niedziela, 26 czerwca 2022

STRACH część III

 Było dość późno, siedziała z telefonem w ręku, a na kanapie obok leżał niewielki notesik ze spisanymi numerami telefonów. Kiedy zmieniała numer na ten norweski to spisała wszystkie numery z tego polskiego. I nawet ten, o którym twierdziła, że chce zapomnieć. Zapomnieć nie tylko ten ciąg dziewięciu cyfr, ale i o ich właścicielu. Spojrzała na stojący na komodzie zegar i uznała, że jest zbyt późno aby dzwonić. Już miała się kłaść kiedy usłyszała dźwięk przychodzącej wiadomości na Messengera. 
- Zadzwoń jutro rano - odczytała wiadomość od przyjaciela.
- W porządku - odpisała. 
Tej nocy również jak i poprzedniej niewiele miała snu. Jedynym plusem było, że była sobota i dzień wolny od pracy. Wzięła prysznic aby zmyć ślady nieprzespanej nocy, ubrana w szlafrok nastawiła wodę na kawę i uruchomiła komputer. W głowie miała ułożony plan działań. Te niespełna kilka dni sprawiły iż wiele spraw przemyślała. Chociaż prawdę powiedziawszy to przyczynił się do tego w dużej mierze sam Maciek. Z początku była zła na przyjaciela, że nie stoi za nią murem, że nie zniszczył listu. Tego, który ona zna już na pamięć i mogłaby go powiedzieć nawet wyrwana ze snu. Dzięki tej rozmowie jeszcze kilka a może nawet kilkanaście razy analizowała wszystko to co miało miejsce tam w Warszawie. I po każdym takim rozmyślaniu była coraz bardziej zła na siebie samą. 
Zaczęła działać zgodnie z planem, najpierw napisała wypowiedzenie umowy o pracę. Wiedziała, że nie będzie z tym żadnego problemu. Kolejnym krokiem było kupienie biletu na samolot. Obawiała się, że nie kupi z takim terminem jaki chciała. Ale udało się i zabukowała. Zerknęła kątem oka na zegarek i sama do siebie rzekła.
- Teraz pora zadzwonić do Maćka. Oby tylko chciał rozmawiać - pomyślała z obawą. Uruchomiła Messengera i po kilku sygnałach usłyszała głos przyjaciela. 
- No co tam? Co takiego się podziało, że jednak postanowiłaś zadzwonić? - dopytywał po przywitaniu.
- Maciuś na początku chcę bardzo cię przeprosić za swoje zachowanie. Wiem, że chciałeś dobrze. 
- Zawsze chce dla ciebie dobrze. Ale chyba nie tylko z tego powodu dzwonisz? - mówił wyczuwając, że ta coś zrozumiała. 
- Masz rację, nie tylko z tego powodu. Chciałabym abyś opowiedział mi coś więcej. 
- Ula co ja mam ci jeszcze powiedzieć? Tamtego dnia powiedziałem wszystko co uznałem, że powinnaś wiedzieć. Mogę tylko potwierdzić, że Marek wciąż bardzo cię kocha. Lecz uważam iż powinnaś sama z nim porozmawiać i wyjaśnić wszystko co jest do wyjaśnienia. Nawet przez telefon, chociaż sądzę, że powinnaś przylecieć do kraju i umówić się z nim na spotkanie. Jeśli mielibyście nie być razem to jednak taka rozmowa pozwoliłaby wam obojgu oczyścić atmosferę i zacząć żyć. Bo z tego co ja widzę to i ty, i on strasznie się męczycie. Żadne z was nie ułożyło sobie dotychczas życia - mówił Szymczyk, zapanowała cisza, którą przerwał mężczyzna - Ula powiedz sama czy warto tak żyć? Żyć z dala od swojej miłości? Przecież ja wiem, jak bardzo go kochasz. 
- Maciuś masz rację w tym co mówisz. Ale ja się boję... - zaczęła.
- Czego ty się boisz? - wszedł jej w słowo. 
- Czy po tym jak potraktowałam Marka, czy on będzie chciał ze mną rozmawiać i czy mi to wszystko wybaczy. 
- Głupia jesteś. A ja nie mam już pomysłu jak mam ci mówić i tłumaczyć, że ten facet kocha cię. Powiedziałbym nawet, że kocha cię bardziej niż własne życie. Wystarczy abyś skinęła palcem a on byłby tuż przy tobie. 
- Mam do ciebie jeszcze jedną prośbę za tydzień przylatuję do Polski, mógłbyś mnie odebrać z lotniska? Samolot ląduje na Okęciu o godzinie dziesiątej dwadzieścia. 
- Nie ma problemu. A na jak długo przylatujesz? 
- Na stałe. Ale proszę nie mów tego nikomu ani moim, ani nawet Markowi. W pierwszej kolejności chcę  spotkać się z Izą a dopiero potem z Markiem - wyjaśniła przyjacielowi. 
- Super. Naprawdę się cieszę, że wracasz na stałe - odparł Szymczyk. 

Ten tydzień minął dość szybko Ula w ciągu tych kilku dni miała sporo spraw do załatwienia. Tak jak myślała w pracy nie robiono jej problemów. W tym czasie również intensywnie za pomocą internetu szukała mieszkania na wynajem w Warszawie nie chciała ponownie zamieszkać w Rysiowie. 

Siedział w swoim gabinecie oczekując jak Sebastian przyniesie mu raporty o zatrudnionych osobach kiedy usłyszał pukanie, a po chwili ujrzał w drzwiach swoją matkę. W momencie jego dobry nastrój uległ zmianie. Doskonale wiedział po co przyszła i się nie pomylił. 
- Synku przyszłam aby jeszcze raz z tobą porozmawiać o Paulince.
- A ja kolejny raz powtarzam mamie, że nie zamierzam wiązać się z tą podłą kobietą. Kocham inną i to się nie zmieni - odpowiedział. 
- Marku, ale pani Urszula nie pasuje do nas - tymi słowami jeszcze bardziej rozzłościła młodego prezesa. 
- Nie znasz jej a osądzasz. Jakim prawem? - mówił coraz bardziej podniesionym głosem. 
- Wystarczy mi, że wiem z jakiej rodziny się wywodzi. To nie to samo co Paulinka - kobieta nie dawała za wygraną. 
- No z jakiej? 
- Z biednej - usłyszał odpowiedź na swoje pytanie.
- A i to jest powód abym miał się związać z Pauliną, bo ta niby jest bogata? To moja droga mamo pragnę ci przypomnieć, że bogactwo jakie oboje Febo posiadają na dzień dzisiejszy zawdzięczają ciężkiej pracy ojca. A dodatkowo gdyby nie wy oboje ta dwójka całe swoje życie spędziłaby w sierocińcu. W przeciwieństwie do Uli nie dorobili się niczego. Ula to co osiągnęła zawdzięcza swojej ciężkiej pracy. 
- Tak ją kochasz, a ona ciebie chyba nie. Skoro jej tu niema. Z tego co mi wiadomo to nie dzwoni, nie pisze. Za to Paulinka prawie codziennie próbuje się do ciebie dodzwonić lecz ty nie odbierasz, a ona naprawdę się o ciebie martwi, bo cię kocha - na te ostatnie słowo Marek parsknął śmiechem a potem odparł.
- Ta Włoska furiatka nigdy mnie nie kochała i z całą pewnością nie kocha. Ona kocha tylko siebie oraz Aleksa. We mnie widziała jedynie korzyści materialne i pozycję społeczną. Jestem pewien, że już się obojgu Febo skończyły pieniądze więc nasza rodzina jest bardzo dobrą partią. Jak widać, gdyby nie wasz majątek to nie posiadali by nic. A co do Uli, gdybym nie był takim sukinsynem to dzisiaj bylibyśmy razem. Powtórzę mamie jeszcze raz, bo chyba mama zapomniała. Właśnie dzięki Uli ta firma ponownie stanęła na nogi, po tym jak pupilka mamy wraz ze swoim braciszkiem o mały włos a nie doprowadziły do upadku. Ona mnie zawsze wspierała, dodawała otuchy. A ja kiedy dowiedziałem się o jej uczuciu do mnie wykorzystałem to. Okłamywałem, dawałem nadzieję, wraz z Olszańskim uknuliśmy intrygę. Krzywdziłem Ulę i teraz płacę za to może i wysoką cenę, ale widocznie tak ma być. Jednak wierzę, że kiedyś uda nam się spotkać porozmawiać i wyjaśnić wszystko co zagmatwane i poplątane. A póki co jestem sam i tak pozostanie. Dla mnie liczy się tylko Ula i żadna inna. 
- A co jak ta twoja Ula nie wróci?
- To już do końca będę sam. Koniec i kropka. A ty mamo albo w końcu uszanujesz moją decyzję, albo może się okazać, że to jest nasza ostatnia rozmowa.
- Zrobisz to własnej matce? 
- Skoro własna matka nie potrafi zrozumieć tego co do niej mówię, nie potrafi uszanować moich uczuć, to tak - odpowiedział bez chwili zastanowienia. Wiedział, że tymi słowami rani Heleną lecz musiał postawić sprawę jasno, bo inaczej ta nie dawałaby mu spokoju i próbowała połączyć go z panną Febo. 
Helena opuściła gabinet Marka nie mówiąc nic więcej. Była zła, chociaż nie bardzo wiedziała na kogo. Jednak najbardziej chyba na siebie, że ponownie nie udało się pogodzić Pauliny z synem. Lecz z drugiej strony uważała iż poznanie przez Marka Uli jest głównym powodem takiego stanu rzeczy. Na pannę Febo również była zła, za to że ta w swoje sprawy wmieszała ją. 
Po wyjściu matki chwycił za swój telefon i wybrał numer Pauliny. 
- Czego ty nie rozumiesz co? - mówił podniesionym głosem do słuchawki. 
- Może tak dzień dobry na początek - usłyszał. 
- Nie zamierzam wdawać się z tobą w formułki grzecznościowe. Powiem to po raz ostatni. Nie wrócę do ciebie nawet gdyby piekło miało zamarznąć. Przestań nękać swoimi telefonami moich rodziców, zwłaszcza mamę. Niczego tym nie wskórasz. Do mnie też przestań wiecznie wydzwaniać, bo inaczej pożałujesz. 
- Tak? Ciekawe co mi zrobisz - odpowiedziała kpiącym tonem. 
- Zgłoszę sprawę do prokuratury o nękanie - odpowiedział i rozłączył się. 

- Coś ty taki wściekły? - dopytywał Olszański kiedy przyniósł mu raporty. 
- Przed chwilą była tu moja matka - więcej nie musiał nic mówić, przyjaciel domyślił się co a raczej kto był tematem rozmowy. W takich sytuacjach dziękował Bogu za swoich rodziców, którzy kompletnie nie wtrącali się w jego prywatne życie
- A jak tam sprawa z Ulą? Nie odzywała się? - prezes pokiwał głową przecząco - może jeszcze się odezwie?  - i tym razem młody Dobrzański tylko wzruszył ramionami - trzeba być dobrej myśli. Mówiłeś, że Maciek z nią rozmawiał, dał jej twój list może potrzebuje teraz trochę czasu - mówił kadrowy.
- Maciek tak samo mówi, aby dać jej czas - odparł Marek. 
- Wiesz a może wybralibyśmy się dzisiaj do klubu. Wypili po piwku, trochę odstresowali i oderwali od roboty? - zaproponował przyjaciel.
- No nie wiem - widać było, że junior nie ma zbytnio ochoty na wyjście. Lecz Sebastian nie zamierzał odpuścić. 
- No nie daj się prosić. Może Maciek też by poszedł? - w końcu Marek zgodził się zastrzegając, że jeśli Olszański coś knuje to ten opuści klub natychmiast. 
Jak się okazało ten wspólny wypad trójki panów dobrze im zrobił. Ale żeby tego było mało wyszło na jaw iż Maciek po kilku głębszych ma bardzo rozwiązły język. I przez przypadek wygadał się jakie ma plany Ulka.  
- Tylko Mareczku kochany ty mnie nie wydaj. Bo nasza Uleńka mi tego nigdy nie wybaczy - mówił bełkotając. 
- Oczywiście mój przyjacielu - mówił Dobrzański poklepując Szymczyka po plecach. 
Ta wiadomość sprawiła poprawę nastroju prezesa a co za tym idzie reszta wieczoru minęła w dużo lepszej atmosferze. 
Marek następnego dnia  zadzwonił do Maćka z prośbą aby ten przyjechał do firmy. 
- Maciek wczoraj mówiłeś o powrocie Uli. To jest pewne, że przylatuje? - dopytywał. 
- Tak przylatuje już w ten piątek. Mam ją odebrać z lotniska. 
- Z chęcią pojechałbym razem z tobą.
- Obiecałem nikomu nie mówić. Nawet jej rodzina nie wie o tym powrocie. Ulka w pierwszej kolejności chce rozmówić się z Izą, potem pojechać do Rysiowa. Z tobą chce spotkać się w konkretny dzień, jaki nie wiem. Mówiła tylko, że bardzo zależy jej na konkretnej dacie, jeśli chodzi o spotkanie z tobą. Dlatego bardzo cię proszę uszanuj to. Już i tak jest wielki postęp. Ona wraca na stałe do kraju, dodatkowo będzie mieszkać tu w Warszawie oraz chce spotkać się z tobą. Mówiła mi adres, ale wyleciał mi z głowy. Wytrzymałeś tyle lat to i wytrzymasz te kilka może kilkanaście dni - mówił Szymczyk. A sam Dobrzański próbował sobie w głowie przypomnieć o jaką datę może chodzić. 
- W porządku.  Obiecuję nie robić niczego aż do dnia spotkania - tę ich rozmowę przerwał dźwięk telefonu. Marek spojrzał na wyświetlacz jednak nie znał numeru - przepraszam cię, ale muszę odebrać - Maciek skinął głową i wyszedł.
- Marek Dobrzański słucham - rzekł do słuchawki lecz z drugiej strony panowała cisza. Powtórzył ponownie jak się nazywa, ale wciąż cisza i nagle zakończenie połączenia. Pomyślał, że to pomyłka i nie zamierzał oddzwaniać. Nie upłynęło więcej jak około kwadransa kiedy telefon ponownie dawał znać o połączeniu o dziwo z tego samego numeru. 
- Marek Dobrzański słucham - kolejny raz cisza, jednak tym razem coś tknęło prezesa i rzekł - Ula to ty? Proszę odezwij się. 
- Dzień dobry Marku - usłyszał ten głos. Głos, który rozpoznałby wszędzie.
- Witaj Ula, bardzo się cieszę, że dzwonisz. Co u ciebie?  - mówił.
- Można powiedzieć, że w porządku. Dzwonię do ciebie z prośbą o spotkanie w ten wtorek, jeśli to możliwe - mówiła, ale z tonu jej głosu można wyczuć obawę, że ten się nie zgodzi.
- Oczywiście, że to będzie możliwe. Powiedz tylko gdzie i o której. Jeśli chcesz to przyjadę pod wskazany adres - mówił.
- We wtorek o piętnastej nad Wisłą - podała konkretnie gdzie. 
- Będę Ula. Na pewno będę - obiecał. 
- Dziękuję ci bardzo. Teraz muszę już kończyć. Do widzenia - rzekła. 
- To ja dziękuję, że się odezwałaś. Do zobaczenia - odparł. 

- Viola spróbuj przełożyć te dwa spotkania z wtorku na jakikolwiek inny termin - rzekł do swojej asystentki, po skończonej rozmowie z Ulą. Wiedział, że jeśli nie przełoży tych spotkań to nie zdąży na spotkanie z kobietą, którą tak mocno kocha. 
- Marek, wiesz jakie to będzie trudne? - padło z ust pani Olszańskiej. 
- Tak wiem, ale na wtorek wypadło mi dużo bardziej ważne spotkanie. Jeśli się nie uda to wówczas poproszę mojego ojca, ale spróbuj - mówił - spotykam się z Ulą - dodał tak jakby to miało być jakimś wytłumaczeniem. Violetta zrobiła najpierw wielkie oczy a następnie odparła.
- Zrobię co w mojej mocy.
Kilka minut później już  znał nowe daty spotkań. 
CDN...

sobota, 18 czerwca 2022

STRACH część II

Wstała z bólem głowy i niewyspana. Niemalże pół nocy nie mogła usnąć, bo wciąż rozmyślała. I nawet teraz zamiast szykować się do pracy to ona zastanawiała się nad tym co było napisane w liście. 
- Kurde już myślałam, że uwolniłam się od niego. Ale nie, Maciek musiał mi przywieźć ten list. To zapewne kolejne zagranie ze strony Marka - rozmyślała. W pracy również jej myśli krążyły nie tam gdzie powinny. Zdawała sobie sprawę, że jak szefowa to zobaczy znowu jej się oberwie. Od samego początku nie umiała porozumieć się z przełożoną. Lecz sama praca też nie była jej spełnieniem marzeń, ale musiała jakoś się utrzymać. Zaczynała od najniższego stanowiska w firmie rachunkowej. Z początku obiecywano szybki awans lecz czas płyną, a ona wciąż w tym samym miejscu. A tam w kraju nad Wisłą pięła się po szczeblach kariery. Zaczynała od sekretarki przez asystentkę prezesa po dyrektora finansowego aż do owszem pełniącą obowiązki prezesa. Jednak z ogromną szansą na pozostanie prezesem. A tu nic takiego nawet nie ma szans się wydarzyć. 
Od tego rozmyślania już przedpołudniem ból głowy był nie do zniesienia. Wstała od swojego biurka i poszła zażyć coś przeciwbólowego, ale to nic nie dało. 
- Chciałam się na dzisiaj zwolnić wcześniej - poprosiła szefową - strasznie boli mnie od rana głowa - wyjaśniła zanim ta poprosiła o powód. 
- Idź - usłyszała w odpowiedzi. Spakowała swoje rzeczy uprzątnęła biurko i opuściła biuro. 
Mimo złego samopoczucia nie zamierzała jeszcze wracać do domu. Nieopodal był park i tam skierowała swe kroki. Spacerkiem doszła do stawu, gdzie na środku była fontanna. Trochę przypominał jej park w Warszawie, ten sam gdzie razem z Markiem lubili spacerować i przeprowadzali wiele rozmów. Rozmów na sto procent prawdy. Prawdy, która w jakiejś części okazała się kłamstwem.


Usiadła w pobliżu i zapatrzona w kierunku fontanny odpłynęła myślami do kraju nad Wisłą, ale nie do rodzinnego Rysiowa a do Warszawy. Mówiąc bardziej dokładnie zastanawiała się jakby to było gdyby została, gdyby przyjęła propozycję Krzysztofa i przede wszystkim gdyby pozwoliła Markowi powiedzieć. Była coraz bardziej zła na siebie, bo dała się wciągnąć Maćkowi w tę rozmowę o Dobrzańskim. Za to, że kolejny raz ulokowała swoje uczucia w kierunku niewłaściwej osoby. I o ile miłość do Bartka szybko jej wywietrzała z głowy, tak już do młodego Dobrzańskiego najwyraźniej nie zamierzała. Na Marka za tę całą intrygę, że pozwolił aby się w nim zakochała, że dawał nadzieje. Wpatrywała się w ten staw aż zaczęły napływać wspomnienia. Jednym z takich  było jak w dniu Wigilii siedzieli wraz z Markiem na ławce i on opowiadał jej jakąś historię.


Wydawało jej się, że te ich rozmowy są szczere, prawdziwe. I z jej strony takie właśnie były, ale z jego już nie. Bardzo tego żałuje, że była tak ślepa i dała się omotać tym pięknym słówkom. Aż wreszcie dotarła pamięciom do dnia kiedy to znalazła tę nieszczęsną kartkę od Sebastiana. Z tą chwilą wszystko się skończyło, prysło jak bańka mydlana. 

Kiedy ta tak rozmyślała nad swoim życiem prawie dwa tysiące kilometrów dalej spotkało się dwóch mężczyzn. 
- I co Maciek rozmawiałeś z Ulą? - dopytywał się Marek. 
- Tak rozmawiałem. Nawet dałem jej ten twój list - prezes spojrzał na Szymczyka i widać było, że nie do końca wie o czym ten mówi - ten list, który napisałeś do Uli przed wyjazdem na Mazury.
- To ona go nie czytała? - wywnioskował z odpowiedzi Marek, a Maciek tylko skinął głową - a więc jakim cudem znalazł się w twoim posiadaniu? 
- Miała na odwrotnej stronie zapisany adres ośrodka i kiedy mi go podyktowała, to kartkę włożyła do schowka. Znalazłem list i zaraz zadzwoniłem do Ulki, ale ona kazała go zniszczyć. Jednak ja uznałem, że nadejdzie taki dzień kiedy ona będzie gotowa aby go przeczytać. I wiesz myślę, że właśnie taki nastał. Oczywiście nie sądzę aby w najbliższych dniach się odezwała, ale to nastąpi. Sam ją znasz i wiesz, że to taki typ osobowościowy. Teraz musi sama sobie w głowie to wszystko poukładać - mówił Szymczyk. 
- A co jak nie zadzwoni? - mówił z wyraźnym smutkiem i tęsknotą Marek. 
- Myślę, że zadzwoni. Trzeba być dobrej myśli. Dajmy jej kilka dni, a jak nie to spróbuję załatwić numer od Józefa. Ja sam kontaktuję się z Ulą przez Messengera. Jak widzisz odcięła się od nas wszystkich z wyjątkiem rodziny. Dodatkowo dowiedziałem się kto tak jej namieszał w głowie. 
- Co masz na myśli? - 
- Wyobraź sobie, że Iza miała w tym swój udział. Kiedy tylko zobaczyła coś dziwnego w twoim zachowaniu albo jakąś inną kobietę zaraz interpretowała na swoją modłę i zanosiła te relacje do Ulki. Rozmawiałem wczoraj wieczorem z Alicją na ten temat i ta tylko potwierdziła, że tak było. 
- A możesz dokładniej.
- Kiedyś żegnałeś się z Klaudią. Pamiętasz taką sytuację? - Marek skiną głową na tak - widziała to Iza i tego samego dnia powiedziała naszej Uli, że obściskujesz się z modelką i robisz to oficjalnie, bo przecież Paulina cię rzuciła - junior nie mógł tego zrozumieć. Postanowił to załatwić raz a na zawsze. Już on sobie porozmawia z Izą. Wiedział, że ta kobieta ma wyjątkowy dar do plotkowania, ale nie sądził, że aż tak. 
Do firmy wrócił wściekły, co można było wyczuć w tonie jego głosu i zauważyć po minie. Chwytał za słuchawkę telefonu, gdy rozległo się pukanie, kiedy powiedział "proszę" w drzwiach ukazał się jego przyjaciel Olszański. 
- Coś ty taki, jakiś naburmuszony? Wyglądasz jakbyś miał zaraz eksplodować? - dopytywał kadrowy. 
- Dowiedziałem się od Maćka, że są w tej firmie osoby, które źle mi życzą i nie mówię tu o Febo, bo ich już nie ma od prawie pięciu lat. Czyli od chwili kiedy to spłaciliśmy ich. 
- To o kim mówisz? 
- O krawcowej. Widziałem się dzisiaj z Maćkiem, bo wrócił z Norwegii od Uli. To od niej dowiedział się jak to prawa ręka Pshemko lubi konfabulować. Powiedziałbym nawet, że jest w tym lepsza od twojej Violki - widać było, że przyjaciel jest ciekaw tego co wymyśliła krawcowa - wyobraź sobie nagadała Ulce, że zacząłem spotykać się z Klaudią i to nie ja zerwałem z Paulą tylko ona ze mną. 
- I co zamierzasz z tym zrobić? Pshemko wpadnie we wściekłość jeśli ją zwolnisz. Powiem więcej on jest skory z takiego powodu odejść z firmy - mówił Sebastian.
Marek doskonale zdawał sobie z tego sprawę, ale musiał to wyjaśnić i załatwić sprawę raz a na zawsze. Kiedy tylko został sam chwycił za słuchawkę telefonu i wystukał ciąg czterech cyfr.
- Pshemko jak tylko wróci z lunchu Iza to niech przyjdzie do mnie i to natychmiast - rzekł jak tylko usłyszał głos z drugiej strony słuchawki. 
- Przekażę. A czy coś się stało? - dopytywał mistrz. 
- Dowiesz się w swoim czasie - odparł prezes. 
- Chciałeś mnie widzieć - usłyszał jakiś kwadrans później. 
- Tak. Mamy do pogadania - rzekł, a jego ton głosu i wyraz twarzy mówił, że to nie będzie miła pogawędka. 
- Ale ja przecież niczego złego nie zrobiłam - próbowała od samego początku się usprawiedliwiać. 
- To ciekawe co mówisz. A ja chciałbym się dowiedzieć kto dał ci prawo na rozpowiadanie na mój temat nieprawdziwych informacji sześć lat temu i myślę, że czynisz to wciąż - Iza zdawała się jakby nie bardzo wiedziała o co chodzi więc Marek postanowił przypomnieć jej co nieco - jakim prawem rozpowiadasz, że spotykam się z modelkami oraz o moim rozstaniu z Pauliną. Skąd masz takie wiadomości i mało tego wtrącasz się rozpowiadając o tym poza firmą. 
- To nie są plotki, ale prawda - odpowiedziała.
- O to ciekawe co mówisz. Możesz być pewna, że wyciągnę odpowiednie konsekwencje z takiego zachowania. Myślę, że to czegoś cię nauczy. A wyjaśniając to ja zerwałem zaręczyny z Paulą i nie spotykam się z modelkami od bardzo dawana. Wróć teraz do siebie - skończył i otworzył drzwi, pokazując, że rozmowa zakończona. 
Kobieta wyszła z biura ze spuszczoną głową. Obawiała się co może uczynić prezes. A wiedziała, że nie ma kto jej tak naprawdę wybronić. Dawnej byłą Ula i ona zawsze stawała po stronie przyjaciółek. Jednak ich relacje ostatnio uległy nieco ochłodzeniu. Jedynie co to Pshemko stanie po jej stronie lecz czy to wystarczy? Podejrzewała, że nie do końca. Wróciła do pracowni i zaraz dopadł ją mistrz z pytaniami co chciał prezes. Opowiedziała o wydarzeniach sprzed sześciu lat oraz przebiegu rozmowy, a Pshemko jedynie pokręcił głową. 
- Oj Izabelo. Trzeba było się najpierw upewnić i nie pleść językiem co ślina przyniesie. 
- Ale przecież sama widziałam jak ściskał się z Klaudią, a Paulina mówiła o powodach zerwania z nim. A ja tylko powiedziałam o tym Ulce. 
- Widzisz moja droga - zaczął projektant - Paulina zawsze wszystko robiła tak aby to Marek był tym złym i niedobrym. Co do Klaudii ona jako jedyna znała prawdę o nich i wierzyła Markowi kiedy mówił o miłości do Uli. To co uznałaś za obściskiwanie było zwykłym pożegnaniem. Ta tego dnia wieczorem wylatywała do Mediolanu - wyjaśnił to o czym jak widać nie miała bladego pojęcia krawcowa.
- Teraz obawiam się czy mnie nie zwolni - rzekła. 
- Jak będzie wiadomo jaką Marek podjął decyzję to wówczas zastanowimy się co dalej - odpowiedział jej mistrz. 

Wracała do domu z mocnym postanowieniem. Ale zanim to zrobi, jednak musi porozmawiać z Maćkiem i go przeprosić. Miała dość czasu aby wiele przemyśleć i jeszcze więcej zrozumieć. Włączyła komputer aby móc połączyć się z przyjacielem jednak ten nie odbierał. Chwyciła za telefon i zadzwoniła do domu najpierw porozmawiała z ojcem o tym co słychać u nich, opowiedziała o sobie rzecz jasna pomijając, że spotkała się z Maćkiem i jak przebiegła ta rozmowa. Na koniec zapytała o Szymczyków i w ten oto sposób dowiedziała się iż Maciek ostatnio dość często do domu wraca wieczorami. W takim razie postanowiła skontaktować się z Szymczykiem wieczorem. Ojcu powiedziała również o pewnych planach, ale najpierw musi załatwić pewne sprawy. Sprawy, o których nie chciała na razie mówić aby nie zapeszyć. 
CDN...

niedziela, 12 czerwca 2022

STRACH część I

Mijały lata, a oni wciąż nie doszli do porozumienia dodatkowo posprzeczali się na koniec. Chociaż wydawało się, że potrafią ze sobą rozmawiać. I rzeczywiście tak było lecz jedynie na tematy firmowe. Ona po udanym pokazie poprosiła o zwołanie zarządu. 
- Pani Urszulo za nim oddam pani głos, pragnę z całego serca podziękować w swoim i mojej rodziny imieniu za uratowanie naszej firmy - mówił Krzysztof Dobrzański.
- Mów za siebie - wysyczała panna Febo. 
- Nie bądź hipokrytką - odparł jej Marek. 
- Czy sądzisz, że zamierzam być jej wdzięczna za to co zrobiła? - mówiła pewna siebie Paulina - ta tu - wskazała palcem na Cieplak -  najpierw rozwaliła nasz związek, a teraz jeszcze odebrała nam firmę.
- Paulinko nie masz racji - odezwała się Helena - z tego co nam wiadomo swoim zachowaniem sprawiłaś, że to Marek cię zostawił. A jeśli chodzi o firmę... - nie skończyła, bo przerwała jej milcząca dotychczas sama Ula.
- Przepraszam, że przerywam, ale właśnie w związku z firmą poprosiłam o to zebranie zarządu. Mianowicie - przerwała na krótką chwilę i wyciągnęła z torebki teczkę - w środku znajduje się weksel na udziały jakie dostałam od Marka. Ja swoje zadanie wykonałam - podała teczkę seniorowi, a następnie wyjęła kolejną - to jest moje wypowiedzenie. Jednocześnie oddaję stanowisko Markowi. Dziękuję wszystkim tu zgromadzonym za danie mi szansy, ale mój czas w tej firmie dobiegł końca - każdy ze zgromadzonych inaczej odebrał tę wiadomość. Jedni się cieszyli a inni nie. Paulina siedziała z uśmiechem na ustach i już planowała jak sprawić aby ponownie wkraść się w łaski Marka. Ten zaś wyglądał jakby dostał w twarz albo po głowie i nie umiał dojść do siebie. 
Ula podziękowała wszystkim, pożegnała się zostawiając ich samych w sali konferencyjnej. Młody Dobrzański nie chciał tego tak pozostawić, poderwał się natychmiast i pobiegł za Ulą. Aleks również w duchu cieszył się z takiego obrotu spraw. Lecz Dobrzański senior szybko sprowadził go na ziemię. 
- Wiem Aleks, że w tej sytuacji liczysz na powrót, ale możesz zapomnieć. Po tym wszystkim co zrobiłeś nie widzę naszej dalszej współpracy z tobą. Mieliśmy w planach wykupienie twoich udziałów w takiej kwocie jakiej opiewały na dzień przejęcia stanowiska prezesa przez Urszulę Cieplak - Aleks zacisnął dłonie na oparciach krzesła i wysyczał tylko.
- To jakiś żart? - Krzysztof zaprzeczył ruchem głowy - w takim razie jeśli to możliwe daj mi kilka dni.
- Dobrze masz czas do następnego piątku - usłyszał w odpowiedzi. 
W czasie, gdy w konferencyjnej toczyły się rozmowy związane z firmą tak po drugiej stronie korytarza w gabinecie prezesa również toczyła się ważna rozmowa. Ale raczej nie wyglądało to na rozmowę a bardziej na kłótnię. 
- Ula proszę pozwól mi powiedzieć prawdę - prosił Dobrzański, gdy ta kolejny raz nie chciała aby wyznał jej co czuje.
- Marek, proszę przestań.
- Nie, nie przestanę. Musisz wreszcie to usłyszeć. Ja muszę powiedzieć ci prawdę.
- Z tobą nigdy nie wiadomo kiedy mówisz prawdę a kiedy nie - odparła i wyminąwszy go opuściła gabinet. 
Marek usiadł na kanapie i zakrywając twarz dłońmi zaszlochał. W tej jednej chwili zrozumiał, że stracił już bezpowrotnie swoją największą miłość. Tego dnia widział swoją ukochaną po raz ostatni. Od następnego dnia już ponownie zarządzał firmą. I mimo, że po pokazie FD GUSTO ponownie stanęli na nogi jego ten sukces kompletnie nie cieszył. Starał się jedynie aby kolejny raz nie doprowadzić firmy do upadku. Niechciał zaprzepaścić tego wszystkiego co udało się Uli osiągnąć. 
Czas płynął a on nie miał żadnego pojęcia co się z nią działo. Ona wyjechała nie tylko z Warszawy czy z Rysiowa, ale i z Polski. Dwa dni po tej nieszczęsnej rozmowie wykupiła bilet lotniczy i wyleciała do Norwegii. 
Początkowo jeszcze próbował się do niej dodzwonić lecz ta odrzucała połączenia bądź też po prostu ich nie odbierała. Jednak któregoś dnia po wybraniu tak dobrze znanego numeru usłyszał komunikat, że abonent jest poza zasięgiem albo na wyłączony telefon. Dla niego było to jednoznaczne z tym iż zmieniła numer a tym samym całkowicie odcięła się. Postanowił to uszanować i nawet w Rysiowie się nie pokazywał. Tak minęło sześć długich lat. Lat, gdzie tak naprawdę cierpieli oboje tak samo. Cierpieli i tęsknili. 

- Maciek proszę cię przestań tak mówić - mówiła pewnego razu kiedy najlepszy przyjaciel przyleciał do niej w odwiedziny. 
- Ulka, ale taka jest prawda i przed tym nie uciekniesz. Wyjechałaś, a raczej wyleciałaś prawie dwa tysiące kilometrów od Warszawy niby aby zapomnieć. Zapomnieć o Marku, o swojej wielkiej miłości. I co ta odległość ci w tym pomogła? - zapytał i natychmiast sam odpowiedział - nie, nie pomogło. A wiesz czemu, bo ty wciąż go kochasz. Tak samo jak on ciebie - widać było jak próbuje zaprzeczyć lecz Szymczyk był szybszy - proszę cię nawet nie zaprzeczaj.
- I co z tego, że może i go kochałam. No może i nadal kocham skoro się boję.
- Czego się boisz? Dlaczego nie dałaś mu szansy na wyjaśnienie? - dopytywał Maciek.
- Bo się bałam i wciąż ten strach się we mnie czai - odparła. 
- Przepraszam, że to powiem, ale jesteś głupia - Cieplak spojrzała na gościa z niedowierzaniem. Ten, który udowadniał jej jaki to Marek jest zły i podły teraz wręcz staje po jego stronie. 
- A coś ty taki jego obrońca? Co? Pamiętam, że wręcz go nie znosiłeś - wysyczała przez zęby. 
- Bo w ciągu tych kilku lat widzę jak on się zmienił. Jak ciepri z tego powodu, że odeszłaś, że wyjechałaś. Jedyne co pozostało po tobie to kilka zdjęć, które te facet ogląda niemalże każdego dnia. A gdybyś włączyła jego komputer to twoim oczom ukazałoby się twoje zdjęcie na pulpicie. 
- I co z tego. Okłamał mnie. W szpitalu nie chciał mnie widzieć. Miał rozstać się z Febo też tego nie uczynił on tylko to ona odeszła od niego. Chcesz to mogłabym tak wymieniać - mówiła. Po tych słowach Maciek już nie mógł wytrzymać i postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Miał wrażenie, że ona o wielu szczegółach chyba nie ma bladego pojęcia. 
- Posłuchaj moja droga widać masz jakieś złe wiadomości. Marek czekał na ciebie w tym cholernym szpitalu, tylko Paulina postanowiła wykorzystać sytuację. To on odszedł od panny wściekła furia - Ulka weszła mu w słowo.
- Iza mówiła co innego - Maciek przewrócił tylko oczami i ciężko westchnął - a tobie co?
- Gdybym słuchał tej największej firmowej plotkary to bym sam dobrowolnie zgłosił się do szpitala dla chorych umysłowo. Ona plecie co jej ślina na język przyniesie. Chwilami to odnoszę wrażenie, że ta kobieta jest gorsza od Violetty. 
- Tak, a to ciekawe, bo również to Iza widziała jak obejmował się z Klaudią - Szymczyk uśmiechnął się pod nosem. 
- No tak, zobaczyła coś, zinterpretowała po swojemu i tobie raczyła donieść. A może trzeba było zapytać się jego samego?
- Co miałam dopytywać się co go łączy z jedną z firmowych modelek? Ja to doskonale wiem - odparła.
- Oj przepraszam bardzo, zapomniałem iż ty wiesz wszystko i najlepiej. Wiesz co mam dość tej całej rozmowy z tobą - rzekł i postanowił wyjść, zostawiając na stole kartkę. Fakt samolot miał mieć dopiero na następny dzień. Wolał w tej sytuacji wynająć na jedną noc pokój w hotelu. 
Ta została sama spojrzała na leżącą przed nią kartkę. Rozpoznała swoje pismo, był tam adres ośrodka, gdzie wyjechała po odkrytej intrydze. Nie rozumiała tego. Chociaż nie tylko tego dlaczego Maciek dał jej tę kartkę, ale i całego jego zachowania. Była tak zła na przyjaciela, że nawet nie zamierzała w tym momencie robić cokolwiek. 
- A niech się obraża. Pan obrońca uciśnionych - pomyślała. 

W tym samym czasie co trwająca rozmowa, a raczej kłótnia przyjaciół w Warszawie trwały przygotowania do kolejnego pokazu. Lecz tak jak poprzednie nie cieszyły Marka Dobrzańskiego. Owszem robił wszystko aby pokazy się udawały i w przyszłości przynosiły wymierne korzyści dla firmy. Jednak bez niej to już nie było to. Im było bliżej konkretnej daty tym bardziej on robił się posępny, jakiś nieobecny. Wiedział, że Maciek poleciał do niej. Również od Szymczyka dowiedział się, gdzie ona wyleciała. On jednak nigdy nie wykorzystał tej wiedzy i nie poleciał tam. 
- Marek a może poleć tam. Poprosisz Maćka to zapewne da ci dokładny adres - namawiał go Sebastian widząc jak prezes się męczy.
- Nie zamierzam tego robić. Skoro zmieniła również numer telefonu to znaczy, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego. A ja muszę to jedynie uszanować. I mieć nadzieję, że kiedyś może uda nam się porozmawiać - wyjaśnił młody Dobrzański. Olszański więcej nie naciskał na przyjaciela. Chociaż było mu strasznie żal, ale głupio. 
- Wiesz strasznie mi głupio - rzekł kiedyś kadrowy. A mówiąc ściślej to było na kilka dni po jej wylocie.
- Tobie głupio? - dopytywał ze zdziwieniem Marek.
- Bo to ja jestem temu winien. 
- Seba przestań pleść głupoty. Przecież ja mam własny rozum i powinienem przewidzieć konsekwencje takiego zachowania - mówił Dobrzański - to nie ty zabawiłeś się jej uczuciami tylko ja. Marek Dobrzański podły egoista, drań, kłamca i manipulant. Jeśli ktoś jest tu winny to tylko i wyłącznie ja sam. W końcu nie musiałem cię słuchać - Olszański tylko skinął głową. 

Od tego ostatniego zebrania kiedy jeszcze była Ula Marek w rodzinnym domu był kilka bądź też kilkanaście razy. W końcu przestał tam jeździć i miał tylko kontakt z ojcem. Helena wiecznie suszyła mu głowę o pannę Febo. 
- Mamo ja cię bardzo proszę przestań mnie przekonywać do powrotu do Pauliny. Nie kocham jej i nigdy nie kochałam, tak więc z całą pewnością jej nie pokocham. 
- Ale ona tak bardzo cierpi i tęskni za tobą. Mówiła mi o tym ostatnio - Marek tylko pokręcił głową. W jego obronie stanął Krzysztof. 
- Helenko nie powinnaś wierzyć we wszystko co mówi Paulina. Sam wiele razy byłem światkiem tego jak ona traktowała Marka. Dodatkowo jest tak samo winna jak jej brat co do stanu firmy. I gdyby nie Urszula Cieplak już byśmy nie mieli nic. 
Jednak ta nie zamierzała ustąpić i kolejny raz tego popołudnia próbowała przekonać syna do swojego zdania, a co było wystarczającym powodem aby opuścić ten dom.
- Skoro mama nie może tego zrozumieć to nic tu po mnie - pożegnał się z ojcem uściskiem dłoni i wyszedł. 
Z Krzysztofem widywał się dość często w firmie albo też poza. Od kiedy Krzysztof dowiedział się o wszystkim i wysłuchał Marka zrozumiał wiele. Wreszcie zaczął doceniać swojego jedynego syna, a nawet kilka razy powiedział to czego Marek pragnął jak kania dżdżu. 
- Jestem z ciebie dumny synu. 
- Ula jak zwykle miała rację, że w końcu nadejdzie taki dzień kiedy to usłyszę - myślał. 

Chwyciła leżącą na stole kartkę i już miała ją wyrzucić jednak coś mówiło aby rozłożyła i zajrzała. Widać było, że jest zapisana od środka. 
 Tak też zrobiła, rozkładała ze strachem co tam jest. Jej oczom ukazał się list, rozpoznała charakter pisma. Zaczęła czytać. 

"Ula
Wiem, że kartka do Ciebie, zapisana w pośpiechu przy Twoim biurku niczego nie załatwi. Ale wiem, wierzę, że jeśli pozwolisz mi powiedzieć Ci coś prosto w oczy, to powiem Ci, że dzięki Tobie zrozumiałem, co to jest miłość, i że wiem na pewno, że nie to łączy mnie z Pauliną. I że na pewno jej nie poślubię...
I jeszcze jedno na pewno wiem, że Cię Kocham.
Marek

Czekam o piętnastej nad Wisłą w miejscu, gdzie to wszystko zaczynałem rozumieć"

Czytała, a z oczy wydobywała się słona ciecz. Zastanawiała się czy to co pisał było prawdą czy może kolejne jego kłamstwo. Bała się, że chciał kolejny raz ją wykorzystać, ale tym razem plan się najwyraźniej nie powiódł. Ona wyjechała i wróciła z Piotrem u boku. Uznała iż to dlatego tak mu zależało aby została w firmie, aby dalej knuć. Szkoda tylko, że te jej rozważania nie miały żadnego pokrycia.
CDN...

niedziela, 5 czerwca 2022

ZMIANY część XVII

 Pół nocy nie mógł zasnąć, zastanawiając się czy wszystko jest przygotowane tak jak powinno. Wstał również dość wcześnie, wziął prysznic aby zmyć resztki i tak dość krótkiego snu. Nastawił ekspres by napić się jeszcze kawy. Ten dzień miał być przełomowym dniem dla niego, ale i dla Uli. Spojrzał  na stojący na komodzie zegar.
- Mam nieco dwie godziny - pomyślał, rozejrzał po pokoju. Podszedł do tego samego mebla co stał zegar i poprawił zdjęcie. Uwielbiał je tak samo jak inne i dość trudno było mu wybrać, które oprawi w ramkę.


Spojrzał na zdjęcie, przypominając sobie jak Ula mówiła, że zamieszkają razem. Od tego momentu uśmiech nie schodził mu z twarzy. On sam chciał aby zrobić to już tego samego dnia. 
- Marek spokojnie. Nie bądź w gorącej wodzie kąpany - studziła jego zapędy.
- To kiedy? - dopytywał robiąc przy tym minę smutnego dziecka, które jeszcze chwila i zacznie płakać. 
- Dzisiaj mamy wtorek, więc myślę iż sobota będzie odpowiednia - mówiła.
- Może piątek - próbował czegoś na wzór negocjacji.
- W sobotę - była nie ugięta. 
- No dobrze, niech będzie sobota - odparł zrezygnowany. 
- Kochanie muszę wszystko zorganizować, przygotować rodzinę na te zmiany, a zwłaszcza Beatkę - tłumaczyła jak małemu dziecku. 
- W porządku, ja też do tego czasu przygotuję wszystko na twoją przeprowadzkę - mówił uszczęśliwiony. 
Przez te kilka dni robił zakupy różnego rodzaju bibelotów do domu takie aby było bardziej przytulnie. Jeździł do Rysiowa codziennie odwożąc Ulę, posiedział chwilę i jechał ponownie do siebie. A raczej wyjeżdżał tak aby zdążyć do galerii przed zamknięciem. To wszystko miało być niespodzianką dla jego dziewczyny. 
Ula również miała intensywny czas. Jednak najtrudniejsza okazała się rozmowa z małą Beatką. 
- Nie lubię Marka. On jest głupi - krzyczała dziewczynka na wiadomość o wyprowadzce swojej starszej siostry do mężczyzny.
- Beatko nie można tak mówić - próbowała tłumaczyć Ula.
- Będę tak mówić i tyle.
- Kochanie, ale ja tylko zamieszkam wraz z Markiem lecz zawsze przyjadę jeśli tylko będziesz tego chciała - mówiła do siostry. Wydawało się, że mała zrozumiała. Jednak wszyscy się mylili. 
- Cześć szkrabie - rzekł Dobrzański do małej, ale ta nie odpowiedziała tylko odwróciła się i pomaszerowała do swojego pokoju. 
- Beatko chyba coś się odpowiada - usłyszała reprymendę ze strony ojca. 
- Dzień dobry - odburknęła. 
- Betti - ponownie usłyszała ojca.
- No co. Powiedziałam, że go nie lubię - mówiła.
- Bardzo cię Marku przepraszam za jej zachowanie - próbował senior Cieplak wyjaśnić zachowanie najmłodszej córki - ale tak jest od chwili jak dowiedziała się o przeprowadzce Uli do ciebie. 
- W porządku panie Józefie nic się nie stało - odparł młody Dobrzański i dodał - może ja spróbuję z nią porozmawiać - Cieplak tylko wzruszył ramionami, jednak to nie odwiodło Marka przed tym co postanowił. Wszedł na piętro i zapukawszy najpierw nacisnął na klamkę.
- Betti możemy pogadać? - zapytał, a kiedy mała nic nie odpowiedziała uznał, że zacznie mówić mimo wszystko - wiem, że jesteś na mnie zła o tę przeprowadzkę. Ale mogę ci obiecać, że dla Uli zawsze będziesz najważniejsza tak samo Jasiu oraz wasz tato. Dla mnie tak samo jesteście wszyscy bardzo ważni, ale bardzo kochamy się z Ulą i dlatego chcemy zamieszkać razem. Obiecuję ci, że kiedy już urządzimy się to będziesz mogła nas odwiedzać. A kiedyś nadejdzie taki dzień, że i ty sama wyprowadzisz się z tego domu. Tak się dzieje, gdy dorastamy zakochujemy się i chcemy być z tą osobą - mówił. 

Było kilka minut po dziewiątej jak wsiadał do swojego samochodu z Ulą umówiony był, że przyjedzie przedpołudniem. Cały czas uśmiechał się, czuł się szczęśliwym człowiekiem. Dziś zamieszka z ukochaną osobą, potem jeszcze tylko rozwiązanie sprawy z Febo. 
Martwiło go jedynie zdrowie ojca. Obawiał się czy jego serce wytrzyma to wszystko. Cały czas obwiniał się o to, że ta dwójka okazała się być tak podła, że poniósł porażkę w ich wychowaniu. 

Podjechał pod bramę domu z numerem ósmym, a przy niej czekała już ta mała dziewczynka, która po rozmowie z Markiem na powrót uwielbiała go. 
- Witaj księżniczko - rzekł do dziewczynki, która lubiła kiedy ten się z nią tak witał. 
- Cześć - odparła, rzucając mu się na szyję - Ulcia już czeka na ciebie. Wiesz ona chyba spakowała cały swój pokój - szczebiotała - no może oprócz mebli - dokończyła kiedy przekraczali próg domu. Marek przywitał się z każdym z panów uściskiem dłoni i odpowiednim stwierdzeniem. Wszedł do pokoju Uli, objął w pasie mówiąc.
- Witaj śliczna. Gotowa? - Ula skinęła głową twierdząco. 
Długo nie siedzieli, obiecali przyjechać na następny dzień. 
Wreszcie zamieszkali wspólnie, wspólnie pracowali i aż dziw brał, że tak łatwo potrafili się wspólnie porozumiewać mimo spędzania ze sobą całą dobę. Jedynie kto potrafił to zrozumieć była druga para Beata z Sebastianem. Często odwiedzali seniorów Dobrzańskich oraz rodzinę Cieplaków. 
W końcu nastał również dzień jednej z rozpraw. Przed sądem odpowiadał Aleks oraz Paulina za działanie na niekorzyść firmy. Aleks mimo tak druzgocących go dowodów milczał jak zaklęty. Wyglądał tak jakby to nie jego to dotyczyło. Natomiast Paulina próbowała przekonywać sąd, że działali w słusznej wierze. 
- Proszę sądu mój były chłopak, był tak nieobliczalny, że musieliśmy coś zrobić aby uchronić firmę przed upadkiem - wyjaśniała. Na pytanie prokuratora aby wskazała na takie nieumyślne działanie Marka już nie umiała odpowiedzieć. 
Dobrzańscy myśleli, że wszystko zakończy się na jednej rozprawie, ale sąd chciał przesłuchać jak najwięcej świadków i tak odbyły się aż trzy i  dopiero po tej zapadł wyrok. Zgodnie z orzeczeniem sądu Aleks otrzymał pięć lat oraz musiał się zrzec swoich udziałów na rzecz rodziny Dobrzańskich. Taki sam wyrok usłyszała Paulina co oczywiście spotkało się z oburzeniem z jej strony. Oboje trafili za kratki. 
- Tato jak się czujesz? - dopytywał junior swojego ojca po usłyszeniu wyroku. 
- Nawet dobrze synu. Nadzwyczaj dobrze, myślałem iż będzie gorzej - mówił senior.
- Cieszę się z tego. Teraz możecie razem z mamą wyjechać na kilkanaście dni i odpocząć - usłyszał od syna Krzysztof. 
- Tak też uczynimy, ale najpierw poczekamy na rozstrzygnięcie się rozprawy Pauliny - usłyszeli od Krzysztofa - a znacie już termin? - dopytywał.
- Tak już za tydzień - odpowiedziała Cieplak. 
I ta sprawa nie mogła się zakończyć inaczej jak skazaniem Pauliny, ale tym razem wyrok był znacznie dłuższy. Lecz najdziwniejsze było to, że dotychczasowy pobyt najpierw w areszcie, potem już w więzieniu niczego jej nie nauczyły. Wciąż była krnąbrna, pełna jadu i nie licząca się z nikim i niczym. Na pytanie czy przyznaje się do zlecenia napaści na Ulę odpowiedziała.
- Tak, to ja wynajęłam tego mężczyznę. Ta podła suka zabrała mi chłopaka i przyszłego narzeczonego. To ona powinna tu siedzieć, nie ja - mówiła oskarżycielskim tonem. Kolejne pytanie.
- Czy żałuje pani swojego postępowania? - wszyscy zgromadzeni na sali usłyszeli.
- Niczego nie żałuję. I gdybym miała zrobić to drugi raz to bym to zrobiła - tym stwierdzeniem zszokowała zgromadzonych oraz przypieczętowała swój los. Usłyszała dwanaście lat za nakłanianie do popełnienia przestępstwa, dwa lata za wręczenie korzyści majątkowej oraz za groźby półtorej roku oraz do tego wyroku dołączono jej wyrok z poprzedniej sprawy. Z początku jeszcze buntowała się przeciwko temu lecz perspektywa dodatkowych dni za obrazę sprawiło, że się uciszyła. A to co się działo w jej wnętrzu wiedziała tylko ona sama. W tym momencie dotarło do panny Febo, że utraciła wszystko co miała dotychczas. Tak samo jej brat. Swoim postępowaniem zostali sami i bez grosza przy duszy. Aleks wyjdzie po pięciu, ale ona za ponad dwadzieścia lat. Cóż oboje mają teraz czas na przemyślenia lecz czy to nie jest już za późno? Jednak nie jest to już zmartwienie ani Dobrzańskich ani Uli. 
Dwa dni po ostatniej rozprawie Marek zwołał zebranie, miał coś ważnego do przekazania. 
- Ula, ty i Beata musicie również być na tym zebraniu - mówił prezes. 
- My, ale po co? - pytała z zaciekawieniem Cieplak.
- Dowiecie się kochanie jutro - usłyszała w odpowiedzi. 
Tego też dnia Marek miał zamiar dotrzymać słowa jakie dał ojcu, na krótko przed tym jak trafił do szpitala. 
Było kilka minut przed godziną dwunastą kiedy to wszyscy zainteresowani zaczęli się zbierać w sali konferencyjnej. Jako ostatni wszedł Marek niosąc ze sobą trzy teczki. Dwie zawierały bardzo pozytywne wiadomości a ta trzecia już nie. Podszedł do stołu ogarnął wszystkich zgromadzonych wzrokiem i uśmiechnął się po czym zaczął przemawiać.
- Moi kochani zebraliśmy się tu z ważnych powodów. Jeden to taki, że pozbyliśmy się rodzeństwa Febo z firmy raz na zawsze. Dzięki temu wierzę iż zapanuje na powrót rodzinna atmosfera. A teraz druga sprawa. Otóż chciałbym wręczyć dwie nominacje - chwycił pierwszą teczkę i zwrócił się do Beaty - to jest nominacja dla ciebie na stanowisko kierownika w dziale finansowym - kobieta zrobiła wielkie oczy i zdołała wydukać.
- Ja kierownikiem? - prezes skinął głową na tak i rzekł.
- Nie znam nikogo lepszego na to stanowisko - Beata była zszokowana, ale milczała, gdyż Dobrzański już otwierał kolejną teczkę - a to moi drodzy druga nominacja dla Urszuli Cieplak na stanowisko dyrektora finansowego - Ula również była zszokowana tym co usłyszała lecz postanowiła o tym porozmawiać z nim po zebraniu - a teraz jeszcze ta mniej radosna informacja. To jest wypowiedzenie umowy dla Adama.
- Ale jak to, przecież ja nic nie zrobiłem - próbował się bronić Turek.
-  Właśnie dlatego, że mimo wiedzy jaką posiadałeś nie zrobiłeś nic. Dopiero kiedy cię postraszyłem sądem zacząłeś mówić. Nie potrzebujemy w firmie takich ludzi - usłyszał w odpowiedzi już były kierownik działu finansowego. 
O ile Beata dość łatwo dała się przekonać co do słuszności decyzji Marka, tak już z Ulą nie było tak łatwo. A jak doszło do tego, że państwo Dobrzańscy chcą przepisać na jej rzecz dwadzieścia pięć procent udziałów było jeszcze gorzej. Za wszelką cenę próbowała się przed tym bronić lecz bezskutecznie. Ostatecznie zgodziła się, wiedząc, że jej argumenty nie trafiają do żadnego z Dobrzańskich. 

Nastał czas, którzy w większości bardzo lubią. To Święta Bożego Narodzenia. Wigilię mieli spędzić wspólnie z rodzicami Marka oraz rodziną Uli w Rysiowie. Przygotowania do świąt szły pełną parą, prezenty już kupione czekały schowane w szafie, tylko jeden mały drobiazg był ukryty głęboko w szufladzie u Marka w gabinecie. 
Gdy wszyscy już zasiedli do Wigilijnego stołu i nastał czas na prezenty Marek wstał i poprosił wszystkich o głos w pierwszej kolejności zwrócił się do Józefa Cieplaka.
- Panie Józefie w obecności wszystkich zgromadzonych chciałem prosić pana o rękę Uli. Obiecuję szanować oraz dbać o nią jak o największy skarb - Cieplak nie widział powodu aby odmówić. 
- Synu, ja nie widzę powodu do odmowy. Kochajcie i niech wam się darzy - rzekł.  Marek po tych słowach odwrócił się w stronę Uli uklęknął i zaczął.
- Ula kocham cię bardziej niż własne życie. Dla ciebie gotów jestem przenosić góry. I dlatego klęczę tu dziś przed tobą i proszę abyś przyjęła ten pierścionek na dowód mojej miłości i zgodziła zostać moją żoną - Ula stała słuchając tego wyznania, a jej policzki moczyły słone krople jednak długo nie musiała się zastanawiać.
- Tak, zostanę twoją żoną - odparła i podała swoją dłoń, a Marek wsunął na jej palec pierścionek z oczek w kolorze jej oczu, następnie wstał i złączył ich usta w długim pocałunku. Z chwilą kiedy się od siebie oderwali posypały się słowa gratulacji. 
Pół roku później dwie pary postanowiły złożyć przysięgę małżeńską. Tak uzgodnili kilka dni po Nowym Roku, że fajnie by było zorganizować w jednym dniu obie uroczystości. W sumie bawiło się około stu osób. Rodziny Uli oraz Beaty nie były zbyt duże również Olszański miał niewielu gości, Marek zaprosił najbliższych. Z firmy nie zapraszali nikogo na zabawę weselną, jedynie do kościoła. 
W firma prosperowała coraz lepiej, Krzysztof powoli wracał do zdrowia. Ula z Markiem doczekali się potomstwa w postaci bliźniąt w rok po ślubie. Dzieci były oczkami w głowie dziadków i rozpieszczali je ile tylko było możliwe. 
I kiedy już myśleli, że o rodzeństwie Febo już nie usłyszą byli w błędzie. Minęło pięć lat i w domu seniorów zjawił się Aleks. Chciał rozmawiać z seniorem lecz ten tylko rzekł.
- My już nie mamy o czym rozmawiać. 
I to była ostatnia rozmowa z tym człowiekiem. O Paulinie nie mieli żadnych wiadomości, ale i nie zabiegali o to. 
KONIEC.