Ula siedziała jakby ją zamurowało, nie potrafiła niczego z siebie wydobyć.
- Ula proszę cię powiedz coś - prosił Dobrzański chwytając jej rękę.
- Marek ja nie wiem co mam ci powiedzieć - zaczęła - na pewno nie jesteś mi obojętny. Ale... - chciała jakoś wyjaśnić jednak prezes ubiegł ją wchodząc w słowo.
- Ja Ula wiem, że to wszystko może być dla ciebie szokiem. Dodatkowo niedawno rozstałaś się z Piotrem.
- Wszystko to jest prawdą. Ale jestem pełna obaw - widząc pytające spojrzenie mężczyzny pospieszyła z wyjaśnieniami - Marek spójrz dzieli nas bardzo wiele. A szczególnie jeśli chodzi o sferę ekonomiczną. Ja nie chcę abyś kiedykolwiek żałował tego, że związałeś się z kimś takim jak ja. Co za tym idzie nie chcę aby, którekolwiek z nas miało cierpieć z tego powodu - chciała jeszcze dodać o rozstaniu z Piotrem i to jak się czuła po rozstaniu. Że przecież ten też tak jak Marek pochodził z zamożnej rodziny. Mówiła i mimo iż słyszał każde wypowiedziane słowo nie rozumiał tego.
- Ula chyba większej głupoty w życiu nie słyszałem. Dla mnie nie ważny jest statut społeczny, a to co ma się w sercu. Dodając do tego jeszcze urodę taką jaką posiadasz to uwierz nie można chcieć więcej - widział, że Ula chyba jednak nie jest przekonana postanowił zakończyć tę rozmowę oraz wizytę - pożegnam się w takim razie - wstał z fotela i po zwykłym cześć opuścił pokój panny Cieplak. Wszedł jeszcze do kuchni gdzie siedział pan Józef pochylony nad gazetą.
- Do widzenia panie Józefie - rzekł nieco ściszonym głosem aby nie przestraszyć starszego mężczyzny.
- O Marek, już wychodzisz? Co tak szybko? - dopytywał Cieplak, bo ta wizyta trwała może ze trzy kwadranse od kiedy wyszła Beata.
- Muszę jechać do domu rodziców, dzwoniła moja mama z prośbą o przyjazd - skłamał, ale nie chciał wtajemniczać w to osób trzecich. Cieplak najwyraźniej uwierzył albo i nie, lecz nie chciał dopytywać pożegnał się odprowadzając gościa do drzwi.
Została sama w swoim małym pokoiku, ze swoimi myślami.
- Cieplak jesteś głupia. Facet przyjeżdża wyznaje ci swoje uczucia a ty dajesz mu kosza. wymyślając jakieś głupie powody. A może jednak nie takie głupie, przy Piotrze czułam się czasami jak jakaś uboga krewna. Tak zazwyczaj mnie traktował kiedy to przypadkowo spotkaliśmy kogoś z jego znajomych. Oj Ulka przecież Marek to całkowite przeciwieństwo Piotra - mówiła sama do siebie, mimo to miała wciąż wątpliwości, a z drugiej strony doskonale wiedziała co czuje do młodego Dobrzańskiego - no moja droga przecież wszystkie znaki na niebie mówią, że go kochasz tak samo jak on ciebie - te jej rozmyślania przerwało pojawienie się małej Beatki w pokoju z pytaniem.
- Ulcia gdzie jest Mareczek? Chciałam mu pokazać swoją pracę - mówiła piskliwym głosikiem dziewczynka.
- Musiał już jechać do domu - rzekła.
- A kiedy przyjedzie? - dopytywała Betti.
- Nie wiem skarbie. Trudno mi powiedzieć - odpowiedziała zgodnie z prawdą, bo po tej rozmowie nie wiedziała kiedy i czy w ogóle jeszcze przyjedzie.
- To może zadzwoń i zapytaj - zasugerowała jej siostra.
- Teraz zapewne prowadzi auto, ale obiecuję zadzwonić lecz już nie dzisiaj - próbowała jakoś wybrnąć z tej sytuacji. Chociaż sama miała wielką ochotę zadzwonić aby móc jakoś odkręcić to co się wydarzyło. Znowu została sama w pokoju, chwyciła za telefon i wybrała jeden z numerów oraz opcje pisania wiadomości.
"Jestem głupia"
Nie musiała za długo czekać na reakcję z drugiej strony.
- Ulka co ty za bzdury wypisujesz? - usłyszała w głos swojej przyjaciółki.
- A jak inaczej można nazwać to co zrobiłam kilkanaście minut temu?
- To znaczy co zrobiłaś?
- Dałam kosza Markowi... - chciała jeszcze coś powiedzieć lecz Beata z podniesionym głosem jej przerwała.
- Ty faktycznie jesteś głupia. Ten facet to chodzący ideał. Cały czas od kiedy tylko pracuję w tej firmie widzę jak Marek zamartwia się o ciebie. Wystarczy abyś zadzwoniła i powiedziała, że chcesz cokolwiek a on żuci wszystko i poleci, bo ty tak chcesz. Za wszelką cenę znaleźć tego kto cię potrącił. Od Sebastiana wiem, że kiedy trafiłaś do szpitala to siłą trzeba było go wypraszać. Codziennie tam jeździł i kiedy wiedział co z tobą przyjeżdżał do pracy, a po niej też najpierw wycieczka do szpitala i dopiero do domu. A jak myślisz dlaczego tak często jest teraz w Rysiowie? Właśnie dla ciebie - mówiła zdenerwowana przyjaciółka. Cieplak milczała nie wiedząc w tym momencie powiedzieć, więc ta postanowiła jeszcze coś dodać - proponuję ci abyś najlepiej jeszcze dziś zadzwoniła do niego.
- Nie wiem czy będzie chciał ze mną rozmawiać - rzekła Ula.
- Jakoś jestem o to spokojna - usłyszała w odpowiedzi.
- Zadzwonię, ale nie dzisiaj, zrobię to jutro.
- A czy możesz mi powiedzieć, oczywiście jeśli to nie jest tajemnicą. Co mu powiedziałaś?
- Że nie jest mi obojętny, ale boję się.
- Boisz? Niby to czego się tak boisz?
- Przecież każde z nas pochodzi z całkiem innego świata. On bogaty, właściciel firmy a ja co biedna, pochodząca z jakiejś dziury zwanej Rysiów. Co ja mogę mu zaoferować - próbowała tłumaczyć, a może raczej jeszcze przekonywać samą siebie co do słuszności podjętej decyzji.
- Oj Ulka, Ulka. Co ty jeszcze wymyślisz. Ten człowiek jak i jego rodzice na pewno nie patrzą na statut społeczny innych. A ty sama sobie wmawiasz jakieś kompletne bzdury - mówiła przyjaciółka.
- Chyba masz kochana rację. Jednak ja cały czas mam gdzieś tam z tyłu głowy to jak traktował mnie Piotr i obawiam się czy aby sytuacja się nie powtórzyła - próbowała jakoś tłumaczyć to swoje zachowanie Ula.
- Nie sądzę aby tam miało być. Ci dwaj to całkowite przeciwieństwa. Piotr to zwykły gnojek, nie mając za grosz poczucia godności. A Marek no cóż mogę powiedzieć to chodzące dobro w czystej postaci. I dodam tylko, że jeśli wiecznie będziesz się oglądać za siebie to nigdy nie znajdziesz odpowiednie faceta - tłumaczyła jej Beata jak małemu dziecku albo komuś kto nie potrafi zrozumieć jakiegoś działu z matematyki.
- Może i masz rację - westchnęła Cieplak.
- To więcej niż mam. Zadzwoń do niego najdalej jutro i poproś o rozmowę w celu wyjaśnienia wszystkiego. Jestem niemalże pewna iż jeśli wszystko wyjaśnisz powiesz o swoich obawach on to zrozumie. Ale na Boga nie skreślaj go tylko dlatego, że jest bardziej majętny od ciebie - mówiła kobieta z drugiej strony słuchawki. Ula obiecała zadzwonić. Obie panie zamieniły jeszcze kilka mało istotnych zdań i pożegnały się.
Przez całą drogę rozmyślał nad tym co usłyszał. Był poniekąd zły na nią, że nawet nie chciała dać im szansy lecz z drugiej strony po części rozumiał, że się bała. Chociaż w jego mniemaniu to nie miało sensu, bo czego tu można się bać. Przecież nie proponował jej od razu zawarcia związku małżeńskiego. Owszem ucieszyłaby go taka odpowiedź. Czuł potrzebę wygadania się, a najlepszą osobą do tego według niego był nie kto inny jak Sebastian Olszański. Zjechał na pobocze wyjął telefon z kieszeni i wybrał numer przyjaciela, upewniwszy się iż ten ma czas obrał kierunek mieszkania gdzie czekał na niego kadrowy.
- No co tam stary? Jak tata? - zaczął dopytywać Olszański przynosząc schłodzone piwo i stawiając jedną butelkę przed Dobrzańskim.
- Z tatą coraz lepiej. Jutro mają spróbować go wybudzać, ustylizowali jego stan, ale czeka go dłuższa rehabilitacja. Rozmawiałem już z mamą i myślimy czy nie byłoby dobrze aby ojciec wyjechał, gdzieś. Wiesz z dala od firmy i tych wszystkich zawirowań z tym związanych - mówił junior. Sebastian przyjrzał się przyjacielowi a jego mina mówiła, że coś jednak go trapi. Nie owijając w bawełnę postanowił zapytać.
- Jednak chyba coś jest nie tak. Powiesz o co chodzi czy mam się domyślać - Marek milczał dlatego ten kontynuował po tym jak upił łyk brunatnego trunku - oboje Febo siedzą, z Krzysztofem również jest w porządku, to o co chodzi? Czyżby może twoje myśli zaprzątała pewna brunetka o niebieskich oczach? - Dobrzański podniósł wzrok na przyjaciela i ten już wiedział, że zgadł - no mów co się stało.
- Pojechałem jak wiesz popołudniu do Rysiowa - Olszański twierdząco pokiwał głową i nie wchodząc w słowo kumplowi czekał aż ten będzie mówił dalej - ale nie miało to być takie samo popołudnie jak zawsze, kiedy to oboje siedzimy, rozmawiamy i popijamy kawę. Postanowiłem wyznać Uli co czuję. I tak też uczyniłem. Ale tylko chyba skutek tego wyznania był inny niż sobie wyobrażałem - opowiadał przyjacielowi.
- Nie martw się może jeszcze nie wszystko stracone. Daj jej trochę czasu. Pozwól aby się z tym przespała, przemyślała. Nie wiem co przeszła w swoim życiu, ale najwyraźniej przestraszyła się - mówił spokojnie Olszański, z czym w duchu zgadzał się Marek. I taki też miał zamiar.
- Masz rację przyjacielu, dam jej tyle czasu ile tylko będzie potrzebować. A zmieniając nieco temat, wyobraź sobie iż policja ma już całkowitą pewność co do tego Uli wypadku.
- Mianowicie czego są pewni? Wiedzą kto stoi za jej potrąceniem? - dopytywał aby samemu sobie odpowiedzieć - czekaj, czekaj nie mów, sam zgadnę. To sprawka jednego z Febo i obstawiam Paulinkę - Marek popatrzył na kumpla z szerokim uśmiechem na ustach.
- Masz rację bracie. To wszystko uknuła Paulina. Spotkała się z tym typem kilka razy w tym właśnie celu. Pokazała o kogo jej chodzi a ten miał już zrobić swoje. Jednak wciąż szukają tego typa. Nie znam jeszcze dokładnie motywu jej pomysłu. Dodałbym szalonego pomysłu.
- A ja chyba domyślam się co a raczej kto jest powodem takiego zachowania panny Febo - rzekł i spojrzał wymownie na Marka.
- No nie żartuj.
- Jestem bardzo poważny. Pamiętasz tę scysję jaką miała Ula z Pauliną? - junior nie do końca mógł sobie przypomnieć dlatego kadrowy kontynuował - bo było tego samego dnia co zwolniłeś Violkę, po tym jak wtargnęła do gabinetu podczas wizyty twojego ojca - Marek zmarszczył brwi próbując sobie przypomnieć tamten dzień.
- Tak, już pamiętam. Paulina wówczas kolejny raz zarzuciła Uli, że ta dostała tę posadę, bo podobno ze mną sypia. A jak się okazało to Violka tak nakręciła swoją niby przyjaciółkę. Zrobiła to dlatego, bo Ula nie zamierzała kolejny raz czegoś tam zrobić za tego lenia - Sebastian potwierdził kiwnięciem głowy i wstał z fotela by przynieść jeszcze po jednym piwie.
- A co z Aleksem, on się co czegokolwiek przyznaje? - dopytywał kiedy ponownie zasiadł na wprost kumpla.
- Niewiele w tym temacie mi wiadomo. Z całą pewnością za swoje czyny obarcza mnie samego. Adwokat mówił, iż jego działania były podobno podyktowane dobrem firmy - mówiąc ostatnie dwa słowa wykonał gest brania czegoś w cudzysłów.
- O to ciekawe, co miałoby znaczyć to całe dobro firmy. Chyba jedynie co miał w zamyśle to pozbyć sie całej twojej rodziny z firmy - mówił przyjaciel.
- No i to jest właśnie w jego mniemaniu dobro firmy przyjacielu. Według tego gościa my Dobrzańscy a szczególnie ja jesteśmy tym złem - mówił.
- I co dalej?
- Prokurator wspólnie z naszym adwokatem przygotowują teraz papiery do sądu. Pozostaje nam w tej chwili czekać na sprawę dotyczy się to Aleksa jak i Pauliny - odparł Marek. Chiał jeszcze coś powiedzieć, ale przerwał mu dźwięk przychodzącej wiadomości. Sięgnął po telefon spojrzał na wyświetlacz, gzie widniał komunikat o przyjściu wiadomości od nikogo innego jak Uli. Nacisnął na ikonę koperty, a tam krótka wiadomość, składająca się z dosłownie jednego słowa.
"Przepraszam"
Postanowił niezwłocznie odpisać.
"Nic się nie stało"
- Przepraszam, ale musiałem odpisać - wyjaśnił. Sebastian nawet nie pytał komu, ten błysk w oku sam mówił za siebie.
CDN...
W obliczu obopólnej, odwzajemnionej miłości status społeczny (nie statut) jest kompletnie bez znaczenia i o tym powinna pamiętać Ula. Nie można wszystkich majętnych mierzyć jedną miarką, bo Marek jest zupełnie inny niż Piotr. Nie rozumiem w ogóle, po co ona poruszała ten temat, bo uważam, że jeśli chciała mu odmówić i dać kosza, to mogła znaleźć bardziej racjonalne argumenty.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że śledztwo, przynajmniej w przypadku Pauliny posuwa się do przodu i już wiadomo, że to ona pośrednio była odpowiedzialna za wypadek Uli. Mam nadzieję, że i Alexowi zmięknie rura i zacznie w końcu mówić prawdę.
Pozdrawiam serdecznie i życzę udanego weekendu. :)
Ula powiedziała prawdę, bo tak została wychowana.
UsuńO rodzeństwie Febo już w kolejnej części.
Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w piątek wieczorem.
Julita
Nie dziwota, że Ula spanikowała. Ale jak Seba dobrze powiedział potrzebuje trochę czasu. Oboje się kochają i jakoś dojdą do porozumienia💓💓. Jak widać Ula nawet nie musiała sprawy przespać 🤣 teraz tylko czekać na rozprawę Febo i chyba wszystko powolutku będzie zmierzało do Happy Endu ❤️❤️Pozdrawiam cieplutko i czekam na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńTak jak pisałam wyżej dla Uli prawda jest najważniejsza. Nie widziała powodu aby kłamać, a jak widać Marek potrafi to uszanować.
UsuńZa tydzień prawdopodobnie będzie ostatnia część i wówczas wszystko się wyjaśni.
Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam w piątkowy wieczór.
Julita
Z jednej strony Ula ma rację, że się boi, ale czasy kiedy mezalians był powodem do jakichś nieporozumień i niechęci dawno minęły. Wszyscy to wiedzą więc Ula w końcu również zrozumie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam milutko.
Z tym mezalinsem nie do końca masz rację. Wciąż panuje przekonanie, w niektórych środowiskach, że bogaty z bogatym a cała reszta to nie odpowiedni ludzie.
UsuńDziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
Cieplutko pozdrawiam we wtorkowy ranek.
Julita