niedziela, 29 września 2024

UDZIAŁY część X

 Marek po kilku dniach namysłu znalazł sposób aby wyjechać gdzieś wspólnie z Ulą. Miał na to czas, bo Cieplak wzięła trzy dni urlopu. Pamięta doskonale jak dziwnie się poczuł, kiedy usłyszał te słowa. 
- Marek czy możesz mi dać trzy dni wolnego? Mam do załatwienia kilka spraw i nie dałabym rady tego ogarnąć będąc tu w firmie - mówiła. 
- Oczywiście, że możesz. Nawet nie musisz mi się tłumaczyć - odparł, a jego serce tak jakby nagle zaczęło bić znacznie wolniej. 
Przez ten czas wyglądał jakby mu czegoś brakowało. Pierwszego dnia jej nieobecności kilka razy łapał się na tym, że nie potrafi przestać myśleć o niej. Że coraz bardziej odczuwa coś w rodzaju tęsknoty. I już pod koniec dnia miał ułożony plan. Musiał tylko to wszystko jakoś sensownie poukładać. 
- Mam, na przyszły tydzień jadę do jednej ze szwalni więc zabiorę Ulę ze sobą - postanowił.
Cieplak wróciła z urlopu, a on odetchnął, że ma ją ponownie w pobliżu. 
Jeszcze tego samego dnia kiedy przekazywał jej co jest do zrobienia na teraz. 
- Ula mam dla ciebie jeszcze jedną informację. Otóż w poniedziałek wyjeżdżamy do Torunia, a mówiąc dokładnie niecałe trzy kilometry przed Toruniem. Znajduje się tam szwalnia i muszę sprawdzić tam kilka rzeczy. Bo coś mi mówi, że trzeba będzie chyba zerwać z nimi współpracę. Od jakiegoś czasu dostajemy wiele reklamacji i to właśnie z tej konkretnej szwalni. 
- Ale ja? - zaczęła, jednak ten widząc próbę odmowy z jej strony wysunął mocny argument. 
- Ula jesteś mi tam potrzebna, aby sprawdzić ich papiery. Potraktuj to jako polecenie służbowe. 
- Przecież nie da się tych dokumentów przejrzeć w jeden dzień - argumentowała. 
- Dlatego też zatrzymamy się w samym Toruniu na myślę cztery dni. Do południa będziemy mogli zająć się pracą a popołudniami trochę pozwiedzać - mówił. 

W poniedziałek kilkanaście minut po godzinie siódmej młody Dobrzański parkował swój samochód pod domem Cieplaków. Wyjął telefon z kieszeni i puszczając krótki sygnał dał znać, że już jest. 
- Dzień dobry - usłyszał po kilku minutach. Wysiadł z auta, przywitał się tym samym zwrotem co ona. Pomógł Uli schować bagaż do auta. 
Jechali już jakiś czas kiedy do jego uszu dotarły słowa jego współpasażerki. 
- Długo będziemy jechać? - spojrzał na zegarek i odparł. 
- Przed nami jeszcze około trzech godzin jazdy. 
- A wiesz czego konkretnie musimy szukać? - dopytywała. 
- Wziąłem ze sobą specyfikację tych materiałów, jakie do nich trafiają i porównamy z tymi jakie mają w magazynie. Trzeba myślę sprawdzić też te wszystkie dodatki a raczej ich rodzaj. A jeśli tylko potwierdzą się moje przypuszczenia to nawet nie będę się zastanawiał. Rozwiążę z nimi umowę. 
- Podejrzewasz, że mogą kraść materiały? - pytała z niedowierzaniem Cielak. 
- Dokładnie tak Ula. Bo to jest wręcz nie możliwe aby takie ilości reklamacji były. Owszem zdarzają się, nie powiem. Wiadomo czasem coś może pójść nie tak. 
Przez resztę drogi rozmawiali o jeszcze innych różnych sprawach. Wreszcie dotarli na miejsce. Marek zaparkował przed dość okazałym budynkiem. Wysiadł z auta i pomógł wysiąść Uli. 
- Dzień dobry pani, nazywam się Marek Dobrzański i jestem umówiony z panem Adamem Dworczykiem - przedstawił się i wyłuszczył w jakiej sprawie tu przybył. 
Kobieta stojąca za ladą recepcji chwyciła za telefon, wybrała jakiś numer a po chwili rzekła. 
- Pan Dworczyk czeka na pana. Do końca tym korytarzem i drzwi po prawej stronie. 
Podziękował kobiecie a następnie wraz z Ulą udali się w skazanym kierunku. Po chwili obaj panowie przywitali się uściskiem dłoni a następnie Marek przedstawił Ulę. 
- To co takiego sprowadza państwa do nas. Przecież raporty będziemy dopiero składać za ponad dwa miesiące? - dociekał Dworczyk. 
Prezes Dobrzański kolejny raz tego dnia wyjaśniał w czym rzecz. 
- Czy państwo nas o coś podejrzewacie? - nieco oburzonym tonem odezwał się drugi mężczyzna. 
- My o nic was nie oskarżamy, ale chcemy sprawdzić co jest powodem tego wszystkiego - wyjaśniła Cieplak po tym jak zobaczyła minę swojego szefa i dodała - bardzo byśmy prosili o udostępnienie nam wszystkich dokumentacji jakie posiadacie. Chciałam też sprawdzić te materiały, które posiadacie w swoich magazynach. 
- Do czwartku zamierzamy się z tym uporać - odezwał się Dobrzański. 
Jeszcze tego samego dnia Uli pokazano specyfikację i przeszła z wyznaczoną osobą do magazynów. Tam porobiła zdjęcia tych  materiałów gdzie widniały jeszcze nie zerwane karty identyfikacyjne. 
Wreszcie mogli udać się do hotelu, w którym Marek zarezerwował dwa pokoje. Pomyślał, że tak będzie najlepiej. Nie chciał aby Ula poczuła się nieswojo albo odczuwała jakikolwiek dyskomfort. Podjechali pod hotel o nazwie Hotel Solaris. 
- Dzień dobry - przywitali się jednocześnie z młodą kobietą. 
- Rezerwowałem tu w ubiegłym tygodniu dwa pokoje na nazwisko Dobrzański - kobieta wstukała coś na klawiaturze komputera aby po chwili podać dwa klucze.
- Proszę bardzo pokoje są na drugim piętrze. 
Odebrali klucze i nie zatrzymywani przez nikogo spokojnie dotarli w wyznaczone miejsca. Widział, że Ula odetchnęła z ulgą, że ten zarezerwował dwa osobne pokoje. Faktycznie tak było Cieplak dziękowała mu w duchu za to.   
- Co dzisiaj masz jeszcze w planach? - zapytała. 
- Może co najwyżej jakiś krótki spacer po starym mieście - odparł i zapytał. 
- A ty co chcesz robić? Widziałem, że mają SPA może chciałabyś skorzystać? 
- Nie wiem, może skorzystam? Ale nie dzisiaj. Tak jak ty może jakiś spacer albo wezmę się za przeglądanie tych dokumentów - wskazała na trzymaną teczkę. 
- To w takim razie zapraszam cię na wspólny spacer, następnie na kolację - nie oponowała. W pewnym momencie ten wyjazd zaczął ją cieszyć chociaż był służbowy. Ale jakby nie patrzeć to z Markiem. 

W tym samym czasie kiedy ta dwójka przebywała w mieście pierników w Warszawie też działo się. 
Od wyjazdu Pauliny minęło już dość sporo czasu, a ta nie dawała znaków życia. I o ile większość nie zawracała sobie tym głowy tak już Aleks martwił się. Mimo wszystko była jego siostrą. Zaczął wydzwaniań po tych znajomych, których znał. Jednak ci za każdym razem mówili, że nie mieli pojęcia o jej przyjeździe do Mediolanu. Lecz on miał wrażenie, że nie mówią mu prawdy. W końcu dodzwonił się do Soni. 
- Sonia powiedz mi masz może kontakt z Pauliną? - dopytywał. 
- Mam, ale nie licz, że cokolwiek ci powiem. 
- Sonia to ważne - próbował jakoś przekonać kobietę aby powiedziała mu gdzie znajduje się jego siostra. Ale ta była nie ugięta. Zakończył rozmowę. Był zrezygnowany. Jednak miał nieco szczęścia. Szedł właśnie do bufetu kiedy usłyszał jak sekretarka Marka rozmawia z kimś przez telefon. 
- No mówię ci Paulinko wyjechali razem - trajkotała do słuchawki.
- ...
- Nie wiem gdzie.
- ...
Nie słuchał dalej. Poszedł do bufetu a kiedy wracał postanowił pogadać z Violettą. 
- Cześć Viola - przywitał się z kobietą. 
- O Aleks, ale Marka nie ma - rzekła. 
- Wiem pojechał do szwalni. Ale ja do ciebie. 
- Do mnie? 
- Tak. Nie wiesz może gdzie zatrzymała się Paulina? Bo chyba nie ma tam zasięgu i nie mogę się do niej dodzwonić a to bardzo ważna sprawa - Kubasińska nie widząc niczego złego rzekła. 
- Paula mieszka gdzieś u jakiegoś wujka. Brata twojego taty. 
- Dziękuję ci. Faktycznie tam często nie ma zasięgu, bo ta taka niewielka mieścina - dodał kłamiąc. 
Wrócił do swojego gabinetu. Chwycił za telefon i w spisie numerów wyszukał właściwy numer. Nacisnął zieloną słuchawkę a po kilku sygnałach usłyszał głos swojego wuja. Przywitał się, następnie wyłuszczył z czym dzwoni, ale to co usłyszał wprawiło go w osłupienie. 
- Ty masz jeszcze czelność tu dzwonić? Twój ojciec wraz z matką przewracają się w grobie, po tym co zrobiłeś. 
- A niby co takiego zrobiłem? Możesz mi wuju wyjaśnić? 
- To jak potraktowałeś swoją siostrę i na takie samo traktowanie pozwoliłeś innym - usłyszał w odpowiedzi. 
Febo zrozumiał, że to nie jest rozmowa na telefon, musi tam pojechać i wyjaśnić. Domyślił się a wręcz był pewien co takiego mogła nagadać jego siostra. Teraz rozumiał również zachowanie jej znajomych. Postanowił wyjechać jak tylko wróci Marek, bo firma nie może zostać bez żadnego z nich. Z drugiej strony równie dobrze mógłby poprosić Krzysztofa aby przyjechał do firmy na te kilka dni. Lecz nie chciał dodawać im zmartwień. 
CDN...

niedziela, 22 września 2024

UDZIAŁY część IX

 Paulina wyjechała i wreszcie mogli wszyscy odetchnąć. Ale czy na pewno? W jakimś sensie tak, bo każdy miał już serdecznie dość jej wyniosłości, robienia z siebie udzielnej księżnej, wiecznego zadzierania nosa. I nikomu nawet przez myśl nie przeszło, że ten wyjazd był tylko ciszą przed burzą. 

- Coś ty synku taki markotny? - dopytywała matka jednego razu kiedy był u rodziców na obiedzie. 
- A nie wiem, tak jakoś po prostu nie mam humoru - odparł. Helena tak jakby wyczuwała, że jej jedynak potrzebuje się wygadać. Jednak nie zamierzała na siłę wyciągać z niego cokolwiek. Znała swojego syna na tyle aby wiedzieć, że on sam musi chcieć zacząć. Ale kiedy zostali sami, bo  Krzysztof postanowił położyć się na trochę, ta nie wytrzymała i zapytała. 
- Marek co jest? Widzę, że coś się dzieje. Czyżby ten wyjazd Pauliny tak na ciebie działał? 
- Nie chodzi o Paulinę ani nawet o samą firmę. Lecz o zupełnie coś innego - mówił. 
- Powiedz o co, to może będę mogła jakoś ci pomóc - padło z ust matki. Siedział w fotelu i bawił się obracając w rękach szklaneczkę whisky zastanawiał się od czego zacząć. Było to dość dziwne, że dorosły facet ma zacząć zwierzać się własnej matce. Kiedyś umówił by się na pogawędkę z Sebastianem. Poszli by gdzieś do klubu i przy piwie opowiedziałby co swoich sprawach. Ale od tego dnia kiedy pokłócili się o jego asystentkę przestali ze sobą rozmawiać o prywatnym życiu. Obaj byli na siebie obrażeni. I po części każdy miał swój powód do takiego zachowania. 
- O Ulę - odpowiedział. 
- O Ulę? - powtórzyła Helena - a co z nią? Coś się stało? - zasypała go serią kilku pytań. 
- Raczej nic się nie stało - odparł, a widząc pytającą minę matki nagle poczuł, że wezbrała się w nim ogromna fala opowiedzenia swojej rodzicielce o wszystkim. Począwszy o jej pierwszej pomocy kiedy to stał się prezesem. Aż dotarł do tej ostatniej - mamo ona wzięła kolejny kredyt aby pomóc firmie a przede wszystkim mi - pani Dobrzańska siedziała i nie przeszkadzała mu, ale na jej twarzy malowało się zaskoczenie z przerażeniem. 
- Nie powinieneś go przyjmować a nawet zgadzać się na coś takiego synku. 
- Wiem mamo. Miałem nawet plan skąd wziąć te pieniądze aby uratować ten cały interes z reprezentacją. Ale dzięki Paulinie nic z tego  nie wyszło. Chciałem zastawić dom w tym celu, lecz jej zachowanie sprawiło, że cena była bardzo niska. Wówczas przyjąłem pomoc Uli. 
- A co synku jak nie będziesz mógł spłacić tych kredytów? 
- Dlatego też postanowiłem dać jej weksel na moje udziały - odpowiedział zgodnie z prawdą. 
- Co takiego? - zszokowała Helenę ta odpowiedź. Jednak zamiast wyjaśnień ze strony syna usłyszała za plecami głos swojego męża. 
- Helenko ja sam bym tak postąpił w tej sytuacji. 
- Ale...- chciała coś jeszcze powiedzieć jednak Krzysztof wszedł w słowo swojej żonie. 
- Kochanie, wiem co chcesz powiedzieć i po części zgadzam się z tobą. Owszem to zupełnie obca osoba, ale nie znam chyba bardziej uczciwej osoby. Samo to, że podjęła się czegoś takiego dużo mówi o niej samej. Dodatkowo poznałaś jej dobroć i szlachetność podczas festynu w fundacji. 
- Jednak mnie zastanawia dlaczego ona to zrobiła? - odezwał się milczący Marek, a zarazem wdzięczny ojcu za wsparcie oraz zrozumienie. Prawdę powiedziawszy obawiał się reakcji ojca na takie jego postępowanie. 
- No o to powinieneś ją samą zapytać? - rzekła Helena.
- Pytałem. A w odpowiedzi usłyszałem, że jesteśmy przyjaciółmi - i znowu to dziwne ukłucie w okolicy serca na słowo przyjaźń. 
- A ty nie wierzysz, że z tego powodu? - dociekała matka. 
- I tak, i nie. 
- To znaczy? 
- Poniekąd jej wierzę. Ale z drugiej strony kto tak robi? Jakby nie było to nie jest kwota kilku stówek a kilkadziesiąt. Owszem jestem jej wdzięczny za tę pomoc - mówił. 
- A może ona...- odezwał się senior i na moment zamilkł tak jakby zastanawiał się nad tym co chce powiedzieć i w końcu dodał - się w tobie zakochała? 
- No co ty tato - obruszył się. 
- Synku tata może mieć rację. Przecież sama przyjaźń to nie jest powód do takiej ofiarnej pomocy - oboje seniorzy zauważyli jak ich syn zareagował na słowo przyjaźń i niemalże byli pewni swego. Jednak żadne nie powiedziało tego na głos. Lecz kiedy tylko zostali sami odezwała się Helena. 
- Wiesz Krzysiu on sam jest zakochany w Uli, ale nie chce się do tego przyznać. Myślę jednak, że to może być spowodowane przejściami z Pauliną. I nasz syn po prostu asekuruje się. 
- Możliwe, że tak właśnie jest. Również zauważyłem jego reakcję na słowo przyjaźń. Mimo to, bardzo cię kochanie proszę abyś nie mieszała się. Oni muszą sami dojść do porozumienia między sobą - mówił Krzysztof. 
- Masz rację, nie będę się wtrącać. A jedynie przyglądać temu i w razie potrzeby coś doradzić - usłyszał w odpowiedzi od żony. 

Kolejny raz, ktoś zasiał w jego głowie ziarno wątpliwości. A on sam już gubił się w tym wszystkim. Coraz częściej łapał się na tym, że jeśli jej nie widzi, to tęskni, że pragnie spędzać z nią jak najwięcej czasu. Czyżby był aż tak ślepy i nie widział czegoś takiego oczywistego. Ani nie rozumiał własnych uczuć? Wrócił do siebie i niemal północy nie mógł zasnąć analizując wiele sytuacji związanych z Ulą. 
Postanowił, że w najbliższym czasie rozmówi się z nią. Tylko najlepiej gdyby mogli być z dala od firmy, a jeszcze lepiej jakby wyjechali gdzieś poza Warszawę. Musi coś wymyślić. Ale najpierw bardziej przyjrzy się jej zachowaniu. 

Kiedy wszystko powoli układało się w stolicy Polski to jakieś półtora tysiąca kilometrów dalej Paulina Febo układała sobie plan jak zemścić się na tych co ją zostawili. Kilka dni po przybyciu do Mediolanu spotkała się ze swoją dawno nie widzianą przyjaciółką.
- Pozostawili mnie samą sobie - żaliła się znajomej. 
- Ale jak to? - dociekała Sonia. Paulina opowiedziała jej o wydarzeniach jakie miały miejsce w Warszawie. Rzecz jasna pominęła to, że sama jest temu poniekąd winna. Za to zrobiła z siebie niewiniątko, które zostało skrzywdzone przez najbliższych - i co teraz zamierzasz zrobić? 
- Na razie mieszkam u wujostwa. U brata mojego ojca i jego żony oraz ich dzieci. Powiedziałam im o tym jak Aleks pozbawił mnie mojej części udziałów - skłamała bez mrugnięcia okiem. A przyjaciółka tak samo jak wujostwo uwierzyło jej. Nie przypuszczała, że to może wszystko się wydać. Faktycznie ci uwierzyli jej opowiadanie o Aleksie, ale i o tym jak to niby źle była traktowana przez Dobrzańskich. 
-  Dlaczego nie mówiłaś wcześniej? Przecież zabralibyśmy ciebie tu do nas - mówiła zatroskana i jednocześnie przerażona tym co słyszy ciotka. 
- Bo miałam zakaz mówienia cokolwiek - mówiła. 
Taką samą historyjkę opowiedziała swojej przyjaciółce. Doskonale wiedziała, że musi coś wymyślić aby móc gdzie mieszkać i nie musieć płacić. Liczyła, że jak nie rodzina we Włoszech, to przyjaciele. Dlatego wszem i wobec opowiadała jakie ciężkie miała życie tam w Polsce. Cieszyła się, że ci wszyscy jej wierzą. Aż któregoś wieczoru o mało co a ten cudowny plan wziąłby się posypał jak domek z kart. Musiała na szybko coś wymyślić. Wróciła z kolejnego spotkania, gdy do salonu poprosił ją wuj z ciotką. 
- Paulinko powinnaś w obecnej sytuacji zaskarżyć tych całych Dobrzańskich oraz swojego brata o przywłaszczenie swojej części udziałów. Nie może być tak, że ty nie masz nic. Twój ojciec przewraca się w grobie - mówił brat jej ojca. 
- Na pewno macie rację - odparła i dodała - ale ja nie mam na adwokata. 
- To my ci na niego damy - rzekła ciotka. 
- Kochani jesteście. Ale ja nie mogę przyjąć takich pieniędzy. Gdy tylko znajdę pracę to zrobię tak jak mówicie - próbowała jakoś wyperswadować im pomoc. I wydawało się, że tak właśnie jest.
Jednak coś nie spodobało się ciotce. A czym podzieliła się z mężem kiedy cały dom już spał. 
- Tomasso coś mi mówi, że nasza Paulinka nie do końca jest z nami szczera. 
- Giorgia dlaczego tak mówisz? 
- Spójrz, proponujemy jej pomoc a ona wymyśla coś o pracy. 
- Może się wstydzi? - zasugerował jej mąż. 
Giorgia nie była do tego przekonana, więc postanowiła nieco przyjrzeć się bratanicy swojego męża. 
CDN...

niedziela, 15 września 2024

UDZIAŁY część VIII

 Kiedy tylko skończyła odezwała się pierwsza Helena. 
- I czego ty od nas oczekujesz? - Febo zrobiła minę nieszczęśliwego małego dziecka a następnie odparła. 
- Abyście może porozmawiali z Markiem i spróbowali wpłynąć na niego. 
- Nie zamierzam w żaden sposób wpływać na decyzje mojego syna - odparła Helena i natychmiast odezwał się senior nie pozwalając dojść Paulinie do głosu. 
- Na to co spotkało cię ze strony naszego syna sama zapracowałaś. Nie umiałaś uszanować tego co miałaś. Mówisz o jakiś wydumanych wydatkach. Nikt nie kazał zrzekać ci się swojej części udziałów na rzecz brata. Nie rozumiem skąd u ciebie to przekonanie iż dom, który kupił Marek jest również twoją własnością. Wy nie jesteście małżeństwem co ja mówię, przecież nie doszło nawet do zaręczyn - młoda kobieta siedziała na fotelu z zaciśniętymi pięściami i tylko ona sama wiedziała co się działo w jej głowie. Jakie myśli się kołatały. Jej złość na przybranych rodziców chyba w tym momencie sięgnęła zenitu. 
- To ja się już pożegnam - tylko tyle powiedziała i wyszła. 

Dwa dni później w firmie wrzało od plotek. Owszem plotki były na porządku dziennym, ale te dotyczyły trzech zwolnionych modelek i poniekąd jednego ze współwłaścicieli. A dokładniej mówiąc o Paulinie. 
- Słyszałaś, że Marek zwolnił trzy modelki, bo tak kazała Paulina? - usłyszał jak rozmawiały ze sobą dwie kobiety z serwisu sprzątającego. Tego dnia przyszedł nieco wcześniej do firmy i będąc w pobliżu pomieszczenia socjalnego usłyszał rozmowę. Przystanął i postanowił posłuchać co takiego mają do powiedzenia. 
- Violetta ta jego sekretarka mówiła, że to był warunek aby mógł ponownie związać się z Febo - mówiły. 
- Widzę, że nie mają panie nic ciekawszego do roboty jak tylko plotkować - odezwał się kiedy ucichły.  
- To nie tak panie prezesie - odezwała się jedna z kobiet. 
Nie zamierzał słuchać co mają do powiedzenia kobiety, odwrócił na pięcie i powędrował do swojego gabinetu. 
- Już ja sobie porozmawiam z panną Kubasińską - był wściekły na swoją sekretarkę. Zastanawiał się skąd ona bierze te wszystkie niestworzone historie. 
W pewnym momencie usłyszał jakiś ruch w sekretariacie. 
- O Ula, ty już w pracy? - rzekł. 
- Cześć Marek - rzekła na przywitanie z lekkim niedowierzaniem - co ty tak wcześnie? Nie ma przecież niczego pilnego - mówiła lecz jego wyraz miny mówił, że coś się stało. 
- Ja miałem coś do zrobienia i stąd ta moja wczesna pora - odpowiedział, chociaż prawda była trochę inna. 
- Ale chyba coś jest nie tak - rzekła. Spojrzał na Ulę i chyba po raz pierwszy tego poranka  uśmiechnął się delikatnie. Po czym rzekł. 
- Panno Cieplak przed tobą chyba nic się nie ukryje. 
- Znam cię na tyle aby widzieć po tobie, że coś jest nie tak. Jednak jeśli nie masz ochoty, to nie musisz mi mówić - rzekła. 
- To nie tak Ula. Po prostu jestem wściekły na Violettę - Ula spojrzała na Marka z niemym pytaniem, bo nie bardzo rozumiała - chodźmy do mojego gabinetu tam pogadamy. 
- W porządku zrobię tylko kawy - odparła i niespełna kwadrans później siedziała w gabinecie prezesa. Marek podszedł do kanapy i położył się tak, że mógł patrzeć na twarz swojej asystentki, która pochylała się nad nim. 


- No to co się dzieje? - dociekała Cieplak. 
- Byłem wczoraj u rodziców - zaczął opowiadając o wizycie Pauliny aż wreszcie dotarł do dzisiejszego wydarzenia po przyjściu do firmy - Ula ja już nie mam siły. Nie mam pojęcia skąd Violka bierze te wyssane z palca informacje? 
- A ja chyba wiem? - odparła dość tajemniczo - wczoraj kiedy miałeś spotkanie z modelkami Violka dzwoniła do kogoś. Można się domyśleć do kogo. 
- Niby tak, ale jak mam to sprawdzić? 
- Z ostatniego wybieranego numeru - odparła, jednak nie sprecyzowała, ale widząc minę swojego przełożonego a raczej przyjaciela dodała - dzwoniła z telefonu na swoim biurku. 
Dobrzański nie zastanawiając się wyszedł do sekretariatu i chwyciwszy słuchawkę telefonu nacisnął na klawiaturze odpowiedni przycisk. Odczekał kilka sygnałów i już miał stu procentową pewność. 
- Violetta mam nadzieję, że to coś ważnego - usłyszał zaspany głos swojej byłej dziewczyny. Natychmiast się rozłączył. 
Kilka minut później do sekretariatu weszła panna Kubasińska. 
- Violka mamy do pogadania - usłyszała zanim zdążyła się rozebrać. 
Podniesiony głos Marka było słychać aż na korytarzu. Kubasińska próbowała coś powiedzieć, wyjaśnić lecz Dobrzański nie dopuszczał jej do głosu. 
- Ale Paulina mówiła...
- Nie interesuje mnie co mówiła Febo. A ty najwyraźniej chcesz podzielić los modelek. 
- Ależ skąd taki pomysł? 
- Domyśl się - usłyszała w odpowiedzi. 
- Marek, ale ja nie mogę stracić tej pracy - próbowała wziąć juniora Dobrzańskiego na litość mówiąc - wynajmuję mieszkanie, a to nie są małe koszty. 
- Wyjdź. Skończyłem rozmowę - sekretarka opuściła gabinet ze spuszczoną miną. 
Usiadła za biurkiem i zastanawiała się co teraz zrobić. W porze lunchu kiedy tylko została sama w sekretariacie chwyciła za telefon wybierając dobrze znany numer. 
- Paulinko on chce mnie zwolnić - wypiszczała do słuchawki, gdy tylko usłyszała głos swojej przyjaciółki. 
- A co ja mam z tym wspólnego? 
- No jak to co? Przecież jesteśmy przyjaciółkami - piszczała. 
- My nie jesteśmy żadnymi przyjaciółkami - odparła lecz Kubasińska chyba nie rozumiała i dalej próbowała wywołać coś w rodzaju żalu. 
- Ale Paulina przecież ja nic nie zrobiłam takiego. 
- Dobrze Viola zobaczę co da się zrobić. Ale to jak załatwię swoje sprawy - odparła aby tylko sekretarka jej byłego chłopaka się odczepiła. Ona potrzebowała tej głupiej dziewczyny, tak właśnie myślała o Kubasińskiej. Aby mieć kogoś w firmie, kto będzie donosił o tym co się tam dzieje. A najważniejsze aby donosiła na temat Marka.  

Niespełna tydzień później Aleks trzymając jakiś świstek zawitał w biurze Marka. 
- Dzień dobry - przywitał się z obiema paniami i kiedy tylko usłyszał odpowiedź zapytał - zastałem Marka. 
- Tak, jest u siebie - odpowiedziała mu Cieplak. 
- Witaj - przywitał się z prezesem. 
- Witaj. Co cię sprowadza? Raporty przecież dostałeś. 
- Spokojnie ja nie w sprawie raportów. Przyniosłem wniosek o urlop Pauliny. 
- Paulina wyjeżdża? A gdzie jeśli można zapytać. 
- Do Mediolanu, bo gdzie indziej ona może wyjechać - odparł dyrektor finansowy. 
Marek podpisał wniosek nawet nie zastanawiając się. Dzięki temu będzie mógł wreszcie odpocząć przynajmniej od tej kobiety. 
Szkoda tylko, że nie umiał przewidywać przyszłości. Wówczas na pewno nie cieszyłby się z jej wyjazdu. A jego sekretarka na pewno dostałaby wypowiedzenie umowy a nie naganę z wpisem do akt. 
Jednak ten wyjazd Pauliny z całą pewnością przyniósł im nieco oddechu.  
CDN...

niedziela, 8 września 2024

UDZIAŁY część VII

Już była przy drzwiach kiedy odezwał się prezes. 
- Ula masz chwilę? - odwróciła się i usłyszała - chciałem pogadać.
- Jasne - odparła zgadzając się, mimo że miała pojęcia o czym chce rozmawiać - a kiedy? 
- Nawet teraz - Ula zawróciła i usiadła na fotelu stojącym tuż przy drzwiach - wolałbym poza firmą - sprecyzował mówiąc ściszonym głosem i wskazał ruchem głowy w stronę drzwi. Cieplak spojrzała w ich kierunku a tam można było ujrzeć, że z drugiej strony ktoś najwyraźniej kręci się w pobliżu. Skinęła głową rozumiejąc w czym rzecz. 
- To gdzie chcesz iść? - dopytywała kiedy opuścili budynek firmy. 
- Chodźmy może do tego parku koło firmy. 
Szli już kilka minut milcząc. Ula co chwila zerkała na Marka, widać było, że coś go trapi, ale ta nie chciała go popędzać. 
- Usiądźmy może tam na ławce - zaproponował wskazał ręką na wolną ławkę tuż w pobliżu niewielkiego jeziora. Usiedli i wciąż milczeli aż w końcu się odezwał. 
- Przepraszam Ula, że wyciągam cię z pracy i zawracam głowę.
- Nic nie szkodzi, nie musisz mnie za nic przepraszać. Przecież jesteśmy przyjaciółmi - znowu poczuł to dziwne ukłucie na słowo przyjaźń. Nie umiał zrozumieć tego co się działo - to o czym chciałeś rozmawiać? Czy coś z firmą? - dopytywała. 
- Z firmą raczej w porządku - odparł i chciał dokończyć, ale ta go ubiegła. 
- Chodzi o Paulinę? - skinął głową.
- O Paulinę, ale i nie tylko o nią. 
- A co znowu coś wymyśliła? - skinął głową na tak i pospieszył z wyjaśnieniem. 
- Przyszła dzisiaj i domagała się abym płacił za nią Aleksowi. 
- Płacił? Za co? 
- Po tym jak kazałem jej się wynieść z mojego domu zamieszkała u swojego brata. A ten domaga się aby dokładała się do opłat miesięcznych. Dosłownie ręce mi opadły. 
- Jeśli chodzi o Febo to nie wiem czy umiem pomóc. Osobiście nie przepadam za nią z równą wzajemnością. Jedynie co mogę doradzić, unikaj jej. Chociaż wiem, że to trudne, bo jest współwłaścicielem firmy. 
- Nie jest - sprostował i widząc pytającą minę swojej asystentki pospieszył z wyjaśnieniami - swoje udziały przepisała na Aleksa jako prezent na urodziny - Cieplak zrobiła wielkie oczy z niedowierzania. 
- To chyba teraz rozumiem jej uparte dążenie do zalegalizowania związku z tobą. 
- Chyba myślimy podobnie - odezwał się Dobrzański. 
- Marek przecież ona w obecnej sytuacji jest w pewnym sensie na tej samej pozycji społecznej co i ja. A związek z tobą to bogactwo - ten skinął głową zgadzając się z tym. 
Tę rozmowę przerwał dźwięk przychodzącego połączenia na Uli telefon. Wyjęła telefon z torebki i spojrzała na wyświetlacz rzekła. 
- Violetta.
- Odbierz Ula - zrobiła to - czego chciała? - zapytał kiedy skończyła rozmowę. 
- Nie mogła się dodzwonić do ciebie, a przed twoim gabinetem istny Armagedon jak to nazwała. Ponoć byłeś umówiony z trzema modelkami na jakieś rozmowy? I teraz wszystkie kłócą się. 
- Ale ja nie umawiałem się z żadną z nich. Casting dobiegł końca pod twoim czujnym okiem. A Pshemko już zamknął listę modelek i modeli do tej sportowej kolekcji - pospieszył z wyjaśnieniem tak jakby nie chciał aby Ula źle to odebrała. On sam domyślił się, o które kobiety chodzi. 
- Nie musisz mi się w żaden sposób tłumaczyć. Mi nic do tego jak żyjesz i z kim się spotykasz albo umawiasz - odparła a następnie dodała - jestem tylko twoją asystentką oraz przyjaciółką - tym razem to ją zabolało podkreślenie kim jest. 
- No właśnie to jest ten drugi powód naszej rozmowy - rzekł. Ula jak rażona podniosła się z ławki - Ula chciałem zapytać cię dlaczego tak mi pomagasz niemalże na każdym kroku? - kolejny raz zapadła cisza, która wydawała się nie mieć końca, a Ula modliła się w duchu aby wydarzyło się coś co uchroni ją przed odpowiedzią. 
- Marek...- zaczęła nieśmiało, kiedy tym razem zadzwonił jego telefon. Ta odetchnęła głęboko 
- Przepraszam cię Ula, ale muszę odebrać - skinęła głową. Nie zamierzała słuchać więc wstała z ławki i podeszła bliżej stawu podziwiając pływające kaczki. A jednocześnie układając sobie w głowie co mu powie kiedy już skończy rozmawiać. Cała rozmowa trwała niezwykle krótko, bynajmniej tak jej się wydawało. Podszedł do niej i szeptem nie chcąc jej wystraszyć rzekł. 
- Przepraszam cię Ula musimy wrócić do firmy. 
- Czy coś się wydarzyło? - dociekała. 
- Dzwonił Pshemko i jest wściekły, bo ponoć coś zmieniłaś. 
- Marek ja niczego nie zmieniałam - odparła. 
- Ula nie denerwuj się na zapas. Wróćmy do firmy, a tam wszystko się wyjaśni. 
Kwadrans później już oboje byli w pracowni mistrza próbując dowiedzieć się o co chodzi. 
- Pshemko jesteśmy razem z Ulą. Powiedz nam teraz na spokojnie o co chodzi o jakich zmianach mówisz? 
- No jak to o jakie zmiany chodzi. Podobno Urszula kazała wykreślić jakieś trzy modelki a na ich miejsce wstawić Domi, Pati oraz Klaudię - mówił poirytowany mężczyzna. 
- Ja niczego takiego nie mówiłam - próbowała się tłumaczyć Cieplak. Widząc jednak, że Pshemko nie do końca jej wierzy ciągnęła dalej - Jeśli miałyby nastąpić jakiekolwiek zmiany to na pewno bym skonsultowała to z Markiem a przede wszystkim z tobą. Przecież jesteś tu najważniejszy. 
- Ja chyba wiem czyja to sprawka - odezwał się milczący dotychczas Marek. 
- No to mów o kogo chodzi? - dociekał mistrz. 
- Jedna z trzech, które wymieniłeś. Jak widać nie mogąc doczekać się kiedy będę w firmie postanowiły wymyślić nowy plan. Początkowo liczyły na rozmowę ze mną - wyjaśnił prezes i dodał - Pshemko niczego nie zmieniamy, działamy według ustalonego planu. 
Opuścili pracownię z ulgą, że udało się rozwiązać problem jaki wywołały modelki. 
- Viola zadzwoń do Patii, Domi oraz Klaudii  i powiedz, że chcę je widzieć u siebie za kwadrans - rzekł do sekretarki kiedy tylko weszli do sekretariatu.  Następnie siedząc w swoim gabinecie musiał jeszcze wykonać jedno połączenie, mianowicie do Sebastiana Olszańskiego. Nie bardzo chciał, bo od pamiętnego dnia prawie nie rozmawiają ze sobą, ale w obecnej sytuacji musiał. Owszem  Sebastian kilka razy próbował naprawić relacje, ale ten był nieugięty. Zwłaszcza, że kadrowy najwyraźniej nie do końca rozumiał co zrobił nie tak. 
- Sebastian - odezwał się oficjalnym tonem do słuchawki, gdy tylko ten odebrał - przygotuj mi trzy wypowiedzenia umów. W uzasadnieniu możesz podać jako powód działanie na szkodę firmy. 
- A dla kogo?
- Dla Domi, Klaudii oraz Pati - wyjaśnił. 
- Chcesz zwolnić trzy kluczowe dla firmy modelki? 
- To chyba nie twoja sprawa? Prawda? - usłyszał poirytowany głos prezesa. 
- W porządku na kiedy mam wypisać? 
- Na dzisiaj w trybie natychmiastowym. I przynieś mi je najdalej za pół godziny - rzekł i rozłączył się. 
Kolejny już raz tego dnia ktoś wyprowadza go z równowagi. Usiadł w fotelu i złapał się za głowę czując jak pulsują mu skronie. Miał wrażenie jakby głowa miała mu eksplodować. Wstał od biurka sprawdził czy nie ma czegoś przeciwbólowego w teczce znajdującej się na kanapie. 
- Cholera jak na złość nie mam - zaklął pod nosem. 
- Ula nie masz może czegoś na ból głowy? - pytał. Cieplak sprawdziła lecz również niczego nie miała. 
- Poczekaj chwilkę zaraz coś zorganizuję - rzekła i zniknęła. Wróciła po niecałych trzech minutach. 
- Proszę - podała mu aspirynę. 
- Dzięk...- chciał podziękować jednak Ula ubiegła go mówiąc. 
- Nie dziękuj, za leki się nie dziękuje - skinął głową, a kiedy ta miała wychodzić usłyszała. 
- Ula nie dokończyliśmy naszej rozmowy. 
- Nic nie szkodzi dokończymy innym razem - odparła i opuściła gabinet. 

W tym samym czasie w zupełnie innym miejscu. A dokładniej w jednej z podwarszawskich dzielnic trwała dość mocno ożywiona dyskusja. Mianowicie w rodzinnym domu Marka. Po tym jak Paulina nie uzyskała tego co chciała od swojego byłego chłopaka postanowiła rozegrać to inaczej. Początkowo zamierzała przeprowadzić tę rozmowę z samą Heleną uznając, że ta jest jej bardziej przychylna niż Krzysztof. 
- Witaj Paulino - przywitała ją dość oficjalnym tonem matka Marka. 
- Witaj Helenko - odpowiedziała i wyczuwając, że coś jest nie tak zapytała - Helenko czy ty wciąż się gniewasz na mnie o ten bankiet w fundacji? 
- Ależ nie moja droga - odparła starsza kobieta - co cię do nas sprowadza? 
- Chciałam Helenko porozmawiać z tobą o mnie i Marku. 
- O tobie i Marku? - obie panie usłyszały męski głos. 
- Witaj Krzysztofie - przywitała się z mężczyzną - chciałam z wami właśnie o tym porozmawiać. A raczej prosić abyście wpłynęli na niego. 
- Czy możesz jaśniej? Bo nie bardzo rozumiemy - odezwała się Helena. 
- Bo widzicie, on wyrzucił mnie z naszego domu - oboje Dobrzańscy popatrzyli na siebie, ale nie przerywając jej czekali aż skończy - i ja teraz nie mam gdzie się podziać. Aleks żąda abym mu płaciła za mieszkanie u niego. Przecież to nie dorzeczne, ja mam wydatki - seniorzy siedzieli i tylko kręcili głowami z niedowierzania co ta kobieta wygaduje. 
CDN...

niedziela, 1 września 2024

UDZIAŁY część VI

 Wciąż zastanawiała się nad tym czy powinna powiedzieć Markowi prawdę. Prawdę o swoich prawdziwych powodach pomagania mu. Coraz trudniej było jej zachowywać pozory i ukrywać swoje uczucia wobec młodego prezesa. A to, że nie był już Pauliną tym bardziej nie pomagało wręcz przeciwnie. 
- Cieplak przecież to nie twoja półka. Za wysokie progi - mówiła do siebie w chwilach kiedy zapędzała się w marzeniu, że mogą być razem. 
Tak mijał im obojgu czas. Czas wypełniony pracą i życiem prywatnym. 
Ula każdą niemalże chwilę spędzała z rodziną albo z jednym ze swoich przyjaciół. Jednym z nich był Maciek Szymczyk a drugim była Sylwia. Z Maćkiem znali się od przedszkola, za to z Sylwią od czasów studiów. Poznały się podczas odbywania praktyk w jednej z firm rachunkowych. Od samego początku złapały ze sobą świetny kontakt. I podczas jednego z takich wieczorów obie panie siedziały w niewielkim pokoiku Uli i rozmawiały. Sylwia kolejny raz rozpływała się nad swoim nowym partnerem. 
- A ty Ulka chyba zamierzasz zostać starą panną? - zażartowała przyjaciółka. 
- Wiesz, że nie mam czasu na takie rzeczy jak  randkowanie - próbowała wybrną Cieplak. 
- No co ty jak to nie masz czasu. 
- Tata, dzieciaki...- zaczęła wymieniać. 
- A co oni mają do tego? 
- Przecież ktoś musi się nimi zajmować - zaczęło to już drażnić Ulę. Z jednej strony rozumiała przyjaciółkę, ale z drugiej strony rodzina była dla niej najważniejsza. 
- Oni na pewno potrafią się zająć sobą. A ty powinnaś poznać jakiegoś świetnego faceta, który by cię kochał. Którego ty byś pokochała - mówiła Sylwia. 
- Jest ktoś taki? - wyszeptała. 
- Jak to jest? A ja o niczym nie wiem? - zapiszczała koleżanka - kto to? 
- Marek - padło w odpowiedzi. 
- Marek, Marek? - zastanawiała się na głos przyjaciółka, próbując sobie przypomnieć o jakim Marku mówi Ula - ty mówisz o swoim szefie? - Cieplak skinęła głową potwierdzająco. Sylwia nie byłaby sobą gdyby nie próbowała dowiedzieć się czegoś więcej - i co z tym Markiem? - Ula milczała - Ulka ty się w nim zakochałaś? - Cieplak zrobiła się czerwona - i co on na to? - padło kolejne już pytanie z  ust Sylwii. 
- Nie wie - odparła Ula. 
- To dlaczego mu nie powiesz? 
- Sylwia jak mam mu powiedzieć? 
- To daj mu jakoś znać. No chyba, że on ma dziewczynę. 
- Miał jeszcze jakiś czas temu - odparła Cieplak. 
- No to masz dziewczyno pole do popisu. 
- Sylwia, ale ja nie mam najmniejszych szans u niego. spójrz na mnie jak ja wyglądam? Dodatkowo mój świat a jego to dwie różne rzeczywistości. On pochodzi z bogatego świata, gdzie tacy jak ja nie istnieją. Przecież on nawet nie pomyślałby o mnie jak o swojej dziewczynie - mówiła Cieplak. Jednak gdyby wiedziała, że może się mylić to zapewne postąpiła by inaczej. 

Od tej rozmowy z przyjaciółką minęły kolejne dni, jednak nic to nie zmieniło w relacji między Ulą a  jej szefem. Chociaż ostatnio junior Dobrzański wydawał się jakiś dziwny. A raczej jego zachowanie wobec swojej asystentki. 
- Ulka co ten Marek taki jakiś dziwny? - dociekała Violetta. 
- Skąd mam wiedzieć - odparła nie podnosząc głowy. 
- No, ale ty jesteś jego asystentką? - próbowała cokolwiek wyciągnąć od niej panna Kubasińska. Lecz Ula nie zamierzała wdawać się w dyskusję z kimkolwiek  na temat swojego szefa, zwłaszcza z Violettą. Wszyscy w firmie wiedzą, że to największa plotkara i główny donosiciel Paulinie, na temat Marka. Nawet po tym jak ta dwójka się rozstała, to Kubasińska wiecznie lata do swojej pseudo przyjaciółeczki i miele jęzorem. 
- Ale to nie znaczy, że interesuje mnie jego prywatne życie - odparła. 
- No zapewne tęskni za Paulinką. Ona taka biedna - ciągnęła Kubasińska. Ula tylko wzruszyła ramionami i ponownie zajęła się swoją pracą. W końcu zapanowała cisza, którą przerwały słowa prezesa. 
- Viola masz dla mnie te zamówione foldery? - Kubasińska nie wiedząc co powiedzieć szukała wsparcia w Cieplak. Jednak ta nie zamierzała kolejny raz ratować tyłka panny Kubasińskiej. 
- Przepraszam cię Marek, ale zapomniałam je odebrać z drukarni. Dla Dobrzańskiego było tego już za wiele. 
- A Paulinie nie zapominasz donieść o mnie? - wysyczał przez zaciśnięte zęby. Widać było jak powstrzymuje się aby nie wrzasnąć na całe gardło. 
- To nie jest tak jak myślisz - próbowała jakoś się wybronić - daj mi godzinkę i będziesz je miał na biurku - lecz ten nie zamierzał jej dalej słuchać. Odwrócił się do Cieplak i kompletnie innym tonem zwrócił poprosił. 
- Ula czy mogę cię prosić abyś podjechała dzisiaj po pracy po te foldery? 
- Jasne nie ma problemu. Jednak jeśli to nie byłby problem, to chciałabym wyjść dzisiaj nieco wcześniej. Tak powiedzmy o godzinie trzynastej. Mam do załatwienia ważną rzecz i po drodze je odbiorę. 
- Oczywiście, nie ma problemu. Na dzisiaj i tak już nic więcej takiego pilnego nie mamy, to możesz wyjść - Kubasińska siedziała i w milczeniu przysłuchiwała się całej rozmowie. 

- On jeszcze nigdy nie nawrzeszczał na tę całą Brzydulę - żaliła się Violetta do Pauliny kiedy tylko nadarzyła się okazja. 
- No i co ja mam z tym zrobić? Gdybyś wykonywała jego polecenia to zapewne byłoby inaczej. 
- Ale przecież ja się nie rozczłonkuję aby go szpiegować dla ciebie i jednocześnie pracować - żaliła się Kubasińska. 
- Przecież to można połączyć, gdybyś tylko chciała - usłyszała w odpowiedzi. 
- A to niby jak?
- Ty naprawdę jesteś głupia...- mówiła Febo, kiedy ktoś im przerwał. 
- Paula możesz przyjść do mnie? - doskonale znała ten głos. 
- Oczywiście braciszku - odparła wręcz ociekającym lukrem głosikiem - będę za około kwadrans - dodała. 
Jednak ten czas miał dać jej sposobność na opuszczenie budynku firmy. Nie zamierzała rozmawiać z Aleksem w jego gabinecie doskonale zdając sobie sprawę w czym rzecz. 
Było dobrze po dziewiętnastej kiedy poczuła dość mocne szarpnięcie za ramię i usłyszała. 
- Wstawaj, mamy do pogadania - otworzyła niby to ciężkie od snu powieki i nie do końca przytomnie spojrzała na postać stojącą przy jej łóżku. 
- O to ty Aleks - wyszeptała udając wybudzoną i z bólem głowy. 
- Nie udawaj, że spałaś, albo że boli cię głowa. Za chwilę widzę cię na dole - odparł i opuścił pomieszczenie.
- To o czym chciałeś rozmawiać, że aż mnie obudziłeś? 
- O pieniądzach za ostatni miesiąc. Jak długo mam jeszcze czekać aż dasz swoją część na rachunki? Co ty sobie myślisz, że to Mareczek i pozwolę abyś mieszkała sobie za darmo? - mówił podniesionym tonem.
- Oj Aleks nie denerwuj się tak. Po prostu w tym miesiącu już nie mam, zapłacę ci na przyszły miesiąc - rzuciła i zamierzała udać się do swojej sypialni, gdy usłyszała. 
- Do jutra widzę pieniądze albo wyprowadzasz się. 
- Ty nie mówisz poważnie - wycedziła przez zęby. Najwyraźniej sądziła, że skoro mieszka w domu brata to nie będzie musiała płacić. A co najwyżej raz na jakiś czas zrobi mu jakiś tam przelew. 
- Mówię bardzo poważnie. I zastanawiam się na co ty wydajesz tyle pieniędzy. 
- Nie interesuj się tym.   
- Będę się interesował skoro mi nie płacisz, to jestem tego ciekaw. Nie masz rodziny, małych dzieci, większych wydatków również - jednak nie usłyszał odpowiedzi. 
Następnego dnia tuż po przyjściu do pracy panna Febo swoje kroki skierowała do gabinetu swojego byłego chłopaka. Miała pewien plan na małą zemstę na Marku za to, że zerwał z nią i wywalił z domu. 
- Witaj - rzekła od progu. 
- Dzień dobry - odparł bardzo oficjalnie - co cię sprowadza? 
- Potrzebuję trochę gotówki - przeszła do sedna sprawy. 
- A co ja mam z tym wspólnego? 
- Masz i to sporo. 
- To ciekawe co mówisz. Ale prosiłbym o jakieś konkrety. 
- Otóż jak zapewne wiesz mieszkam u Aleksa - Marek skiną głową potwierdzając - ale nie za darmo. On oczekuje, że będę mu płacić połowę rachunków. 
- Nadal nie rozumiem co ja mam do tego - wszedł jej w słowo. 
- Otóż, gdybyś mnie nie wyrzucił z naszego domu...
- Mojego - doprecyzował. 
- Nie musiałabym teraz ponosić żadnych opłat. 
- Zaraz, zaraz czy ja dobrze rozumiem. Ty chcesz abym to ja płacił Aleksowi za to, że ty tam mieszkasz?
- Dokładnie tak. 
- Ty chyba sobie żartujesz. Nie dostaniesz ode mnie nawet złamanego grosza. 
- A to się jeszcze okaże - odparła i nie żegnając się opuściła gabinet. Wychodząc z sekretariatu potrąciła kogoś lecz nie zawracając sobie tym głowy poszła dalej nawet nie przepraszając. 
Nawet nie przypuszczał co ta kobieta może jeszcze wymyślić lecz miał się o tym przekonać w ciągu najbliższych kilku dni. Usiadł za biurkiem i zajął się pracą, którą przerwało ciche pukanie do drzwi zaprosił gościa. 
- Marek mogę? - usłyszał. 
- O Ula, wchodź. Co tam masz - wskazał na teczkę, którą trzymała. 
- Proszę to są te foldery - podała mu teczkę. 
- Dziękuję ci bardzo. Na ciebie zawsze można liczyć - rzekł. 
- Nie przesadzaj. To moja praca, za którą mi płacisz - odparła. 
- Jak zawsze skromna - ta uśmiechnęła się szeroko, a ten ujrzał ten piękny uśmiech i jednocześnie brak aparatu - Ula pozbyłaś się tego żelastwa. 
- Wreszcie - odparła. Jednak coś jej mówiło, że wizyta panny Febo skończyła się kolejną kłótnią. Jednak nie chciała się wtrącać więc tylko rzekła - jeśli to wszystko to idę do siebie, muszę dokończyć kilka rzeczy. A potem przynieść je tobie do podpisu. 
CDN...