niedziela, 24 kwietnia 2022

ZMIANY część XI

 Marek każdą wolną chwilę niemalże spędzał w Rysiowie. Bywały takie dni, że zaraz po pracy jechał do Cieplaków. Uwielbiał spędzać z tą rodziną czas, a szczególnie z Ulą. Dla niego samego nie było to nic dziwnego zwłaszcza, że już jakiś czas temu uświadomił sobie co czuje do tej niesamowicie pięknej, niebieskookiej kobiety z włosami koloru ciemnego orzecha. To olśnienie jak sam mawiał dopadło go, jednego wieczoru kiedy siedział sam w swoim domu. 
- Tak to cicho i pusto - rozmyślał pewnego wieczoru po powrocie do domu od swoich rodziców - od czasu kiedy rozstałem się z Febo coraz bardziej zaczyna mi doskwierać samotność - chwycił za butelkę z piwem i upił kolejny łyk. Chciał z kimś pogadać, ostatnie dni dawały mu niesamowicie w kość. Coraz więcej faktów na temat działań rodzeństwa zaczynały odbijać się na jego psychice. Chwycił za leżący na stoliku telefon, wybrał numer do przyjaciela. Lecz nie takiej odpowiedzi się spodziewał, ale mimo wszystko ucieszyła go ta wiadomość.
- Cześć Seba masz czas, może wpadłbyś do mnie wypilibyśmy po piwku, pogadali i może obejrzeli jakiś meczyk? - pytał Dobrzański.
- Yyy...przepraszam cię stary, ale dzisiaj nie mogę jestem zajęty. Umówiłem się z Beatą - odpowiedział mu przyjaciel.  
- W takim razie nie przeszkadzam. Miłego wieczoru - pożegnał się i rozłączył. 
- Seba chyba faktycznie zakochał się, a ja chyba pozostanę starym, zgorzkniałym kawalerem - zaczął się nad sobą w jakimś sensie użalać. I nagle jak grom z jasnego nieba przyszło olśnienie - chłopie weź ty się palni w ten głupi, pusty łeb - zaczął wyzywać sam siebie - przecież miałeś spróbować z Ulą. Muszę z nią porozmawiać - kiedy tak zaczął rozmyślać o pannie Cieplak w jego wnętrzu rozlało się jakieś niespotykane dotychczas ciepło. Nawet na początku związku z Pauliną takiego czegoś nie czuł. Lecz mimo tego, że widział już, że zakochał się w swojej asystentce to przez kolejny tydzień nie potrafił zebrać się w sobie aby jej to wyznać. 

- Marek coś ty taki jakiś nieswój? - dopytywała jednego razu Beata, po tym jak prezes przyszedł do pracy, ale wydawał się jakby nieobecny. 
- O cześć - odparł kiedy w końcu dotarło do niego, że Beata coś mówi - o co pytałaś? 
- Pytałam czy wszystko w porządku - odpowiedziała.
- I tak i nie - odparł jakoś tak zagadkowo.
- Wiesz co powiedz ty tej Ulce co do niej czujesz, bo inaczej się wykończysz - Marek zrobił oczy wielkości pięciozłotówki.
- A ty skąd wiesz? 
- Wiesz nie trzeba być alfą ani omegą aby zobaczyć, że jesteś zakochany. A w kim, to również nie jest dla mnie żadną zagadką - widząc pytający wyraz twarzy swojego szefa pospieszyła z dalszą częścią wyjaśnień - w Rysiowie jesteś niemalże codziennie i to pod jednym i tym samym adresem. Ula to świetna dziewczyna. Ale w ostatnim czasie coś nie ma biedna szczęścia do facetów. Zawsze byłam pod wielkim wrażeniem tego jak potrafiła mimo tak wielkiej tragedii jaką była śmierć pani Magdy pokonać wszystkie trudności. Matura, studia, opieka nad rodzeństwem w tym noworodkiem, a ona zawsze dawała radę. I kiedy już myślała, że zaczyna wychodzić na prostą. Skończyła studia, znalazła pracę oraz poznała chłopaka to przyszedł kolejny cios. I to z jego strony - mówiła. 
- Tak słyszałem o nim, a nawet miałem przyjemność go poznać - wszedł jej w słowo. 
- Właśnie. Ona zakochana w nim, a on okazał się zwykłym naciągaczem. Z opowiadań Uli wiem, że nawet pan Cieplak za nim nie przepadał. I szczerze mówiąc wcale mnie to nie dziwi. Sama miałam tę niewątpliwą przyjemność przebywać kilka razy w jego obecności. A wiesz co było najdziwniejsze w tym ich związku? - zapytała spoglądając na Dobrzańskiego i kiedy widziała pytanie malujące się na jego twarzy odpowiedziała -  to zawsze ona za wszystko płaciła - Marek spojrzał na Beatę z niedowierzaniem. Nie mieściło mu się to w głowie aby to kobieta płaciła za cokolwiek. 
- A może ona go nadal kocha? 
- No co ty. Po tym jak odeszła z poprzedniej pracy rozstali się. A raczej to on ją zostawił i dzięki temu Ulka przejrzała na oczy. Zrozumiała, że to nie jest facet dla niej - tym co usłyszał od sekretarki postanowił, że porozmawia z Ulą i wyzna jej co czuje. 

Jednak tego dnia nie było mu dane pojechać do Rysiowa. Na jakieś półtorej godziny przed końcem pracy w firmie pojawiła się Paulina. 
- Czy możesz mi powiedzieć co to wszystko ma znaczyć? - zaczęła wrzeszczeć jeszcze zanim weszła do jego gabinetu. 
- A ty możesz przestać po pierwsze wydzierać się jak przekupa na jarmarku. Po drugie może wyjaśnisz mi o co ci chodzi?  - mówił spokojnym tonem. Tonem, którego ta wręcz nienawidziła. Dla niej było to oznaką lekceważenia jej.
- Z jakiej racji mnie i Aleksa wzywają do prokuratury? 
- Nie wiesz? A ja myślałem, że jesteś inteligentną kobietą. Przykro mi moja droga, ale  postępując zgodnie z zaleceniami naszego adwokata oraz prokuratora nic nie mogę ci powiedzieć. Jedź pod wskazany adres a sama się dowiesz w czym rzecz - odparł junior Dobrzański - i jeszcze jedna moja dobra rada przestań wydzwaniać do moich rodziców.
- Tak, a kto mi zabroni? Może ty? - mówiła kpiącym tonem. 
- Osobiście załatwię nakaz mówiący o zakazie kontaktowania się z nimi oraz abyś trzymała się od moich rodziców z dala - usłyszała. 
- To również poniekąd moi rodzice - na te słowa Marek wybuchnął tylko szyderczym śmiechem - czy ja powiedziałam coś zabawnego? 
- Nie no nic takiego poza nazwaniem moich rodziców swoimi - rzekł i dodał - skończyłem już rozmowę z tobą - ubrał marynarkę, wziął teczkę leżącą na biurku i wyminąwszy pannę Febo opuścił swoje biuro - Beata ja na dzisiaj kończę pozamykaj proszę wszystko i też możesz już iść do domu - zwrócił się do sekretarki. 
- A ta pani? - wskazała na Febo wciąż stojącą w jego gabinecie.
- Ta pani również wychodzi - po tych słowach ta wyszła i niby, że udając się w stronę pracowni Pshemko znikła im z oczu. Marek pożegnał się z Beatą i już opuszczał firmę. Kiedy tylko wsiadł do windy Febo ponownie pojawiła się w sekretariacie swojego byłego chłopaka. 
- Posłuchaj zadam ci tylko jedno pytanie - wysyczała przez zęby. Beata długo nie myśląc rzekła.
- Posłuchaj nie mam ci nic do powiedzenia - Paulina przez moment stała jak słup soli, ale po chwili kiedy dotarło do niej co powiedziała Beata rzekła podniesionym głosem.
- Ty chyba nie wiesz z kim rozmawiasz - sekretarka Dobrzańskiego miała jej już odpowiedzieć, ale ktoś ją uprzedził.
- Beata może nie wie, ale ja tak. I powiem tylko raz opuść tę firmę zanim wezwę ochronę i wyprowadzą cię siłą. Od Marka i pana Krzysztofa wiem, że nie jesteś tu mile widziana. A ta w ogóle to Marek wie, że tu jesteś? Co myślisz, że znalazłaś kolejną tak głupią jak Violka?  - Febo nie zamierzała rozmawiać z Olszańskim, doskonale wiedziała, że ten z całą pewnością zaraz doniesie Dobrzańskiemu. I nie myliła się lecz za nim ten zadzwonił usłyszał od Beaty.
- Witaj kochanie. Nie dzwoń do Marka on wie, że ta pani tu była - Febo o mało co a połknęłaby własny język. Nawet nie wiedziała, że Violetta rozstała się z Olszańskim. 

- Możesz mi powiedzieć dlaczego nie jesteś już z Olszańskim? - mówiła poirytowana Febo do słuchawki. Wiedziała, że Marek ją zwolnił. Jednak myślała, że ta głupia blondynka jest nadal z kadrowym i dzięki temu coś uda się dowiedzieć. 
- Próbowałam ci Paulinko powiedzieć, ale nie miałaś dla mnie czasu - tłumaczyła się Kubasińska. 
Stała tak na chodniku przed firmą i rozmawiała z Violettą kiedy doszło do niej dwóch funkcjonariuszy. 
- Pani Paulina Febo? - usłyszała, ale nie zareagowała. Bo i po co przecież ona jest kimś a ci dwaj nikim, tak zawsze traktowała wszystkich panna Febo, jej brat również. 
- Kolega zadał pani pytanie - usłyszała ponownie.
- A pański kolega nie widzi, że rozmawiam - odpowiedziała pogardliwym tonem. To już jak dla mundurowych było za wiele. Jeden wyjął telefon z jej dłoni i rozłączył połączenie. Na co ta wpadła w ściekłość i zaatakowała policjanta. Dowodem w tej sytuacji były ślady na twarzy mężczyzny w postaci zadrapań pazurami. Drugi niewiele myśląc obezwładnił Paulinę, skuwając ją i tak doprowadzili do radiowozu. Chociaż i to nie było takie proste. Tak krzyczała, odgrażając się. Obaj policjanci przez całą drogę byli skazani na wysłuchiwanie epitetów pod swoim adresem oraz gróźb w postaci utraty zatrudnienia. Lecz ci ze stoickim spokojem dojechali na komisariat i doprowadzili rozjuszoną Paulinę do aresztu, gdzie miała oczekiwać na przesłuchanie. 
Całej tej sytuacji przyglądał się ochroniarz pan Władek oraz kilka innych pracowników firmy w tym największe plotkary. 
Marek również dowiedział się o tym całym zajściu i mimo iż jechał do Uli zmienił plany. Zawrócił na najbliższym skrzyżowaniu udając do rodziców. Doskonale wiedział, że taka wiadomość może nie wpłynąć dobrze na żadnego  z nich. 
Dojeżdżał do domu rodziców kiedy ujrzał karetkę pogotowia.
- Chyba jakiś siódmy zmysł mnie pokierował - pomyślał. Przyspieszył i z piskiem opon zahamował przed posesją. Wysiadł z auta i niemalże biegiem ruszył w kierunku karetki.
- Co się tu stało? Mamo co z tatą? - dopytywał roztrzęsioną matkę, ale ta nie umiała wydobyć z siebie głosu - panie doktorze co z moim tatą? - zwrócił się do medyka.
- Prawdopodobnie zawał. Pański ojciec musi pilnie zostać przetransportowany do szpitala. Jedziemy na Kruczkowskiego - usłyszał junior.
- Dziękuję. My razem z mamą tam zaraz będziemy. Mamo wsiadaj do auta pojedziemy za karetką - zwrócił się do rodzicielki, ta bez żadnego sprzeciwy wykonała prośbę syna. I tak jechali w kierunku szpitala podanego przez lekarza. Marek mimo strachu o ojca i panującemu przy tym zdenerwowaniu starał się jechać spokojnie, zgodnie z przepisami. Był wściekły na oboje Febo, to ich wina, że Krzysztof trafił do szpitala w stanie zagrażającym jego życiu. Kiedy tylko dojechali na miejsce i dowiedziawszy się gdzie jest senior Dobrzański wyjął telefon i napisał krótkiego SMS do Uli, że nie przyjedzie, podając powód. Zadzwonił również do Seby aby ten do końca tygodnia zastąpił go w firmie i w razie potrzeby pomógł Beacie. Przyjaciel nie dopytując o nic zgodził się, obiecując, że zajmie się wszystkim. A Marek niech myśli jedynie o ojcu. Otrzymał kilka słów otuchy od Olszańskiego, a i Ula dodała mu słów wsparcia. Ta myśl, że ma wokół  siebie osoby, na które może zawsze liczyć cieszyła go. Ale teraz najważniejsze aby Krzysztof wyszedł z tego. Siedzieli już dobrą godzinę nim wyszedł do nich jakiś lekarz. W końcu ujrzeli mężczyznę w białym kitlu i im był bliżej tym bardziej Marek rozpoznawał kto to. 
- O cholera - pomyślał w duchu. 
- Co z moim mężem panie doktorze? - dopytywała Helena. 
- Pani mąż przeszedł rozległy zawał. Na obecną chwilę jest nieprzytomny, ale udało nam się ustabilizować jego stan - tłumaczył. Lecz i on rozpoznał Marka. 
- Czy możemy porozmawiać z ordynatorem? - zapytał junior. 
- Nie widzę takiej potrzeby - odpowiedział Sosnowski. 
- Synku po co mamy niepokoić samego ordynatora? 
- Potem ci wszystko wytłumaczę mamo - Helena nie dopytywała o nic więcej. 
Sosnowski jeszcze próbował odwieść Marka od pomysłu widzenia z ordynatorem, ale ten jak widać nie zamierzał odpuścić. Kiedy w końcu powiedział w jakim gabinecie urzęduje Marek wraz z matką udał się w tamtym kierunku. 
- Synku to ty idź do tego lekarza, a ja pójdę do taty - Marek skinął głową na zgodę i każde z nich poszło  w swoim kierunku. 
I jak to mówią zasobny portfel czyni cuda tak i tym razem się sprawdziło. Obiecany przelew na kwotę dziesięciu tysięcy złotych zrobiło swoje i Piotr Sosnowski został odsunięty a jego miejsce zajął inny bardziej doświadczony lekarz. 
- To jest niedorzeczne - krzyczał w gabinecie ordynatora. 
- Panie doktorze, to jest prywatny szpital i pacjent bądź też jego rodzina mają prawo do wyboru lekarza prowadzącego - mówił spokojnym głosem starszy mężczyzna. 
- Ciekawe ile panu zaproponował ten cały Dobrzański? Ja tego tak nie zostawię. Zgłoszę to do izby lekarskiej - wygrażał Sosnowski. Jednak nie robiło to na tym drugim żadnego wrażenia - ten palant już mi zabrał dziewczynę teraz pacjenta. 
- Nie interesują mnie pana sprawy prywatne. A to czy pacjent chce być leczony przez tego czy innego lekarza jest jego wyborem. I mi nic do tego. Skończyłem z panem rozmawiać. Za kilka mam planową operację i muszę się przygotować. 

- Synku o co chodziło z tym ordynatorem? I dlaczego zmieniono tacie lekarza prowadzącego? - dopytywała Helena kiedy wracali ze szpitala.
- Ten lekarz to zwykły partacz i wiem to z dwóch różnych źródeł. Jednym z jego pacjentów był nie kto inny jak Józef Cieplak. I gdyby nie zmiana lekarza to pana Józefa już by nie było. Wiecznie odwlekał wydawanie jakichkolwiek skierowań na badania. Również są inni pacjenci, którzy składają skargi na tego lekarza - nieco skłamał, bo poza sytuacją z ojcem Uli nie wiedział jaki jest Sosnowski. Lecz obawiał się, że ten może chcieć jakoś zaszkodzić w ramach zemsty za Ulę. 
Odwiózł rodzicielkę do domu, ta chciała aby ten został. Zgodził się bez żadnego problemu. Podczas kolacji zadzwonił jego telefon, spojrzał na wyświetlacz przeprosił Helenę i wyszedł na patio.
- Tak Ula? Czy coś się stało? Potrzebujesz czegoś? - zarzucił ją kilkoma krótkimi pytaniami. 
- Dzwonił do mnie Piotr z jakimiś pretensjami. Czy możesz mi to wyjaśnić? 
CDN...

4 komentarze:

  1. Jakby było mało kłopotów z Febo to jeszcze Krzysztof chory. Ale skoro tyle zmartwień dostarczyli mu Febo, dziwne nie jest. Miło, że i Seba spotkał rozsądną dziewczynę. Wiola chyba jednak Cebulka nie odpuści sobie tak łatwo. A Beata to kolejna osoba, która dużo widzi. Nie wiem, na co Marek czeka. Już dawno powinien porozmawiać z Ulą i powiedzieć jej ile dla niej znaczy.
    Pozdrawiam milutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z jednej strony zwleka, a z drugiej co i rusz jakie przeszkody. Beata dużo widzi, ale i doskonale zna całą rodzinę Cieplaków. To ktoś w rodzaju zastępstwa za Maćka.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w niedzielny wieczór.
      Julita

      Usuń
  2. Zbyt dużo zwaliło się na głowę seniorom więc nic dziwnego, że serce Krzysztofa nie wytrzymało. W dodatku to prawdziwy pech trafić na Sosnowskiego. Brak słów na jego zachowanie, zwłaszcza mam na myśli ten telefon z pretensjami wykonany do Uli. Mam tylko nadzieję, że pozostawisz Krzysztofa przy życiu.
    Zaczyna się też dziać wokół Febo, choć ta walczy do upadłego, to z policją przecież nie wygra, bo oni nie będą się z nią patyczkować. Atak na policjanta też nie ujdzie na sucho, a noc lub węcej w nieprzyjemnej celi być może utemperuje tę włoską Furię na tyle, że spokornieje nieco i spuści z tonu. Już nie mogę się doczekać, jakie przedstawią jej zarzuty a co za tym idzie, uświadomią, jak duży wyrok ją czeka. Oby długi. Co z Alexem?
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co z seniorem nie zdradzę. O Aleksie już w następnej części również o jego ukochanej siostrze.
      Sosnowski czuje się urażony stąd ten telefon do Uli.
      Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny oraz wpis.
      Cieplutko pozdrawiam w niedzielny wieczór.
      Julita

      Usuń