sobota, 14 maja 2022

ZMIANY część XIV

Posiedział u Sebastiana jeszcze trochę lecz wypity alkohol nie pozwalał na powrót własnym autem. 
- Seba po auto przyjadę jutro. Teraz wolę wezwać taksówkę - Olszański pokiwał głową, również jak Marek był przeciwnikiem jazdy po spożyciu jakiejkolwiek ilości alkoholu. 
- Równie dobrze możesz zostać u mnie na noc. Co będziesz jutro specjalnie zwlekać się z łóżka aby przed robotą przyjeżdżać po samochód - zaproponował mu przyjaciel. 
- Nie chcę sprawiać ci kłopotu.
- To żaden kłopot - odparł kadrowy a po chwili z rozbawieniem w głosie dodał - w ramach rewanżu zrobisz dla nas jutro pyszne śniadanko. Marek popatrzył na kumpla i w równie zabawny sposób mu odpowiedział. 
- Oczywiście mój najdroższy. 
- To co, po jeszcze jednym piwku? - zapytał Sebastian kiedy ustalili, że Marek zostaje. Uznając iż przyjaciel ma rację. Nawet nie musiał się martwić o to iż kolejnego dnia będzie w tym samym stroju. W swoim gabinecie miał zapasową koszulę oraz cały garnitur. Zawsze tak było, że miał drugi zestaw w szafie u siebie. 

Długo nie mogła zasnąć, wciąż myślami wracała do tej co się wydarzyło dzisiejszego popołudnia. Była zła sama na siebie o to jak postąpiła. Chciała zadzwonić i prosić aby przyjechał. A teraz obawiała się, że być może utraciła szansę na bycie szczęśliwą. Wysłała mu tylko jedną wiadomość niby odpisał zaraz, ale nie miała pojęcia czy zrobił to, bo tak wypada czy może z jakiegoś innego powodu. Kiedy już skończyła rozmawiać z przyjaciółką i wreszcie cały dom pogrążył się w kompletnej ciszy zaczęła analizować. I z każdą kolejną minutą utwierdzała się, że to zachowanie Marka nie wynikało ze zwyklej znajomości czy nawet przyjaźni. Wreszcie dostrzegła to jak on się wpatrywał w nią, był zawsze na jej niemalże kiwnięcie palcem. Nagle kiedy skończyła już analizować to zachowanie Marka poczuła jakąś dziwną pustkę. Coś czego nie czuła rozstając się z Piotrem. Zaczęła tęsknić za tym uśmiechem, dołeczkami w policzkach, za tymi pięknymi oczami w kolorze górskiego lodowca. Za tym głosem pełnym ciepła. Po prosu brakowało jej jego całego. 
- Czy to tak właśnie wygląda miłość, że człowiek tęskni za tą drugą osobą? - rozmyślała - to najwyraźniej z doktorkiem to nie była miłość tylko jakieś zauroczenie albo coś w tym rodzaju. Nigdy nie odbierałam jego braku jako tęsknoty. Powiedziałabym, że nawet cieszyłam się kiedy pojechał. 
Wreszcie sen wziął górę nad i zasnęła z postanowieniem wykonania telefonu. 

Siedział już dłuższą chwilę w kancelarii swojego adwokata. Tego dnia ustalali końcowe wnioski, które miały zostać przedstawione w sądzie. A które miały doprowadzić do udowodnienia Aleksowi działanie na niekorzyść firmy. Był mimo wszystko dość spokojny, wiedział jakie mocne mają dowody przeciwko jego wspólnikowi. Dowiedział się również o dacie rozprawy. 
- Dość szybko udało się ustalić termin pierwszej rozprawy - mówił adwokat - mianowicie już za trzy tygodnie od dzisiaj. 
- Faktycznie szybko. Myślałem, że trzeba będzie teraz czekać nie wiadomo ile - odparł młody Dobrzański - ciekawe ile będzie tych rozpraw? - zastanawiał się na głos. 
- Mamy tyle zgromadzonych materiałów dowodowych, że nie sądzę aby to miało się ciągnąć zbyt długo. Obstawiam iż cały proces zakończy się najpóźniej na trzeciej rozprawie, a może i wcześniej - usłyszał od mecenasa. 

Jedno połączenie, potem drugie, ale ten nie odbierał, a jej przez głowę przeszła tylko jedna myśl.
- Jednak się obraził. 
Usiadła zmartwiona przy kuchennym stole oczekując aż zagotuje się woda na kawę. 
- Ula woda się gotuje. Nie słyszysz? - nagle usłyszała głos ojca, który wyrwał ją z rozmyśleń. 
- Przepraszam zamyśliłam się - odparła z jakimś dziwnym smutkiem w głosie, który nie uszedł uwadze Józefowi. 
- Córcia czy coś się stało? Od wczoraj jesteś jakaś taka nie swoja - dopytywał. 
- Nie nic takiego.
- Przecież widzę. Powiedz, może wspólnie uda nam się rozwiązać ten problem - Ula tylko pokiwała głową przecząco - Ulcia nie ma sytuacji bez wyjścia - mówił próbując przekonać córkę do zwierzeń. Ewidentnie widział iż coś ją trapi. W końcu zebrała się w sobie i rzekła. 
- Jestem głupia tato - senior spojrzał na córkę dziwnym spojrzeniem, które wyrażało jednocześnie szok i niedowierzanie oraz nieme pytanie. Dlaczego tak sądzi - widzisz tato wczoraj podczas swoje wizyty Marek wyznał mi swoją miłość. A ja go odrzuciłam - mówiła pełna smutku. Józef przez moment milczał, tak jakby próbował zebrać myśli i w delikatny sposób powiedzieć co sądzi. 
- Nie jesteś głupia córcia. Po prostu może musisz mieć więcej czasu. 
- Myślę, że już go nie mam. W nocy długo rozmyślałam i wiem, że popełniłam błąd odrzucając tę miłość. Dzisiaj już kilka razy próbowałam się dodzwonić do Marka, ale ten nie odbiera. 
- Ula jest środek tygodnia, godziny wczesnego południa może nie jest w stanie teraz rozmawiać. Zapewne ma wiele pracy i dlatego nie odbiera. Nie sądzę aby się pogniewał, to rozsądny, mądry mężczyzna - mówił Cieplak. Widząc, że to chyba nie do końca przekonało najstarszą córkę - a może spróbuj zadzwonić do firmy i delikatnie dowiedzieć się czy jest w firmie. O możesz przecież skontaktować się z Beatą - zasugerował. 
- Dziękuję tatusiu - rzekła jakby pomysł z telefonem do firmy był jakimś genialnym pomysłem. Nie zastanawiając się chwyciła za aparat i wybrała numer swojej przyjaciółki po wymianie kilku zdań dowiedziała się, że Marek jest na jakimś spotkaniu a następnie miał jechać do szpitala. Faktycznie kompletnie zapomniała, że mieli wybudzać seniora Dobrzańskiego. Te wiadomości pozwoliły jej uspokoić skołatane serce. Przekazała te informacje ojcu.
- Widzisz córcia mówiłem. Musisz uzbroić się w cierpliwość, a on zapewne oddzwoni może popołudniu, a jak nie dziś to jutro. 
Cieplak się nie mylił, że ten nie zostawi tego tak. Jedynie co do terminu się pomylił. Skończyli rozmawiać, a Józef wstał od stołu i chciał tylko powiedzieć, że idzie do garażu, gdy usłyszeli dźwięk nadchodzącego połączenia. 
- To Marek - rzekła i już naciskała na zieloną słuchawkę. 
- Witaj Ula. Przepraszam, że nie odbierałem, ale byłem na spotkaniu z adwokatem oraz w szpitalu - tłumaczył. 
- Witaj. Dziękuję, że oddzwoniłeś. Chciałam cię przeprosić za wczoraj i poprosić abyś, oczywiście jeśli możesz, abyś przyjechał. 
- Dzisiaj nie wiem czy mi się uda. Mam trochę zaległej roboty w firmie. Ostatnio uzbierało mi się trochę zaległości i chciałem nadrobić je - wyjaśnił. 
- W porządku - padło z drugiej strony słuchawki. Zamienili jeszcze kilka zdań co tam w firmie i umówili się na następny dzień. Ucieszyło to Ulę, ale i samego Marka. Ulę, bo z tonu głosu Marka nie wyczuła złości. A Dobrzańskiego, bo widocznie ta przemyślała wszystko i może jednak jest szansa na bycie razem. Gdyby tylko wiedział jak bardzo jest bliski temu zapewne już by pędził w kierunku Rysiowa. Ale prawdą też jest to iż ostatnio wiele zaległości mu się nagromadziło i chciał chociaż część ich nadrobić jeszcze przed weekendem. 
Faktycznie tego dnia siedział dość długo, było kilka a może kilkanaście minut przed dwudziestą pierwszą kiedy to usłyszał delikatne pukanie a następnie ujrzał w drzwiach głowę ochroniarza Władka. 
- Panie Marku, pan jeszcze tu? 
- Jak widać panie Władku. Czasem tak bywa, ale już będę się zbierał - odparł prezes. 
- To ja już nie przeszkadzam panie prezesie - rzekł i pożegnał się, po czym udał na dalszy obchód. 
Marek do domu wrócił kompletnie zmęczony, ale i zadowolony udało się nadrobić większość z zaległości, znał termin rozprawy przeciwko Aleksowi. Lecz to wszystko tak naprawdę było niczym w porównaniu do tego, że ojca wybudzono ze śpiączki a jego stan stawał się coraz lepszy. Zgodnie z mamą uzgodnił iż kiedy skończą się te wszystkie przeprawy sądowe to oboje seniorzy wyjadą na kilkanaście dni gdzieś za granicę odpocząć. Dodatkowo Ula też dała mu powód do radości. Ucieszyło go, że ta chce z nim rozmawiać. Jedynie żałował iż nie pojechał dzisiaj, ale nie zawsze możemy robić to co byśmy chcieli. Czasami są takie rzeczy, które są ważniejsze. 

W pracy nie mógł wysiedzieć do piętnastej. Miał wrażenie, że czas dłuży się niemiłosiernie. Około godziny dwunastej do jego gabinetu zapukał przyjaciel. 
- Cześć, przyszedłem wyciągnąć cię na lunch i dodatkowo chciałem się poradzić - rzekł kadrowy kiedy tylko wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi.  
- Możemy pójść. Też mi się przyda odrobina przerwy - odpowiedział Marek i dodał - to gdzie idziemy? 
- Tu niedaleko otwarli nową knajpkę. Może zobaczymy co tam serwują dobrego? - prezes skinieniem głowy zgodził się na propozycję przyjaciela.  
- To za kwadrans przy windzie? - dopytał Olszański i kiedy dostał potwierdzenie poszedł do siebie aby zabrać od siebie z gabinetu swoje rzeczy.
- Beata ja wychodzę na lunch. Powinienem wrócić za jakąś godzinę. Ty też możesz sobie teraz zrobić przerwę i wyjść z firmy jeśli tego potrzebujesz - zwrócił się do swojej sekretarki tuż przed wyjściem z przyjacielem. 
- Dziękuję. Miałam właśnie prosić o możliwość wyjścia na kilkanaście minut z firmy.
- To uciekaj załatwiać te swoje sprawy. Powodzenia ci życzę - nie dopytywał, nie miał zwyczaju wtrącać się prywatne sprawy swoich pracowników. 

- O czym chciałeś pogadać? - dopytywał Marek przyjaciela kiedy siedzieli przy stoliku i raczyli się kawą. Olszański przez chwilę siedział milcząc i próbując zebrać się w sobie. 
- Mam pewien dylemat. Wiesz chciałem zaproponować Beacie aby wraz z dzieckiem przeprowadziła się do mnie. Ale sam nie wiem czy to dobry pomysł. To znaczy nie wiem jak ona może na to zareagować. 
- Powiem ci tak, jeśli ją kochasz to nie zwlekaj tylko zaproponuj - poradził mu przyjaciel. 
Obaj panowie wrócili do firmy na niedługo po Beacie.  Marek wszedł do sekretariatu, ale coś mu nie pasowało. 
- Beata wszystko w porządku? - postanowił zapytać, kiedy ta kolejny raz z jakąś wściekłością uderzała w klawiaturę. 
- Nic nie jest w porządku. Chciałam wynająć mieszkanie tu w pobliżu firmy. Ale facet okazał się oszustem - mówiła lecz Marek nie do końca rozumiał o co chodzi.
- Zapraszam do siebie - rzekł i wskazał ręką w stronę swojego gabinetu - tam na spokojnie mi powiesz o co chodzi i może uda nam się coś poradzić - Beata zrezygnowana wstała od biurka i ze spuszczoną głową powędrowała w skazanym kierunku. 
- Wpłaciłam zaliczkę na mieszkanie. Owszem nie oglądałam wcześniej tego mieszkania, a jedynie zdjęcia. Dzisiaj miałam właśnie je obejrzeć i jak się okazało to pod tym adresem mieszka zupełnie kto inny. A dodatkowo nigdy nie było ono wystawione na wynajem - mówiła. 
- Próbowałaś zadzwonić do tego człowieka? Może to tylko jakaś pomyłka?
- Tak. Ale odzywa się poczta głosowa. 
- Poczekaj chwilę - rzekł do kobiety i wyszedł z gabinetu kierując swoje kroki do kadrowego. 
- Chodź do mnie - rzekł od progu.
- Możesz mi powiedzieć co się stało?
- Sam zaraz się dowiesz. 
Po chwili Beata jeszcze raz opowiedziała całą historię.
- Posłuchaj kochanie, przecież możecie się przeprowadzić do mnie - Beata zrobiła wielkie oczy. 
- Ale...
- Nie ma żadnego "ale". To już postanowione. A tę sprawę trzeba zgłosić na policję - mówił Olszański. Cieszyło go, że jego ukochana wraz ze swoim dzieckiem zamieszkają razem z nim. Jednak z drugiej strony był wściekły na siebie, że tyle czasu zwlekał oraz na tego typa co wyłudził pieniądze od Beaty. 
Uzgodnili, że Beata wraz z córeczką wprowadzą się do Sebastiana w sobotę. A dzisiaj po pracy kiedy odbiorą małą z przedszkola wybiorą się na lody i o wszystkim powiedzą dziewczynce. Sebastian nie obawiał się reakcji tej małej, od samego początku go polubiła. A on nazywał ją małą księżniczką co bardzo się spodobało córeczce Beaty. Samą Beatę to również cieszyło. 
Marek obiecał pomoc podczas przewożenia rzeczy i pogratulował im obojgu. Cieszył się szczęściem tej dwójki i życzył im jak najlepiej. 
Sam Olszański już planował kolejne kroki, ale najpierw chciał doprowadzić do przeprowadzki. 
CDN...

6 komentarzy:

  1. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Niepowodzenie Beaty z wynajęcie mieszkania ekspresowo załatwiło przeprowadzkę do Seby. W takiej sytuacji to nie miała czasu na zastanawianie się czy wypada czy nie za szybko. Raz dwa i pakujemy się. A ta przeprowadzka to też może pomóc Uli i Markowi się do Siebie zbliżyć. Bo skoro Marek zaoferował pomoc przy przeprowadzce to przecież Ula tym bardziej pomoże przyjaciółce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula wciąż jest jeszcze obolała po wypadku i nie może jeszcze wielu rzeczy wykonywać. A zwłaszcza tych wysiłkowych.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w sobotni wieczór.
      Julita

      Usuń
  2. Sebastian to ma szczęście, a Beata szczęście w nieszczęściu. Jego marzenie o wspólnym zamieszkaniu z ukochaną wkrótce się spełni, a ukochana nie będzie bezdomna. Sądziłam, że w tej części dojdzie do rozmowy Marka z Ulą, ale jednak trzeba uzbroić się w cierpliwość. Pozytywne jest jednak to, że Ula zrozumiała, że popełniła wielki błąd. Zrozumiała też, że Marek bez wątpienia ją kocha, a i ona czuje podobnie. Należy się więc spodziewać, że to spotkanie będzie bardzo pozytywne. Pełnia szczęścia nastąpi, jak skażą Febo a Krzysztof Dobrzański stanie na nogi i wyjdzie o własnych siłach ze szpitala. Na to właśnie czekam.
    Dziękuję za dzisiaj i niecierpliwie wyglądam następnego rozdziału.
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula po prostu potrzebowała nieco więcej czasu aby zrozumieć. Możesz być spokojna każdy dostanie to na co zapracował.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w niedzielne popołudnie.
      Julita

      Usuń
  3. Jak ten czas szybko leci. Nawet nie zauwazyłam kiedy zaczęło coś iskrzyć pomiędzy Sebą a Beatą, a tu chcą razem zamieszkać. Wszystko wskazuje, że jemu łatwiej pójdzie niż Markowi. Bądź co bądź idzie w stronę dwóch ślubów.
    Pozdrawiam milutko .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Między tą drugą parą zaczęło coś się dziać niemalże od samego początku pracy Beaty. Beata w przeciwieństwie do Uli nie boi się zaryzykować. Cieplak potrzebuje nieco więcej czasu na podjęcie nie których decyzji.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w niedzielny wieczór.
      Julita

      Usuń