niedziela, 30 czerwca 2024

CUDZY NARZECZONY część XIII

 Jechali już jakąś chwilę, gdy w końcu Marek zatrzymał się.
- Chodź - rzekł otwierając jej drzwi. 
- To chyba nie jest dobre miejsce na taką rozmowę - odezwała się Ula widząc napis Biblioteka Uniwersytecka w Warszawie. 
- Spokojnie Ula. Nie będziemy rozmawiać w bibliotece - odparł i poprowadził w odpowiednim kierunku. Po kilku minutach już mogli podziwiać panoramę stolicy z dachu Biblioteki Uniwersyteckiej, gdzie w 2002 roku powstał ogród, z licznymi alejkami oraz miejscem do odpoczynku w postaci wielu ławek. 



- Ale tu pięknie - zachwycała się Ula, kiedy to powoli przemierzali alejkami. Gdy doszli do niewielkiego oczka wodnego Ula zaproponowała aby usiedli. Zrobili tak jak chciała, przez chwilę milczeli. Jednak Marek nie zamierzał niczego przyspieszać. Widział jak próbuje sobie ułożyć w głowie to co chce powiedzieć. 
- Marek obiecałam ci opowiedzieć o sobie - zaczęła i w tym momencie popłynęła opowieść o dziewczynie z niewielkiej miejscowości, która nigdy nie miała łatwego życia. Opowiedziała o tym jak bardzo była wyśmiewana przez rówieśników ze względu na swój wygląd, że lubiła się uczuć. O tym jak musiała nauczyć się radzić po śmierci matki. Jak pragnęła skończyć studia i jak bardzo się cieszyła, kiedy to się udało. A on siedział i słuchał nie przerywając. Wreszcie dotarła do tego jak poznała Piotra - poznałam go w szpitalu podczas badań kontrolnych mojego taty. Z czasem zaczęliśmy się spotykać. Początkowo były to takie zwykłe wyjścia na kawę, ale z czasem przerodziły się w regularne randki. Po niespełna roku takiego randkowania Piotr mi się oświadczył. Czułam się szczęśliwa, że ktoś taki jak on może chcieć związać się z kimś takim jak ja. Jednak czar prysł jak bańka mydlana w dniu ślubu. Piotr przez cały czas zachowywał się jak przystało na narzeczonego i przyszłego męża. Pomagał mi we wszystkim co związane było z przygotowaniami do ślubu. Na jakieś dwa no może trzy tygodnie przed ślubem mój tato widział go z jakąś kobietą. Ale nie będąc pewnym tego, poprosił Maćka aby mu pomógł. I tak Maciek porobił mojemu narzeczonemu zdjęcia na dowód, że mnie zdradza. Ja te zdjęcia zobaczyłam w dniu ślubu. Kilka dni później wyjechałam aby móc zapomnieć - skończyła. Ponownie zapanowała między nimi cisza, którą przerwał młody Dobrzański. 
- Bardzo cię Ula podziwiam. Wiele w życiu przeszłaś i rozumiem, że teraz izolujesz się od ludzi. Wiem jak może boleć strata kogoś bliskiego. Ale masz prawo do szczęścia i prawdziwej miłości. Życie nie polega na ciągłym zamartwianiu się. Nie wszyscy są źli i tylko patrzą jak skrzywdzić drugiego. Uwierz mi Ula ja nie mam złych zamiarów wobec ciebie. Zależy mi na tobie, bo kocham cię. Zrozumiałem to już jakiś czas temu, ale dopiero niedawno postanowiłem o tym z tobą porozmawiać. Jednak nie bardzo miałem możliwość.  Domyślam się, że słowa Pauliny mogło wprowadzić w błąd. Lecz tak jak ci już kiedyś mówiłem, nie jesteśmy i nigdy nie byliśmy narzeczeństwem. Owszem byliśmy parą, ale rozstaliśmy się, ale ona najwyraźniej tego nie dopuszcza do siebie. 
- Marek to nie tak, że nie jesteś mi obojętny - przerwała mu, a jego oczy zrobiły się wielkości pięciozłotówki na to co powiedziała. W mgnieniu oka postanowił kuć żelazo póki gorące. 
- Ula jeśli tylko mi pozwolisz udowodnię ci jaki jestem. Ja nie oczekuję, że mnie pokochasz albo nawet, że zaraz wyjdziesz za mnie za mąż - dodał uśmiechając się łobuzersko pod koniec tego co mówił. 
- Marek daj mi trochę czasu. Pozwól mi oswoić się z tym wszystkim co od ciebie usłyszałam - odparła widząc, że mężczyzna nie ma zamiaru odpuścić. 
- W porządku, dam ci tyle czasu ile tylko będziesz potrzebowała - usłyszała w odpowiedzi. 
A on sam miał cichą nadzieję, że to nie będzie trwało wiecznie. I w pewnym sensie nie pomylił się, bo od tej rozmowy może minął miesiąc kiedy ta dwójka stanowiła parę. Początkowo nie zamierzali się afiszować swoim związkiem. Dlatego też nie wszyscy w firmie wiedzieli o nich cokolwiek. Lecz świat w jakim żył sam Marek Dobrzański nie lubił próżni, ale lubił jak coś się działo. W sumie Rysiów też niewiele odbiegał od normy jeśli chodzi o plotki. A te lubią żyć własnym życiem. O ile te plotki jakim żywił się Rysiów nie były nawet w ułamku szkodliwe, dla żadnego z nich, tak te w wielkim świecie mody już nie do końca takie były. Mieli się o tym przekonać i to w niedługim czasie. Portale plotkarskie oraz wszelkiej maści brukowce zaczęły się rozpisywać na temat nowej zdobyczy młodego Dobrzańskiego. I jedynie prześcigali się w tytułach. "Młody Dobrzański ma nową kobietę", "Junior Dobrzański ponownie zakochany", "Kim jest nowa partnerka Marka Dobrzańskiego" takich tytułów było mnóstwo. Ulę te artykuły nieco martwiły, lecz Marek powtarzał.
- Ula nie martw się, zaraz znajdą sobie inny obiekt do plotek i przestaną. Jednak ją to nie bardzo uspakajało. 
Nie przejmowała się gadaniem u siebie w Rysiowie największych plotkar. Kiedyś nawet dochodząc do sklepu usłyszała jak mówią na jej temat. 
- Widziała pani, pani Dąbrowska jak to szybko młoda Cieplakówna się pocieszyła po stracie narzeczonego? 
- Mówię pani, pani Stolarkowa, że ona już musiała wcześniej coś kręcić z tym drugim. 
W tym momencie ujrzały Ulę i ucichły, ale ta nie zamierzała milczeć. Podeszła do obu kobiet mówiąc. 
- Powiem paniom, że nie tylko z nim - odwróciła się na pięcie udając w stronę sklepu. 
Po czym wieczorem przez telefon opowiedziała o tym Markowi, a on śmiejąc się rzekł. 
- I bardzo dobrze im powiedziałaś kochanie - Ula jeszcze na słowo "kochanie" rumieniła się.  
I kiedy już myśleli, że wszystko ucichło o ich związku, to się pomylili.
- Co to ma być? - usłyszała czyjś głos nad sobą, kiedy to siedziała na dokumentami. Podniosła głowę i ujrzała Paulinę. 
- Nie rozumiem o co pani chodzi - odpowiedziała, nie siląc się na formułkę przywitania skoro ta również tego nie uczyniła. Paulina rzuciła na biurko jedną z kolorowych gazet. 
- Jak śmiesz? On jest mój i tylko mój - mówiła na tyle głośno, że było ją słychać w gabinecie Marka albo i przy windzie. Ula nie zdążyła się odezwać kiedy otwarły się z impetem drzwi od pomieszczenia, gdzie siedział junior Dobrzański i usłyszeć można było jego samego. 
- Możesz przestać wydzierać się na moją dziewczynę?
- To ja nią jestem - mówiła oburzona panna Febo. Marek chwyciwszy kobietę za ramią wprowadził do gabinetu i wrócił do Uli. 
- Kochanie zaraz porozmawiamy - Ula skinęła głową rozumiejąc. On wrócił do środka i nie zamykając drzwi zaczął mówić. 
- Posłuchaj mnie, bo powiem to po raz ostatni. My już nie jesteśmy ze sobą i nigdy nie będziemy. Nigdy cię nie kochałem i nigdy nie pokocham. Jesteś podłą, egoistyczną, roszczeniową osobą. Pełno w tobie jadu, którym opluwasz wszystkich dookoła - stała przed nim z zaciśniętymi pięściami i równie mocno miała zaciśnięte usta. Jednak jej włoski charakter wziął górę i wysyczała. 
- Jeszcze mnie popamiętacie - obróciła się na pięcie i wychodząc spojrzała na Ulę takim spojrzeniem, że można by ponownie zamrozić Arktykę.

Czas płynął swoim rytmem. A oni coraz bardziej zbliżali się do siebie. Byli wręcz nie rozłączni. Tak jak mówił Marek prasa wreszcie dała im spokój. Mogli spokojnie zająć się pracą, no i rzecz jasna sobą nawzajem. Paulina znowu znikła, nikt nie wiedział co się z nią dzieje. Nawet Aleks nie bardzo umiał cokolwiek na ten temat powiedzieć. Minęło kilka dobrych miesięcy od ich pierwszej randki, gdy Marek postanowił, że oświadczy się Uli. Przez jakiś czas zastanawiał się nad miejscem. Wreszcie postanowił, że będzie to Wrocław i Ogród Japoński. 
- Ula jesteśmy po kolejnym już pokazie może wybralibyśmy się na jakiś mały odpoczynek? - zaproponował jednego wieczoru, gdy siedzieli u niej w pokoju. 
- Myślę, że to nie taki głupi pomysł. Już dawno nigdzie nie byliśmy razem - ucieszyła go ta odpowiedź - a gdzie byś chciał pojechać? - dopytywała. 
- Wiesz pomyślałem sobie o Wrocławiu. Poprzednio nie mieliśmy zbyt wiele czasu na zwiedzanie. 
- Niech będzie Wrocław - odparła. 
Następnego dnia Marek wszedł na stronę hotelu, w którym byli poprzednio i zarezerwował pokój dla nich na pięć dni. Wyjechać mieli za dwa tygodnie. Nawet ucieszyła go ta data, bo gdy wrócił pamięciom to właśnie będzie ich pierwsza rocznica bycia razem. 

Wyjechali tak jak planowali w piątek po pracy. Cieszyli się z tego wyjazdu oboje, ale każde w pewnym sensie z innego powodu. On, bo chciał się oświadczyć i czuł, że ona powie tak. Ona, że wreszcie mogą być tylko we dwoje i odpoczną nieco od tej codziennej harówki.
W sobotni wieczór wybrali się na spacer właśnie do Ogrodu Japońskiego. Szli już jakąś chwilę, gdy Marek nagle uklęknął przed nic nie świadomą Ulą.


- Ula klęczę tu przed tobą aby prosić cię o rękę. Jesteś moim największym skarbem, moje życie bez ciebie nie ma sensu. Każdy poranek zaczynam od myśli o tobie i każdy dzień kończy się myślami o tobie. Więc jeśli czujesz to samo to zostań moją żoną - ta przez chwilę milczała tak jakby ją coś wmurowało - Ula proszę cię powiedz coś - wyszeptał a tym samym wyrwał ją z odrętwienia. 
- Tak wyjdę za ciebie - usłyszał w odpowiedzi i z niewielkiego czerwonego pudełeczka wyjął cudownie piękny pierścionek, który wsunął na jej palec. 
Do Warszawy wracali szczęśliwsi niż z niej wyjeżdżali. W ciągu następnych dniach podzielili się swoim szczęściem z innymi. Obie rodziny cieszyły się szczęściem swoich dzieci. Gratulowali im wszyscy, których znali. Nawet Aleks.
- Gratuluję wam obojgu i życzę szczęścia - mówił. 
A już miesiąc później ustalali datę ślubu. Ten najważniejszy dzień w ich życiu miał odbyć się w dniu kiedy spotkali się po raz pierwszy. Na podróż poślubną zaplanowali, że wyjadą na Mazury.
 
Na jakiś miesiąc przed ślubem dowiedzieli się od Aleksa nieco niepokojących wiadomości o Paulinie. Co było powodem odmówienia im zaproszenia na ślub. 
- Wybaczcie, ale muszę jechać do Mediolanu aby zając się nią. Mimo tego co nawywijała i jak było między wami Marek to nadal moja siostra - tłumaczył.
- Aleks my to rozumiemy i nie mamy do ciebie żalu - uspokoił go Marek. 
Jak się okazało Paulina popadła w coś w rodzaju depresji. Przez jakiś czas musiała być pod stałą kontrolą psychologa o brać jakieś leki. Towarzyszył jej cały czas Aleks. Wreszcie się wyciszyła, a brat mógł wrócić do Warszawy i zając się pracą. Od kiedy wyjechał pracował w formie online.

Młodzi Dobrzańscy doczekali się dwóch cudownych synów, którzy byli wiernymi kopiami swoich rodziców. A dziadkowie byli wniebowzięci i rozpieszczali do granic możliwości. Co nie do końca podobało się Markowi i zazwyczaj w takich chwilach wkraczała Ula łagodząc sytuację, mówiąc zazwyczaj. 
- Kochanie dziadkowie właśnie od tego są aby rozpieszczać. A my jesteśmy od wychowywania - pomagało to na jakiś czas. 
KONIEC.

niedziela, 23 czerwca 2024

CUDZY NARZECZONY część XII

 Ten wyjazd do Wrocławia stał się w jakimś sensie przełomowy w ich relacji. Lecz nadal można było wyczuć coś w rodzaju dystansu ze strony Uli. Chociaż już częściej dawała się wyciągnąć na spacer po parku. Marek nadal stosował metodę małych kroków. Zazwyczaj podczas takich spacerów to on mówił o sobie a Cieplak słuchała tego wszystkiego lecz nie komentowała. Czasami tylko coś odpowiadała na jego pytania, jednak nigdy nie wdawała się w szczegóły. Aż do pewnego dnia. Wracali właśnie ze spotkania, na którym to wspomniano o Paulinie. 
- Panie Marku, a co z pana narzeczoną Pauliną? - Marek spojrzał na rozmówcę i po chwili się odezwał. 
- Po pierwsze nie jesteśmy narzeczeństwem i nigdy nim nie byliśmy. Druga rzecz to nie jestem upoważniony do udzielania jakichkolwiek informacji na jej temat - Ula siedziała słuchając tego, jednocześnie obserwując zachowanie  swojego szefa. Wracali już do firmy kiedy Marek rzekł. 
- Ula jeśli chcesz to możesz iść do firmy. Ja muszę się przejść - widać było, że jest wściekły. Podczas tej całej rozmowy starał się trzymać nerwy na wodzy. Jednak teraz potrzebował odetchnąć. 
- Jeśli chcesz to mogę ci potowarzyszyć. Zawsze lepiej spacerować we dwoje niż samemu - rzekła. Dobrzański wzruszył jedynie ramionami, ona uznała to za zgodę. Szli już jakiś czas w kompletnej ciszy, gdy Ula postanowiła ją przerwać. 
- Marek, czy mogę cię o coś zapytać? - spojrzał na nią i tak jakby przeczuwał o co a raczej o kogo. Jednak chciał się chyba upewnić rzekł.
- Jasne pytaj. 
- Dlaczego zaprzeczyłeś, że nie jesteście z Pauliną narzeczeństwem? Przecież ona tak mówi. Nawet pamiętam jak do mnie powiedziała, że jest twoją narzeczoną i mam trzymać się z dala od ciebie. 
- Usiądźmy - zaproponował widząc pustą ławkę w pobliżu. Kiedy tylko zajęli miejsce Marek wziął głębszy oddech i zaczął swoją opowieść. W pierwszej kolejności opowiedział o początku ich znajomości, czasach kiedy byli parą. Jak ona traktowała go w obecności innych, a jak kiedy tylko byli sami, O wielu awanturach jakie mu urządzała. Aż dotarł do tego nieszczęsnego dnia, gdy zerwał z nią - ona potrafiła zrobić awanturę, że coś idzie nie tak jak ona sobie to zaplanowała. Wtedy coś we mnie pękło. Najpierw poprosiłem ją na rozmowę w moim pokoju, ale ona zdawała się nie słuchać tego co do niej mówię. Wróciłem do gości i przy nich wszystkich zerwałem z nią, jednocześnie przepraszając za jej zachowanie. Od tego dnia ona robi dosłownie wszystko aby utruć mi życie. Początkowo udzielała wywiadów mówiąc, że nadal jesteśmy narzeczeństwem. To ona doprowadziła mojego ojca do zawału swoim zachowaniem - Ula siedziała słuchając tego i nie umiała zrozumieć postępowania panny Febo - i jak widać ta głupia baba wciąż rozpowiada o nas jako parze zakochanych w sobie ludzi. 
- A może ona faktycznie cię kocha. I tylko nie umie się z tym pogodzić - odezwała się Ula. 
- Nie Ula - zaczął, kręcąc przecząco przy tym głową -  ona mnie nigdy nie kochała. Lecz fajnie jest się pokazać na mieście z prezesem firmy znanej nie tylko w kraju. Ona lubi posiadać. A wyższe uczucia są dla niej obce - mówił. Spojrzał na zegarek i uznał, że pora wracać - wracajmy Ula. Po drodze możemy nadal rozmawiać - zgodziła się i wolnym krokiem wracali do firmy wciąż rozmawiając. 
- A co na to wszystko Aleks? Z tego co zauważyłam to wielką przyjaźnią się nie darzycie. 
- Przyjaciółmi faktycznie nie jesteśmy i nigdy nie będziemy. Ale na całe szczęście w tej sytuacji mam go po swojej stronie.
Od tej rozmowy coś się zmieniło w zachowaniu panny Cieplak. Zdawać by się mogło, że zupełnie inaczej postrzega swojego szefa. 

Jeszcze tego samego dnia kiedy wróciła do domu i mogła wreszcie zostać sama włączyła komputer. Chciała poczytać coś o samym Marku i Paulinie.
- Kurde blaszka, dlaczego wcześniej tego nie zrobiłam - zastanawiała się a odpowiedź przyszła niemalże natychmiast - nie interesuję się plotkami. 
Na kilku portalach plotkarskich znalazła informacje o rozstaniu najlepszej pary w mieście. Były też wywiady z samą Pauliną, która za każdym razem mówiła, że wciąż są razem z Markiem szczęśliwą parą. Czytała i nie rozumiała tego jej postępowania.

Lecz jeszcze to nie było tym co miało sprawić aby pokochała młodego Dobrzańskiego, a bynajmniej tak jej się wydawało. Często łapała się na tym, że rozmyślała o Marku, że brakuje jej go kiedy na przykład ma wolny dzień. A mimo tego nie nazywała tego miłością, lecz też nie potrafiła tego inaczej określić. Jednak wszystko miało się zmienić w najbliższym czasie. Od jakiegoś czasu porę lunchu spędzali wspólnie. Wychodzili gdzieś do jakieś knajpki albo szli na zapiekanki. Tego dnia szli do Książęcej, bo pogoda nie była wskazana nawet na spacer po parku. Od samego rana padało albo wiał silny wiatr. Marek o takich wspólnych chwilach marzył już od dawna. A Ula dopiero od niedawna zauważyła, że sprawiają jej radość, że czeka na te wspólne wyjścia. 
Weszli do restauracji, zajęli miejsce przy wcześniej zamówionym stoliku. Kończyli jeść, rozmawiając i uśmiechając się do siebie kiedy jak spod ziemi ktoś wyrósł tuż przy nich. A następnie usłyszeli. 
- Szybko się pocieszyłaś - odwróciła głowę w stronę nadchodzącego dźwięku i zamarła. 
- Nie sądzę abyś był tym, który może mnie osądzać - odparła a następnie zwróciła się do Marka - pozwól, że ci przedstawią mój były narzeczony Piotr Sosnowski a to Marek Dobrzański mój szef i ... - zastanowiła się przez chwilę a następnie dodała - chłopak. 
- No proszę bardzo. Poleciałaś na bogatszego to stąd te wszystkie szykany w moim kierunku - w Uli aż się zagotowało i już chciała mu odpowiedzieć, ale wszedł jej w słowo Marek.
- Posłuchaj jeszcze słowo, a wywiozą cię stąd karetką. Nie pozwolę abyś obrażał Ulę w mojej obecności. A teraz pozwól, że skończymy nasz posiłek - skończył i odezwał się do dziewczyn - spokojnie Ula. Nie warto się przejmować takim głupim gadaniem. 
Mieli jeszcze zamówić deser jednak w tej sytuacji bynajmniej Ula straciła ochotę i najchętniej opuściłaby ten lokal jak najszybciej. 
Wreszcie wyszli na zewnątrz a ona odetchnęła. Wsiedli do samochodu i jeszcze zanim ruszyli odezwała się. 
- Bardzo cię przepraszam, za to czego byłeś świadkiem oraz, że nazwałam cię moim chłopakiem. Pomyślałam, że w ten sposób Piotr szybko sobie pójdzie. Marek odwrócił się w jej stronę i patrząc prosto w oczy rzekł.
- Nie masz za co mnie przepraszać. A ja bardzo pragnę być właśnie twoim chłopakiem. Takim prawdziwym, który zabiera cię na randki, obsypuje prezentami. Który jest tuż obok aby chronić cię przed takimi dupkami jak ten tam - zaszkliły się jej oczy. Nagle tak jakby dostała olśnienia i zrozumiała coś tak oczywistego, a ostatnie słowa Marka jedynie ją w tym utwierdziły, a może właśnie czekała aż je usłyszy - Ula kocham cię. 
- Chyba jestem ci winna opowiedzieć co łączyło mnie z Piotrem tak jak ty opowiedziałeś mi o sobie i Paulinie. 
- Ula ja tego nie oczekuję. To tylko twoja decyzja, mi nic do tego - mówił - w porządku chodźmy może gdzieś - zaproponował. Ula chciała już wysiąść, ale powstrzymał ją. 
- Poczekaj, znam doskonałe miejsce - odpalił silnik i ruszył w tylko sobie znanym kierunku. 
CDN...

niedziela, 16 czerwca 2024

CUDZY NARZECZONY część XI

 Maciek bardzo szybko zorganizował swoje stanowisko i tak samo szybko odnalazł się w roli dyrektora. Zrobił objazd po wszystkich magazynach należących do firmy. A w następnej kolejności przydzielił każdy magazyn jednemu ze swoich pracowników. Tych było pięciu. Trzech zajęło się stanem magazynami, jednym była sekretarka a ostatnia z zatrudnionych pracowników miała wraz z nim zajmować się wysyłką. Sam Szymczyk miał zajmować się stroną internetową. 
Z upływem czasu ta forma sprzedaży zaczęła przynosić wymierne efekty w postaci wpływów do firmowej kasy. A co cieszyło wszystkich. Nawet sam Pshemko był zadowolony. Dodatkowym powodem jego radości był fakt, że Maciek często konsultował z nim kwotę za jaką należałoby sprzedać daną kreację. 
- Och Krzysztofie jaki jestem rady, że moje suknie nadal są w sprzedaży i to te z poprzednich kolekcji - mówił jednego razu Pshemko kiedy obaj panowie się spotkali. 

I o ile w życiu Szymczyka nastąpiły znaczące zmiany również na polu prywatnym. Bo po niespełna dwóch tygodniach zaczął spotykać się z Anią, dziewczyną pracującą w recepcji. Tak u Uli wciąż niewiele się zmieniło. Marek niemalże wychodził ze skóry, ale bez skutecznie. On już wiedział, że to co czuje do tej dziewczyny jest pięknym uczuciem. Uczuciem zwanym miłością, lecz wydawała się być obojętna wobec nie tylko młodego Dobrzańskiego, ale i innych mężczyzn. W pewnym momencie zaczęto po kątach plotkować o jej orientacji seksualnej. Ta zdawała się nie zwracać na to uwagi. 
- Cześć Maciek - przywitał się z nim Marek i dodał - możesz mi poświęcić trochę czasu? 
- Witaj - odparł - o co chodzi? Coś ze sprzedażą? - dopytywał. 
- Nie, nie o tym chciałem pogadać. Sprzedaż idzie wyśmienicie - widząc pytającą minę Szymczyka pospieszył z wyjaśnieniem - chodzi mi o Ulę.   
- A co z nią? - dopytywał Szymczyk. 
- No właśnie nie wiem - Maciek widząc, że zanosi się na dłuższą rozmowę rzekł.
- Wiesz co, chodźmy stąd - spojrzał na zegarek w telefonie i dodał - możemy pójść gdzieś na lunch. 

Zajęli stolik w niewielkiej kawiarence i kiedy tylko dostali zamówione dania młody Dobrzański zaczął. 
- Maciek możesz mi opowiedzieć coś więcej o Uli niż sam wiem. 
- A co takiego o niej wiesz? - dociekał ten drugi. Wówczas Marek powiedział to co wiedział od niej samej aż wreszcie dotarł do swoich spostrzeżeń. 
- Kilka razy próbowałem się z nią umówić, spotkać od tak na kawie. Jednak ona wygląda tak jakby się bała, jakby się asekurowała - Szymczyk przez krótką chwilę zastanawiał się czy powinien. Jednak ostanie dwa słowa jego rozmówcy najwyraźniej go przekonały. 
- Maciek ja ją kocham. 
- Widzisz Ula z całą pewnością jeszcze długo może starać się unikać bliższych kontaktów z jakimkolwiek mężczyzną. Otóż ona zanim przyjęła się do ciebie, przeżyła zawód miłosny. Przez jakiś czas spotykała się z facetem, który okazał się być nieuczciwym, niewiernym dupkiem. Byli już po zaręczynach i trwały już przygotowania do ślubu, a ten w tym samym czasie spotykał się z inną. On jest kardiologiem a jego nową wybranką okazała się pielęgniarka. O tym dowiedział się pan Józef, a ja najpierw zdobyłem jego dowody niewierności. I w dniu ślubu niby to przypadkiem zdjęcia jakie mu zrobiłem wpadły w ręce Uli. Ale to nie koniec, bo owa panna pojawiła się przed kościołem i oznajmiła, że spodziewa się jego dziecka. Ula nie mogła się z tym dość długo pogodzić. Dopiero wyjazd na Kaszuby pozwolił jej nieco ochłonąć. Powoli zaczynała się uśmiechać lecz to widocznie nadal w niej siedzi. Jedynie co mogę ci doradzić to metoda małych kroków. Chociaż nie gwarantuję, że to coś da. Ona zawsze była dumna a jednocześnie delikatna i krucha - Dobrzański siedział przetrawiając to wszystko co usłyszał. Dzięki tej historii opowiedzianej przez Maćka zaczynał rozumieć dlaczego tak się broniła przed jakąkolwiek inną relacją niż ta, która ich łączyła. Ona asystentka a on prezes. Dodatkowo przypomniała mu się Paulina, która raczyła oznajmić jej, że oni są narzeczeństwem. I to dodatkowo zraziło Ulę do niego. Bo sama nie chciała być taka jak ta, która odbiła jej narzeczonego. A on sam nie sprostował tego, nie wyjaśnił jak jest naprawdę. 
- Ale kretyn ze mnie - wyzywał sam siebie. 
Co do tych ostatnich przemyśleń miał się przekonać w niedługim czasie i to przypadkiem. A może nie przypadkiem, może to było celowe zagranie ze strony Maćka. 

- Ula powinnaś wreszcie zacząć spotykać się z kimś - mówił Szymczyk kiedy oboje spotkali się pomieszczeniu socjalnym robiąc sobie kawę. 
- O czym ty do mnie mówisz? 
- Już ty wiesz o czym. Powinnaś umawiać się na randki.
 - Niby z kim? To jedna rzecz, druga to, że ja mam serdecznie dość jakichkolwiek facetów. Już jeden złamał mi serce i nie zamierzam pozwolić sobie na to drugi raz. 
- A co byś powiedziała, gdyby znalazł się taki, który szczerze by cię pokochał a nie jak ten dupek Piotruś? 
- Nie ma takich, ci których znam są albo zajęci albo są moimi przyjaciółmi. Ja w przeciwieństwie do innych kobiet nie odbijam narzeczonych. 
- Ale są i tacy, którzy są sami bez żadnych żon czy też narzeczonych. 
- Tak a to niby kto? 
- Marek, Aleks i jeszcze kilku innych. 
- Aleks nie jest w moim typie. Owszem lubię go, ale nic poza. Za to Marek ma narzeczoną, jest nią przecież siostra Aleksa Paulina. 
- I tu się kochana mylisz - w tym właśnie czasie Dobrzański przechodził obok i mimo woli przystanął tak aby słyszeć o czym rozmawiają - Marek nigdy nie był jej narzeczonym. 
- Przecież ona sama mi mówiła, że... - Szymczyk jej przerwał mówiąc. 
- Ona tak mówi wszystkim, którzy ich nie znają. Owszem wiem, że mieli się zaręczać, ale on wszystko odwołał. Jednak do panny Febo nie dociera, że się rozstali. Wiem, że od tego dnia przysporzyła nie tylko Markowi wielu problemów, ale i jego rodzicom oraz swojemu bratu. 
- Ciekawe skąd ty to wszystko wiesz? - zaciekawiła się. 
- Ja w przeciwieństwie do ciebie zintegrowałem się z innymi w tej firmie - usłyszała w odpowiedzi. 
Najwyraźniej ta rozmowa z przyjacielem dała Uli do myślenia. Zdawało się, że nieco inaczej zaczęła patrzeć na swojego przełożonego. Chociaż do większego przełomu w ich relacji raczej nie było. 
Za to Marek idąc za radą Szymczyka zaczął stosować metodę małych kroczków. Jakiś czas później mieli wyjechać wraz z kilkoma innymi osobami do Wrocławia na targi mody. Marka zadaniem  było wynajęcie dla siebie oraz kilku osób pokoi w Hotel Piast. Cały wyjazd był zaplanowany od piątku do poniedziałku. Po dojechaniu na miejscu Marek zameldował wszystkich i rozdał każdemu kartę do pokoju. 
- Ula? - zatrzymał ją tuż przed drzwiami do jej pokoju. 
- Słucham. 
- Masz może ochotę pozwiedzać nieco Wrocław? Dzisiaj i tak mamy wolne, bo wszystko zaczyna się dopiero jutro. 
- No nie wiem...- chciała zaprotestować jednak ten ją ubiegł mówiąc.
- To nie zobowiązujące wyjście dwojga znajomych. Samemu nie bardzo mi się chce wychodzić, ale już we dwoje to zawsze raźniej - widać było, że walczy sama ze sobą. 
- W porządku. Potowarzyszę ci - odparła, widząc, że ten chyba jednak nie odpuści. 
Umówili się za trzy kwadranse przy recepcji hotelowej. 
Spędzili ze sobą całe popołudnie i pół wieczoru. Swój spacer zaczęli od rynku. Tam też zwiedzili Muzeum Pana Tadeusza oraz najstarszy w Polsce ratusz z XIII wieku. Następnie postanowili zobaczyć Ogród Japoński, a to za namową Uli. 
- Marek a może zwiedzilibyśmy Ogród Japoński wiele słyszałam o nim - zaproponowała, a ten zgodził się bez namysłu. 
Podczas całego tego zwiedzania obserwował ją i próbował jak najlepiej zapamiętać w jakich sytuacjach jak ona się zachowuje.  
- Szkoda, że mamy tak mało czasu - westchnęła w pewnym momencie kiedy już wracali do hotelu. 
- No mamy jeszcze pół niedzieli, bo do Warszawy przecież wracamy dopiero w poniedziałek - odparł. 
CDN...
 

niedziela, 9 czerwca 2024

CUDZY NARZECZONY część X

- Ula możesz wejść do mnie - poprosił swoją asystentkę do siebie. I kiedy tylko ta zajęła miejsce na fotelu stojącym tuż przy drzwiach, Dobrzański przeszedł do sprawy - Ula tak jak obiecałem coś znaleźć dla twojego znajomego - Cieplak z uśmiechem na ustach  dopytywała. 
- Masz pracę dla Maćka? Co to za stanowisko? 
- Spokojnie. Wszystko po kolei - odparł a następnie zaczął tłumaczyć - to nie będzie typowa praca w biurze. Jak zapewne wiesz w naszych magazynach zalega mnóstwo niesprzedanych sukien, płaszczy, ale i nie tylko. Pomyślałem o czymś takim jak sprzedaż przez internet. Muszę jeszcze skonsultować to z resztą zarządu. Jednak zanim to nastąpi, chciałbym aby...- próbował przypomnieć sobie imię mężczyzny - aby Maciek stworzył coś na wzór biznesplanu. Wiesz czegoś takiego jak by to miało wyglądać. 
- To świetna propozycja Marek. Ja jeszcze dzisiaj z nim porozmawiam.  Tylko nie wiem ile czasu by mu to zajęło, no wiesz stworzenie takiego planu. 
- Dzisiaj mamy wtorek to myślisz, że do końca tygodnia dałby radę? - zaproponował Dobrzański. 
- Chyba tak? - odpowiedziała pytaniem na propozycję swojego szefa. 

- Maciek mam dla ciebie niespodziankę - mówiła kiedy wracając z pracy spotkała swojego przyjaciela, który malował płot. 
- Co to za niespodzianka? - dociekał Szymczyk. 
- Jak możesz to wpadnij do mnie tak za około godzinę. 
- Jasne, że mogę i na pewno będę. 
- No co takiego masz dla mnie? - niecierpliwił się Maciek jak tylko przekroczył próg domu sąsiadów. 
- Znalazłam ci pracę. 
- Jaką? Gdzie? Od kiedy? - wyrzucał z siebie pytania jak z karabinu maszynowego. 
- Rozmawiałam na twój temat z Markiem, wiesz tym moim szefem. I on miałby dla ciebie propozycję współpracy. Chodzi o sprzedaż przez internet tego wszystkiego co jest w magazynach. Mianowicie są to niesprzedane końcówki z poprzednich kolekcji. Musiałbyś tylko zrobić jakiś zarys tego jak można by to zrobić. A kiedy miałbyś już stworzony taki plan, wówczas Marek zwoła zebranie zarządu, bo wiesz musi to być poparte przez pozostałych, ale to tylko formalność. 
- Ula ty mówisz poważnie? Miałbym pracować dla F&D? 
- Jak najbardziej tak. 
- A na kiedy ten cały plan miałbym zrobić? 
- Marek proponuje do końca tygodnia - odpowiedziała Cieplak. 

Tydzień zleciał w mgnieniu oka a Maciek zdążył wywiązać się z utworzenia planu. Jechał tego dnia wraz z Ulą do firmy. Cieplak próbowała czymś zająć innym jego myśli, ale ten wydać było, że jest niesamowicie zdenerwowany. Pociły mu się strasznie dłonie, a w gardle czuł jak wyrasta mu kłęb waty. Przed wyjazdem kilkukrotnie sprawdzał czy ma wszystko. Wykonał nawet prezentację multimedialną. 
- To tak na wszelki wypadek - tłumaczył się przyjaciółce. Ta nie skomentowała tego, rozumiała go doskonale. 
Na Lwowskiej byli jakieś pół godziny przed czasem. 
- Chodźmy Maciuś jeszcze do bufetu na kawę - zaproponowała - Marek będzie nie wcześniej jak kilka minut po dziewiątej. 
Kiedy wrócili na piąte piętro młody Dobrzański już siedział w swoim gabinecie. 
- Poczekaj - zwróciła się do przyjaciela i zapukawszy do drzwi weszła do środka mówiąc - Marek jest ze mną Maciek Szymczyk i ma ten plan odnośnie sprzedaży starych kolekcji. 
- A tak, tak pamiętam. Poproś go. I jeśli mógłbym prosić cię Ula o zrobienie mi kawy byłbym wdzięczny - mówił, ale coś jej nie spodobało się w zachowaniu Marka. Postanowiła później o to go zapytać. Zaprosiła Maćka do środka i wyszła z gabinetu. Wróciła jeszcze tylko przynosząc Dobrzańskiemu kawę. Usiadła za swoim biurkiem i zajęła swoimi obowiązkami. Natomiast tuż za ścianą trwała no może nie ożywiona dyskusja, ale z całą pewnością bardzo ważna dla obu stron. 
- Wiesz pomyślałem sobie, że mógłbym założyć własną odrębną działalność. A z F&D podpisać coś na wzór kontraktu - mówił Maciek. 
- To nie jest taki zły pomysł. Ale jak widzisz wówczas podział zysków? 
- Tak sobie myślę, że pół na pół. Jednak z drugiej strony muszę najpierw zdobyć środki na pokrycie odkupienia od was zawartości magazynów. 
- Sądzę, że nie będzie to konieczne. Skoro proponujesz podzielić zyski po połowie. 
- No, ale jak to? - nie bardzo rozumiał Szymczyk. 
- To proste. Spiszemy z tobą stosowną umowę, coś w rodzaju franczyzy. I w tych naszych pięćdziesięciu procentach zawarlibyśmy powiedzmy te pięć procent wynikające z umowy franczyzy. Ja już wstępnie rozmawiałem na ten temat z moim ojcem, on jest za. Na jutro rano zwołałem zebranie zarządu przedstawię im wszystkie twoje wyliczenia i najdalej za dwa dni odezwę się do ciebie. 
- Dziękuję - odparł Maciej. 
- Nie dziękuj, bo nie ma za co. 
- Oj jest, już sam fakt tego, że zaproponowałeś mi współpracę. 
Pożegnali się uściskiem dłoni i Szymczyk opuścił firmę. 
- Będę leciał Ula - zwrócił się jeszcze do swojej przyjaciółki. Cieplak pożegnała się z nim odprowadzając go do windy.  

Wszystko szło zgodnie z tym jak myślał młody Dobrzański. Posiedzenie zarządu trwało dość krótko. 
Miał jedynie obawy co do Pauliny, a jej zgoda była również potrzebna w tej sprawie. Jej nie było już w Polsce, ale zadział Aleks. 
Skontaktował się z siostrą i tłumacząc w czym rzecz. 
- Ale ja nie mam zamiaru kolejny raz przylatywać do Polski - mówiła. 
- W porządku siostra. W tej sytuacji możemy rozwiązać tę sprawę w nieco inny sposób. 
- Nie dostaniesz moich udziałów - wysyczała do słuchawki. 
- Nawet nie pomyślałem o tym. 
- Tak to co proponujesz? 
- Napisz mi pełnomocnictwo abym mógł reprezentować cię podczas takich zebrań. Tylko musisz mieć je potwierdzone notarialnie. I prześlij mi je faksem. 
- W porządku. Takie rozwiązanie mi pasuje. 
Wymienili ze sobą jeszcze kilka mało istotnych zdań i rozłączyli się. Z takiego obrotu sprawy również młody Dobrzański był zadowolony. 

Nikt nie miał nic przeciwko aby w ten sposób opróżnić magazyny. A i sam podział zysków wydawał się sprawiedliwy. Jedynie Aleks miał tylko propozycję aby zamiast umowy franczyzy i podziału zysków dać Maćkowi zwykłą umowę o pracę. Stwarzając specjalny dział, który zajmował by się sprzedażą przez internet, a samego Szymczyka zrobić dyrektorem tego działu. 
- Wiecie co myślę, że to będzie bardziej korzystne dla nas wszystkich - mówił. 
Zaczęto rozważać wszystkie za i przeciw, aż w końcu uznano pomysł Febo ze dobry. 
- W takim razie synu możesz dzwonić do tego pana Macieja i umówić się na kolejne spotkanie, które myślę zakończone będzie podpisaniem umowy. 
Tak faktycznie się stało. W środowe przedpołudnie Szymczyk wychodził z firmy jak na skrzydłach. Pracę miał rozpocząć najdalej od kolejnego miesiąca. Do tego czasu należało przygotować przynajmniej dwa pomieszczenia na działanie nowego działu o nazwie Sprzedaż Internetowa. A do Maćka miało należeć zatrudnienie kilku ludzi. 

W firmie ponownie zapanował względny spokój. Każdy wiedział co ma robić. Pshemko leniwie coś szkicował, nie było pośpiechu, bo do najbliższego pokazu mieli jeszcze czas. Szwalnie pracowały bez żadnych postojów. 
A Marek coraz częściej przyłapywał się na rozmyślaniu o Uli, ale nie w kategorii asystentki. 
- Dobrzański o czym ty myślisz. Ona na pewno nie jest tobą zainteresowana - toczył ze sobą swoisty monolog. A sama Ula, cóż niby wzdychała na widok młodego prezesa, ale to przecież czyniła niemalże połowa damskiej populacji stolicy. A na dodatek wciąż gdzieś tam z tyłu głowy czaił się ten wszech obecny strach przed ponownym zranieniem. 
Przecież nie tak dawno rozstała się z Piotrem. Wolała poświęcić się pracy niż kolejny raz cierpieć. Lubiła Marka to prawda, ale nie zamierzała nic zmieniać w tej ich relacji. 
Czasem wyszli na wspólny lunch albo do jakiejś restauracji. Lecz były to tylko i wyłącznie służbowe wyjścia. 
CDN...

niedziela, 2 czerwca 2024

CUDZY NARZECZONY część IX

 Ula pracowała już od kilku tygodni i nic nie wskazywało aby cokolwiek miało złego się wydarzyć. Obowiązkowość, skrupulatność, drobiazgowość oraz pracowitość to były jej atuty. A do tego zawsze uśmiechnięta. W ciągu tak krótkiego czasu potrafiła zjednać sobie wiele osób. Nawet Pshemko był pod ogromnym wrażeniem panny Cieplak. 
- Marku skąd ty wytrzasnąłeś tego anioła? - dopytywał jednego razu mistrz. 
- To dość długa historia przyjacielu - odparł i dodał - faktycznie jest wspaniała. 

Paulina wyjechała do Mediolanu i dzięki temu mieli spokój nie tylko w firmie, ale również w prywatnym życiu całej rodziny Dobrzańskich. Myśleli, że wreszcie będą mieli spokój. I faktycznie tak mieli przez ten czas. Jednak, któregoś dnia w progu swojego domu ujrzeli samą Paulinę. 
- Witajcie kochani - przywitała się uśmiechając się. Chociaż 
im nie wydawał się szczerym. 
- Witaj Paulino - odparli Dobrzańscy. 
- Właśnie jadę prosto z lotniska i pomyślałam, że najpierw was odwiedzę - mówiła przemiłym wręcz przesłodzonym głosem. 
- Miło, że pomyślałaś o nas - odparła Helena. 
- No w końcu jesteście moimi przybranymi rodzicami - odparła. 
Spędziła u seniorów nieco czasu i kiedy tylko opuścili ich dom Krzysztof chwycił za telefon i wybrał dobrze znany numer. 
- Witaj tato - usłyszał po kilku sygnałach - coś się stało? - zapytał nie dając dojść ojcu do głosu - coś z twoim sercem? - nadal nie dopuszczał seniora do powiedzenia. Było to dość zrozumiałe, martwił się o niego zwłaszcza, że Krzysztof niespełna dwa dni wcześniej wrócił do domu. 
- Spokojnie synu, ze mną wszystko w porządku - wreszcie udało wejść w słowo Markowi - lecz ja dzwonię w innej sprawie. Właśnie wyszła od nas Paulina - dokończył. 
- Ta Paulina? - dopytywał tak jakby usłyszał, że w ich ogrodzie wylądował statek kosmiczny. 
- Tak, ta sama - usłyszał. 
- Czego chciała? 
- Podobno chciała się przywitać - odparł mu ojciec. 
Ta wiadomość zaniepokoiła Marka, czuł w kościach, że nic z tego dobrego nie wyniknie. Owszem nie mógł jej zabronić przylatywać do Polski ani tym bardziej odwiedzać jego rodziców czy Aleksa. W końcu ci pierwsi byli jej przybranymi rodzicami a ten drugi to rodzony brat. Podejrzewał, że w najbliższym czasie zjawi się również w firmie. Faktycznie nie mylił się, nie był jedynie świadomy kiedy to nastąpi. W porze lunchu postanowił zawitać do gabinetu dyrektora finansowego i podpytać o swoją byłą dziewczynę. 
- Paulina jest w Polsce? - dopytywał, autentycznie zdziwiony Febo. 
- Przed chwilą rozmawiałem z ojcem na ten temat. 
- Marek ja nie miałem pojęcia o jej planach przyjazdu do Warszawy. Nie rozmawiałem z Pauliną od ponad miesiąca.
- Obawiam się, aby czegoś nie wymyśliła. 
Przez kilka dni nic szczególnego się nie działo, wbrew obawom Marka Paulina nie zjawiła się w firmie. Wiedział za to od Aleksa jaki to niby jest cel jej wizyty. 
- Zatrzymała się w hotelu Vienna House - mówił Febo następnego dnia - podobno przyleciała na jakieś spotkanie z koleżankami. 

Tego dnia do firmy przyjechał dopiero na godzinę dziesiątą. Wysiadł z windy i już od recepcji słyszał podniesiony czyjś głos. Doskonale wiedział do kogo należy, przyspieszył kroku.
- Wiesz kim jestem? - mówiła podniesionym głosem. 
- Tak jest pani wspólnikiem...- Paulina nie dała jej dokończyć i wysyczała przez zaciśnięte zęby. 
- I narzeczoną Marka - Ula postanowiła nie być dłużna i odpowiedziała pannie Febo. 
- Może być pani nawet księżną Kate a i tak nie wpuszczę do gabinetu prezesa - w tym momencie do sekretariatu wszedł Dobrzański. Słyszał odpowiedź swojej asystentki, jednak w tym momencie musiał zachować powagę. 
- Co tu się dzieje? Słychać cię Paulino przy windzie - odezwał się. 
- Czy ty wiesz, że ta tu - wskazała na stojącą z drugiej strony biurka Ulę - nie chciała mnie wpuścić do biura? 
- A i to jest powód twojego wrzeszczenia jak przekupa na targowisku? - następnie zwrócił się do Cieplak - dziękuję ci Ula. 
Tym samym jeszcze bardziej rozzłościł swoją byłą dziewczynę. 
- Jak śmiesz mnie tak oczerniać w oczach innych? 
- Ula daj mi klucz - ponownie zwrócił się do Uli i po otwarciu gabinetu gestem ręki zaprosił pannę Febo do środka. 
- To czego tak bardzo chciałaś z mojego biura? Bo nie powiesz mi, że zrobiłaś Uli karczemną awanturę z powodu klucza. 
- Chciałam na ciebie zaczekać. Zresztą dość późno przychodzisz do pracy. 
- To o której przychodzę nie jest twoją sprawą i nie zamierzam ci się tłumaczyć. A skoro mnie nie było to mogłaś iść do Aleksa i tam na mnie poczekać. 
- Aleks był zajęty - próbowała wybrnąć. 
- To jest jeszcze Pshemko albo bufet firmowy - na to ostatnie skrzywiła się. No tak zapomniał, że te przez cały czas pracy w firmie nigdy nie chodziła do bufetu. Twierdziła, że nie zamierza się spoufalać z byle kim. Zawsze uważała się za kogoś lepszego i wszystkich od pań sprzątających po krawcowe a skończywszy na dyrektorach miała za nic. Jedynie Pshemko miał u niej względy lecz to dlatego, że specjalnie dla niej szył te wszystkie kreacje, za które oczywiście nie musiała płacić. 
Jednak kiedy zrobiło się głośno o odwołanych zaręczynach oraz jej zachowaniu Pshemko zdawał się być obrażony na Febo. Uważając, że takim zachowaniem również szarga jego dobre imię. 
- Więc co cię sprowadza? - powtórzył pytanie. 
- Chciałam porozmawiać - o nas. 
- O nas? - ta uśmiechnęła się tak jakby chciała zrobić coś w rodzaju dobrego wrażenia. 
- Paula, ale nas nie ma i nie będzie. Jeśli myślałaś, że twój wyjazd do Mediolanu coś mógł zmienić to się pomyliłaś. Nie kocham cię i nigdy nie pokocham - wiedział, że te słowa zabolały ją do żywego. Jednak musiał to powiedzieć,  bo tak było w rzeczywistości. 
- Jak możesz tak mówić? 
- Mogę, bo taka jest prawda - nic więcej nie chciała słyszeć, odwróciła się na pięcie i z zadartym do góry nosem wyszła z gabinetu. 
- Ula, możesz przyjść? - poprosił ją kiedy tylko Febo zniknęła mu z oczu. I kiedy tylko Cieplak weszła i zamknęła za sobą drzwi ten przeszedł do tego co miał do powiedzenia - Ula bardzo mocno chciałem cię przeprosić za jej zachowanie. Paulina wyjechała do Włoch na kilka dni przed twoim przyjęciem. Myślałem, że tam przemyśli wszystko i się uspokoi. 
- Nie musisz mnie przepraszać. W końcu nie było jej jak mnie przyjmowałeś i uznała, że nie poinformowałeś mnie o swojej narzeczonej. 
- Ona nie jest moją narzeczoną -.
- Ale Paulina mówiła, że...
- Ona tak mówi do każdego, mimo iż nigdy nie byliśmy narzeczeństwem. Owszem byliśmy parą przez kilka lat - w tym momencie nie wiedzieć czemu młody Dobrzański postanowił opowiedzieć Uli o swoim związku z Febo - i tak właśnie to wygląda. 
- Widocznie Paulina cię kocha - odparła kiedy ten skończył. Pokręcił przecząco głową. 
- Ta kobieta kocha jedynie siebie. I może kochała moje pieniądze, bo przez ten czas kiedy byliśmy razem miała pełnomocnictwo do mojego konta oraz kartę. Potrafiła wydawać mnóstwo pieniędzy z tego konta. Nawet catering jaki załatwiała na zaręczyny zamierzała opłacić z mojego konta. Tylko, że ja zdążyłem zablokować jej dostęp włącznie z zablokowaniem karty. Wyjechała z kraju za namową swojego brata, ale jak widać znudziło jej się tam w Mediolanie - Ula siedziała i nie umiała zrozumieć zachowania Febo. 

Paulina w kraju była jeszcze przez kilka dni i udając urażoną wyleciała ponownie do Mediolanu. Ponownie mogli odetchnąć i zająć się pracą. Zbliżał się kolejny pokaz. Każdy z nich miał ręce pełne roboty, jednak Ula wydawała się jakaś smutna, chwilami jakby nieobecna. Postanowił dowiedzieć się i pod koniec dnia wyszedł ze swojego gabinetu. 
- Ula wszystko w porządku? - ta podniosła głowę znad komputera. 
- I tak i nie - odparła dość lakonicznie. 
- To znaczy? Coś z twoim tatą albo z rodzeństwem? - dociekał.
- Nie. Tato czuje się dobrze, a dzieciaki też nie sprawiają problemów. Chodzi o mojego przyjaciela - na słowo przyjaciela junior poczuł jakieś dziwne ukłucie w klatce piersiowej. 
- Co z nim? - zapytał myśląc, że ten przyjaciel to jej chłopak. 
- Kilka dni temu zwolnił się z pracy, bo miał serdecznie dość podłego traktowania przez szefa. 
- A kim jest twój przyjaciel? 
- Maciek - wreszcie poznał jego imię - tak jak i ja skończył studia na kierunku ekonomii, ale dotychczas nie miał takiej możliwości aby pracować w wyuczonym zawodzie. Do zeszłego tygodnia pracował w barze lejąc piwo - mówiła.
- Ula, daj mi czas do jutra. Niczego ci nie obiecuję, ale może coś wymyślę. 
CDN...