.
Faktycznie to była siostra ojca Pauliny i Aleksa. W końcu również i ta dwójka pojawiła się w sądzie wraz ze swoimi adwokatami. Po chwili wszyscy zostali wezwani na salę. Początkowo mówił sędzia, wyjaśniając powód rozprawy. Potem mowy prokuratora.
- Oskarżam rodzeństwo Paulinę Febo oraz Aleksa Febo o próbę wyłudzenia oraz fałszerstwo.
Następnie przyszła pora na składanie zeznań. W pierwszej kolejności zeznawali Krzysztof i Helena. Wypytywano ich o relacje ze zmarłymi Febo, o powstanie firmy oraz o ten nieszczęśliwy wypadek. Kiedy przyszła kolej na Marka on sam niewiele mógł powiedzieć.
- Proszę wysokiego sądu kiedy to wszystko się zaczynało ja sam byłem małym dzieckiem. Faktycznie jako dzieciaki nawet się dogadywaliśmy, ale po śmierci państwa Febo i wyprowadzce do Polski, kontakt nam się urwał - mówił junior Dobrzański.
Następną osobą zeznającą była ciotka rodzeństwa.
- Proszę nam powiedzieć jak to się stało, że dzieci pani brata trafiły do sierocińca?
- Po prostu nie miał się kto nimi zająć.
- A czy prawdą jest, że państwo Dobrzańscy. chcieli zaraz po śmierci pani brata i jego współmałżonki adoptować tę dwójkę?
- Tak, to prawda.
- To już ostatnie pytanie - padło z ust adwokata Dobrzańskich - czy wiedziała pani, że oskarżeni planują przejęcie części zysków od moich klientów?
- Ależ nie wysoki sądzie - odpowiedziała kobieta.
W tym samym czasie na Lwowskiej na piątym piętrze siedziała jego asystentka. Złościła się na samą siebie.
- Kurde blaszka, nie potrafię się na niczym skupić - łapała się na tym, że czytała to samo kilka razy, robiła jakieś dziwne błędy. A jej myśli wciąż krążyły jedynie wokół przystojnego bruneta, z oczami koloru górskiego lodowca. Zastanawiała się jak przebiega cała rozprawa.
Po złożonych zeznaniach przez wszystkich świadków sąd zwrócił się do obojga Febo, czy mają coś na swoją obronę. Ale tak ogromna ilość dowodów przeciwko im sprawiła, że nie mieli nic więcej do powiedzenia. Sędzia ogłosił na koniec, że wyrok w sprawie zostanie ogłoszony w następnym dniu.
- Dziękujemy panie mecenasie - mówił senior Dobrzański po zakończonej rozprawie.
- Jeszcze nie ma za co mi dziękować. Dopiero jutro będziemy mogli powiedzieć czy mamy wygraną. Chociaż myślę, że tak właśnie będzie. Pożegnam się teraz z państwem, bo mam jeszcze coś pilnego do załatwienia - nie zatrzymywali go.
Tak jak przewidywali, wygraną mieli w kieszeni. Oboje Febo odeszli z niczym. Udowodniono im fałszerstwo oraz próbę wyłudzenia. Groził im za to dość surowy wyrok, ale wstawiennictwo całej trójki Dobrzańskich chyba ich uratowało.
-Proszę wysokiego sądu mimo tego czego się dopuścili, chciałbym aby wyrok nie był zbyt surowy - mówili Dobrzańscy.
I tak też się stało.
- Wyrok w imieniu Rzeczpospolitej Polskiej....ogłaszam, że skazuję Paulinę Febo oraz Aleksa Febo na karę pozbawienia wolności do lat pięciu, jednocześnie zawieszam jej wykonanie na okres lat trzech - mówił sędzia, następnie zwrócił się do oskarżonych - proszę państwa wyrok jaki otrzymaliście jest taki z kilku powodów. Po pierwsze nigdy wcześniej nie mieliście konfliktu z prawem, po drugie wstawiennictwo państwa Dobrzańskich oraz ze względu na trudne dzieciństwo. Mam nadzieję, że wyciągniecie z tego wnioski. Zamykam sprawę.
Po rozprawie Febo zniknęli tak samo szybko jak się pojawili. Wyjechali na stałe do Włoch i słuch o nich zaniknął. Rodzina Dobrzańskich na powrót mogli cieszyć się spokojem i zajmować firmą.
Ula też coraz bardziej przekonywała się co do szczerości uczuć jakimi darzył ją młody Dobrzański. Aż któregoś dnia wyznała mu swoje uczucia. Było to w dniu kolejnego pokazu, a raczej podczas bankietu jaki się odbył po pokazie. Podszedł do swojej asystentki i poprosił do tańca. Zgodziła się bez żadnych oporów. Kończyli tańczyć kiedy to wyszeptała mu wprost do ucha.
- Kocham cię - stanął nagle jak wryty, minę miał jakby nie dowierzał w to co słyszy.
- Ula czy ty właśnie powiedziałaś? - ta skinęła głową na tak.
Od tego dnia a raczej wieczora stali się wręcz nierozłączni. Następnego dnia nie omieszkał pochwalić się tym swojemu najlepszemu kumplowi.
- Seba nawet nie wyobrażasz sobie jaki jestem szczęśliwy.
- To widać stary.
- Wiesz zastanawiam się czasami co takiego miała Klaudia w głowie aby tak próbować zniszczyć mnie w oczach Uli.
- Myślę, że odpowiedź jest bardzo prosta. Otóż pochodzisz z majętnej rodziny, posiadasz niesamowity majątek. Małżeństwo z tobą to niezła gratka - mówił Olszański - pamiętam jak próbowała się koło ciebie kręcić i kiedy pojawiła się Ulka, poczuła zagrożenie.
- Ale przecież ja się z nią nigdy nie umawiałem.
- Wystarczyło, że kilka razy zagadałeś. A sam wiesz jakie są te dzisiejsze modelki - Marek przyznał mu rację.
KONIEC!!!!