A jednak pojawili się oboje, co nie ucieszyło szczególnie Marka. Obawiał się, czy aby na pewno nie odstawią jakiejś szopki, zwłaszcza Paulina. Również z pojawienia się rodzeństwa nie byli zadowoleni sami seniorzy. W duchu każde liczyło, że nie ich nie będzie. W obecnej sytuacji nie mieli wyjścia jak robić dobrą minę do złej gry. Po około godzinie nieco odetchnęli. Powód był jeden Aleks po złożeniu życzeń i wymianie kilku niezobowiązujących zdań z jubilatami oraz wzniesieniu toastu za zdrowie pożegnał się. Ale wciąż gościła na przyjęciu Paulina. Chociaż samo gościła to mało powiedziane, ona wręcz krążyła wokół Marka jak jego nieodzowny satelita. Kilka razy nawet próbowała chwycić go pod ramię, że niby to są wciąż ze sobą i tworzą cudowną parę. Jednak w pewnym momencie przeszła samą siebie, a Marka wprowadziła w niemałe osłupienie i zakłopotanie.
- Witajcie kochani - usłyszeli za plecami znajomy głos - ależ wy pięknie wyglądacie. Cudowna z was para.
- Witaj Julio - odpowiedziała Paulina i przywitała ze znajomą.
- Słyszałam o zaręczynach, moje gratulacje - mówiła kobieta - to co teraz tylko zostaje wyczekiwać zaproszenia - ciągnęła dalej. Marek już miał powiedzieć jak jest, ale ubiegła go Paulina.
- Już możesz czuć się zaproszona. A termin zapewne ustalimy już niebawem. Wiesz kochana teraz mieliśmy inne rzeczy do zrobienia - młody Dobrzański z każdym kolejnym słowem wypowiedzianym przez tę kobietę robił coraz większe oczy. W końcu nie wytrzymał i rzekł dość doniosłym głosem, tak aby usłyszeli to inni.
- Paulina co ty za brednie opowiadasz? Dobrze wiesz, że ślubu żadnego nie będzie. Czyżbyś miała aż tak krótką pamięć? To ja ci przypomnę, że prawie tydzień temu rozstaliśmy się. Dodatkowo nie przypominam sobie abyś ruszyła choćby palcem w przygotowaniach tego przyjęcia - skończył mówić do panny Febo a następnie zwrócił się gości - bardzo państwa przepraszam za to całe zamieszanie.
Ula szykowała się właśnie do wyjścia kiedy rozległ się telefon. Numeru nie znała, nacisnęła zieloną słuchawkę.
- Słucham.
- Dzień dobry czy rozmawiam z panią Urszulą Cieplak?
- Tak, słucham panią.
- Nazywam się Danuta Stępień i dzwonię ze szpitala na ulicy Banacha. chodzi o pani brata.
- Co z moim bratem?
- Pan Jan został do nas przewieziony pobity. Ma złamaną rękę, potłuczone żebra oraz kilka mniejszych ran. Prosiłabym o przyjazd do szpitala.
- Tak oczywiście przyjadę - w tej sytuacji nie miała co zrobić z małą. Postanowiła poprosić sąsiadkę, która ma dwoje dzieci w wieku Beatki i już nie raz dzieciaki spędzały ze sobą czas. Wyjaśniła co się wydarzyło.
- Ula nie ma najmniejszego problemu. Zostaw małą i leć do szpitala - podziękowała sąsiadce i już gnała do szpitala. Zastanawiała się co się takiego wydarzyło. Rano pojechał do Rysiowa był umówiony ze swoją dziewczyną, ale miał wrócić przed jej wyjściem.
Nie minęło nawet pół godziny a Ula już była przed salą brata. Jednak w pierwszej kolejności postanowiła iść do lekarza prowadzącego i zasięgnąć wiadomości co z jej bratem.
- Pani brat będzie musiał przez kilka dni zostać w szpitalu na obserwacji. Została sporządzona dokumentacja w formie obdukcji lekarskiej i wszystko przekazane policji - podziękowała lekarce i udała do brata.
- Jasiu - wyszeptała ze łzami w oczach na widok brata.
- Ula już jest dobrze - próbował uspokoić siostrę.
- Co się stało? - dopytywała.
- Kiedy wracałam już od Kingi dopadło mnie trzech osiłków. A na koniec dodali, abym przekazał ojcu, że czas na spłatę już mija.
- Jasiu to trzeba powiedzieć na policji.
- Już to zrobiłem. Zanim przyjechałaś rozmawiałem z funkcjonariuszami. Jeszcze dzisiaj mają przysłać rysownika abym podał rysopis tych typów. Podałem również adres domu - Ula siedziała i nie mogła uwierzyć w to co się stało - nie umiem tego ogarnąć, co ten ojciec wyczynia. Czy on nie wie jak mogą się skończyć takie sprawy?
- Nie wiem Jasiu. Mam tylko nadzieję, że szybko ich złapią i poniosą zasłużoną karę - tę rozmowę przerwało wejście dwóch mężczyzn. Obaj się przedstawili i wyjaśnili powód przybycia. W tym czasie kiedy młody Cieplak podawał rysopisy Ula wyszła na korytarz i zadzwoniła w pierwszej kolejności do sąsiadki aby upewnić się, że z Beatką wszystko w porządku. Następnie zadzwoniła z wyjaśnieniem dlaczego nie pojawiła się na przyjęciu u Dobrzańskich.
Marek rozglądał się w poszukiwaniu konkretnej kobiety. Nie wiedział co jest powodem nieobecności Uli, kobieta, z którą załatwiał formalności zapewniała o jej obecności. Kolejnego dnia postanowił skontaktować się z agencją i dowiedzieć o powód.
- Coś ty taki zamyślony? - dopytywał Pshemko kolejnego dnia - wołam za tobą a ty nawet nie reagujesz.
- Przepraszam cię Pshemko, po prostu kilka spraw mi się nałożyło na głowę. I próbuję jakoś je rozwikłać - wyjaśnił swoje zachowanie. Mistrz o więcej nie pytał, rozumiał młodego prezesa.
W gabinecie rozebrał się z płaszcza, włączył komputer i zajął przeglądaniem poczty. W pewnym momencie usłyszał pukanie do drzwi a po chwili ujrzał w nich głowę swojej sekretarki.
- Marek czy mogę dzisiaj wcześniej skończyć pracę. To ważna sprawa rodzinna.
- Jasne, jeśli musisz to tak. Możesz nawet już iść - podziękowała mu, pożegnała się, wyłączyła komputer oraz uporządkowała biurko i opuściła firmę.
Miał dzwonić do agencji, która zatrudnia osoby obsługujące przyjęcia jednak postanowił tam przejść podczas lunchu.
- Dzień dobry, Marek Dobrzański - przywitał się z kobietą siedzącą na recepcji.
- Dzień dobry panu - odpowiedziała mu - w czym mogę pomóc?
- Chciałbym rozmawiać z panią prezes - odparł.
- A czy był pan umówiony? - te pytania irytowały go.
- Nie, nie byłem - odpowiedział dość mało przyjemnym tonem i jeszcze dodał - to dla mnie bardzo ważna sprawa.
- Proszę poczekać, sprawdzę czy pani prezes będzie miała teraz możliwość spotkania się z panem - Marek skinął głową na potwierdzenie.
- Proszę wejść - usłyszał po chwili. Wszedł do wskazanego pomieszczenia, przedstawił się siedzącej za biurkiem kobiecie i przeszedł do sedna sprawy.
- Przychodzę do pani z bardzo ważną sprawą. Mianowicie poszukuję pewnej kobiety - mina jego rozmówczyni oznajmiła, że nie bardzo rozumie w czym rzecz, dlatego pospieszył z dalszymi wyjaśnieniami - ta kobieta ma na imię Ula. Obsługiwała ostatnio na naszym pokazie w Łazienkach gości. Zostawiła tam wówczas torebkę i chciałbym jej oddać zgubę - wiedział, że to na szybko wymyślone kłamstwo raczej może nie zadziałać i się nie pomylił.
- Skoro zostawiła torebkę, to zapewne znajduje się tam jakiś dokument z adresem zamieszkania.
- No właśnie, że nie było nic takiego - jeszcze próbował brnąć w to kłamstwo lecz widząc, że to nie skutkuje postanowił powiedzieć jak jest.
- I nie można było tak powiedzieć od samego początku?
- Proszę mi uwierzyć, bardzo mi zależy na znalezieniu tej pani Urszuli - mówił ze skruchą w głosie.
- Widzi pan nam niewolno podawać takich rzeczy. Obowiązuje nas ochrona danych osobowych. Za ujawnienie takich rzeczy możemy mieć potem problemy - mówiła pani prezes.
- Ja pani obiecuję, że nikt się nie dowie, skąd mam te dane - widząc, że nic z tego nie będzie postanowił spróbować jeszcze jednej rzeczy - to może chociaż numer telefonu - prosił.
- Tyle myślę, że mogę dla pana zrobić. Proszę poczekać - rzekła i chwyciwszy za telefon wystukała kilka cyfr, po czym poprosiła o przyniesienie teczki personalnej pani Urszuli Cieplak. W ten sposób oprócz imienia poznał również jej nazwisko.
Kobieta na niewielkiej kartce zapisała imię, nazwisko oraz ciąg dziewięciu cyfr. Marek podziękował jej za pomoc, pożegnał się i wrócił do firmy. Tego dnia kilka razy próbował dodzwonić się do Cieplak, ale za każdym razem odzywała się poczta głosowa. Jednak nie zamierzał się poddać i będzie próbować do skutku. Nawet nie przypuszczał co czekać go może kolejnego dnia. Lecz kolejne wydarzenia dzisiejszego dnia a raczej wczesnego popołudnia nieco zepsuły mu resztę dnia.
- Jak mogłeś...- usłyszał od progu swojego gabinetu, wściekły głos swojej byłej narzeczonej.
- A możesz tak jaśniej? Bo nie bardzo rozumiem? - odparł chociaż domyślał się o co może chodzić.
- Jak mogłeś mnie tak upokorzyć? Nie musiałeś tak obscesowo mówić o tym, że cię zostawiłam.
- Że kto kogo zostawił? Ty mnie a to ciekawe co mówisz? - mówił z niemałym szokiem w głosie - po pierwsze to tylko wyprowadziłem wszystkich z błędu, że jesteśmy wciąż parą, a po drugie nie mówiłem kto kogo zostawił. Ale tobie przypomnę, bo najwyraźniej zapomniałaś. To ja zerwałem z tobą a nie na odwrót. Upokorzyłaś się sama swoim zachowaniem. A ja nie mam zamiaru udawać i robić z siebie idioty. Po cichu liczyłem, że żadne z was się nie pojawi na tym przyjęciu. Ale się przeliczyłem. Tylko tyle, że Aleks potrafił zachować się, czego nie można powiedzieć o tobie - mówił a w niej aż kipiała złość - a teraz opuść mój gabinet - dodał.
Ula coraz bardziej zastanawiała się jak to będzie. Czy uda się jej zostać rodziną zastępczą dla małej Beatki. Obawiała się, że brak stałego zatrudnienia może być główną przeszkodą. W sądzie złożyła pismo o pomoc prawną, aby jak najlepiej się przygotować do całego procesu. Jasiek miał do końca tygodnia jeszcze pozostać w szpitalu.
- Marek mam dla ciebie wspaniałą wiadomość - usłyszał zaraz po przyjściu do biura.
- Viola, a czy te rewelacje mogą poczekać jakieś dwa kwadranse?
- Skoro muszą to poczekają - odparła.
- W porządku. Ja tylko wejdę do naszego mistrza i kiedy wrócę to mi powiesz - Kubasińska skinęła głową, po czym zajęła się swoją pracą.
Marek wrócił z pracowni i zaprosił sekretarkę do swojego gabinetu.
- No to mów co to za wspaniała wiadomość - rzekł do kobiety.
- Czy ty nadal szukasz tej dziewczyny z przyjęcia? - zapytała
- Jak najbardziej tak - odparł i zapytał - a co znalazłaś ją?
- Tak. Wczoraj przez przypadek ją spotkałam - usłyszał w odpowiedzi.
CDN...
Paula wznosi się na wyżyny i coś czuję, że tak łatwo nie odpuści. Sprawa z Ulą ruszyła do przodu, Marek ma telefon a Violka z nią rozmawiała więc chyba ich spotkanie jest co raz bliższe. Ciekawe czy Cieplak wie, że za jego długi oberwał Jasiek. Może pójdzie po rozum do głowy. Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego tygodnia.
OdpowiedzUsuńKrótkie sprostowanie Viola nie rozmawiała z Ulą, a jedynie ją widziała. Cieplaka niewiele interesuje co się dzieje z jego dziećmi.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w poniedziałkowy wieczór.
Julita
Nie wiem, co chodziło po głowie Paulinie, że tak bezczelnie zachowała się na przyjęciu i na co liczyła? Na to, że Marek bedzie stał jak kołek i nie będzie zarzeczał tym kłamstwom, które wygadywała? Rzeczywiście wbiła sobie samobója i nic kompletnie nie ugrała, raczej się skompromitowała.
OdpowiedzUsuńMarek wytrwale szuka jakiegoś kontaktu z Ulą. Nie ma pojęcia, że dziewczyna przeżywa dramatyczne chwile. Zaczęło się od Jaśka i należy działać szybko, żeby uniknąć mszczenia się na rodzinie za głupotę tatusia. A tak w ogóle, to gdzie on jest? Ma pojęcie, że jego syn został pobity i wylądował w szpitalu? Przejął się chociaż?
No i w końcu nasza kochana Viola. Czyżby natknęła się na Ulę na szpitalnym korytarzu?
Dziękuję za dzisiaj. Serdecznie pozdrawiam. ;0
Co Febo sobie myślała to już wie ona sama.
UsuńCieplak wie nie tylko o pobiciu syna.
Obie panie spotkały się w zupełnie innym miejscu.
Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam we wtorek wieczorem.
Julita
Jest coraz bardziej niebezpiecznie. Następnym razem zbiry mogą odnaleźć Ulę i od niej wyciągnąć pieniądze za długi po ojcu. A jej, na razie się nie przelewa. Oby już wszystko się ułożyło i mogła w końcu spotkać się z Markiem i zacząć pracę w swoim zawodzie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam milutko.
Spokojnie nie zaplanowałam aż takich dramatycznych wydarzeń
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w środę wieczorem.
Julita