sobota, 21 maja 2022

ZMIANY część XV

 Przez wydarzenia z ostatnich godzin czas bardzo szybko mu minął i nim się spostrzegł była piętnasta. A to oznaczało koniec pracy. Plan miał bardzo prosty najpierw wizyta w szpitalu a następnie już bez żadnych przeszkód podróż do Rysiowa. Najbardziej cieszyło go to drugie spotkanie, nie żeby miał coś przeciwko odwiedzinom u swoich rodziców. Lecz nie cierpiał zapachu szpitala. Spakował wszystko do teczki, uprzątnął na biurku, wyłączył komputer i już żegnał się ze swoją sekretarką. 
- Na dzisiaj koniec pracy. Jeśli chcesz to też możesz już dzisiaj wyjść wcześniej - zwrócił się do kobiety.
- Dziękuję ci Marku, ale zostanę do szesnastej. Umówiłam się z Sebastianem, że oboje pójdziemy po małą. A on ma coś jeszcze do zrobienia i raczej do szesnastej nie skończy - odpowiedziała.
- W takim razie ja się już pożegnam i życzę wam udanego popołudnia - odparł a za chwilę później już stał przy drzwiach windy oczekując na jej przyjazd. 

- Witajcie kochani - odezwał się ściszonym głosem wchodząc do sali, gdzie leżał Krzysztof Dobrzański. A przy łóżku męża siedziała Helena. 
- Dzień dobry synku - usłyszał w odpowiedzi. Wszedł dalej podszedł do matki i pocałunkiem w policzek przywitał z rodzicielką, natomiast z ojcem za pomocą uścisku dłoni. Posiedział z nimi około trzech kwadransów. Opowiedział co działo się w firmie, ale w takiej formie aby senior nie musiał się denerwować. Na pytania o rodzeństwo Marek nie bardzo wiedział co powiedzieć, ale senior nie ustępował. 
- Obecne oboje są w areszcie do czasu swoich rozpraw. Paulinę czekają dwie, a Aleksa tylko jedna - widać było iż nie do końca ucieszyła ta wiadomość seniora co zauważył junior. 
- Tato nie martw się, wszystko będzie dobrze - próbował uspokoić ojca. 
- Synu nie da się być spokojnym w takich sytuacjach. W końcu wychowywaliśmy ich, a raczej próbowaliśmy wychować na porządnych, uczciwych ludzi, zapewnić dach nad głową, daliśmy tyle miłości ile tylko mogliśmy. A co dostaliśmy w zamian? - mówił pełen goryczy w głosie Krzysztof.  Doskonale rozumiał to rozczarowanie ze strony ojca wobec obojga Febo. Jednak nie mógł pozwolić aby senior wciąż się tak zadręczał a przynajmniej teraz. Wpadł na pewien pomysł. 
- Dwa dni temu byłem u Uli i prosiła abym was pozdrowił, a tobie tato życzył w jej imieniu szybkiego powrotu do zdrowia - zaczął. 
- Podziękuj jej - odpowiedział mu ojciec, a Helena dodała.
- A co u niej?
- Powoli wraca do zdrowia. Myślę, że na przyszły miesiąc będzie chciała już wrócić do pracy. Ale to nie wszystko - zakończył dość tajemniczo. 
- Nie? - rzekli wspólnie.
- Kiedy byłem u niej wyznałem jej swoje uczucia - mówił.
- Ale chyba nie do końca wszystko poszło po twojej myśli? - usłyszał zatroskany głos matki. 
- No nie. Tylko ją chyba wystraszyłem tym wyznaniem. Tak bynajmniej myślałem aż do wczoraj. Rozmawiałem z nią wczoraj i umówiliśmy się na dzisiaj. 
- To co tu jeszcze robisz? Jedź do niej - usłyszał od seniora. A co za tym uznał to za zachętę aby się nie poddawać. 
- O czym tak rozmyślasz synku? - zapytała matka kiedy ten siedział bez słowa. 
- Nad tym co wówczas mi powiedziała - widząc pytające miny obojga rodziców kontynuował - że nie wie czy to dobry pomysł, w końcu my jesteśmy bogaci a oni mniej zamężni. 
- Musisz dać Uli czas. Jeśli też darzy cię tym samym uczuciem co ty ją to na pewno zmieni zdanie. Nie możesz naciskać - usłyszał radę ze strony rodzicielki a ojciec tylko kiwaniem głowy potwierdzał słowa żony. 
Pożegnał  się z rodzicami i skierował swoje kroki do wyjścia ze szpitala aby móc jechać do Rysiowa. Wsiadł do auta i już nie zatrzymywany przez nikogo ruszył w wyznaczonym kierunku. Z jednej strony cieszył się z tego spotkania, nie widzieli się już dwa dni, a on miał wrażenie jakby to było nie wiadomo jak dawno. A z drugiej miał obawy co może usłyszeć, jak będzie wyglądało to spotkanie. Lecz mając w pamięci rady rodziców postanowił z nich skorzystać i nie będzie naciskać, da jej tyle czasu ile tylko będzie tego potrzebowała. Zrobi wszystko aby uwierzyła w jego miłość. Niespełna po godzinie parkował swojego Leksusa pod bramą domu z numerem osiem. Wyjął bukiecik niezapominajek w szklanym wazoniku z równie niebieską wstążką.


Kiedy jechał postanowił zatrzymać się  przy jednej z kwiaciarni i kupić jakiś bukiet. Pierwsza myśl to róże,  ale uznał to za przereklamowane, jeśli można tak to nazwać. Wszedł do środka, rozejrzał się po pomieszczeniu, jego oczom ukazał się bukiet kwiatów przypominające kolorem, kolor jej oczu nie zastanawiał się ani chwili dłużej.
- Poproszę ten bukiecik niezapominajek w wazoniku - poprosił, zapłacił i ruszył dalej. 

Był już przy drzwiach kiedy jego serce coraz bardziej waliło jak oszalałe. Skłamałby gdyby powiedział, że się nie boi. Bo bał się chyba nawet bardziej niż przed wynikami z matury. W końcu tak naprawdę to nie wiedział co może usłyszeć. 
- No cóż raz kozie śmierć - pomyślał i już miał zapukać, ale drzwi jakby same  się otworzyły na jego widok. 
- Ula, tato Marek przyjechał - wołała radośnie mała Cieplaczka. 
- Jak już coś to pan Marek Beatko - strofował dziewczynkę Józef. 
- Dzień dobry panie Józefie - przywitał się ze starszym mężczyzną i dodał - nic nie szkodzi, Marek jest w porządku. 
- Jakie piękne, to dla mnie? - weszła mu w słowo młodsza siostra Uli.
- Nie to  dla Uli. Ale dla ciebie też coś mam - rzekł i z teczki wyciągnął niewielkiego pluszowego misia. 



- Jaki śliczny. Dziękuję - krzyknęła uradowana Beatka, wycisnęła na jego pliczkach buziaki i tyle było ją widać.
- Ula u siebie - usłyszał od seniora Cieplaka. 
Leżała na swoim tapczaniku odwrócona twarzą do okna. Po południu położyła się na kilka minut, miała tylko poleżeć, ale ból głowy, który towarzyszył jej tego dnia sprawił, że zasnęła. 
Przysiadł na stojącym przy stoliczku krześle i przez moment przyglądał się jej. A raczej jej plecom oraz tym długim włosom. Nie miał sumienia jej budzić, chciał wstać i pójść do kuchni. Tam poczekałby jak wstanie jednocześnie rozmawiając z Józefem. Jednak nie musiał czekać, bo ta jakby przeczuwając, że nie jest już sama we własnym pokoju przebudziła się, odwróciła a jej oczom ukazał się uśmiechnięty Marek i bukiet niezapominajek na stoliczku. 
- O Marek. Jesteś już - mówiła jeszcze nie do końca obudzona. 
- Przyjechałem kilka minut temu. 
- Czyli długo nie czekałeś - stwierdziła, ale grymas na jej twarzy mówił, że coś jest nie tak.
- Ula wszystko w porządku? - zaniepokoił się Dobrzański. 
- No nie do końca. Cały dzień dzisiaj boli mnie głowa. Tak mi się dzieje od czasu tego wypadku - wyjaśniła.
- To może przełożymy tę rozmowę? - zasugerował . 
- Nie. Wezmę tabletkę i zaraz na pewno mi przejdzie - odparła. 
- W porządku. Ja po prostu martwię się o ciebie - stwierdził Marek. 
- Marek nie musisz się tak o mnie martwić. W środę mam wizytę u lekarza to mu o tym powiem. A teraz proszę poczekaj chwilkę. Pójdę wziąć tabletkę i zrobić coś do picia. Zrobię kawy, napijesz się?  - Marek skinął głową na potwierdzenie chęci napicia się kawy. Całej reszty nie skomentował, wiedział, że jeśli Ula się uprze to nic ma siły aby ją od tego odwieść. Został sam i znowu ten lęk, ale tym razem nie o to co może powiedzieć lecz o jej zdrowie. Zastanawiał się od kiedy dokładnie miewa te bóle. Po kilku minutach drzwi ponownie się otworzyły i ujrzał w nich Ulę niosącą drewnianą tacę z dwiema filiżankami aromatycznie pachnącej kawy oraz świeżo upieczonym ciastem. Młody Dobrzański podniósł się i odebrał całość z jej rąk ustawiając wszystko na okrągłym stoliczku. 
- Dziękuję za te piękne kwiaty. Zawsze mi się podobały niezapominajki - usłyszał i poczuł lekkie niczym dotyk skrzydeł motyla muśnięcie w policzek. 
- Bardzo mi miło, że ci się podoba - odparł z uśmiechem na ustach. 
Przez jakiś czas siedzieli w kompletnej ciszy, którą przerywało jedynie tykanie wiszącego zegara. W końcu pierwszy odezwał się Marek. 
- Ula przez te dwa dni miałem wiele czasu do przemyśleń. I mimo szczerych chęci nie mogę się z tobą zgodzić, że status społeczny jest powodem abyśmy nie mogli być razem. Wiem, że mogłem wprawić cię tym wyznaniem w zakłopotanie albo nawet wystraszyć. Ale proszę uwierz mi, że nie tego chciałem. Ja naprawdę bardzo cię kocham lecz jeśli potrzebujesz więcej czasu to nie widzę problemu i dam go tyle ile będziesz potrzebować. Zrobię wszystko abyś z czasem uwierzyła w moje szczere intencje. Mogę obiecać, że nigdy cię nie skrzywdzę ani nie sprawię abyś mogła odczuć, że jesteś... - próbował znaleźć odpowiednie słowo, aby dodatkowo jej nie urazić. 
- Gorsza - weszła mu w słowo, on tylko skinął głową. 
- Jesteś piękną, ciepłą, mądrą, wspaniałą osobą, która ma serce na dłoni - zaczął wyliczać jej zalety, bo wad nie umiał się dopatrzeć. Chociaż jak każdy i ona zapewne jakieś miała lecz w ocenie Marka była nieskazitelna. 
- Marek to nie tak, że ja nic do ciebie nie czuję. Bo tak nie jest. Uwielbiam spędzać czas razem z tobą. Uwielbiam te twoje dołeczki w policzkach kiedy tylko się uśmiechasz. Tęsknię kiedy tylko wyjedziesz, z utęsknieniem czekam do następnego dnia. Jednak po tym co przeszłam do tej pory w swoim życiu najzwyczajniej w świecie boję się - wyjaśniła swoje poprzednie zachowanie - jedynie o co mogę cię prosić to o wyrozumiałość i czas. 
- Ula dam ci tyle czasu ile tylko będziesz potrzebowała. Ty tylko pozwól mi być a ja zrobię wszystko abyś zmieniła zdanie, że te nasze światy wcale się od siebie nie różnią - mówił. 
- Skoro wyjaśniliśmy sobie to co najważniejsze to powiedz co u twojego taty, bo co w firmie to wiem - zmieniła temat uznając iż już teraz może być tylko lepiej i z całą pewnością się nie myliła. 
- Na początek przekazuje pozdrowienia od obojga moich rodziców. Tato czuje się coraz lepiej i gdyby tylko miał taką możliwość to już by wyszedł z tego szpitala. Wraz z mamą uzgodniłem, że jak tylko skończy się ten kocioł z Febo to oboje gdzieś wyjadą - mówił cały czas ciesząc się w środku z tego jak przebiegła ta rozmowa. Czuł się tak jakby zdjęto mu z pleców kilkutonowy głaz. Miał wrażenie, że od teraz wszystko będzie się już układać po jego myśli. Opowiedział jej również o tym co się dzisiaj wydarzyło w firmie. Nie pominął również historii jej przyjaciółki i o propozycji jaką dostała od Sebastiana. Przesiedział u niej tego dnia znacznie dłużej niż dotychczas. Kiedy nadeszła pora pożegnać się i wrócić do siebie było mu jakoś trudno się rozstać. Obiecał przyjechać następnego dnia po pracy, a kiedy tylko wróci do domu zaraz do niej zadzwoni. 
CDN...

6 komentarzy:

  1. Kamień z serca, Ula kocha Marka i tylko sama musi się z tym oswoić. Bardziej martwi mnie ten ból głowy. To może wróżyć kolejne problemy i oddalić Ich sielankę. No cóż ale muszę uzbroić się w cierpliwość i poczekać tydzień. Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego weekendu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie nic złego się nie wydarzy.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam późnym wieczorem.
      Julita

      Usuń
  2. Ta rozmowa była jednak potrzebna i wiele wyjaśniła, zwłaszcza Uli. Marek mimo posiadanych zasobów finansowych jest skromnym człowiekiem i nie obnosi się z bogactwem. Pod tym względem zarówno on, jak i Ula pasują do siebie. Myślę, że Ula nie potrzebuje aż tak wiele czasu, żeby uświadomić sobie miłość do Marka, bo przecież ona już go kocha. Krzysztof wraca do zdrowia, ale też przeżywa gorycz porażki w związku z rodzeństwem Febo. Nic dziwnego. Trudno uwierzyć, że on, człowiek do bólu uczciwy i szczery, wychował na własnej piersi dwie podłe żmije. Z czasem pogodzi się z tym a zwłaszcza wówczas, gdy ta dwójka zostanie skazana i dostanie to, na co sobie zapracowała w pocie czoła.
    Bardzo pozytywna część. Serdecznie pozdrawiam. )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula już zdała sobie sprawę co do uczuć wobec Marka. Febo sprawili wielki zawód swoim przybranym rodzicom. Każdy dostanie to na co zasłużył.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w niedzielny wieczór.
      Julita

      Usuń
  3. Teraz już powinno być tylko lepiej. Ula zaczyna rozumieć, że miłość najważniejsza, a nie majątek. Ja bym jeszcze na miejscu seniorów z nią porozmawiała i wytłumaczyła, że dla nich liczy się tylko szczęście syna, a nie pieniądze drugiej osoby.
    Pozdrawiam milutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula o tym wie, ale jeszcze chwilami żyje przeszłością. A jak wiadomo to nie jest dobre.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam we wtorkowy wieczór.
      Julita

      Usuń