niedziela, 19 lutego 2023

NARZECZONA część VI

 Marek spojrzał na Violę a jego oczy aż się uśmiechały.
- Kiedy? Gdzie? Rozmawiałaś z nią? - zasypał kobietę pytaniami. Viola już miała odpowiedzieć, kiedy z hukiem otworzyły się drzwi od jego gabinetu, a w nich ukazał się nie, kto inny jak Aleks Febo. 
- Możesz mi powiedzieć, co ty wyprawiasz? - zaczął od progu. 
- Mnie również jest miło cię widzieć - odparł Dobrzański. Viola bez słowa opuściła gabinet swojego szefa. 
- Jak mogłeś tak potraktować Paulinę? 
- Nie bardzo rozumiem, o czym mówisz? 
- Nie udawaj - wysyczał przez zęby Febo - swoim zachowaniem na przyjęciu twoich rodziców skompromitowałeś ją, upokorzyłeś w oczach tak wielu ludzi - mówił.
- Ona sama się skompromitowała i upokorzyła swoim zachowaniem. Mimo iż rozstaliśmy się kilka dni wcześniej ta przez cały czas łaziła za mną udając moją narzeczoną. Ignorowałem ją cały czas, aż do momentu, kiedy powiedziała jak to niby planujemy ślub. Nie zamierzałem milczeć i powiedziałem, jaka jest prawda. W porównaniu do twojej siostry nie będę udawać szczęśliwego narzeczonego, tylko dla publicznej wiedzy - odparł spokojnym głosem - a teraz bądź tak miły i opuść mój gabinet. Chyba, że masz jeszcze coś dotyczącego spraw firmowych - dodał. Febo wściekły opuścił pomieszczenie tak samo szybko jak i przyszedł. A Marek nie przejmując się całą rozmową poprosił ponownie do siebie Violę. 
- Viola to, co z tą Ulą? Masz może jakiś kontakt do niej? - dalej dopytywał. 
- Spokojnie Marek. Zacznę może od początku. Wczoraj, kiedy prosiłam o wcześniejsze wyjście musiałam jechać do kuzynki. I kiedy tam zajechałam oprócz dwójki dzieci mojej kuzynki była tam jeszcze mała dziewczynka nie zwróciłam szczególnie uwagi na to. Po około godzinie ktoś zapukał do drzwi, a ja byłam w tym momencie sama z małymi, bo kuzynka skoczyła do apteki, wówczas przyszła po tę małą początkowo myślałam, że mama. Otworzyłam drzwi i ujrzałam w nich właśnie Ulę. Ta chyba mnie nie rozpoznała, a w międzyczasie wróciła kuzynka. Od niej dowiedziałam się, że ta mała to jej siostra i jest jeszcze brat. A ta cała Ula jest najstarsza. Oni wynajmują mieszkanie obok mojej kuzynki od około miesiąca - mówiła Kubasińska, zauważyła, że Marek chce jeszcze o coś zapytać i tak jakby czytała w jego myślach uprzedziła go dodając - nie mam do niej numeru. Sama specjalnie nie dopytywałam, wiem tylko tyle i ta mi sama o nich powiedziała. Ale jeśli chcesz podam ci adres. 
- No wiesz adres nie za bardzo. Bo niby, co miałbym jej powiedzieć, gdybym się tam pojawił. Telefon byłby najlepszy - mina Violetty mówiła, że nie bardzo rozumie - Viola, dzwoniąc mogę powiedzieć, że odpowiadam na jej CV w sprawie pracy - i nagle jakby doznał olśnienia - że ja na to wcześniej nie wpadłem - podziękował Kubasińskiej za wszystko i pognał do swojego przyjaciela Sebastiana. 
 
Ula coraz bardziej obawiała się o przyszłość swoją i swojego rodzeństwa a szczególnie o Beatkę. Miała niejasne przeczucie, że będą jeszcze kłopoty. A z sądu nadal żadnego pisma. Po tym jak pobito Jaśka postanowiła wypisać Beatkę z tamtejszego przedszkola. Obawiała się, że to może się powtórzyć. Rozmawiała również z Jaśkiem. 
- Jasiu trzeba wypisać małą z tego przedszkola w Rysiowie - brat poparł ten pomysł. 
- Widzę siostra, że jest coś jeszcze - rzekł widząc zakłopotaną minę siostry.
- Martwię się o ciebie Jasiu. Pomyślałam, że może i ty powinieneś zmienić szkołę. Chociaż z drugiej strony zmiana szkoły nie wiem czy jest dobra. To ostatnie półrocze i zaraz matura - mówiła. 
- Nie martw się dam radę. I masz rację nie byłoby to dobrym rozwiązaniem zmiana szkoły. Mogę ci obiecać uważać na siebie. Dodatkowo myślę, że już ich znaleźli - próbował uspokoić siostrę - a powiedz czy jest jakiś odzew z sądu? - Ula zaprzeczyła kiwnięciem głowy i odparła. 
- Boję się, co będzie dalej. Nie dość, że nie ma żadnego odzewu z sądu, to dodatkowo ja nie mam wciąż stałej pracy. My już we dwójkę ledwo, co dajemy radę a co tu mówić o trójce. O ile nie było problemu z twoją rentą, tak już z Betti tak nie będzie. Jej prawnym opiekunem jest ojciec i my nie możemy zmienić numeru konta bez jego zgody. Nawet gdybym poszła do opieki to nic nie wskóram, a jedynie mogę zaszkodzić małej. 
 
- Cześć Seba - przywitał się z dyrektorem HR i jednocześnie swoim najlepszym przyjacielem. 
- Witam prezesa, co takiego sprowadza cię w moje skromne progi - żartował pucołowaty blondyn. 
- Czy możesz mi powiedzieć, jakie są efekty w poszukiwaniu dla mnie asystentki? 
- Rekrutacja jeszcze trwać będzie przez tydzień czasu. Potem zajmę się przeglądaniem zgłoszonych CV. 
- Możesz mi pokazać już nadesłane? - niby zapytał niby poprosił prezes. Sebastian włączył odpowiedni plik na komputerze, Marek przejrzał te nadesłane, ale tam nie było tej konkretnej.
- Słuchaj, a jak długo przechowujemy wszystkie takie dokumenty? 
- Przez pół roku. Ale to nie w tym dokumencie, tylko w innym - odpowiedział i włączył kolejny. Dobrzański przesuwał kursorem po ekranie, aż w końcu ujrzał prawdopodobnie imię i nazwisko tej, którą szukał. Dwukrotnie nacisną myszką i otworzyło mu się kolejne okno na monitorze. Przeczytał dokładnie CV, ale wciąż nie był pewny czy to ona. Owszem było zdjęcie, lecz to mu nic nie mówiło. 
- Seba zadzwoń po Alę - poprosił kumpla i kilka minut później ta już była - Alu spójrz czy to jest ta Ula? - poprosił sekretarkę. 
- Tak to jest ta Ula z pokazu - odparła bez namysłu widząc zdjęcie. Widać było radość wymalowaną na twarzy młodego Dobrzańskiego. 
- Że ja głupi od razu o tym nie pomyślałem - wyrzucał sobie w obecności Sebastiana oraz Alicji. 
- Marek nie musisz być zły sam na siebie, przecież ja również mogłam pomyśleć i tym i ci zasugerować abyś od tego zaczął - próbowała jakoś uspokoić Dobrzańskiego. 
- Seba proszę abyś zadzwonił do niej i umówił na rozmowę - zwrócił się do Olszańskiego. 
- Jesteś pewien? Nie za bardzo wygląda na taką, co mogłaby być twoją asystentką. Taka powinna coś sobą reprezentować - mówił dyrektor, kiedy zostali już sami. Jednak tymi słowami jedynie rozzłościł prezesa. 
- Nie ty będziesz decydował, kogo chcę przyjąć i kto ma mnie reprezentować. Obiecuję ci, że jeśli usłyszę jakiekolwiek obraźliwe określenie, odpowiednie wyciągnę wnioski - rzekł i dodał - dzwoń i najdalej na jutro umów nas na rozmowę. A dodatkowo możesz już wstępnie przygotować umowę o pracę dla niej, ze stawką pięć i pół tysiąca. 
- Czy ty nie przesadzasz z tą stawką? - zapytał Olszański. 
- A ty czytałeś jej CV czy może jedynie patrzyłeś na zdjęcie i w ten sposób odrzuciłeś kandydaturę? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Blondyn już nic więcej się nie odezwał. Skończyli rozmowę i każdy zajął się swoimi obowiązkami. 
 
Była jeszcze w szpitalu, kiedy zadzwonił jej telefon. Spojrzała na wyświetlacz nie znała tego numeru, nacisnęła zieloną słuchawkę. Pomyślała, że to może z sądu.
- Słucham Urszula Cieplak. 
- Dzień dobry pani. Nazywam się Sebastian Olszański i dzwonię z firmy Febo&Dobrzański w sprawie pracy. Jakiś czas temu składała pani u nas swoje podanie. Chciałem zapytać, czy nadal poszukuje pani pracy? - pytał a jednocześnie w duchu liczył na słowa odmowy. 
- Wciąż poszukuję pracy - odpowiedziała bez żadnego namysłu. 
- W takim, więc razie zapraszam panią na jutro na godzinę dziesiątą na rozmowę. SMS-em prześlę dokładny adres i do kogo należy się zgłosić - odpowiedział i pożegnał się. 
Ta przez moment była w szoku. 
- Ula, co jest? - odpytywał Jasiek. 
- Właśnie dzwonili do mnie w sprawie pracy. Ja tam wysyłałam swoją kandydaturę już jakiś czas temu - mówiła, kiedy przyszło powiadomienie o wiadomości, spojrzała na wyświetlacz i rzekła do brata - jutro mam być na ulicy Lwowskiej na godzinę dziesiątą. 
- To świetnie siostra. Może wreszcie uda nam się odbić od dna. Ja jeszcze tylko kilka miesięcy i też poszukam stałego zatrudnienia - mówił młody Cieplak. 
 
- Mam dla ciebie mamo bardzo dobrą wiadomość - zaczął dość tajemniczo, kiedy to po pracy pojechał do rodziców. 
- No to mów  - niecierpliwiła się pani Dobrzańska. 
- Znalazłem panią Urszulę - odparł - wyobraź sobie, że jakiś czas temu odpowiedziała na nasze ogłoszenie w sprawie mojej asystentki. Tylko, że jak wiadomo tymi sprawami zajmuje się nie, kto inny jak Sebastian. Ten nie czytając CV odrzucił jej kandydaturę ze względu na zdjęcie. Kazałem mu zadzwonić pod numer podany w dokumencie i umówić na jutro na rozmowę. Sam przeczytałem dokładnie. Uznając jednocześnie, że zostanie moją asystentką. Mam tak gruntowne wykształcenie, że aż dziw bierze, dlaczego nie może znaleźć pracy w zawodzie. 
- Myślę, że właśnie z powodu wyglądu - odezwał się dotychczas milczący senior Dobrzański - widzisz synu wciąż istnieje przekonanie, że jak ktoś brzydki to zapewne z biednej rodziny. A jak z biednej to zapewne nic sobą nie reprezentuje i nawet wykształcenie, jakie posiada to, co najwyżej zawodówka. Ale sam dobrze wiesz, że wygląd nie zawsze idzie w parze z rozumem - Marek przytaknął skinieniem głowy, zgadzając się na słowa ojca. Miał dobitny tego dowód w swoim sekretariacie. Violetta przecież urodą nie grzeszyła, jednak rozumu to jakoś ze świecą by szukać. 
- Ale chyba jest coś jeszcze, co cię synu martwi - dociekała Helena. 
- I tak, i nie - odparł dość mało zrozumiale. Widząc pytające miny obojga rodziców pospieszył z wyjaśnieniami. 
- Obawiam się, czy aby nikt nie będzie jej chciał ubliżać. Skoro sam Olszański ocenił ją po wyglądzie ze zdjęcia, to co będzie jak już zacznie pracę? 
- Tym się synu nie martw na zapas - uspakajała go matka. 
- A tak zmieniając nieco temat synu - zaczął senior Dobrzański - widziałeś te wszystkie nagłówki? 
- Widziałem, ale co miałem zrobić? Do niej nic nie dociera. Nie miałem tego w planach. Uwierzcie mi, gdybym miał taką możliwość to cofną bym czas i nawet nie pomyślał o tych całych zaręczynach. Była u mnie wczoraj z awanturą, a dzisiaj jej ukochany braciszek. Sama dała pożywkę tym pismakom zamiast przyjąć to rozstanie z klasą. Ale ona wolała odstawić szopkę, to ma, to co chciała. Rozgłos. 
- My doskonale rozumiemy twoje postępowanie. Jednak coś nam z tatą mówi, że ona tak łatwo nie odpuści - rzekła Helena. Było mu nieco głupio, że w pewnym sensie zepsuł obchody z okazji ich rocznicy, ale cóż miał innego zrobić. Mimo to cieszył się, że ma oboje rodziców po swojej stronie. 

Przejrzała szafę, w której i tak niewielki miała wybór. Uszykowała na następny dzień ubranie oraz teczkę ze wszystkimi dyplomami i certyfikatami. Cieszyła się i obawiała jednocześnie. Wieczorem, gdy mała już spała Ula włączyła komputer i poczytała nieco o samej firmie. 
- Przecież ja tam kompletnie nie pasuję - zaczęła rozmyślać - będę tam wyglądać jak kopciuszek. To chyba nie jest dobry pomysł abym tam pracowała - spojrzała na zegarek i uznając, że nie jest jeszcze tak bardzo późno zadzwoniła do brata. 
- No co tam siostra? 
- Jasiu ja tam chyba jutro nie pójdę - mówiła i natychmiast pospieszyła z wyjaśnieniami. W odpowiedzi usłyszała.
- Ula i co z tego, że oni tam się zajmują modą. Sama dobrze wiesz, że najważniejsze jest to co ma się w głowie. A cała reszta stanowi tylko tło. Na pewno poznają się na tobie. Tak więc idź tam i pokaż na co cię stać - Ula podziękowała bratu za słowa otuchy. Zamienili jeszcze kilka mało istotnych zdań po czym rozłączyli się. Była dumna ze swojego młodszego brata. Jak na osiemastolatka był zupełnie inny niż jego rówieśnicy. Zawsze i o każdej porze mogła na niego liczyć. 
CDN...

6 komentarzy:

  1. No to nowe życie czas zacząć. Czuję, że Marek i Helena już tego dopilnują. Oj, ale Febo to tak lekko nie odpuszczą i będą zatruwać życie Markowi i pewnie Uli też. No i zostaje jeszcze Cieplak, który jak się dowie, że Ula chce przejąć opiekę nad Beti to się wścieknie. Ale mam nadzieję, że Ula w FD znajdzie przyjaciół, którzy Jej pomogą. Dzięki za już i czekam na ciąg dalszy i to niecierpliwie😉 Pozdrawiam i życzę miłego tygodnia 🍀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko Marek i jego mama dopilnują aby Cieplaki zaczęły nowe lepsze życie.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w niedzielę wieczorem.
      Julita

      Usuń
  2. To prawdziwe zrządzenie losu, że Violka natknęła się na Ulę. Marek dzięki jej informacjom poszedł za ciosem i już wie na pewno, że będzie mógł z nią porozmawiać, a przede wszystkim przyjąć ją do pracy. Dla Uli, to gwiazdka z nieba, choć, jak się wydaje, ona nie za bardzo widzi się w tej firmie. Myślę, że w kwestii jej wizerunku, być może zadziała Helena. Co do niej, to muszę się zgodzić z tym, gdy mówi, że Paulina tak łatwo nie odpuści. Wydaje się, że do jej głowy nie dociera nic, a zerwanie zaręczyn w szczególności. I jeszcze ten braciszek stający murem za pokrzywdzoną siostrzyczką. Chyba łatwo nie będzie.
    Najserdeczniej pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Początki nigdy nie są trudne. Zwłaszcza, że nie wszyscy będą mili i uprzejmi.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w niedzielę wieczorem.
      Julita

      Usuń
  3. Biedna Paulina. Teraz będą ją palcem wytykać. Najlepiej byłoby, jakby poleciała na stałe do Włoch. Jednak pewnie chęć zemsty będzie większa niż wstyd.
    Dobrze przynajmniej, że zbliżają się dobre czasy do Cieplaków. Powinna mieć mniej wrogów w firmie niż na początku w serialu.
    Pozdrawiam milutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy takie dobre to się jeszcze okaże.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w środę popołudniu.
      Julita

      Usuń